Strona 1 z 1

Schronisko nad Łomniczką - zachęta na szlaku :)

: 25 lipca 2013, 12:37
autor: Anonymous
Do tego schroniska trafiliśmy dzięki panu Andrzejowi, który sprzedał nam bilety do Karkonoskiego Parku Narodowego. Zachęcił nas, byśmy udali się godzinę drogi wyżej od wejścia do parku, ponieważ nad Łomniczką sprzedają fajne naleśniki z jagodami. Tak zmotywowani udaliśmy się w drogę, która miała być niedaleką :) . Nie chcieliśmy iść daleko, bo żona miała nieodpowiednie obuwie do długich, a tym bardziej, górskich wycieczek. W schronisku "na końcu świata", pozbawionym prądu, spałaszowaliśmy naleśniki, a pan stojący za kontuarem i bardzo rozmowny, widząc nasze niezdecydowanie, co do dalszej części wycieczki, zaproponował udanie się w górę od schroniska do małego wodospadziku. To tylko pół godziny :) , powiedział. Szlak wiódł na Śnieżkę. Chyba wiedział. do czego nas zachęca, bo gdy dotarliśmy do wodospadziku, to już nie było sensu wycofywać się, bo byliśmy u podnóża Śnieżki. I tak będąc podwójnie zachęcani, niechcący "wdepnęliśmy" również na Śnieżkę, a buty żony okazały się być wygodniejsze, niż moje trekingowe :D :D .
Tu chcemy podziękować obydwu zachęcającym nas panom, bo dzięki nim mieliśmy fajny rajd, a na drugi dzień padało i na pewno Śnieżka nie byłaby przez nas zdobyta. :D

: 29 lipca 2013, 17:20
autor: Anonymous
Hehe, jak widać przypadkiem też można odkryć fajne rejony ;)

: 30 lipca 2013, 10:34
autor: Anonymous
Czasem mam takie wrażenie, że wszystkie przypadkowe wycieczki, czy też nagłe zmiany w planach szwendania są najfajniejsze i największych dostarczają wrażeń i z tego względu najdłużej je się pamięta. :)

: 03 sierpnia 2013, 9:27
autor: Krzysiek Sca
A do tego jest to jedna z najładniejszych tras widokowych w Karkonoszach.

: 03 sierpnia 2013, 13:37
autor: Anonymous
Byliśmy krótko w Karkonoszach, bo tylko osiem dni, ale to co mogliśmy zobaczyć zachęciło nas, by wrócić tam...może nie raz? :). Pewnie, że nie są to Tatry, których jestem miłośnikiem, ale i w Karkonoszach można nogi "schodzić" :) . A że można tego dokonać, przekonałem się, gdy wychodząc z Karpacza przez Borowice, skończyła nam się mapa i dalej szliśmy za nosem i na słońce :) . Jedyny ostatni punkt orientacyjny w terenie i na mapie, to był cmentarzyk jeńców wojennych, a potem był koniec mapy i marsz na orientację. W końcu wylądowaliśmy przy schronisku Odrodzenie i kierując się szlakiem na Pielgrzymy, przez kościółek Wang wyszliśmy w Karpaczu. Najgorszy był odcinek do schroniska Odrodzenie, bo co prawda szło się asfaltówką, lecz cały czas prosto, żmudnie i pod górę, a im bliżej wierzchołka, to jakby jeszcze stromiej, jakby do Nieba Bram :D . Ale było fajnie :) .
Tu muszę dodać, że tamta trasa z brakiem mapy, to była zemsta na mnie Ducha Gór :D , ponieważ przed wyjazdem do Karpacza wyrażałem się lekceważąco o Karkonoszach, jako kiepskich górkach, a juz na miejscu okazało się, że i te górki potrafią dać do wiwatu :D .