15-17.04 - Wiosenne Bieszczady na dziko i półdziko

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

15-17.04 - Wiosenne Bieszczady na dziko i półdziko

Post autor: Pudelek » 20 kwietnia 2016, 17:21

Po mojej listopadowej pierwszej wizycie w polskich Bieszczadach postanowiłem rychło tam powrócić, najlepiej w terminie gwarantującym względny spokój. Początkowo z Eco planowaliśmy marzec, lecz ostatecznie stanęło na połowie kwietnia. Jak się okazało, nie mogliśmy lepiej tracić z datą.

Autobusem z Górnego Śląska tym razem dojeżdżamy do Polańczyka, który o tej porze sprawia wrażenie miejsca opuszczonego przez Boga i większość ludzi. Z przystanku ewakuujemy się na drogę wojewódzką, licząc na złapanie stopa, gdyż najbliższy PKS mamy dopiero za prawie 2 godziny. Ruch uliczny nie wróży nic dobrego...
Obrazek

Najpierw wszystkie auta jadą w przeciwną stronę - chyba wszyscy chcieli uciec z głębi Bieszczadów. Później kierowcy nie przeważają większej ochoty na zabranie nas, niezmiennie pokazując najgłupszy gest, jaki można pokazać autostopowiczom - "jadę tylko kawałek". A my przecież nie wybieramy się do Pekinu, tylko też kawałek!

W końcu po ponad pół godzinie zatrzymuje się terenówka i podwozi nas do Bukowca (Буковець). Nasz punkt startowy jest w innym miejscu, lecz nie narzekamy, tylko od razu ruszamy w trasę. Autobusem dojechalibyśmy ciut dalej, ale też przecież dużo później.
Obrazek

Pogoda na razie ciężkawa - chmury, nad wzgórzami mgiełki, lecz widać iż w tle są już pierwsze przejaśnienia.
Obrazek

Drogą przez górę dochodzimy do Terki (Терка).
Obrazek

Miejscowość przeżyła kilka tragicznych zwrotów akcji w latach 40. ubiegłego wieku. Konflikt narodowościowy istniał już tu przed wojną, podsycany przez unickiego księdza - z tego powodu wybudowano dla równowagi rzymsko-katolicki kościół, choć jego wyznawcy stanowili oni znikomy procent mieszkańców. Istnieje do dzisiaj jako jedyny sprzed 1945 w całej gminie - obok jego młodsza wersja, nawet nie tak znowu brzydka.
Obrazek

Podczas wysiedlania wsi przez wojsko w 1946 roku zginął nastoletni chłopiec. W odwecie UPA uprowadziła kilku Polaków i Ukraińców, którzy przeszli na rzymską wiarę, po czym część zabiła. Kolejnego odwetu dokonało Ludowe Wojsko Polskie, wzięło 30 cywilnych zakładników spośród miejscowych Ukraińców i rozstrzelało (lub według innej wersji - spaliło żywcem, obrzuciwszy uprzednio granatami w zamkniętym budynku). Ostatnim akordem był w ramach zemsty atak UPA na Wołkowyję, gdzie stacjonowali żołnierze i śmierć 30 osób, w większości Polaków. Makabra...

Patrząc na to spokojne miejsce trudno sobie wyobrazić wydarzenia, dziejące się przed dekadami.
Obrazek

Cerkiew z Terki rozebrano w 1957 roku. Pozostała dawna dzwonnica, obok której jest grób zamordowanych Ukraińców.
Obrazek

Przy skrzyżowaniu stoi sklep - podobno dla niektórych kultowy.
Obrazek

Sklep jak sklep - normalny, jak to na wsi, nic w nim kultowego. Ponieważ jednak w autobusie usłyszeliśmy, że dziś Międzynarodowy Dzień Trzeźwości to siadamy na Leżajska i jakieś skromne śniadanie ;)

Po ponownym założeniu plecaków idziemy krótki odcinek zielonym szlakiem, oglądając kilka zachowanych starych budynków.
Obrazek
Obrazek

Szlak odbija na prawo, natomiast my podążamy prosto błotnistą, mokrą ścieżką, która powoli wyprowadza nas w górę. Niestety, pogoda się psuje, robi się ciemnawo i zimno.
Obrazek
Obrazek

Podejście nie trwa długo i wkrótce mijamy zdziczałe sady, przysmak bieszczadzkich niedźwiedzi - to pozostałość po wsi Studenne.
Obrazek

Cerkwisko to właściwie tylko łąka, na którym stoi jeden krzyż. Brak opisywanych w necie śladów mogił i kamiennego murku.
Obrazek

Zaczyna padać, więc nie zwlekamy i schodzimy w dół ścieżką - na wyczucie, licząc, że doprowadzi nas do celu. Eco wsuwa na siebie pelerynę i w tym momencie lać przestaje - niezły patent :lol: .

W dole przy miejscu określanym jako Stary Plac dochodzimy do Sanu i mostu - gdybyśmy tu przyszli ponad pół wieku temu to stalibyśmy na granicy: w latach 1939-41 niemiecko-radzieckiej, a od 1945 do 1951 polsko-radzieckiej.
Obrazek

W zamian za bogate w surowce tereny wokół Sokalu Polska otrzymała ziemie na północ od Sanu z Ustrzykami Dolnymi. I dobrze - dzięki temu zamiast zniszczonych regionów górniczych w okolicach Bugu są większe polskie Bieszczady.

Od tego miejscu nasza trasa przez dłuższy czas będzie biegła wzdłuż rzeki, po "polskim" brzegu. Gdyby nie wymiana terenów w 1951 roku to po drugiej stronie byłaby dziś Ukraina.
Obrazek

Ścieżka jest średnio wydeptana, choć widoczna. I mokra. Właściwie cały czas idziemy po grząskim gruncie.
Obrazek

Na szczęście nad nami pojawia się nieśmiało słońce, więc możemy przestać myśleć o deszczu.
Obrazek

Mijamy dawną wieś Obłazy, rozłożoną po dwóch stronach Sanu. Pozostałością po niej są resztki drewnianej zagrody oraz zarośniętej alei.
Obrazek

Następnie oddalamy się trochę od rzeki i w pewnym miejscu skręcamy w złą dróżkę leśną, w porę jednak orientujemy się w pomyłce, bo inaczej cały plan szlag by trafił!

Na jakiejś polance spotykamy lisa. Wypatruje czegoś usilnie przed sobą i zauważa nas dopiero, gdy podchodzimy bliżej :)
Obrazek

Naszą trasę co jakiś czas przecinają strumienie. Początkowe udaje się je przejść suchą stopą, ale potem konieczna staję się krioterapia.
Obrazek

(fot. Eco).

Wychodzimy na szeroką polanę, gdzie niegdyś rozciągało się Tworylne (Творильне, 1977-1981 Słoneczna). To ostatnia nazwa to efekt idiotycznej akcji polonizacyjnej nazw bieszczadzkich z okresu późnego Gierka, którą za kolejnej ekipy w niemal całości cofnięto.
Obrazek

Była to duża wieś, licząca w okresie międzywojennym ponad 700 mieszkańców. Już po wojnie "zaglądała" tu UPA, mordując polską i ukraińską rodzinę. Ta ostatnia pewnie była za mało ukraińska. Potem wkroczyło tu LWP, kazało spakować się ludziom w ciągu godziny i na ich oczach spaliło wszystkie zabudowania. Tworylczyków wywieziono na Warmię.

Na środku łąki widać wyraźnie dawną aleję dworską oraz ruiny zabudowań gospodarczych.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kiedyś stała tutaj rozpadająca się chałupa, wokół której w 1991 roku odbył się zlot hippisów z ruchu Rainbow Family - cała dolina zmieniła się wówczas w jedną wielką indiańską wioskę. Według okolicznych mieszkańców była to sodoma i gomora po której zostało mnóstwo śmieci. Z kolei według innych wersji konserwatywni lokatorzy okolicznych wsi po prostu nie zaakceptowali ludzi z różnych stron świata, którzy ciągle chodzili uśmiechnięci, nikt się nie tłukł po mordzie, nie leżał nawalony pod sklepem, mówił w różnych językach i wierzył w co chciał. A do kolorowych nagusów kąpiących się w Sanie schodziły się wycieczki "obserwatorów", co w oczywisty sposób nie podobało się bieszczadzkim małżonkom, wzywającym do bezwstydników policję ;)

W Tworylnym w słoneczku wypijamy pszeniczne piwo od Łukaszenki i próbujemy iść dalej, co nie jest takie proste, gdyż przed nami duże bagniste rozlewisko.
Obrazek

W końcu udaje się je obejść dalekim bokiem i wrócić do naszej ścieżki, przy której stoją resztki dzwonnicy, a Eco fotografuje również podmurówkę dawnej cerkwi.
Obrazek

Kawałek dalej kolejne ruiny - tym razem niemieckiej strażnicy granicznej, strzegącej nieodległego Sanu, za którym już był tylko Kraj Rad...
Obrazek
Obrazek

Jeszcze wyżej ostatnia pozostałość po dawnej osadzie - dwa cmentarze po dwu stronach zarośniętej starej drogi.
Obrazek

Ścieżka prowadzi w górę - to dość męcząca cecha tej trasy, że co chwilę musimy gramolić się do góry, po czym dokładnie tyle samo trzeba zaraz zejść.
Obrazek

Bardziej namacalną przeszkodą są wspomniane strumienie - po wersji na boso próbujemy je przeskakiwać...
Obrazek

...lub przebiegać sprintem :D
Obrazek

Andrzejowi zazwyczaj się udaje, a mnie połowicznie, tzn. moczę tylko jednego buta :P

Przechodzimy miejsce, gdzie kiedyś istniał przysiółek Tworylczyk - ponoć widać jeszcze jakieś piwnice, lecz my nie potrafimy ich dojrzeć wśród krzaków.
Obrazek

I po raz kolejny jesteśmy przy Sanie z widokiem na "ukraińską" stronę.
Obrazek

Po ostatniej zdradliwej przeszkodzie wodnej mijamy resztki pałacu spalonego przez banderowców w 1945 roku - to granica wsi Krywe (Криве, do 2005 oficjalnie Krzywe).
Obrazek

Trafiamy na dawno nie widziane oznaki cywilizacji - przewróconą tablicę informacyjną oraz znaki ścieżki dydaktycznej, która prowadzi piękną trasą przez wzgórze z widokami na okolice.
Obrazek
Obrazek

Krywe też podzielono po wojnie granicą, a mieszkańców usiłowano wywieźć do ZSRR. Ponieważ jednak ukrywali się w lesie, to zdołano złapać jedynie 16 rodzin. Polacy byli skuteczniejsi - rok później ponad 300 osób wywieźli w okolice Szczecinka, a domy spalili.
Obrazek

Za PRL-u prowadzono tu wypas bydła, powstał też Ośrodek Pracy Więźniów, którzy zajmowali się pasaniem zwierząt. W 1971 roku zamieszkało tutaj dwóch jedynych oficjalnych mieszkańców - państwo Majsterek, którzy prowadzili m. in. agroturystykę. Niestety, w ubiegłym roku pani Majsterek zginęła w wypadku samochodowym i Krywe ma dziś tylko jednego stałego mieszkańca, co czyni je być może najmniejszą zamieszkałą wsią Polski.
Obrazek

Przez jakiś czas funkcjonowało w Krywem schronisko Akademii Medycznej z Lublina, które... nie było schroniskiem i nie udzielało noclegów :D
Obrazek

(fot. Eco)

Na środku wzgórza stoją mury cerkwi św. Paraskiewy z 1842 roku. Nie zniszczyło jej LWP, za to zniszczyli mieszkańcy Wołkowyji, którzy po rabunku podłożyli ogień w celu zatarcia śladów. Mimo wszystko są to najlepiej zachowane ruiny cerkwi w Bieszczadach, w ostatnich latach zabezpieczone dodatkowo przez gminę.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pamiętając jakie dziś święto i to, że przy cerkwi działało kiedyś bractwo trzeźwości, robimy sobie popołudniowy postój :)
Obrazek

Widoki na ciszę bezcenne...
Obrazek

Znowu musimy zejść, a potem wejść wzdłuż łąk i dawnej, zarośniętej dziś drogi.
Obrazek

Zostawiamy szlak edukacyjny i kolejne zejście wykonujemy po krótszej, słabo widocznej ścieżce przez las. W dole nie bardzo wiemy którędy dalej, widzimy zaś dziwną, drewnianą konstrukcję mieszkalną - ni to barak, ni to domek. Obchodzimy ją i wtedy pojawia się pierwszy człowiek od opuszczenia Terki, będący jednym z wcieleń Jędrka Połoniny, który kieruje nas do dość mało stabilnego mostku ;).
Obrazek

Hulskie (Гільське, 1977-1981 Stanisławów) też już nie istnieje. Dawnych mieszkańców przeważnie eksportowano do Sowietów, a potem wieś spaliła UPA w ramach "akcji żniwnej", by nie mogli tutaj się osiedlić polscy koloniści. Zostały ruiny cerkwi św. Paraskiewy, ledwo stojąca dzwonnica i resztki cmentarza.
Obrazek
Obrazek

Został nam jeszcze ostatni odcinek do przejścia - bardzo już męcząca droga gruntowa z resztkami asfaltu kręcąca się w kierunku Zatwarnicy. Tradycyjnie już musimy dawać czadu pod górę, aby od połowy mocno schodzić w kierunku poziomu morza...
Obrazek

Zatwarnicę znam z listopadowego wyjazdu, lecz tym razem wkraczamy do niej z innej strony. Cel jednak pozostaje ten sam - żółty sklepik w centrum.
Obrazek

Zamknięto go ponad godzinę temu, lecz nasi znajomi kupili wcześniej napoje turysty z pianką i schowali za tablicą ;)
Obrazek

Z ulgą zrzucamy plecaki i ściągamy buty... odcinek był ciężki - dużo wchodzenia i schodzenia, wieczne błoto, wszystko mokre, liczne strumienie, czasem szukanie właściwej drogi. Warto jednak było :) Dzikie Bieszczady istnieją nadal, trzeba ich tylko poszukać ;)

Według pierwotnych planów mieliśmy łapać stopa na Wetlinę i dalej na Cisną - na szczęście jednak nie musimy tego robić, bo aut tyle co kot napłakał: przyjadą po nas znajomi od Leżajska :) Na ich spotkanie ruszamy do Sękowca, przekraczamy więc dawną granicę na Sanie...
Obrazek

...i tylko zostaje poczekać.
Obrazek

Na koniec zaś serwujemy sobie mały przysmak :)
Obrazek

Galeria z tego dnia:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... Zatwarnica#
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 20 kwietnia 2016, 18:45

Bieszczadzka relacja inna jak wszystkie. Jeden dzień, a tyle wrażeń ! Kolejne zapowiadają się ciekawie :)
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8705
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 20 kwietnia 2016, 19:04

Kolejna ciekawa relacja z Bieszczad, takie szlaki bieszczadzkie to skarb.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 20 kwietnia 2016, 19:54

Pudelek, tym odcinkiem relacji poruszyłeś moje najmilsze, najczulsze wspomnienia...
Pudelek pisze: podwozi nas do Bukowca
Tu "stacjonowaliśmy" rok w rok przez 12 lat.
Pudelek pisze:Drogą przez górę dochodzimy do Terki
Ileż to razy szło się tą drogą albo korytem Solinki do Terki na pstrąga, do kościólka (był tylko ten stary), w którym nawet mały Kuba raz służył do mszy, czy do tego sklepu, o którym piszesz!

Ruiny w Tworylnem
Obrazek

Ruiny w Krywem
Obrazek

Pudelek pisze: w ubiegłym roku pani Majsterek zginęła w wypadku samochodowym
Nasza kochana Pani Tosia...
Obrazek

Pudelek pisze:dwóch jedynych oficjalnych mieszkańców - państwo Majsterek
Traktor-samoróbka Pana Majsterka (nomen omen)

Obrazek
Pudelek pisze: Na ich spotkanie ruszamy do Sękowca, przekraczamy więc dawną granicę na Sanie...
Jedyny most do Pani Tosi, po którym baliśmy się przechodzić - tak był spróchniały!
Aż go w końcu woda porwała kiedyś na wiosnę i teraz jest nowy, na trzecim zdjęciu od końca w Twojej relacji.


Obrazek


Obrazek

Sorry, że tak Ci się rozpanoszyłam w Twojej relacji, ale trudno się powstrzymać... :kukacz:
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 20 kwietnia 2016, 20:54

Dżola Ry pisze:Ruiny w Krywem
a czego to ruiny konkretnie?

Dżola Ry pisze:Jedyny most do Pani Tosi, po którym baliśmy się przechodzić - tak był spróchniały!
Aż go w końcu woda porwała kiedyś na wiosnę i teraz jest nowy, na trzecim zdjęciu od końca w Twojej relacji.
czy to na pewno ten? Jak tam przejeżdząły samochody, przecież do Zatwarnicy musieli jakoś dojechać? Nie jest to czasem stary most przy Tworylnym, on podobno został porwany przez powódź w latach 90?

Cieszę się, że wywołałem wspomnienia :)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 22 kwietnia 2016, 21:21

Pierwszą noc w Bieszczadach spędzamy w bacówce pod Honem. Dociera tam jeszcze Neska :) W schronisku pustawo, dopiero późnym wieczorem dociera jakaś większa grupa. Za to w Siekierezadzie byliśmy praktycznie sami! W piątek, podczas całkiem niezłej pogody!

W sobotę rano słoneczko nadal na niebie...
Obrazek

Dzisiejszą trasę planujemy również "na dziko" - w sensie nie bez szlaków, jak przez większość wczorajszej, ale z potencjalną minimalną liczbą ludzi do spotkania. Grupa się rozrasta - przyłącza się do nas Iza z Romkiem i psem Deyną, a Neska rusza na oklepane połoniny :P

Spod bacówki wchodzimy na Główny Szlak Beskidzki w kierunku Honu. Zaczyna się od mocnego kopa w tyłek - bardzo ostrego podejścia pod dawno nieczynnym wyciągiem orczykowym.
Obrazek

Trasa przez Wysoki Dział jest dość przyjemna, choć praktycznie bez widoków - cały czas idziemy przez las. Po osiągnięciu pewnej wysokości nie ma już ostrego gramolenia się w górę tylko dość umiarkowanie na przemian z krótkimi zejściami.
Obrazek

Kilkuminutowy postój na szczycie Honu. Pies niezmordowanie ciągle tacha ze sobą jakiś kijek, często większy od niego ;)
Obrazek

Tylko w jednym miejscu odkrywają się widoki na południowy-zachód: widać dolinę Solinki oraz, jak sądzę, Hyrlatą i Matragonę. Z dołu ciągnie się też gwizd wąskotorówki...
Obrazek
Obrazek

Po drodze zainteresowały nas metalowe tabliczki z cyframi pożerane przez drzewa; z jakiego powodu je tam umieszczono? Na sektory leśne nie wyglądają...
Obrazek

W dalszej części mamy kilka polanek.
Obrazek
Obrazek

Na najwyższym szczycie Wysokiego Działu, Wołosaniu (Partyji), robimy zdjęcie z faną :)
Obrazek

Skałki przy kolejnym szczycie - Jawornym.
Obrazek

W tym miejscu z GSB przeskakujemy na szlak "bazowy" do bazy namiotowej Rabe.
Obrazek

Początkowo oznaczenie jest w takim stanie jak drogowskaz powyżej - słabo oznaczony, trzeba iść trochę na wyczucie. Potem się poprawia; może wyżej ludzie z farbą po prostu nie byli w stanie dojść? :D
Obrazek
Obrazek

A propos ludzi - spotkaliśmy jedną dziewczynę z kijkami, która szybko nas wyprzedziła i kilkuosobową rodzinę z dziećmi idącą z naprzeciwka. Ah, te tłoczne, skomercjalizowane Bieszczady!

Baza Rabe to kapitalne miejsce na potencjalny nocleg z całoroczną chatką, której nie powstydziliby się w Skandynawii!
Obrazek

Oprócz niej stoi kilka wiat, jest wychodek i miejsce na ognisko. Ognisko zresztą już rozpaliła starsza para, która co najmniej od dnia wcześniejszego nocuje tam w... kamperze. Oprócz nich jest też dwójka chłopaków wędrujących i śpiących w darmowych miejscówkach.
Obrazek
Obrazek

Nie mogło zabraknąć zapiekanek :)
Obrazek

Odcinek od bazy jest już mniej przyjemny, bo drogą częściowo pokrytą tłuczniem. Mijamy dawny cmentarz i cerkwisko po wsi Rabe (Рябе, 1977-83 Karolów na cześć Karola Świerczewskiego).
Obrazek
Obrazek

W 1945 UPA spaliła tutaj 20 Ukraińców za współpracę z Polakami. Ta zdrada narodowa musiała być chyba częsta (mimo, że miejscowość zamieszkiwali niemal wyłącznie unici, a wcześniej też żydzi), bo rok później z ich rąk poszła z dymem cała wieś. Dziś jej obszar to tylko droga wzdłuż Rabiańskiego potoku.
Obrazek

Cywilizacja pojawia się nagle i brutalnie - zakład wyrobu tłucznia! Na szczęście dziś nie pracują.
Obrazek

To musi być doskonałe sąsiedztwo dla chatki studenckiej Huczwice. Poranki w hałasie i pyle są na pewno niezapomniane.
Obrazek

Przed wyjazdem Eco często opowiadał o rezerwacie "Gołoborze" jako wielkiej atrakcji. Idziemy więc go zobaczyć. Gołoborze... hmm, jest, ale bez przesady z tą atrakcją.
Obrazek

Na pocieszenie możemy napić się zdrowej, arsenowej wody, gdyż Rabe ma status uzdrowiska :D
Obrazek

(fot. Eco).

Gdyby ktoś nie chciał spać w bazie namiotowej oraz w chatce obok tłucznia to może wybrać sobie tą obszerną wiatę imprezową.
Obrazek

Im bliżej końca naszej trasy tym więcej tabliczek. Tablic właściwie. Każda stoi za rowem i do każdej prowadzi mostek. Mistrzostwo w durnym wydawaniu unijnej kasy.
Obrazek

Kawałek dalej węzeł ścieżek edukacyjno-spacerowych. Chyba była konieczność wyznaczenia co najmniej iluś tam kilometrów, bo wytyczono szlak do np. "drobnego kamieniołomu". Żeby chociaż jakiś niedrobny...
Obrazek

Pojawia się asfalt, a to znak, że wkrótce będziemy u celu podróży. Widać już Jabłonkę i drogę Baligród-Cisna. W listopadzie jechaliśmy nią stopem.
Obrazek

Kawałek bruku na moście ;)
Obrazek

Pod koniec przyspieszyliśmy tempa, chcąc zdążyć na ostatni autobus w Bystrem (Бистре). Ten jednak musiał jechać za wcześnie, bo ani go widu ani słychu. W końcu Iza z Romkiem postanawiają łapać okazję, ale psa muszą oddać nam; Deynie oczywiście się to nie podoba ;)
Obrazek

Siadamy we trójkę na zadaszonym przystanku, w słońcu, wśród kowbojskiej atmosfery i przy małej flaszeczce tarninówki z Sosnowca :) Pies w końcu też chłonie chwilę :D
Obrazek

Dzięki Izie i Romkowi mamy transport aż do miejsca noclegowe - Ustrzyk Górnych. Chcieliśmy spać w Kremenarosie, ale Neska dzwoni, iż... noclegów nie udzielają! Kurna, przed wyjazdem sprawdzałem stronę schroniska i nawet na zasranym fejsiku nie było o tym żadnej informacji! Niezłe jaja!

Wysyłamy Neskę do domków PTTK, te jednak otwarte będą dopiero na majówkę. Nocleg w hotelu górskim z obowiązkowym śniadaniem kosztuje 75 złotych, więc zostawiamy go dla bełchatowskich szpanerów. W zajeździe komplet. Kwaterujemy się więc u księży, gdzie warunki typowo schroniskowe, ale tanio. Wieczorem i tak idziemy do baru schroniskowego, który działa normalnie i można tam się napić jakiegoś ludzkiego piwa - Pinta po sikaczach smakuje wręcz wybornie :)
Obrazek

Gal::
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... RabeBystre#
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 22 kwietnia 2016, 21:58

Pudelek pisze:a czego to ruiny konkretnie?
Pudelek, ani ja dociekliwa nie jestem, ani pamięć już nie taka, żeby pamiętać szczegóły sprzed 20 lat :(

Pudelek pisze:czy to na pewno ten? Jak tam przejeżdząły samochody, przecież do Zatwarnicy musieli jakoś dojechać? Nie jest to czasem stary most przy Tworylnym, on podobno został porwany przez powódź w latach 90?
Jak pisałam, mogę coś pomylić po tylu latach...
Wiem jednak, że Pani Tosia miała dwa maluchy. Jednym, takim terenowym (przerobili go sobie?) dojeżdżała do mostu, potem przechodziła przez niego, a po drugiej stronie rzeki stał drugi maluch, którym jeździła "do cywilizacji". I potem powrót w ten sam deseń. Czy to z powodu spróchniałego mostu? Tak myślałam, ale upierać się nie będę, bo pamięć to nie jest moja mocna strona.
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 22 kwietnia 2016, 22:28

Obrazek
Smutno wygląda dzwonnica w Terce po wycięciu drzew :(
Pudelek pisze:ponoć widać jeszcze jakieś piwnice, lecz my nie potrafimy ich dojrzeć wśród krzaków
Piwnice są, a jakże :) Można w nich przeczekać burze, tylko po sporym deszczu przejście przez te strumienie graniczy z cudem ;)

Obrazek

Zbocza Honia pamiętam z zejścia ;)

Przyjemnie było sobie poczytać, dla mnie to też wspomnieniowe miejsca.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 22 kwietnia 2016, 22:51

Dżola Ry pisze:Wiem jednak, że Pani Tosia miała dwa maluchy. Jednym, takim terenowym (przerobili go sobie?) dojeżdżała do mostu, potem przechodziła przez niego, a po drugiej stronie rzeki stał drugi maluch, którym jeździła "do cywilizacji". I potem powrót w ten sam deseń. Czy to z powodu spróchniałego mostu? Tak myślałam, ale upierać się nie będę, bo pamięć to nie jest moja mocna strona.
Pani Tosia mogła tak jeździć, ale nie sądzę, aby cała Zatwarnica tak robiła - to ponad 200 mieszkańców. Zakładam, że chodzi o inny most, a że przy Tworylnym znalazłem nawet na satelicie resztki mostu, więc pomyślałem, że może chodzić o niego :)

Tidżej pisze:Smutno wygląda dzwonnica w Terce po wycięciu drzew
też coś czytałem, że tam dokonali masakry drzew. Zawsze powtarzam, że w Polsce wielu nienawidzi przyrody :zly:

Tidżej pisze:Piwnice są, a jakże Można w nich przeczekać burze, tylko po sporym deszczu przejście przez te strumienie graniczy z cudem
to chyba już tylko kajakiem :D
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
robson
Turysta
Turysta
Posty: 795
Rejestracja: 12 stycznia 2010, 23:07

Post autor: robson » 26 kwietnia 2016, 8:41

Pudelek pisze:lecz nasi znajomi kupili wcześniej napoje turysty z pianką
Będąc w tamtym roku w Bieszczadach ,opiłem się Leżajska żeby zapamiętać ten dobry smak. U nas na Dolnym Śląsku nigdzie nie widziałem Leżajska z kija. Bieszczady są :spoko: ,tylko mam za złe te nieszczęsne robione sztuczne schodki w rejonie Tarnicy.
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 26 kwietnia 2016, 12:29

Leżajsk, dobry smak? :kukacz: Daj spokój, to świństwo, dlatego zawsze piszę o Leżajsku, a nie piwie, bo dla mnie piwo to nie jest :P

O Tarnicy jeszcze będzie, natomiast moim zdaniem to schodki nie są złe. Szło się po nich całkiem dobrze, są zrobione pod "krok" (a nie jak czasem na półtora i trzeba drobić), a z czasem kolorystycznie dopasują się do otoczenia. Bardziej dziwnie wyglądały taśmy obok schodków, ale skoro Polacy nie rozumieją, żeby nie łazić pozaszlakowo, to cóż ;)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 26 kwietnia 2016, 17:05

W niedzielę czas na deser - połoniny! Na Caryńskiej i Wetlińskiej już byłem (na tej pierwszej nawet we mgle), więc mamy zamiar złoić te, na których, cytując Eco, "trzeba dać coś od siebie".

Romek podwozi nas z Ustrzyk do Wołosatego (Волосате, 1977-81 Roztoka). Jest tam trochę osób, ale wszyscy kierują się na niebieską, najkrótszą ceprostradę. Budka z biletami do parku narodowego działa pełną parą, za to ta przy pustej drodze w kierunku południowym - zamknięta :D
Obrazek

Mamy pierwsze widoki na Tarnicę.
Obrazek
Obrazek

Znowu cudownie cicho i spokojnie :)
Obrazek

Droga w kierunku przełęczy Beskid, gdzie za pół kilometra zaczyna się Ukraina, jest zamknięta, a Główny Szlak Beskidzki prowadzi w lewo, wzdłuż potoku Wołosatki. Do 1947 roku także tutaj stały domostwa Wołosatego; to była duża wieś, licząca na początku ubiegłego wieku ponad 1000 mieszkańców.
Obrazek

Droga jest utwardzona, widać resztki bruku i asfaltu, a także stare pordzewiałe znaki. Ciekawe kto z niej korzystał, skoro kończy się potem przy granicy?
Obrazek

W pierwszej wiacie robimy krótki postój. Wiata jest z tych, w której kategorycznie zakazane jest przebywanie po zmroku. Zresztą to nawet nie wiata, a deszczochron, żeby ktoś sobie czegoś nie pomyślał ;)
Obrazek

Niedaleko jest fajne bagienko.
Obrazek

Szlak powoli pnie się do góry, kręci, i nagle trafiamy na toaletę ekologiczną. Niezbyt tutaj pasuje, ale dobrze, że nie trzeba zasyfiać krzaków :)
Obrazek
Jesteśmy na przełęczy Bukowskiej. Widać słupki graniczne - to mój pierwszy kontakt z granicą polsko-ukraińską.
Obrazek
Obrazek

Nie licząc widoków z nad Chatki Puchatka z listopada to jest to też pierwszy obrazek ukraińskiej, a nawet zakarpackiej ziemi ;)
Obrazek

W ogóle mam wrażenie, że przed wojną granica z ówczesną Czechosłowacją biegłą w tym miejscu trochę inaczej - podchodziła aż pod Rozsypaniec, a ten teren należał do CSR. Przynajmniej wynika tak ze starych map. Czyżby podczas jakiejś wymiany skrócono jej przebieg?
Obrazek

We wiacie numer dwa robimy dłuższy postój. Przy okazji suszę koszulkę, która stała się całkiem mokra. Na bardzo silnym wietrze, który pojawił się jakiś czas temu, to nie problem. Pierwsi spotkani turyści robią nam zdjęcie, gdy jesteśmy już zapakowani do wyjścia na połoninę :D
Obrazek

- Chyba nas nie zwieje? - pyta się nas starszy facet. Fakt, nie zwiało nas, ale tylko dlatego, że nie ma tam przepaści. Gdyby to były Taterki albo inne paskudztwo z ekspozycjami, tego dnia na połoninach byłoby sporo trupów, bo takiego wiatru jeszcze w górach nie przeżyłem.

Póki co to na razie mamy widoki na ukraińską stronę z Kińczykiem Bukowskim, Pikujem i Ostrą Horą.
Obrazek

Na Połoninie Równej jeszcze sporo śniegu.
Obrazek

Pas drogi granicznej.
Obrazek

Trochę wyżej panorama w drugą stronę - na razie Tarnica i Krzemień.
Obrazek
Obrazek

Na Rozsypańcu nawet się nie zatrzymaliśmy. Na Haliczu również. W tym wietrze było to w zasadzie niemożliwe. Wichura zerwała mi czapkę, którą udało mi się złapać po kilku metrach. Kilka razy oberwałem jakimś paskiem, mapnikiem (Eco przezornie swój schował), raz prawie wybił mi oko, wielokrotnie tak się zapętlił, że zaczął dusić. Andrzej niósł plecak, więc nim pomiatało jeszcze mocniej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wyłania się Kopa Bukowska i Bukowe Berdo. Mogę się zgodzić z tymi, którzy uznają tą połoninę za najładniejszą.
Obrazek
Obrazek

Nie jest już tak dziko, jak w poprzednie dni - spotykamy turystów, w sumie może ze dwadzieścia osób.
Obrazek

Za Haliczem dmie tak silnie, że czasem ludzi przewraca. Albo wiatr tak wlatuje w człowieka, że nie idzie oddychać!
Obrazek

Może lepiej pokaże to ten filmik :)
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=vy1yZGD1DZA[/youtube]

Wzdłuż szlaku jest ścieżka edukacyjna, ale nienachalna - w postaci małych tabliczek. Można się dowiedzieć różnych rzeczy o faunie. W jednym miejscu widać zarośnięte okopy - prawdopodobnie z okresu Wielkiej Wojny, jednak specjaliści nie są stuprocentowo zgodni, bowiem w 1944 roku też tutaj kopano (głównie Węgrzy na linii Arpada).
Obrazek

Mijamy Kopę Bukowską...
Obrazek

...przełęcz Goprowska już blisko.
Obrazek

A Halicz i Rozsypanie za nami.
Obrazek

Ciekawe smugi na niebie.
Obrazek

Na niebie pojawiło się więcej chmur, które nadciągnęły z Ukrainy, ale na szczęście pogoda nie siadła, wiatr je dość szybko przeganiał.
Obrazek

Przełęcz Goprowska do 2009 roku nosiła nazwę Rowiń Jackowa. Ale żeby z powodu letniego namiotu ratowników od razu zmieniać nazwę? Dobrze, że to nie jest tak popularne, bo połowa Beskidów nazywałaby się Janowopawłowo, Papieżówka czy Krzyżowo...
Obrazek

Siadamy przed wiatą numer trzy, gdzie wieje trochę mniej. Dostajemy cynk od Neski, że załapała się na imprezę pod Tarnicą. My nie jesteśmy gorszego sortu, więc degustujemy swojską wiśniówkę (którą na początku wzięliśmy za malinówkę :D).
Obrazek

Podejście pod kolejną przełęcz jest ostre, na szczęście dość krótkie. Na deser widoki na Krzemień.
Obrazek

Zostawiamy plecaki na przełęczy pod Tarnicą i na lekko idziemy na najwyższy szczyt polskich Bieszczad. Zajmuje nam to 6 minut, tymczasem na drogowskazie pisze 15...
Obrazek

U góry kilka osób pozujących do fotek przy krzyżu. My demonstracyjnie uwieczniamy się na tle innych charakterystycznych punktów Tarnicy ;)
Obrazek

Widoki na Ukrainę. Ciekawi mnie ten kopulasty szczyt z przodu - czy to Menczył?
Obrazek

Szeroki Wierch, Wetlińska, Caryńska i inne górki.
Obrazek

I znów przełęcz Goprowska.
Obrazek

Trochę zniesmaczyły mnie te tłumy na przełęczy pod Tarnicą.
Obrazek

Wszyscy wybierają niebieski szlak do zejścia, my obieramy marszrutę na Szeroki Wierch. Za nami idzie tylko jeden turysta, który i tak nas drażni, bo przez niego nie możemy być na połoninie sami :P
Obrazek
Obrazek

Niespodziewanie przestaje wiać, więc siadamy w trawie i przez kilkadziesiąt minut opalamy się z widokami na Bukowe Berdo.
Obrazek

Gdy wracamy do wędrówki za nami nikogo już nie ma :)
Obrazek

Z przeciwka mijamy jeszcze jakiś pojedynczych turystów, ale wszystkiego nie więcej niż 7-8 osób.
Obrazek

Ostatnie fragmenty połoniny, zaraz zacznie się las.
Obrazek

W lesie czwarta tego dnia wiata (pardon, deszczochron), rzecz jasna dostępna tylko od świtu do nocy. Debilizmy made in Poland nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
Obrazek

Lasem idzie się dość szybko, bo i podziwiać nie ma co. Dopiero w niższej części, przy potoku Terebowiec, jest trochę bagienek i innych podmokłych terenów.
Obrazek
Obrazek

Do Ustrzyków Górnych dochodzimy około 18-tej... W niedzielny wieczór wieś sprawia wrażenie wymarłej, podobnie zresztą jak dzień wcześniej.
Obrazek

Zaglądamy do Kremenarosu na piwo i symboliczne pożegnanie z Bieszczadami.
Obrazek

Mają tu różne mądre sentencje...
Obrazek

Piłbym, gdyby nie produkował tego browar Racibórz.
Obrazek

Wyjazd był z gatunku tych idealnych. Świetnie trafiliśmy z pogodą - pomijając pierwszy dzień do południa prawie cały czas mieliśmy słońce. W poniedziałek rano, kiedy wyjeżdżaliśmy, nadciągnęły chmury, zakryły szczyty i zaczęło siąpić. Dzień przed przyjazdem w Biesy z kolei lało bardzo mocno.

Dopisało towarzystwo. A jednocześnie na szlakach było pustawo lub wręcz bezludnie! Zrealizowaliśmy wszystkie zaplanowane trasy!

Pozostaje napisać - ja tu jeszcze wrócę! Kiedy? Nie wiem. Zapewne już nie w tym roku, ale kto to wie ;)

Galeria:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... 8703642945#
Ostatnio zmieniony 26 kwietnia 2016, 23:23 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
włodarz
Turysta
Turysta
Posty: 2379
Rejestracja: 01 grudnia 2011, 19:09

Post autor: włodarz » 26 kwietnia 2016, 19:30

Pudelek pisze:Bardziej dziwnie wyglądały taśmy obok schodków, ale skoro Polacy nie rozumieją, żeby nie łazić pozaszlakowo, to cóż
Zlikwidować taśmy, wpuszczać samych Oberschlezjaków, będzie ordung.
Awatar użytkownika
dmirstek
Turysta
Turysta
Posty: 43
Rejestracja: 20 grudnia 2014, 21:52

Post autor: dmirstek » 26 kwietnia 2016, 22:39

O kurde, jakie pustki na Tarnicy.
Awatar użytkownika
trotyl
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 384
Rejestracja: 02 czerwca 2012, 20:26

Post autor: trotyl » 27 kwietnia 2016, 21:32

Jak prosi się o to , by iść szlakiem a rogacizna tego nie rozumie , to trzeba ich prowadzić jak na rzeż...Nie chcę tu nikogo obrazić z szanownego forum , ale niestety,tak często bywa...
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli
ODPOWIEDZ