30.9-2.10 - Do Wołochów przez Śląsk, schrony i uszy
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
30.9-2.10 - Do Wołochów przez Śląsk, schrony i uszy
Pod koniec września ruszyliśmy do Wołochów, a konkretnie na Morawską Wołoszczyznę (Valašsko). Sam region ze swoją kulturą jest ciekawy, ale równie ciekawa jest jak zawsze droga do niego.
Pierwszy postój na czeskim Śląsku wypada nad Městem Albrechtice (Stadt Olbersdorf). Tam krótki spacer łąkami z widokiem na miejscowość.
Na wzgórzu stoi przedziwna podwójna wieża widokowa Hraniční vrch.
Kiedyś były to nadajniki telefonii komórkowej, w 2011 roku kupione za symboliczną koronę przez miasto i przebudowane do dzisiejszej formy. Wydawało mi się, iż to młodsza konstrukcja, a ma już pięć lat!
Na górę wchodzę samotnie. Mój lęk wysokości wzrasta z każdym półpiętrem, potęgują go kratkowane schody i drgania. Na górnych 25 metrach jestem dosłownie zesr...ny ze strachu!
Stwierdzam, że na pewno nie przejdę mostkiem do drugiej wieży. Robię kilka zdjęć i... przechodzę Ale na krótko, wieża cały czas się chwieje i mój błędnik szaleje. Widoki zresztą nie są jakoś rewelacyjne, zwłaszcza na polską stronę.
Schodzę baaaardzo wolno starając nie patrzeć się w dół...
Z ulgą i cały spocony staję na twardej ziemi. Uff, przeżyłem
Kilkaset metrów od wieży jest słupek granicy czesko-polskiej, ale najbliższa znakowana trasa z polskiej strony prowadzi aż z Opawicy.
W centrum Města Albrechtice uwieczniam dawny browar pałacowy, od dawna nieczynny. Sam pałac zburzono w latach 80.
Drugą wieżę widokową spotykam za Krnovem w wiosce Úvalno (Lobenstein). Kamienną Hans-Kudlich-Warte wybudowano w 1913 roku.
Upamiętniono nią "rodaka" Hansa Kudlicha, miejscowego polityka austriacko-śląskiego. Brał udział w Wiośnie Ludów, zasiadał w austriackim parlamencie i był współzałożycielem Związku Ślązaków Austriackich. Drugą połowę życia spędził w Stanach jako lekarz i abolicjonista, tam też zmarł.
Wieża w piątki jest zamknięta i pewnie dlatego na jej schodach siedzi jakaś parka popijąca piwo i puszczająca głośną muzykę na całą okolicę.
Grób rodzinny Kudlichów znajduje się na cmentarzu parafialnym. Zdobi go ciekawa płaskorzeźba, nawiązująca do zniesienia poddaństwa w Cesarstwie Austrii, czego Hans był gorącym zwolennikiem.
Kawałek dalej dobrze zachowany (lub odnowiony) pomnik poległych oraz drugi mniejszy niemieckich mieszkańców, którzy nie przeżyli ostatniej wojny.
Robimy kolejny skok kilometrowy aż za Opawę na teren ziemi hulczyńskiej (Hlučínsko, Hultschiner Ländchen, po miejscowemu Prajsko). Ten fragment niemieckiego Górnego Śląska (konkretnie powiatu raciborskiego) przekazano Czechosłowacji w 1920 roku. W swej mądrości wielcy politycy wielkich państw uznali, że skoro większość jego mieszkańców używa mowy morawskiej i określa się jako Morawcy to tak będzie sprawiedliwie. Co prawda sami autochtoni niezbyt ucieszyli się z takiego przebiegu zdarzeń a nawet gorąco protestowali, ale kto by się tam pierdołami przejmował...
Kravaře (Deutsch Krawarn, po śląsku Krawôrz) posiadają duży barokowy pałac wybudowany przez rodzinę Eichendorffów.
Wokół niego rozciąga się rozległy park, częściowo zamieniony na... pole golfowe.
Klimat zmienia się na bardziej poważny - w Darkovičkach (Klein Darkowitz), administracyjnie należących do Hulczyna, znajduje się szereg schronów bojowych z okresu międzywojennego. Duże konstrukcje uzupełniane są przez mniejsze lekkie řopíki.
Przy głównej drodze stoi MO-S 20 Orel. Dwukondygnacyjny, dwuskrzydłowy o najwyższej kategorii odporności.
W czasie wojny testowano na nim amunicję, stąd duża dziura z boku.
Obok ustawiono dwa T-34 i jeden niszczyciel czołgów SU-100. Dzieciaki mają się na czym bawić.
Z góry widać doskonale rozrzucone na polach sąsiednie obiekty - będący w rękach prywatnych MO-S 21 Jaroš oraz lekkie schrony LO vz. 37.
Kilkaset metrów na wschód przy bocznej drodze znajduje się główny schron Muzeum Czechosłowackich Umocnień - MO-S 19 Alej. Także dwukondygnacyjny, z dwoma stanowiskami strzeleckimi po bokach i żelazną kopułą strzelecką. III kategoria odporności czyli ciut mniej niż Orel.
W latach 80. przystąpiono do prac rekonstrukcyjnych, bo on również był "dziurawy", ale prawdopodobnie stało się to dopiero po wojnie, gdy ćwiczyło tu czechosłowackie wojsko. Wycięto także porastające go ze wszystkich stron drzewa, przywracając pierwotny widok na okolicę. Dziś jest częścią Muzeum Ziemi Śląskiej w Opawie i przeznaczony do regularnego zwiedzania. Obok rozciągają się rowy przeciwczołgowe oraz żelbetonowe trójkąty, tzw. "zęby smoka".
Uzupełnieniem jest kolejny czołg T-34. Wydaje się, iż Czechosłowacy stawiali je masowo gdzie popadnie. Fajnie, bo w Polsce raczej się ostatnio je likwiduje jako pozostałość niesłusznej epoki.
Wejścia do muzeum są o pełnych godzinach. Trochę czekamy na opiekuna, który pojechał samochodem po... obiad . Wreszcie wchodzimy do wnętrza, w którym przywrócono stan z 1938 roku i jest uznawane za jedne z najciekawszych tego typu w Republice Czeskiej.
Załogę stanowiło 36 żołnierzy, którzy mieli się bronić przez 14 dni. Głównym uzbrojeniem były dwa działka przeciwpancerne vz. 36 kalibru 47 mm sprężone z ciężkim karabinem maszynowym. Umieszczone były w dwóch skrzydłach.
Takie działko miało zasięg niecałe 6 kilometrów i wystrzeliwało 30-35 pocisków na minutę. Przebijało pancerze do 50 mm, w tym czasie praktycznie wszystkie. Uzupełniały je dwa ciężkie karabiny maszynowe vz. 37 oraz sześć lekkich vz. 26. Na zdjęciu to ostatnie.
Widok z pozycji strzelca.
Ciężki bunkier wspomagał lekki řopík - najczęściej występujący w naturze schron LO vz. 36.
Między nimi stał czołg (może to nawiązanie do tego, iż w 1945 roku w niektórych miejscach bronił się tu Wehrmacht przed Armią Czerwoną)...
...oraz dziwna konstrukcja przypominająca zalany wodą garaż.
A przy samochodzie, który zaparkowaliśmy niedaleko muzeum, kolejny T-34 i fragment radzieckiej katiuszy.
W pobliskim lesie kryje się następny duży schron piechoty - MO-S 18 Obora. Widać go w przecince.
Podobnie jak poprzednie wybetonowano go w 1936 roku. Podobno po renowacji przywrócono mu oryginalne wyposażenie, ale otwierany dla turystów jest sporadycznie.
Przez dziurę w lesie widać muzeum, a wokół częściowo pozarastane przeszkody przeciwczołgowe. W latach 30. tych drzew tu przecież nie było.
Na ścianie wisi tablica poświęcona Jaroslavu Švarcovi, który przez jakiś czas w nim stacjonował (ale nie w czasie przejmowania terenu przez Niemców). Po zajęciu Czechosłowacji przedostał się na zachód i jako cichociemnego zrzucono go do okupowanego kraju. Popełnił samobójstwo w 1942 roku w praskim soborze Cyryla i Metodego wraz z uczestnikami zamachu na Heydricha.
Cała okolica jest wręcz usiana schronami, więc dla miłośników fortyfikacji to wręcz ziemia obiecana
My tymczasem zjeżdżamy w dół do Hulczyna (Hlučín, Hultschin), głównego ośrodka obszaru przyłączonego w 1920 roku do Czechosłowacji. Parkujemy na bezpłciowym rynku, gdzie wśród zabudowy wyróżnia się tylko ratusz.
Wszystko co ciekawe w miejscowości jest w pobliżu. W zamku urządzono muzeum, a na dziedzińcu ustawiono dwa słupki graniczne - pruski i czechosłowacki.
Pozostałością po murach miejskich są trzy baszty w różnym stopniu zachowania.
Architektonicznie kamienice bardzo przypominają Górny Śląsk... wróć, to przecież jest Górny Śląsk!
Zaglądając w podwórze miałem wrażenie, że to Katowice, tylko bardziej wypucowane
Hulczyn ma też własny browar mieszczący się w tym niepozornym budynku. Oczywiście dokonałem zakupów
Przez Ostrawę przejeżdżamy już w początkowych godzinach szczytu - zjazdy z autostrady są całkowicie zakorkowane! Na szczęście my poruszamy się w odwrotną stronę, więc przejazd idzie w miarę sprawnie.
Pierwszą miejscowością po opuszczeniu czeskiego Śląska i wjeździe na Morawy jest Stará Ves nad Ondřejnicí (Altendorf bei Braunsberg). Stoi w niej perełka której próżno szukać w przewodnikach - piękny renesansowy pałac z XVI wieku.
Sgraffito przedstawia sceny biblijne oraz ludowe.
Na horyzoncie pojawiają się góry Beskidu Śląsko-Morawskiego.
Jako wisienka dzisiejszego tortu zostaje nam miasteczko Štramberk (Strahlenberg), rozłożone na kilku wzgórzach. Kiedyś przez nie przejeżdżaliśmy, ale było tak pełne turystów, że nawet nie udało się nigdzie zaparkować. Dziś jest trochę luźniej, choć parking umiejscowiony jest dość daleko od centrum.
Miejscową atrakcją kulinarną są Štramberské uši, zawinięty piernik. To pierwszy czeski produkt regionalny i może być wytwarzany wyłącznie tutaj.
Według legendy gdy w 1241 roku Tatarzy oblegali miasto mieszkańcy odparli ich, wypuszczając wodę ze zbiornika i zatapiając. W obozie wroga znaleziono worki z obciętymi i posolonymi uszami chrześcijan, które miały być wysłane później do chana.
Uszy sprzedaje się tu na każdym kroku w różnych smakach.
Nad miastem góruje wieża dawnego zamku. Musiała być dobrym punktem obserwacyjnym na okolicę, która jest cholernie pofałdowana.
To typowe Podbeskidzie (w Polsce tej nazwy używa się całkowicie błędnie dla byłego województwa bielskiego). Za to dalej widać już właściwe Beskidy ze szczytami Radhošť i Velký Javorník (po prawej).
Rynek jest tak krzywy iż człowiek zastanawia się, jakim cudem te budynki nie spadają
Tu także jest browar miejski, serwujący swą specjalność - piwo z piernikiem!
Wracając do samochodu zaglądamy jeszcze do winoteki, gdzie kupujemy świeży burčák - sfermentowany moszcz winny, sprzedawany wyłącznie od początku sierpnia do końca listopada. A przełom września i października to szczyt tej sprzedaży, dostępny jest w każdej szanującej się winiarni. I jest pyszny
O Wołochach będzie już w następnych odcinku
Pierwszy postój na czeskim Śląsku wypada nad Městem Albrechtice (Stadt Olbersdorf). Tam krótki spacer łąkami z widokiem na miejscowość.
Na wzgórzu stoi przedziwna podwójna wieża widokowa Hraniční vrch.
Kiedyś były to nadajniki telefonii komórkowej, w 2011 roku kupione za symboliczną koronę przez miasto i przebudowane do dzisiejszej formy. Wydawało mi się, iż to młodsza konstrukcja, a ma już pięć lat!
Na górę wchodzę samotnie. Mój lęk wysokości wzrasta z każdym półpiętrem, potęgują go kratkowane schody i drgania. Na górnych 25 metrach jestem dosłownie zesr...ny ze strachu!
Stwierdzam, że na pewno nie przejdę mostkiem do drugiej wieży. Robię kilka zdjęć i... przechodzę Ale na krótko, wieża cały czas się chwieje i mój błędnik szaleje. Widoki zresztą nie są jakoś rewelacyjne, zwłaszcza na polską stronę.
Schodzę baaaardzo wolno starając nie patrzeć się w dół...
Z ulgą i cały spocony staję na twardej ziemi. Uff, przeżyłem
Kilkaset metrów od wieży jest słupek granicy czesko-polskiej, ale najbliższa znakowana trasa z polskiej strony prowadzi aż z Opawicy.
W centrum Města Albrechtice uwieczniam dawny browar pałacowy, od dawna nieczynny. Sam pałac zburzono w latach 80.
Drugą wieżę widokową spotykam za Krnovem w wiosce Úvalno (Lobenstein). Kamienną Hans-Kudlich-Warte wybudowano w 1913 roku.
Upamiętniono nią "rodaka" Hansa Kudlicha, miejscowego polityka austriacko-śląskiego. Brał udział w Wiośnie Ludów, zasiadał w austriackim parlamencie i był współzałożycielem Związku Ślązaków Austriackich. Drugą połowę życia spędził w Stanach jako lekarz i abolicjonista, tam też zmarł.
Wieża w piątki jest zamknięta i pewnie dlatego na jej schodach siedzi jakaś parka popijąca piwo i puszczająca głośną muzykę na całą okolicę.
Grób rodzinny Kudlichów znajduje się na cmentarzu parafialnym. Zdobi go ciekawa płaskorzeźba, nawiązująca do zniesienia poddaństwa w Cesarstwie Austrii, czego Hans był gorącym zwolennikiem.
Kawałek dalej dobrze zachowany (lub odnowiony) pomnik poległych oraz drugi mniejszy niemieckich mieszkańców, którzy nie przeżyli ostatniej wojny.
Robimy kolejny skok kilometrowy aż za Opawę na teren ziemi hulczyńskiej (Hlučínsko, Hultschiner Ländchen, po miejscowemu Prajsko). Ten fragment niemieckiego Górnego Śląska (konkretnie powiatu raciborskiego) przekazano Czechosłowacji w 1920 roku. W swej mądrości wielcy politycy wielkich państw uznali, że skoro większość jego mieszkańców używa mowy morawskiej i określa się jako Morawcy to tak będzie sprawiedliwie. Co prawda sami autochtoni niezbyt ucieszyli się z takiego przebiegu zdarzeń a nawet gorąco protestowali, ale kto by się tam pierdołami przejmował...
Kravaře (Deutsch Krawarn, po śląsku Krawôrz) posiadają duży barokowy pałac wybudowany przez rodzinę Eichendorffów.
Wokół niego rozciąga się rozległy park, częściowo zamieniony na... pole golfowe.
Klimat zmienia się na bardziej poważny - w Darkovičkach (Klein Darkowitz), administracyjnie należących do Hulczyna, znajduje się szereg schronów bojowych z okresu międzywojennego. Duże konstrukcje uzupełniane są przez mniejsze lekkie řopíki.
Przy głównej drodze stoi MO-S 20 Orel. Dwukondygnacyjny, dwuskrzydłowy o najwyższej kategorii odporności.
W czasie wojny testowano na nim amunicję, stąd duża dziura z boku.
Obok ustawiono dwa T-34 i jeden niszczyciel czołgów SU-100. Dzieciaki mają się na czym bawić.
Z góry widać doskonale rozrzucone na polach sąsiednie obiekty - będący w rękach prywatnych MO-S 21 Jaroš oraz lekkie schrony LO vz. 37.
Kilkaset metrów na wschód przy bocznej drodze znajduje się główny schron Muzeum Czechosłowackich Umocnień - MO-S 19 Alej. Także dwukondygnacyjny, z dwoma stanowiskami strzeleckimi po bokach i żelazną kopułą strzelecką. III kategoria odporności czyli ciut mniej niż Orel.
W latach 80. przystąpiono do prac rekonstrukcyjnych, bo on również był "dziurawy", ale prawdopodobnie stało się to dopiero po wojnie, gdy ćwiczyło tu czechosłowackie wojsko. Wycięto także porastające go ze wszystkich stron drzewa, przywracając pierwotny widok na okolicę. Dziś jest częścią Muzeum Ziemi Śląskiej w Opawie i przeznaczony do regularnego zwiedzania. Obok rozciągają się rowy przeciwczołgowe oraz żelbetonowe trójkąty, tzw. "zęby smoka".
Uzupełnieniem jest kolejny czołg T-34. Wydaje się, iż Czechosłowacy stawiali je masowo gdzie popadnie. Fajnie, bo w Polsce raczej się ostatnio je likwiduje jako pozostałość niesłusznej epoki.
Wejścia do muzeum są o pełnych godzinach. Trochę czekamy na opiekuna, który pojechał samochodem po... obiad . Wreszcie wchodzimy do wnętrza, w którym przywrócono stan z 1938 roku i jest uznawane za jedne z najciekawszych tego typu w Republice Czeskiej.
Załogę stanowiło 36 żołnierzy, którzy mieli się bronić przez 14 dni. Głównym uzbrojeniem były dwa działka przeciwpancerne vz. 36 kalibru 47 mm sprężone z ciężkim karabinem maszynowym. Umieszczone były w dwóch skrzydłach.
Takie działko miało zasięg niecałe 6 kilometrów i wystrzeliwało 30-35 pocisków na minutę. Przebijało pancerze do 50 mm, w tym czasie praktycznie wszystkie. Uzupełniały je dwa ciężkie karabiny maszynowe vz. 37 oraz sześć lekkich vz. 26. Na zdjęciu to ostatnie.
Widok z pozycji strzelca.
Ciężki bunkier wspomagał lekki řopík - najczęściej występujący w naturze schron LO vz. 36.
Między nimi stał czołg (może to nawiązanie do tego, iż w 1945 roku w niektórych miejscach bronił się tu Wehrmacht przed Armią Czerwoną)...
...oraz dziwna konstrukcja przypominająca zalany wodą garaż.
A przy samochodzie, który zaparkowaliśmy niedaleko muzeum, kolejny T-34 i fragment radzieckiej katiuszy.
W pobliskim lesie kryje się następny duży schron piechoty - MO-S 18 Obora. Widać go w przecince.
Podobnie jak poprzednie wybetonowano go w 1936 roku. Podobno po renowacji przywrócono mu oryginalne wyposażenie, ale otwierany dla turystów jest sporadycznie.
Przez dziurę w lesie widać muzeum, a wokół częściowo pozarastane przeszkody przeciwczołgowe. W latach 30. tych drzew tu przecież nie było.
Na ścianie wisi tablica poświęcona Jaroslavu Švarcovi, który przez jakiś czas w nim stacjonował (ale nie w czasie przejmowania terenu przez Niemców). Po zajęciu Czechosłowacji przedostał się na zachód i jako cichociemnego zrzucono go do okupowanego kraju. Popełnił samobójstwo w 1942 roku w praskim soborze Cyryla i Metodego wraz z uczestnikami zamachu na Heydricha.
Cała okolica jest wręcz usiana schronami, więc dla miłośników fortyfikacji to wręcz ziemia obiecana
My tymczasem zjeżdżamy w dół do Hulczyna (Hlučín, Hultschin), głównego ośrodka obszaru przyłączonego w 1920 roku do Czechosłowacji. Parkujemy na bezpłciowym rynku, gdzie wśród zabudowy wyróżnia się tylko ratusz.
Wszystko co ciekawe w miejscowości jest w pobliżu. W zamku urządzono muzeum, a na dziedzińcu ustawiono dwa słupki graniczne - pruski i czechosłowacki.
Pozostałością po murach miejskich są trzy baszty w różnym stopniu zachowania.
Architektonicznie kamienice bardzo przypominają Górny Śląsk... wróć, to przecież jest Górny Śląsk!
Zaglądając w podwórze miałem wrażenie, że to Katowice, tylko bardziej wypucowane
Hulczyn ma też własny browar mieszczący się w tym niepozornym budynku. Oczywiście dokonałem zakupów
Przez Ostrawę przejeżdżamy już w początkowych godzinach szczytu - zjazdy z autostrady są całkowicie zakorkowane! Na szczęście my poruszamy się w odwrotną stronę, więc przejazd idzie w miarę sprawnie.
Pierwszą miejscowością po opuszczeniu czeskiego Śląska i wjeździe na Morawy jest Stará Ves nad Ondřejnicí (Altendorf bei Braunsberg). Stoi w niej perełka której próżno szukać w przewodnikach - piękny renesansowy pałac z XVI wieku.
Sgraffito przedstawia sceny biblijne oraz ludowe.
Na horyzoncie pojawiają się góry Beskidu Śląsko-Morawskiego.
Jako wisienka dzisiejszego tortu zostaje nam miasteczko Štramberk (Strahlenberg), rozłożone na kilku wzgórzach. Kiedyś przez nie przejeżdżaliśmy, ale było tak pełne turystów, że nawet nie udało się nigdzie zaparkować. Dziś jest trochę luźniej, choć parking umiejscowiony jest dość daleko od centrum.
Miejscową atrakcją kulinarną są Štramberské uši, zawinięty piernik. To pierwszy czeski produkt regionalny i może być wytwarzany wyłącznie tutaj.
Według legendy gdy w 1241 roku Tatarzy oblegali miasto mieszkańcy odparli ich, wypuszczając wodę ze zbiornika i zatapiając. W obozie wroga znaleziono worki z obciętymi i posolonymi uszami chrześcijan, które miały być wysłane później do chana.
Uszy sprzedaje się tu na każdym kroku w różnych smakach.
Nad miastem góruje wieża dawnego zamku. Musiała być dobrym punktem obserwacyjnym na okolicę, która jest cholernie pofałdowana.
To typowe Podbeskidzie (w Polsce tej nazwy używa się całkowicie błędnie dla byłego województwa bielskiego). Za to dalej widać już właściwe Beskidy ze szczytami Radhošť i Velký Javorník (po prawej).
Rynek jest tak krzywy iż człowiek zastanawia się, jakim cudem te budynki nie spadają
Tu także jest browar miejski, serwujący swą specjalność - piwo z piernikiem!
Wracając do samochodu zaglądamy jeszcze do winoteki, gdzie kupujemy świeży burčák - sfermentowany moszcz winny, sprzedawany wyłącznie od początku sierpnia do końca listopada. A przełom września i października to szczyt tej sprzedaży, dostępny jest w każdej szanującej się winiarni. I jest pyszny
O Wołochach będzie już w następnych odcinku
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Tam pomiędzy Opawą, a Ostrawą takich T-34 jest kilkanaście. 5 sztuk w Darkovičkach + Su 100. W Sudicach 1 szt. W Hrabyně 2 szt. obok w Smolkowie jeszcze jeden. Stanisłowice 1 i w samej Ostrawie, ale przerobiony tak by wyglądał jak tygrys
Przez Hlucin i Darkovički co roku przejeżdżam kilka razy jadąc do Chałupek do rodziny. Obok w Šilheřovicach fajny pałac. Też wystawiony przez Eichendorfów i też jest tam pole golfowe
Przez Hlucin i Darkovički co roku przejeżdżam kilka razy jadąc do Chałupek do rodziny. Obok w Šilheřovicach fajny pałac. Też wystawiony przez Eichendorfów i też jest tam pole golfowe
T-34 to chyba się tam kocą Masz zdjęcie tego "tygrysa" w Ostrawie?
Widać, że po prostu Czesi zamiast wysyłać czołgi na żyletki to je stawiali w polach. Słowacy zresztą też. A w Polsce to coraz mniej miejsc, gdzie one stoją, tak z głowy to mi przychodzi tylko Wrocław z cmentarzem oficerskim i Sanok. I Baligród. Ale już są coraz częściej głosy, że należałoby tu usunąć i postawić coś bardziej patriotycznego.
Widać, że po prostu Czesi zamiast wysyłać czołgi na żyletki to je stawiali w polach. Słowacy zresztą też. A w Polsce to coraz mniej miejsc, gdzie one stoją, tak z głowy to mi przychodzi tylko Wrocław z cmentarzem oficerskim i Sanok. I Baligród. Ale już są coraz częściej głosy, że należałoby tu usunąć i postawić coś bardziej patriotycznego.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Zdjęć tego "tygrysa" niestety nie mam. Widziałem tylko z samochodu. W necie są zdjęcia. i fajnie wyglądaPudelek pisze:T-34 to chyba się tam kocą Masz zdjęcie tego "tygrysa" w Ostrawie?
Widać, że po prostu Czesi zamiast wysyłać czołgi na żyletki to je stawiali w polach. Słowacy zresztą też. A w Polsce to coraz mniej miejsc, gdzie one stoją, tak z głowy to mi przychodzi tylko Wrocław z cmentarzem oficerskim i Sanok. I Baligród. Ale już są coraz częściej głosy, że należałoby tu usunąć i postawić coś bardziej patriotycznego.
A w samej Ostravie jest jeszcze jeden egzemplarz na cokole nad Ostravicą.
A gdzie konkretnie? Bo tam nic takiego w okolicy nie kojarzę.
Tak w ogóle zacząłem grzebać i znalazłem taką stronę: http://militarnepodroze.net/czolgip.html
Wykazy czołgów pomników w RP jak i również na tej www jest wykaz innego sprzętu. Czołgów jest widać jeszcze sporo, choć i tak mniej niż u sąsiadów z południa.
Potwierdza to informację którą znalazłem w sieci, iż takich SU-100, który stał obok schronu koło Hluczyna to w Polsce byłby dużą atrakcją, ponieważ takich egzemplarzy jest tylko 1 w muzeum w Poznaniu. A w Czechach stoi w polu
Tak w ogóle zacząłem grzebać i znalazłem taką stronę: http://militarnepodroze.net/czolgip.html
Wykazy czołgów pomników w RP jak i również na tej www jest wykaz innego sprzętu. Czołgów jest widać jeszcze sporo, choć i tak mniej niż u sąsiadów z południa.
Potwierdza to informację którą znalazłem w sieci, iż takich SU-100, który stał obok schronu koło Hluczyna to w Polsce byłby dużą atrakcją, ponieważ takich egzemplarzy jest tylko 1 w muzeum w Poznaniu. A w Czechach stoi w polu
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
dziękitrotyl pisze:Masz aszybkę Pudelku..nie sprężone , a sprzężone..
podobno tak, ale osobiście nie widziałemMarshal23 pisze:Podobno w Gliwicach stoi też
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Jednym z większym miast Morawskiej Wołoszczyzny jest Valašské Meziříčí (Wallachisch Meseritsch). Tam na ścianie jednego z domów wymalowano mapę regionu zasiedlonego kiedyś przez Wołochów.
Miejscowy rynek jest dość duży i, w przeciwieństwie do Rožnova, otacza go prawie sama stara zabudowa. Z racji południa i dość smętnej pogody ludzi na ulicach prawie jednak nie widać.
Współczesne miasto powstało z połączenia dwóch osobnych - tym drugim było Krásno nad Bečvou (Krasna, 1939–1945 Schönstadt) i ten podział nadal widać - m.in. są tu dwa duże pałace należące kiedyś do różnych rodów.
W Meziříčí rządzili Žerotínowie.
Z kolei Krásno było siedzibą rodu Kinský. Ich siedziba nie wydaje się zbytnio wyjątkowa.
W otaczającym go parku znajduje się kino letnie oraz tzw. Jurkovičův altán: zrekonstruowana po latach altana, którą sto lat temu miał zaprojektować Dušan Jurkovič (choć autorstwo nie jest pewne).
W mieście warto jeszcze spojrzeć na kościół Najświętszej Trójcy z końca XVI wieku. Jest w kiepskim stanie, co widać po opakowanym dachu. Możliwość zwiedzania chyba tylko w okresie wakacyjnym.
Na obrzeżach miejscowości rozciąga się ogromny cmentarz miejski. Obok siebie leżą trzy historyczne kwatery.
Na początek pozostałości kirkutu - z 200 macew przetrwało do dzisiaj 17. Niektóre mają ślady po kulach.
Dosłownie kilka metrów dalej spora polanka kryjąca zwłoki żołnierzy niemieckich z ostatniej wojny - zmarli w miejscowych szpitalach oraz w czasie przechodzenia frontu. Cmentarz powstał w latach 1998-2001 i ma identyczną formę jak odwiedzane już przeze mnie niemieckie nekropolie wojenne we wschodniej Słowacji.
Interesujący jest sektor pierwszowojenny. Masowy grób żołnierzy austro-węgierskich zaznaczono skromnym pomnikiem.
Pochowano tu również ich sojuszników. Nie, nie Niemców. Turków!
O tym, że państwo Osmanów należało do Państw Osi wie część osób, które mają jako takie pojęcie o historii XX wieku. Ale fakt, iż Turcy przelewali krew na froncie w Galicji zna już bardzo niewielu. Przysłano ich tu w 1916 roku z przyczyn politycznych - władze Turcji zaproponowały swoją pomoc w bojach na terenie Europy, co tutejsi wojskowi chętnie zaakceptowali. Wyekspediowano dwie dywizje piechoty - w sumie około 30 tysięcy ludzi.
Turecki korpus okazał się momentami dość kłopotliwy, gdyż był kiepsko wyekwipowany i wyćwiczony, wielu rekrutów nie znało nawet tureckiego. Poddani sułtana bili się jednak nadzwyczaj dzielnie, wielokrotnie odpierali znacznie silniejsze i liczniejsze wojska rosyjskie, byli niezastąpieni w walkach na bagnety i w okopach. Ponosili w związku z tym spore straty, a ranni leczyli się w lazaretach uruchomionych w obydwu tutejszych pałacach. I właśnie 205 zmarłych z tureckiej armii spoczęło w tym miejscu. Przypomina to biały lśniący pomnik wystawiony w 1998 roku.
Niby Turcy, a na tablicach same niemieckie nazwiska i imiona
Roczne zmagania Turków wykorzystano propagandowo - połączono ich przybycie z Aktem 5 Listopada i utworzeniem Królestwa Polskiego przez Niemcy i Austro-Węgry. Nawiązano do przepowiedni Wernyhory - Gdy Turek konia napoi w Dniestrze, Polska powstanie, a także iż jest to spłata długu zaciągniętego w 1683 u Sobieskiego. Polacy więc sami nie wiedzą ile zawdzięczają dwóm tureckim dywizjom piechoty wykrwawiającym się w Galicji
Tak na marginesie na krakowskim Cmentarzu Rakowickim jest także skromny pomnik żołnierzy tureckich, ale chyba bez ciał.
Ruszamy na północ. Wioska Hodslavice (Hotzendorf) to rodzinne gniazdo Františka Palackego, o którym też pisałem w poprzednim poście. "Ojciec narodu czeskiego" urodził się tu w 1798 roku w domu, który zachowano do dzisiaj.
W wiosce znajduje się pomnik polityka wystawiony w 1968 roku oraz grób jego rodziców. Spoczywają obok drewnianego gotyckiego kościółka św. Andrzeja z 1551 roku, najstarszej świątyni tego typu kraju morawsko-śląskiego.
W Hodslavicach są w sumie trzy kościoły - oprócz ewangelickiego stoi także drugi katolicki, neorenesansowy. Kilku ostatnich farorzy pochodzi z Polski - widać czescy mężczyźni wolą inne zajęcia.
Opuszczamy Wołochów, przekraczamy granicę morawsko-śląską... Z daleka widać pałac nad Fulnekiem (o dziwo niemiecka nazwa jest taka sama jak czeska).
Tu zaczynają się Góry Odrzańskie (Oderské vrchy), najbardziej wysunięta na wschód część Sudetów.
W wiosce Vrchy (Walterdsorf) zauważam nad drogą pomnik poległych trochę przypominający piec z kominem.
W środkowej część płaskorzeźba z umierającym żołnierzem, a po bokach listy ofiar.
Ciekawy jest tamtejszy przystanek ozdobiony rysunkami o tematyce komunikacyjnej i drugiej, którą trudno jednoznacznie zidentyfikować. Jakiś pochód? Orgia? Gimnastyka na świeżym powietrzu?
Ściany oblepione są plakatami wyborczymi. Ja mam wrażenie że u Czechów wybory albo przynajmniej kampania wyborcza toczy się niemal nieustannie. Hasła bardzo podobne jak u nas, wszyscy chcą dobrze, wszyscy chcą szczęścia dla wszystkich, wszyscy wszystkim dają wszystko, wszyscy chcą lepszego państwa i powrotu prestiżu. Tylko z nimi może być lepiej. Kurde, gdyby te obietnice się spełniły to niepotrzebny nam raj, Eden mielibyśmy na ziemi
Jeden plakat się wyróżnia - on informuje kto NIE ma zostać senatorem
Ostatnim punktem programu jest kompleks pałacowy w Hradcu nad Moravicí (Grätz). Góruje nad miastem i otoczony jest ogromnym parkiem. Do środka wchodzi się przez stylizowaną neogotycką bramę.
A na niej sporo śladów po kulach. Ktoś tu musiał urządzać sobie niezły pokaz strzelecki.
Ceglaste budynki do Czerwony Pałac wybudowany pod koniec XIX wieku z polecenia książąt Lichnowskich (mieli swoje dobra również w pruskiej części Śląska). Służył głównie jako zabudowania gospodarcze. Dziś są pięknie porośnięte bluszczem.
O wiek starszy jest Biały Pałac, klasycystyczny. Niestety nie można wejść nawet na dziedziniec, ponieważ zajęła go czeska telewizja. Podobno kręcą swoją wersję bajki "O dwóch takich co ukradli księżyc".
Za pałacem wznosi się charakterystyczna Biała Wieża.
Na cegłach otaczającego muru znajduję sporo śladów wandali sprzed lat.
Dalej zaczyna się park... chodzić można po nim pewno cały dzień, ale tylko czasu nie mamy, zwłaszcza, iż zaczęło siąpić. Idę więc tylko do pomnika Beethovena, który dwukrotnie w pałacu gościł.
W przeszłości ważne postacie wizytujące książąt upamiętniano specjalnymi kamieniami i drzewami. Po 1945 większość z nich zniknęła, jednak kilka przetrwało do współczesności.
Po powrocie na parking rozlało się na dobre... trzeba będzie tu kiedyś wrócić w czasie lepszej pogody, choć zapewne tłumów się nie uniknie. A miejscowi chytrze zarabiają - płatne jest nie tylko parkowanie, ale nawet wstęp do parku.
Spod wozu widzę tabliczkę reklamującą pamiątki ze Śląska. No proszę, w Hradcu wiedzą gdzie leży ich miasto, a w takim Opolu często nie
Galeria: https://goo.gl/photos/Y8VaNeM1qy4soqqh6
Miejscowy rynek jest dość duży i, w przeciwieństwie do Rožnova, otacza go prawie sama stara zabudowa. Z racji południa i dość smętnej pogody ludzi na ulicach prawie jednak nie widać.
Współczesne miasto powstało z połączenia dwóch osobnych - tym drugim było Krásno nad Bečvou (Krasna, 1939–1945 Schönstadt) i ten podział nadal widać - m.in. są tu dwa duże pałace należące kiedyś do różnych rodów.
W Meziříčí rządzili Žerotínowie.
Z kolei Krásno było siedzibą rodu Kinský. Ich siedziba nie wydaje się zbytnio wyjątkowa.
W otaczającym go parku znajduje się kino letnie oraz tzw. Jurkovičův altán: zrekonstruowana po latach altana, którą sto lat temu miał zaprojektować Dušan Jurkovič (choć autorstwo nie jest pewne).
W mieście warto jeszcze spojrzeć na kościół Najświętszej Trójcy z końca XVI wieku. Jest w kiepskim stanie, co widać po opakowanym dachu. Możliwość zwiedzania chyba tylko w okresie wakacyjnym.
Na obrzeżach miejscowości rozciąga się ogromny cmentarz miejski. Obok siebie leżą trzy historyczne kwatery.
Na początek pozostałości kirkutu - z 200 macew przetrwało do dzisiaj 17. Niektóre mają ślady po kulach.
Dosłownie kilka metrów dalej spora polanka kryjąca zwłoki żołnierzy niemieckich z ostatniej wojny - zmarli w miejscowych szpitalach oraz w czasie przechodzenia frontu. Cmentarz powstał w latach 1998-2001 i ma identyczną formę jak odwiedzane już przeze mnie niemieckie nekropolie wojenne we wschodniej Słowacji.
Interesujący jest sektor pierwszowojenny. Masowy grób żołnierzy austro-węgierskich zaznaczono skromnym pomnikiem.
Pochowano tu również ich sojuszników. Nie, nie Niemców. Turków!
O tym, że państwo Osmanów należało do Państw Osi wie część osób, które mają jako takie pojęcie o historii XX wieku. Ale fakt, iż Turcy przelewali krew na froncie w Galicji zna już bardzo niewielu. Przysłano ich tu w 1916 roku z przyczyn politycznych - władze Turcji zaproponowały swoją pomoc w bojach na terenie Europy, co tutejsi wojskowi chętnie zaakceptowali. Wyekspediowano dwie dywizje piechoty - w sumie około 30 tysięcy ludzi.
Turecki korpus okazał się momentami dość kłopotliwy, gdyż był kiepsko wyekwipowany i wyćwiczony, wielu rekrutów nie znało nawet tureckiego. Poddani sułtana bili się jednak nadzwyczaj dzielnie, wielokrotnie odpierali znacznie silniejsze i liczniejsze wojska rosyjskie, byli niezastąpieni w walkach na bagnety i w okopach. Ponosili w związku z tym spore straty, a ranni leczyli się w lazaretach uruchomionych w obydwu tutejszych pałacach. I właśnie 205 zmarłych z tureckiej armii spoczęło w tym miejscu. Przypomina to biały lśniący pomnik wystawiony w 1998 roku.
Niby Turcy, a na tablicach same niemieckie nazwiska i imiona
Roczne zmagania Turków wykorzystano propagandowo - połączono ich przybycie z Aktem 5 Listopada i utworzeniem Królestwa Polskiego przez Niemcy i Austro-Węgry. Nawiązano do przepowiedni Wernyhory - Gdy Turek konia napoi w Dniestrze, Polska powstanie, a także iż jest to spłata długu zaciągniętego w 1683 u Sobieskiego. Polacy więc sami nie wiedzą ile zawdzięczają dwóm tureckim dywizjom piechoty wykrwawiającym się w Galicji
Tak na marginesie na krakowskim Cmentarzu Rakowickim jest także skromny pomnik żołnierzy tureckich, ale chyba bez ciał.
Ruszamy na północ. Wioska Hodslavice (Hotzendorf) to rodzinne gniazdo Františka Palackego, o którym też pisałem w poprzednim poście. "Ojciec narodu czeskiego" urodził się tu w 1798 roku w domu, który zachowano do dzisiaj.
W wiosce znajduje się pomnik polityka wystawiony w 1968 roku oraz grób jego rodziców. Spoczywają obok drewnianego gotyckiego kościółka św. Andrzeja z 1551 roku, najstarszej świątyni tego typu kraju morawsko-śląskiego.
W Hodslavicach są w sumie trzy kościoły - oprócz ewangelickiego stoi także drugi katolicki, neorenesansowy. Kilku ostatnich farorzy pochodzi z Polski - widać czescy mężczyźni wolą inne zajęcia.
Opuszczamy Wołochów, przekraczamy granicę morawsko-śląską... Z daleka widać pałac nad Fulnekiem (o dziwo niemiecka nazwa jest taka sama jak czeska).
Tu zaczynają się Góry Odrzańskie (Oderské vrchy), najbardziej wysunięta na wschód część Sudetów.
W wiosce Vrchy (Walterdsorf) zauważam nad drogą pomnik poległych trochę przypominający piec z kominem.
W środkowej część płaskorzeźba z umierającym żołnierzem, a po bokach listy ofiar.
Ciekawy jest tamtejszy przystanek ozdobiony rysunkami o tematyce komunikacyjnej i drugiej, którą trudno jednoznacznie zidentyfikować. Jakiś pochód? Orgia? Gimnastyka na świeżym powietrzu?
Ściany oblepione są plakatami wyborczymi. Ja mam wrażenie że u Czechów wybory albo przynajmniej kampania wyborcza toczy się niemal nieustannie. Hasła bardzo podobne jak u nas, wszyscy chcą dobrze, wszyscy chcą szczęścia dla wszystkich, wszyscy wszystkim dają wszystko, wszyscy chcą lepszego państwa i powrotu prestiżu. Tylko z nimi może być lepiej. Kurde, gdyby te obietnice się spełniły to niepotrzebny nam raj, Eden mielibyśmy na ziemi
Jeden plakat się wyróżnia - on informuje kto NIE ma zostać senatorem
Ostatnim punktem programu jest kompleks pałacowy w Hradcu nad Moravicí (Grätz). Góruje nad miastem i otoczony jest ogromnym parkiem. Do środka wchodzi się przez stylizowaną neogotycką bramę.
A na niej sporo śladów po kulach. Ktoś tu musiał urządzać sobie niezły pokaz strzelecki.
Ceglaste budynki do Czerwony Pałac wybudowany pod koniec XIX wieku z polecenia książąt Lichnowskich (mieli swoje dobra również w pruskiej części Śląska). Służył głównie jako zabudowania gospodarcze. Dziś są pięknie porośnięte bluszczem.
O wiek starszy jest Biały Pałac, klasycystyczny. Niestety nie można wejść nawet na dziedziniec, ponieważ zajęła go czeska telewizja. Podobno kręcą swoją wersję bajki "O dwóch takich co ukradli księżyc".
Za pałacem wznosi się charakterystyczna Biała Wieża.
Na cegłach otaczającego muru znajduję sporo śladów wandali sprzed lat.
Dalej zaczyna się park... chodzić można po nim pewno cały dzień, ale tylko czasu nie mamy, zwłaszcza, iż zaczęło siąpić. Idę więc tylko do pomnika Beethovena, który dwukrotnie w pałacu gościł.
W przeszłości ważne postacie wizytujące książąt upamiętniano specjalnymi kamieniami i drzewami. Po 1945 większość z nich zniknęła, jednak kilka przetrwało do współczesności.
Po powrocie na parking rozlało się na dobre... trzeba będzie tu kiedyś wrócić w czasie lepszej pogody, choć zapewne tłumów się nie uniknie. A miejscowi chytrze zarabiają - płatne jest nie tylko parkowanie, ale nawet wstęp do parku.
Spod wozu widzę tabliczkę reklamującą pamiątki ze Śląska. No proszę, w Hradcu wiedzą gdzie leży ich miasto, a w takim Opolu często nie
Galeria: https://goo.gl/photos/Y8VaNeM1qy4soqqh6
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Kurde, pierwsze słyszę, że wstęp do parku jest płatny ! Ja nigdy nie płaciłem Może to od niedawna ? Ostatnio byłem tam na wiosnę. Lubię tam usiąść z piwkiem na polance na samej górzePudelek pisze:A miejscowi chytrze zarabiają - płatne jest nie tylko parkowanie, ale nawet wstęp do parku.
Zauważyłeś, że rynek w Wołoskim Międzyrzeczu jest taki mało czeski ?tzn. dużo tam asfaltu, a mało bruku
Park jest płatny bodajże do 16-tej, więc możliwe, że byłeś po tym czasie albo przed sezonem
W sumie nie zwróciłem uwagi na ten bruk czy raczej asfalt - jednak sporo czeskich rynków ma asfalt Dla mnie czeskość to raczej podobny kształt z jakimś pomniczkiem po środku
W sumie nie zwróciłem uwagi na ten bruk czy raczej asfalt - jednak sporo czeskich rynków ma asfalt Dla mnie czeskość to raczej podobny kształt z jakimś pomniczkiem po środku
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"