Nowe style wspinaczkowe
Moderatorzy: adamek, Moderatorzy
OMG dawno już nie widziałam takiej dyskusji i jakże mijającej się z prawdą w niektórych miejscach (wliczam w to też moją osobę). Argumentować nie ma sensu, chociaż może by się przydało, ale jestem na to za leniwa. Na razie obserwuję temat, ale jak będę czytała dalej niektóre bzdury to trzeba będzie go zamknąć, bo aż strach na to patrzeć. Chyba, że samym rozmawiającym to nie przeszkadza...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
I tak nam jeszcze daleko do poziomu emocji, cechujacych większość dyskusji na forum wspinanie.pl, o ile stanowi to jakaś pociechę
Za dużo, zdecydowanie za dużo padło tu ostrych słów, arbitralnych sądów, złośliwości.
Jam tez nie bez winy ...
Nie sądziłem jednak, ze taki niewinny, jak mi sie wydawało, wpis o zartobliwych strach wspinaczkowych wywoła tak wielka dyskusje i tyle emocji.
Za dużo, zdecydowanie za dużo padło tu ostrych słów, arbitralnych sądów, złośliwości.
Jam tez nie bez winy ...
Nie sądziłem jednak, ze taki niewinny, jak mi sie wydawało, wpis o zartobliwych strach wspinaczkowych wywoła tak wielka dyskusje i tyle emocji.
Tolerancja dla niejednoznaczności.
oki ,
Ja chyba też napisałem o kilka zdań za dużo - upssss ,
jednak jak szczerość to ...... do bólu.
Temat jest (był)dobry tylko został rozmyty przez ..................
Każdy kto choć raz poszedł z partnerem i z liną w góry wyższe niż skałka, (gdzie tylko koszulka i magnezja - ale to ich wybór), aby "urobic" kilka-kilkanaście wyciągów), gdzie "bety" trzeba nieść na sobie, gdy idziesz na "swoją nową nieznaną " drogę (nie piszę tu o drogach kursowych), gdy czasami się ........zapchasz ew. twoje umiejętności (siła, technika, psycha - siada ) nie pozwalają na pokonanie tego jednego jedynego progu, to w gaciach może zrobić się .........inaczej.
Gdy dopada cię "telegraf", nikt tego nie przechodził ? czy nie ma odwagi o tym tutaj napisać.
Temat ciekawy , jednak dla znawców tematu - ot tyle.
Ja chyba też napisałem o kilka zdań za dużo - upssss ,
jednak jak szczerość to ...... do bólu.
Temat jest (był)dobry tylko został rozmyty przez ..................
Każdy kto choć raz poszedł z partnerem i z liną w góry wyższe niż skałka, (gdzie tylko koszulka i magnezja - ale to ich wybór), aby "urobic" kilka-kilkanaście wyciągów), gdzie "bety" trzeba nieść na sobie, gdy idziesz na "swoją nową nieznaną " drogę (nie piszę tu o drogach kursowych), gdy czasami się ........zapchasz ew. twoje umiejętności (siła, technika, psycha - siada ) nie pozwalają na pokonanie tego jednego jedynego progu, to w gaciach może zrobić się .........inaczej.
Gdy dopada cię "telegraf", nikt tego nie przechodził ? czy nie ma odwagi o tym tutaj napisać.
Temat ciekawy , jednak dla znawców tematu - ot tyle.
Mam wrodzoną dociekliwość do wiedzy której nie posiadam - więc zadaję pytania ?
Cieszę się z poziomu oceny mojego zdania... poszanowanie przede wszystkim.viking pisze:Tak jak każdy uczył się z elementarza, tak każdy wspinacz wie co to jest pierwsza "wpinka" oraz współczynnik odpadnięcia, jeżeli Noel pisze:
Widać mało skał widziałeś - w Polsce może i pierwsza wpinka jest stosunkowo nisko, ale nie wspinam się tylko u nas. Często trzeba pokonać teren za VI.4 żeby dostać się do pierwszej wpinki. Współczynnik odpadnięcia nie ratuje jak odpadasz po pierwszej wpince, a masz wybraną linę do drugiej.
Zacytowałem siebie - podałem najbliższy memu sercu przykład, kiedy można się bać. Oczywiście profesjonalistów to nie dotyczy bo dla nich poziom VI.4-VI.5 to rozgrzewka - dla mnie niestety nie. Sam doświadczyłem odbicia pięt pomimo pierwszej wpiny - utykałem 3 miechy.Noel pisze:Strach ma wiele twarzy w szeroko pojętej wspinaczce.
Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie na forum - to jest istota forum.viking pisze:że jak na ściance nieźle sobie radzi to już ma PRAWO wypisywać bzdury.
Samouk ? A ty kończyłeś w dziedzinie wspinania jakieś studia ?viking pisze:Jasno trzeba napisać i prostować samouków
Jak odpadniesz przed pierwszą wpinką, która jest na na 3-4 metrze i se dupy nie obijesz, to znaczy że umiesz lewitować.viking pisze:Możliwe , że odpadnę na 3-4 m. (jednak bezpiecznie) na twojej drodze, (ścianka skałka), i o czym to ma świadczyć???.
Sprostuje - najdłużej patentowana droga jaką pamiętam to 9 prób. Było to w 2010 r. 7b w Sperlondze. Do pisania własnej opinii upoważnia mnie to, że jestem członkiem tego forum - nic innego.viking pisze:To że patentujesz "latami" swoją drogę na skałce?, że na pamięć znasz poszczególne sekwencje ruchów na danej (skałkowej -ściankowej drodze). To upoważnia cie do pisania bzdur
Mistrzu "Mokrego Podkoszulka"
polemika z tobą to jak: Kopanie się z Koniem.
na koniec tej jałowej dyskusji: małe pytanka,
prima - czy takie góry jak Tatry - (wspinaczkowo) znasz
secundo - czy "Zerwa" - takie pojęcie obiło ci się o uszy?
terzo - Czy pamiętasz jaki temat założył Darek?
polemika z tobą to jak: Kopanie się z Koniem.
na koniec tej jałowej dyskusji: małe pytanka,
prima - czy takie góry jak Tatry - (wspinaczkowo) znasz
secundo - czy "Zerwa" - takie pojęcie obiło ci się o uszy?
terzo - Czy pamiętasz jaki temat założył Darek?
Mam wrodzoną dociekliwość do wiedzy której nie posiadam - więc zadaję pytania ?
1. Nie znam. Piszę o przykładach bliskich mojej działalności.viking pisze:prima - czy takie góry jak Tatry - (wspinaczkowo) znasz
secundo - czy "Zerwa" - takie pojęcie obiło ci się o uszy?
terzo - Czy pamiętasz jaki temat założył Darek?
2. Znam. Którą drogę robiłeś ?
3. Tak. Podałem przykłady gdzie BP i YP mogą wystąpić.
Pati, zamykanie tematów nie jest dobrym rozwiązaniem i forum więcej traci, niż zyskuje.Pati pisze:jak będę czytała dalej niektóre bzdury to trzeba będzie go zamknąć, bo aż strach na to patrzeć.
Zamykając temat utwierdza się tylko w przekonaniu ludzi, że nie ma się co angażować w rozmowę, bo przyjdzie walec i wyrówna.
Najlepszym rozwiązaniem jest argumentacja (vide Noel). Trolle zawsze mają motywację do pisania, a o treści forum decyduje właśnie to, kto i co na nim pisze. Jeśli pisać będą głównie kretyni, forum będzie zalane kretynizmem. W miejsce kretyna można również wstawić chama, prostaka i inne pokrewne dusze.
Wybór należy do nas.
Blue, wręcz nie znoszę zamykać tematów, lubię 'sportowy luz' w rozmowach, byle nie zalatywał chamstwem. Tylko po przewertowaniu tych 3-ch stron lekko zwątpiłam, że padły tak mylne opinie o powiedzmy niektórych osobach. Tzn. jak kogoś nie znam, to nie wyciągam daleko idących wniosków. Na razie temat sobie jest i niech sobie będzie...
Apropo tych 'stylów' to bodajże w 'Prostowaniach zwojów' jak dobrze pamiętam było coś w podobnym klimacie... tyle że to chyba nie z powodu strachu...
Apropo tych 'stylów' to bodajże w 'Prostowaniach zwojów' jak dobrze pamiętam było coś w podobnym klimacie... tyle że to chyba nie z powodu strachu...
Pati, ale ja wiem to był raczej apel do "wymownie" milczących (nauczonych, że wyśle się pisemko do Admina czy Mode i ktoś posprząta). Nikt nie lubi otwartych konfliktów - poza chamem, który to świetnie wykorzystuje.Pati pisze:Blue, wręcz nie znoszę zamykać tematów
Milczący głosu nie mają Zasada jest prosta: brak sprzeciwu znaczy akceptację.
nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w oka mgnieniu, jak mawiał poetalekko zwątpiłam, że padły tak mylne opinie o powiedzmy niektórych osobach.
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Jak mawiają Rosjanie:
"Nu dla poddierżienia razgawora"
Kolejny raz wziąłem się za czytanie książki "Atak Rozpaczy" Artura Hajzera i ku mojemu zdumieniu znalazłem fragment, na który wcześniej nie zwróciłem uwagi.
Dotyczy zaliczenia BP przez Hajzera podczas wspinaczki na Tirich Mir (7706 m npm - jest to najwyższy szczyt Hindukuszu) w 1983 roku.
Artur pisze:
"(..) potrzebowaliśmy aż 12 godzin na pokonanie kopuły szczytowej, która postawiona w okolicach Zakopanego, zapewne przypominałaby Nosal albo Gubałówkę. Ostatnie metry przed szczytem pokonywaliśmy resztkami sił. Nigdy wcześniej, ani nigdy potem (pisał to pod koniec 1989 roku) nie byłem aż tak zmęczony. Nie wytrzymały nawet zwieracze odbytu. NIe wierzyłem, że coś takiego może się rzeczywiście w górach zdarzyć, a jednak okazało się, że może. To niemiłe uczucie było niczym w porównaniu ze świadomością, że zdobylismy górę. "
"Nu dla poddierżienia razgawora"
Kolejny raz wziąłem się za czytanie książki "Atak Rozpaczy" Artura Hajzera i ku mojemu zdumieniu znalazłem fragment, na który wcześniej nie zwróciłem uwagi.
Dotyczy zaliczenia BP przez Hajzera podczas wspinaczki na Tirich Mir (7706 m npm - jest to najwyższy szczyt Hindukuszu) w 1983 roku.
Artur pisze:
"(..) potrzebowaliśmy aż 12 godzin na pokonanie kopuły szczytowej, która postawiona w okolicach Zakopanego, zapewne przypominałaby Nosal albo Gubałówkę. Ostatnie metry przed szczytem pokonywaliśmy resztkami sił. Nigdy wcześniej, ani nigdy potem (pisał to pod koniec 1989 roku) nie byłem aż tak zmęczony. Nie wytrzymały nawet zwieracze odbytu. NIe wierzyłem, że coś takiego może się rzeczywiście w górach zdarzyć, a jednak okazało się, że może. To niemiłe uczucie było niczym w porównaniu ze świadomością, że zdobylismy górę. "
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Re: Nowe style wspinaczkowe
Przy skrajnym obciazeniu moga wystapic zaburzenia pracy organizmu i prawdziwe klopoty z wyproznieniem (chcialbys, ale nie masz juz sil), dlatego dodam:Dariusz Meiser pisze:Pojawily sie dwa nowe, kolorowe, bardzo ciekawe style wspinaczkowe:
"Yellow point" - gdy droga okazała sie tak wymagająca, ze prowadzący lekko popuscil w spodnie.
"Brown point" - gdy droga okazała sie jeszcze bardziej wymagająca
Czy ktoś z Was ma na swoim koncie przejścia w którymś z tych stylów ?
- YPB "Yellow point blocked" i
- BPB "Brown point blocked" (tego doswiadczylem ).
PS: Dopiero po jakims czasie od deinitywnego zatrzymania glownej pompy i glownego procesora poluzuja sie miesnie i wszystko wyleci, ale nie zawsze.