28.10-1.11 - Góry Stołowe są zawsze zdrowe!

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

28.10-1.11 - Góry Stołowe są zawsze zdrowe!

Post autor: Pudelek » 08 listopada 2016, 15:07

Sudety były w planach od dawna, bo byłem w tym roku w nich tylko raz. Zastanawiałem się nad Górami Sowimi, potem myślałem o Suchych z dotarciem do Stołowych, aż w końcu stanęło na dokładniejszej penetracji samych Gór Stołowych :)

Już na samym początku plany lekko torpeduje spóźniony IC, przez co ucieka nam pociąg osobowy. Musimy jechać następnym, a to oznacza, że na szlaku będziemy dopiero o 20.30. Wysyłam smsa do schroniska, iż zawitamy prawie w nocy.

Wysiadamy w Dusznikach-Zdroju. W tych rejonach nie ma zbyt wielu możliwości taniego noclegu... właściwie w dolinach nie znalazłem takiego w ogóle! Ale za niecałą godzinę drogi leży schronisko Pod Muflonem, więc jest to nie najgorsza opcja.

Mkniemy przez wyludnione piątkowe centrum Dusznik, zaczynamy się wspinać do góry. Gdy kończy się zabudowa postanawiamy skrócić sobie trasę wybierając ścieżkę przez las, zamiast szlak omijający górkę. Nie wychodzi nam to na plus - ścieżka po jakimś czasie niknie, a przedzieranie się przez kolejne krzaczory i wąwozy nie przynosi rezultatów, w dodatku pojawia się złowroga mgła. Mamy do wyboru wrócić do szlaku albo użyć GPS-a... pada na nowoczesność i dzięki niej znajdujemy w końcu właściwą drogę.

Pod Muflon docieramy przed 22-gą. Światło się świeci, w środku czekają dwaj panowie z obsługi. Kurde, spodziewałem się większej frekwencji, w końcu jest piątek wieczór, a obiekt uchodzi za imprezowy! Nic z tego, to nie sezon, a we Wszystkich Świętych zazwyczaj ludzie okupują cmentarze, a nie góry!

Kupujemy po dwa piwka warzone specjalnie dla schroniska (na wystawie są atrapy z wodą, gdyż oryginały ponoć regularnie "turyści" opróżniali) i ładujemy się do pokoju. Jest zimno! W łóżku, w korytarzu i w kiblu. Dla nas nikt nie rozpali pieca i nie zahajcuje :(

W sobotni poranek dalej piździ, ale wtedy już to nie przeszkadza. Przez okno widzę nawet lekkie przebłyski słońca, jednak po wyjściu na zewnątrz pojawiają się chmury, zgodnie z prognozami pogody.
Obrazek

Muflon leży w Górach Bystrzyckich, więc dzięki noclegowi zahaczyliśmy i o to pasmo ;) Dla Neski debiut, dla mnie w sumie raptem chyba trzecia wizyta.

Sam obiekt jest ładny architektonicznie, obsługa miła, tylko ta zimnica. Trzeba pamiętać na drugi raz o cieplejszym śpiworze.
Obrazek

Nieśpiesznie schodzimy w dół dłuższym niebieskim szlakiem. Okolica jest bardzo kolorowa, nawet mimo braku słońca.
Obrazek

W centrum Dusznik-Zdroju trwa jakiś festyn propagujący oszczędne żarówki. Na rynku stoją różne dmuchane namioty i parkuje masa aut, co nie dodaje mu uroku.
Obrazek

Inez zostaje złapana przez dwóch panów, którzy chcą od niej odpowiedzi na jakieś banalne pytanie, dzięki czemu wygra żarówkę. Po zaciętej obronie pytanie nie pada, żarówka przypadnie komuś innemu ;)
Obrazek

Na ścianie zauważam niemieckojęzyczną tablicę, która przetrwała zmiany granic, zapewne z powodu informacji o noclegu w tym miejscu króla Jana Kazimierza. A właściwie ex-króla, gdyż było to już po abdykacji.
Obrazek

Rozglądam się w mieście za jakimś lokalem, gdzie można by spocząć i spożyć śniadanie, chociażby w płynie. Niestety, nie ma nic, a jak jest, to pozamykane. Na pocieszenie spotykam przedstawicieli radzieckiej myśli motoryzacyjnej.
Obrazek

W okolicach dworca kolejowego zabudowa robi się mniej zadbana. Widać, że część domostw nie jest już zamieszkana, jednak ktoś je ozdabia kwiatami, firankami, różnymi figurkami itp..
Obrazek

Niebieski szlak prowadzi przez pewien odcinek drogą. Kiedyś już nią szedłem, w 2008 roku z Eco wybraliśmy podobny kierunek podczas mojej pierwszej wizyty w Stołowych.

Początkowo próbowaliśmy teraz łapać stopa, ale szybko stwierdziliśmy, iż nie ma to sensu, gdyż odległość niewielka, idzie się przyjemnie, a w oddali pojawiają się słoneczne plamy.
Obrazek
Obrazek

Przy jednym z mijanych gospodarstw spotykam kolejny egzemplarz sprzed lat, choć w znacznie gorszym stanie: Wołga. Nie czarna, więc nie mogła porywać przechodniów.
Obrazek

W Łężycach (Friedersdorf) rośnie sobie pole barszczu Sosnkowskiego, na szczęście już uschnięte. Obok dawnego PGR-u skręcamy na pola, mijając kilka bloków wybudowanych dla pracowników. Te wszystkie samotne osiedla wśród przestrzeni zawsze wyglądają dla mnie surrealistycznie.
Obrazek

Kolejny odcinek jest dość przyjemny - raz idziemy lasem, raz skrajem polanek. Słońce coraz bardziej uparcie przebija się między chmurami i widać nie chce przyjąć do wiadomości, że meteorolodzy nie widzieli dla niego dziś miejsca.
Obrazek
Obrazek

W lesie robi się jeszcze bardziej uroczo...
Obrazek
Obrazek

Neska też cieszy się coraz bardziej, ale jeszcze nie wie co ją czeka ;)
Obrazek

W pewnym momencie szlak zaczyna się piąć bardzo ostro pod górę. Na zdjęciach tego nie widać, ale nachylanie wynosi około 30 stopni. W dodatku nie stąpamy po naturalnym podłożu, ale po dziwnej kamiennej konstrukcji przypominającej brukowany odpływ wody. Z boku w niektórych miejscach zachowały się resztki schodów.
Obrazek
Obrazek

Już wspinając się tu w 2008 roku zastanawialiśmy co to było... Okazało się, że to pochylnia służąca do transportu w dół kamiennych bloków piaskowca, wydobywanych ze znajdującego się na górze kamieniołomu o nazwie Morador.

Kamieniołom działał od połowy XIX wieku aż do lat 40. następnego stulecia, być może nawet krótko po wojnie. Przez dawne wyrobisko przebiega dziś szlak, więc to co turyści biorą za dzieła natury często jest efektem pracy człowieka. Najciekawsze są porzucone ociosane kamienne kolumny, którym nie było już dane zjechać w dół.
Obrazek

Na terenie dawnego kamieniołomu robimy sobie przerwę. Należy nam się po tym drapaniu pod górę.
Obrazek

Ponieważ za parę dni Haloween postanawiamy uczcić to straszne pogańskie święto tematycznym piwem :D
Obrazek

Kawałek od miejsca naszego popasu w skałę wmontowano łańcuch.
Obrazek

Jeszcze trochę pod górę i wygramalamy się na Skały Puchacza (Uhustein), kilkudziesięciometrowe urwisko. Jest na nim kilka punktów widokowych - w pierwszym z witamy grupę młodzieżowo-dorosłą która podobnie jak my fotografuje pojawiające się widoki.
Obrazek
Obrazek

Oczywiście najlepiej widoczne są Góry Bystrzyckie, a w tle całkiem dobrze prezentuje się Masyw Śnieżnika.
Obrazek

Na lewo martwy las w ciepłych kolorach jesieni.
Obrazek

Osiem lat temu odbiliśmy w tym momencie z Eco na szlak zielony biegnący przez Białe Skały. Teraz wybraliśmy kontynuację niebieskim wzdłuż urwiska co było strzałem w dziesiątkę! Miejsc z przepaściami gdzie można nasycić swój wzrok jest tu więcej!
Obrazek

Wyróżniająca się góra pośrodku to chyba Orlica (Hohe Menze, Vrchmezí), najwyższy szczyt polskiej części Gór Olickich.
Obrazek

Hmm, w Orlickich z plecakiem chyba też jeszcze nie byłem... widać, ile w Sudetach czeka na mnie białych plam!

Na skałach spotykamy sympatycznego starszego faceta wraz z młodszą dwójką (chyba jego syn z małżonką). Mijał nas swoim autem za Dusznikami i chwalił, że są jeszcze turyści którym chce się tarabanić z plecakami :) Chwilę rozmawiamy ciesząc się z niespodziewanie ładnej pogody oraz z pustych szlaków, bo podobno przy jego niedawnej wizycie w tych rejonach to na parkingach leśnych nie dało się zaparkować, takie tłumy!

Przy okazji prosimy o uwiecznienie nas na tle dziury, do której planowałem zepchnąć Neskę ;)
Obrazek

Na pewien czas szlak oddala się od urwisk, trochę krążymy po spękanych lasach.
Obrazek

Dość często pojawiają się niemieckie oznaczenia sektorów lasu - czasem słupki, czasem numery wykuto na skałach lub kamieniach.
Obrazek

Powrót na skały jest znów efektowny.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

To odcinek pomiędzy Samotnika a Kopą Śmierci (Totenkopf).
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Cały czas mamy pod sobą Łężyce z kościołem św. Marii Magdaleny.
Obrazek

W jednej ze skał zamurowano prosiaka i wystaje tylko ryjek :(!
Obrazek

Wszystko co dobre ma swój koniec i chmury zaczynają zakrywać słoneczko, jednak nadal jest pięknie. W okolicach Narożnika (Eckstein), najwyższego punktu dzisiejszego dnia (851 metrów), widać jak złote smugi przebijają się przez cień.
Obrazek

W dole nadal Łężyce i transformator, który z daleka wyglądał jak biała kapliczka.
Obrazek

To właśnie tu w 1997 roku zamordowano strzałami w głowę dwójkę studentów z Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Sprawców nadal nie odnaleziono i pewno nie odnajdzie się. Dziś najczęściej pojawia się opinia, iż mogli tego dokonać neonaziści, urządzający sobie wtedy w Stołowych "obozy".
Obrazek

Oczywiście jakiś inteligentny inaczej musiał uwiecznić się na tablicy pamiątkowej!

Skoro podejście na skały było tak ostre, to zastanawiamy się jak będzie wyglądało zejście... oczami wyobraźni widzę już jakieś zsuwanie się po błocie i śliskich korzeniach, ale na szczęście z tej strony było w miarę przyzwoicie i bez szkód dochodzimy do parkingów na Lisiej Przełęczy. Samochodów trochę stoi - głównie czeskie, zresztą większość mijanych turystów mówiła po czesku! Szok, w życiu nie widziałem tylu Czechów po tej stronie granicy!

Siadamy pod wiatką aby coś zjeść i przekąsić. Napisy na ścianach świadczą o tym, że bywa tutaj opozycja. Do tego zakochana.
Obrazek

Początkowo chciałem zahaczyć jeszcze o Fort Karola, ale robi się zimno i Inez zaczyna lekko marudzić ;) Idziemy więc spokojnie drogą asfaltową, aż dochodzimy do znanego mi już pomnika poległych, zgniecionego z jednej strony. Musiał chyba leżeć kiedyś w ziemi, a na górze znajdowała się jakaś figura, bo został po niej ślad.

Napisy na pomniku wzmocniono czarną farbą. Upamiętnia on mieszkańców (pracowników leśnych jak zaznaczono) miejscowości Passendorf (Pasterka), Carlsberg (Karłów), Friedersdorf (Łężyce) i Nauseney (Ostra Góra). Wybudowała go w 1926 gmina Carlsberg (dziś nie posiada takiego statusu w skutek wyludnienia) wraz z miejscowym nadleśnictwem.
Obrazek
Obrazek

Przy drodze stoją nowe szlakowskazy parku narodowego. Nie podobają mi się :| Zdecydowanie wolałem starą wersję, miały one swój klimat. Te są zupełnie bezpłciowe.
Obrazek

Łapiemy stopa i z pół kilometra podwozimy się do Karłowa pod zajazd. Kiedyś się tu stołowałem i zapamiętałem smaczne jedzenie. Teraz jest... jadalnie, ujmijmy to tak. Zamawiamy smażone sery, ale jeszcze nie zdarzyło mi się trafić w Polsce na tak smaczny jak w Czechach.

Pozostało nam jeszcze wejście na Szczeliniec Wielki (Große Heuscheuer, Velká Hejšovina) do schroniska. W tym celu musimy minąć kiczoland rozłożony przy głównej ścieżce.
Widzimy zamknięte lokale, zmarznięte Hiszpanki owinięte kocami, dynie i... Park Dinozaurów. Ratunku!
Obrazek

Wejście do skalnego labiryntu też daje po oczach, choć rozumiem, że dla niektórych same napisy nie wystarczą i trzeba to jeszcze narysować.
Obrazek

Półgodzinne drapanie się po schodach oraz kamieniach i w okolicach gdy na zegarku pojawia się 18-ta dochodzimy pod schronisko. Chcieliśmy spać na dole w Pasterce, ale dziś mają tam jakiś koncert i jest komplet, a na Szczelińcu, o dziwo, nie wszystko zapełnione. Ponieważ jednak nigdy tu nie nocowałem, to nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło ;)
Obrazek

O zachodzie słońca nie ma mowy, wieje silny wiatr, więc zdjęcia jarzących się w pode mną światełek Pasterki oraz nieco oddalonych czeskich miejscowości robię już sam, bo Neska zwiała do środka, gdzie ciepło.
Obrazek

Podsumowując pierwszy dzień: ciekawa trasa, ładne widoki, niezła pogoda, brak tłumów, paskudny Karłów. Super :)

A wszystkie zdjęcia są tu:
https://flic.kr/s/aHskL4cbDP
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
robson
Turysta
Turysta
Posty: 795
Rejestracja: 12 stycznia 2010, 23:07

Post autor: robson » 13 listopada 2016, 16:29

Pudelek pisze:schronisko Pod Muflonem
prawdopodobnie odwiedzę góry bystrzyckie na następny sezon 2017, jak tam
ogólnie jest? menu może być ,czy bieda?
Pudelek pisze:Kupujemy po dwa piwka warzone specjalnie dla schroniska
to zdanie też przykuwa moją uwagę , dobre to piwko? , mają coś z beczki czy sama butelka i puszka?

Pudelek pisze:Kawałek od miejsca naszego popasu w skałę wmontowano łańcuch
a to ciekawostka , nie spodziewałem się że w stołowych będzie łańcuch widocznie był,nie bez powodu wmontowany, do skał puchacza musieliście mieć niezłe podejście ,nie szedłem tym szlakiem , po zdjęciach widać że kolory mieliście piękne :spoko:
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 13 listopada 2016, 19:22

robson pisze:jak tam
ogólnie jest? menu może być ,czy bieda?
o 22 to już nie myśleliśmy o menu. Nie wiem jak tam z jedzeniem, na pewno mają alkohol ;)

robson pisze: to zdanie też przykuwa moją uwagę , dobre to piwko? , mają coś z beczki czy sama butelka i puszka?
butelka. Piwo dość niezłe, żadna IPA czy APA, blond ale, lecz treściwe. Jednak 10 złotych :cry:

robson pisze:a to ciekawostka , nie spodziewałem się że w stołowych będzie łańcuch widocznie był,nie bez powodu wmontowany, do skał puchacza musieliście mieć niezłe podejście ,nie szedłem tym szlakiem ,
podejście wzdłuż tej brukowanej "zapadni" to jest masakra, nie wyobrażam sobie tam łazić zimą albo po deszczu.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 15 listopada 2016, 17:19

Nocleg na Szczelińcu był wyjątkowo ciepły, ba - wręcz upalny, bo w pokoju oprócz kaloryferów warczał elektryczny grzejnik. W efekcie temperatura oscylowała w okolicach sauny co niezbyt pomaga w spokojnym śnie.

Rano siedząc w jadalni ujrzałem przez okno, że na dworze pojawia się trochę słońca. Pobiegłem szybko po aparat i w laćkach wyskoczyłem na dwór, budząc małą sensację u dwójki turystów ;). Ale trochę promieni jeszcze złapałem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Widać, że nad Broumovskimi stěnami przewalają się chmurki, których błyskawicznie przybywało i przybywało, więc już po kilku minutach zrobiło się szaro.
Obrazek

W takiej sytuacji zrezygnowaliśmy z wchodzenia do labiryntu na Szczelińcu (mimo, że jeszcze nie działała kasa), lecz spakowaliśmy się i zaczęliśmy schodzić w dół do przełęczy. Na ścieżce było fest mokro, jakby cały wczorajszy dzień lało.
Obrazek

Z przeciwka zaczęli zjawiać się turyści - początkowo pojedynczo, potem grupami. Zapowiadało się niezłe oblężenie schroniska - w końcu to była niedziela, w dodatku "prawie" długi weekend.

Słońce ponownie zjawiło się, gdy odbiliśmy w kierunku leśnego parkingu (przed którym ostrzegają aby nie zostawiać tam aut na noc, bo regularnie są okradane). Ziemia była jednak śliska, trzeba było uważać na każdy krok, więc zamiast dalszym szlakiem przez las i pola podążyliśmy okrężnie asfaltem.
Obrazek

Przy znaku miejscowości Neska jako pasterka gęsi nie mogła nie zostać uwieczniona ;).
Obrazek

To zdjęcie jest też istotne, ponieważ po raz ostatni występuje na nim świnia George!

Ci co byli to wiedzą, że Pasterka (Passendorf) to koniec cywilizacji od polskiej strony. Z racji możliwości dojazdu samochodowego bywa tu jednak czasem tłumnie i teraz też mijamy liczną grupę obok "Szczelinki" - obiektu filialnego PTTK (kiedyś schroniska młodzieżowego).

A oto są i gęsi do pasania! Co prawda jak każe obecna moda - plastikowe - ale zawsze!
Obrazek

Zaglądam pod kościół Jana Chrzciciela z XVIII wieku, bo jakoś nigdy nie miałem okazji.
Obrazek

Przez kratę niewiele widać, więc spaceruję wśród nagrobków. Jest kilkanaście niemieckich i kilka polskich. Część niemieckich ma wyraźnie czeskie brzmienie, co wiąże się zapewne z bliskością Czeskiego Kątka.
Obrazek

W schronisku PTTK Pasterka jestem trzeci raz... w 2008 roku dzierżawił go prawdziwy kretyn i gbur, któremu w ramach zemsty puszczaliśmy bąki w jadalni (choć faktem jest, że wąchała je głównie jego biedna córka :lol: ). Ponad trzy lata temu odbył się tu sympatyczny zlot sudecki i już wtedy można było odczuć (nomen omen), że nowi właściciele (ci sami co Szwajcarki na Szczelińcu) dokonali tu prawdziwej zmiany. Na plus oczywiście. Choć może mogłoby być mniej hipstersko ;)

Mimo, że jest przed południem nie ma problemu z zostawieniem bagażu w pokojach. Obsługa informuje nas, że razem z nami śpi jakiś ojciec z synem. Nie szkodzi. W plecaku zostawiam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i z prawie pustym ruszamy dalej.

Przy dużym opuszczonym gospodarstwie, które zawsze mnie intrygowało, wchodzimy na niebieski szlak w kierunku punktu zwanego Nad Pasterkovem.
Obrazek

Mimo, że to jeszcze teren RP to tabliczki są już po czesku. Obok rozciąga się rozległa polana, na której kiedyś w nocy w zimie nie wiedziałem z Eco jak iść.
Obrazek

Za polaną na zielonym granicznym wydarza się nieszczęście - okazuje się, iż odpadł George! Nie wiadomo kiedy, choć w Pasterce jeszcze Neska go miała. Proponuję, że skoczę kawałek do góry i go poszukam, ale Inez twierdzi, że nie trzeba... widać go tak jednak mocno nie kochała ;) Mamy nadzieję, że może znajdziemy go wracając wieczorem do schroniska.

W dolinie Machovskiego potoku, gdzie przed Schengen funkcjonowało przejście turystyczne, natykamy się tablice informacyjne o dawnej wsi - Nauseney, od 1937 Scharfenberg, czes. Nouzín. Na początku XX wieku mieszkało tu ponad 200 osób, głównie Czechów. To była jedna z miejscowości wspomnianego Czeskiego Kątka (Böhmischer Winkel, Český koutek) - około dziesięciu osad ziemi kłodzkiej, w której dominowali sąsiedzi zza miedzy, w sumie pięć tysięcy ludzi. Po ostatniej wojnie niemal wszyscy Czesi wyjechali mniej lub bardziej dobrowolnie do Czechosłowacji.

Nauseney leżało na samej granicy niemiecko-czeskiej i było bliźniaczą wioską Machovskiej Lhoty (Lhota Mölten), która zaczyna się kilkaset metrów dalej. Zanikła, bo sojusznicza socjalistyczna Czechosłowacja za miedzą nie była argumentem za rozbudową polskiego osadnictwa, dodatkowo przybysze z Kresów Wschodnich nie radzili sobie z surowym klimatem Gór Stołowych.

Oglądamy zdjęcia, gdzie widać dawne domy, gospodę (ah, jakby się przydała), szkołę, sklep. Dziś jest tylko Asmusstrasse - Machovska droga, dawny trakt pocztowy.
Obrazek

Wkrótce się jednak okaże, że jednak nie tylko droga. Znienacka pojawiają się groźne tablice informujące o terenie wojskowym i zakazie wstępu. Za drzewami stoi kilka drewnianych budynków.
Obrazek

Zollhäuser z okresu międzywojennego służące pierwotnie Hilterjugend należą dziś do polskiej armii - to "Ośrodek Szkolenia Piechoty Górskiej "Jodła" w Dusznikach Zdroju". Żółte tablice wyglądają w tym miejscu surrealistycznie, zwłaszcza postawione przy trawnikach oraz na tle schodów prowadzących donikąd - jedynych pozostałości po starych domostwach.
Obrazek

Oficjalnie te kilka wojskowych obiektów to miejscowość Ostra Góra - nazwę wzięto od górującego nad nią szczytu.

Idąc wyżej tablice na szczęście się kończą. Przy lesie stoi dzwonnica z 1868 roku, jakiś czas temu odremontowana.
Obrazek

Za nią zarastające ruiny podmurówek kolejnych gospodarstw.
Obrazek

Najbardziej intrygujący jest dziwny pomnik tuż przy ścieżce. Nieopisany, widać, że świeżej daty. Twarz jako żywo przypomina Jana Pawła, co wpisałoby się w nową, świecką tradycję janopawłomaniopomnikowaniawszędzie. Ale żeby bez opisu? No chyba, że każdy i tak będzie wiedział kogo przedstawia (co w przypadku niektórych papieskich pomników wcale nie jest oczywiste).
Obrazek

Szlak ciśnie w górę i co jakiś czas przecina Machovską Drogę. Czasem słychać warkot samochodu - pewnie ludzie skracają tu sobie drogę do Czech, chociaż ponoć oficjalnie jest to nielegalne. A pogoda wymarzona!
Obrazek

W pewnym momencie dochodzimy znów do granicy i czeskiego szlaku - na większości map, również nowych, przebieg w tym miejscu jest totalnie źle oznaczony. Na mapach.cz polskiego zielonego szlaku nawet nie ma!

Na skale widać stary drogowskaz, kierujący do Wilde Löcher, jak Niemcy nazywali Błędne skały.
Obrazek

Pojawiają się też kamienne schodki, jakieś wiekowe ławeczki - widać, że teren ten zagospodarowany turystycznie był od dawna.
Obrazek

Jedyne czego brak to widoków, bo skutecznie zasłaniane są przez las. W takie słoneczko! W jednym tylko punkcie na chwilę wyskoczył Szczeliniec Wielki, wydający się jakimś kopcem kreta.
Obrazek

A to chyba polana, gdzie mogliśmy zgubić Georga.
Obrazek

Idący z naprzeciwka ludzie to znak, że się zbliżamy - trochę nam mina rzednie, gdy okazuje się, iż wyszliśmy przy... wyjściu. Musimy więc dojść do wejścia antypoślizgowym chodnikiem - na plus, to że znów na sekundę wyskoczyła Fudżijama...
Obrazek

...a z innego miejsca widać Machov i Machovską Lhotę oraz fragment Broumovskich stěn.
Obrazek

Przy kasie sporo turystów, większość z małymi dziećmi. Ahaa! Kupujemy bilety i wchodzimy na jednokierunkową trasę. Gdzieś tu miał być punkt widokowy, ale poza drzewami panoram praktycznie nie ma. Zaczyna się skalny labirynt, który z każdym metrem jest coraz bardziej kręty i coraz ciaśniejszy.
Obrazek
Obrazek

Trzeba przyznać, że wygląda to pięknie!
Obrazek
Obrazek

Mimo wyraźnych zakazów jakiś bachor gramoli się na skały i po nich skacze, zachęcany przez tatusia. Przechodząc komentuję głośno, że w Stołowe musi się wybierać bardzo dużo analfabetów, gdyż w Ardspacko-Teplickich też jedyni, którzy wszędzie się wdrapywali, używali języka polskiego, bo zakazy są po to, aby je łamać. Mamusia nieco się stropiła i zaczęła wołać do męża, aby kazał synkowi schodzić ;)
Obrazek

Im bardziej ciasno tym większy krzyk i płacz dzieciaków, które się boją albo odmawiają dalszej drogi. Potem krzyczą rodzice, którzy chcą iść dalej. W końcu także i my zaczynamy mieć problem, gdyż robi się tak ciasno, że kilkukrotnie muszę ściągnąć plecak i go pchać nogami, czasem trzeba się wręcz czołgać albo wchodzić nogami do wody.
Obrazek

Wiem jedno - z pełnym plecakiem nie miałbym szans tu przejść! Nawet z w połowie pełnym.
Obrazek

Uważam, że przy wejściu powinna być stosowna informacja, bo co bym zrobił z tymi wszystkimi klamotami? Cofał się czy porzucił? Należałoby też zakazać wstępu z dzieciakami do np. 3 roku życia, bo wyraźnie sobie nie radzili. A już facet trzymający noworodka w kocyku i ocierający się z nim o te wszystkie ściany to był miszcz.
Obrazek

Ostatecznie udało nam się przejść bez większych strat, nie licząc zasyfionych ubrań ;)
Obrazek

Po wyjściu pauza z małym co nieco.
Obrazek

Następnie zeszliśmy kawałek zielonym szlakiem i przeszliśmy granicę pod cvičnou skálou. Od razu można było poczuć zmianę klimatu - to powietrze nasiąknięte ateizmem, narkomanią, dżenderem, sodomą i gomorą ;)
Obrazek

Minęliśmy dwójkę chłopaków rzeczywiście ćwiczących coś na rzeczonej skałce i żółty szlak zaczął powoli schodzić w dół. Przed sobą mieliśmy fantastycznie kolorowe lasy góry Lhotecký Šefel (Machovskiego Szczytu).
Obrazek

Na polance stał samotny krzyż 1907 roku - czeska inskrypcja przypominała, że ufundowało go małżeństwo z Nouzína. Ciekawe czemu postawili go za granicą, a nie u siebie, pół kilometra niżej?
Obrazek

Widać już pierwsze domy Machovskiej Lhoty.
Obrazek

Po kwadransie jesteśmy w wiosce. Działa tu sympatyczna gospoda, znana również po kłodzkiej stronie.
Obrazek

Połączenie spelunki i restauracji z krótkim menu, ale jedzenie mają bardzo smaczne i w umiarkowanych cenach. Piwo wchodzi znakomicie i może tylko od ciepła człowiek robi się trochę senny ;)
Obrazek

Na ścianach stare fotografie, portret Najjaśniejszego Pana, który w 1914 roku oberwał kuflem od kelnera (rana jest nadal widoczna) oraz jegomościa w austriackim mundurze.
Obrazek

Można też kupić piwo na wynos, które oczywiście kosztuje niemal połowę taniej niż w Pasterce.

Przyglądając się gościom Neska stwierdza, że w kącie siedzi ojciec z synem i to pewno ten z naszego pokoju. Jasne, na pewno :D

Lokal opuszczamy przy zapadającym zmroku. Po pewnych początkowych problemach ze znalezieniem szlaku maszerujemy dzielnie przez las w świetle czołówek. W dole w oddali majaczą małe punkciki które potem nikną i jest już tylko sama przyroda...

Na polanie szukamy Georga, lecz rzecz jasna przepadł :( Może ktoś go znalazł a może posłużył jako zabawka dla jakiegoś zwierza??

Po godzinie jesteśmy znów w Pasterce i w schronisku. No i zaraz okazało się, że syn z ojcem widziani w czeskiej knajpie byli naszymi współlokatorami :D

Cała galeria:
https://flic.kr/s/aHskvj928Z
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Barbórka
Turysta
Turysta
Posty: 949
Rejestracja: 02 stycznia 2011, 21:12

Post autor: Barbórka » 16 listopada 2016, 11:29

miło wspominam Góry Stołowe, a i na Szczelińcu spotkaliśmy się chyba po raz pierwszy właśnie ;) no i nie było mi dane mieć takich widoków, więc niedługo tam wracam :)
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 16 listopada 2016, 11:40

biorąc pod uwagę jaka kicha była w ostatni weekend, to tamte widoki uznaję za genialne ;) A prognozy wcale tego nie pokazywały, wręcz przeciwnie, miała być kicha :D
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 16 listopada 2016, 22:43

Pudelek pisze:W schronisku PTTK Pasterka jestem trzeci raz... w 2008 roku dzierżawił go prawdziwy kretyn i gbur, któremu w ramach zemsty puszczaliśmy bąki w jadalni (choć faktem jest, że wąchała je głównie jego biedna córka :lol: ). Ponad trzy lata temu odbył się tu sympatyczny zlot sudecki i już wtedy można było odczuć (nomen omen), że nowi właściciele (ci sami co Szwajcarki na Szczelińcu) dokonali tu prawdziwej zmiany. Na plus oczywiście. Choć może mogłoby być mniej hipstersko
Byłam ostatnio na zjeździe w Pasterce (przełom września i października) i obsługa bardzo mi podpadła! Siksa za barem mówiła takim tonem, że nóż mi się w kieszeni otwierał!
Gdy zadzwoniłam, bo jej nie było przy barze, żeby poprosić o klucz do kibelka on oburzona "to po to mnie pani woła??!!" No królewna po prostu!

A szliśmy niemal dokładnie tym samym szlakiem
Pudelek pisze:A już facet trzymający noworodka w kocyku i ocierający się z nim o te wszystkie ściany to był miszcz.
Histeryzujesz ;)
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 18 listopada 2016, 19:36

Trzeciego dnia w Górach Stołowych budzi nas lekka mgiełka, która chyba występuje dość często w Pasterce. Wygląda to bardzo klimatycznie!
Obrazek

Nasi współlokatorzy (ojciec z synem) pakują się i wracają do swojego samochodu zostawionego gdzieś daleko i jadą do domu. My nie musimy dokonać rytualnej wizyty na cmentarzu akurat w ten jeden konkretny dzień i możemy zostać dłużej :) Jeszcze na odchodnym zarażam turystę-ojca wizją wizyty w Ardspacko-Teplickich skałach ;)

Poranna jajecznica (uwielbiam jajecznice w górach!), ponownie jak wczoraj wrzucenie do plecaka najpotrzebniejszych klamotów i wychodzimy. Na górce widać słynny pomniczek "serca zostawionego w Pasterce". Może jakiś kardiolog?
Obrazek

W sumie się autorowi nie dziwię - naprawdę ta okolica ma swój czar i chce się do niej wracać, co w przypadku większości polskich schronisk wcale nie jest normą.
Obrazek

Dziś będziemy się poruszać głównie u ateistów za miedzą. Na rozdrożu skręcamy więc w prawo, a potem prosto. Wokół nas piękne kolorowe drzewa, ostatni już chyba raz tej jesieni.
Obrazek

Z polany strzelamy fotki Szczelińcom...
Obrazek

Kiedy szedłem tędy ostatni (i pierwszy jednocześnie) raz kilka lat temu, to widoczność w tym miejscu wynosiła kilka metrów.
Obrazek

Po wejściu do lasu słońce znika za chmurami, robi się bardziej tajemniczo. Szybko dochodzimy do polsko-czeskiej granicy z charakterystycznymi słupkami na skałach.
Obrazek
Obrazek

Nieaml wszystkie mają zniekształconą literę P z nienaturalnie długą kreską - efekt przekłucia D. Swoją drogą na granicy słowacko-polskiej większość słupków jest nowa. Na czesko-polskiej w Beskidach podobnie - rzadko zdarzy się taki z poprzedniej epoki. A tu widać to nikomu nie przeszkadza.

Wkrótce słupki graniczne znikają. Pojawia się czeski węzeł szlaków, wiata i kamienny krzyż z XIX wieku - Machovský Kříž. Według legendy powstał tu, gdzie w czasie wojny trzydziestoletniej Szwedzi zabili miejscowych mieszkańców. Lub gdzie pochowano samych Szwedów. Nie wiadomo. W każdym razie tędy biegła kiedyś trasa pielgrzymki z Polic do Wambierzyc. Ostatnia taka odbyła się w 1947 roku.
Obrazek

Mimo braku słońca jest bardzo kolorowo.
Obrazek

Idziemy do góry do skalnych miast. Wkrótce zaczynają pojawiać się leżące wielbłądy, wiewiórki, żółwie i najfajniejsza - kotka :D.
Obrazek
Obrazek

Božanovský Špičák (Barzdorfer Spitzberg) to najwyższe wzniesienie Broumovskich stěn (Falkengebirge) - 772 metry. Jest na nim punkt widokowy w kierunku Szczelińca z fotogenicznym iglakiem.
Obrazek
Obrazek

Trudno się oprzeć trzaskaniu kolejnych zdjęć ;)
Obrazek

Wracamy do głównego szlaku, gdzie zostawiłem plecak, który na szczęście czekał na swoim miejscu. I suniemy dalej w kierunku północnym. Mijamy kilku Czechów i parę starszych Polaków. To prawie cały ruch turystyczny na szlakach tego dnia.

W tej części czeskich Stołowych obok Špičáka koniecznie trzeba wejść na sąsiednią, równoległą Korunę (769 metrów). Nieco wcześniej jest punkt widokowy z ławeczką, gdzie postanawiamy spocząć. Pod nami są okoliczne wioski, nieco dalej Broumov (Braunau), a w tle Góry Kamienne i Sowie.
Obrazek

Niebo zachmurzone, ale z każdą minutą coraz bardziej się odsłania. Czekamy więc i czekamy :)
Obrazek

Wreszcie cały dół robi się jasny :)
Obrazek
Obrazek

W Broumovie doskonale widać słynny klasztor.
Obrazek

Podekscytowani idziemy do właściwej Koruny a tam... huśtawka! Nie wiem kto ją tu zawiesił, ale pomysł to genialny w swej prostocie :D
Obrazek

Widoczki miodzo, choć trochę po słońce.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pod nami wioska Božanov (Barzdorf), a nad nim widać zabudowania Radkowa (Wünschelburg) i niebieską taflę Zalewu Radkowskiego.
Obrazek

Wokół punktu widokowego kilka wykutych pamiątek po turystach z przeszłości.
Obrazek

Kolejny etap żółtego szlaku nie jest już widokowy lecz i tak maszeruje się bardzo przyjemnie. Wokół skały, pod nami często drewniane deski do przekraczania podmokłego terenu. Czasem wykute w kamieniach stopnie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ostatni raz odbijemy nad urwisko do formacji Kamenná brána. I faktycznie wygląda jak brama, mi kojarzy się też z głową sępa.
Obrazek

A na niej niespodzianka - co prawda na Broumovsku nadal słońce, ale widoczność drastycznie spadła z powodu nawiewanych z południa chmur.
Obrazek
Obrazek

Ledwo widać położone pod nami Martinkovice (Märzdorf).
Obrazek

Wokół bramy znów pewno śladów wandali. Niektóre są starsze (te z IHS), część pochodzi z końca XIX wieku. Ktoś wyrył lutnię - pewnie pojawił się tu chór.
Obrazek

Pojawia się facet z wielkim psem. To ostatni ludzie (no, jeden człowiek), których spotkamy dziś w górach. Fajnie wyglądają siedząc w Bramie.
Obrazek

Nawiewane chmury przynoszą spadek temperatury, robi się chłodno i nieprzyjemnie. Pierwotny plan był taki aby dojść aż do Hvězdy, lecz rychło okazało się to niewykonalne, zresztą gdzie czas na podziwianie, kontemplacje i zachwyty!

Szkoda, że nie można legalnie wejść na szczyt Velká kupa, ciekawe czy nazwa ma pokrycie z rzeczywistością :D

Ścieżka powoli się obniża, co zmniejsza tempo marszu, gdyż jest ślisko. Czasem ratują sytuację skałkowe schodki. Obok ujęcia wody jest nawet kawałek starego bruku.
Obrazek

Pod liniami wysokiego napięcia ostatnie spojrzenie na północną stronę. To już też ostatnie chwile słońca.
Obrazek

Gdzieś obok nas są wysokie punkty widokowe, lecz dostęp do nich możliwy jest wyłącznie z równoległych szlaków. My idziemy, idziemy i idziemy przez kolejne rumowiska skalne.
Obrazek

I znów!
Obrazek

Z lasu wychodzimy przy węźle szlaków Nad Slavným. Pogoda zupełnie niepodobna do tego co było jeszcze jakiś czas temu!
Obrazek

Ubieramy się i zapinamy polary - zimno! Naszą radość wzbudza żabkowóz stojący w polu :D A myślałem po zapachu, że gnój wylewają, ale to chyba te żabki tak cuchną... może narobiły ze strachu?
Obrazek

Poniżej jest spore gospodarstwo z zadowolonymi krowami i grającymi w berka kozami.
Obrazek

Jako, że dziś Haloween, to nie mogło zabraknąć pogańskich akcentów.
Obrazek

Slavný (Klein Labnay) to niewielka wioska położona na wysokości ponad 600 metrów, co czyni ją najwyższą w obszarze chronionym Broumovsko. Widzimy cholernie sympatyczną spelunkę do której aż nogi się rwą aby wejść, lecz najpierw idziemy przeczytać rozkład jazdy autobusów. A tam kicha! Bo jeden nam zwiał niedawno, a drugi jest za półtorej czy dwie godziny, więc to oznaczałoby, że w schronisku bylibyśmy bardzo późno.

Decydujemy się więc na lekki sprint przez pola do miejscowości Suchý Důl (Dörrengrund), gdzie pojawia się więcej autobusów. Mgiełka tworzy tajemniczy nastrój...
Obrazek

Przy drodze stoi chyba z pięć kamiennych krzyży, a na jej końcu znajduje się coś w rodzaju garażu dla ciężkiego sprzętu rolniczego, z którego wyłania się siwy dym.
Obrazek

Na przystanku jesteśmy przed czasem, możemy więc na spokojnie zerknąć w kierunku kilku zabytkowych i zadbanych chałup.
Obrazek

Busikiem przemieszczamy się do Polic nad Metují (Politz an der Mettau), tam po półgodzinnym czasie oczekiwania docieramy z grupą dzieciaków wracających ze szkoły do Machova (Machau). Wysiadamy w środku wioski obok supermarketu. Ten jest dawno zamknięty, ale po sąsiedzku działa knajpka :) O jej istnienia dowiedzieliśmy się wczoraj obok ośrodka wojskowego w miejscu dawnej wsi Nauseney. Na słupie wisiała przyczepiona informacja, że lokal jest otwarty codziennie oprócz czwartku. O ile zwykle jestem głuchy na reklamy to tym razem zostałem złapany w jej sidła ;) Było to tym bardziej istotne, że gospoda w Machovskiej Lhocie, w której stołowaliśmy się poprzedniego wieczoru, nie funkcjonuje poza weekendami.

Wewnątrz knajpy ciepło i sympatycznie. Pojawia się pewien problem z jedzeniem, gdyż mają tylko chińszczyznę, której Neska nie trawi. Ja zamawiam ;) Ostatecznie udaje się domówić jeszcze dla niej frytki i smażony ser, tak więc brzuszki szybko się zapełniają :) Dania przygotowuje w otwartej kuchni matka barmanki - gdy człowiek słyszy odgłosy smażenia to od razu robił się jeszcze bardziej głodny :D
Obrazek
Obrazek

Przy jednym ze stołów biesiaduje grupa Polaków. Widząc, że się zbieramy, więc podchodzą z kielonkami i proponują, że nas podwiozą. Okej, ale gdzie? Okazuje się, że wkrótce ma po nich przyjechać ktoś z Karłowa, gdzie nocują, a z Karłowa to już mamy "dwa kilometry żółtym przez pola" jak stwierdził główny prowodyr. Facet twierdzi, że on się wychował w Pasterce, więc nie może się mylić... hmm... ja się nie wychowałem, ale wiem, że żółty szlak Karłów-Pasterka na pewno nie ma dwóch kilometrów. Według mapy jest dłuższy o kilometr, co nie jest problemem, ale musielibyśmy znowu wejść na przełęcz między Szczelińcami a następnie schodzić na ślisko do parkingu, potem znów do lasu i wtedy ewentualnie kawałek polami. Ewidentnie nam to nie w smak. W dodatku nie wiadomo kiedy samochód po nich przyjedzie, a że do zamknięcia knajpy jeszcze dwie godziny to może się okazać, iż utknęlibyśmy tu na baaardzo długo.

Grzecznie więc dziękujemy i wyłazimy na zewnątrz. Zdecydowanie pewniejsza jest opcja stąd z buta - do schroniska to maksymalnie półtorej godziny.

Machovska Lhota już śpi. W rzadko których domach świecą się światła, najczęściej w tych starych, zabytkowych.
Obrazek
Obrazek

Po drodze mija nas samochód jadący po Polaków z knajpy. Ale nie wraca, co znaczy, że potwierdziły się moje przypuszczenia, iż nieprędko ruszą oni do Karłowa.

Za nieczynną hospudką wchodzimy na szlak do lasu dokładnie tą samą trasą co wczoraj. Gdzieś w połowie spotykamy Velką Kupę - aa, to jednak tutaj jest! Dla zobrazowania jej rozmiarów postawiłem obok puszkę oraz Karolka :) On lubi pozować w takich miejscach :D
Obrazek

Na polanach ponownie szukamy Georga, ponownie z zerowym skutkiem. Przepadła świnia ostatecznie :(

W Pasterce przed jednym z domów świeci się dynia - widać szatan przekroczył granicę i dotarł aż tu!
Obrazek

Gdy Neska robi zdjęcia wychodzi właściciel - jakiś telepata? A może podgląda non stop ulicę? Nie odpowiada na przywitanie, w ogóle wydaje się jak wyjęty z innej bajki. Wraca do domu dopiero gdy widzi, że idziemy dalej.

W schronisku halloweenowych akcentów już nie ma, jest za to scrabble, w które raz prawie udaje mi się wygrać :)
Obrazek

A potem ostatnia noc, we Wszystkich Świętych powrót do domów w kiepskiej pogodzie przez Czechy, bo po polskiej stronie zostałyby tylko własne nogi. Chyba z 7 przesiadek i cały dzień. Ale warto było :)

Zaprawdę Góry Stołowe są zawsze zdrowe :)

Trzecia galeria:
https://flic.kr/s/aHskNTiUbL
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 18 listopada 2016, 19:36

Dżola Ry pisze:Byłam ostatnio na zjeździe w Pasterce (przełom września i października) i obsługa bardzo mi podpadła! Siksa za barem mówiła takim tonem, że nóż mi się w kieszeni otwierał!
Gdy zadzwoniłam, bo jej nie było przy barze, żeby poprosić o klucz do kibelka on oburzona "to po to mnie pani woła??!!" No królewna po prostu!
nas żadna babka nie obsługiwała ;)

Ale w sumie po co klucz do kibelka, skoro nie był zamykany? :kukacz:
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 18 listopada 2016, 20:21

Pudelek pisze:Ale w sumie po co klucz do kibelka, skoro nie był zamykany? :kukacz:
Nas było dużo więc i konkurencja do przybytku duża. A z zewnątrz, pod schodami wejściowymi też jest kibelek, ale zamykany. I choć byliśmy jedynymi gośćmi obiektu i prosiliśmy o jego otwarcie na ten czas, usłyszeliśmy, że to niemożliwe :zly:
A jak się o klucz poprosiło to się dostało zrypkę! :8)
Marshal23
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 568
Rejestracja: 20 stycznia 2014, 12:57

Post autor: Marshal23 » 19 listopada 2016, 0:29

Piękne kolory. Super wyjazd.Warto wracać w G.Stołowe
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 19 listopada 2016, 13:10

Dżola Ry pisze:A jak się o klucz poprosiło to się dostało zrypkę!
to chyba jakaś krewna poprzedniego dzierżawcy. Wtedy dostawało się opieprz za wszystko, a zaczęło się od tego, że poinformowaliśmy, że mamy zniżki PTTK. Facet prawie dostał szału :lol:

Marshal23 pisze:Warto wracać w G.Stołowe
oj warto :) Zwłaszcza, że możliwości wędrowania jest tam pełno.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
ODPOWIEDZ