Rowerowe wycieczki Roberta J
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Góry Sowie 08.11.2015
Wypad zupełnie spontaniczny. Początkowo wspólnie z Kubą zastanawialiśmy się nad jakimś kręceniem w najbliższej okolicy. W ostatniej chwili jednak decydujemy się na wyjazd w Góry Sowie. Coś ostatnio wzięło Kubę na zgłębianie sowiogórskich tajemnic
O świcie pakujemy mój rower do samochodu(jak to dobrze pospać godzinę dłużej od innych ) i lecimy do Głuszycy. Na miejscu parkujemy na parkingu pod Biedronką. Nie jesteśmy jedynymi cyklistami. Szykuje się jakiś zlot czy coś w tym stylu bo na parking zjeżdża się coraz więcej rowerzystów. Zresztą później jeszcze dwukrotnie spotykamy na trasie tą ekipę.
Chwilę oczekujemy aż otworzą nam market. Małe zakupy i w drogę !
Plan na dziś mamy ambitny. Jak się później okazało zbyt ambitny. Ruszamy w trasę rowerowym szlakiem żółtym. Na początek odwiedzamy kompleks na górze Soboń. Odbijamy kawałek od szlaku przejeżdżamy niedaleko szczytu. Na drodze fajny dywan z opadłych liści.
Następnie szybki przejazd do kompleksu Osówka. Tutaj robimy dłuższy rekonesans wśród takich obiektów jak "siłownia" czy "kasyno".
Docieramy na przełęcz Grządki. Od tego miejsca dalsza trasa już o wiele bardziej widokowa. A widoki dziś rewelacyjne ! Szukam wzrokiem Karkonoszy. Najpierw nieśmiało pokazuje się sama Śnieżka, a im wyżej jesteśmy tym widać więcej. Oczywiście przerwy muszą być
Po drugim śniadaniu zjeżdżamy na Sokolą przełęcz skąd już klasyczny podjazd na Wielką Sowę. Oj początek daje popalić !
Mijamy najpierw jedno, potem drugie schronisko. Jeszcze przed samym szczytem odbijamy na polanę skąd jest ładny widok na zachód. Zawsze odwiedzam to miejsce przy okazji
Na Wielkiej Sowie tłumy luda. Jakby to był maj, a nie początek listopada Oprócz pieszych turystów jest spora grupa rowerzystów. Obowiązkowo wchodzimy na wieżę bo dzisiejsze widoki są warte by wydać 6 zeta za wstęp..., okazuje się, że rowerzyści mają dziś zniżkę 50 %
Widoczność dziś bardzo dobra. I aż żałuję, że mam tylko standardowy obiektyw
Kuba odstał swoje w kolejce po grochówkę z kuchni polowej. Ja też mam swoją zupę...
Chyba jednak z tą grochówką było coś nie tak. Kuba ledwo ją zjadł i zaczął się dziwnie czuć. Siedzimy na szczycie jeszcze jakąś chwilę i zjeżdżamy stokiem narciarskim do bacówki...., która nie istnieje już od stycznia !
Krótki podjazd na przełęcz Walimską i odbijamy na szlak niebieski do Glinna. Ten odcinek również jest bardzo widokowy.
Kuba czuje się coraz gorzej. Zaczynamy powoli modyfikować trasę coraz bardziej ją skracając. Z pierwotnych zamiarów nici, więc postanawiamy podjechać na zamek Grodno, ale najpierw przerwa na piwo
Na zamku kilkanaście minut biegania z aparatem i ruszamy dalej. Zbliża się zachód słońca. Postanawiamy maksymalnie skrócić trasę i wracać już po prostu do Głuszycy. Kilkunastoprocentowy podjazd do Niedźwiedzicy. Gdzie uświadamiam sobie, że pozostawiłem plecak na zamku ! No ładne klocki... Ekspresowy zjazd do Zagórza i podjazd na zamek i jest ! Plecak leży tam gdzie go pozostawiłem...ufff ! Teraz równie szybki powrót do oczekującego mnie Kuby. Cała akcja trwała może z 15-20 minut.
Lecimy dalej przez Podlesie gdzie łapie nas zachód słońca. Słonce jednak wcześniej chowa się za chmury zwiastujące już zmianę pogody.
Zjazd do Jedliny i szybki przejazd przez miasto i równie szybko mija nam droga do Głuszycy na parking pod Biedronkę.
Mimo, że plany były ambitniejsze to i tak jestem mega zadowolony z wypadu !
Galeria:
https://plus.google.com/u/0/11790176740 ... 1578298989
Wypad zupełnie spontaniczny. Początkowo wspólnie z Kubą zastanawialiśmy się nad jakimś kręceniem w najbliższej okolicy. W ostatniej chwili jednak decydujemy się na wyjazd w Góry Sowie. Coś ostatnio wzięło Kubę na zgłębianie sowiogórskich tajemnic
O świcie pakujemy mój rower do samochodu(jak to dobrze pospać godzinę dłużej od innych ) i lecimy do Głuszycy. Na miejscu parkujemy na parkingu pod Biedronką. Nie jesteśmy jedynymi cyklistami. Szykuje się jakiś zlot czy coś w tym stylu bo na parking zjeżdża się coraz więcej rowerzystów. Zresztą później jeszcze dwukrotnie spotykamy na trasie tą ekipę.
Chwilę oczekujemy aż otworzą nam market. Małe zakupy i w drogę !
Plan na dziś mamy ambitny. Jak się później okazało zbyt ambitny. Ruszamy w trasę rowerowym szlakiem żółtym. Na początek odwiedzamy kompleks na górze Soboń. Odbijamy kawałek od szlaku przejeżdżamy niedaleko szczytu. Na drodze fajny dywan z opadłych liści.
Następnie szybki przejazd do kompleksu Osówka. Tutaj robimy dłuższy rekonesans wśród takich obiektów jak "siłownia" czy "kasyno".
Docieramy na przełęcz Grządki. Od tego miejsca dalsza trasa już o wiele bardziej widokowa. A widoki dziś rewelacyjne ! Szukam wzrokiem Karkonoszy. Najpierw nieśmiało pokazuje się sama Śnieżka, a im wyżej jesteśmy tym widać więcej. Oczywiście przerwy muszą być
Po drugim śniadaniu zjeżdżamy na Sokolą przełęcz skąd już klasyczny podjazd na Wielką Sowę. Oj początek daje popalić !
Mijamy najpierw jedno, potem drugie schronisko. Jeszcze przed samym szczytem odbijamy na polanę skąd jest ładny widok na zachód. Zawsze odwiedzam to miejsce przy okazji
Na Wielkiej Sowie tłumy luda. Jakby to był maj, a nie początek listopada Oprócz pieszych turystów jest spora grupa rowerzystów. Obowiązkowo wchodzimy na wieżę bo dzisiejsze widoki są warte by wydać 6 zeta za wstęp..., okazuje się, że rowerzyści mają dziś zniżkę 50 %
Widoczność dziś bardzo dobra. I aż żałuję, że mam tylko standardowy obiektyw
Kuba odstał swoje w kolejce po grochówkę z kuchni polowej. Ja też mam swoją zupę...
Chyba jednak z tą grochówką było coś nie tak. Kuba ledwo ją zjadł i zaczął się dziwnie czuć. Siedzimy na szczycie jeszcze jakąś chwilę i zjeżdżamy stokiem narciarskim do bacówki...., która nie istnieje już od stycznia !
Krótki podjazd na przełęcz Walimską i odbijamy na szlak niebieski do Glinna. Ten odcinek również jest bardzo widokowy.
Kuba czuje się coraz gorzej. Zaczynamy powoli modyfikować trasę coraz bardziej ją skracając. Z pierwotnych zamiarów nici, więc postanawiamy podjechać na zamek Grodno, ale najpierw przerwa na piwo
Na zamku kilkanaście minut biegania z aparatem i ruszamy dalej. Zbliża się zachód słońca. Postanawiamy maksymalnie skrócić trasę i wracać już po prostu do Głuszycy. Kilkunastoprocentowy podjazd do Niedźwiedzicy. Gdzie uświadamiam sobie, że pozostawiłem plecak na zamku ! No ładne klocki... Ekspresowy zjazd do Zagórza i podjazd na zamek i jest ! Plecak leży tam gdzie go pozostawiłem...ufff ! Teraz równie szybki powrót do oczekującego mnie Kuby. Cała akcja trwała może z 15-20 minut.
Lecimy dalej przez Podlesie gdzie łapie nas zachód słońca. Słonce jednak wcześniej chowa się za chmury zwiastujące już zmianę pogody.
Zjazd do Jedliny i szybki przejazd przez miasto i równie szybko mija nam droga do Głuszycy na parking pod Biedronkę.
Mimo, że plany były ambitniejsze to i tak jestem mega zadowolony z wypadu !
Galeria:
https://plus.google.com/u/0/11790176740 ... 1578298989
-
- Turysta
- Posty: 547
- Rejestracja: 24 lipca 2010, 21:38
- Kontakt:
Nocny wypad na Pričný vrch - 24.11.2015
Już pełnia numer dwanaście w tym roku, a jak pełnia to oczywiście najlepsza pogoda. Kilka poprzedzających dni to pogoda typowo listopadowa, szaro, buro z opadami. W górach spadło już trochę śniegu i widząc to postanawiam powłóczyć się trochę po okolicy. Mój wybór padł tym razem na masyw Poprzecznej(Pričný vrch). Najwyższy szczyt Gór Opawskich po stronie czeskiej.
Jadę oczywiście rowerem. Docieram w okolice sztolni Hackelberg gdzie chowam rower w lesie i dalej już piechotą po ścieżce dydaktycznej.
Środek tygodnia..., prawie pełnia księżyca i do tego świeży śnieg. Pewnym jest, że zdjęcia będą fajne.
Mój cel to grupa skalna Taborskie skały(Táborské skály). Znajduje się ona w części zachodniej masywu i choć nie jest to miejsce najwyższym punktem szczytu to warto właśnie to miejsce odwiedzić gdy szukamy jeszcze jakiś widoków w masywie. Choć szczerze powiedziawszy jeszcze kilka lat i to miejsce przestanie spełniać funkcję punktu widokowego. Okolicę porasta młody las świerkowy i na przestrzeni kilku ostatnich lat widzę jak bardzo on urósł.
Spędzam w okolicy dość długą chwilę biegając z aparatem wśród skał.
Następnie przenoszę się w miejsce oddalone o około kilometr na wschód. Tak mniej/więcej w środkową część masywu. Tutaj jest inne fajne widokowe miejsce. Widoki rozległe w kierunku północnym. Niczym nie zasłonięta panorama na Zlate Hory, Głuchołazy i Nysę.
Ok, ale człowiek jeszcze nieprzyzwyczajony do tak niskiej temperatury i już odrobinę zmarzł( -9) i powoli trzeba myśleć o ewakuacji. Po drodze jeszcze oczywiście kilka foto...
Jest tak jasno, że podczas zjazdu mam wyłączone oświetlenie w rowerze. Fajnie się zjeżdżało do momentu aż zaliczyłem OTB w okolicy kościółka Matki Boskiej Pomocnej - Maria Hilf. Jak już się zatrzymałem to kilka zdjęć tego miejsca...
No i księżyc...
Wszystkie zdjęcia w galerii:
https://plus.google.com/u/0/11790176740 ... 1578298989
Już pełnia numer dwanaście w tym roku, a jak pełnia to oczywiście najlepsza pogoda. Kilka poprzedzających dni to pogoda typowo listopadowa, szaro, buro z opadami. W górach spadło już trochę śniegu i widząc to postanawiam powłóczyć się trochę po okolicy. Mój wybór padł tym razem na masyw Poprzecznej(Pričný vrch). Najwyższy szczyt Gór Opawskich po stronie czeskiej.
Jadę oczywiście rowerem. Docieram w okolice sztolni Hackelberg gdzie chowam rower w lesie i dalej już piechotą po ścieżce dydaktycznej.
Środek tygodnia..., prawie pełnia księżyca i do tego świeży śnieg. Pewnym jest, że zdjęcia będą fajne.
Mój cel to grupa skalna Taborskie skały(Táborské skály). Znajduje się ona w części zachodniej masywu i choć nie jest to miejsce najwyższym punktem szczytu to warto właśnie to miejsce odwiedzić gdy szukamy jeszcze jakiś widoków w masywie. Choć szczerze powiedziawszy jeszcze kilka lat i to miejsce przestanie spełniać funkcję punktu widokowego. Okolicę porasta młody las świerkowy i na przestrzeni kilku ostatnich lat widzę jak bardzo on urósł.
Spędzam w okolicy dość długą chwilę biegając z aparatem wśród skał.
Następnie przenoszę się w miejsce oddalone o około kilometr na wschód. Tak mniej/więcej w środkową część masywu. Tutaj jest inne fajne widokowe miejsce. Widoki rozległe w kierunku północnym. Niczym nie zasłonięta panorama na Zlate Hory, Głuchołazy i Nysę.
Ok, ale człowiek jeszcze nieprzyzwyczajony do tak niskiej temperatury i już odrobinę zmarzł( -9) i powoli trzeba myśleć o ewakuacji. Po drodze jeszcze oczywiście kilka foto...
Jest tak jasno, że podczas zjazdu mam wyłączone oświetlenie w rowerze. Fajnie się zjeżdżało do momentu aż zaliczyłem OTB w okolicy kościółka Matki Boskiej Pomocnej - Maria Hilf. Jak już się zatrzymałem to kilka zdjęć tego miejsca...
No i księżyc...
Wszystkie zdjęcia w galerii:
https://plus.google.com/u/0/11790176740 ... 1578298989
Jesenik nocą - 10.12.2015
Po kilku dniach pochmurnej pogody nagle się wypogadza. Nie marnuję okazji i decyduję się na szybki wypad do Jesenika na nocną sesję foto.
Jako pierwsze mam w planach zrobić kilka zdjęć samego miasta, taki widok z góry. Jednak by tego dokonać nie mogę podjeżdżać do części uzdrowiskowej asfaltem ponieważ nic stamtąd nie widać. Dlatego też decyduję się na wspinanie na przełaj przez chaszcze, las i łąki.
Docieram na szczyt. Pod uzdrowiskiem Priessnitza robię kilka zdjęć i udaję się na polanę wyżej.
Będąc u celu chciałem zrobić serię zdjęć do "startrilals". Jednak widząc jak szybko osadza się szadź na obiektywie zrezygnuję z tego pomysłu. Pozostaje mi więc zabawa ze światłem.
Kilka kadrów wiele razy powtarzanych na różnych ustawieniach i nawet się nie obejrzałem jak mija mi dwie godziny.
Zrobiło się już zimno(-5). Nawet Czesi skończyli grać w hokeja na nieodległym lodowisku. I ja się więc zwijam...
Galeria:
https://plus.google.com/u/0/11790176740 ... 1578298989
Po kilku dniach pochmurnej pogody nagle się wypogadza. Nie marnuję okazji i decyduję się na szybki wypad do Jesenika na nocną sesję foto.
Jako pierwsze mam w planach zrobić kilka zdjęć samego miasta, taki widok z góry. Jednak by tego dokonać nie mogę podjeżdżać do części uzdrowiskowej asfaltem ponieważ nic stamtąd nie widać. Dlatego też decyduję się na wspinanie na przełaj przez chaszcze, las i łąki.
Docieram na szczyt. Pod uzdrowiskiem Priessnitza robię kilka zdjęć i udaję się na polanę wyżej.
Będąc u celu chciałem zrobić serię zdjęć do "startrilals". Jednak widząc jak szybko osadza się szadź na obiektywie zrezygnuję z tego pomysłu. Pozostaje mi więc zabawa ze światłem.
Kilka kadrów wiele razy powtarzanych na różnych ustawieniach i nawet się nie obejrzałem jak mija mi dwie godziny.
Zrobiło się już zimno(-5). Nawet Czesi skończyli grać w hokeja na nieodległym lodowisku. I ja się więc zwijam...
Galeria:
https://plus.google.com/u/0/11790176740 ... 1578298989
Miasta Jesenik?Robert J pisze:mam w planach zrobić kilka zdjęć samego miasta
... po polsku, proszę...Robert J pisze: "startrilals".
Jak Twoje ręce wytrzymują te foto-zabawy na takim mrozie (a wiem, że wytrzymują znacznie większe mrozy!) Używasz jakichś (specjalnych?) rękawiczek, czy po prostu marzniesz?
Co konkretnie jest na tej polanie - jakaś rzeźba? Pomnik?
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Miło to słyszećTauzen pisze:Fajnie się patrzy na te Twoje zabawy z aparatem.
No tak jest w tytuleDżola Ry pisze:Miasta Jesenik?
...czyli ruch gwiazd.Dżola Ry pisze: Robert J powiedział/-a:
"startrilals".
... po polsku, proszę...
Mam dobre rowerowe rękawice. Mimo wszystko dłonie i tak mi marzną. Nie wszystko da radę przy aparacie wykonać w rękawicach i czasami je zdejmuję.Dżola Ry pisze:Jak Twoje ręce wytrzymują te foto-zabawy na takim mrozie (a wiem, że wytrzymują znacznie większe mrozy!) Używasz jakichś (specjalnych?) rękawiczek, czy po prostu marzniesz?
Jaką konkretną nazwę nosi ta rzeźba to nie mam pojęcia. Podobnych obiektów jest tam kilka, ale ta człekopodobna jest najciekawsza.Wiolcia pisze:Co konkretnie jest na tej polanie - jakaś rzeźba? Pomnik?