08-13.07.2017 Borżawa; Beskidy Połoninowe. Karpaty Wschodnie.
: 21 lipca 2017, 12:21
W dość skromnej ( jak to w przypadku tego kierunku bywa ) obsadzie: Piotrek.w i ja wybraliśmy się na dalsze odkrywanie uroków ukraińskich połonin. Świdowiec i Krasną przemierzyłem w ubiegłym roku, teraz padło na Borżawę.
Transport klasyczny: z Katowic pociąg do Przemyśla, potem do Lwowa marszrutki, a dalej znów pociąg. Celem podróży było miasto Wołowiec, gdzie zgodnie z planem dotarliśmy w sobotni wieczór. Po nocy w pobliskim hoteliku czas było w niedzielny poranek rozpocząć żeglowanie po bezmiarach jednego z największych połoninowych pasm.
Pogoda ku naszej uciesze była idealna: słonecznie, ale nie upalnie. Po dwóch godzinach podejścia przez leśne ostępy można już się było rozejrzeć po okolicy
Pierwszym celem był Temnatyk, który daje wysokość i dalej można już bez pernamentnej zadyszki wędrować
Z niego też widać jak na dłoni pierwszą część pasma, z najwyższym na Borżawie wzniesieniem o nazwie Stij (1681 npm)
Ale celem pierwszego dnia było dojść przez Płaj do Wysokiego Wierchu i gdzieś tam przenocować.
Wczesnym popołudniem udało się cel osiągnąć. Po rozbiciu namiotu i namierzeniu źródła wody można było oddać się dużo mniej aktywnym formom spędzania wolnego czasu
Drugi dzień był mniej łaskawy: po pięknym poranku szybko się zachmurzyło i zaczęło siąpić, więc zbyt wiele okazji do focenia nie było. Celem było wejść na Stija a po powrocie na główny szlak dojąć, gdzie się uda.
Udało się przejść Gimbę i Magurę Żydowską. Niezbyt długi odcinek, ale deszcz dokuczał cały czas i nie zanosiło się na zmianę - więc dość już przemoczeni postanowiliśmy zakotwiczyć przy źródle wody i poczekać na lepsze czasy.
Pod wieczór front deszczowy sobie w końcu odszedł na wschód i zrobił się całkiem miły wieczór.
Dzień trzeci zrobił się podobny do pierwszego: słonecznie i przyjemnie ciepło-bez skwaru. Tak więc znów z przyjemnością można było wędrować - do końca już pasma.
Właściwa połonina ciągnie się do przełęczy Prislop, dalej grzbiet jest już zalesiony, więc zdecydowaliśmy, że tam właśnie zakończymy i zieloną zejściówką opuścimy się w doliny.
Kolejny dzień miał być ( i był ) znów deszczowy, więc wybraliśmy się odwiedzić słynne jeziorko Synewir, ale szczerze mówiąc nie rzuciło nas na kolana. Porównywanie go do naszego Morskiego Oka to jednak spora przesada.
Jeszcze jeden dzień i znów z niepewną pogodą. Wykorzystaliśmy go więc na gruntowne zwiedzanie wszystkich w Miżhirii obiektów gastronomicznych. W zasadzie się udało
Jako, że prognozy na piątek i sobotę były fatalne - było już widać, że żadnego z zaplanowanych bonusów nie da się zrealizować. Pocieszeni faktem, że główny cel wyjazdu został spełniony podjęliśmy odwrót na Ojczyzny łono.
Moje fotki:
https://photos.google.com/share/AF1QipO ... FEc0dwQjR3
I filmik Piotrka:
https://www.youtube.com/watch?v=vhvqImURv08
Kolejny wypad w ukraińskie Karpaty w sierpniu
Transport klasyczny: z Katowic pociąg do Przemyśla, potem do Lwowa marszrutki, a dalej znów pociąg. Celem podróży było miasto Wołowiec, gdzie zgodnie z planem dotarliśmy w sobotni wieczór. Po nocy w pobliskim hoteliku czas było w niedzielny poranek rozpocząć żeglowanie po bezmiarach jednego z największych połoninowych pasm.
Pogoda ku naszej uciesze była idealna: słonecznie, ale nie upalnie. Po dwóch godzinach podejścia przez leśne ostępy można już się było rozejrzeć po okolicy
Pierwszym celem był Temnatyk, który daje wysokość i dalej można już bez pernamentnej zadyszki wędrować
Z niego też widać jak na dłoni pierwszą część pasma, z najwyższym na Borżawie wzniesieniem o nazwie Stij (1681 npm)
Ale celem pierwszego dnia było dojść przez Płaj do Wysokiego Wierchu i gdzieś tam przenocować.
Wczesnym popołudniem udało się cel osiągnąć. Po rozbiciu namiotu i namierzeniu źródła wody można było oddać się dużo mniej aktywnym formom spędzania wolnego czasu
Drugi dzień był mniej łaskawy: po pięknym poranku szybko się zachmurzyło i zaczęło siąpić, więc zbyt wiele okazji do focenia nie było. Celem było wejść na Stija a po powrocie na główny szlak dojąć, gdzie się uda.
Udało się przejść Gimbę i Magurę Żydowską. Niezbyt długi odcinek, ale deszcz dokuczał cały czas i nie zanosiło się na zmianę - więc dość już przemoczeni postanowiliśmy zakotwiczyć przy źródle wody i poczekać na lepsze czasy.
Pod wieczór front deszczowy sobie w końcu odszedł na wschód i zrobił się całkiem miły wieczór.
Dzień trzeci zrobił się podobny do pierwszego: słonecznie i przyjemnie ciepło-bez skwaru. Tak więc znów z przyjemnością można było wędrować - do końca już pasma.
Właściwa połonina ciągnie się do przełęczy Prislop, dalej grzbiet jest już zalesiony, więc zdecydowaliśmy, że tam właśnie zakończymy i zieloną zejściówką opuścimy się w doliny.
Kolejny dzień miał być ( i był ) znów deszczowy, więc wybraliśmy się odwiedzić słynne jeziorko Synewir, ale szczerze mówiąc nie rzuciło nas na kolana. Porównywanie go do naszego Morskiego Oka to jednak spora przesada.
Jeszcze jeden dzień i znów z niepewną pogodą. Wykorzystaliśmy go więc na gruntowne zwiedzanie wszystkich w Miżhirii obiektów gastronomicznych. W zasadzie się udało
Jako, że prognozy na piątek i sobotę były fatalne - było już widać, że żadnego z zaplanowanych bonusów nie da się zrealizować. Pocieszeni faktem, że główny cel wyjazdu został spełniony podjęliśmy odwrót na Ojczyzny łono.
Moje fotki:
https://photos.google.com/share/AF1QipO ... FEc0dwQjR3
I filmik Piotrka:
https://www.youtube.com/watch?v=vhvqImURv08
Kolejny wypad w ukraińskie Karpaty w sierpniu