Dlaczego chodzicie/ zaczęliście chodzić po górach?
Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy
Nieraz zadają wam to pytanie...Dziś rozprawiłem się z tematem, "po co chodzimy w góry?" Wiele osób nie znających gór, ani nie uprawiających turystyki nie jest w stanie zrozumieć naszej fascynacji, przedstawiam więc mój punkt widzenia, zapraszam do poczytania i komentowania bloga, wyrażenia swoich motywacji pod wpisem, a komu się spodoba niech"polubi"...http://marekowczarz.pl/po-co-chodzimy-po-gorach/
Edit: post przeniesiony do właściwego wątku - Zbychu
Edit: post przeniesiony do właściwego wątku - Zbychu
Temat bardzo chwytliwy i ilu piszących tyle powodów.Najprostszy powód by wyjść- BO SĄ!(ktoś to napisał). Znajomy kiedyś uzupełnił,dlaczego akurat w zimie- bo nie ma komarów. Też racja. Ale w górach jest też niezwykła mistyka i magia, mistyka kojarzy się z czymś pozytywnym, magia odwrotnie. Całe nasze życie przeplatane jest dobrem i złem, choć niektórzy negują już istnienie tych dwóch pojęć, niemniej istnieją one i to właśnie one w sposób pośredni wyganiają nas w góry. Dlaczego? Przeważnie szukamy dobra, które w jakiś sposób oczyści nas ze zła zalewającego w dolinach i nizinach. Ktoś mi dawno powiedział że idzie w góry szukać Boga,...hm...coś w tym jest... Jezus również szedł w góry rozmawiać z Ojcem( Łk 6.12 ), najważniejsze wydarzenia w historii Kościoła miały właśnie miejsce na górze, powołanie apostołów( Mk 3.13), przemienienie (Mt 17.1 ) czy słynne Kazanie na Górze będące kodeksem moralności (Mt 5.1 ) .Tajemnica chrześcijaństwa również dopełniła się na górze (Golgota).
Góry nierozerwalnie związane są z mistyką czyli duchem, czyli czymś czego nie widać ale wiemy ze istnieje w jakiś niewytłumaczalny sposób pchają wielu z nas w swoje objęcia . Trudna to miłość (bo o niej również można powiedzieć w odniesieniu do gór), wymagająca, czasami żądająca ofiar( wtedy ratownicy je znoszą) ale też oferująca niesamowite przeżycia dla tych ,którzy pokonując własne słabości mogą zakosztować jedynego chyba w swoim rodzaju "przyjemności" zobaczenia owego cudu narodzin dnia następnego, będąc na szczycie góry...właśnie góry. Często oglądam wschód słońca z najwyższej wieży na kopalni ,ale to nie to samo.Również swoistą "przyjemnością" jest przyjście po wielogodzinnej wędrówce, czasami w skrajnie trudnych warunkach(śnieżyca ,deszcz), do schroniska , ostatkiem sił otwierasz drzwi a ciepło z palącego się kominka na jadalni zaczyna działać jak najlepszy środek nasenny, a Ty przez pierwsze 10 minut nie potrafisz nawet zdjąć plecaka bo tworzycie jedną całość, i jesteś w tym momencie prze szczęśliwy, prawie jak ten ,który w Media Markecie dostał z wyprzedaży jeden z dwóch telewizorów plazmowych 50 cali ,a chętnych było tysiące. Prawie.
W górach najlepiej poznaje się drugiego człowieka , nie ma miejsca na pozory, udawanie ,góry weryfikują nasze postawy. Góry weryfikują nas często we własnych oczach, obnażają bezlitośnie nasze charaktery, uwypuklają wady i zalety ,te pierwsze częściej.i mówimy tu oczywiście o tych ambitnych górach a nie pensjonatach w dolinach.
Ale też coraz częściej zdarza się że ludzie zabierają ze sobą w góry ten cały chłam z kiepskiego życia , i pod pozorem szukania czegoś lepszego zalewają tandetą tę świętość wędrowania. Można to łatwo poznać po przykryciu z najwyższej półki i braku rozmowy, życzliwości, kultury. Kiedyś to się zatrzymywało na Krupówkach , dziś wdziera się na szlaki. Kiedyś schronisko było schroniskiem z prawdziwego zdarzenia gdzie św.Piotr z piosenki SDM-u czekał z herbatą, dziś schronisko przypomina nędzną dyskotekę w środku świętych gór.
Tych pozytywnych zjawisk ja szukam w górach, tych negatywnych staram się unikać, coraz częściej schronisko zaczyna zastępować namiot...lub krzak.
Nawet piwo wypite w prawie pustej jadalni ale z Człowiekiem potrafi być poezją ,której warto zakosztować.
Kto raz zakosztował gór, a one głęboko zapadły w duszę, ten zawsze będzie tam wracał.
Góry nierozerwalnie związane są z mistyką czyli duchem, czyli czymś czego nie widać ale wiemy ze istnieje w jakiś niewytłumaczalny sposób pchają wielu z nas w swoje objęcia . Trudna to miłość (bo o niej również można powiedzieć w odniesieniu do gór), wymagająca, czasami żądająca ofiar( wtedy ratownicy je znoszą) ale też oferująca niesamowite przeżycia dla tych ,którzy pokonując własne słabości mogą zakosztować jedynego chyba w swoim rodzaju "przyjemności" zobaczenia owego cudu narodzin dnia następnego, będąc na szczycie góry...właśnie góry. Często oglądam wschód słońca z najwyższej wieży na kopalni ,ale to nie to samo.Również swoistą "przyjemnością" jest przyjście po wielogodzinnej wędrówce, czasami w skrajnie trudnych warunkach(śnieżyca ,deszcz), do schroniska , ostatkiem sił otwierasz drzwi a ciepło z palącego się kominka na jadalni zaczyna działać jak najlepszy środek nasenny, a Ty przez pierwsze 10 minut nie potrafisz nawet zdjąć plecaka bo tworzycie jedną całość, i jesteś w tym momencie prze szczęśliwy, prawie jak ten ,który w Media Markecie dostał z wyprzedaży jeden z dwóch telewizorów plazmowych 50 cali ,a chętnych było tysiące. Prawie.
W górach najlepiej poznaje się drugiego człowieka , nie ma miejsca na pozory, udawanie ,góry weryfikują nasze postawy. Góry weryfikują nas często we własnych oczach, obnażają bezlitośnie nasze charaktery, uwypuklają wady i zalety ,te pierwsze częściej.i mówimy tu oczywiście o tych ambitnych górach a nie pensjonatach w dolinach.
Ale też coraz częściej zdarza się że ludzie zabierają ze sobą w góry ten cały chłam z kiepskiego życia , i pod pozorem szukania czegoś lepszego zalewają tandetą tę świętość wędrowania. Można to łatwo poznać po przykryciu z najwyższej półki i braku rozmowy, życzliwości, kultury. Kiedyś to się zatrzymywało na Krupówkach , dziś wdziera się na szlaki. Kiedyś schronisko było schroniskiem z prawdziwego zdarzenia gdzie św.Piotr z piosenki SDM-u czekał z herbatą, dziś schronisko przypomina nędzną dyskotekę w środku świętych gór.
Tych pozytywnych zjawisk ja szukam w górach, tych negatywnych staram się unikać, coraz częściej schronisko zaczyna zastępować namiot...lub krzak.
Nawet piwo wypite w prawie pustej jadalni ale z Człowiekiem potrafi być poezją ,której warto zakosztować.
Kto raz zakosztował gór, a one głęboko zapadły w duszę, ten zawsze będzie tam wracał.