Wypadki w Tatrach
Moderatorzy: adamek, Moderatorzy
Myśmy spotkali w poniedziałek przewodnika w Dolinie Wielickiej- wyglądał jak członek ZZ-Top. Pełna kultura, miła rozmowa. Poinformował nas, że szlaki są zamknięte, gdy jednak zrozumiał, że chodzi o wspinanie sprawdził tylko papiery i życzył miłej wycieczki. Dziwne zatem, że takie chamstwo szerzy się także wśród nich- ale to chyba kwestia pieniędzy.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
jck Nie wiemy co i jak było. Mnie też za bardzo się nie widzi, żeby przewodnik usiłował zrzucać kogokolwiek w przepaść, przy tylu świadkach. Mało tego, nie bojąc się, że zaraz dostanie od jego sznur-partnera czekanem między oczy. Może doszło do jakiejś pyskówki i chłopcy dali sobie po razie? Jak było wiedzą tylko Ci którzy przy owej awanturze byli.
Wystarczyła legitka KW, czy musieliście pokazywać jeszcze coś?jck pisze:sprawdził tylko papiery i życzył miłej wycieczki
igi- masz rację. Pyskówki jak najbardziej, nerwy puściły i skończyło się nieprzyjemnie. Jeśli jednak faktycznie było dokładnie tak jak pisze autor, to strach się bać i, tak jak mówisz, nie wiadomo czy przewodnik zaimponował głupotą czy odwagą, bo bardzo łatwo mógł ów czekan wyciągać z własnego oka.
Jeśli chodzi o papiery to legitka KW załatwia zupełnie sprawę. Do tego dochodzi jeszcze planowana trasa- jeśli wspinaczkowa to zupełnie bez kłopotu. W przypadku turystycznej wycieczki sądzę, że po okazaniu papierów, dałoby się spokojnie dogadać.Wystarczyła legitka KW, czy musieliście pokazywać jeszcze coś?
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
To już rozumiem niechęć paru osób (nie przytoczę - nie pamiętam nawet tematu, gdzie to było) do słowackich Tatr.Partycja pisze:W końcu sezon na turystów im się właściwie skończył...
Bezpieczeństwo - rozumiem. Ale trudno mówić o ochronie przyrody w zimie, jak śniegu kupa i wszystko uśpione; rośliny i zwierzęta.
Dnia 13-12-2008 o godz. 13.00 dociera do Centrali TOPR zgłoszenie telefoniczne o wypadku taternickim w rejonie Kościelca,
Poszkodowany jeden taternik - informacja dociera z policji, a później już bezpośrednio z miejsca wypadku.Uraz nogi, poszkodowany przytomny.
Taternicy wspinali się na drodze Byczkowskiego na wschodniej ścianie . Kościelca. Po przejściu dwóch wyciągów, powyżej zachodu prowadzącemu odrywa się chwyt, który spadając w dół wbija się w but drugiego taternika doprowadzając do urazu nogi. Jego stan jest stabilny. Śmigłowiec z załogą medyczną robi rekonesans, podczas którego udaje się desantować ratownikom przy poszkodowanym (zastępczy śmigłowiec uniemożliwia techniki linowe). Na miejsce akcji przetransportowanych jest jeszcze 6 ratowników. Lokalizacja wypadku wymaga transportu poszkodowanego w noszach za pomoca technik linowych, potem stokiem śnieżnym nad Czarny Staw Gąsienicowy.
Stamtąd, tuż przed zmierzchem, poszkodowany zostaje przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Zakopanem. Dopiero tam można było usunąć kamień z nogi, który wcześniej skutecznie tamował narastające krwawienie.
Wypadek ten, to nie wynik lekkomyślności odwiedzających Tatry, lecz normalne zdarzenie podczas wspinaczki, która przecież jest ryzykownym sportem.
Poszkodowany jeden taternik - informacja dociera z policji, a później już bezpośrednio z miejsca wypadku.Uraz nogi, poszkodowany przytomny.
Taternicy wspinali się na drodze Byczkowskiego na wschodniej ścianie . Kościelca. Po przejściu dwóch wyciągów, powyżej zachodu prowadzącemu odrywa się chwyt, który spadając w dół wbija się w but drugiego taternika doprowadzając do urazu nogi. Jego stan jest stabilny. Śmigłowiec z załogą medyczną robi rekonesans, podczas którego udaje się desantować ratownikom przy poszkodowanym (zastępczy śmigłowiec uniemożliwia techniki linowe). Na miejsce akcji przetransportowanych jest jeszcze 6 ratowników. Lokalizacja wypadku wymaga transportu poszkodowanego w noszach za pomoca technik linowych, potem stokiem śnieżnym nad Czarny Staw Gąsienicowy.
Stamtąd, tuż przed zmierzchem, poszkodowany zostaje przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Zakopanem. Dopiero tam można było usunąć kamień z nogi, który wcześniej skutecznie tamował narastające krwawienie.
Wypadek ten, to nie wynik lekkomyślności odwiedzających Tatry, lecz normalne zdarzenie podczas wspinaczki, która przecież jest ryzykownym sportem.
http://www.youtube.com/v/OcdipdUyHpY
Piloci Sokoła dają radę, swoją drogą słyszałem, że szkolą pilotów wojskowych.
Piloci Sokoła dają radę, swoją drogą słyszałem, że szkolą pilotów wojskowych.