Burze w górach
Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy
Po obejrzeniu tego filmiku pikawa przyspieszyla i wrocily wspomnienia z lipca zeszlego roku. Dopadla mnie wtedy burza w Karkonoszach w rezerwacie Snieznych Kotlow. Przyznam ze tak osrany to jeszcze nigdy w zyciu nie bylem, nie bylo mowy o tym zeby isc dalej. Zwinalem sie w klebek, wylaczylem telefon i modlilem sie aby zobaczyc blysk bo to znaczy, ze jeszcze zyje. Nie ma sensu zatykac uszu bo jak pieruny wala kilkadziesiat metrow od was to sie wrecz w koncu przyzwyczaicie. Po tym wiem jedno, chociaz mam co wspominac (oficjelnie lubie burze i zawsze mnie fascynowaly) to nie chce tego wiecej przechodzic i przy chocby minimalnym zagrozeniu burza bede omijal te miejsca.
Ostatnio zmieniony 19 stycznia 2013, 10:55 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie uszkadza słuchu, uszkadza się za to szkliwo, bo najczęściej przeżuwasz błoto leżąc twarzą w kałuży. Nic tak nie kładzie na glebę, jak bliskie wyładowanie, to odruchowe działanieWaldek pisze:A jak z ewentualnym uszkodzeniem słuchu spowodowanym hukiem w tak bliskiej odległości?folcrum pisze:Nie ma sensu zatykac uszu bo jak pieruny wala kilkadziesiat metrow od was to sie wrecz w koncu przyzwyczaicie.
Oj mam szczescie, ze nie mam takiego odruchu bo musialbym zeby zamoczyc w granicie a szkliwo tego faktycznie mogloby nie przetrwac.igi pisze:Nie uszkadza słuchu, uszkadza się za to szkliwo, bo najczęściej przeżuwasz błoto leżąc twarzą w kałuży. Nic tak nie kładzie na glebę, jak bliskie wyładowanie, to odruchowe działanieWaldek pisze:A jak z ewentualnym uszkodzeniem słuchu spowodowanym hukiem w tak bliskiej odległości?
A tak na powaznie to huk jest chyba najmniejszym problemem gdy zlapie kogos buza i raczej mysli o tym zeby przezyc a nie coby bylo cicho. Przynajmniej ja tak mialem.
To może ja też wtrącę swoje 3 grosze - elektryk w końcu jestem z któregoś fakultetu
Ja raz miałem przyjemność z burzą - na Świnicy, żeby było ciekawiej
Pogoda była jak żyleta, więc siedzieliśmy sobie małą ekipką na szczycie i tak napawaliśmy się widokiem, że... nie zauważyliśmy, że coś w powietrzu zaczęło się zmieniać...a potem było za późno. Dynamika zmiany była zaskakująca. Nagle, w momencie "stworzyła" się chmura, objęła nas i całą Świnicę i .... dupnęło. A po paru sekundach znów dupnęło. Zeszliśmy parę metrów niżej i przycupnęliśmy w miarę możliwości jak najdalej od łańcuchów. Na nic więcej nie było czasu. Chmura pokochała Świnicę, bo przylepiła się do niej i waliła piorunami dobry kwadrans, w końcu poszła sobie w stronę Pięciu Stawów. Ale strachu były pełne gacie - w Murowańcu z marszu walnęliśmy sobie po setuni
Przykład: stoi sobie samotne drzewo na polanie, a piorun zamiast w drzewo - walnął w łagodny pagórek kilkadziesiąt metrów dalej (pod którym rozsądnie schował się turysta równie rozsądnie oddalając się od drzewa). Dlaczego? Mimo, że różnica potencjałów między drzewem a pagórkiem wynosiła np 1V (a drzewo było tu "minusem")?. Ano dlatego, że akurat w momencie wyładowania lokalna fluktuacja ciśnienia i wilgotności powietrza powodowała, że między chmurą a pagórkiem opór był np o 100 ohmów mniejszy niż między chmurą a drzewem. A w fizyce wszystko co się dzieje, dzieje się kosztem jak najmniejszej straty energii, więc piorun "obliczył sobie", że bardziej "opłaca mu się" walnąć w pagórek a nie w drzewo - akurat w tym momencie.
Wnioski:
1 - gdzie uderzy piorun? On Ci tego na pewno nie powie
2 - co robić w górach jak zbiża się burza? Spie....ać w doliny
Ja raz miałem przyjemność z burzą - na Świnicy, żeby było ciekawiej
Pogoda była jak żyleta, więc siedzieliśmy sobie małą ekipką na szczycie i tak napawaliśmy się widokiem, że... nie zauważyliśmy, że coś w powietrzu zaczęło się zmieniać...a potem było za późno. Dynamika zmiany była zaskakująca. Nagle, w momencie "stworzyła" się chmura, objęła nas i całą Świnicę i .... dupnęło. A po paru sekundach znów dupnęło. Zeszliśmy parę metrów niżej i przycupnęliśmy w miarę możliwości jak najdalej od łańcuchów. Na nic więcej nie było czasu. Chmura pokochała Świnicę, bo przylepiła się do niej i waliła piorunami dobry kwadrans, w końcu poszła sobie w stronę Pięciu Stawów. Ale strachu były pełne gacie - w Murowańcu z marszu walnęliśmy sobie po setuni
Miejsce uderzenia pioruna wyznaczają dwie składowe: największa różnica potencjałów i najmniejsza linia oporu. Teoretycznie to proste i w warunkach labolatoryjnych da się miejsce wyładowania "przewidzieć" ze 100% pewnością. Jednak prosta jest tylko teoria - w praktyce w przyrodzie jest za dużo czynników i zbyt duża dynamika zmian, by można było obliczyć takie "przewidzenie". Stąd można jedynie wskazywać miejsca "zwiększonego ryzyka". Np (patrz cytat wyżej) ujemne ładunki "lubią" kumulować się na ostrych krańcach czy kantach, stąd drzewo czy kupa kamieni (vide-tatrzański szczyt) to miejsca często odwiedzane przez pioruny. Bo punktem trafienia jest "największy minus" w okolicy. Ale dochodzi składowa oporu, która wszystko komplikuje.Waldek pisze:Pioruny z reguły uderzają w wystające przedmioty typu drzewa, maszty, ponieważ gromadzą najwięcej ładunków elektrycznych. To samo pewnie jest z człowiekiem, jak nie zachowa odpowiedniej postawy.
Przykład: stoi sobie samotne drzewo na polanie, a piorun zamiast w drzewo - walnął w łagodny pagórek kilkadziesiąt metrów dalej (pod którym rozsądnie schował się turysta równie rozsądnie oddalając się od drzewa). Dlaczego? Mimo, że różnica potencjałów między drzewem a pagórkiem wynosiła np 1V (a drzewo było tu "minusem")?. Ano dlatego, że akurat w momencie wyładowania lokalna fluktuacja ciśnienia i wilgotności powietrza powodowała, że między chmurą a pagórkiem opór był np o 100 ohmów mniejszy niż między chmurą a drzewem. A w fizyce wszystko co się dzieje, dzieje się kosztem jak najmniejszej straty energii, więc piorun "obliczył sobie", że bardziej "opłaca mu się" walnąć w pagórek a nie w drzewo - akurat w tym momencie.
To nie tak, że te przedmioty najpierw wysyłały małe wyładowania, a potem uderzył piorun. To jest jedno i to samo zjawisko, choć dzieli je interwał czasowy kilku mikrosekund. To co opisujesz to właśnie jeden z elementów struktury wyładowania atmosferycznego - wizualizacja "największych minusów" w okolicy, które w warunkach jonizacji przekształcają się w takie małe "piorunki". To już jest etap, kiedy piorun "oblicza sobie" trajektorię wyładowania "po najmniejszej linni oporu" (choć cudzysłów jest tu zbędny, bo tak to działa dosłownie). I zgadza się, że wcale nie musi walnąć w najsilniejszy "piorunek" bo na przeszkodzie stanie lokalnie większy opór powietrza (przykład z drzewem i pagórkiem).Master pisze:Swego czasu widziałem pewien program w tv. Fotografowano pioruny za pomocą kamery / aparatu, który potrafił uchwycić samo wyładowanie na co najmniej kilku klatach i... okazało się, ze różne przedmioty na ziemi wysyłały w stronę pioruna swoje, małe wyładowania. Konkluzja była taka, że im silniejsze było to dodatkowe wyładowanie, tym większe prawdopodobieństwo, ze piorun uderzy właśnie tam... Problem w tym, że do końca nie potrafiono wyjaśnić natury tego zjawiska.
Wnioski:
1 - gdzie uderzy piorun? On Ci tego na pewno nie powie
2 - co robić w górach jak zbiża się burza? Spie....ać w doliny
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Nie spotkałem jeszcze pioruna od którego pękały mi bębenki.Adam 2400 pisze:Sądzę, że jak najbardziej można temu zapobiec. Trzask pioruna to po prostu fale dźwiękowe, zasłaniając uszy ograniczamy ich dostęp - tak na chłopski rozum. Inna sprawa, że ciężko kontynuować marsz z rękami na głowie.
A możecie wierzyć - nieraz już walił w dobrze uziemiony maszt na dachu mojego domu
Jeśli już miałbym coś robić, żeby zapobiec uszkodzeniu bębenków to szedłbym z lekko otwartymi ustami i pamiętał, żeby nie zamykać ich do końca. To może spowodować, że dźwięk uderzać będzie w obydwie strony bębenka zmniejszając amplitudę jego drgań.
Idąc na szlaku i tak to robię oddychając więc nie muszę zbytnio pamiętać
Przydaje się to o wiele bardziej w przypadku szybkiej zmiany ciśnień na przykład podczas jazdy kolejką górską zarówno w górę jak i w dół.
Dobra rada, ale w kontekście tematu lepiej żeby nikomu nie musiała się przydać.kwiatkos pisze:Jeśli już miałbym coś robić, żeby zapobiec uszkodzeniu bębenków to szedłbym z lekko otwartymi ustami i pamiętał, żeby nie zamykać ich do końca. To może spowodować, że dźwięk uderzać będzie w obydwie strony bębenka zmniejszając amplitudę jego drgań.
Sam bym na to nie wpadł mimo, że niejednokrotnie słyszałem tą radę odnośnie.
Burze
Szukalem na forum ale nie moglem sie tego doszukac. Byl taki fajny temat zalozony przez naszego Moderatora dotyczacy rozpoznawania oznak burzy, rodzajow chmur itd....czytalem go dosc dawno i nie pamietam juz gdzie On byl - ktos cos moze kojarzy ??