09-16.07.2016. Beskidy Połoninowe; Pasmo Świdowca. Ukraiński dyptyk, cz. 1.

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

09-16.07.2016. Beskidy Połoninowe; Pasmo Świdowca. Ukraiński

Post autor: Grochu » 24 lipca 2016, 19:19

Sobota - dojazd.

Wreszcie się doczekałem! :hura:
Po roku znów podjąłem kontynuację karpackiego projektu :) Już 5 edycji za mną jeśli dobrze liczę, ale do końca wciąż droga daleka – na szczęście. W 2016 to będą trzy wyprawy, więc: na bogato jak nigdy :D

Przejazd okazał się mniej uciążliwy i szybszy niż kiedyś – i to z kilku powodów:

- w letnim rozkładzie jazdy pociąg do Przemyśla rusza z Katowic o godz. 0.14 i na miejscu jest o 6.59. Faktycznie dojechał z lekkim opóźnieniem, ale to bez znaczenia. Ważne, że nie trzeba już na dworcu w Przemyślu koczować kilka nocnych godzin jak kiedyś, bo busy do granicy zaczynają kursować od 6.00;

- dlatego po 10 minutach od wyjścia z pociągu siedzieliśmy z Adamem już w busie do Medyki, by po pół godzinie jazdy być już na przejściu granicznym;

- ze względu na zaostrzone kontrole graniczne – a zwłaszcza z powodu zawieszenia tzw. "małego ruchu granicznego" – z granicy zniknęły "mrówki", więc w terminalu było pusto. Odprawa trwała 2 minuty; pierwszy raz nie widziałem tam kolejki, którą zawsze "mrówki" tworzą. Co innego przejście drogowe: tam stał kilkukilometrowy sznur samochodów i było chyba ostre trzepanie;

- marszrutki z Szeginii do Lwowa jeżdżą co pół godziny od 6.00 do 21.00, sama podróż 2 godziny jak zwykle – tu nic się nie zmieniło;

- reasumując: ok. 10.45 byliśmy we Lwowie. Tam czas jest +1 w stosunku do naszego, więc była 11.45 – czyli niby trochę późno z punktu widzenia tradycynej wersji dalszej podróży do Iwano-Frankiwska ( przed wojną: Stanisławów ), polegającej na mozolnym telepaniu się marszrutką 5-6 godzin. A tu niespodzianka: ukraińska kolej uruchomiła takie ustrojstwo, co się nazywa: "rjegionalnyj jekspress". Taki prawie, że Pendolino. Ze Lwowa rusza o 12.25, nie zatrzymuje się nigdzie po drodze i w I-F jesteśmy już o 14.10. Po godzinie z 3 kwadransami :shock: :suprajs:
Kosztuje toto co prawda dwa razy więcej niż marszrutka: 127 hrywien, ale to i tak wychodzi raptem nieco ponad 20 zł; śmiech :lol:

O tak wczesnej porze – mimo soboty – komunikacja dalej na południe jest bezproblemowa: co chwilę rusza jakaś marszrutka na Jaremczę czy Worchotę. Na spokojnie więc najpierw odwiedziliśmy pobliski market ( bo po dojechaniu na Zadupie Wielkie może już ze sklepem być problem ), by uzupełnić prowiant o tradycyjne składniki: miejscowe pieczywo, piwo i wódeczkę ( kto pamięta "Kozacką Radę" ten wie o czym mówię ;)

Potem już marszrutka.
Akurat trafiła się do Jabłonicy. Tam po pół godzinie "okazją" dojechaliśmy do Jasinii. W Jasinii są dwa pola namiotowe, ale była jeszcze wczesna godzina, więc chcemy pociągnąć całą podróż do końca. Na "autostanicy" w Jasinii od pani dyspozytor dowiaduję się, że za 3 kwadranse będzie rejsowa marszrutka relacji I-F – Rachiw. Więc na spokojnie można coś przekąsić i napić się piwka. Z Jasinii do Kwasów to już rzut beretem.
Tym sposobem w sobotni wieczór jeszcze przed 19.00 dotarliśmy do celu podróży: Kwasy, to miejscowość, do której od zachodu dochodzi czerwony – główny szklak graniowy tej części Beskidów Połoninowych, a stąd dalej jeszcze ciągnie granią Czarnohory, by skończyć swój bieg na Popie Iwanie.

Trochę się tu rozpisałem, ale te informacje transportowe przydadzą się do planowania kolejnych wypraw na Ukrainę – a ja mam pamięć dobrą, ale krótką ;)

W każdym razie: na miejscu się rozpadało, więc zakotwiczyliśmy w pobliskiej knajpce by przy piwie przeczekać deszcz a przy okazji zasięgnąć języka w kwestii noclegu. Dwa hotele w centrum okazały się być pełne gości. Po deszczu poszliśmy więc do trzeciego – już prawie poza miasteczkiem, ale w kierunku szlaku: hotel o nazwie Lisowa Kazka. Kameralnie, na uboczu, mało gości, bufet, gorący prysznic, sauna, tv, wi-fi – nocleg 25 zł od osoby. Polecam :)

Obrazek

Niedziela.

Deszcze przeszły, lecz chmur dużo i niepokojąco nisko. Ale podobno ma iść ku dobremu. Przed 11.00 ruszamy na szlak.

Obrazek

Początek zawsze jest najtrudniejszy, bo plecaki wypełnione prowiantem i zapasem wody, a tu trzeba zrobić wysokość. Szlakowskaz podpowiada, że przed nami 5 godzin gramolenia się w górę. W rzeczywistości jest trochę dłużej, bo idąc na ciężko trzeba robić częste odpoczynki. Na szczęście chmury blokują słońce, jest ciepło, ale nie upalnie. Da się żyć.
Po przejściu ostatnich zabudowań wioski Triostianiec wychodzi się jeszcze na taką łączkę

Obrazek

a potem dalszych kilka kilometrów idzie się lasem. Tam jest parno i duszno od ciepła i nadmiaru wilgoci, więc butelki z wodą stopniowo opróżniamy. W końcu wychodzimy z lasu. Przed nami Połonina Braiwka – na skraju lasu jest sioło pasterzy krów i źródło wody. Tej mamy jeszcze zapas, więc nie korzystamy. Podchodzimy jeszcze trochę wyżej, by czubki lasu nie przesłaniały widoków i robimy sobie przerwę na drugie śniadanie. W międzyczasie dochodzi nas grupka turystów ze Lwowa, z którymi ruszyliśmy razem z Kwasów mijając się kilka razy na przemian.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tu już jest chłodniej, bo na połoninie wiatr hula sobie bez przeszkód, więc te chmury mogłyby już sobie pójść. W zasadzie odchodzą, ale taka jedna złośliwa uczepiła się Bliźnicy i najwyraźniej nigdzie się nie wybiera. No szkoda, bo przydałyby się z góry jakieś widoki. Zobaczy się. Póki co: ruszamy dalej w górę, przez Połoninę Strymczeską

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

która doprowadza nas już do Małej Bliźnicy ( 1872 npm ).

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tam odpoczynek, sesja foto i zbieramy się w kierunku Wielkiej.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ta ma 1881 npm, raptem 9 metrów wyżej, więc pikuś. Taaaa......pikuś...

Obrazek

Między szczytami jest przełęcz – i to taka dość głęboka. Trzeba stracić wysokość do 1800 i stamtąd dopiero atakować ten najwyższy szczyt pasma Świdłowca ( Świdowiec, Świdłowiec, Swidowiec – rozbieżne nazewnictwo jest na różnych mapach – nie wiem jak jest prawidłowo a tak: Свидовець - nie chce mi się pisać za każdym razem ;)

Obrazek
Obrazek

Takie coś ostre to podejście, no ale co robić – trza napierać.

Obrazek

Obrazek

Obawy się spełniły: kopuła szczytowa wciąż jest okupywana przez chmurę. Odpoczywamy więc po wysiłku czyhając na przerwy w chmurze by ustrzelić jakieś widoki.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Mały dylemat: siedzimy do oporu czy odpuszczamy? Odpuszczamy. Szkoda czasu, a chmura nie rokuje rychłego zakończenia okupacji. Czas pokazał, że to była dobra decyzja. Idziemy więc dalej.
W dolince pod Bliźnicą widać jeziorka i jakiś biwak, ale dla nas za wcześnie jeszcze – tym bardziej, że teraz będzie "z górki".

Obrazek

Chcemy przejść jeszcze kawałek do miejsca, gdzie mapa wskazuje źródło wody blisko grani.
Trochę poniżej szczytu chmura się kończy i można już na czysto przyjrzeć się dalszemu etapowi naszej wędrówki. Przed nami Żandarm

Obrazek
Obrazek
Obrazek

i Stih.

Obrazek
Obrazek

Strasznie toto strome, nie myślimy więc tam włazić z marszu. Południowym zboczem prowadzi trawers, na którym jest oczekiwane przez nas źródło wody. To ważne, bo zapasy wody już się kończą, a na biwakowaniu woda jest konieczna. Przełęcz przed Stihem jest oszpecona budową wyciągu narciarskiego, przenosimy się więc tym trawersem na drugą stronę – po drodze obczajając źródło wody. Jest super: nawet dwa i oba bardzo wydajne. Tutejsze konie dobrze o tym wiedzą :D

Obrazek

Na przełęczy za Stihem zakładamy nasz skromy obóz.

Obrazek

Teraz już czas na błogi odpoczynek i podziwianie okoliczności przyrody kończącego się dnia.

Obrazek
Obrazek
Obrazek


Poniedziałek.

Obrazek
Obrazek

Plan jest taki, żeby całe pasmo zrobić w 2 dni. Czyli wieczorem powinniśmy temat Świdłowca zamknąć. Wybiegając w przyszłość powiem: da się, ale nie polecam. Lepiej już spokojniutko, powolutko podzielić trasę na 3 etapy - szczególnie, że krajobrazy są tam przecudne.

Ale najpierw zaległość z dnia poprzedniego: na lekko na przemian wchodzimy na Stiha.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie tylko my :lol:

Obrazek

Potem już zakładamy garby i ruszamy w drogę. Przez noc niebo się wyczyściło, ani chmurki i już wcześnie rano robi się upalnie.

Obrazek
Obrazek

A mapa mówi, że dalej na grani to już z wodą bida. Trzeba się więc zatankować do pełna, bo schodzenie setki metrów w dół po wodę wcale nam się nie uśmiecha.

Co tam przed nami teraz?

Obrazek
Obrazek

Wielki Kotel na szczęście szlak trawersuje. Można by tam wskoczyć na lekko, ale w tym upale szkoda tracić siły – i wodę.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jesteśmy już w centralnej części pasma – otoczeni z wszystkich stron bezkresem połonin.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tutaj te bieszczadzkie Caryńskie czy Wetlińskie wydają się być miniaturkami. Ogrom przestrzeni zapiera dech.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chciałoby się tam siedzieć i siedzieć – zabiwakować na kolejną noc i dopiero trzeciego dnia opuścić tą bajkową krainę. Ale woda! Żarówa jest niemiłosierna, zapowiadali 33-35 stopni w cieniu. Tylko, że tutaj cienia nie uświadczysz. Ile jest w słońcu nie chcemy nawet myśleć, wody mało a następne wyraźne źródło dopiero na końcu grani. Trochę dalej jest jezioro Gieriszaska. Idealne – jak się okazało - miejsce na kilkudniowy nawet biwak. Jak mnie kiedyś rzuci znów na Świdowiec to na pewno skorzystam.

Obrazek
Obrazek

Póki co – powoli okrążamy rozległą dolinę z połoniną Arsziniec ( z tym jeziorem ) - i zaczynamy podejście na szczyt o tej samej co jezioro nazwie: Gieriszaska ( 1762 npm ).

Obrazek
Obrazek

Okazuje się, że ze szczytu jest piękny widok we wszystkie strony, bo jest dość wysoki i położony mniej więcej pośrodku całego pasma.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

A nas najbardziej interesuje strona zachodnia: nasza dalsza marszruta.

Obrazek
Obrazek

Warto w tym miejscu zafundować sobie dłuższy popas.

Obrazek

Koniec końców ruszamy dalej, bo przeszliśmy raptem 1/4 planowanej na dziś trasy. Podejście na ten pagórek od zachodniej strony też niczego sobie:

Obrazek

Teraz wzdłuż połoniny Świdowiec szlak omija ( na szczęście ) Trojaską i zmierza w kierunku Ungarjaskiej ( 1666 npm ). Te pagórki wyglądają łagodnie, ale w rzeczywistości mają sporo przewyższeń: grań nie jest "po równym" tylko faluje w górę i w dół, a podejścia są mozolnie długie i zaskakująco strome. Z ciężkim plecakiem i w takim skwarze sporo sił kosztuje taka zabawa. Ale.....

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

:D

Kilometry powoli mijają i nieuchronnie zbliżamy do ostatniego na zachód szczytu pasma: Tempej ( 1634 npm )

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

by w końcu tam rozłożyć się na kolejny popas. Trzeba też jeszcze nasycić się widokami, bo zaraz grań już mocno opada.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pięknie się tu siedzi, ale pić się chce a wody coraz mniej. Poza tym: do końca trasy jeszcze ze 4 godziny dreptania, więc ruszamy. Widać wyraźnie dalszą trasę:

Obrazek

Połonina szybko zanika zmieniając się w połacie jagodzisk, a zaraz za widocznym na końcu kopczykiem Stohy ( 1378 npm ) zaczyna się już las.

Obrazek

I wbrew pozorom to nie jest już koniec wysiłku, bo w lesie teren ostro załamuje się w dół, prowadząc na głęboką przełęcz – poniżej 1200 npm, a potem trzeba zrobić mocno strome podejście pod Meńcul ( 1362 npm ).

Obrazek

Dobre 150 m solidnego podejścia, a my popełniamy błąd: "udało" się nam przeoczyć to ostatnie źródło wody, a każdemu zostało może po szklance jeszcze. Tylko, że nie chce mi się już wracać znów pod górę z dna przełęczy. Przyjmujemy hipotezę roboczą, że damy radę. Jednak po zrobieniu tego podejścia trzeba było znów sie trochę napić – potem do Małych Stohów ( 1285 npm ) teren jeszcze trochę faluje, a w lesie zanikł chłodzący wiaterek i zrobiło się parno. Resztę wody trzeba zacząć odmierzać już po aptekarsku. Podzielić pół szklanki wody na 10 łyków – nie lada sztuka ;)

W końcu od Małych Stohów teren zaczął wreszcie systematycznie opadać w dół, ale gorąc się robił coraz większy z każdym metrem niżej. W desperacji opróżniamy butelki z ostatniego łyka i puszczamy się w dół lekkim kurs-galopkiem, byle szybciej dojść do miasteczka. Trasę wyrypaliśmy tego dnia zacną – 32 km na ciężko, we wściekłym upale i z deficytem wody.

Strasznie się ta zejściówka wlecze, już słychać odgłosy miasetczka, a jeszcze się idzie przez ten las i idzie i idzie.........no wrrreszcie: las się kończy. Szlak dochodzi na skraj wsi, gdzie stoi skład drzewa i tartak.
100 metrów dalej.......sklepo-knajpka!!! :jupi: :jupi: :jupi: :2:

Pierwsze piwo poszło "na ex". Drugim już można się było delektować :10:

Się okazało, że właścicielka sklepu ma za miedzą pensjonacik. Jest co prawda w Ust-Cziornej pole biwakowe i ze dwa hotele, ale jesteśmy tak wykończeni, że nie mamy siły już na nic. Bierzemy pensjonacik w ciemno ( i kilka piw do pokoju na wieczór :piwo:

Bezmiar wody w kranie :)
Gorący prysznic....
Zimne piwo....
Wi-fi – jeszcze na deser :D
25 zł za noc – standardowa cena.

Przed snem obiecujemy sobie, że jutro będzie dzień odpoczynku. Będziemy pławili się w rzece, piwie i hotelowych luksusach.
Taaaa............akurat ;)

c.d.n.

Album foto ze Świdowca:
https://picasaweb.google.com/1020245576 ... 9008231089#

Zdjęcia Adama:
https://photos.google.com/share/AF1QipP ... dnRGh4bENR
Ostatnio zmieniony 26 lipca 2016, 19:59 przez Grochu, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
goska
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 909
Rejestracja: 13 listopada 2011, 21:51

Post autor: goska » 24 lipca 2016, 20:31

Piękne , puste tereny. Cudne fotki. Rozumiem ,że biwaki planowaliście jakoś przy strumieniach, czy mieliście zapasy w plecaku.
Największa rzecz swego strachu mur obalić...
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 24 lipca 2016, 21:12

Pozamiatałeś tą relacją! Jak nic pójdę w Wasze ślady.
Grochu pisze:Trochę się tu rozpisałem, ale te informacje transportowe przydadzą się do planowania kolejnych wypraw na Ukrainę – a ja mam pamięć dobrą, ale krótką
I bardzo dobrze! Na pewno te informacje zostaną skrzętnie wykorzystane.
Grochu pisze:nie trzeba już na dworcu w Przemyślu koczować kilka nocnych godzin jak kiedyś
Pamięć już nie ta, ale mam wrażenie, że w 2011r. też specjalnie długo nie koczowaliśmy na dworcu...
Grochu pisze:po drodze obczajając źródło wody. Jest super: nawet dwa i oba bardzo wydajne. Tutejsze konie dobrze o tym wiedzą
Korzystaliście z jakichś uzdatniaczy czy na żywca? Ja tylko raz próbowałem uzdatnienia i moim zdaniem nie da się tego pić.
Grochu pisze:Poniedziałek.
Obrazek
Poniedziałek zaczął się bajecznie. Najpiękniejsze w takich sytuacjach jest to, że po prostu wystarczy wyjść z namiotu...
Grochu pisze:Tutaj te bieszczadzkie Caryńskie czy Wetlińskie wydają się być miniaturkami. Ogrom przestrzeni zapiera dech.
Nie tylko się wydają, ale są faktycznie :) Pięknie to wszystko wygląda (przeszkadza mi tylko spore rozjeżdżenie tych gór) i trzeba będzie to zobaczyć, więc jeśli komuś się spodobały te przestrzenie, to powoli możemy kompletować skład na przyszły rok.

Nie wiem czy nie ten:
Obrazek

ale na pewno któryś z krzyży ze Świdowca posłużył jako wzrór okładki płyty Blues nocy bieszczadzkiej SDMu

Obrazek
Grochu pisze:100 metrów dalej.......sklepo-knajpka!!!
No jak nic ZASŁUŻYLIŚCIE! :zoboc:
Grochu pisze:Przed snem obiecujemy sobie, że jutro będzie dzień odpoczynku....
Taaaa............akurat
No to czekam na kolejny odcinek opowieści :)
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 24 lipca 2016, 22:30

Fakt pozamiatałeś tą relacją. Przepiękne tereny i obowiązkowe do odwiedzenia, tylko kiedy ? Kalendarz zaczynam zapełniać na 2018 ;) .
Również czekam na dalsze relacje.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 24 lipca 2016, 22:44

goska pisze:Rozumiem ,że biwaki planowaliście jakoś przy strumieniach, czy mieliście zapasy w plecaku.
Planowaliśmy przy strumieniach. Każdy miał w plecaku po dwa pet-y 1,5 litra. Więcej to już by było za ciężko. Choć okazało się po drodze, że to "więcej" jednak bardzo warto było zabrać.
Tidżej pisze:Korzystaliście z jakichś uzdatniaczy czy na żywca? Ja tylko raz próbowałem uzdatnienia i moim zdaniem nie da się tego pić.
Na żywca. Nie ma na świecie lepszej wody niż źródlana :) Ja też mam uzdatniacze, ale tylko na okoliczność potrzeby korzystania z wody stojącej.
Tidżej pisze:Poniedziałek zaczął się bajecznie. Najpiękniejsze w takich sytuacjach jest to, że po prostu wystarczy wyjść z namiotu...
Wiesz co Tomek.......najpiękniejsze było to, że wtedy nawet nie trzeba było wychodzić z namiotu :D
Tidżej pisze:(przeszkadza mi tylko spore rozjeżdżenie tych gór)
Fakt. Sporo tam quadowców i crossowców - w zasadzie tylko Polacy. Innych nie spotkaliśmy.
PiotrekP pisze:Również czekam na dalsze relacje.
Z połoniny Krasnej będzie jutro. Mam nadzieję - jak się wyrobię.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
mirrors
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 230
Rejestracja: 31 października 2009, 18:07

Post autor: mirrors » 24 lipca 2016, 22:48

Nic dodać, nic ująć... :) aż chciałoby się tam być :) spokój, sielanka na codzień ;) ....fajnie :)
Marshal23
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 568
Rejestracja: 20 stycznia 2014, 12:57

Post autor: Marshal23 » 25 lipca 2016, 1:25

Nieźle nadreptane.Gratuluje no i czekam na jeszcze
Awatar użytkownika
milfen
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 148
Rejestracja: 31 lipca 2014, 11:08

Post autor: milfen » 25 lipca 2016, 10:04

Dla mnie pasmo Świdowca było jednym z ładniejszych jakie widziałem :)
No ale istnieje możliwość, że w d#pie byłem i g#wno widziałem :lol:
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 25 lipca 2016, 16:58

Kolory na zdjęciach trochę przekombinowane, ale robi to wszystko wrażenie, zwłaszcza ta przestrzeń!
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Post autor: Kovik » 25 lipca 2016, 18:25

Ty Groszku jesteś jednak hardkorem. Ja to jestem wygodny i sam dojazd z tyloma przesiadkami by mnie mocno zdenerwowało. Góry widzę po zdjęciach że śliczne i rozległe. A co do tego zdjęcia z relacji przy "słupku" to tak żes sie usmażył czy to takie czerwone geterki masz?
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 25 lipca 2016, 22:41

Pudelek pisze:Kolory na zdjęciach trochę przekombinowane
Bo ja się na tych technikach nie znam, ale i tak to co wyszło nie dorównuje tej rzeczywistej, żywej zieleni.
Pudelek pisze:ale robi to wszystko wrażenie, zwłaszcza ta przestrzeń!
Naprawdę. Na żywo to jest XXXL tego, co fotki.
Kovik pisze:A co do tego zdjęcia z relacji przy "słupku" to tak żes sie usmażył czy to takie czerwone geterki masz?
Nie używam geterków. Czerwonych a zwłaszcza :kukacz: :zly:
;)
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 26 lipca 2016, 20:00

Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 01 sierpnia 2016, 16:17

kinga_k pisze:Brak mi słów aby opisać mój zachwyt:) Mam nadzieję, że niebawem też stworzę tutaj tak piękną relację:)
Jest taka szansa ;)
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
ODPOWIEDZ