07-10.05.2015 Hohe Wand, Austria. Wiosenne ferratowanie.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
07-10.05.2015 Hohe Wand, Austria. Wiosenne ferratowanie.
Na znajomym campingu w Stolhof wylądowaliśmy ok. 23.00, więc całkiem nieźle i był czas aby porządnie się wyspać. W Austrii już głęboka wiosna i ciepła noc przyjaźnie nas zrelaksowała
W piątkowy poranek o pierwszym brzasku powietrze zapełniło się gwarem wszelakiego ptactwa – i było już po spaniu. Po wyjściu z namiotu można było nacieszyć oczy
Na pierwszy ogień wybraliśmy ferratę Gebirgsvereins.
Wyceniania na "D" i przyjemna, z małymi "bonusami" w postaci mostku
i chybotliwej drabinki
Po wyjściu można było sobie popatrzeć na świat z góry
Niedaleko jest schronisko HubertusHaus, które ugościło nas zimnym piwem i.....nieco rozleniwiło Zafundowaliśmy sobie więc leżakowanie na trawie w przyjemnie ciepłych promieniach słońca.
Ale apetyt nie został jeszcze zaspokojony, więc po półgodzinnej sielance trzeba było zejść kawałek w dół, by dotrzeć do drugiej zaplanowanej na ten dzień drogi: Wildenauersteig. Trochę się pogubiliśmy w gęstwinie ścieżek, ale w końcu udało się i stanęliśmy u stóp tej – również na "D" wycenianej - ferraty.
Jest inna niż pozostałe: brak tam klasycznej "stalówki". W jej miejsce zainstalowano klamry, a w górnej części prowadzi wewnątrz skalnego komina – z dość ciasnym wyjściem. Aby się przecisnąć to trzeba zdjąć plecak, inaczej nie da rady.
Po wyjściu z komina rzuca się w oczy fantazyjnie poszarpany wierzchołek tej skalnej ściany znad którego rozciąga się panorama okolicy:
Krótki odpoczynek i zejście. Szczęście nam dopisało: ledwie wsiedliśmy do samochodów i rozpadał się deszcz. Droga dojazdowa do campingu jest płatna do 19.00, więc mieliśmy ze 2 godziny czasu. Trzeba było przeczekać, ale znaleźliśmy sposób by nie zanudzić się na śmierć
A potem jeszcze odwiedziliśmy pobliski gasthaus w celu skonsumowania kufelka piwa.
W końcu – wkrótce po 19.00 – dotarliśmy na camping. Tam prysznic w kultowym tipi, obiadek i biesiada
Prognozy na sobotę nie były pocieszające: spodziewany opad deszczu od 8 do 14. Rano zachmurzenie wynosiło 99% można powiedzieć, ale chmury były dość wysoko i wyglądały stabilnie. Zamiast czekać na deszcz postanowiliśmy spróbować szczęścia – i po półgodzinnym spacerze dotarliśmy pod ferratę HTL.
O "szczebelek" trudniejsza od tych piątkowych, bo klasyfikowana jako "E". W sobotę Hohe Wand się zaludnił już konkretnie i zrobiło się tłoczno. Na samym starcie zmitrężyliśmy dobrą godzinę, czekając aż grupa Czechów przegwałci pierwszy odcinek.
W końcu ruszamy, ale szło się powoli, bo Czesi mieli dość mozolne tempo. HTL jest długa i urozmaicona
na większości swojego przebiegu ma stopień trudności "D" i niewiele punktów do odsapnięcia. No i – jak na nasze umiejętności – rzeczywiście wymagająca.
Dlatego wszyscy mieli ogromną satysfakcję, gdy ją zrobili
Kosztowało to jednak sporo wysiłku, więc na górze nikt już nie myślał, by jeszcze jakąś ferratę robić tego dnia. Tym bardziej, że zrobiło się już dość późno. Poczyniliśmy więc lans na atrakcyjnej platformie widokowej
po czym część grupy oddała się wylegiwaniu na trawie, a inni: degustacji browara w pobliskiej knajpce.
Ale najważniejsze: szczęście dopisało – nie spadła ani kropla deszczu
W niedzielę trzeba już wracać do domu, ale na drodze stanęła nam jeszcze jedna ferrata: Pittentaler .
Tą też już poznałem, bardzo przyjemna i łatwa: "C/D". To zrobiliśmy sobie z niej "wisienkę na torcie"
Na górze stoją ruiny tureckiego zamku, gdzie koniecznie trzeba popełnić pamiątkowe fotki
i......wracać do domu.
Ale było super
Dziękuję całej ekipie za ten wypad, w pierwszej kolejności naszym dzielnym paniom: Alicji, Atinie, Katarynce. A chłopy też się spisały na medal: adamek, Bodzio, Darek Z, Markmen i Rebel.
W relacji wykorzystałem zdjęcia swoje i Kasi.
A teraz fotki poproszę od wszystkich
Moje są tu:
https://plus.google.com/u/0/photos/1020 ... 3734455569
Foto Katarynka:
https://plus.google.com/photos/10316435 ... pDZwqfwtQE
Foto Rebel:
https://plus.google.com/photos/11727844 ... 7709843665
W piątkowy poranek o pierwszym brzasku powietrze zapełniło się gwarem wszelakiego ptactwa – i było już po spaniu. Po wyjściu z namiotu można było nacieszyć oczy
Na pierwszy ogień wybraliśmy ferratę Gebirgsvereins.
Wyceniania na "D" i przyjemna, z małymi "bonusami" w postaci mostku
i chybotliwej drabinki
Po wyjściu można było sobie popatrzeć na świat z góry
Niedaleko jest schronisko HubertusHaus, które ugościło nas zimnym piwem i.....nieco rozleniwiło Zafundowaliśmy sobie więc leżakowanie na trawie w przyjemnie ciepłych promieniach słońca.
Ale apetyt nie został jeszcze zaspokojony, więc po półgodzinnej sielance trzeba było zejść kawałek w dół, by dotrzeć do drugiej zaplanowanej na ten dzień drogi: Wildenauersteig. Trochę się pogubiliśmy w gęstwinie ścieżek, ale w końcu udało się i stanęliśmy u stóp tej – również na "D" wycenianej - ferraty.
Jest inna niż pozostałe: brak tam klasycznej "stalówki". W jej miejsce zainstalowano klamry, a w górnej części prowadzi wewnątrz skalnego komina – z dość ciasnym wyjściem. Aby się przecisnąć to trzeba zdjąć plecak, inaczej nie da rady.
Po wyjściu z komina rzuca się w oczy fantazyjnie poszarpany wierzchołek tej skalnej ściany znad którego rozciąga się panorama okolicy:
Krótki odpoczynek i zejście. Szczęście nam dopisało: ledwie wsiedliśmy do samochodów i rozpadał się deszcz. Droga dojazdowa do campingu jest płatna do 19.00, więc mieliśmy ze 2 godziny czasu. Trzeba było przeczekać, ale znaleźliśmy sposób by nie zanudzić się na śmierć
A potem jeszcze odwiedziliśmy pobliski gasthaus w celu skonsumowania kufelka piwa.
W końcu – wkrótce po 19.00 – dotarliśmy na camping. Tam prysznic w kultowym tipi, obiadek i biesiada
Prognozy na sobotę nie były pocieszające: spodziewany opad deszczu od 8 do 14. Rano zachmurzenie wynosiło 99% można powiedzieć, ale chmury były dość wysoko i wyglądały stabilnie. Zamiast czekać na deszcz postanowiliśmy spróbować szczęścia – i po półgodzinnym spacerze dotarliśmy pod ferratę HTL.
O "szczebelek" trudniejsza od tych piątkowych, bo klasyfikowana jako "E". W sobotę Hohe Wand się zaludnił już konkretnie i zrobiło się tłoczno. Na samym starcie zmitrężyliśmy dobrą godzinę, czekając aż grupa Czechów przegwałci pierwszy odcinek.
W końcu ruszamy, ale szło się powoli, bo Czesi mieli dość mozolne tempo. HTL jest długa i urozmaicona
na większości swojego przebiegu ma stopień trudności "D" i niewiele punktów do odsapnięcia. No i – jak na nasze umiejętności – rzeczywiście wymagająca.
Dlatego wszyscy mieli ogromną satysfakcję, gdy ją zrobili
Kosztowało to jednak sporo wysiłku, więc na górze nikt już nie myślał, by jeszcze jakąś ferratę robić tego dnia. Tym bardziej, że zrobiło się już dość późno. Poczyniliśmy więc lans na atrakcyjnej platformie widokowej
po czym część grupy oddała się wylegiwaniu na trawie, a inni: degustacji browara w pobliskiej knajpce.
Ale najważniejsze: szczęście dopisało – nie spadła ani kropla deszczu
W niedzielę trzeba już wracać do domu, ale na drodze stanęła nam jeszcze jedna ferrata: Pittentaler .
Tą też już poznałem, bardzo przyjemna i łatwa: "C/D". To zrobiliśmy sobie z niej "wisienkę na torcie"
Na górze stoją ruiny tureckiego zamku, gdzie koniecznie trzeba popełnić pamiątkowe fotki
i......wracać do domu.
Ale było super
Dziękuję całej ekipie za ten wypad, w pierwszej kolejności naszym dzielnym paniom: Alicji, Atinie, Katarynce. A chłopy też się spisały na medal: adamek, Bodzio, Darek Z, Markmen i Rebel.
W relacji wykorzystałem zdjęcia swoje i Kasi.
A teraz fotki poproszę od wszystkich
Moje są tu:
https://plus.google.com/u/0/photos/1020 ... 3734455569
Foto Katarynka:
https://plus.google.com/photos/10316435 ... pDZwqfwtQE
Foto Rebel:
https://plus.google.com/photos/11727844 ... 7709843665
Ostatnio zmieniony 14 maja 2015, 23:33 przez Grochu, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
-
- Członek Klubu
- Posty: 1192
- Rejestracja: 15 sierpnia 2010, 13:22
Graty dla ekipy
Kończyliście HTL klasycznie czy Blutspurem??? Bo to w sumie jedyna ferrata na Hohe Wandzie, którą jeszcze wypadało by mi odwiedzić, a z opisu brzmi zachęcająco
Kończyliście HTL klasycznie czy Blutspurem??? Bo to w sumie jedyna ferrata na Hohe Wandzie, którą jeszcze wypadało by mi odwiedzić, a z opisu brzmi zachęcająco
--->>>flickr<<<---
Tu trochę moich , możliwe że troszkę rozdygotanych bo ręce ze ........zmęczenia mi chodziły . Dzieki Wam Wszystkim za cierpliwość dla mojego siermiężnego humoru pzdr PawełGrochu pisze:A teraz fotki poproszę od wszystkich
p.s Chciałbym jeszcze zainteresowanych poinformować że na koniec się okazało iż łyżki Bodziowi nikt nie pod....ił znalazła sie w samochodzie
https://plus.google.com/u/0/photos/1172 ... 7709843665
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Zgadzam się!Grochu pisze:Ale było super
Ja chciałabym podziękowac naszym dzielnym i pomocnym PanomGrochu pisze:Dziękuję całej ekipie za ten wypad, w pierwszej kolejności naszym dzielnym paniom
To mi ulżyłoRebel pisze:Chciałbym jeszcze zainteresowanych poinformować że na koniec się okazało iż łyżki Bodziowi nikt nie pod....ił znalazła sie w samochodzie
I że metalowa jest, a nie jakiś tam turystyczny plastikowy patentRebel pisze:p.s Chciałbym jeszcze zainteresowanych poinformować że na koniec się okazało iż łyżki Bodziowi nikt nie pod....ił znalazła sie w samochodzie
P.S.
Fotki podpięte pod relację
Dzięki za super towarzystwo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Alicja pisze:dzięki za super wyprawę !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )