Strona 3 z 4

Re: opolskie wycieczki

: 03 września 2017, 18:09
autor: PiotrekP
Fotek z tego okresu nie mam. "Żywiec" w owym czasie był jeszcze piwem i lany był z normalnej beczki.
Pomyśleć, że mieszkamy w kraju gdzie większość przyznaje się do katolicyzmy - to kto to okrada ?
Zapewne zauważyłaś, że prawie wszystkie wiejskie kościółki są pozamykane na "trzy spusty", to pokłosie okradania ich.

Re: opolskie wycieczki

: 03 września 2017, 22:43
autor: buba
PiotrekP pisze:
03 września 2017, 18:09

Zapewne zauważyłaś, że prawie wszystkie wiejskie kościółki są pozamykane na "trzy spusty", to pokłosie okradania ich.
No niestety tak jest.. jakby czlowiek chcial wstapic i sie pomodlic w ciszy a nie przy zawodzeniu ksiedza to nie ma szans... Ale pamietam ze za mojego dziecinstwa koscioly byly pootwierane. Zawsze chodzilam z babcią do wiejskich kosciolkow i siedzialysmy tam w milczeniu sluchajac odglosow ptactwa pod kopuła i odleglych dzwiekow wsi...

Re: opolskie wycieczki

: 24 marca 2018, 19:13
autor: buba
Z tym wyjazdem to wszystko od poczatku miało byc inaczej… Ja rozważałam wyjazd wieksza ekipą tydzien pozniej na Pogorze Kaczawskiej, do ktorejs z chatek. Jednak gdy pojawił sie pomysł zorganizowania kolejnego zlotu sudeckiego postanowiłam te plany zmienic. Czego sie nie robi dla zlotów… Zlot mial sie odbyc tydzien wczesniej i gdzieś pod Głubczycami - w skrajnie wschodnich krańcach Gór Opawskich ;) Od poczatku jednak pomyślny los nie sprzyjał tej idei - planowana czeska chatka pod Albrechticami nie raczyła nawet odpisac na maile, a PTSM w Pietrowicach… cóż…. oględnie mówiac i nie uzywając wulgarnych słów - zachowal sie bardzo nieładnie… Znalezienie innego noclegu w okolicy, na naszych warunkach, tzn. ciepłe, tanie, bez specjalnych wygód ale z mozliwoscia ogniska - rowniez jakos nie szło. Udało mi sie wyczaić domki koło stadniny w Chróstach. Ale na tym etapie i głowny organizator postanowił nagle zrezygnowac z całego przedsiewziecia. Zostały wiec na placu boju Chrósty i sporo pozapraszanych w miedzyczasie osób...

Połowa marca. Ten czas oceniany z perspektywy dosc cieplego srodka lutego, wydawał sie byc calkowitą wiosną. No moze niekoniecznie taką ze słoncem i kwiatkami, ale jednak wiosną. Nic bardziej mylnego… ;) Gdy termin zaczął sie zblizać a prognozy sugerowały mrozy, sniegi, zawieje i zlodowacenia - ponad połowa planowanej ekipy wykruszyła sie z powodów róznych. Zostało nas sztuk 9.

Tym razem prognoza sie udała. Po calkiem przyjemnym czwartku ktos u góry zrobił “pstryk” i w piatek niebo sie zasnuło spuszczając na ziemie wszystko co tam gromadziło przez cała zime. Temperatura poleciała w dół na łeb na szyje, szybko osiągając zakresy zdecydowanie nietolerowane przez buby. Jedynie regularne podlewanie nalewką troche sytuacje stabilizuje i przywraca czucie w rekach ;) Opad o charakterze zadymki sniego- lodo- deszczu oblepiał wszystko szklistymi naroślami. Najciekawiej wygladało to na samochodach. Na kołach tworzyły sie “słoneczka” z regularnych sopli na wszystkie strony, błotniki obrastały skamieniałym błotem czochrając o koła i utrudniając ich kręcenie, a cały przod autka robil wrazenie jak zatopionego w szkle.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Chróstach wiec sporo osob stawia sie pozniej niz bylo planowane. I na ognisko jakos chetnych nie ma ;)

Sobotnie włoczenie sie po utopionej w śniegu krainie zaczynamy od Grudyni Małej. Jest tu pałac, koło ktorego krecilismy sie juz kilka lat temu, ale wtedy wydawał sie byc zamkniety. Teraz ogrodzenie jest wybitnie niekompletne. Wlazimy do srodka przez ogromne okna zawalonej stajni. Z kolumn podpierajacych łukowate sufity zwieszają sie sople, nadając miejscu nieco jaskiniowy charakter.

Obrazek

Obrazek

Pałac siedzi w gestych zaroślach a proby dostania sie do niego po mocno obtłuczonych i oblodzonych schodkach kilkukrotnie kończą sie szybkim lądowaniem i solidnym obtłuczeniem tego i owego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z nieco mokrym zadkiem, ktory wyfroterował juz lodowisko na przypałacowym podejsciu, zagłebiam sie w czeluscie budynku. W srodku panuje straszny ziąb, na dworze jest duzo przyjemniej. Tu dodatkowo hula wiatr, a oddech mokrych, rozpadających sie ścian potęguje mrozny charakter dzisiejszego dnia.

Z czasow dawnych i dawniejszych zachowało sie niewiele - rzezbione drewniane drzwi, schody, niekompletny po spotkaniu ze złomiarzami kaflowy piec, podłogowe płytki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zdobienia lat powojennych.

Obrazek

Obrazek

W wielu pomieszczeniach stropy leżą juz na podlodze albo mają ambitny plan znalezc sie tam wkrótce..

Obrazek

Obrazek

Pałac jednak nie jest calkowicie opuszczony. W oczy wpada jedna z lamp. Chyba jaskółka ulepiła na niej gniazdko! Ciekawe czy wroci na wiosne na swoje włości?

Obrazek

W jednym z przypałacowych budynkow zwraca uwage pewna kompozycja. W takich miejscach nieraz spotyka sie menelskie miejsca po libacjach - np. porozbijane butelki po lokalnych trunkach niskobudzetowych. Tu jednak mielismy chyba do czynienia z żulem z żyłką artystyczną i kolekcjonerską. Butelki sa cale i rowno ulozone na podłodze. I kazda z nich jest inna! Dominuje wisnia na tysiac sposobow, ale swoje miejsce odnalazla tez malina, truskawka, porzeczka, mieszanka multiowoc - oraz cos dla prawdziwego konesera - jabol o smaku toffi! :D

Obrazek


Kolejna wieś to Milice gdzie kamienna brama rowniez sugeruje istnienie tam niegdysiejszego folwarku.

Obrazek

Pierwsza rzuca sie w oczy waga. Taka do wazenia czegos cieżkiego, nie wiem czy cieżarowek czy świn w ilosci zbiorowej?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedno jest pewne - brakowalo tu papieru, wiec operator wagi notował sobie i obliczał na scianie, z ktorej wciaz uśmiechają sie do nas podliczone słupki i inne zapiski.

Obrazek

Obrazek

Sam pałac nie jest zbyt ciekawy. Bez zdobien i udziwnien, wyglada jak zwykła kamienica. Plusem napewno jest mozliwosc dostania sie do srodka, acz wnetrza sa mocno wypatroszone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawsze okazuja sie budynki przypałacowe.

Obrazek

Trylinka w wersji zimowej prezentuje sie calkiem sympatycznie. Choc i tak wolalabym ją oglądac wsrod pachnacych ziół!

Obrazek

Klimat zabudowan zmienia sie jak w kalejdoskopie, to ceglano - murowane kolumnady, to urok drewnianych ganeczków, schodków i przybudówek. Jest tez mocno podstemplowana stodoła, w ktorej widac, ze siano sięgało kiedys sufitu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe podłączenia!

Obrazek

W jednej ze stodól nachodzą mnie wspomnienia sprzed lat. Glownie chodzi tu o opowiesci mojego instruktora z prawa jazdy, ktory krotko mowiac byl postacia dosyc niestandardową. Jak sie pozniej okazało “zniknał w tajemniczych okolicznosciach” i wyszły na światło dzienne jego zwiazki z lokalnym półświatkiem kryminalnym. A ja miałam przyjemnosc zwiedzac bytomskie komisariaty w charakterze świadka. No ale poki bylam na kursie, nic nie zapowiadało przyszłych wypadków. Jako ze jestem zwykle dobrym słuchaczem to mialam okazje wysłuchiwac barwnych opowieści pana instruktora. Jedną z nich, ktora dosc dobrze zapadła mi w pamiec, była historia pogranicznego handlu. Polska i Ukraina. Wczesne lata 90 te. Moj instruktor wraz z kolegami zajmowali sie handlem dywanami. Juz nie wiem, czy zawsze w ta sama strone je przewozili, ale w tej historii nie jest to istotne. Sprawa jest taka, ze było ich trzech, auto załadowane po brzegi stertą dywanow na dachowym bagazniku. Środek Ukrainy. Impreza. Samogon lejacy sie strumieniami. I miejscowi i przyjezdni w stanie solidnego upojenia. Delirka totalna. Jeden ze wspolnikow mego instruktora okazało sie, ze miał słabsze od pozostałych serce albo inny wewnetrzny kawałek. Impreza okazała sie byc jego ostatnią. Ktos z biesiadników wpadł na pomysł aby zwłoki zawinąc w jeden z dywanów i poki co kontynuowac obłędne chlanie, nie przejmujac sie okolicznosciami. Życia delikwentowi nie zwrócą a szkoda sobie impreze popsuc. Rano pomysla co dalej... Ranek wita ich kacem gigantem i kompletną niepamięcia wsteczną. No i nigdzie nie ma Zenka!!! Co sie z nim stało? Musiał chyba jakąs babe sobie przygruchac - nieraz tak robił. I zapewne wyjdzie z jej chałupy po tygodniu! Koledzy ze złościa cmokają, nie raz juz wkurzali sie na niepowściągliwego kolege. A moze mu i troche zazdroscili? Nie ma co - nie beda na Zenka znow czekac. Czas nagli. Trzeba wracac do Polski. Żegnają sie z Ukraincami i strzała na granice. Były to czasy dosc solidnego przemytu, wiec graniczne trzepanie aut było rzecza naturalną. Ale koledzy nie mają przeciez nic do ukrycia - wożą tylko dywany, a to przeciez legalne! Sa wiec spokojni i roześmiani. Celnik rozwija kolejne dywany. Jeden z nich okazuje sie byc cieższy i jakis dziwnokształtny. Odwijają… A tam…. Zenek…. Dalsza opowiesc dotyczy kilkumiesiecznego zwiedzania kolejnych ukrainskich aresztów, wytężonej pracy ambasady, relacji lokalnych imprezowiczów jako świadków… Ale to juz inna historia.. Ale dlaczego taka daleka dygresja? Zupelnie niezwiązana z Milicami? Bo jakos w tej stodole ta historia mi sie przypomniala. Nie wiem kompletnie dlaczego… ;) Staneła jak zywa przed oczami. Jakby znowu byl rok 2001 a ja z rozdziawioną japą słucham gawęd na jakims skrzyzowaniu na zadupiach Świetochłowic.. P.S. Nie zajrzałam. Nie miałam odwagi ;)

Obrazek


Z przypałacowych zabudowan najciekawsza jednak okazuje sie gorzelnia. Juz okolice przypiecowe wprowadzają zwiedzajacych w odpowiedni nastroj.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejne pomieszczenia witaja calkiem świezymi tabliczkami, beczkami, machinami ze stali..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I duzo takich foliowych arkuszy rozrzuconych wszedzie wokol. Nie mam pojecia do czego mogly sluzyc?

Obrazek

Sprytna roslinka znalazła sposob na przezimowanie! Widok soczystej zielonosci wywołuje ogromny usmiech na pysku!

Obrazek

[img]xhttps://2.bp.blogspot.com/-98cDs02svsI/WrQxjyL5QBI/AAAAAAAAkLc/eNes_z1Z5PY60iAPf-F1Mj-APc0bYWP2QCLcBGAs/s640/DSCN2721.JPG[/img]

Najlpiej zachowaly sie biura i mieszkania słuzbowe, sprawiajace wrazenie porzuconych w pospiechu... Umeblowanie, komputery, drukarki, ksiazki, kalendarze, dyskietki, pocztówki, dyplomy, mapy...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sa tez całe katalogi pelnych danych osobowych. Historia zatrudnienia i zdobywania kwalifikacji kilku osob. Świadectwa pracy, zdjecia, legitymacje. Dlaczego ktos tego nie zabrał, nie zniszczył? Tylko tak leży porzucone do wglądu calego swiata?

Mozna tez poczytac ksiazki, skorzystac z karty albo wciagnac kiszonego pomidora na białym talerzu - tylko go troche obmyć z ponad 10 letniego kurzu… Bo czas zatrzymał sie tu w latach 2005-2008. Tak przynajmniej mówia porzucone kalendarze…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dosc dlugo tu zabawilismy. Na tyle długo, ze pół ekipy postanowiło juz jechac dalej, w strone Anachowa, gdzie wsrod ruin dawnej wsi zaplanowalismy ognisko...

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 26 marca 2018, 23:09
autor: buba
Jedziemy. Drogi robia sie coraz węższe a w koncu asfalt znika i zmienia sie w błotniste koleiny. To sygnał, ze jedziemy we własciwą strone! Zmierzamy do Anachowa, malutkiego przysiółka wsi Kazimierz. Dzis miejsce jest juz prawie calkowicie opuszczone. Zamieszkany jest tylko jeden dom i to taki polozony dosc daleko od pozostałych. Kiedys mieszkało tu 10 rodzin. Wioseczka zaczeła sie wyludniac chyba kilkanscie lat temu. Przynajmniej tak wynika z artykułu z 2008 roku. Wtedy puste budynki byly masowo rozkradane - wiec wynika z tego, ze cos w nich jeszcze było. Dzis zostały 3 opuszczone, wypatroszone domy i troche ruin zabudowan gospodarczych.

Pierwszy dom chyba opustoszał najszybciej. Nie ma juz dachu. Zostały fragmenty ścian a wnetrza letnią porą zapewne wypelnia dorodny chaszcz.

Obrazek

Obrazek

Stodoła obok tez juz raczej jest tylko wspomnieniem dawnych lat…

Obrazek

Kolejny domek jest malutki i przytulny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mimo porozbijanych okien i powoli zapadającego sie dachu wnetrza sa wyjątkowo ciepłe i zaciszne. Mam wrazenie jakby roznica temperatur wewnątrz/na zewnatrz sięgała z 10 stopni! Na scianach ktos dał upust swoim zdolnosciom artystycznym. Na podlogach leżą rozwłóczone zatęchłe ubrania i ciekawa lektura. Mozemy z niej zgłębić naszą wiedze o maszynach do konserwacji urządzeń melioracyjnych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A w piwnicy to wrecz jakby wchodzic do sauny! Buch ciepła i jakby duzej duchoty. Az czuje sie nieco nieswojo..No bo skąd to ciepło? Odruchowo dotykam czajnika. Jest zimny..

Obrazek

Przy drzwiach wejsciowych ktoś oparł krzyz. Raczej został przyniesiony niedawno - nie wyglada to na stałe jego miejsce pobytu. Nie wiem czy stał niegdys na rozstaju wiejskich dróg, byl fragmentem przydomowej kapliczki - czy moze ktos go przytargał z jakiegos cmentarza?

Obrazek

Ostatni z domów jest najwiekszy i chyba najlepiej zachowany! Juz w progu zwraca uwage zdobienie przydrzwiowe i przyokienne drobnymi kafelkami, układane w rozne desenie.

Obrazek

Obrazek

Zaraz obok prawie potykam sie o starą wage.

Obrazek

Na scianach pozostały fragmenty modnych niegdys malowideł “z wałka”. Tynk jednak zaczyna juz odpadac, a na jego miejsce wkracza mech…

Obrazek

Obrazek

Są resztki mebli i roznych domowych sprzetów. Widac jednak, ze przez dom przewinął sie juz jak huragan tabun złodziei, złomiarzy i innych poszukiwaczy skarbów. Zawsze jednak najbardziej martwią mnie wandale, ktorzy czerpią radosc nie z pozyskiwania dóbr ale z destriukcji - wybijania szyb, rozpruwania poduszek, łamania krzeseł, rozbijania naczyn i rozrywania wszystkiego na strzępy… Nie wiem czy znajdują ukojenie chorej duszy w tej manii zniszczenia? Czy sa jakies inne przyczyny?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odwiedzamy tez strych. Wąskie skrzypiące schodki prowadzą w stronę uginającego sie ze starosci dachu. Pozostalo tu jeszcze sporo siana. Miejsce calkiem przyjazne na nocleg dla jakiegos zbłąkanego wędrowca. Tzn. mam na mysli ciepłe czesci roku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Głębokie zamarzłe koleiny świadczą, ze często jezdzi tu jakis ciezki sprzet rolniczy. Dzis jest jednak pusto. Widac mało komu chce sie wylazic z chalupy gdy tak pizga i włóczyc gdzies po polach gdzie nic nie ma.

Obrazek

Obrazek

Nam sie chce! Acz w tej chwili najbardziej nam sie chce ogniska! Ognisko jest ciepłe, pachnace, klimatyczne i dostarcza dobrego jedzenia! Nie wiem jak mogą istniec ludzie, ktorzy nie lubią ognisk!

Tu mamy ognicho de lux! Przytargalismy troche suchego drewna na rozpałke, siekierke, kiełbaski, oscypki i dobre trunki rozgrzewajace. Coz mozna chciec wiecej w zimny pochmurny dzien? Niz spotkania w sympatycznej gromadzie, rarytasów dla podniebienia, pełgajacego ognia i trzasku gałązek, śmiechu i ciekawych rozmow, niosących sie echem wsrod spowitych ciszą i zapomnieniem ruin zagubionych gdzies wsrod pól...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A wokól świat wyprany z doszczętnie z kolorów..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 29 marca 2018, 16:47
autor: buba
Zaglądamy dzis tez do pałacu w Szczytach. Wprawdzie juz kiedys tu bylismy, ale nie udało sie wejsc do srodka. Chyba to byl rok 2011. Drzwi, okna, piwnice - wszystko bylo szczelnie zamkniete. Jak wiadomo takie rzeczy bywaja zmienne. Liczymy wiec po cichu, ze moze los bedzie łaskawy i dzis sprawy beda sie miały zgoła inaczej..

Przednia część budynku nie rokuje dobrze… Wyglada tak samo jak 7 lat temu..

Obrazek

Obrazek

Z tyłu zwracaja uwage malownicze sople…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

… i to na co najbardziej czekamy! Zagłębiamy sie w wilgotne czeluście pałacowych korytarzy!

Obrazek

Na częsci scian widac w miare świezy beton - tak jakby ktos probowal to remontowac w czasach niezbyt odleglych. I z jakis powodow zaniechał tych praktyk. Moze dlatego, ze sufity zaczynaja sie juz zapadac…

Najciekawszą rzeczą sa chyba wewnetrzne okienka! Łączące jakby dwie rownolegle klatki schodowe.

Obrazek

Wychodzimy bowiem jednymi schodami…

Obrazek

A gdy zajrzymy w okienko - to sa drugie. Drewniane. Nie wiem czy to na tej samej zasadzie co w niektorych kamienicach? Ze drugie schody były przeznaczone dla służby? Bo jaśnie pan nie mógł minąć na schodach pokojówki?

Obrazek

Są tez sympatyczne balustrady!

Obrazek

Obrazek

Niedaleko pałacu stoi tez ceglana kamienica. Jej lokatorowie tez gdzies wybyli w kierunku nieznanym.

Obrazek

Napotkamy stare tapety, wypatroszone piece, gnijace sufity… I samotny kran wystający ze ściany w korytarzu. Zaraz obok schodów. Dziwne miejsce dla kranu…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Porzucone tu i ówdzie jakies plakaty i scienne arkusze sa jakies dziwne. Obrazki z rozplanowaniem drzwi i zasłon, rowniutkie literki napisów “kolorystyka pokoi gościnnych”, kolorystyka ścian 1:50. O co w tym biega?

Obrazek

Obrazek

Pomieszczenia sa praktycznie puste, pozbawione sprzetów.. Jedynie ksiazeczka do nabożenstwa ostała sie na jednym z parapetów.

Obrazek


Kolejny palac, taki znacznych rozmiarów, napotykamy w Krowiarkach. O jego istnieniu informuja ustawione przy drodze tabliczki wskazujace kierunek. Jednak wszystkie bramy w ogrodzeniu sa zamkniete. Aby go obejrzec choc z zewnatrz musimy wykorzystac dziure w płocie. Obchodzimy budynek dookoła. Kamery wodzą za nami oczami kręcąc sie w kólko i popiskując. Fajnie by bylo móc zajrzec do srodka, ale obecnie to chyba raczej trudno wykonalne. Przynajmniej dzis. Moze inne terminy sa bardziej przychylne… Kiedys tu wrócimy. Tak jak do Szczytów ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O zmroku jeszcze zajezdzamy w okolice Dzierzysławia i łazimy troche po terenach dawnej kopalni gipsu. Teren jest przyjemny, zarosły bujna roslinnoscią i latem raczej nie do przejscia bez maczety. Co chwile napotykamy zapadniete leje zalane wodą tworzącą malownicze jeziorka. Tego czego szukamy jednak nie udaje sie znalezc. Snieg i zapadająca ciemność nie pomaga… Tu tez trzeba bedzie wrocic…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczór znów nam mija na biesiadzie w Chróstach. Zimno i sypiacy snieg znow nie zachęca do wyjscia na zewnatrz. Raczej nie ma mozliwosci aby wywabic ekipe z cieplej kuchni i zaciągnac do rozpalania ogniska ;) No ale grunt, ze jedno ognicho juz dzis bylo i to w klimatycznych plenerach opuszczonego przysiółka Anachów!

A tak sie prezentują przystadninowe domki, ktore udzieliły nam schronienia w te zimne marcowe dni!

Obrazek

Obrazek

Rano rzut oka na pałac w Chróstach, a raczej na skorupke, ktora z niego pozostała.

Obrazek

Odre przekraczamy naszym ulubionym promem w Zdzieszowicach o napędzie ręcznym. Ja tym razem wyjatkowo nie imam sie kijanki do przeciągania liny. Mam tak skostniałe z zimna łapy, ze sie boję, ze upuszcze kijek do wody!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Przyworach Opolskich odnajdujemy wysypisko bunkrów. Takich malutkich bunkierków jak to nieraz stały przy torach, strzegły mostów, wiaduktów czy kamieniołomów. Ktos sobie zadał trud zwleczenia ich i zwałowania tu na jedną pryzme. Komu sie chcialo i po co? Czemu ich nie zostawili w spokoju tam gdzie stały pierwotnie? Pewnie na zawsze pozostanie to dla nas tajemnicą. Kupa ciężkiej, nikomu niepotrzebnej roboty…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiecej o kilku takich zwałowiskach bunkrów tutaj: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... nkrow.html

Odwiedzamy tez pałacyk w Opolu Groszowicach. Wbrew informacjom, ktore mielismy, nie udaje sie nam dostac do srodka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zupełnym przypadkiem, szukając czego innego, trafiamy na opuszczony blok.

Obrazek

Obrazek

Napisy głoszą cos o PZPR, progresie i posiedzeniach. Całości niestety nie umiemy odczytac.

Obrazek

Obrazek

Z papierów znalezionych w srodku mozna wywnioskowac, ze były tu jakies biura lokalnej cementowni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Im dalej suniemy wgłab korytarzy tym wiecej pojawia sie mebli i szmat.

Obrazek

Jeden pokoik po brzegi jest wypełniony ubraniami, butami, kocami. Wszystko ladnie ułozone, rowno, widac niedawno.

Obrazek

Zaglądam do kolejnego pomieszczenia…. a tam dwoch kolesi w śpiworkach. Jeden własnie podniósł głowe i sie na mnie patrzy. Mówie wiec “dzien dobry” i zapodaje przyspieszony odwrót. Chris akurat penetruje piwnice a toperz i Tomek zostali przed budynkiem. Moze jakbym była w wiekszej ekipie miałabym wiecej śmiałosci aby nawiązac jakąs rozmowe. Ale jestem sama, ich jest dwoch i wlasnie wlazłam na ich terytorium. Wiec wole nie sprawdzac ich gościnnosci ;)

Mamy w rejonie jeszcze pare rzeczy namierzonych do obejrzenia ale to juz nastepnym razem!

Re: opolskie wycieczki

: 31 października 2018, 18:22
autor: buba
Nie zawsze trzeba jechac gdzies daleko, zeby było fajnie. Czasem dluższy/dalszy wyjazd jakos sie nie składa. Czasem ma sie tylko jeden dzien wolny albo tylko jeden wieczór i noc. Czasem jedzie sie gdzieś przejazdem - do rodziny, albo cos załatwic. Czasem złapie nieprzebrana chęć aby nie czekac do weekendu i w tygodniu tez gdzies pospac wsrod przyrody. Aby pogapić sie w niebo, policzyć chmury, poczuć zapach ogniskowego dymu i żywicznego lasu czy posłuchac nocnych i nadwodnych ptaków.

Tak powstało kilka krótkich, ale niezwykle udanych pobliskich leśno-nadwodnych posiadówek i terenowych noclegów.

ROGALICE

W lesie niedaleko wsi. Nasz pierwszy tegoroczny biwak. Kwietniowy las trzęsący sie od śpiewu ptactwa, pierwsze zielone listki i bujanie sie w hamaku, wędząc sie w oparach dymu z ogniska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Nad jeziorkiem kolo Lasowic

Gdzies do północy bylo normalnie.. Biwak jakich wiele..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A potem ogień jakby ożył!
Ognisko próbowało nam nawiać. Palone na żwirze, ale żwir chyba był czymś nasączony. Co chwile ogień wybijał pół metra, metr od ogniska, gdzies miedzy kamieniami. Wyglądało jakby pełznął pod ziemią i rozciągał macki na wszystkie strony. Wpompowalismy chyba z 20 litrow wody aby go skutecznie ugasić. Pierwszy raz w życiu mielismy taką przygode ogniskową - ze palił sie kamień a wlewana do ogniska woda zachowywała sie jak benzyna… Masakra!

Wieczorem i w nocy nadjeziorna okolica była pusta. Tylko kumkot żab i kwiki nocnego ptactwa. A rano obudzilismy sie na zatłoczonym parkingu! Kilkanascie aut! Całe jeziorko obstawione szczelnie przez wędkarzy. Na śniadanko trzeba bylo nawiewac w inne miejsce…


CHUDOBA

Tak w ogole to mielismy plan nocowania gdzie indziej. Ale podopolskie jeziorko w sierpniowy weekend okazało sie byc tak potwornie zatłoczoną masakrą, ze zapodaliśmy bardzo przyspieszony odwrót.. I trafiliśmy przypadkiem na ten przykolejowy plac. Ogromny obszar zarastającego chwastami betonu chyba kiedys służył jako miejsce przeładunkowe albo jakieś składowisko.

Obrazek

Obrazek

Dziś hula tu tylko wiatr. Ślady po ogniskach i gdzieniegdzie śmieci wskazują, ze czasem odbywają sie tu imprezy lokalsów. Dzis na szczescie jestesmy sami. Tzn. mnie i toperzowi sie tak wydaje - kabaczek kilkukrotnie dopytywał sie o “te dziwne dzieci na drzewie”. Dzieci nie było.. Albo stępione zmysły dorosłego nie były w stanie ich dostrzec. Troche sie tymi dziećmi zmartwilismy, zwlaszcza po zmroku… Rano juz ich ponoc nie było ;)

Rozłożylismy sie na samym koncu placu, schowani nieco za rampą. Teren pod namiot trzeba było trochu pozamiatac z kamieni i szkła. Z pieczenia ziemniaków zrezygnowaliśmy - juz kiełbasa i grzanki miały w swoim smaku subtelną nutę asfaltu.. ;) Taaaaa... na betonie sie dobrze pali ognisko... ale na asfalcie paliliśmy pierwszy raz.. i on sie nieco nadtapiał...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rano odwiedził nas dziadek. Przyszedł z kijaszkiem i usiadł kilka metrów od nas na brzegu rampy. Nie odpowiadał na pozdrowienia, nie patrzył sie na nas. Sprawiał wrazenie jakby nas nie widział i nie słyszał.. Posiedział chwile, odpoczął i poszedł. Spowrotem w las. Tam skąd przyszedł…



Kantorowice letnie

Dawne wyrobiska żwirowni, zalane wodą i rokujące kąpielowo.

Zaglądamy tu wracając z innego wyjazdu i jakos nas nachodzi, zeby jednak zostac do jutra.

Obrazek

Nadjeziorne drogi wsrod malowniczego chaszcza..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Biwak ten byl zdecydowanie kąpielowy.

Obrazek

Obrazek

Rozmiękła grobla - półwysep wcinająca sie w jeziorne odmęty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wypadek deszczu i dla sympatyków wiekszego komfortu niz karimata pod kuprem ;)

Obrazek


Kantorowice jesienne

W troche wiekszej ekipie, z pieczeniem ryb w ognisku. Z ciepłymi promieniami słonca w południe i chłodnym oddechem wieczora. Na samym piaszczystym skraju nad wodą, w towarzystwie stad łabędzi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


LIPKI

Dziesiatki razy przejezdzalismy przez tą miejscowosc, ale stawki odkrylismy dopiero teraz. Półbiwak tylko tym razem, bez spania, bo pizgało niemiłosiernie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Ognisko specyficzne bo głownie na zeschłych ziołach, roznych wrotyczach i innych, ktorych nazw nie kojarze. I jakos inaczej smakuje kanapka na chwastach niz pieczona na drewnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziwne kulki odkryte w jednym z nadbrzeznych miejsc poogniskowych. Kulki miekkie, pękające pod naciskiem patyka. Bez zapachu.

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 20 lutego 2019, 17:33
autor: buba
Kilka pałacyków w opolskich okolicach, na które wpadliśmy przejazdem ostatnimi czasy.

OSIEK GRODKOWSKI

Zagnały nas tutaj wspomnienia sprzed lat chyba dziesięciu, gdzie w zarosłym parku wokół tego obiektu łaziliśmy sobie bez celu. Dziś byłoby juz to średnio możliwe, a napewno nie tak przyjemne, spokojne i sielskie. Teren jest ogrodzony, osiatkowany i objęty remontem. Dla osób takich jak my własnie przestał istnieć..

Obrazek

Obrazek

Można jeszcze rzucić okiem na molochowaty budynek po drugiej stronie drogi. Jakby jakiś spichlerz czy inny wielopiętrowy magazyn czegoś-tam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A pewnego letniego dnia, w ramach wycieczek popołudniowych po pracy, zaplątaliśmy sie w te tereny. Pałac pożerała bujna roślinność a w cieniu starych murów kilku lokalsów spożywało piwo, jakie aktualnie miał w promocji miejscowy sklepik. Przysiedliśmy z nimi na pogawędke, której wynikiem było trafienie na festyn, odkrycie ciekawej knajpy, a także zgłebienie iluś kryminalnych historyjek związanych z budynkiem, ktory tu i ówdzie wychylał spod buszu krzewów i pnączy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


TURAWA

Akurat zmierzaliśmy w polecone miejsce, szukac wpółopuszczonego ośrodka kempingowego nad pobliskim jeziorem, a pałac nagle nam wyrósł na zakręcie ;) Duże toto, o nieregularnej bryle, fajnych zdobieniach, poręczach i balkoniko - daszkach. I co najwazniejsze stanie nadgryzienia przez czas jaki buby uwielbiają.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu juz były nadzieje na zwiedzanie wnętrz ;) Niestety piwnica okazała sie z niczym niepołączona.. ;)

Obrazek

Obrazek



KOTLISZOWICE

To juz wprawdzie administracyjnie nie woj. opolskie, ale od jego granic rzut beretem. Trasą z Toszka na Wielowieś jezdzilismy dziesiątki razy, ale jakoś nigdy wczesniej nie zjechaliśmy tego kilometra w bok...

Kałużasta bita droga prowadzi nas we właściwym i pożądanym kierunku :)

Obrazek

Tutajszy pałacyk na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie totalnej ruiny. Zwalone dachy i okna pełne nieba..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wokół pełno innych ruin w jeszcze wiekszym stanie rozkładu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dopiero później wpadaja w oczy okna parteru pozatykane folią i dokładnie zabite okienka piwniczne..

Obrazek

Skrzyp otwieranych drzwi prowadzi nas do pomieszczenia z zarwanymi schodami i sufitem, z którego leją sie potoki wody. Totalna ruina, ktora zaraz runie nam na głowe.. Nic tu po nas..

Obrazek

Rzut oka za siebie pokazuje jednak zupełnie inny kawalątek tej układanki - zaparkowany pojazd, dokladnie ukryte przed wilgocią drewno na opał i przyłącze prądu.. Wśrod plusku wody rozbijajacej sie o posadzke słychać z piwnic jakieś głosy. Wszystko wskazuje na to, ze mieszkańcy tego obiektu są aktualnie w domu. Coś jakby troche śpiew? Zdecydowanie nic tu po nas… Niewiadomo czy sa gościnni...

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 16 marca 2019, 17:54
autor: buba
Gdzie by się tu wybrać jak czasu nie ma za dużo, a i nie ma sie jakoś parcia, aby gnać gdzieś daleko? Ano pojechaliśmy gdzieś przed siebie. Bez planu i celu.. Gdzieś w opolskie, pilnując sie bardzo, aby przypadkiem nie wyjeżdzać na zbyt głowne drogi. Bo tam za często mieszka pośpiech i nerwowość, a to zwykle rzeczy nie pozwalające dostrzec świata, który nas otacza i zachował w sobie jeszcze troche uroku i patyny..

Okolice miejscowosci Węgry, świat mostków nad rzeką Mała Panew. Nie na wszystkie udaje sie nam wejść. Nie na wszystkie chce nam sie wchodzić. Najciekawszy, porosły rdzą i pnączami na szczeście jest dostępny bez zadnych problemów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Mijając wioske Krzyżowice rzucają sie w oczy jakieś ruiny. Ni to fabryczka z dawnych lat, ni opuszczone hale PGRu?

Obrazek

Obrazek

Wielkie płyty miedzy budynkami porasta trawa, zioła i mech.. Gdzieniegdzie juz prawie w ogole nie widać betonu, tylko busz roślinności pod stopami jest dziwnie równy i twardy...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest kilka niewielkich i ciemnych pomieszczeń..

Obrazek

Obrazek

Są długie hale/stajnie z kolumnadą..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektóre juz bez przykrycia od góry...

Obrazek

I wielkie pomieszczenia o kształcie zbliżonym do kwadratu, o podłodze dziwnie pozamiatanej i obfitej w pułapki. Nie wiem czy na zdjęciu to widać - nieregularny uskok podłogi. Zbyt mały, żeby wpadł w oczy. Wystarczająco duży, aby w sposób zupelnie niespodziewany nawiązać szybki kontakt z kamienną podłogą ;)

Obrazek

Obrazek

Co te bloki betonu przeskrobały, ze trafily za kratki? Pytanie to juz chyba zawsze bedzie nas nurtować.

Obrazek

Tu tez dosc nietypowa konstrukcja - jakby ktoś próbował za wszelką cene przywiązać siatke ogrodzeniową do barierek przy schodach.

Obrazek

Ogólnie miejsce pozbawione wyposażenia i rozszabrowane do granic. W przestronnych halach mieszka tylko pustka. A tu nagłe łup! I taka perełka! Miejsce wypoczynku! Cień, przewiew - ideał na upalny, duszny dzien taki jak dzisiaj.. Mięciutka kanapa, fotel, stolik… Jak tu sie nie wyłożyć i nie pogapić w sufit, gdzie jaskółki akurat próbują pogonić jakiegoś ptasiego przedstawiciela innego gatunku. Drą dzioby straszliwie i trykają sie łebkami. Ich bojowe nastroje jakoś nie pasują do sielskości tego leniwego popoludnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Stawy koło Borucic. Pełne jakiś pogłębiarek, dźwigów, koparek i innych sprzętów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kabaczę chyba cieszy sie wiosną. Zalicza wszystkie rowy (w tych bardziej spadzistych robi fikołki), działa jak kosiarka do trzcin, a wzięta na barana próbuje mi ukręcić głowe ;)

Obrazek

Obrazek

Najwiekszą atrakcją jest jednak wiadukt kolejowy. Bo pachnie smarem i rdzą. Bo ma fajne kółeczka. Bo na przestrzeni chyba 20 minut przejeżdżają po nim aż 3 pociągi!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Zarosły dom z drzewem. Drzewo jest wielkie, całe oklejone bluszczami i kwitnace białym kwieciem. Kwiaty jak drzewka owocowego a wiekość jak starego dębu... Ki diabeł? Nie wiem co to za gatunek, ale zapach kwiatów jest jakis nietypowy. Jakiś niezwykle słodki i powodujący bardzo szybko wręcz otumanienie i zawrót głowy. A może zapach zalatywał skąd inąd i niepotrzebnie przypisałam go kwiatom? Dziwne miejsce. Dom był opuszczony. Chciałam do niego wejść - acz wyszło tak, ze nie pociagnełam nawet za klamke… Czemu? Nie mam pojęcia. Jakoś drzewo przyciagneło taki procent mojej uwagi, ze cała reszta zeszła na dalszy plan i nagle przestała istnieć. Zapomniałam o domu. Widziałam tylko te kwiaty i te bluszcze. Niczemu wiecej nawet nie zrobiłam zdjęcia… A na koniec zapomniałam jak nazywała sie miejscowość…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niebo dziś pociachane przez samoloty do obłędu… Gdzie te czasy, kiedy po niebie pływały chmurki - baranki..

Obrazek

Na obrzeżach wsi Tarnowiec mapa wykazywała teren oznaczony jako “dawna cegielnia”. Jak wiadomo z bubodoświadczeń takie miejsca sa rokujące. Ta drobna wzmianka na mapie zwykle sugeruje a) ruiny, b) zadaszone ruiny = miejsce na biwak pod dachem, c) jeziorko - znaczy miejsce kapielowo - biwakowe - ogniskowe.

Polna droga zdaje sie zmierzać prosto w środek naszego miejsca przeznaczenia.

Obrazek

Jednak zaraz niespodziewanie potem je mija - i uchodzi w pola, zmieniając nawierzchnie na zdecydowanie niebusiową - ba! taką, która pragnie zatrzymać przy sobie busia na dłużej ;)

Obrazek

Zamiast ruin jest tylko samotny komin. Zamiast jeziorka i ogniskowej polanki jedynie chaszcz po szyje… nie, nie moją szyje - chaszcz aż po szyje komina ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A na koniec mozaika. Zawierająca elementy motoryzacyjne, przyrodnicze, kolejowe i autoprezentacyjne ;)

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 18 marca 2019, 19:41
autor: buba
Coś w tym jest, że Oława to jakis biegun ciepła. Wyjeżdżamy mając za oknem wiosenną pogode, a juz 30 km dalej zaczynają sie pojawiać łachy śniegu, a zbiorniki wodne pokrywa całkiem gruba tafla lodu. Miała być ciepła i sucha wycieczka - a wyszło nieco zimno i lodowato. Ale cóż zrobić…

Sympatyczne, przykolejowe zabudowania w miejscowości Lipowa Śląska.

Obrazek

Obrazek

Nieopodal stacyjki stoi taki oto budyneczek drewniany. Co to mogło być? Z balkonikiem, ławeczką, lampą w szklanym kloszu? Pasowałby tu jakis bar! :)

Obrazek

Żarów… Wioska wśród pól gdzie nie prowadzi żadna asfaltowa droga… Ta, którą jedziemy jest najgłówniejsza. W wiosce nie ma chyba nowych domów, a połowa stojących wyglada na niezamieszkaną.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Musimy tu kiedys wrócic. Najlepiej rowerami powłóczyć sie wiosną - taką kwitnącą bzem albo rzepakiem!

Pasiaste pola…

Obrazek

Obrazek

Coś dla miłośnika wiosennej kupy wśród pól.. ;) Kibelek na stacji benzynowej w Grodkowie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedno ze ściennych zdjęć wzbudza mój wybitny niepokój - przyspieszone bicie serca i zapewne bardzo gwałtowny skok cisnienia... Przywołuje różne dawne urazy psychiczne. Pewien obrazek znów mi staje przed oczami.. Jest rok chyba 2002. Jesteśmy gdzieś we wschodniej Polsce. W nocy szukaliśmy miejsca na biwak, wieś sie nie chciałą skończyć, a tak troche łyso spać miedzy domami, jeszcze ktoś sie zwlecze i kłopoty murowane. Na nocleg rozłożyliśmy sie w zbożu. Całkiem spore pole, zboże wysokie, nie widać leżących osób. Bezpiecznie, miło, spokojnie… Do snu grały nam świerszcze i szumiące kłosy, a między nimi pobłyskiwały gwiazdy. Myślałam, że poranek będzie tak samo piękny jak wieczór… Myliłam sie - i to bardzo… ;) Bladym świtem obudził mnie krzyk mojego towarzysza: “Spierdalamy!!!!!!” i ostre szarpanie za ramiona, nos, włosy. Są momenty kiedy nie ma czasu na pytania. Złapałam tylko plecak (na szczescie wieczorem przywiązałam do niego buty, a wszystko było spakowane w środku) i w nogi. I zobaczyłam przed sobą właśnie to… W Grodkowie w kiblu zobaczyłam to po raz drugi…

Obrazek

I wszystko staneło przed oczami jak żywe… Ryk maszyny, zmielony na pył kilkanaście sekund później śpiwór i karimata, przekleństwa padające za nami i szaleńczy bieg na bosaka przez zboże w strone najbliższego lasu. A wieczorem wydawało nam sie, że las jest daleko…. A dotarliśmy tam w mig! Rolnik nas gonił. Ale chyba na granicy lasu spasował. Po chaszczach biegaliśmy juz sami ;) Ale żeby żniwa sobie robić o 5 rano????

Nie znam dalszych losów kombajnu. Nie wiem czy przez nas komuś w bułeczce zazgrzytał zamek śpiwora albo drożdżówka z makiem miała aromat aluminiowej folii… Wiem tylko, że do dzis boje sie maszyn rolniczych i bardzo nerwowo reaguje na wszystkie biwaki niedaleko pól… gdzie od upraw nie oddzielają mnie solidne drzewa albo betonowy mur… ;)


Szukamy jeziorka położonego między wioskami Osiek i Głębocko. Prowadzą do niego dwa mostki.

Obrazek

Obrazek

Kiedyś był tu ośrodek “Leśna Przystań”. Różne znaki na niebie i ziemi wskazują, ze chyba jest on juz czynny ;)

Obrazek

Obrazek

Beton starych płyt - igliwie i mech...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pod lasem stoją sobie przestronne i przewiewne parterowe zabudowania, zapewne związane z niegdysiejszym ośrodkiem... Różnorakie ślady wskazują na mniej lub bardziej sporadyczną obecność bezdomnych. Dziwi nas to troche - w pomieszczeniach temperatura jest taka jak i na zewnątrz - tylko pizga wiatrem, tworzą sie wręcz powietrzne wiry. Nie znaleźliśmy pomieszczenia gdzie nie ma przeciągu. Upadł wiec tez pomysł palenia tu ogniska (ślady ognisk też widać). W lesie jakoś zaciszniej!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W świecie kół….

Obrazek

Obrazek

Nadjeziorne lodowe klimaty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad jednym z jeziorek udaje sie znaleźć kawałek niezasnieżonego terenu. Pieką sie grzaneczki, buja sie hamak, jakieś ptactwo grzdyka w pobliskich trzcinach…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miła kapliczka gdzieś wśród lasu...

Obrazek

Czas do domu… Jeszcze trochu zimno, aby tą noc spędzić w terenie...

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 26 marca 2019, 22:05
autor: buba
Zima jednak potrafi byc fajna! Luty i cieplutko - dzis plus 16! Tak to można żyć! :)

Ruszamy w okolice Grodkowa. Niedaleko Krasnej Góry szukamy leśnych ruinek. Na mapach jest to opisane jako “Jastrzębia Skała, sztuczne ruiny” albo zamek Habichtstein. Budowla stoi na szczycie niewielkiego, zalesionego wzniesienia. Taki minizameczek z tarasem widokowym (kiedys ponoc byly z niego widoki). Został zbudowany przez właścicieli pobliskiego zamku w Kopicach, coby wyglądał jak coś w ruinie. Taka była moda. Akurat ta mode bardzo dobrze rozumiem! Gdybym była bogatą hrabiną z tamtych lat, to moje włości zawierałyby sztuczne ruiny co 2 metry! :) A że nie jestem ani hrabina ani bogata to musze szukac ruin, które zbudował kto inny ;)

Na wygląd przypomina faktycznie nieco jakąś dawną wieżę widokową. Zepsuli moją ulubioną wieżę na Włodzickiej Górze - to sobie znalazlam kolejną do lubienia!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miłą niespodzianką są dla nas schodki, którymi można sie wspiąć na wysokości.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wejście na wyższe pięterko jednak nie jest bezproblemowe, wiec ide zwiedzać sama.. Kilka początkowych stopni jest zerwanych, a kawałek dalej droge przegradzają duże bloki betonu, wiszące jakby na grubych prętach. Czy to sie zawaliło? Czy może właśnie tak zbudowali? Skoro to jest “sztuczna ruina” to może postawili juz takie, żeby wyglądało na zawalone? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tam, gdzie prowadzą schodki..

Obrazek

Obrazek

A kuku!

Obrazek

Droga do “zameczku” prowadzi przez chaszcz. Taki nie duzy chaszcz. Plątanina jeżyn, malin i innych mniej lub bardziej kolczastych pnączy. Taka troche ponad kolana? Nasze kolana.. Dla niektórych uczestników wycieczki to dzungla nie do przebycia - prawie po szyje… ;)

Obrazek

Obrazek

Gdzies w okolicy...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gałąź pod kątem prostym..

Obrazek

Obrazek

Z atrakcji to można jeszcze drzewo omszałe pogłaskać, bo jest “milutkie jak mały kotek”.

Obrazek

Można wyleźć na miniambone i pierwszy raz w tym roku wystawić gębe do słońca…

Obrazek

Trafił sie i baraczek, który po niewielkim sprzątaniu nadawałby sie do zasiedlenia… Może kiedys skorzystamy w cieplejsze dni z jego oferty noclegowej?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bezpośrednia droga z Krasnej Góry do Grabina ma same zalety. Po pierwsze nie posiada asfaltu. Idzie sobie miło lasami. No i przejazd nią powoduje, ze nie trzeba jechac kawałka dwucyfrówką.

Obrazek

Z Grabina jeszcze sympatyczniejsza droga prowadzi w pola. Dziś praktycznie to droga donikąd. Położonego nad rzeczką i stawami folwarku Ligota juz od dawna nie ma.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z tutejszych zabudowan pozostało niewiele. Kilka ceglanych murków zarosłych gęstymi pnaczami łapczywie oplatającymi nogi. Próbuje znaleźć jakąś piwnice, a chaszcz co chwile sprowadza mnie do parteru. Jeszcze nie byłam w miejscu, zeby tak co chwile tracic równowage! Co mnie tak łapie za nogi i non stop ciagnie w dół??

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Las lian...

Obrazek

Obrazek

Jedna z resztek budowli jest do czegoś używana. Poprzykrywana blachami a klapy zamkniete na kłódki. Nie da rady zajrzec do środka.

Obrazek

Obrazek

Kolorowe kałuże o zapachu dość dziwnym...

Obrazek

Jeden z pobliskich stawków, mimo upalnej jak na luty pogody, wciąż pokrywa gruba warstwa lodu. Drugi stawek ma akurat spuszczoną wode.

Obrazek

Obrazek

Początkowy plan zakłada zrobienie ogniska na terenach dawnego lotniska koło Starego Grodkowa. Byliśmy tu kilka lat temu a miejsce było puste i sprawiało wrażenie zapomnianego. Pozmieniało sie jednak. Po lotniskowej “płycie” jeździ w kółko kilka samochodow wycinając bączki. W kącie przy lesie stoi kilku ziomali wspartych o swoje maszyny. Przy bunkrach kręci sie kilka osób. Przewija sie jakas parka z wykrywaczem metalu. Spaceruje rodzina z trójką dzieci na hulajnogach. Klimat biwaku byłby zblizony do takowego zapodanego na środku rynku w Oławie. Raczej nic tu po nas.

Wyjeżdzając natykamy sie na dziwne miejsce. Duży drewniany budynek, postawiony chyba niedawno. Przypięty do betonu odciągami - żeby nikt nie ukradł? Bez podłogi, stoi od razu na płytach. W środku jakieś stoły, materiały budowlane, widać atmosfere niedokończenia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze kawałek dalej, w środku lasu, stawiają pomnik modnym ostatnimi czasy “żołnierzom wyklętym”. Nie wiem tylko czemu czczenie żołnierzy musi być połączone ze zniszczeniem sporego kawałka lasu i wyrżnieciem drzew? Cóż.. może dlatego, że każdy powód, dla którego niszczy sie drzewa, jest dobry? Tu akurat nie poluja na kierowców i ciężko powiedzieć, że śmiecą/zacieniają - więc trza było co innego wydumać? :(

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na ognicho jedziemy na znane i lubiane miejsce koło Lipek. Ale i ono sie nieco zmieniło. Droge dojazdową rozorał jakiś ciężki sprzet. Skodusia grzęźnie juz w połowie ;)

Obrazek

Obrazek

Na miejscu okazuje sie, że przekopali gigantyczny kanał od jeziorka - chyba aż do Odry? Po co? Czy ma nim napływać więcej wody? Albo więcej ryb? ;) Nie mam pojecia po kiego diabła to wykopali...

Obrazek

Na piaszczystej, nadjeziornej plaży rozpalamy ognicho. Boczek, grzaneczki, a zachodzące słonce nadaje okolicy miłe, ciepłe kolory.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Juz po zmroku, topiac sie w błocie, wracamy w strone domu...

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 27 marca 2019, 8:52
autor: jedrek4
Uwielbiam takie klimaty :)

Re: opolskie wycieczki

: 17 kwietnia 2019, 23:31
autor: buba
Na tym wyjezdzie wszystko miało byc inaczej. Celem naszej wycieczki bylo poszukiwanie ruin folwarku Podlesie - a przynajmniej nasza mapa tak twierdziła, ze takowe znajduja sie w polach za wsią Pniewie. Zatem porzuciliśmy skodusie gdzies na poboczu wśrod zaoranych grud. Skodusia jest idealna na takie wyjazdy - małe toto, skrętne, lekkie, wiec i w bagno sie nie zapada. I mimo łaciatości i oblepienia naklejkami - jakos nie rzuca sie w oczy. Sprawdzone wielokrotnie. Tak samo jak w czasie wyjazdów na pałacyki. Skodusia przemyka i parkuje niepostrzeżenie - miejscowi ani łba nie podniosą od swoich codziennych zajęć. Z busiem jest juz gorzej. Stary bus pod ruinami kojarzy sie jednoznacznie - "Szabrownicy! Zaraz zaczną wynosic szafy" ;) Juz nie wspomne o "białym szalenstwie" z wypożyczalni, na warszawskich blachach, ktorym kiedys przez miesiac włóczyliśmy sie po dolnoślaskich bezdrożach. To była masakra totalna - ile razy wtedy ludzie sie nas przyczepiali, i to w dosc niesympatyczny sposob!

Zatem rozstawszy sie ze skodusią wędrujemy sobie polami. Dzis jest dzien o niesamowitej widocznosci. Nie wiem co sie stało z powietrzem, ale ukazują sie rzeczy, ktore zwykle nie maja takowego zwyczaju. (Z Bytomia ponoc bylo widac Tatry!) Stad, spod Grodkowa, tez ukazuja sie jakies calkiem sporych rozmiarów górki, zapewne juz po czeskiej stronie, ktore zazwyczaj z tych pol widoczne nie są, a przynajmniej nie w taki sposob - jak na wyciagniecie reki.

Obrazek

Obrazek

Suniemy sobie, kabaczę łazi po polach, usypiskach kamieni, próbuje tez wyleźć na jakas cuchnącą "styrte" nawozu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wśrod pól znajdujemy kapliczke. Ale kapliczke niebylejaką! Zrobili ja chyba z dawnej, nieczynnej juz wiezy transformatorowej! Każde takie nadanie rzeczy nowego życia - cieszy mnie niepomiernie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mniej nas jednak cieszy, ze naszego folwarku, czy chociażby jego marnych resztek, ni ma. Nic, co chociazby odrobine mogłoby mącić monotonie okolicznych pól, nie wznosi sie ponad linie gleby. Albo sie to rozpadło i zaorali, albo kartografa totalnie poniosła fantazja? Trzeba wiec na poczekaniu znaleźć jakis nowy cel na dzisiejszą wycieczke. Rzut oka na mape pokazuje, ze zaraz niedaleko są ruiny pałacu w Kopicach. Jakos nigdy nie mieliśmy ochoty tam wracać. Po pierwsze juz tu byłam, w 2007 roku, z rodzicami. Był to czas gdy pałacowe ruiny były w pełni dostepne dla kazdego. W cieniu rzezbionych ścian siedziały wiec lokalne żuliki, biegały dzieciaki, przechadzały sie panny młode na plenerach fotograficznych, artyści rozciagali sztalugi i coś zamaszyście na nich bazgrali pędzlami z przygryzionym wąsem. Obiekt słuzył ludziom. My także pozaglądaliśmy (wydawałoby sie) we wszystkie kąty - i z poczuciem dobrze zwiedzonego terenu udalismy sie w dalszą droge.

Kopice 2007

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Rok później chciałam to miejsce pokazac toperzowi. Ale czasoprzestrzen okazała sie juz zgoła inna i dosyc nieprzyjazna. Odbiliśmy sie od wielkiej bramy, za która ujadały psy giganty, a cieć był totalnie niechetny do rozmów i kompromisów. Nawet ciezko bylo zrobic zdjecie przez blaszane zasieki! Czy wtedy dalo sie obejść ową brame i zajść pałac od strony parku? Czy wtedy, latem 2008, wszystkie ścieżki przegradzały ogrodzeia? Czy tylko nas zalała wściekłość na zupełnie niespodziewaną i wrogą rzeczywistość? Tego określić teraz nie moge. Uznawszy pałac za przepadnięty na wieki, został skreślony z bubowych list miejsc istniejacych.

Kopice 2008

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś mamy jednak okazje zajrzeć w to miejsce ale od strony zgoła przeciwnej, od pól przechodzących w park. Może tam nie ma zasieków? Może są w nich dziury? Może 10 lat cokolwiek zmieniło w tym terenie? Skoro i tak nie mamy pomysłu co zrobić z dzisiejszym dniem - to można zapodać rozeznanie?

Bez specjalnych oczekiwań i nadziei suniemy w stronę Kopic. I byc moze to własnie jest kluczem do sukcesu. Im mniej oczekujesz i sie nie nastawiasz - tym bardziej rzeczywistość moze cie zaskoczyc na plus...

Pola powoli przechodzą w zagajniki a one chyba w zdziczały park przypałacowy. Miejsce niezwykle malownicze. Spora ilość zwalonych pni, wszystko pooplatane bluszczami. Drzewa bulwiaste, dziuplaste, dziwnie poskręcane...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Nagle spośród zarośli wyłania sie zarys jakiegoś sporego budynku. Kościół? Tutaj? Po skreceniu oczywiście w tym kierunku, naszym oczom objawia sie opuszczona kaplica. W środku całkiem solidny kamienny krzyż, w podziemiach puste juz krypty, wypatroszone zapewne w latach powojennych. Schody i podłoga miejscami dosyc niekompletne, trzeba bardzo pilnowac kabaka, żeby nam nie nurknął w jakąś dziure.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przez nikogo nie niepokojeni docieramy w rejon stawu, nad którym połozony jest pałac. Mijają nas równiez inni spacerowicze, co sugeruje, ze teren jest dostepny, a nie że to my wbiliśmy jakims przypadkiem w jedną jedyną ścieżke omijajacą ogrodzenie.

Obrazek

Pałac przez wode prezentuje sie niezwykle malowniczo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Zgodnie z przypuszczeniami do samego pałacu wejść sie bezkonfliktowo nie da - ogrodzenie go otacza, dziur nie ma, a cieć chyba siedzi. Pare fotek przez siatke i suniemy dalej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe detale..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaraz obok jest piwniczka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chodząc po niej wzbija sie sporo kurzu. Przez okienko wpada snop światła. Kurz wiruje w świetlistym promieniu. Kabak próbuje złapać zjawisko w rączke. Na pyszczku maluje sie fascynacja, przechodzaca potem w złość - bo łapie, łapie a rączka wciąż pusta!

Obrazek

Humor poprawia jedynie opuszczona jakby fontanna i wygłupy z tatusiem!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nieubłagalnie nadchodzi pora obiadowa. W brzuchach burczy. Ślady po ogniskach w terenie nadjeziornym wołaja nas zapachem popiołu i wodorostu. Na ruszt wlatuje boczek, zółty ser, chlebek skwierczy a ciepła, malinowa herbata cieszy głodne brzuszki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kabak wynajduje nową zabawe - można wsadzić łapki najpierw do jeziora a potem w kupke starego popiołu, czynność powtarzac do skutku. Cudowne nie? Zmoczony popiół układa sie tez w zamki, w dżdżownice a pomieszany i rozdłamszony z zeschłymi liśćmi powoduje juz radość absolutną. Chociaz nie.. jeszcze wiekszą radością jest umazać mamusi buzie ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wygasiwszy ognisko zapodajemy powrót. Słońce wisi już bardzo nisko. Wracamy, mamy cos tam jeszcze do załatwienia dzisiaj. A los, odpowiedzialny za atrakcje "na szlaku" chichocze dziwnie zza drzewa. Płakali, ze nie znaleźli folwarku? he he! Dobijemy ich teraz "klęską urodzaju"! Nie wrócą oni dziś tak szybko do domu!"

Zza zarośli majaczy nam jakiś budyneczek z kolumnami. Położony na wysokiej skarpie nad stawikiem. Niesposób nie podejść - skoro juz tu jesteśmy? Tutejsze zarastające bajora są bardzo malownicze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na widok budynku przypomina mi się, ze targam w plecaku hamak? Tak targać nadaremnie? Nieeee!!!!!

Hamak buja sie miedzy filarami. W jego wnetrzach to ja, to kabak, to razem, to w roznych konfiguracjach. Tylko toperz odmawia, twierdząc, ze 100 kg z naciskiem na te nadwątlone filary spowoduje przyspieszone złożenie sie budowli. Ruinka nad jeziorem. Zdziczały park. Ciepłe kolory jednego z pierwszych miłych dni wczesnej wiosny. Ptactwo drące ryje. Hamaczek bujajacy sie w takt łagodnego szumu drzew... Cieplutkie, małe ciałko tulące mi sie do brzuszka. Cóż chcieć wiecej?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Czas jednak goni. Do skodusi mamy kawałek. A jeszcze "mądra" buba nie spakowala latarek. Szlismy tylko kawalatek do folwarku, nie?

Pomiedzy drzewami migocze cosik drzewem nie będacego. Nastepna ruinka? Jak tu nie podejść???? To wygląda jak jakis pomnik? Grobowiec? Szlag wie... Tablice z niemieckimi napisami, jakies nazwiska...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Filary zniknely wiec toperz musi je zastapic ;)

Obrazek

Juz mamy wyłazić z parku i zmierzac polami w strone skodusi, gdy zwraca naszą uwage dziwnie pokarbowany las. Ni to okopy, ni to pagóreczki usypane celowo do skoków na motorach. Nie zaszkodzi zajrzec na chwilke, zboczyc tylko kilka metrów... I wtedy naszym oczom ukazuje sie to...

Obrazek

Obrazek

Wieża widokowa! Konstrukcja solidna, kamienna, a w okolicach podwieżowych wyraźnie uzywane miejsce ogniskowe. Z jednej strony mamy późna godzine i brak latarek. Z drugiej - wieże i ognicho.. Co wybierze dzielna drużyna???? ;)

Można wejść na góre. Pod stopami przestrzeń jak niegdys na mojej ukochanej, nieodżałowanej Włodzickiej... Widoków jakis rozleglych nie ma - ale przeciez nie to jest w takich wieżach najwazniejsze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dojadamy resztki chleba w postaci grzanek, ktore w tym miejscu przesiąkaja wyjatkowym aromatem.

Obrazek

Obrazek

Do skodusi docieramy juz grubo po zmroku. Wieczór jest jednak na tyle jasny, ze sobie szczesliwie pysków nie roztrzaskujemy o drzewa. A mocne postanowienie nierozstawania sie z latarkami jest silniejsze niz to składane sobie juz kiedys ;)

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 28 kwietnia 2019, 21:35
autor: buba
Na dzisiejszą wycieczke ruszamy z Domaszkowic. Pyliste trasy wiodą polami. Wiją sie wśród zieleniejących zagonów i zaoranej ziemi. Meandrujace drogi wchodzą na pagórki, z ktorych roztacza sie widok na nieco przymglona dzis okolice..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wydawałoby sie, ze sielanka? Otóż nie do konca… Do pełnej błogości chwili brakuje zapachu… tzn. jest nadmiar zapachu. Czymś polali pola i jest tak potworny SMRÓD, ze aż dusi. Zdjęcia tego nie oddadzą... Przy tym to obornik albo dawno nie wywożony wychodek to jest cudny zapach, w ktorym człowiek by sie chcial wykąpać. Tu unosi sie woń jakies mączki rybnej pomieszanej z laboratorium, w ktoryms cos poszło nie tak i wybuchło.. Piękny bezkres pól staramy sie wiec przebyc… szybko…

Włazimy w lasy i zagajniki.

Obrazek

Obrazek


Tu juz sie da oddychac.. Choc subtelna woń tego czegoś towarzyszy nam jeszcze długo… Pewnie wżarło sie nam w ubrania, włosy i mam nadzieje, ze nie nie głębiej… Masakra… I my potem to jemy… :(

Celem owej śmierdzącej wycieczki jest leśna kaplica. A raczej ruiny takowej. Niezadaszone już ściany, otoczone kapliczkami drogi krzyżowej, siedzą na pograniczu pól i lasów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miejsce jest ciche, odludne, przepełnione śpiewem ptaków. I zapachem wiosennego lasu! Żywicy, liści i wyłażących z ziemi roślin. Jakie to jest cudowne jak otacza cie powietrze, a łagodny wietrzyk nie przynosi duszącego smrodu chemicznej fabryki. Jakie to dziwne, ze takie zwykłe rzeczy docenia sie dopiero przez porównanie… Z racji naszego małego szczęścia zapodajemy tu piknik.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dzisiejsze wyboiste trakty prowadzą nas w różne ciekawe miejsca. Skodusia podskakuje na wertepach a wiosenne powietrze pomieszane z pyłem polnych dróg wpada przez maksymalnie odkręcone okna… kurz kręci w nosie, piach chrzęści w zębach… To wlasnie te klimaty, ktorych tak brakuje przez długie zimowe miesiące…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Takowe kuraki nam prawie wbiegają pod koła i wcale sie nie boją…

Obrazek


Koło Rynarcic trafiamy na jakies rozwaliska. Wygląda jak jakies kołchozowe stajnie albo co.. Zarosłe trawą płyty, trylinka, pokruszone cegły...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Koło Wielkich Łąk jest kolejne miejsce, ktore moja mapa nazywa “ruiny zabudowań”. Tu jednak one są inne. Wszystko sugeruje, że był tu jakis przysiółek. Z kilku domów pozostało już niewiele - ot ściany oplecione pnączami czy pokoje zarosłe buszem krzewów i chabazi. Latem chyba widoczne sa tylko pagórki skłębionej roślinności.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Niedaleko malowniczy stawek…

Obrazek

A obok spod sitowia wyłazi jakis pokruszony beton...

Obrazek

Jakieś takie pokrywy walają sie po krzakach. Porcelanowe albo kamionkowe. Bardzo ciężkie. Nie wiem czy do gara, beczki czy do kibla? ;)

Obrazek

Gdzieś za polami majaczą zamieszkałe zabudowania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trafiamy też dziś na opuszczoną stacyjke przy chyba całkiem czynnej linii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na polach traktor gra z bocianami w berka.

Obrazek

Mijamy też niewielki stawek, który bardziej przypomina wanne niż jezioro. I jest to jedno z tych miejsc, gdzie ryba nie służy do jedzenia tylko do dręczenia. Ciekawe czy są też takie miejsca np. dla myśliwych? Gdzie z zasady strzela sie sarnom tylko po nogach, a potem je wspaniałomyślnie wypuszcza. Bo co z tego, ze troche poharatane? Może sie wyliżą i bedzie sie można pobawic jeszcze raz?

Obrazek

Obrazek

No i jeszcze ognicho na śródleśnym wiatowisku z solidnym rusztem. Biorąc pod uwage jego rozmach to zwykle tu chyba sie pieką całe barany.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i deska. Ale nie jest to zwykła deska - tylko taka mega magiczna. Bo ona jest mostem nad przepaścią pełną krokodyli, a za chwile tratwą dryfującą po morzu, ktora płynie na ratunek zatopionej skodusi. Jest też grzbietem galopującego konia, na którym ciężko sie utrzymać. A już po chwili wężem gigantem, ktory poluje na zabłąkane w lesie dzieci. Ostatecznie prawie też staje sie opałem do ogniska, ale udaje sie nam w ostatniej chwili tego uniknąć. Bo by po raz kolejny pisali w internetach “turyści wandale znów spalili ławke” ;)

Obrazek

Re: opolskie wycieczki

: 05 maja 2019, 18:28
autor: buba
Plan na tą wycieczke zakładał spacer nieczynnym torowiskiem miedzy Nysą a wsią Koperniki. Linia wygląda bardzo zachęcająco… na mapie. Trzy dawne stacyjki, pola, lasy, most nad rzeką Biała Głuchołaska… Dzień jest ciepły, iście już wiosenny! Cóż chcieć wiecej? “Nosem wyobraźni” juz niucham woń karbolu czy innej impregnacyjnej mazi, której aromatem zapodają zwykle stare podkłady. Wycieczke zaczynamy gdzieś w srodku linii - od mostu, jako że na nim zalezy nam najbardziej. Most jest… i jest na tyle klimatyczny, że nie bardzo sie nadaje aby po nim przejść rzeke.. tzn. rade by dało, ale mi troche brakuje odwagi… ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pod mostem coś zapamietale ryją… Dziś akurat przerwali zabawe, moze dlatego, że niedziela...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Natomiast sama linia kolejowa całkowicie przestała już istnieć. Po szynach to już raczej śladu nie ma, podkłady jakies są ale bezładnie rozrzucone po lesie. Miejsce torowiska zarósł wysoki chaszcz z dużą domieszką kolczastych jeżyn, malin i czy innych drapieżnych roślinek wgryzających sie ochoczo w łydki nawet przez spodnie.. Nie wróży to dogodnej wędrówki, wiec nasze plany na dzisiaj muszą ulec przyspieszonemu przekonfigurowaniu ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Od mostu odchodzi całkiem sympatyczny wał nadrzeczny, wiec sobie nim tuptamy - w strone jeziora i pałacyku, ktore to mielismy ochote i tak dzis odwiedzic idąc tymi zaplanowanymi torami.

Wiosną to każdy skrawek świata jest piękny! (pod warunkiem, że np. nie dorwą sie do niego miłośnicy źle pojetego porządku ze swoimi kosiarkami, piłami i sekatorami…)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droge raz po raz przegradzają różniste tory przeszkód…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakiś jaz, śluza czy inny wodospadokształtny spust wody.

Obrazek

Coś do mojej kolekcji rur - tu wielka rura znikająca w chaszczu.

Obrazek

Obrazek


A to nasz zdecydowany rekord - trasa o długości 200 metrów, którą pokonywaliśmy w półtorej godziny. Droga z betonowych płyt, na której poboczach zalegały stosy przygotowanego niegdyś (i póki co nie wykorzystanego) budulca. Wszystko porosłe juz trawą, zasypane płatkami wiosennych kwiatków i super nadające sie do wspinaczki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nabrzeżne klimaty Jeziora Nyskiego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Pałac w Siestrzechowicach. Od przodu wygląda dość imponująco…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A od zadka mniej - jak rozwalona stodoła!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kilkukrotnie nurkuje w czeluście piwnic, licząc, ze jakas dziura wyprowadzi mnie do reszty pałacowych zakątków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Piwnice niestety są odcięte od reszty korytarzy. W jednej zalega jakaś dziwna maź o fosforyzującym kolorku.

Obrazek

Obrazek

Wejść do pałacu sie da, ale raczej jest to wersja dla osob bardziej wygimnastykowanych niż buby, juz o kabakach o krótkich nóżkach nie wspominając. Pozostaje mi więc jedynie pofocenie przez okna ciekawych sufitowych malowideł.

Obrazek

Obrazek

Przypałacowe zabudowania też w stanie zawalonej wydmuszki.

Obrazek

Obrazek

Stary mostek z niemieckimi napisami.

Obrazek

Obrazek

Park w Białej Nyskiej i relikt ławki. Do siedzenia się wciąż nadaje!

Obrazek

Gdzieś w zaułkach wioski.

Obrazek

Obrazek

Żyć na przekór wszystkiemu! Mając w d.. wszelakich wrogów zieleni, miłośników asfaltowania i sterylnych chodniczków :) Podlaliśmy mlecza z butelki. Niech żyje i cieszy oko jak najdłużej!

Obrazek

Fajne kominki garażowe! :)

Obrazek

Obrazek

Napotkany gdzieś tam pomniczek. Ni to słup ogłoszeniowy, ni to kapliczka..

Obrazek

Obrazek

Stary napis wyłażący spod łuczczących się tynków.

Obrazek


W wiosce Goświnowice, a raczej na jej obrzeżach, na zarosłym młodym lasem pagórku, odnajdujemy stary, poniemiecki cmentarz. Grobów nie ma dużo i reprezentują stopien pokruszenia charakterystyczny dla Dolnego Śląska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wszystko porasta busz zieleni i wiosenne kwiatki dodają okolicy malowniczości.

Obrazek

Kawałek dalej stoi w zaroślach nieco wieksza ruinka. Mapa twierdzi, że są to ruiny ewangelickiego kościoła, z którego pozostały jedynie piwnice. Faktycznie - otoczona murami kotlinka wygląda raczej jak fort niż jak kościół. Oprócz niewielkiego kawałka, wnętrza są niezadaszone, otoczone jedynie ceglano-kamiennymi łukami i zwieszającymi sie zewszad lianami pnączy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Jest tez zbudowane palenisko, a popiół w ognisku jest jeszcze ciepły. Widać miejscowi często wykorzystują to miejsce do celów biesiadnych. Jest ono dla tych celów bardzo dogodne - zaciszne, nie wieją tu wiatry, a połozenie w zagłębieniu terenu powoduje, że mimo bliskości zabudowań - ognicho będzie raczej niewidoczne z wioski. Jedynym minusem jest spora ilość rozwłóczonych śmieci, ale 15 minut wystarcza, aby to miejsce nieco ogarnąć i nie musiec biesiadować na śmietnisku. Bo jak można przypuszczać - miejscówka urzekła nas na tyle, że postanawiamy równiez skorzystać z jego funkcji biwakowych.

Obrazek

Obrazek

Pierwszy (i jak sie okazuje ostatni.. ;)) na ruszt wlatuje boczek. A ciepły dech ogniska miesza sie z chłodnym juz powiewem kwietniowego wieczoru.

Obrazek

Obrazek

Nie sposób sie również nie pobujać w hamaku, gapiąc sie w kołysające czubki drzew i skaczące po gałęziach rozśpiewane ptactwo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zostało nam troche chleba i żółty ser. Postanawiamy wiec zapodać jeszcze grzanki z serem. W czasie hamakowania ognicho nieco przygasło, trzeba dorzucic chrustu. Na pierwszą część ogniska sporo drewna przynieśliśmy w plecakach. Nie wiedzieliśmy czy w takim chaszczowatym młodniku coś bedzie leżec, a szkoda łamać żywe krzaczki. Tu jednak wbrew pozorom wszędzie leżą patyki, wprawdzie dość cienkie, ale nie planujemy piec barana, wiec małe ognisko na takim opale w pełni wystarczy. W pewnym momencie klasyczny aromat ognia, popiołu i wędzonki sie ulatnia i przeradza w swąd oględnie mówiąc “nieco nieprzyjemny”. Wali jak z krematorium pod Strzelinem! Troche jakby mocno skruszałą padliną, troche jakby palonymi włosami. Przez chwile wydaje mi sie, że przywiało ten zapach z wiatrem - ale tu przeciez wiatry nie wieją! Nie ma cienia wątpliwości, ze zapodaje nim z ogniska! A może mi sie tylko wydaje? Wciąż mam taką nadzieje… Ale toperz szybko owe nadzieje rozwiewa: “Buba, czy ty też to czujesz???? Ten smród??” Myśle, że gdyby biwak odbywał sie nad jeziorem czy przy górskiej wiacie to byśmy temat zlali, dołożyli wiecej do ogniska i poczekali. Bo pewnie wpadła i sie sfajczyła mysza, albo po poprzednich biwakowiczach zostalo udko kurczaka czy spleśniała kiełbasa… Ale my jesteśmy w ruinach kaplicy… a dokładniej w jej podziemiach, a co trzymano w takich miejscach wiadomo.... i dosyć mocno to działa na wyobraźnie… Są zatem dwie opcje - albo ja wziełam za patyk coś co patykiem zgoła nie było i to walnełam w ogien… Albo ognisko swoim ciepłem przegryzło się gdzieś wgłąb, gdzie przegryźć sie nie powinno i stamtąd zaciąga aromatem.. Jakakolwiek by nie była przyczyna - to napewno tracimy apetyt na kolejne grzanki… ;) Niby sie mówi, ze ogien oczyszcza… ale to chyba nie byłoby za bardzo miłe ( i zdrowe…) wciagnac grzanke o takim zapachu? Wychodzę poza obręb murów, dorzucam do ognia dwie wieksze kłody. Płomienie skwiercza, zapach powoli zanika. Czyli musiałam coś wrzucic.. Ale co???? To juz na zawsze pozostanie tajemnicą… Opuszczamy to ciekawe miejsce w pomarańczach zachodzącego słoneczka - i jedno jest pewne - pozostanie ono w naszej pamięci i nie pomyli się z innymi ogniskami ;) A wrazenia z tego niezwykłego miejsca pozostaną tak bardzo... mieszane... ;)

Obrazek

Już siedząc w skodusi odkrywam, że prawa ręka mi śmierdzi! Ratunku! Ten sam zapach co sie wydobywał z ogniska! Aaaaaaa! Pomocy! Wali padliną! Zatrzymujemy sie nad jakims jeziorkiem. Stare mydło wożone w skodusi, nie wiadomo dlaczego i po co, od lat chyba dziesięciu, schowane w kieszonce na drzwiach, wreszcie doczekało swojej wielkiej chwili. Szoruje łape kamieniem, piachem. Ciężko sie pozbyć tego zapachu. W domu czynności powtarzam z użyciem spirytusu, domestosa i jakis chemicznych dezynfekujących specyfików o przeznaczeniu szpitalnym. Myśle nawet o wyparzaniu wrzątkiem!!!!! ;)

Co ja do jasnej cholery do ręki wziełam!?!?!?! Chyba od dziś będe wąchać każdą wiązke chrustu zanim nią nakarmie ogień ;)

Re: opolskie wycieczki

: 05 maja 2019, 20:33
autor: PiotrekP
Córka Wam rośnie, czym ją karmicie :).
Pozdrowienia dla całej rodzinki.