część IV
CZĘŚĆ V - fiordy, fiordy, fiordy
dzień 11 - 19 sierpień, wtorek - ciąg dalszy
Oddaliśmy właścicielowi forda explorera, nasz pojazd przez ostatnie 10 dni. Teraz mamy się przesiąść na inny pojazd, na Hyundaia H1. Ola dzwoni do właściciela, a on mówi, że auto stoi na parkingu, jest otwarte, a kluczyki są w środku. Ciekawe mają zwyczaje w tej Islandii
Auto to to tak naprawdę gruchot wiązany sznurkiem (dosłownie
). "Trochę" Jacek ponarzekał, ale w końcu ruszamy. Cel - zachodnia Islandia.
Jedziemy na północ "jedynką", wzdłuż brzegów oceanu i w poprzek fiordów, czyli tunelem pod Hvalfjörður. Skręcając w drogę nr 54 wjeżdżamy na półwysep
Snæfellsnes. Po drodze oglądamy stadninę koni na farmie
Snorrastaðir.
i zahaczmy o
wąwóz Rauðfeldargjá. Ciekawy bardzo wąski i wysoki wąwóz wyżłobiony przez strumień. Szkoda tylko, że nie można było wejść głębiej do wąwozu.
Na lądzie nad całym półwyspem króluje wysoki na prawie 1,5 tys. metrów, przykryty śnieżną czapą, znany na świecie wulkan
Snæfellsjökull. To tam prof. Otto Lidenbrock wraz z przyjaciółmi zszedł głęboko pod ziemię, by wyjść na światło dzienne kraterem wulkanu Stromboli. Nie wiecie o tym? Nie czytaliście powieści Juliusza Verne'a, opisał to w jednej ze swoich książek - "Podróż do wnętrza Ziemi".
Jest pochmurnie, nisko nad nami szybko przesuwają się chmury, przykrywając nawet nie za wysokie pobliskie szczyty. Jesteśmy zmęczeni, bo ostatnie dni były cały czas w pędzie, dlatego postanawiamy w dniu dzisiejszym wcześniejsze zatrzymanie się na nocleg i trochę odpoczynku. Rozbijamy się na campingu w
Arnarstapi, u stóp pomnika Bard Snæfellsás (żyjącego w IX wieku pierwszego osadnika na półwyspie i bohatera islandzkich sag).
Tu urodziła się Guðrið Þorbjarnardóttir, która wyprawiała się wraz z mężem do Ameryki i tam w 1002 r. powiła syna, pierwszego Europejczyka urodzonego w Ameryce. Nieopodal znajduje się przedstawiająca ją rzeźba i tablica z opisem jej podróży.
W ciągu całej wyprawy próbowaliśmy zaobserwować zorzę polarną. Dzięki informacjom otrzymywanym z kraju, od Ani (Dzwonka) wiedzieliśmy czy warto się budzić w nocy czy nie. Dzień wcześniej przyszedł sms
"jutro w nocy prognoza kp=6". Nasza reakcja była jednakowa WOW
Współczynnik kp to wielkość mówiąca o zasięgu zorzy polarnej. Czym większy tym lepiej - w Islandii widać zorzą już przy kp=3, przy kp=6 widoczna jest w Danii, gdyby było kp=8 to nie musiałbym wychodzić z domu, aby obserwować to zjawisko
Martwi nas tylko pogoda i gęste chmury, ale czym później tym chmurzyska robiły się rzadsze.
Kładziemy się wcześniej spać, ale w nocy co chwilę budziliśmy się i obserwowaliśmy niebo. W nocy co 10-15 min wychodzimy z namiotu i szukamy wymarzonej zorzy. Niestety nie udało się
Niebo w nocy było czyściutkie, bez żadnej chmurki - no ale szczęścia nie mieliśmy.
Tym bardziej żal, że wtedy była widziana zorza (ta co poniżej) w oddalonych o 100 km okolicach Reykjaviku.
zdjęcie ze strony: http://icelandmag.com/article/northern- ... und-corner
dzień 12 - 20 sierpień, środa
Rano ruszamy na zwiedzanie okolicznych nadmorskich skał pomiędzy
Arnarstapi a
Hellnar. Wysokie klify, bazaltowe kolumny wystające z morza, małe zatoczki i skały o dziwnych kształtach, m.in. most
Gatklettur, a o to wszystko rozbijają się morskie fale. Piękne miejsce, szczególnie przy słonecznej pogodzie jaką mieliśmy.
To tu, z licznych sms-ów dowiadujemy się o wybuchu wulkanu
Bárðarbunga. Całe szczęście, a może szkoda (fajnie jest zobaczyć taki wybuch), jesteśmy ok. 300 km od niego.
Niedaleko, w
Lóndrangar nad brzegiem morza wyrastają dwie wysokie na kilkadziesiąt metrów bazaltowe skały. Wyższa 75-metrowa ma nazwę chrześcijańska, a niższa (61 m) pogańska. Na tych skałach znajduje się niezliczona liczba gniazd ptaków morskich. W pobliżu, na wysokim klifie, na rozległej łące "wyrosła" wysoka latarnia morska.
Górujący nad półwyspem Snæfellsjökull ma wiele stożków wulkanicznych. Większość z nich jest nieaktywnych i wygasłych. Tak jak znajdujący się na polu lawowym Neshraun, 300 metrowy krater
Saxhóll.
Zbliżamy się do zachodniego krańca półwyspu
Snæfellsnes. Jest tu piękna, piaszczysta plaża
Skarðsvík, ...
... a sam kraniec to przylądek
Öndverðarnes, gdzie na wysokim urwisku stoi wysoka latarnia morska.
Dalej, szybko, objeżdżamy półwysep od północy. Zatrzymujemy się tylko przy niezwykłej górze
Kirkjufell [463], która oglądana z różnych stron, wydaje się mieć coraz to inny kształt oraz przy znajdującym się w pobliżu wodospadzie
Kirkjufellsfoss.
Tego dnia jeszcze tylko oglądamy zachód słońca ze wzgórza górującego nad miastem
Stykkishólmur i ...
... pędzimy dalej na zachód, by już w ciemnościach rozbić obóz na końcu półwyspu Snæfellsnes.
dzień 13 - 21 sierpień, czwartek
To była najzimniejsza noc (ja osobiście nie zmarzłem
), rano na namiotach mieliśmy kilku milimetrową warstwę zamarzniętego szronu.
Ruszamy na
Vestfirðir czyli
Fiordy Zachodnie. To tu będziemy przez następne dwa dni. Drogi w tym rejonie okrążają wokół kolejne fiordy, są kręte, wąskie, poprowadzone po stromych stokach gór schodzących wprost do morza.
Maleńkie
Flókalundur to nic innego jak stacja benzynowa i stojący przy niej hotel. Ale atrakcją tego miejsca jest basen geotermiczny, w którym, w gorącej wodzie kąpiemy się.
Na dłużej zatrzymujemy się na plaży
Barðaströnd. Szeroka, z żółtym piaskiem i całkowicie pusta plaża zachęcała do zabawy. Szkoda tylko, że woda wokół Islandii jest zimna i zamoczyliśmy w wodach oceanu tylko nogi.
Następną plażę (
Rauðisandur - Czerwona Plaża) oglądamy po przejechaniu wysokiej (390 m) przełęczy. Olbrzymi kawał piachu, w oddali widać zaśnieżone szczyty, a przy plaży kościółek, nietypowy bo czarny, a nie jak większość czerwony lub biały. Na plaży wylegują się owce, a na rozlewiskach mnóstwo ptaków.
Oprócz piękna przyrody można zobaczyć tu też ślady działalności człowieka. Na plaży stoi wyrzucony na brzeg stary kuter rybacki. W "muzeum"
Hnjótur możemy obejrzeć wiele ciekawych rzeczy zgromadzonych przez miejscowego rolnika. Jest tam amerykański samolot DC3, radziecki samolot, który przymusowo wylądował na Islandii, stare samochody i wyciągnięte na ląd stare kutry. Szkoda tylko, że te "perełki" są w tak opłakanym stanie technicznym i nadal niszczeją w warunkach jakich się znajdują.
Dojeżdżamy na sam koniec Islandii. Przylądek
Bjargtangar jest wysunięty najbardziej na zachód i to nie tylko na wyspie, ale i w całej Europie (Azory są dalej, ale czy to jeszcze Europa
). Na bardzo wysokim klifie, ponad 400 metrowej wysokości, stoi samotna latarnia morska.
Szukamy dłuższy czas jakiegoś fajnego miejsca na nocleg. W końcu rozbijamy się na wysokim brzegu fiordu nieopodal miejscowości
Talknafjordur.
dzień 14 - 22 sierpień, piątek
Przejeżdżamy przez
Talknafjordur i
Bíldudalur, wszystkie sklepy zamknięte, miasteczka jakby jeszcze spały.
Zauważamy pływające w fiordzie foki, później będziemy widywali je jeszcze kilka razy.
Wodospad
Dynjandi (zwany też Fjallfoss), jest jednym z najwyższych na wyspie. Rzeka
Dynjandisá spada szeroką, schodkową kaskadą 100 metrów w dół, by następnie nim dotrze do pobliskiego morza stworzyć kilkanaście kolejnych, już mniejszych, ale równie cudnych, wodospadów.
W
Hrafnseyri jest stara, obecnie odnowiona farma z kościołem. Ważne to miejsce dla Islandczyków, ponieważ tutaj urodził się i mieszkał w młodości
Jón Sigurðsson, islandzki patriota, działacz niepodległościowy i naukowiec. Dzień jego urodzin (17 czerwca) jest świętem narodowym Islandii.
Zakupy robimy w Bonusie (sieć tanich islandzkich sklepów, taka ich Biedronka) na obrzeżach
Ísafjörður, dużego (jak na ten kraj) 2,5 tysięcznego miasta, w którym mieszka kilkaset Polaków. Nic dziwnego, że jest tam też sklep polski, z polskimi produktami - ogórkami konserwowymi, makaronami, zupami w proszku, konserwami czy słodyczami.
Dalsza droga prowadzi wokół kilku fiordów, w których żyją foki. Spotykamy je kilka razy, obserwujemy je pływające w wodzie i wylegujące się na nadmorskich głazach.
Robi się późno. Obóz rozbijamy kawałek za
Hólmavík.
W miasteczku wreszcie trafiamy na otwarty sklep Vín Búð - czyli sklep sieci, która ma wyłączność na całej wyspie na sprzedaż wysokoprocentowych alkoholi. W zwykłych sklepach można kupić wyłącznie słabe piwo do 2,25% alkoholu. Mocniejsze trunki kupuje się w Vín Búðinach. Są one krótko otwarte, w weekendy zamknięte i jest ich bardzo mało. Jest w nich bardzo drogo, nawet dla tubylców. Co ciekawe do 1989 roku obowiązywała na Islandii całkowita prohibicja na piwo, a dopiero od 6 lat piwo light można kupić w zwykłych sklepach i na stacjach benzynowych (jego cena to 2,5-8 PLN).
Pomimo słońca na łące nad samym morzem, gdzie rozbiliśmy biwak, jest zimno. Wieje silny wiatr, dlatego chodzimy w podwójnych polarach i kurtkach, ale widoki zachodzącego słońca warte są zmarznięcia
.
Więcej fotek:
https://picasaweb.google.com/1082271208 ... ordyFiordy
część VI