Darek pisze:Musiałeś jakoś szczególnie przysięgać, że na Skrzyczne wszedłeś piechotą, a nie wjechałeś krzesełkiem?
Pkt 1. mówi: ...czyniąc to w dowolny sposób i w dowolnym czasie.
Możesz nawet wlecieć odrzutowcem, jeśli dasz radę.
Miło było cię spotkać
włodarzu i spędzić chwilę czasu. Obroniłeś/zaliczyłeś koronę przed lożą jak burza.
Ja w obronie czwartej korony (zimowej, czyli zdobytej w czasie astronomicznej zimy; w styczniu 2014 klub zrezygnował z "zimowej korony") musiałem stoczyć dwie bitwy z przewodniczącym loży, pierwszą walkę odpuściłem sobie, podczas drugiej nie dałem mu szans.
Na XXVI wyprawę klubową w Góry Izerskie, która pod względem organizacyjnym (optymalna trasa, bardzo dobre warunki noclegowo-żywieniowe, program kulturalny) była wzorowo dopracowana, zabrałem typowy niezbędnik, czyli książeczkę KGP z licznymi pieczątkami obiektów turystycznych oraz własny album foto KGP z udokumentowanymi zdjęciami ze szczytów (ładnie uporządkowane zdjęcia zgodnie z książeczką KGP z każdej korony, wydruki komputerowe dotyczące dat dla poszczególnych koron, aby wykluczyć jakiekolwiek podejrzenie oszustwa w jej zdobywaniu). Posiadałem również 5" smartfon, na którym posiadam dokumentację /liczne zdjęcia, czasem i filmy) dla każdego szczytu (wejście na szlak, zdobycie szczytu KGP, zejście), także z wcześniejszych 3 koron.
Jedynym mankamentem książeczki był nadmiar pieczątek z Karkonoszy i Izerów (udokumentowałem po dwa zimowe wejścia na Śnieżkę oraz Wysoką Kopę w ramach jednej korony), więc tych pieczątek było multum i przystemplowałem je na stronach z Radziejową i Mogielicą, bo wiedziałem już wcześniej, że tu nie zdobędę żadnej pieczątki. Przewodniczący loży podjął decyzję o odrzuceniu mojego wniosku nie biorąc nawet do ręki albumu /starałem się, by ten album robił wrażenie/, chociaż zgodnie z regulaminem wystarczającym potwierdzeniem zdobycia jest fotografia kandydata na szczycie w jego charakterystycznym miejscu, najczęściej z tablicą z nazwą szczytu. Odpuściłem sobie, wszak kolejny tytuł zdobywcy KGP nie stanowi dla mnie jakiegoś zaszczytu, podobnie jak Wielka Korona Sudetów, którą wkrótce zakończę /muszę pokonać barierę psychologiczną, o czym pisałem rok temu na temat koron sudeckich/.
Gdyby nie późniejsza kpina/żart jednego z członków czwartego zespołu loży/przed nią się stawiłem/, która sugerowała moje oszustwo /wykorzystanie zdjęć z wcześniejszych trzech koron oraz niezgodność z datami na zdjęciach oraz zdobycia szczytów, bo ... tak łatwo odpuściłem/. Nie mogli zrozumieć, że dla mnie to drobnostka owe 28 szczytów i nie robi na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, ale podejrzenia o oszustwo nie mogłem tolerować. Zwróciłem się do kolegi Janusza Sapy o możliwość ponownej weryfikacji, na co wyraził zgodę.
Przez chwilę miałem uczucie z dzieciństwa, gdy nauczyciele przedmiotów ścisłych /mat-fiz-chem/ w szkole podstawowej i średniej stawiali mi ocenę bdb i zwalniali z obowiązku uczestnictwa na lekcjach, abym ich tylko nie kompromitował /poprawiał przy tablicy, przedstawiał prostsze rozwiązania zadań, itp./. Do powtórnej weryfikacji zasiadłem poważnie, wszak to szanowne gremium Loży Zdobywców KGP i jakikolwiek uśmiech, dowcip lub grymas mógłby urazić szacowne grono. Przewodniczącego loży, który dzień wcześniej zdominował lożę i zachowywał się arogancko, stanowczo i kulturalnie pouczyłem na wstępie, co należy do zadań loży, zasad weryfikacji - nie pozwoliłem, aby czuł się komfortowo. To on od tej chwili był weryfikowany przeze mnie, a nie odwrotnie. Coś bazgrał sobie na kartce, kręcił głową, a później się tylko kompromitował poddając w wątpliwość moje twierdzenia, a które potwierdzała pozostała część loży. Było już tylko śmiesznie ku mojej uciesze - przewodniczący loży na zdjęciu nie rozpoznał schodów i części budynku "UFO" na Śnieżce, poddawał w wątpliwość zdobycie niektórych szczytów (relacja Robert J - sudeckie tournee, podczas którego większość stanowiły szczyty spoza KGP, a tu miała być weryfikacja tylko ich części). Na szczęście nie ja, lecz pozostali członkowie loży, którzy poprzedniego dnia raczej milczeli, przekonywali go o słuszności moich twierdzeń i dowodów - nie chcieli, aby "szef" się dalej pogrążał. Wprawdzie podjął jeszcze walkę sugerując, że nie popiera takiej formy turystyki. Nie pozwolił sobie wytłumaczyć, że wyprawa z kilkoma wschodami/zachodami słońca na różnych szczytach, chodzenie z czołówką czy spacer po odświętnie udekorowanych miasteczkach i słuchaniu kolęd może sprawić komuś radość. Potem nie padło żadne pytanie weryfikacyjne dotyczące przebiegu szlaku czy szczytu, zdjęcia okazały się wystarczające.
Włodarzu, gdybyś pozostał jeszcze 5 minut, to otrzymałbyś gadżet (żona zrobiła już z nim porządek) + torebkę z publikacjami (córkę poproszę, by zaniosła to do biblioteki i niech oni się martwią, co dalej z tym fantem).