[Norwegia] Lofoty, czerwiec 2008
Moderatorzy: adamek, PiotrekP, Moderatorzy
Nie, tylko wlazłam i wróciłam Z drugiej strony nie było przejścia.bluejeans pisze:Mira.. chcesz powiedzieć, że.. wlazłaś na to.. i że po tym.. przeszłaś na drugą stronę..?!
A jak wlazłam, to postałam chwilę w oczekiwaniu aż moje dziecię ponastawia aparat, ale doczekałam się szybciej na drżenie kolan:)
Oczywiście na spojrzenie w dół się nie zdecydowałam, bo to już groziłoby utratą równowagi.
Podobno w tym miejscu nie było nigdy żadnego wypadku. To mnie ośmieliło, bo skoro tylu ludzi tam weszło, to dlaczego akurat ja miałabym spaść ?
Dodatkową trudność stwarzał fakt, że ten kamyk jest z góry taki "okrągły", a odległość jest za duża, żeby jednym krokiem znaleźć się na wierzchołku.
Ale w kolejce stał za mną przemiły pan, który zaproponował pomoc, podał rękę no i jakoś poszło. Natomiast Wojtek wskoczył bez pomocy, ale też się przyznał do drżenia kolan po chwili pozowania.
Jak dla mnie to druga co do wielkości adrenalina - najgorzej było na Granatach - przy przekraczaniu tej słynnej "szczeliny".
co znaczy "paniczny" w Twoim wypadku? Bo jednak spektrum reakcji jest bardzo szerokie.bluejeans pisze:czy są sposoby jakieś, na paniczny lęk wysokości..?
i tu sie zdziwisz, bo trasa prowadząca do tego miejsca była dość żmudna, ale większych trudności ani ekspozycji nie było. Wszystko przed Tobąbluejeans pisze:wiele bym dała za możliwość patrzenia na takie cuda z góry..
prawdopodobnie w takie miejsca nie zapuszczają się osoby podobne do mnie.. mogłabym zepsuć te statystykiMira pisze:Podobno w tym miejscu nie było nigdy żadnego wypadku
kochana.. zawraca mi się w glowie już na 1 piętrze a jak jestem u mechanika.. to z drżeniem przekraczam kanał.. i to wyłącznie, jeśli nie mogę go obejśćMira pisze:co znaczy "paniczny" w Twoim wypadku? Bo jednak spektrum reakcji jest bardzo szerokie.
heh..
jakoś co najmniej do końca podstawówki po drzewach, jak kózka po górach skakałam.. i wiele godzin spędziłam na dachu mojego wcale nie najniższego domu
było, minęło..
Ostatnio zmieniony 08 stycznia 2010, 11:54 przez bluejeans, łącznie zmieniany 1 raz.
No popatrz, koniec podstawówki, to musi być jakiś przełomowy momentbluejeans pisze:jakoś co najmniej do końca podstawówki drzewach, jak kózka po górach..
U mnie mniej więcej wtedy nastąpiła utrata umiejętności radzenia sobie z karuzelami, huśtawkami i wszystkim co powoduje nagły ruch krajobrazu. Błędnik nam się uwstecznił, czy jak?