Betlejem 10.2016 - opowieści zza murów getta
: 23 grudnia 2016, 9:23
Jako że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, to chciałbym podzielić się z Wami zdjęciami, ciekawostkami oraz przeżyciami związanymi z moim tegorocznym wyjazdem do Ziemi Świętej.
Byłem tam wraz z synem Wojtkiem (tak, tym z którym jeżdżę w Alpy – Wojtek w wieku 17 lat wszedł na swoje dwa pierwsze czterotysięczniki). Wojtek brał udział w konkursach Wiedzy Biblijnej (mimo, że jest uczniem II klasy Technikum Elektronicznego) i w tym roku zdobył I miejsce w Polsce Nagrodą była właśnie pielgrzymka do Ziemi Świętej wraz z osobą towarzyszącą. I w taki właśnie sposób znalazłem się w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej.
Ze względu na Boże Narodzenie, zacznę od … Betlejem.
Panorama Betlejem o wschodzie słońca.
Myśląc Betlejem, Nazaret, Jerycho, Betania, Kana Galilejska, Jerozolima, Kafarnaum, Karmel, Hajfa, kojarzy się nam generalnie jedna nazwa: Izrael.
Niewiele osób jednak wie, że formalnie Betlejem znajduje się na terenie Autonomii Palestyńskiej i to w takiej części, do której nie ma wstępu żaden obywatel Izraela (!!!). Ja sam dowiedziałem się o tym krótko przed wyjazdem.
Dużo większym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że Betlejem jest swego rodzaju gettem – znajduje się za murem, zbudowanym wokół terenów Autonomii Palestyńskiej przez Izrael, który formalnie nazywa go „Murem Bezpieczeństwa”.
Budowę muru Izrael rozpoczął w 2002 roku, obecnie ma on ponad 500 kilometrów długości, a docelowo ma mieć łączną długość ok. 790 km. Bezpośrednią przyczyną jego budowy była druga Intifada (powstanie) ludności palestyńskiej w latach 2000-2004 (tzw. Intifada Al-Aksa). Mur – w zamiarze władz Izraela miał przyczynić się do odizolowania ludności palestyńskiej od ludności izraelskiej i powstrzymać palestyńskie ataki terrorystyczne. Jednak skutkiem ubocznym jego budowy była totalna izolacja terenów zamieszkałych przez Palestyńczyków, co poskutkowało dramatycznym wzrostem biedy i zacofaniem gospodarczym odseparowanych terenów – tzw. efekt getta. Palestyńczycy powszechnie określają go jako „mur apartheidu”.
Mur jest większy niż słynny Mur Berliński, ma liczne wieżyczki wartownicze, naszpikowany jest nowoczesną elektroniką, czujnikami ruchu, noktowizorami, czujnikami termicznymi, alarmami zbliżeniowymi i tym podobnymi atrakcjami.
Mur „bezpieczeństwa”
Przejścia przez mur, tzw. checkpointy (jak swego czasu w Berlinie Zachodnim, np. Checkpoint Charlie – byłem, widziałem), są obstawione Izraelskim wojskiem, uzbrojonym po zęby. Żeby wjechać, albo wyjechać, trzeba mieć permit (dla Palestyńczyków) albo paszport Unii Europejskiej lub innego uznawanego przez Izrael za „nie wrogi”, kraju.
„All along the watchtower” – przypomina się protest-song Boba Dylana.
Z informacji Palestyńczyków, z którymi się zaprzyjaźniliśmy, wynika, że zaledwie 15% mieszkańców Autonomii Palestyńskiej ma tego typu pozwolenia. Większość przez całe życie nie jest w stanie opuścić murów tego swoistego getta XXI wieku.
Co smutniejsze, każda ze stron ma swoje racje – Izrael broni się przed licznymi zamachowcami – terrorystami palestyńskimi, z kolei Palestyńczycy obwiniają Izraelczyków o wykluczenie, biedę i pacyfikację ludności cywilnej. W dodatku każda ze stron uważa te tereny za swoją ziemię i Ojczyznę. Konflikt jest chyba nie do rozwiązania w dającej się przewidzieć przyszłości.
My mieliśmy to „szczęście”, że mieszkaliśmy właśnie w Betlejem, dzięki czemu mogłem zobaczyć, usłyszeć i przeżyć wiele rzeczy, o którym zapewne nigdy nie miałbym szansy się dowiedzieć.
Nocami, głównie kosztem snu, szwendaliśmy się po ulicach Autonomii - nie, nie mieliśmy żadnych obaw już po pierwszym wieczorze – Palestyńczycy są ludźmi bardzo otwartymi, serdecznymi niezwykle gościnnymi. Co ciekawe – większość z nich mówi bardzo dobrze po angielsku.
Z kilkoma Palestyńczykami (chrześcijanami – Grekokatolikami), którzy prowadzą swoje sklepy bardzo się zaprzyjaźniliśmy.
W sklepie u Georga (Palestyńczyk, Grekokatolik)
Ten sympatyczny młody Palestyńczyk po lewej stronie ma na imię Osama (też Grekokatolik).
Z naszymi nowymi palestyńskimi przyjaciółmi – u Georga w sklepie.
Zatem tak po kolei. Oprócz głębokich przeżyć religijnych, które jednak zachowam dla siebie, wiele rzeczy było dla mnie ciekawych, fascynujących, a niektóre mniej lub bardziej mnie zszokowały.
Przede wszystkim, niestety, wyraźnie widoczna jest różnica pomiędzy terenami izraelskimi a palestyńskimi. I nawet nie trzeba sprawdzać na mapie, czy patrzeć na ludzi. Wystarczy przejść się ulicami.
W Autonomii Palestyńskiej jest nieprawdopodobny wręcz brud, zaniedbanie; śmieci dosłownie walają się po ulicy, na chodniki wylewane są jakieś brudy i pomyje. Wprawdzie nocami jeżdżą ekipy które pozorują sprzątanie, ale ogólny syf pozostaje.
Dobrze oddają to poniższe zdjęcia z ulic Betlejem.
Typowy wygląd ulic w Betlejem nocą.
A i w dzień nie jest dużo lepiej …
Z pozytywnych doznań – Betlejem i generalnie większość starożytnych miast i miasteczek w Ziemi Świętej jest po prostu piękna. Architektura jest stonowana, większość budynków, nawet nowych doskonale wtapia się w okolice – praktycznie wszystkie budowane są z jasnych kamieni i są w tym samym kolorze; nie ma tu tak modnej u nas pstrokacizny i pastelozy.
Taki miałem widok z hotelowego okna.
A na poniższych zdjęciach typowa architektura Betlejem.
Idąc uliczkami i zaułkami Betlejem ma się wrażenie podróży w czasie – gdyby nie zewnętrzne oznaki w postaci kabli, lamp i głośników, wydawałoby się, jakbyśmy się przenieśli w czasie o dwa tysiące lat.
Betlejem nocą.
Niestety w wielu miejscach można spotkać takie widoki:
Ciekawe jest to, że na tych pustynnych terenach zmrok zapada praktycznie momentalnie, jakby ktoś po prostu zgasił światło. Za to wschód słońca jest po prostu przecudny, piękniejszy nawet niż na Babiej Górze .
Sporo Palestyńczyków w Betlejem mówi świetnie … po polsku .
Niektórzy nawet swoje sklepy opisali tak, żeby nasi Rodacy, którzy są jedną z najliczniejszych grup etnicznych wśród pielgrzymów, czuli się jak u siebie na osiedlu .
Prowadzący jeden ze sklepików w centrum Betlejem, Rony, chrześcijański Palestyńczyk, wiedział nawet, że Biedronka, której logo dumnie prezentuje na swym sklepie, jest własnością … Portugalczyków.
Po prostu – globalna wioska .
Z moim nowym palestyńskim przyjacielem – Ronym.
Przed sklepem Rony’ego.
W Betlejem można spotkać dużo więcej polskich akcentów.
Na obrzeżach miasta, polskie zakonnice – Elżbietanki od ponad 50 lat prowadzą sierociniec ze szkołą dla palestyńskich dzieci.
W ostatni dzień odwiedziliśmy siostrzyczki – smutne były historie, które nam opowiadały.
U sióstr Elżbietanek.
Typowy palestyński targ.
Sklep z lokalnymi słodkościami.
Ogród oliwny (ale nie ten z Jerozolimy – o tym będzie kiedy indziej) – ma ok. 1000 lat.
Centralnym miejscem w Betlejem jest oczywiście Bazylika Narodzenia Pańskiego, potężny kościół, wyglądający jak twierdza, wielokrotnie przebudowywany i silnie ufortyfikowany. Wszędzie jedynie małe, umieszczone wysoko okienka, jak w zamku.
Samo wejście do Bazylik jest malutkim, niziutkim otworem w murze. Został on celowo zmniejszony tak, aby najeźdźcy muzułmańscy nie mogli wjechać do świątyni na koniach …
Bazylika Narodzenia w Betlejem jest też praktycznie jedynym kościołem, który przez te prawie dwa tysiące lat historii nie został zniszczony. Persowie, którzy zdobyli te tereny, ujrzawszy na frontonie kościoła freski przedstawiające Trzech Króli (Mędrców) w perskich szatach, odstąpili od pierwotnego zamiaru zrównania tej świątyni z ziemią.
Bazylika Narodzenia w Betlejem została zbudowana w miejscu, gdzie według tradycji narodził się Pan Jezus.
Miejsce to oznaczone jest charakterystyczną gwiazdą, w której centralny otwór można włożyć rękę i dotknąć miejsca, gdzie urodził się Pan Jezus.
Życzę zatem wszystkim Klubowiczom i Forumowiczom Zdrowych, Spokojnych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz gór niskich, wysokich, dalekich i bliskich w nadchodzącym 2017 roku.
Byłem tam wraz z synem Wojtkiem (tak, tym z którym jeżdżę w Alpy – Wojtek w wieku 17 lat wszedł na swoje dwa pierwsze czterotysięczniki). Wojtek brał udział w konkursach Wiedzy Biblijnej (mimo, że jest uczniem II klasy Technikum Elektronicznego) i w tym roku zdobył I miejsce w Polsce Nagrodą była właśnie pielgrzymka do Ziemi Świętej wraz z osobą towarzyszącą. I w taki właśnie sposób znalazłem się w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej.
Ze względu na Boże Narodzenie, zacznę od … Betlejem.
Panorama Betlejem o wschodzie słońca.
Myśląc Betlejem, Nazaret, Jerycho, Betania, Kana Galilejska, Jerozolima, Kafarnaum, Karmel, Hajfa, kojarzy się nam generalnie jedna nazwa: Izrael.
Niewiele osób jednak wie, że formalnie Betlejem znajduje się na terenie Autonomii Palestyńskiej i to w takiej części, do której nie ma wstępu żaden obywatel Izraela (!!!). Ja sam dowiedziałem się o tym krótko przed wyjazdem.
Dużo większym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że Betlejem jest swego rodzaju gettem – znajduje się za murem, zbudowanym wokół terenów Autonomii Palestyńskiej przez Izrael, który formalnie nazywa go „Murem Bezpieczeństwa”.
Budowę muru Izrael rozpoczął w 2002 roku, obecnie ma on ponad 500 kilometrów długości, a docelowo ma mieć łączną długość ok. 790 km. Bezpośrednią przyczyną jego budowy była druga Intifada (powstanie) ludności palestyńskiej w latach 2000-2004 (tzw. Intifada Al-Aksa). Mur – w zamiarze władz Izraela miał przyczynić się do odizolowania ludności palestyńskiej od ludności izraelskiej i powstrzymać palestyńskie ataki terrorystyczne. Jednak skutkiem ubocznym jego budowy była totalna izolacja terenów zamieszkałych przez Palestyńczyków, co poskutkowało dramatycznym wzrostem biedy i zacofaniem gospodarczym odseparowanych terenów – tzw. efekt getta. Palestyńczycy powszechnie określają go jako „mur apartheidu”.
Mur jest większy niż słynny Mur Berliński, ma liczne wieżyczki wartownicze, naszpikowany jest nowoczesną elektroniką, czujnikami ruchu, noktowizorami, czujnikami termicznymi, alarmami zbliżeniowymi i tym podobnymi atrakcjami.
Mur „bezpieczeństwa”
Przejścia przez mur, tzw. checkpointy (jak swego czasu w Berlinie Zachodnim, np. Checkpoint Charlie – byłem, widziałem), są obstawione Izraelskim wojskiem, uzbrojonym po zęby. Żeby wjechać, albo wyjechać, trzeba mieć permit (dla Palestyńczyków) albo paszport Unii Europejskiej lub innego uznawanego przez Izrael za „nie wrogi”, kraju.
„All along the watchtower” – przypomina się protest-song Boba Dylana.
Z informacji Palestyńczyków, z którymi się zaprzyjaźniliśmy, wynika, że zaledwie 15% mieszkańców Autonomii Palestyńskiej ma tego typu pozwolenia. Większość przez całe życie nie jest w stanie opuścić murów tego swoistego getta XXI wieku.
Co smutniejsze, każda ze stron ma swoje racje – Izrael broni się przed licznymi zamachowcami – terrorystami palestyńskimi, z kolei Palestyńczycy obwiniają Izraelczyków o wykluczenie, biedę i pacyfikację ludności cywilnej. W dodatku każda ze stron uważa te tereny za swoją ziemię i Ojczyznę. Konflikt jest chyba nie do rozwiązania w dającej się przewidzieć przyszłości.
My mieliśmy to „szczęście”, że mieszkaliśmy właśnie w Betlejem, dzięki czemu mogłem zobaczyć, usłyszeć i przeżyć wiele rzeczy, o którym zapewne nigdy nie miałbym szansy się dowiedzieć.
Nocami, głównie kosztem snu, szwendaliśmy się po ulicach Autonomii - nie, nie mieliśmy żadnych obaw już po pierwszym wieczorze – Palestyńczycy są ludźmi bardzo otwartymi, serdecznymi niezwykle gościnnymi. Co ciekawe – większość z nich mówi bardzo dobrze po angielsku.
Z kilkoma Palestyńczykami (chrześcijanami – Grekokatolikami), którzy prowadzą swoje sklepy bardzo się zaprzyjaźniliśmy.
W sklepie u Georga (Palestyńczyk, Grekokatolik)
Ten sympatyczny młody Palestyńczyk po lewej stronie ma na imię Osama (też Grekokatolik).
Z naszymi nowymi palestyńskimi przyjaciółmi – u Georga w sklepie.
Zatem tak po kolei. Oprócz głębokich przeżyć religijnych, które jednak zachowam dla siebie, wiele rzeczy było dla mnie ciekawych, fascynujących, a niektóre mniej lub bardziej mnie zszokowały.
Przede wszystkim, niestety, wyraźnie widoczna jest różnica pomiędzy terenami izraelskimi a palestyńskimi. I nawet nie trzeba sprawdzać na mapie, czy patrzeć na ludzi. Wystarczy przejść się ulicami.
W Autonomii Palestyńskiej jest nieprawdopodobny wręcz brud, zaniedbanie; śmieci dosłownie walają się po ulicy, na chodniki wylewane są jakieś brudy i pomyje. Wprawdzie nocami jeżdżą ekipy które pozorują sprzątanie, ale ogólny syf pozostaje.
Dobrze oddają to poniższe zdjęcia z ulic Betlejem.
Typowy wygląd ulic w Betlejem nocą.
A i w dzień nie jest dużo lepiej …
Z pozytywnych doznań – Betlejem i generalnie większość starożytnych miast i miasteczek w Ziemi Świętej jest po prostu piękna. Architektura jest stonowana, większość budynków, nawet nowych doskonale wtapia się w okolice – praktycznie wszystkie budowane są z jasnych kamieni i są w tym samym kolorze; nie ma tu tak modnej u nas pstrokacizny i pastelozy.
Taki miałem widok z hotelowego okna.
A na poniższych zdjęciach typowa architektura Betlejem.
Idąc uliczkami i zaułkami Betlejem ma się wrażenie podróży w czasie – gdyby nie zewnętrzne oznaki w postaci kabli, lamp i głośników, wydawałoby się, jakbyśmy się przenieśli w czasie o dwa tysiące lat.
Betlejem nocą.
Niestety w wielu miejscach można spotkać takie widoki:
Ciekawe jest to, że na tych pustynnych terenach zmrok zapada praktycznie momentalnie, jakby ktoś po prostu zgasił światło. Za to wschód słońca jest po prostu przecudny, piękniejszy nawet niż na Babiej Górze .
Sporo Palestyńczyków w Betlejem mówi świetnie … po polsku .
Niektórzy nawet swoje sklepy opisali tak, żeby nasi Rodacy, którzy są jedną z najliczniejszych grup etnicznych wśród pielgrzymów, czuli się jak u siebie na osiedlu .
Prowadzący jeden ze sklepików w centrum Betlejem, Rony, chrześcijański Palestyńczyk, wiedział nawet, że Biedronka, której logo dumnie prezentuje na swym sklepie, jest własnością … Portugalczyków.
Po prostu – globalna wioska .
Z moim nowym palestyńskim przyjacielem – Ronym.
Przed sklepem Rony’ego.
W Betlejem można spotkać dużo więcej polskich akcentów.
Na obrzeżach miasta, polskie zakonnice – Elżbietanki od ponad 50 lat prowadzą sierociniec ze szkołą dla palestyńskich dzieci.
W ostatni dzień odwiedziliśmy siostrzyczki – smutne były historie, które nam opowiadały.
U sióstr Elżbietanek.
Typowy palestyński targ.
Sklep z lokalnymi słodkościami.
Ogród oliwny (ale nie ten z Jerozolimy – o tym będzie kiedy indziej) – ma ok. 1000 lat.
Centralnym miejscem w Betlejem jest oczywiście Bazylika Narodzenia Pańskiego, potężny kościół, wyglądający jak twierdza, wielokrotnie przebudowywany i silnie ufortyfikowany. Wszędzie jedynie małe, umieszczone wysoko okienka, jak w zamku.
Samo wejście do Bazylik jest malutkim, niziutkim otworem w murze. Został on celowo zmniejszony tak, aby najeźdźcy muzułmańscy nie mogli wjechać do świątyni na koniach …
Bazylika Narodzenia w Betlejem jest też praktycznie jedynym kościołem, który przez te prawie dwa tysiące lat historii nie został zniszczony. Persowie, którzy zdobyli te tereny, ujrzawszy na frontonie kościoła freski przedstawiające Trzech Króli (Mędrców) w perskich szatach, odstąpili od pierwotnego zamiaru zrównania tej świątyni z ziemią.
Bazylika Narodzenia w Betlejem została zbudowana w miejscu, gdzie według tradycji narodził się Pan Jezus.
Miejsce to oznaczone jest charakterystyczną gwiazdą, w której centralny otwór można włożyć rękę i dotknąć miejsca, gdzie urodził się Pan Jezus.
Życzę zatem wszystkim Klubowiczom i Forumowiczom Zdrowych, Spokojnych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz gór niskich, wysokich, dalekich i bliskich w nadchodzącym 2017 roku.