Partnerzy wspinaczkowi.
Moderatorzy: adamek, Moderatorzy
Partnerzy wspinaczkowi.
Tyle się o tym naczytałem. Macie jakieś własne przemyślenia na ten temat? Napiszcie co.
Moje numero uno: partner wspinaczkowy musi być spoko. No może to nie do końca moje, ale wiadomo o co chodzi
Przede wszystkim ważne jest to, przynajmniej dla mnie, by dobrze dogadywać się poza górami. Wtedy jest szansa, że wyjazd w góry nie zamieni się w ciągłe kłótnie i walkę o realizację własnych celów. Ważne są też podobne gusta jeśli chodzi o zamierzenia działalności górskiej. Umiejętności czysto techniczne są jakby poza sferą dywagacji.
Summa summarum: musi być spoko.
Przede wszystkim ważne jest to, przynajmniej dla mnie, by dobrze dogadywać się poza górami. Wtedy jest szansa, że wyjazd w góry nie zamieni się w ciągłe kłótnie i walkę o realizację własnych celów. Ważne są też podobne gusta jeśli chodzi o zamierzenia działalności górskiej. Umiejętności czysto techniczne są jakby poza sferą dywagacji.
Summa summarum: musi być spoko.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dogadywać na tematy nie tylko górskie, ale też bardziej życiowe, trochę humoru, radości, a nawet powagi
- Dobrze się czuć między sobą nawet, jak nie ma się nic do powiedzenia
- Mieć podobne cele, skrajności się wykluczają, czyli jeden wspina się tylko sportowo, a drugi chce wejść na 8K
- Nie odbiegać poziomem za bardzo od siebie, jak jeden robi VI.4, a drugi V to za duża przepaść
- Choć w górach trzeba częściej zdać się na siebie, to jednak mieć jakieś tam oparcie przy trudnej sytuacji
- I dużo, albo mało innych drobnostek ;-)
- Dobrze się czuć między sobą nawet, jak nie ma się nic do powiedzenia
- Mieć podobne cele, skrajności się wykluczają, czyli jeden wspina się tylko sportowo, a drugi chce wejść na 8K
- Nie odbiegać poziomem za bardzo od siebie, jak jeden robi VI.4, a drugi V to za duża przepaść
- Choć w górach trzeba częściej zdać się na siebie, to jednak mieć jakieś tam oparcie przy trudnej sytuacji
- I dużo, albo mało innych drobnostek ;-)
Na pewno tak, ale patrząc na ten 'sport' to tu nie można mieć aż 100% zaufania do niczego. Jedną z większości przyczyn jakiś tam zdażeń jest właśnie błąd partnera z którym się wspinamy, potem dopiero sprzęt i inne czynniki. I czy z taką myślą można w ogóle gdzieś wychodzić w góry czy na skały... Tak, tyle że o tym się tyle nie myśli, świadomość owszem jest, ale ryzyko jest tu po prostu wpisane. Zresztą jeśli się nie zaryzykuje to nigdzie się nie wlezie. Ostatnio nawet czytałam, co trzeba zrobić, żeby być bezpiecznym w górach, odpowiedź jakże słuszna - w ogóle w nie nie iść. Zaufanie więc tak, ale to jak w jeździe autem, trochę w stopniu ograniczonego zaufania ;-)
Partycja może trochę źle się wyraziłem, błąd może przydarzyć się każdemu, a chodziło mi o zaufanie, że partner zrobi wszystko co możliwe by pomóc jeżeli zajdzie taka potrzeba, szczególnie w ekstremalnych warunkach
Masz rację jeżeli chodzi o ograniczone zaufanie, wszędzie należy stosować tą zasadę
Masz rację jeżeli chodzi o ograniczone zaufanie, wszędzie należy stosować tą zasadę
Tu króluje zeszłoroczny czas
Na posłaniu z liści buczynowych
Stąd do ziemi dalej niż do gwiazd
Na posłaniu z liści buczynowych
Stąd do ziemi dalej niż do gwiazd
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
musi być hetero i pić piwo
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
no o czym rozmawiać jak nie o dup.....igi pisze:janek.n.p.m powiedział/-a:
musi być hetero i pić piwo
Wreszcie konkrety
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
Jacka definicja pokrywa się z moją wizją partnera wspinaczkowego. Dodam do tego poczucie bezpieczeństwa.
Co Myślicie o stwierdzeniu, że można mieć wielu parterów/partnerek wspinaczkowych ? Patrząc na karierę najlepszych to mało znam przykładów, gdzie wspinanie odbywało się zawsze w tym samym zespole.
Co Myślicie o stwierdzeniu, że można mieć wielu parterów/partnerek wspinaczkowych ? Patrząc na karierę najlepszych to mało znam przykładów, gdzie wspinanie odbywało się zawsze w tym samym zespole.
Pewnie trzebaby było wyjść od definicji 'partnera wspinaczkowego'... dla różnych ludzi znaczy to co innego. Jak sobie odpowiesz na pytanie, kim jest dla Ciebie 'partner wspinaczkowy', to pewnie będziesz w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy można ich mieć wielu. Dla jednych to może być osoba, która jest jakoby 'drugą połówką' w górach / w skałach, dla innych - to po prostu osoba asekurująca, bez większych dywagacji na ten temat. Dla jeszcze innych to dodatkowo nieodzowny kompan w podróży, ale są i tacy, co partnera traktują jak 'sposób na realizację swoich celów'... Może to duże uproszczenie, ale z grubsza odpowiadając sobie na pytanie: "po co mi partner wspinaczkowy" mógłbys pewnie odpowiedzieć sobie na pytanie "po co mi drugi?".Noel pisze:Co Myślicie o stwierdzeniu, że można mieć wielu parterów/partnerek wspinaczkowych
Tak, jak pisała Pati i Jck - cele (szczególnie) powinny być zbliżone, a umięjętności (dobrze by było) w miarę porównywalne. Wtedy po co Ci, Adaś, kolejny partner? Jak jest ktoś, z kim możesz realizować swoje cele, a przy okazji ten ktoś też realizuje swoje - to chyba o to chodzi?
Ostatnio zmieniony 28 maja 2009, 6:10 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Zważywszy na czasy w jakich dane nam jest żyć, ograniczeniem jest czas .Tak, jak pisała Pati i Jck - cele (szczególnie) powinny być zbliżone, a umięjętności (dobrze by było) w miarę porównywalne. Wtedy po co Ci, Adaś, kolejny partner? Jak jest ktoś, z kim możesz realizować swoje cele, a przy okazji ten ktoś też realizuje swoje - to chyba o to chodzi?