to dobrze przynajmniej ze strach się nie pos....Mooliczek pisze:Dla mnie gazowane są gazogenne i pobudzają nazbyt perystaltykę jelit. Potem muszę żebrać o srajtaśmę u Jck
Odżywianie
Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
Nie, w takich sytuacjach, kiedy wisisz w ścianie, walcząc o życie i łapiąc się pazurami wszystkiego, czego nawet złapać się nie da, defekalizacja jest nieunikniona. Pytanie o skalę zagrożenia - czasem wystarczy 20 rolek papieru (np. na Galerii Gankowej), a czasem i porządny, spasiony świstak nic nie poradzi (np. na progu Czarnego Stawu).to dobrze przynajmniej ze strach się nie pos....
Ale oops, Wy tu o jedzeniu, a ja o babraniu się...
Moja dieta: rano kawka, sok, i zaleznie , kabanosy dwie kromki, bądź płatki owsiane z mlekiem, w czasie drogi, rodzynki, batony z kokosem oraz energetyczne, czekolada gorzka -wieksza zawartość czekolady niż w słodkich-,wieczorem badź w czasie dłuższgo odpoczynku zupka z torebki z makaronem , banany, picie:
woda niegazowana z dodatkiem plusza: magnez witaminy; ciepłe: herbata z rumem, kawa względnie;
woda niegazowana z dodatkiem plusza: magnez witaminy; ciepłe: herbata z rumem, kawa względnie;
a gdzie gorące kubki przecież to smaczna chemiaIce-Breaker pisze:Na długie wycieczki to zakupuje liofilizaty do tego kasza lub ryż miód chleb dżem czekolada - sucha wedlina typu salami - - wszystko zależy co gdzie jadę i na ile dni aa i Oczywiście jedzonko w schroniskach
KOCHAJ ŚNIEG UNIKAJ LAWIN
http://www.firebirds.pl/
http://www.firebirds.pl/
Mój posiłek zawsze wygląda tak samo, bez co najmniej dwóch powerradów (nie wiem jak to się pisze) się nie obędzie do tego około 2 litry wody, banany i oczywiście bułeczki z wędlinką i żółtym serem i oczywiście świeża papryczka, i wiadomo czekoladka gorzka musi być, o i to taki mój posiłek kumple zawsze ma dodatkowo herbatkę tak więc podpijam jemu trochę . Mam jeszcze pytanie, jakie bierzecie napoje izotoniczne to które polecanie i w jakiej ilości??
Ja tam jem zwykłe domowe jedzenie: kromka chleba z wędliną. No, chyba że trafi się piątek, wtedy wcinam jakiś serek typu "hoh(oł)land".
Co do napojów: doświadczenia z lipca 2008 roku w Tatrach na Orlej Perci przekonały mnie, że jednak niegazowane napoje owocowe (Garden, Costa, etc.) lepiej gaszą pragnienie niż woda mineralna i dają niewielki ale zawsze zastrzyk energii. Szkoda tylko, że ich słodki smak bierze się z substancji słodzących a nie normalnego cukru.
I tak z ciekawości: próbowaliście jeść czystą glukozę w górach albo z czymś innym?
Co do napojów: doświadczenia z lipca 2008 roku w Tatrach na Orlej Perci przekonały mnie, że jednak niegazowane napoje owocowe (Garden, Costa, etc.) lepiej gaszą pragnienie niż woda mineralna i dają niewielki ale zawsze zastrzyk energii. Szkoda tylko, że ich słodki smak bierze się z substancji słodzących a nie normalnego cukru.
I tak z ciekawości: próbowaliście jeść czystą glukozę w górach albo z czymś innym?
Czas odnowić ten zacny temat.
Co powiecie na to:
"Na temat jedzenia podczas wycieczki także wypowiadał się wszechstronny Przewodnik:
Z pomiędzy żywności zabieranej zwykle na wycieczki, okazał się bardzo pożądanym przede wszystkim bigos. Odgrzany na popasie, syci pragnienie i głód, a zwłaszcza na forsownych wyprawach, gdy się traci apetyt do mięsnych potraw, jedynie bigos, a choćby sama kapusta wybornie smakuje. Potem dobry jest bulion i czarna kawa.
Zwykle ładują goście na wycieczki oprócz chleba i bułek, pieczone lub smażone kurczęta, huzarską pieczeń, kiełbasę, słoninę węgierską, szynkę, jaja, masło, ser owczy, ciasta różne, wędliny, a z napojów wódkę, wino, arak i najważniejszą herbatę, do której trzeba mieć cukier w kawałki drobne potłuczony. Praktycznymi okazały się na wycieczkach ozory, lub mięso zaprawiane w puszkach."
To ze wspomnień M. Karłowicza.
Ze swojej strony proponuję zabieranie w góry żywego zwierza. Jakby nas głód dopadł, to oprawi się bydlaka, ognisko i radosna impreza kulinarna.
Co powiecie na to:
"Na temat jedzenia podczas wycieczki także wypowiadał się wszechstronny Przewodnik:
Z pomiędzy żywności zabieranej zwykle na wycieczki, okazał się bardzo pożądanym przede wszystkim bigos. Odgrzany na popasie, syci pragnienie i głód, a zwłaszcza na forsownych wyprawach, gdy się traci apetyt do mięsnych potraw, jedynie bigos, a choćby sama kapusta wybornie smakuje. Potem dobry jest bulion i czarna kawa.
Zwykle ładują goście na wycieczki oprócz chleba i bułek, pieczone lub smażone kurczęta, huzarską pieczeń, kiełbasę, słoninę węgierską, szynkę, jaja, masło, ser owczy, ciasta różne, wędliny, a z napojów wódkę, wino, arak i najważniejszą herbatę, do której trzeba mieć cukier w kawałki drobne potłuczony. Praktycznymi okazały się na wycieczkach ozory, lub mięso zaprawiane w puszkach."
To ze wspomnień M. Karłowicza.
Ze swojej strony proponuję zabieranie w góry żywego zwierza. Jakby nas głód dopadł, to oprawi się bydlaka, ognisko i radosna impreza kulinarna.
Fileta rybnego ze stawu, udko kozicy ze szlakuZe swojej strony proponuję zabieranie w góry żywego zwierza. Jakby nas głód dopadł, to oprawi się bydlaka, ognisko i radosna impreza kulinarna
i najważniejsze ognisko
https://picasaweb.google.com/1086369461 ... 1398966690
nie jestem pewna czy
skorona forsownych wyprawach, gdy się traci apetyt do mięsnych potraw
Zwykle ładują goście na wycieczki oprócz chleba i bułek, pieczone lub smażone kurczęta, huzarską pieczeń, kiełbasę, słoninę węgierską, szynkę (...) wędliny, (...) ozory, lub mięso zaprawiane w puszkach
"Szalony kto sądzi, że ludzkiego szczęścia trzeba szukać w zaspokajaniu pragnień,
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry