3-7.06.2015 Alpy Julijskie. Przygoda z Triglavem.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
3-7.06.2015 Alpy Julijskie. Przygoda z Triglavem.
Triglav widziałem jedynie w TV, przy okazji corocznego konkursu lotów narciarskich w Planicy. O tej górze wiedziałem tylko tyle, że jest.
W zasadzie, to ten kierunek w ogóle nie leżał w moich planach na ten rok, ale....plany są po to, by je zmieniać
Jesienią niektórzy forumowicze zagadywali w tym temacie, ale zima minęła i cisza w eterze. A Katarynka co jakiś czas wzdychała do tego Triglava, więc....czemu nie? W sumie to już znudziły mi się wypady na Słowację w każdy długi weekend, to może teraz dla odmiany Słowenia?
No ale....czemu tak? Przecież o tym rejonie nie wiem nic więcej ponad to, że jest. To co robić? No jak co: dać zaproszenie na forum i czekać na zmiłowanie znawców tematu, by się swoją wiedzą podzielili Dlatego też dałem zaproszenie z prawie trzymiesięcznym wyprzedzeniem. No i wiara w GS-y mnie nie zawiodła: wątek zaproszenia rozwinął się na 15 stron, na których forumowicze wspólnymi siłami zamieścili chyba wszystko, co trzeba wiedzieć o Triglavie przed wyprawą Zostało tylko czekać z założonymi rękami na wyznaczony termin No.....nie do końca tak było Myślałem, że przy odrobinie szczęścia uda się zebrać 5 chętnych, by zapełnić auto, a tu.... 20 luda się zgłosiło i trzeba było uformować karawanę 5 aut i rozmyślać nad logistyką: jak to zrobić, żeby cały ten tłumek dojechał, nocował, wlazł i zlazł z góry a w końcu cało i zdrowo wrócił do domu w komplecie
Aż w końcu: "nadejjjszła wiekopona chwila"
Sorry za ten przydługi wstęp, ale myślałem jak zacząć – i wymyśliłem, że najlepiej będzie......zacząć od początku
Środa. 3 czerwca.
14.00. No to....JUŻ!!!
Żegnaj praco, witaj przygodo! Przebieram się w turystyczny uniform, odpalam "błękitną torpedę" i.... Najpierw rundka po aglomeracji, by pozbierać załogę: Mysłowice i Alicja, Tychy i zanzara z Agnieszką. W miarę bez korków. Ufff..... Jeszcze tylko łączność z resztą aut i lekko po 17.00 ruszamy: z Tychów do Mikołowa, tam "wiślanką" do Żor by już wyskoczyć na A1. Ufff....też w miarę bez korków Teraz już cegła na gaz. Na stacji paliw pod Ostravą czeka już na nas WAR i jego pasażerowie: Han-Ka, Darek Z i Yano. Niebawem dociera też team z Krakowa: adamek, Atina, Katarynka i maciej tsw. Ruszamy w dalszą drogę, by zdążyć przed zamknięciem Tesco w Mikulowie. Tym razem udało się – i to z zapasem Uzupełnić zapas szlachetnych płynów i do Austrii. Mkniemy by jak najszybciej dotrzeć na upatrzony parking przed Graz, gdzie zamierzamy przekimać. Wiedeń: nie ma korków no to dalej i dalej W końcu docieramy tam przed północą, całkiem nieźle. Trzeba wypatrzyć w miarę dyskretne miejsce. Jest! Koło kontenera na śmieci, ale co tam. Ważne, że w krzaki blisko Coś na sen i nyny Księżyc w pełni czuwa nad naszym strudzonym snem.
Czwartek.
Strudzonym, ale krótkim. Po czterech raptem godzinach rozbudza nas chóralny świergot rozmaitego ptactwa, robiąc nam tym samym bardzo miłą dla ucha pobudkę. Poranne drzemanie przerywa w końcu fakt, że dociera na parking Polska Południowa: GórolJoCi, Adrians_osw, gaza i Edgar. Pobudka, szybkie śniadanie i – już niecałe 300 km.
Późnym ranem docieramy do Mojstrany. Camping, postawienie namiotów i pierwsze zachwyty:
Po ogarnięciu obozowiska ruszamy w dolinę Krama, by wykonać zaplanowaną "rozruchową" trasę na Debela peć.
Ale skwar jest niemiłosierny, duchota, powietrze "stoi" i gęste od wilgoci. Niespodziewaną ulgę przynosi zagubiona wśród skał łacha śniegu, od której bije przyjemny chłód.
Jak miło ponacierać się sniegiem Ale krótka to chwila, po której znów zanurzamy się w kleisty ukrop, pnąc się w górę coraz wyżej i wyżej.....
Nachylenie terenu iście alpejskie – i tak aż do grani. Ale za to widoki coraz ładniejsze
Wreszcie – po nieskończonym czasie – docieramy na grań, gdzie otwiera się widok na drugą stronę.
Przed nami Brda (2008 npm) a dalej Debela peć (2014 npm).
No i cóż, trzeba się przyznać: niemiłosierna duchota wyssała z nas tyle sił, że po dojściu na szczyt Brda większosci z nas odechciewa się iść jeszcze na Debela peć, choć była już o rzut kamieniem.Raptem kilku chłopaków tam idzie. Reszta wybiera rozkosze szczytowania
Większość zapasu wody już zniknęła, a teraz przed nami karkołomne zejście. Też trochę potu się wylewa.
W Mojstranie czeka już na nas załoga ostatniego auta, które ruszyło na trasę w czwartek rano: Paweł-Krk, Christobar, Blanka i Monika. To jesteśmy w komplecie
Na campingu walimy prosto pod prysznic. Obiad i wieczorny relaks przy szlachetnych trunkach W głowach niepokój: jeśli w takich warunkach przyjdzie nam nazajutrz wdrapywać się "na ciężko" na Kredaricę, to wyzioniemy ducha po drodze Późniejszym wieczorem pojawia się dobry znak: błyska się po okolicy. Jest szansa, że po nocnych burzach duchota zelżeje.
Piątek.
Budzi mnie spiew ptaków. Eeee zaraz, jaki śpiew? Ohydne krakanie stada wron. Bleeee.....Nieopodal krowy wychodzą na pastwisko hałasując dzwonkami. Nie ma szans: po spaniu, trza wstawać.
Pierwsze co: rzut oka w nieboskłon i ulga – pięęęękna pogoda :>
Okazało się, że nieodpłatnie możemy zostawić namioty na jedną noc, więc odpada nam zwijanie całego majdanu. Pakujemy plecaki: lonże, uprzęże, kaski, raki, czekany, kije, ciepłe ubrania, ciuchy na zmianę, prowiant na 2 dni i mnóstwo wody. Ja pierdziu! Ileż to waży!!!
Odpalamy auta i ruszamy w kierunku doliny Vrata. Tam dojeżdżamy na parking przed Aliażew Dom.
Czas ruszać. Tominskova Pot czeka. Na szczęście – jest dużo bardziej rześko niż poprzedniego dnia, więc mimo ciężkich plecaków i podobnie morderczego nachylenia idziemy tempem niewiele wolniejszym. Wpadamy z Adrianem na pomysł, by co 200 m wysokości robić kilkunastominutowe odpoczynki. Sprawdza się, więc utrzymujemy ten reżim dopóki się da. Po drodze:
Dało się ten rytm utrzymać do ferraty. Tam siłą rzeczy grupa porozrywała się na mniejsze zespoły.
A powyżej ferraty w końcu teren trochę się wypłaszczył i otworzył widok na "interior"
Po drodze jeszcze miła niespodzianka: dość obfite źródło wody. Ochłoda, uzupełnienie tego, co się już wypiło i ruszamy już na ostatni odcinek: rozległymi wzgórzami, na których zalegają jeszcze spore płaty śniegu. Ale cały czas pod górę.
I znów niespodzanka. Tym razem gaza, który wyrychlił sie sporo do przodu ( dziwi to kogoś? ) przysyła sms-a: "Mamy zarezerwowany pokój nr 302. Ja idę na Triglav". Eeee....ale o co chodzi? Jaki pokój? Przecież schronisko miało być zamknięte!
W końcu jesteśmy na Kredaricy. Schronisko otwarte i pierwsza myśl: po kiego grzyba taszczymy te karimaty, zimowe śpiwory i hektolitry wody???
Ale są i dobre strony: za 4 euro można sobie kupić zimne piwo
A z piwem w ręce mozna się już oddać wrażeniom estetycznym
Piękności Ale oczywiście – najczęściej wzrok pada w tym kierunku, gdzie gaza poszedł na zachód słońca
TRIGLAV !
Sobota.
Jakiś hałas. Aaaa........to gaza wrócił ze wschodu słońca na Triglavie
Strzał oka w okno: jest pięknie. Bezchmurne niebo!
No to trza wyliźć z pokoju i ogarnąć świat.
Większość rzeczy możemy zostawić w pokoju, więc pakujemy się "na lekko" i po śniadaniu ruszamy w drogę.
Na filmikach, które oglądaliśmy przed wyjazdem wyglądało to okrutnie przepaściście. Okazało się, że nie taki diabeł straszny Bezstresowe podchodzenie pozwoliło napawać sie "okolicznościami przyrody"
My coraz wyżej
i wyżej.
A nasz cel coraz bliżej
i bliżej.
I tak kroczek po kroczku. Raz spojrzenie przed siebie, raz za siebie, raz zaś po okolicy
Iiiiiiii.......
juuuuupiiiii!!!!!!
Co tu więcej gadać. Lepiej patrzeć
Wracamy do schroniska. Spakowanie rzeczy, obiad i ruszamy w dół. Drogą przez Prag.
Gorąco bardzo, a w dolinie szemrze bajecznie zimna Bystrica
Powrót na camping. Satysfakcję z udanej wyprawy koniecznie trzeba wzmocnić przy zastawionym trunkami stole........więcej grzechów nie pamiętam
Niedziela.
Załogi poszczególnych aut mają różne plany, więc następuje częściowe pożegnanie. My i WAR z załogą decydujemy odwiedzić jezioro Bled.
by po relaksacyjnym spacerze ruszyć w drogę do domu. Docieramy późnym wieczorem.
Koniec.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za zgodną współpracę w realizacji tej wyprawy, wspólne wędrowanie, miłe wieczory i GS-ową atmosferę
Szczególnie zaś zmienniczce za kółkiem i całej załodze mojego auta za miłą podróż
W relacji wykorzystałem też ( poza swoimi ) zdjęcia Katarynki, adamka i Han-Ki.
Moja galeria:
https://plus.google.com/u/0/photos/1020 ... 8251136145
Foto Katarynka:
https://plus.google.com/photos/10316435 ... zvqc58DRfg
Foto adamek:
https://plus.google.com/photos/11082682 ... eOv-5_6nQE
Foto Han-Ka:
https://picasaweb.google.com/hanna.kars ... Im1hMH_8QE
Foto MonikaGL:
https://picasaweb.google.com/1019515925 ... directlink
Foto Adrians_osw:
https://plus.google.com/photos/10915084 ... banner=pwa
Foto gaza:
https://plus.google.com/photos/10309152 ... banner=pwa
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
Foto Christobar:
https://plus.google.com/photos/11153650 ... 1543083361
Foto Alicja:
https://plus.google.com/photos/10476183 ... 2948246817
W zasadzie, to ten kierunek w ogóle nie leżał w moich planach na ten rok, ale....plany są po to, by je zmieniać
Jesienią niektórzy forumowicze zagadywali w tym temacie, ale zima minęła i cisza w eterze. A Katarynka co jakiś czas wzdychała do tego Triglava, więc....czemu nie? W sumie to już znudziły mi się wypady na Słowację w każdy długi weekend, to może teraz dla odmiany Słowenia?
No ale....czemu tak? Przecież o tym rejonie nie wiem nic więcej ponad to, że jest. To co robić? No jak co: dać zaproszenie na forum i czekać na zmiłowanie znawców tematu, by się swoją wiedzą podzielili Dlatego też dałem zaproszenie z prawie trzymiesięcznym wyprzedzeniem. No i wiara w GS-y mnie nie zawiodła: wątek zaproszenia rozwinął się na 15 stron, na których forumowicze wspólnymi siłami zamieścili chyba wszystko, co trzeba wiedzieć o Triglavie przed wyprawą Zostało tylko czekać z założonymi rękami na wyznaczony termin No.....nie do końca tak było Myślałem, że przy odrobinie szczęścia uda się zebrać 5 chętnych, by zapełnić auto, a tu.... 20 luda się zgłosiło i trzeba było uformować karawanę 5 aut i rozmyślać nad logistyką: jak to zrobić, żeby cały ten tłumek dojechał, nocował, wlazł i zlazł z góry a w końcu cało i zdrowo wrócił do domu w komplecie
Aż w końcu: "nadejjjszła wiekopona chwila"
Sorry za ten przydługi wstęp, ale myślałem jak zacząć – i wymyśliłem, że najlepiej będzie......zacząć od początku
Środa. 3 czerwca.
14.00. No to....JUŻ!!!
Żegnaj praco, witaj przygodo! Przebieram się w turystyczny uniform, odpalam "błękitną torpedę" i.... Najpierw rundka po aglomeracji, by pozbierać załogę: Mysłowice i Alicja, Tychy i zanzara z Agnieszką. W miarę bez korków. Ufff..... Jeszcze tylko łączność z resztą aut i lekko po 17.00 ruszamy: z Tychów do Mikołowa, tam "wiślanką" do Żor by już wyskoczyć na A1. Ufff....też w miarę bez korków Teraz już cegła na gaz. Na stacji paliw pod Ostravą czeka już na nas WAR i jego pasażerowie: Han-Ka, Darek Z i Yano. Niebawem dociera też team z Krakowa: adamek, Atina, Katarynka i maciej tsw. Ruszamy w dalszą drogę, by zdążyć przed zamknięciem Tesco w Mikulowie. Tym razem udało się – i to z zapasem Uzupełnić zapas szlachetnych płynów i do Austrii. Mkniemy by jak najszybciej dotrzeć na upatrzony parking przed Graz, gdzie zamierzamy przekimać. Wiedeń: nie ma korków no to dalej i dalej W końcu docieramy tam przed północą, całkiem nieźle. Trzeba wypatrzyć w miarę dyskretne miejsce. Jest! Koło kontenera na śmieci, ale co tam. Ważne, że w krzaki blisko Coś na sen i nyny Księżyc w pełni czuwa nad naszym strudzonym snem.
Czwartek.
Strudzonym, ale krótkim. Po czterech raptem godzinach rozbudza nas chóralny świergot rozmaitego ptactwa, robiąc nam tym samym bardzo miłą dla ucha pobudkę. Poranne drzemanie przerywa w końcu fakt, że dociera na parking Polska Południowa: GórolJoCi, Adrians_osw, gaza i Edgar. Pobudka, szybkie śniadanie i – już niecałe 300 km.
Późnym ranem docieramy do Mojstrany. Camping, postawienie namiotów i pierwsze zachwyty:
Po ogarnięciu obozowiska ruszamy w dolinę Krama, by wykonać zaplanowaną "rozruchową" trasę na Debela peć.
Ale skwar jest niemiłosierny, duchota, powietrze "stoi" i gęste od wilgoci. Niespodziewaną ulgę przynosi zagubiona wśród skał łacha śniegu, od której bije przyjemny chłód.
Jak miło ponacierać się sniegiem Ale krótka to chwila, po której znów zanurzamy się w kleisty ukrop, pnąc się w górę coraz wyżej i wyżej.....
Nachylenie terenu iście alpejskie – i tak aż do grani. Ale za to widoki coraz ładniejsze
Wreszcie – po nieskończonym czasie – docieramy na grań, gdzie otwiera się widok na drugą stronę.
Przed nami Brda (2008 npm) a dalej Debela peć (2014 npm).
No i cóż, trzeba się przyznać: niemiłosierna duchota wyssała z nas tyle sił, że po dojściu na szczyt Brda większosci z nas odechciewa się iść jeszcze na Debela peć, choć była już o rzut kamieniem.Raptem kilku chłopaków tam idzie. Reszta wybiera rozkosze szczytowania
Większość zapasu wody już zniknęła, a teraz przed nami karkołomne zejście. Też trochę potu się wylewa.
W Mojstranie czeka już na nas załoga ostatniego auta, które ruszyło na trasę w czwartek rano: Paweł-Krk, Christobar, Blanka i Monika. To jesteśmy w komplecie
Na campingu walimy prosto pod prysznic. Obiad i wieczorny relaks przy szlachetnych trunkach W głowach niepokój: jeśli w takich warunkach przyjdzie nam nazajutrz wdrapywać się "na ciężko" na Kredaricę, to wyzioniemy ducha po drodze Późniejszym wieczorem pojawia się dobry znak: błyska się po okolicy. Jest szansa, że po nocnych burzach duchota zelżeje.
Piątek.
Budzi mnie spiew ptaków. Eeee zaraz, jaki śpiew? Ohydne krakanie stada wron. Bleeee.....Nieopodal krowy wychodzą na pastwisko hałasując dzwonkami. Nie ma szans: po spaniu, trza wstawać.
Pierwsze co: rzut oka w nieboskłon i ulga – pięęęękna pogoda :>
Okazało się, że nieodpłatnie możemy zostawić namioty na jedną noc, więc odpada nam zwijanie całego majdanu. Pakujemy plecaki: lonże, uprzęże, kaski, raki, czekany, kije, ciepłe ubrania, ciuchy na zmianę, prowiant na 2 dni i mnóstwo wody. Ja pierdziu! Ileż to waży!!!
Odpalamy auta i ruszamy w kierunku doliny Vrata. Tam dojeżdżamy na parking przed Aliażew Dom.
Czas ruszać. Tominskova Pot czeka. Na szczęście – jest dużo bardziej rześko niż poprzedniego dnia, więc mimo ciężkich plecaków i podobnie morderczego nachylenia idziemy tempem niewiele wolniejszym. Wpadamy z Adrianem na pomysł, by co 200 m wysokości robić kilkunastominutowe odpoczynki. Sprawdza się, więc utrzymujemy ten reżim dopóki się da. Po drodze:
Dało się ten rytm utrzymać do ferraty. Tam siłą rzeczy grupa porozrywała się na mniejsze zespoły.
A powyżej ferraty w końcu teren trochę się wypłaszczył i otworzył widok na "interior"
Po drodze jeszcze miła niespodzianka: dość obfite źródło wody. Ochłoda, uzupełnienie tego, co się już wypiło i ruszamy już na ostatni odcinek: rozległymi wzgórzami, na których zalegają jeszcze spore płaty śniegu. Ale cały czas pod górę.
I znów niespodzanka. Tym razem gaza, który wyrychlił sie sporo do przodu ( dziwi to kogoś? ) przysyła sms-a: "Mamy zarezerwowany pokój nr 302. Ja idę na Triglav". Eeee....ale o co chodzi? Jaki pokój? Przecież schronisko miało być zamknięte!
W końcu jesteśmy na Kredaricy. Schronisko otwarte i pierwsza myśl: po kiego grzyba taszczymy te karimaty, zimowe śpiwory i hektolitry wody???
Ale są i dobre strony: za 4 euro można sobie kupić zimne piwo
A z piwem w ręce mozna się już oddać wrażeniom estetycznym
Piękności Ale oczywiście – najczęściej wzrok pada w tym kierunku, gdzie gaza poszedł na zachód słońca
TRIGLAV !
Sobota.
Jakiś hałas. Aaaa........to gaza wrócił ze wschodu słońca na Triglavie
Strzał oka w okno: jest pięknie. Bezchmurne niebo!
No to trza wyliźć z pokoju i ogarnąć świat.
Większość rzeczy możemy zostawić w pokoju, więc pakujemy się "na lekko" i po śniadaniu ruszamy w drogę.
Na filmikach, które oglądaliśmy przed wyjazdem wyglądało to okrutnie przepaściście. Okazało się, że nie taki diabeł straszny Bezstresowe podchodzenie pozwoliło napawać sie "okolicznościami przyrody"
My coraz wyżej
i wyżej.
A nasz cel coraz bliżej
i bliżej.
I tak kroczek po kroczku. Raz spojrzenie przed siebie, raz za siebie, raz zaś po okolicy
Iiiiiiii.......
juuuuupiiiii!!!!!!
Co tu więcej gadać. Lepiej patrzeć
Wracamy do schroniska. Spakowanie rzeczy, obiad i ruszamy w dół. Drogą przez Prag.
Gorąco bardzo, a w dolinie szemrze bajecznie zimna Bystrica
Powrót na camping. Satysfakcję z udanej wyprawy koniecznie trzeba wzmocnić przy zastawionym trunkami stole........więcej grzechów nie pamiętam
Niedziela.
Załogi poszczególnych aut mają różne plany, więc następuje częściowe pożegnanie. My i WAR z załogą decydujemy odwiedzić jezioro Bled.
by po relaksacyjnym spacerze ruszyć w drogę do domu. Docieramy późnym wieczorem.
Koniec.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za zgodną współpracę w realizacji tej wyprawy, wspólne wędrowanie, miłe wieczory i GS-ową atmosferę
Szczególnie zaś zmienniczce za kółkiem i całej załodze mojego auta za miłą podróż
W relacji wykorzystałem też ( poza swoimi ) zdjęcia Katarynki, adamka i Han-Ki.
Moja galeria:
https://plus.google.com/u/0/photos/1020 ... 8251136145
Foto Katarynka:
https://plus.google.com/photos/10316435 ... zvqc58DRfg
Foto adamek:
https://plus.google.com/photos/11082682 ... eOv-5_6nQE
Foto Han-Ka:
https://picasaweb.google.com/hanna.kars ... Im1hMH_8QE
Foto MonikaGL:
https://picasaweb.google.com/1019515925 ... directlink
Foto Adrians_osw:
https://plus.google.com/photos/10915084 ... banner=pwa
Foto gaza:
https://plus.google.com/photos/10309152 ... banner=pwa
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
Foto Christobar:
https://plus.google.com/photos/11153650 ... 1543083361
Foto Alicja:
https://plus.google.com/photos/10476183 ... 2948246817
Ostatnio zmieniony 28 czerwca 2015, 17:49 przez Grochu, łącznie zmieniany 6 razy.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
-
- Członek Klubu
- Posty: 1192
- Rejestracja: 15 sierpnia 2010, 13:22
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Bardzo, bardzo ładnie zacząłeś od potencjału naszego forum no i gratki dla całej EkipyGrochu pisze: wymyśliłem, że najlepiej będzie......zacząć od początku
Grochu pisze:Pakujemy plecaki: lonże, uprzęże, kaski, raki, czekany, kije, ciepłe ubrania, ciuchy na zmianę, prowiant na 2 dni i mnóstwo wody. Ja pierdziu!
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480
Bardzo ładne zdjęcia! Pogoda Wam się udała niesamowita (nie licząc upału), szczególnie te mgły zalegające w dolinach robią wrażenie.
Czy specjalnie na dojście wybraliście ferratę? Czy są tam inne szlaki, które nie wymagają użycia sprzętu, jaki zabraliście?
Kiedyś myślałam o tym paśmie, ale nie wiem, czy nie za bardzo przepaściście tam jest...
Czy specjalnie na dojście wybraliście ferratę? Czy są tam inne szlaki, które nie wymagają użycia sprzętu, jaki zabraliście?
Kiedyś myślałam o tym paśmie, ale nie wiem, czy nie za bardzo przepaściście tam jest...
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Tam nie ma innych dróg, każda ma ferratę i/lub wejście po skałach z co najwyżej wbitymi prętami.Wiolcia pisze:Czy specjalnie na dojście wybraliście ferratę?
Technicznie to jedna z najbardziej (jak nie najbardziej) trudna technicznie góra na którą wchodziłem.Wiolcia pisze:ale nie wiem, czy nie za bardzo przepaściście tam jest...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
-
- Członek Klubu
- Posty: 1192
- Rejestracja: 15 sierpnia 2010, 13:22
Nie przesadzajmy faktycznie z każdej strony są ubezpieczone fragmenty, ale to wszystko w ferratowej skali max B. Generalnie moim zdanie byliśmy przygotowani na dużo trudniejsze warunki (i słusznie), a było dość łatwo
--->>>flickr<<<---
Zgadza się, ale gorsze były niektóre odcinki bez liny. I to szczególnie ze sporym plecakiem.adrians_osw pisze:ale to wszystko w ferratowej skali max B
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Re: 3-7.06.2015 Alpy Julijskie. Przygoda z Triglavem.
Dzięki relacji znowu na chwilę można się tam było znaleźć Ależ było pięknie!
My też!Grochu pisze: i całej załodze mojego auta za miłą podróż
Live and let live