opolskie wycieczki
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Re: opolskie wycieczki
ojoj... kurcze.. Nie wiem czemu ale jakos sobie zakodowalam ze ty mieszkasz w Pokoju...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
Pewnej deszczowej niedzieli trafiamy w okolice Kluczborka. Polecaja tu uwazac na płazy.
W parku w Gorzowie Śląskim, na porosłym mchem placyku, napotykamy betonowy pomnik z dawnych czasow- ku czci wyzwolicieli “ziem piastowskich”.
Naprzeciw skweru jest jakis urzad - a na nim napisy juz niby calkiem wspolczesne, na jakis unijno-finansowanych projektach. Ale ich patetyczne brzmienie jakos kojarzy sie raczej z czasami pobliskiego zapomnianego pomnika...
A tak naprawde to przyjechalismy tu szukac pałacyków. Pierwszy jest w Kozłowicach.
Poczatkowo nie mam zludzen, zeby udalo sie go zobaczyc rowniez w srodku. Obchodze go dookola raczej z przyzwyczajenia. A tu niespodzianka! Otwarte na osciez drzwi!!! Wewnatrz troche zdobien z dawnych lat, rzezbiony kominek, jakas scena, ogromne drewniane odrzwia. Chyba kiedys byla tu jakas klinika czy przychodnia?
Rozne ciekawe zdobienia okien, dachow
Roslinnosc wkracza juz na mury budynku i czuje sie tu calkiem zadomowiona
Pod palacykiem ma tez miejsce wazna chwila- pierwsze tegoroczne spotkanie ze slimakiem!
Snujemy sie dalej jakimis bocznymi drogami o wyboistej nawierzchni, obsadzonych pieknymi alejami.
Nastepny palac odwiedzamy w Bąkowie. Takie napisy jak najbardziej do mnie przemawiaja.
Palac sprawia wrazenie opuszczonego, ale jest pozamykany.
Zajrzec mozna jedynie przez szybe
W ogromnym parku wszystko kwitnie a siąpiąca mżawka tylko potęguje wszechobecny zapach wiosny.
Kolejny palac probujemy znalezc w Brzezince ale chyba nam sie cos pomylilo- nic takiego tu nie ma. Za to trafiamy na sklad starych aut!
A kawalek dalej na sympatyczna przyczepe mieszkalna. Z jednym kołem ogumowanym i trzema na obręczach.
Polnymi drogami wsrod ciągnacych sie alei wjezdzamy od tylu na czyjes podworko. Wyjazd tylko przez zadaszoną brame- na szczescie jest otwarta.
Mijamy sympatyczna stacje benzynowa- ciekawe czy czynna? Nie bylo kogo spytac…
A na koniec znow żabie klimaty
W parku w Gorzowie Śląskim, na porosłym mchem placyku, napotykamy betonowy pomnik z dawnych czasow- ku czci wyzwolicieli “ziem piastowskich”.
Naprzeciw skweru jest jakis urzad - a na nim napisy juz niby calkiem wspolczesne, na jakis unijno-finansowanych projektach. Ale ich patetyczne brzmienie jakos kojarzy sie raczej z czasami pobliskiego zapomnianego pomnika...
A tak naprawde to przyjechalismy tu szukac pałacyków. Pierwszy jest w Kozłowicach.
Poczatkowo nie mam zludzen, zeby udalo sie go zobaczyc rowniez w srodku. Obchodze go dookola raczej z przyzwyczajenia. A tu niespodzianka! Otwarte na osciez drzwi!!! Wewnatrz troche zdobien z dawnych lat, rzezbiony kominek, jakas scena, ogromne drewniane odrzwia. Chyba kiedys byla tu jakas klinika czy przychodnia?
Rozne ciekawe zdobienia okien, dachow
Roslinnosc wkracza juz na mury budynku i czuje sie tu calkiem zadomowiona
Pod palacykiem ma tez miejsce wazna chwila- pierwsze tegoroczne spotkanie ze slimakiem!
Snujemy sie dalej jakimis bocznymi drogami o wyboistej nawierzchni, obsadzonych pieknymi alejami.
Nastepny palac odwiedzamy w Bąkowie. Takie napisy jak najbardziej do mnie przemawiaja.
Palac sprawia wrazenie opuszczonego, ale jest pozamykany.
Zajrzec mozna jedynie przez szybe
W ogromnym parku wszystko kwitnie a siąpiąca mżawka tylko potęguje wszechobecny zapach wiosny.
Kolejny palac probujemy znalezc w Brzezince ale chyba nam sie cos pomylilo- nic takiego tu nie ma. Za to trafiamy na sklad starych aut!
A kawalek dalej na sympatyczna przyczepe mieszkalna. Z jednym kołem ogumowanym i trzema na obręczach.
Polnymi drogami wsrod ciągnacych sie alei wjezdzamy od tylu na czyjes podworko. Wyjazd tylko przez zadaszoną brame- na szczescie jest otwarta.
Mijamy sympatyczna stacje benzynowa- ciekawe czy czynna? Nie bylo kogo spytac…
A na koniec znow żabie klimaty
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
A tu mi sie jeszcze zaplątała relacja sprzed roku - maj 2016
Bagaz na wycieczke przygotowany do zabrania
Dzis pierwsza kabacza jazda pociagiem! Maleństwo wiec rozciekawione i niespokojne.
Z Przeczy idziemy do wioski Niwa. Tam stoi pewien niepozorny budynek
A w srodku taka kolumnada!
Klimaty popegieerowskich wsi
Polami, miedzami, przez chaszcze, krzaki i pachnace zioła wiją sie sciezyny….
Nieraz robi sie pusto, łyso i tylko hula wiatr
Autostrada dwupasmowa!
Na trasie Niwa- Zorgi w srodku pol stoja jakies ruiny. Kilka zapomnianych budynkow
Wyjatkowo tu czysto…
Swoisty rodzaj kapliczki
Ruiny palacu w Ciepielowicach.
Na obrzezach wsi cale krzaki sa pokryte jakby “pajeczynami” pelnymi tłustych gąsienic!
Strach na wroble schowal glowe do wiaderka i pilnuje pokrzyw…
Stary i bardzo zarosniety cmentarzyk na trasie Nowa Jamka- Lipowa
W Lipowej mix kosciola z biurami albo szkołą?
I miłe komorki
Pod sklepem w Lipowej robimy sobie popas. W tym samym budynku jest swietlica wiejska a w niej odbywa sie jakas uroczystosc dla dzieci. Wiekszosc dzieciakow ciagle biega wokol budynku, we wszystkich kierunkach i plaszczyznach wydajac z siebie nieludzkie okrzyki. Czujemy sie jak w mrowisku. Nie pojelam reguł zabawy. No moze oprocz tego, ze wygrywa ten kto drze sie najglosniej i popchnie najwiecej kolegow. Tylko jedna osoba w tej chwili emanuje spokojem..
W oczekiwaniu na pociag powrotny, na krzesełkach dla karzełkow- przy samej ziemi
Bagaz na wycieczke przygotowany do zabrania
Dzis pierwsza kabacza jazda pociagiem! Maleństwo wiec rozciekawione i niespokojne.
Z Przeczy idziemy do wioski Niwa. Tam stoi pewien niepozorny budynek
A w srodku taka kolumnada!
Klimaty popegieerowskich wsi
Polami, miedzami, przez chaszcze, krzaki i pachnace zioła wiją sie sciezyny….
Nieraz robi sie pusto, łyso i tylko hula wiatr
Autostrada dwupasmowa!
Na trasie Niwa- Zorgi w srodku pol stoja jakies ruiny. Kilka zapomnianych budynkow
Wyjatkowo tu czysto…
Swoisty rodzaj kapliczki
Ruiny palacu w Ciepielowicach.
Na obrzezach wsi cale krzaki sa pokryte jakby “pajeczynami” pelnymi tłustych gąsienic!
Strach na wroble schowal glowe do wiaderka i pilnuje pokrzyw…
Stary i bardzo zarosniety cmentarzyk na trasie Nowa Jamka- Lipowa
W Lipowej mix kosciola z biurami albo szkołą?
I miłe komorki
Pod sklepem w Lipowej robimy sobie popas. W tym samym budynku jest swietlica wiejska a w niej odbywa sie jakas uroczystosc dla dzieci. Wiekszosc dzieciakow ciagle biega wokol budynku, we wszystkich kierunkach i plaszczyznach wydajac z siebie nieludzkie okrzyki. Czujemy sie jak w mrowisku. Nie pojelam reguł zabawy. No moze oprocz tego, ze wygrywa ten kto drze sie najglosniej i popchnie najwiecej kolegow. Tylko jedna osoba w tej chwili emanuje spokojem..
W oczekiwaniu na pociag powrotny, na krzesełkach dla karzełkow- przy samej ziemi
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
Ja widzę dwie!buba pisze:Tylko jedna osoba w tej chwili emanuje spokojem..
Re: opolskie wycieczki
No toperz troche sie irytowal okolicznym halasem
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
Z gory chcialam przeprosic panatadzia, ze znow bylismy w okolicy i nie dalismy znac... Na wytlumaczenie mam jedynie to ze wyjazd byl calkiem spontaniczny i nawet rano wyjezdzajac planowalismy jechac w zupelnie inny teren (byl plan pod Krapkowice) ale wyszlo inaczej... Juz nie bylo jak dac znac...
Pewnej cieplej majowej soboty trafiamy w Bory Stobrawskie. Wycieczke zaczynamy od okolic wioski Pokoj i tamtejszych stawow. Nie zajmuja az tak duzego obszaru jak np. Milickie ale klimat podobny.
Prawie na kazdym stawiku jest łodka ale niestety wszystkie przypiete.
Raz jedyny udalo nam sie kiedys w milickich okolicach ( koło Rudy Sułowskiej) poplywac łodka po stawie! Nie byla przywiązana. Godzina zabawy i odstawilismy w poczatkowe miejsce. Mozna...
Groble miedzy stawami przewaznie porastaja aleje drzew
Sporo w okolicy jest pozostalosci dawnych czasow. Spotykamy ruiny robiace wrazenie jakby mialy jakis poprzemyslowy charakter. Gdzies znalazlam tez informacje, ze jest to stara strzelnica.
Drugi zarosły budynek na wzgorzu przywodzi na mysl skojarzenia ze sztucznymi ruinami budowanymi “dla romantyzmu” przy zamkach i palacach.
A to ponoc bylo niegdys smolną latarnią
Jest tez obelisk, pomnik, kolumna? Polozony na wyspie wiec nie mamy szans do niej dotrzec
Czasem pojawiaja sie nietypowe drzewa
Natrafiamy na ławice małych rybek
I mrówek. Chyba jeszcze nigdy nie widzialam tylu mrowek na raz. Chyba mialy jakis zlot z calego wojewodztwa
Potem wkraczamy w tereny bagienne. Jak powszechnie wiadomo- chodzenie po bagnach wciaga.
Ale ostatecznie nie mamy wyjscia i musimy minąć najwieksze bagienko lasem
W Pokoju odwiedzamy dwa stare cmentarze- niemiecki, pelen rzezb, bluszczu i tuj. O czesc grobow widac, ze ktos dba
Jest tez cmentarz zydowski gdzie musze przelezc przez plot bo furtka nie jest przewidziana. Napisy jak widac sa dwujezyczne i dwualfabetowe. Niektore sa złocone.
Jedna z tablic ma fakture ciekawego marmurku. Nie wiem czy taka byla od nowosci czy zestarzala sie w taki nietypowy sposob?
A na koniec dnia ognisko- na jednym z naszych ulubionych lesnych parkingow
Pewnej cieplej majowej soboty trafiamy w Bory Stobrawskie. Wycieczke zaczynamy od okolic wioski Pokoj i tamtejszych stawow. Nie zajmuja az tak duzego obszaru jak np. Milickie ale klimat podobny.
Prawie na kazdym stawiku jest łodka ale niestety wszystkie przypiete.
Raz jedyny udalo nam sie kiedys w milickich okolicach ( koło Rudy Sułowskiej) poplywac łodka po stawie! Nie byla przywiązana. Godzina zabawy i odstawilismy w poczatkowe miejsce. Mozna...
Groble miedzy stawami przewaznie porastaja aleje drzew
Sporo w okolicy jest pozostalosci dawnych czasow. Spotykamy ruiny robiace wrazenie jakby mialy jakis poprzemyslowy charakter. Gdzies znalazlam tez informacje, ze jest to stara strzelnica.
Drugi zarosły budynek na wzgorzu przywodzi na mysl skojarzenia ze sztucznymi ruinami budowanymi “dla romantyzmu” przy zamkach i palacach.
A to ponoc bylo niegdys smolną latarnią
Jest tez obelisk, pomnik, kolumna? Polozony na wyspie wiec nie mamy szans do niej dotrzec
Czasem pojawiaja sie nietypowe drzewa
Natrafiamy na ławice małych rybek
I mrówek. Chyba jeszcze nigdy nie widzialam tylu mrowek na raz. Chyba mialy jakis zlot z calego wojewodztwa
Potem wkraczamy w tereny bagienne. Jak powszechnie wiadomo- chodzenie po bagnach wciaga.
Ale ostatecznie nie mamy wyjscia i musimy minąć najwieksze bagienko lasem
W Pokoju odwiedzamy dwa stare cmentarze- niemiecki, pelen rzezb, bluszczu i tuj. O czesc grobow widac, ze ktos dba
Jest tez cmentarz zydowski gdzie musze przelezc przez plot bo furtka nie jest przewidziana. Napisy jak widac sa dwujezyczne i dwualfabetowe. Niektore sa złocone.
Jedna z tablic ma fakture ciekawego marmurku. Nie wiem czy taka byla od nowosci czy zestarzala sie w taki nietypowy sposob?
A na koniec dnia ognisko- na jednym z naszych ulubionych lesnych parkingow
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
Macie za co przepraszać. Że też was straż lesna nie spotkała w tej wędrówce po stawach PGR Krogulna, tam trzeba mieć pozwolenia, i ja je mam, a park w Pokojy, ... to już osobna historia. musimy się kiedyś umówić.
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
Re: opolskie wycieczki
Po samym parku nie chodzilismy- wiec bedzie trzeba kiedys wrocic i sie spotkac koniecznie!
A z tymi stawami to jakiej zasadzie mogliby sie przyczepic? Byly normalne szerokie drogi i nawet nigdzie nie bylo zadnej tabliczki ze nie wolno wchodzic czy o pozwoleniach.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
PGR (państwowe gospodarstwo rybackie) Krogulna należy do Lasów Państwowych, tereny stawów są pod okiem straży leśnej. Żeby tam spokojnie łazikować trzeba być pracownikiem, lub mieć karteczkę od szefa, (w celu obserwacji przyrody). W okolicach Pokoju są jeszcze stawy prywatne i tam też gonią ludzi jak ich nie znają ... mnie tam znają, bo prawie wszystkie dzieci uczyłem... hehehe
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
Re: opolskie wycieczki
Dziwne to bardzo... Jeszcze chyba nigdy nie spotkalam sie z takim miejscem, z zakazem wejscia drogą ktory nie bylby w zaden sposob oznakowany...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
W lasach koło Pokoju, konkretnie w Jagiennej jest droga wyasfaltowana z zakazem wjazdu, tam poprzednicy Szyszki jeździli na polowania, była opodal nawet specjalna zagroda dla dzików... tak,że nic się nie zmieniło. A ta droga asfaltowa to robi kółko i prowadzi koło tzw. Wilczej Budy
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
Re: opolskie wycieczki
No widzielismy ten zakaz w drodze do Wilczej Budy..
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
W okolice Góry św. Anny ruszamy juz chyba 6 raz. Tu krotkie przypomnienie naszych poprzednich wycieczek:
2008- https://goo.gl/photos/8cQttSGYZj4sLwVV8
2009- https://goo.gl/photos/zXsa5HG4pq45ZiBo7
2010- https://goo.gl/photos/h73c5SB1DyBYyNJq7
2011- https://goo.gl/photos/FusCF1UQCKU7MQXC8
2012- http://jabolowaballada.blogspot.com/201 ... -2012.html
Tegoroczną wyprawe zaczynamy od Zdzieszowic i wizyty na terenie dawnego kempingowego osrodka wczasowego. Drewniane domki zostaly w wiekszosci wykupione na prywatne dacze lub sie rozpadły. Cały teren zapodaje jeszcze jednak mocno melodią przeszlosci i roznymi klimatami milymi dla oka. Jest cos dla milosnikow dywanow:
Najlepszy jest drewniany piwny grzybek. Teraz pozamykany ale niegdys byly w nim okienka do wydawania zlocistego napoju, ktory spozywalo sie na stojaco.
Caly budyneczek zdobią tematyczne malowidła. Fajne to bylo kiedys, ze ludziom sie chcialo samodzielnie cos przyozdobic, cos dac od siebie, puscic wodze fantazji i swoim mniej lub bardziej artystycznych zapędom. Mam wrazenie, ze jest to cos co zdechło obecnie w narodzie a przynajmniej zeszło gdzies mocno do podziemia. Ludzie jakby zatracili umiejetnosci aby zrobic cos z niczego. Ograniczaja sie jedynie do kupowania tego co modne w tym sezonie i uznane za “eleganckie”, czy ostatecznie złozenia wedlug instrukcji gotowych elementow o scislym i konretnie dedykowanym przeznaczeniu. Komu by sie chcialo teraz malowac grajace na harmoszce podgrzybki o czerwonych pijackich noskach??
Oprocz miejsca zabaw dla doroslych zostal tu rowniez plac zabaw dla dzieci. Acz i dla takich bardzo duzych tez sie nada ze wzgledu na swoja solidnosc. Ciężka, żelazna karuzela jest jednoczesnie siłownią dla kręcącego.
Nie jest wprawdzie az tak masywna jak slawna karuzela z rynku w ukrainskim Chyrowie (tam musialy ją rozkrecac trzy silne chłopy a potem trzeba bylo czekac az sie sama zatrzyma, bo innej opcji nie bylo, bez obawy o zycie ) Ta zdzieszowicka jest delikatniejszej budowy ale i tak wpada na zaszczytne drugie miejsce w mojej klasyfikacji najlepszych karuzel!
Jest tez dosc nietypowa hustawka stojaca. Chyba zostaly tu wprowadzone jakies spore modyfikacje w stosunku do stanu poczatkowego.
Wieczor spedzamy włóczac sie po lokalnych knajpach, ze szczegolnym uwzglednieniem co ciekawszych spelun.
Tylko “Baśki” brak.. Uroczej knajpy z widokiem na dymiace kominy koksowni, zwanej przez niektorych “mordownią”. Zrobili teraz z niej pizzerie
Noc jest niesamowicie ciepla. Wrecz upalna. Ostatni raz kojarze taka noc chyba na Krymie. Tylko cykad brakuje!
Znak dwa w jednym
Mete noclegową mamy najlepsza w miescie! A moze i w wojewodztwie? Z wyjątkowo sympatycznym gospodarzem i piwniczką wypelnioną dziesiatkami wszelakich darow ziemi zapeklowanych i zamarynowanych w apetyczne sloiczki, butelki i gąsiory, o konsystencjach stalych, plynnych i mieszanych.
Rano przemykamy przez miasto a w oczy rzuca sie ciekawy kosciol o dosyc nietypowej bryle. Wyglada na bardzo stary a nie ma jeszcze nawet 100 lat!
Na jednym z domostw wiszą pokryte patyną tabliczki.
Jako ze do pociagu mamy jeszcze troche czasu odwiedzamy kolejna do kolekcji knajpe.
PKP dzis tez stanelo na wysokosci zadania i podjechal miły sklad.
Nie jedziemy daleko, bo tylko do Jasionej. Na tyle blisko, ze nawet zadnej flaszki nie zdazylismy otworzyc! Jak nie my
Niestety pogoda nie dopisuje. Slonce swiecilo i zar sie lał z nieba w tygodniu, gdy trzeba bylo siedziec w domu czy pracy i czlowieka skrecalo ze zlosci i z tesknoty za szerokim swiatem, przyroda i biwakami. Tylko przyszla sobota i szaro, mokro i wieje chłodem. Parszywe licho!
Z Jasionej podążamy w strone Zakrzowa. Po drodze rozne popasy, popoje i przeczekiwanie mocniejszych opadow. Pod drzewami obroslymi bluszczem, nad jeziorkami ukrytymi w zaroslach albo pod wiaduktami autostrady. Wszedzie milo, jako ze klimat tworza glownie ludzie Mamy na dzis tez powazną misje degustacji produktow regionalnych- jest malinówka, jest wieloowocowe wino dopiero co sciągniete z gąsiora ukrytego w czelusciach zdzieszowickich piwnic!
W Zakrzowie dreptamy sobie nad stawkiem, niepokojąc nieco kaczą rodzinke.
Zagladamy w niektore podworka, zwlaszcza takie gdzie kreci sie jakies ptactwo.
Na obrzezach wsi stoi sobie odremontowany pałac gdzie chyba wlasnie ma sie odbywac jakies wesele.
Kręcą sie wyfiokowani ludzie o czystych butach i gębach kapiących od makijazu. Na grupke postaci z wielkimi plecakami patrza troche jak na ufo, ktore wyladowalo tu bez uprzedniego zawiadomienia.
Po drugiej stronie drogi, naprzeciw pałacu, jest inny swiat. Nasz swiat. Stoją tu ruiny zamku, do ktorych przytyka jakis dawny zakład przemyslowy, rowniez mocno juz nadgryziony zębem czasu. Wszystko porasta bluszcz.
Kawałek za zamkiem mozna natrafic na pozostalosci chyba jakiegos PGRu, chyba czesciowo uzytkowane bo napotykamy tam sympatycznego żuka wygladajacego, ze jest na chodzie. Jest tez skladzik minizłomu.
Drogami o roznej nawierzchni, przewaznie w mniej lub bardziej siąpiącym deszczu, suniemy w strone Góry św. Anny.
Biała tabliczka do kolekcji!
I juz wiadomo skad biorą sie chmury! Produkują je w fabryce!
A tu wspomniane wczesniej wzgorze.
Nocleg zapodajemy na znanym i lubianym opuszczonych folwarku, ktory tego roku zarósł wyjatkowo dorodnym chaszczem i nieprosto jest znalezc miejsce na namioty.
Widac, ze to wszystko namioty ludzi, ktorzy sypiają po krzakach!
Chris- łowca mirabelek!
O dziwo, mimo wszechogarniajacej wilgoci, nie ma problemu z rozpaleniem ogniska.
Pogoda tez okazuje sie dosc łaskawa- gdy przyłazimy do ruin deszcz zanika. Caly wieczor jest bez opadow. Dopiero w nocy, gdy juz spimy, zaczyna sie kolejna zlewa.
Rano znow wpełzamy na gore. Mijamy zniewoloną ulice Wolności
Przemykamy przez amfiteatr.
Po drodze zawijamy tez pod kapliczke, ufundowaną przez ojca i jego dwoch synow w podziece za szczesliwy powrot z wojny.
Miejsce chyba stalo sie celem jakis grabieży- bo powieszono kartke. Co mozna ukrasc z kapliczki? Obrazek? Kwiatek? Świeczke?
Ze Zdzieszowic nasza trasa prowadzi za Odre. A tam przerwa w kursowaniu promu prawie na poltorej godziny... Moze kapitan pływadła do kosciola idzie? Albo na obiad? Wiec i my ruszamy cos zjesc- na pizze pod koksownie. I dopada nas tam klimat rodem z dawnych lat. Duch mordowni “Baśki” unosi sie w powietrzu Przychodzi halasliwa ekipa dwoch kobiet w wieku nieokreslonym i tak zaszpachlowanych pyskach kosmetykami, ze strach obok tupnąć. Do tego jest dwoch gosci o twarzach mowiacych, ze nie przepadaja za rozwiazywaniem problemow i zatargow w dyplomatyczny sposob. Juz chyba cos tu zmalowali bo obsługa ich wyprasza- nie beda obsłuzeni. Na tym etapie zaczyna sie rzucanie kartami, krzesłami, telefony na policje i tego typu radosne zabawy w sielskie, niedzielne popoludnie. Pizza na ostro na cienkim ciescie smakuje calkiem niezle ze wzrokiem wbitym w smugi dymów nad koksownia i czasem z przelatującym lotem ślizgowym “menu” na pierwszym planie. Łatwo zamalowac sciany i powstawiac nowe sterylne meble. Atmosfera miejsca jednak wgryza sie gdzies głębiej i jej zabicie jest znacznie trudniejsze. Troche dawnej “Baśki” mozna jednak w Zdzieszowicach wciąż odnalezc
Potem prom. Juz czynny. Moj ulubiony bo samoobslugowy- bezsilnikowy, przeciaga sie go recznie po linie kijankami! Przy brzegu zacumowana jakas niewielka łajba..
Na koniec wpadamy jeszcze pod Twardawe. Chris udowadnia, ze do jazdy osobowym autem nie tyle, ze nie potrzebny jest asfalt! Nie trzeba nawet drogi!
A my zmierzamy do opuszczonego folwarku ocenic jego walory noclegowo- imprezowe. Ocena wypada dosc słabo. Budynki to juz rozpierduszka totalna, o schronieniu w niepogode nie ma co mowic, raczej o spadajacych na łeb cegłach to i owszem.
Dziedziniec został przeznaczony na magazyn siana, wiec ognisko mogloby nie cieszyc sie uznaniem miejscowych. A gdyby sie dobrze zajarało to mysle, ze o uczestnikach imprezy byloby glosno A i straze pozarne z calego powiatu mialyby dogodne okolicznosci aby sie wykazac swym kunsztem. Ogolnie mowiac- siana jest tu sporo
Walące sie stropy i siano jednak nie do konca dyskwalifikuje miejsce biwakowo. Ale gnojówka juz tak. Oprocz siana trzymają tu tez gnojowice, co gorsza taka jakas ulepszoną. Z dodatkiem mączki rybnej czy szlag wie jakiego innego chemicznego syfu. Bo czysta gnojówka pachnie. A to śmierdzi potwornie. Az dusi i powoduje mdłosci. Na nocleg wiec raczej tu nie zawitamy, ale odwiedzic bylo warto bo miejsce ciekawe! Zagubiony folwark wsrod pól...
Chris podrzuca nas do Gogolina, gdzie czekamy na naszego ciapąga. A! I jest z nami kaczuszka, nabyta na Górze św. Anny. Na imie jej Kłapcia. Wbrew pozorom bardzo solidna konstrukcja. Podczas wycieczki jezdzilam nią bo kostce brukowej, bo blocie i trawie. Kilka dni pozniej przezyła rowniez upadek z balkonu. Dzielna Kłapcia!
2008- https://goo.gl/photos/8cQttSGYZj4sLwVV8
2009- https://goo.gl/photos/zXsa5HG4pq45ZiBo7
2010- https://goo.gl/photos/h73c5SB1DyBYyNJq7
2011- https://goo.gl/photos/FusCF1UQCKU7MQXC8
2012- http://jabolowaballada.blogspot.com/201 ... -2012.html
Tegoroczną wyprawe zaczynamy od Zdzieszowic i wizyty na terenie dawnego kempingowego osrodka wczasowego. Drewniane domki zostaly w wiekszosci wykupione na prywatne dacze lub sie rozpadły. Cały teren zapodaje jeszcze jednak mocno melodią przeszlosci i roznymi klimatami milymi dla oka. Jest cos dla milosnikow dywanow:
Najlepszy jest drewniany piwny grzybek. Teraz pozamykany ale niegdys byly w nim okienka do wydawania zlocistego napoju, ktory spozywalo sie na stojaco.
Caly budyneczek zdobią tematyczne malowidła. Fajne to bylo kiedys, ze ludziom sie chcialo samodzielnie cos przyozdobic, cos dac od siebie, puscic wodze fantazji i swoim mniej lub bardziej artystycznych zapędom. Mam wrazenie, ze jest to cos co zdechło obecnie w narodzie a przynajmniej zeszło gdzies mocno do podziemia. Ludzie jakby zatracili umiejetnosci aby zrobic cos z niczego. Ograniczaja sie jedynie do kupowania tego co modne w tym sezonie i uznane za “eleganckie”, czy ostatecznie złozenia wedlug instrukcji gotowych elementow o scislym i konretnie dedykowanym przeznaczeniu. Komu by sie chcialo teraz malowac grajace na harmoszce podgrzybki o czerwonych pijackich noskach??
Oprocz miejsca zabaw dla doroslych zostal tu rowniez plac zabaw dla dzieci. Acz i dla takich bardzo duzych tez sie nada ze wzgledu na swoja solidnosc. Ciężka, żelazna karuzela jest jednoczesnie siłownią dla kręcącego.
Nie jest wprawdzie az tak masywna jak slawna karuzela z rynku w ukrainskim Chyrowie (tam musialy ją rozkrecac trzy silne chłopy a potem trzeba bylo czekac az sie sama zatrzyma, bo innej opcji nie bylo, bez obawy o zycie ) Ta zdzieszowicka jest delikatniejszej budowy ale i tak wpada na zaszczytne drugie miejsce w mojej klasyfikacji najlepszych karuzel!
Jest tez dosc nietypowa hustawka stojaca. Chyba zostaly tu wprowadzone jakies spore modyfikacje w stosunku do stanu poczatkowego.
Wieczor spedzamy włóczac sie po lokalnych knajpach, ze szczegolnym uwzglednieniem co ciekawszych spelun.
Tylko “Baśki” brak.. Uroczej knajpy z widokiem na dymiace kominy koksowni, zwanej przez niektorych “mordownią”. Zrobili teraz z niej pizzerie
Noc jest niesamowicie ciepla. Wrecz upalna. Ostatni raz kojarze taka noc chyba na Krymie. Tylko cykad brakuje!
Znak dwa w jednym
Mete noclegową mamy najlepsza w miescie! A moze i w wojewodztwie? Z wyjątkowo sympatycznym gospodarzem i piwniczką wypelnioną dziesiatkami wszelakich darow ziemi zapeklowanych i zamarynowanych w apetyczne sloiczki, butelki i gąsiory, o konsystencjach stalych, plynnych i mieszanych.
Rano przemykamy przez miasto a w oczy rzuca sie ciekawy kosciol o dosyc nietypowej bryle. Wyglada na bardzo stary a nie ma jeszcze nawet 100 lat!
Na jednym z domostw wiszą pokryte patyną tabliczki.
Jako ze do pociagu mamy jeszcze troche czasu odwiedzamy kolejna do kolekcji knajpe.
PKP dzis tez stanelo na wysokosci zadania i podjechal miły sklad.
Nie jedziemy daleko, bo tylko do Jasionej. Na tyle blisko, ze nawet zadnej flaszki nie zdazylismy otworzyc! Jak nie my
Niestety pogoda nie dopisuje. Slonce swiecilo i zar sie lał z nieba w tygodniu, gdy trzeba bylo siedziec w domu czy pracy i czlowieka skrecalo ze zlosci i z tesknoty za szerokim swiatem, przyroda i biwakami. Tylko przyszla sobota i szaro, mokro i wieje chłodem. Parszywe licho!
Z Jasionej podążamy w strone Zakrzowa. Po drodze rozne popasy, popoje i przeczekiwanie mocniejszych opadow. Pod drzewami obroslymi bluszczem, nad jeziorkami ukrytymi w zaroslach albo pod wiaduktami autostrady. Wszedzie milo, jako ze klimat tworza glownie ludzie Mamy na dzis tez powazną misje degustacji produktow regionalnych- jest malinówka, jest wieloowocowe wino dopiero co sciągniete z gąsiora ukrytego w czelusciach zdzieszowickich piwnic!
W Zakrzowie dreptamy sobie nad stawkiem, niepokojąc nieco kaczą rodzinke.
Zagladamy w niektore podworka, zwlaszcza takie gdzie kreci sie jakies ptactwo.
Na obrzezach wsi stoi sobie odremontowany pałac gdzie chyba wlasnie ma sie odbywac jakies wesele.
Kręcą sie wyfiokowani ludzie o czystych butach i gębach kapiących od makijazu. Na grupke postaci z wielkimi plecakami patrza troche jak na ufo, ktore wyladowalo tu bez uprzedniego zawiadomienia.
Po drugiej stronie drogi, naprzeciw pałacu, jest inny swiat. Nasz swiat. Stoją tu ruiny zamku, do ktorych przytyka jakis dawny zakład przemyslowy, rowniez mocno juz nadgryziony zębem czasu. Wszystko porasta bluszcz.
Kawałek za zamkiem mozna natrafic na pozostalosci chyba jakiegos PGRu, chyba czesciowo uzytkowane bo napotykamy tam sympatycznego żuka wygladajacego, ze jest na chodzie. Jest tez skladzik minizłomu.
Drogami o roznej nawierzchni, przewaznie w mniej lub bardziej siąpiącym deszczu, suniemy w strone Góry św. Anny.
Biała tabliczka do kolekcji!
I juz wiadomo skad biorą sie chmury! Produkują je w fabryce!
A tu wspomniane wczesniej wzgorze.
Nocleg zapodajemy na znanym i lubianym opuszczonych folwarku, ktory tego roku zarósł wyjatkowo dorodnym chaszczem i nieprosto jest znalezc miejsce na namioty.
Widac, ze to wszystko namioty ludzi, ktorzy sypiają po krzakach!
Chris- łowca mirabelek!
O dziwo, mimo wszechogarniajacej wilgoci, nie ma problemu z rozpaleniem ogniska.
Pogoda tez okazuje sie dosc łaskawa- gdy przyłazimy do ruin deszcz zanika. Caly wieczor jest bez opadow. Dopiero w nocy, gdy juz spimy, zaczyna sie kolejna zlewa.
Rano znow wpełzamy na gore. Mijamy zniewoloną ulice Wolności
Przemykamy przez amfiteatr.
Po drodze zawijamy tez pod kapliczke, ufundowaną przez ojca i jego dwoch synow w podziece za szczesliwy powrot z wojny.
Miejsce chyba stalo sie celem jakis grabieży- bo powieszono kartke. Co mozna ukrasc z kapliczki? Obrazek? Kwiatek? Świeczke?
Ze Zdzieszowic nasza trasa prowadzi za Odre. A tam przerwa w kursowaniu promu prawie na poltorej godziny... Moze kapitan pływadła do kosciola idzie? Albo na obiad? Wiec i my ruszamy cos zjesc- na pizze pod koksownie. I dopada nas tam klimat rodem z dawnych lat. Duch mordowni “Baśki” unosi sie w powietrzu Przychodzi halasliwa ekipa dwoch kobiet w wieku nieokreslonym i tak zaszpachlowanych pyskach kosmetykami, ze strach obok tupnąć. Do tego jest dwoch gosci o twarzach mowiacych, ze nie przepadaja za rozwiazywaniem problemow i zatargow w dyplomatyczny sposob. Juz chyba cos tu zmalowali bo obsługa ich wyprasza- nie beda obsłuzeni. Na tym etapie zaczyna sie rzucanie kartami, krzesłami, telefony na policje i tego typu radosne zabawy w sielskie, niedzielne popoludnie. Pizza na ostro na cienkim ciescie smakuje calkiem niezle ze wzrokiem wbitym w smugi dymów nad koksownia i czasem z przelatującym lotem ślizgowym “menu” na pierwszym planie. Łatwo zamalowac sciany i powstawiac nowe sterylne meble. Atmosfera miejsca jednak wgryza sie gdzies głębiej i jej zabicie jest znacznie trudniejsze. Troche dawnej “Baśki” mozna jednak w Zdzieszowicach wciąż odnalezc
Potem prom. Juz czynny. Moj ulubiony bo samoobslugowy- bezsilnikowy, przeciaga sie go recznie po linie kijankami! Przy brzegu zacumowana jakas niewielka łajba..
Na koniec wpadamy jeszcze pod Twardawe. Chris udowadnia, ze do jazdy osobowym autem nie tyle, ze nie potrzebny jest asfalt! Nie trzeba nawet drogi!
A my zmierzamy do opuszczonego folwarku ocenic jego walory noclegowo- imprezowe. Ocena wypada dosc słabo. Budynki to juz rozpierduszka totalna, o schronieniu w niepogode nie ma co mowic, raczej o spadajacych na łeb cegłach to i owszem.
Dziedziniec został przeznaczony na magazyn siana, wiec ognisko mogloby nie cieszyc sie uznaniem miejscowych. A gdyby sie dobrze zajarało to mysle, ze o uczestnikach imprezy byloby glosno A i straze pozarne z calego powiatu mialyby dogodne okolicznosci aby sie wykazac swym kunsztem. Ogolnie mowiac- siana jest tu sporo
Walące sie stropy i siano jednak nie do konca dyskwalifikuje miejsce biwakowo. Ale gnojówka juz tak. Oprocz siana trzymają tu tez gnojowice, co gorsza taka jakas ulepszoną. Z dodatkiem mączki rybnej czy szlag wie jakiego innego chemicznego syfu. Bo czysta gnojówka pachnie. A to śmierdzi potwornie. Az dusi i powoduje mdłosci. Na nocleg wiec raczej tu nie zawitamy, ale odwiedzic bylo warto bo miejsce ciekawe! Zagubiony folwark wsrod pól...
Chris podrzuca nas do Gogolina, gdzie czekamy na naszego ciapąga. A! I jest z nami kaczuszka, nabyta na Górze św. Anny. Na imie jej Kłapcia. Wbrew pozorom bardzo solidna konstrukcja. Podczas wycieczki jezdzilam nią bo kostce brukowej, bo blocie i trawie. Kilka dni pozniej przezyła rowniez upadek z balkonu. Dzielna Kłapcia!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: opolskie wycieczki
W latach siedemdziesiątych na obozie wędrownym Kraków - Zakopane w każdej wsi były takie "Grzybki" z piwem - "Żywcem", tylko wtedy to było zupełnie inne piwo.
Okradanie przydrożnych kapliczek to jakieś zdziczenie. Jestem ciekaw co komu to przeszkadza.
Okradanie przydrożnych kapliczek to jakieś zdziczenie. Jestem ciekaw co komu to przeszkadza.
Re: opolskie wycieczki
Masz jakies zdjecia? A owczesny "Zywiec" byl lepszy od obecnego czy gorszy?
No wlasnie jestem ciekawa czy takie akcje sa spowodowane checia zysku np. sprzeda swieczke i ma na wino czy chodzi o zniszczenie kapliczki z racji niecheci do takich miejsc....
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..