Dzień był mglisto-pochmurny. "Złota polska jesień" odeszła na dobre w przeszłość, a wraz z nią ogniste barwy. Gruba warstwa nisko wiszących chmur skutecznie tłumiła słoneczne światło, równocześnie odbierając nam szansę na nadmierne atrakcje widokowe.
A szkoda, bo z okolicznych wzniesień rozciągają się bardzo malownicze panoramy. Na szczęście uczestnicy wycieczki nie wybrzydzali: jak nie było dalekich widoków, to skupiono się na tych bliższych
Początek żółtego szlaku wyglądał mało zachęcająco: szeroka, niemiłosiernie ubłocona droga. Nasze buty momentalnie "zostały zmieszane z błotem" . Ale nikt nie odpuścił. Nawet DarekZ, który najbardziej ze wszystkich przejął się apelem, by na nasze "Andrzejki" stawić się w stosownym stroju
Po 3 kilometrach zarządziłem małą przerwę na wypicie szampana. Okazją było przekroczenie przeze mnie w tym miejscu magicznej dla mnie liczby 1000 kilometrów na górskich szlakach w 2014 roku
Ku naszej uciesze błoto wkrótce się skończyło i dalej prowadziła już normalna górska ścieżka. Nieśmiałe próby łapania jakichś widoków
przeplatane były łapaniem tego, co w zasięgu ręki
I nikt nie spodziewał się niczego innego poza tą późnojesienną, mglisto-nostalgiczną scenerią tęskniącą za promykiem słońca, aż tu nagle – po przekroczeniu wysokości 800 npm wkroczyliśmy.......do krainy
Gula pisze:oszronionej Narni
Magia mgieł ustąpiła miejsca magii lodowych diamencików
Można było nazachwycać się małymi arcydziełami sztuki autorstwa kryształków lodu
Nie oparliśmy się pokusie grupowego zdjęcia w takiej scenerii,
po czym – dość niechętnie - z tej baśniowej krainy wróciliśmy w objęcia mgieł
Po przejściu niebieskiego szlaku przyszło nam skręcić w lewo na czerwony, który poprowadził nas przez przełęcz Ispenicką
pod zbiornik na górze Żar. Mały popas w restauracji i dość strome zejście wzdłuż kolejki. Do naszej noclegowni udało się dojść w granicach planu: ok. 16.00.
Później był już czas na relaks i przygotowanie sali do andrzejkowych harców.
Zabawa była pyszna i trwała w długą noc
umilana różnistymi wróżbami przygotowanymi przez eskę, które nas zachwyciły, bo co rusz wróżyła komuś "Piękny, nowy domek"
DarekZ dzielnie spisywał się w roli andrzejkowego "didżeja", więc dreptanie parkietu szło całkiem sprawnie
itd, itp
W niedzielę nie było jednej wspólnej trasy, tylko w mniejszych grupkach rozeszliśmy się w różne kierunki. Ja, MarcinK i GórolJoCi wróciliśmy ponownie na Przełęcz Ispenicką i Kiczorę robiąc pętlę zielonym szlakiem.
Liczę, że reszta pochwali się tu swoimi niedzielnymi wyczynami
Na koniec – tradycyjnie – chcę podziękować wszystkim uczestnikom tego zamieszania za wspólne wędrowanie, ucztowanie, rozmowy i parkietowe wygibasy. A zamieszani w to zamieszanie byli:
DarekZ ( dyrektor generalny d/s organizacyjnych )
eska ( naczelnik departamentu wróżb wszelakich )
oraz:
aaig, Ala, AsiaS, Atina, Bogdan, Davidcopperfield, Dżola Ry, Gosia.c, Gosia, Grochu, Gula, Inga, Jadzia, Jola, Królik, Limonka, Magda-Lena, MarcinK, Marek, MarzenaP, MichałDG, mirrors, Nic-ram, slonko, tknp, Tonianin.
W relacji wykorzystałem zdjęcia Oli.
Foto Limonka:
https://picasaweb.google.com/1142891540 ... directlink#
Foto Inga:
https://plus.google.com/photos/10828729 ... 6227940780
Foto aaig:
https://plus.google.com/photos/11381448 ... 9266591377