Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Post autor: buba » 30 października 2017, 9:44

Pod koniec maja znow ruszylismy dreptać wschodnimi, przygranicznymi rubiezami. Tak jak to mamy w zwyczaju co roku, wedle tradycji pielęgnowanej juz od 6 lat. Plecak, namiot, ogniska, autostop i piwo pod kazdym sklepem - to nasz niezmienny plan.

W tym roku jedziemy do Sejn i ruszamy na polnoc. Z resztą ekipy umawiam sie we wrocławskich knajpkach. Chłopakow jednak nie widac i zaczynają przychodzic dosc nieciekawe smsy: “pociag sie zepsuł”, “z kazdej stacji ruszamy 15 minut”, “mam nadzieje, ze zdazymy dotrzec do 23”. Znowu ich to skubane licho dorwalo! Pociag chyba ostatecznie dogorywa całkowicie bo wszyscy jego pasazerowie muszą sie przesiąść na jakis inny. Ze sporym opoznieniem ale na szczescie udaje sie pozbierac do kupy.

Podroz nie nalezy do najfajniejszych - noc + autobus to ogolnie zestaw, ktorego buby za bardzo nie lubią. No ale czasem sie trzeba dostosowac do woli wiekszosci. Wyjscia nie ma.

Mało brakowało a obudziłabym sie w Warszawie sama. Prawie a chłopaki by wysiedli w Łodzi. Jakos sie zakrecili i juz nawet zaczeli wyciagac plecaki!

W stolicy jestesmy jakims bladym switem, na tyle bladym, ze miasto jest jeszcze puste. Ulicami przemykają głownie taksowki i ludzie, ktorym dzien wczorajszy sie jakos niespodziewanie wydłuzyl. Czuc jeszcze chłod nocy ale widac, ze dzien bedzie upalny. Pysk sie drze z niewyspania, ale radosc z wiosny wokolo i z całego wyjazdu przed soba niweluje wszelakie niedogodnosci.

Do kolejnego autobusu mamy troche czasu, wiec idziemy go spedzic w bardzo nietypowym jak na stolice miejscu. Plątaniny autostrad, ślimaki drog na słupach, osiedla, galerie i inne fragmenty swiata z betonu zostają gdzies poza zasiegiem oczu. My nurkujemy w niewielki menelski lasek. Oprocz nas ulubiły go sobie okoliczne żule, wiec jest nieco zasmiecony. Chrzęszczące pod nogami papierzyska i puszki na szczescie nie mają wpływu na zapach kwitnacych drzew i poranny spiew ptactwa. Jakis wygodnicki przyniosl sobie tu nawet krzeslo! Zatem i my robimy z niego uzytek. Zgodnie z klimatem miejsca rowniez otwieramy browary.

Obrazek

Oczekujac na autobus widzimy takie maszyny. Niestety. Zadna z nich nie jedzie do Suwałk.

Obrazek

W Suwałkach wita nas sympatyczny dworzec, z ławkami na tyle szerokimi, ze moze na nich wygodnie usiasc czlowiek z plecakiem.

Obrazek

Mając nieco czasu do przesiadki na Sejny udajemy sie do knajpy. Spotykamy tam Darka, czystego i pracowitego bezdomnego, ktory raz po raz łapie sie roznych dorywczych prac i najczesciej zostaje przez pracodowacow wystawiony do wiatru. Opowiada rozne, nieraz mrozace krew w zyłach historie, o noclegowniach czy odpadających palcach swoich pobratymców.

W Sejnach zabudowa miejska miesza sie z klimatem małej wioski. Zza solidnych murowanych budynków synagogi z przyległosciami przezierają drewniane chatki.

Obrazek

Obrazek

Z wysokiego cokołu przygląda sie nam obywatelka - matka sejneńska ochoczo wysyłajaca swe dzieci na front. Ciekawe czy pomnikowi uda sie przetrwac obecne klimaty - czy "XXV PRL" oraz "braterstwo broni" okaze sie dyskwalifikujące?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mozna sie tez zadumac nad zmiennoscia nazewnictwa. Czy Mickiewicz jest pewny? Czy tez kiedys nadejdzie dzien, ze okaze sie on niewygodny, niepolityczny a jego miejsce zajmie kolejna tabliczka?

Obrazek

Wkroczylismy wlasnie na tereny zamieszkałe przez mniejszosc litewska, co ma odzwierciedlenie w miejscowej kuchni. W knajpach bez problemu zakupimy bliny, soczewiaki, kartacze, kakory itp. Przewaznie jest to danie z ciasta, na bazie pieroga lub kluski a w srodku siedzi mielone mięsko. Wszystkie sa smaczne acz bardzo do siebie podobne.

Obrazek

Obrazek

Na obrzezach miasta zaglądamy na cmentarz porośniety sosnowym lasem, przywodzącym na myśl nadmorskie wydmy...

Obrazek

Nie tylko w knajpie- tu rowniez litewskie klimaty sa wyraznie i dobrze widoczne.

Obrazek

Obrazek

Nie dotyczy to tylko języka na napisach- wiele grobow jest dodatkowo opasanych szarfami, udekorowanych chorągiewkami, coby nie bylo wątpliwosci.

Obrazek

Obrazek

Tego goscia chyba lokalsi nie lubią - skoro Sejny w wyniku ustalen granic przypadły jednak Polsce ;)

Obrazek

Pusty grob - jeszcze niezasiedlony.

Obrazek

Wyjątkowo przypadł mi do gustu ten krzyz.

Obrazek

I ta kapliczka.

Obrazek

Grob o kudłatych literach…

Obrazek

Kolejna biała tablica do kolekcji..

Obrazek

Zmierzamy dzis w strone jeziora Sztabinki i gdzies tam planujemy szukac miejsca na pierwszy suwalski biwak. Godzina jest juz dosc pozna, ale to zaleta wczesnego lata - dni sa długie i mozna wedrowac i wedrowac w ciepłych promieniach slonca!

Wsrod kwiatów i zieleni stoją rozsiane zabudowania. Zwykle nie kojarzyłam Suwalszczyzny z drewnianymi domami - a tu prosze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedna ze stodół jest ulepiona chyba z gliny.

Obrazek

Dosc długo idziemy asfaltem ale w koncu skrecamy w dobrą strone. Nawierzchnia zaczyna byc przyjemna dla oka i buta!

Obrazek

A wokół falistość wzgorz! Suwalszczyzna nieraz potrafi zaskoczyc! Pierwszy raz jak tu przyjechalam to spodziewałam sie rownin - a tu raz po raz myk! i góra, na ktorej mozna sie zadyszec ;) Dzis porastają je łany dmuchawców!

Obrazek

Obrazek

“Jesli chcesz z gardła kurz wypłukac…”

Obrazek

Suwalskie ma jedna sporą wade. Przewaznie nie ma tu zwartej zabudowy wsi, pojedyncze chutory sa rozrzucone po pagorkach. Tym samym nie ma czegos takiego jak “wyjsc z wioski” i moc rozbic namiot wsrod pustki. Gdzie pojdziesz tam widac domy! Dzis szukajac noclegu własnie ten problem mamy. Domy, domy, domy. Trafiamy w koncu nad jezioro.

Obrazek

Ze sporą iloscia tutejszych jezior tez jest nieciekawie- całe dookoła są otoczone prywatnymi działkami, a za tym idąc płotami, bramami, zasiekami. Juz jezdzac 9 lat temu w tych rejonach z rodzicami czesto mielismy problem, ze ciezko w ogole bylo podejsc do jeziora i na nie popatrzec. Nie mowiac juz o dogodnej kapieli czy biwaku. Wszystko trzeba “na zająca” i na pół-legalnie. No ale co robic jak sie nie da inaczej?

Krecimy sie wiec tu i tam, zaczyna sie robic ciemnawo a miejsca na spanie ni ma.. zaglądamy prawie za kazdy krzak. Idziemy jakąś aleja dacz, gdzie predzej cie poszczuja psem niz zaproszą do swojego ogrodka czy pozwolą przejsc przez posesje… Zewszad słychac dudniącą muzyke i pokrzykiwania. W koncu trafiamy na malenki zagajniczek, ktorego na szczescie jeszcze nikt nie zdązyl kupic. W widłach pylistych dróg. Bardzo blisko tych wszystkich zabudowan ale gesta sciana krzakow zasłania wnetrze zagajnika calkowicie! Nic wiecej nam dzisiaj nie trzeba! :)

Poranne zdjecie naszego zagajnika (zdjecie Pudelka - moje wieczorne wyszlo nieostre)

Obrazek

Udaje sie jakos wklinowac namiot miedzy drzewa!

Obrazek

Obrazek

Wieczorem jeszcze wbijamy nad jezioro, przez jakąs działke oczywiscie - bo normalnego dostepu do brzegu nie ma. Prawo wodne nigdzie u nas nie jest respektowane i jakos sie w ogole o tym nie mowi..

Obrazek

Chlopaki sie kąpia, dla mnie jest troche za zimno. Komary żrą jak wsciekle.

Obrazek

Wieczorem zapodajemy malutkie ognisko. Sa grzanki z serem, pieczarki, domowe nalewki. Mimo zmeczenia i zarzekania sie, ze zaraz ide spac- dosc dlugo siedze i wgapiam sie w ogien. Gdzies za zasłona drzew czasem przejedzie jakies auto ale jestesmy dobrze schowani! Poczatek wyjazdu zawsze niesie w sobie jakas niewypowiedzianą radosc! Swiat zdaje sie do nas usmiechac na kazdym kroku - bo wszystko jest jeszcze przed nami! :)

Obrazek

A rano kolejne ognisko! To bedzie piekne na tym wyjezdzie, ze kazdy dzien konczymy i zaczynamy ogniskiem!

Obrazek

Obrazek

Domowe winko eco czy browarek? Co wybrac? Ja bez zastanowienia wybieram wino! Acz niektorzy mają problem z decyzją wiec pija na dwie rece! :)

Obrazek

Przydrozny krzyz- ośmiokanciasty wiec chyba staroobrzedowcow. Nieopodal naszego zagajnika noclegowego byl ich cmentarzyk.

Obrazek

Dzis kierujemy sie w strone Litwy. Pierwszy raz na naszych “podlaskich” wedrowkach zajrzymy tez do osciennego kraju. Walimy głowna drogą na Ogrodniki. Nikt nas nie chce zabrac na stopa. A drogami dwucyfrowymi wedruje sie oglednie mowiac srednio...

Obrazek

Po drodze bagienka.

Obrazek

I jezioro Hołny. O niesamowicie ciepłej jak na maj wodzie! W takich okolicznosciach i ja daje nura w fale!

Obrazek

Potencjalne utopce atakują!

Obrazek

Obrazek

W Hołnach Mejera czeka na nas Grześ. W knajpie - bo gdzie Grzes moglby czekac :) Zatem tegoroczna ekipa w pelnym składzie!

Obrazek

Tu dodatkowo mają czynaki - potrawke zapiekaną w garnuszku. Dobre - ale ukrainskie czanahy jednak lepsze!

Obrazek

Nie moze tez zabraknac akcentow futbolnych - to tez juz tradycja, ze chlopaki zawsze musza sie dorwac do piłki!

Obrazek

Jeden z niewielu plusow tego całego eurosajuza to sympatyczny wyglad terenow przy dawnych przejsciach granicznych. Tam gdzie jeszcze niedawno kłębiły sie auta, było pełno sklepow, parkingow, knajp, kantorow- teraz hula wiatr. Tu np. parking…

Obrazek

A przed nami Litwa!!!!!!!

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Post autor: buba » 02 listopada 2017, 10:20

Na przejsciu granicznym Ogrodniki/Lazdijai jest wiele zabudowan, terminali, rozjazdow. Gdzies musieli siedziec pogranicznicy, celnicy, ich komputery i stosy papierow. Teraz wszystko jest wymarłe, porasta trawą, asfalt sie kruszy i skrzypi pod nogami żużel. Ruch na drodze jest niewielki. Gdzies miedzy budynkami stoją jednak dwaj pogranicznicy, jak jakies widmo z przeszlosci. Co tu robili? Jednak granica jest pilnowana? Cos tam nawet z Pudlem i eco chyba gadali. Mysmy z Grzesiem (chyba odruchowo) obeszli ich bokiem ;)

Obrazek

Obrazek

Juz po litewskiej stronie mijamy zabudowania jakby dawnych koszar. Opuszczone ale zamkniete na calkiem swiezy łancuch. Na ich terenie stoi płyta- pomnik z jakims wierszem.

Obrazek

Słupy pozera pnąca roslinnosc.

Obrazek

Przy drodze stoi tez inny opuszczony budynek, ktory moze kiedys byl knajpką?

Obrazek

Obrazek

Pierwszym żywym miejscem jakie napotykamy na Litwie jest stacja benzynowa. Acz “żywość” tez jest taka srednia. Światło przyćmione, babka za ladą przypomina manekina i na dodatek nie sprzedają alkoholu. Nie tylko tu- taka litewska moda. Na stacjach sprzedaja benzyne, wode i cole. No i kwas! Na tym etapie jestem w pelni usatysfakcjonowana! Ale jestem w mniejszosci. Ekipa oswiadcza, ze nie rozbijamy sie w okolicznym lesie, tylko trzeba łapac stopa do cetrum Lazdijai i szukac sklepu. Pomysł wydaje sie totalnie niedorzeczny- do miasta jest daleko, pora jest pozna, tereny wokol piekne na biwak. Skonczy sie, ze nas zastanie noc pod monopolowym w centrum miasteczka i zostaniemy z przyslowiową ręką w nocniku. No ale jestem w mniejszosci z moim kwasem pod pachą ;)

Zaraz kolo stacji jest jeszcze jeden nowy budynek - informacja turystyczna.

Obrazek

Zwykle takie miejsca omijam szerokim łukiem, bo przewaznie mają w srodku folderki z najdrozszymi hotelami regionu, atrakcjami jakie mnie w ogole nie kręcą a na dodatek wszyscy mowia po angielsku i obwieszają sie flagami unii. Tutaj wiec tez łypie troche wilkiem na odpicowaną fasade. Pudel ma inne zwyczaje, wiec od razu tam wbija i wychodzi obwieszczajac, ze załatwil nam stopa do Lazdijai. Mnie pozostaje tylko zakląć szpetnie w duchu - miałam cichą nadzieje, ze nie znajdziemy podwózki i z koniecznosci gdzies tu poszukamy noclegu w okolicznym lasku. Chwile pozniej wychodzi do nas sympatyczna babka z obsługi informacji - Symena. Symena za pol godziny zamyka interes i jako ze dysponuje autem i dobrą wolą - moze nas potem zawiezc gdzie chcemy. Na dodatek mowi zarowno po angielsku jak i rosyjsku, wiec wszyscy mozemy jej wyłozyc swoje problemy, bolączki i rozterki - chlopaki, ze chca do centrum do sklepu, ja - ze jest wieczór a w miescie namiotu nie rozbijemy. Ostacznie ugadujemy sie tak, ze spod granicy ruszamy wszyscy razem. Mnie i Grzesia podrzuci nad jezioro Baltajis na obrzezach miasta, gdzie mozemy sobie jeszcze za światła szukac miejsca na biwak, a eco z Pudlem zawiezie do centrum pod sklep. Chlopaki kupia co trzeba i juz na spokojnie wrócą sobie nad jezioro, na znalezione i przygotowane miejsce noclegowe. Moze nawet juz chrust na ognisko pozbieramy? Jak to mówią "wilk bedzie syty i owca mniej wiecej cała" ;) Eco honoruje dziewczyne stwierdzeniem “jestes aniołem”, co rzeczywiscie przesadzone nie jest! Symena naprawde spadła nam z nieba w momencie, gdy humory nie dopisywaly i moglo dojsc do jakis konfliktow w ekipie! W sumie bardzo dobrze, ze Pudel ma zwyczaj zagladac do takich budykow! :)

Oczekiwanie na zamkniecie informacji turystycznej mija nam wiec juz miło, na konsumpcji ostatkow zapasow, realizowaniu fotograficznych pasji i błogim lenistwie.

Obrazek

Obrazek

Wiecej petentow Symena nie ma, wiec sobie razem gawędzimy o tym i owym siedząc na trawce.

Obrazek

Okazuje sie, ze dziewczyna zna rowniez troche polski np. potrafi policzyc do 20. Sporo tez rozumie slyszac nasze rozmowy, tylko nijak nie umie odpowiedziec. Opowiada tez o roznych festynach, ktore maja sie odbywac za miesiac w roznych miejscach Litwy, jako ze w tym kraju Noc Swietojanska jest duzo bardziej szumnie swietowana niz u nas. Temat od zawsze mnie bardzo interesuje, wiec probuje dopytywac o rozne szczegoly. Symena obiecuje poprzysylac konkretne informacje na maila - ktory przychodzi, fakt ze po 4 miesiacach ale zawsze :) Moze w przyszlym roku, w drodze do Estonii cos sie z tego przyda! (choc slyszalam ze najkrotszą noc roku najlepiej spedzic na Łotwie, tam to ponoc bawią sie z tej racji 3 dni! :) )

Wysiadamy z Grzesiem nad jeziorem. Nie jest to dzikie jezioro, teren jest zagospodarowy i raczej przypomina park miejski.

Obrazek

Wysypane żwirkiem chodniki, kibel, plac zabaw, molo, stoliki. Symena polecała nam spanie na górce, faktycznie tam jest w miare- ale rownego miejsca na wiecej niz jeden namiot nie ma. Napotkany na plaży litewski rowerzysta nie poleca noclegu w tym miejscu “tu jest niebezpiecznie, poszukajcie lepiej hotelu, sa rozne, niedrogie, od 20 euro cos znajdziecie”.

Rowerzysta jedzie w strone swojego swiata a my zostajemy na brzegu. Czekamy na chlopakow. Nie stawiamy namiotow. Glownie dlatego, ze przykleja sie do nas, jak kupa do buta, gromada dzieciaków. Sztuk moze w porywach 7, wiek 10-12 lat. Jasnowłosi, o niebieskich oczach, ale stylu bycia wybitnie “cyganskim”. Czujemy sie jakbysmy rozsiedli sie w srodku jakiegos taboru! W ich wzroku jest cos taksujacego, wyceniajacego przybysza “ile jest wart, on i jego bagaz”. Jednoczesnie widac totalny brak opieki dorosłych i poczucie bezkarnosci. Jezdzą na rowerkach i specjalnie kurzą na nas żwirem. Hamują z piskiem opon, pokrzykują i glupio sie smieją. Domagają sie aby im dać piwo, fajki, pieniądze. Kradną Grzesiowi wode z torby i niby uciekają. Ostatecznie wode rzucają w krzaki. Wiekszosci tego co mowia nie rozumiemy, acz jezyk gestow jest wszedzie taki sam. Obce jezyki znają wybiórczo: “What the fuck”, “Suka bladź”, “Idi w ch..”. itp. Nie odpuszczają swych zabaw i bezczelnych zachowan nawet jak wraca reszta ekipy. Napewno w ich towarzystwie nie mamy ochoty spać. Ot białe, litewskie Cyganięta…

Zostawiam na chwile Grzesia samego w taborze i ide rozejrzec sie po okolicznym lesie. Nie mozemy spac nad tym jeziorem - to jest pewne. W lasku udaje sie znalezc fajne miejsce. Cos jakby wąwoz, nad ktorym idą słupy z kablami. Teren jest na tyle pofałdowany, ze mimo bliskosci zabudowan bedziemy tu dobrze schowani! Wszystko porasta sosnowy las o miekkim poszyciu. Teraz pozostaje tylko ulotnic sie znad jeziora i tak zanurkowac w lesie aby nikt tego procesu nie zauwazyl. Czekamy az dzieciaki sie troche znudzą nami i rozbiegną. W koncu sie udaje. Niepostrzezenie znikamy miedzy drzewami.

Namioty stawiamy na gorce. Dlugo jeszcze slyszymy krzyki, przeklenstwa i nawoływania rozbrykanej czeredy. Dołaczyły do nich jakies kolejne osoby bo jezdza na pierdzimotorkach w te i wewte. Pewnie sie zastanawiają gdzie znikneli turysci ;)

Dzis mamy uczte prawdziwą, jako ze chłopaki byli w lokalnym sklepie a i Grześ dopiero co przyjechal z pelnym plecakiem smakołykow. Jest wiec nalewka z dzikiej rozy i z truskawek, sa pieczarki, boczek i smazone na patyku nad ogniem pierogi. Wieczor znow przedluza sie do poznej nocy. Kwiczy nocne ptactwo, kumkają stada żab, jako ze jezioro jest nieopodal i wszedzie rozchodza sie jakies kanały i rozlewiska. Wiatr szumi w koronach drzew, pachnie mchem, igliwiem, szyszkami i żywicą. Noc jest ciepła i pogodna. To jedna z takich nocy, ktore grzech byloby spedzic pod dachem!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do snu układamy sie na mięciutkim mchu. Spi sie rewelacyjnie. Świadomosc szczesliwego zbiegu okolicznosci ze spotkaniem Symeny a potem przechytrzeniem Cyganiąt raduje nasze serca! :)

A rano kolejne ognisko! A co! Śpieszy nam sie gdzies? :)

Obrazek

Nasze biwakowisko o poranku tzn. pewnie kolo poludnia ;)

Obrazek

Obrazek

Gdy nudzi sie nam juz siedzenie przy ognisku idziemy nad jezioro. Dzis jest tu pusto zupelnie.

Obrazek

Jedynie kaczuszki z rozlewisk przygladają sie z niepokojem.

Obrazek

Zapodajemy kapiele, skoki, wypijamy reszte domowego wina przyciągnietego jeszcze ze Zdzieszowic.

Obrazek

Obrazek

Kazdy ma w sobie dusze dziecka! :)

Obrazek

Obrazek

Na beztroskiej zabawie mija nam chyba kilka godzin. Nikt z miejscowych sie nie pojawil. Dzis to jakies zapomniane miejsce. Tylko woda, slonce i my!

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Post autor: buba » 04 listopada 2017, 18:55

Na obrzezach Lazdijai natrafiamy na bardzo przyjemną knajpke. Drewniana budka z werandą. Cos jak skrzyzowanie spelunki z jadłodajnią dla kierowców. I jeszcze prowadzaca babka mowi po rosyjsku, wiec nie trzeba za duzo machac rękami. Choc "szaszłykas" pewnie i tak bysmy zrozumieli. A jak jest piwo po litewsku to wiemy! Mamy stad widok na jezioro, okolica jest przyjemna, wiec znowu zapodajemy dosc długą nasiadówke!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Humory dopisują!

Obrazek

W Lazdijai jest sporo drewnianych domów. Sa zarowno malutkie chatki, jak i domostwa sporych gabarytów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zabudowa wiejska miesza sie swobodnie i spontanicznie z miejską.

Obrazek

Obrazek

Jak przystało na kraj byłego sajuza bloki zbudowane sa z białej cegiełki. Ciekawe, ze ten budulec praktycznie w ogole nie wystepuje w polskim budownictwie (chyba ze na dawnych wojskowych osiedlach radzieckich). U nas albo czerwona cegła, albo szary pustak, albo wielka płyta. Skąd ta roznica w budownictwie z podobnego okresu?

Obrazek

Obrazek

Przypadkiem trafiamy tez na zapomniany cmentarz ewangelicki.

Obrazek

Obrazek

Kolejny bar mijamy w centrum, w rynku. Ten akurat przybytek chetnie bym pomineła, jako ze klimat nijaki a piwo 2 razy drozsze niz w sklepie obok. Ale kolektyw postanawia inaczej wiec wstepujemy na chwilke. Na rynku ma dzis miejsce nietypowe (chyba ze tu to normalne ;) ) przedstawienie. Gromadzi sie sporo młodziezy, stoją w grupkach jakby na cos czekali. A potem nagle zaczynają tanczyc, wykonujac dosc podobne układy i figury. Na tym etapie widac, ze musieli sie wczesniej umowic i raczej nie jest to akcja spontaniczna, ze dołączyl kto akurat przechodzil.

Obrazek

Z Lazdijai kierujemy sie w strone polskiej granicy, na Puńsk. Wiedzie tu wąska droga ze świezego asfaltu, ktora prawie nic nie jezdzi. Niektorych rozpiera energia i oprocz dzwigania plecaka i przebierania nogami, postanawiają sobie pokopac piłke.

Obrazek

Ekipa w komplecie i piłka w locie żegna Lazdijai! (zdjecie Pudelka)

Obrazek

Bunkier? Beczka? Dzika bimbrownia? :P

Obrazek

Tereny sa znow suwalsko faliste. Zieleń wzgorz czasem urozmaica malenkie jeziorko lub przycupniety na skraju pola domek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Moj ideał przydomowego ogrodka!

Obrazek

Na nocleg rozbijamy sie na bagnach w okolicy Salos. Teren jest strasznie muldowaty, ciezko znalezc miejsce na namiot aby nie miec jakiejś piguły wbijajacej sie w żebra ;) Czujemy sie tez jak w ptaszarni, wszystko wokol drze dzioby jak oszalałe. O dziwo, ale nie ma wieczornych mgieł. Jest za to sporo suchego drewna w okolicy - jakies dziwne te litewskie bagna ;) Tu widac ślady jakiegos desperackiego pojazdu!

Obrazek

Plany na wieczor:

Obrazek

Ognisko oczywiscie płonie, robimy rozne smieszne zdjecia, acz niektore nie bardzo nadają sie do publikacji.

Obrazek

Tu np. wersja "trojaczki". Dlugo to utrzymywalam w tajemnicy, ale wiedzialam, ze w koncu sie sypnie! Teraz juz wszyscy znają brutalną prawde- buby sa trzy! :D

Obrazek

Zjadamy tez ogromne ilosci grzanek. Czasem jest takie miejsce, ze zarcie jakos bardziej smakuje! Przez to potem rano odkrywamy, ze juz prawie nic nie ma na sniadanie ;)

Nasze obozowisko o poranku!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Początkowo planujemy do granicy dostac sie stopem. Dzielimy sie wiec na podgrupy - Pudel z eco jak zwykle wyrywają do przodu a ja i Grześ dreptamy w ogonie, raz po raz rozciągając gnaty na wygrzanej wstążce asfaltu i wystawiając pyski do słonca. Złapanie tu stopa nie jest proste - aby stop zadziałał muszą jechac auta. A tu mozna spotkac na szosie wiecej żab i kudłatych gąsienic niz zmotoryzowanych Litwinów ;) Zatem tuptamy, mijając krzyze przydrożne, trzęsawiska, domy poukrywane w zaroślach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden z samotnych domków wsrod pól i zagajników jest tak dobrze schowany w bujnych gałęziach drzew, ze łatwo mozna go przeoczyc.

Obrazek

Moją uwage zwraca rosnący nieopodal gigantyczny krzak bzu.

Obrazek

Gdy podejdziemy blizej widac, ze zarośla ukrywaja jakies zapomniane zabudowania.

Obrazek

Obrazek

W srodku zachowało sie sporo sprzętów, mebli, jakies rozwłóczone stare ubrania. Ktos tu musiał mieszkac na totalnym koncu swiata, zwłaszcza w czasach gdy granica była zamknieta na głucho i droga konczyła sie na Gaładusiu albo i wczesniej. Ciekawe kto tu żył w samotnym domku w ścisłej strefie przygranicznej? Żadna jednak ze scian ani futryn nie chce nam zdradzic tajemnic sprzed lat. Nie znajdujemy zdjec, korespondencji, dyplomów czy jakichkolwiek innych przedmiotów mogacych nam cos opowiedziec o dawnych mieszkancach.

Obrazek

Obrazek

Ciekawa antena dachowa...

Obrazek

Kawałek dalej, przy szosie, stoją fragmenty sistiemy - zasieku płotów i drutu kolczasego, ktory niegdys otaczał cały ZSRR. Miejsce jest opatrzone brązową tabliczką atrakcji turystycznej, jest tez znaczone na mapach. Sistiema wyglada jednak jakos dziwnie, jakby postawili ją wczoraj. Slupy odmalowane, na fragmentach z metalu praktycznie brak rdzy. Jakos zupełnie nie przypomina zasieków bardzo dobrze znanych mi z granicy polsko- ukrainskiej, tego pordzewiałego żelastwa, spotkania z którym nosze ślady na twarzy ;) Ale atrakcja turystyczna jest - mozna podjechac autem i sobie pomacac "legendarną sistieme".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z pobliskiego lasu wystaje tez wieża wygladajaca na wartowniczą. Czy opuszczona i teoretycznie dostepna dla dzikich eksploratorow - nie wiem. Nie podeszlismy.

Obrazek

Przy samej granicy, juz przy jeziorze napotykamy na kolejne zapomniane budynki- z klasycznej białej cegiełki. Wyglada, ze byly to jakies koszary czy inne biura o znaczeniu wojskowym. Budynkow jest kilka, garaze, jakies budki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mieli tez boisko. Rośliny sie jednak upomniały o wydarty im niegdys teren...

Obrazek

Wnetrza sa dosc zdemolowane i ogołocone prawie ze wszystkiego. Nie udaje sie znalezc nic, co mogloby podpowiadac kiedy obiekt zostal porzucony.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ławeczka...

Obrazek

Nad jeziorem Gaładuś, ktorym biegnie granica, tez jest jakis budyneczek. Zamkniety i nawet opisany, ale co oznacza napis niestety nie wiemy. Jakis punkt nr 9 ;)

Obrazek

Obrazek

W odroznieniu od poprzednich jezior Gaładuś jest tak lodowaty, ze wiekszosc szybko rezygnuje z kąpieli. Jedynie eco, za drugim podejsciem, ratuje honor naszej drużyny!

Obrazek

A potem juz granica. Asfalt sie konczy jak ucięcie noża i zaczyna szuter. Droga serpentyną pnie sie w góre. Tylko tabliczka i słupki informują o tym, ze wkraczamy do innego kraju. Zawsze dziwnie sie czuje przekraczając takie granice bez granic. Niby fajnie, ze tak łatwo, szybko i bezproblemowo, ale tak jakos podswiadomie zawsze mi cos w tym nie gra... czegos jakby brakuje, cos jest nie tak..

Obrazek

Obrazek

Obrazek


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Post autor: buba » 07 listopada 2017, 13:21

Na Litwie bylo bardziej pusto. Po polskiej stronie znow mijamy porozrzucane po wzgorzach chutory, ktore sa wszedzie. Taka jedna, przydrozna Mućka patrzy na nas z apetytem... Znudziła jej sie trawa czy jak?

Obrazek

Obrazek

Rzut oka za siebie.

Obrazek

Wedrujemy glownie wsrod zaoranych pol.

Obrazek

Popularne w regionie podwojne nazwy miejscowosci.

Obrazek

Gdzies miedzy Sankurami a Budą Zawidugierską przysiadamy na rozdrozu, pod litewska kapliczką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie dotrzemy dzis raczej do sklepu. Trzeba bedzie chyba zacząc reglamentowac jedzenie - kromeczka na wieczor, kromeczka na rano... Z zapasami alkoholu jest jeszcze gorzej. Eco rozwaza co by bylo gdyby teraz nagle pojawiła sie wsrod nas jakas dobra naleweczka! Naleweczka sie wprawdzie nie materializuje, ale jak spod ziemi pojawia sie młody Litwin, ktory zawozi nas do Puńska. Wiec wychodzi na to samo ;)

Z tej radosci zjadam w knajpie dwa obiady! Chlopaki zapodaja piwną orgie, a ja mam uzywanie rowniez na ziołowej nalewce. Sprawa cieszy, zwlaszcza ze wieczor jest jakis chlodny.

Obrazek

W Puńsku mozna sie poczuc jakbysmy nie przekroczyli granicy - duzo napisow litewskich, w sklepie jak gadają ze soba miejscowi to rzadko po polsku..

Obrazek

Mozna jeszcze gdzieniegdzie napotkac wsrod plątaniny uliczek drewniane domy, pozapadane w ziemie ze starosci.

Obrazek

Obrazek

Knajpe opuszczamy juz po zmroku. Szukamy miejsca na namioty. Nie jest prosto bo raz, ze po ciemku sie do dupy szuka, a dwa, ze suwalskie ze swoim rodzajem rozrzuconej zabudowy jest dosc słabe biwakowo. Zaglądamy nad jezioro Punia, ale teren przypomina park miejski. Dalej znow budynki. Konczy sie Puńsk, zaczynają Szołtany. Kawalek dalej wydaje sie, ze moze na pagórku? Ktos wlazi na pagorek a tam dom. Udaje sie wypatrzec dobrze rokujacy zagajnik, jednak dojscie do niego jest dosc problematyczne. Łąke raz po raz przegradzają kanały. Eco chce je przeskakiwac. Ja wiem, ze nie mam szans, bo w wyniku skoku wpakuje sie dokladnie w sam srodek. Probuje wiec w kontrolowany sposob przebrodzic. Sciagam plecak, buty, spodnie i probuje szczescia w samych gaciach. Niestety. Wody jest chyba po pas, a na dodatek na dnie bagno. Z plecakiem wpadniemy po szyje! Udaje sie obejsc jeden kanał i wpadamy na kolejny. Ponoc pod Wrocławiem jest labirynt z kukurydzy - tu jest z kanałow ;) Ale w koncu znajdujemy przejscie. Na koncu drogi czeka nagroda! Piekne, puste, oddalone od zabudowan miejsce! Na gorce, pod rozlozystym drzewem. My to jestesmy szczesciarze! Zawsze cos fajnego znajdziemy! W lasku jest dołek, w ktorym robimy ognicho! Super sprawa takie zagłebienie- nie bedzie widac ognia z drogi!

Wieczorna nasiadówka..

Obrazek

I poranna... Z sękaczem i moczywąsem czas płynie miło i sielsko!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wzgorze biwakowe widziane z oddali...

Obrazek

... i z bliska.

Obrazek

Obrazek

Widok z naszego przenosnego domku. Łagodne, zielone wzgorza poznej wiosny!

Obrazek

A to kanały, z ktorymi walczylismy wczoraj!

Obrazek

Obrazek

Z Szołtan idziemy do Szypliszek. Znow dzielimy sie na podgrupy. Eco z Pudlem wyrywają do przodu i udaje im sie złapac stopa. Co ciekawe - kierowca tego auta najpierw mijał nas! Jak to sie stalo, zesmy mu nie machali? Przeciez probowalismy zatrzymac wszystkie auta? Tak nam sie przynajmniej wydaje... Moze bylismy akurat w kiblu? Albo robilismy zdjecia? A moze gosc mijał sie z prawdą - bo nam sie nie zatrzymał a potem przemyslal swoje zachowanie, żal mu sie zrobilo wędrowcow i kilometr dalej jednak stanął i zabral reszte?

Po drodze mijamy przystanek - domek. Z pustakow, z zamykanymi drzwiami. Zwracają uwage dwa kolory pustakow.Wtedy mi sie wydaje, ze to jakies przypadkowe mazaje i chwilowa fantazja budowniczego stworzyla taki desen. Dopiero po powrocie udaje sie dowiedziec, ze sa to "Słupy Giedymina" - historyczne godło Litwy. Widac w tej wiosce tez mieszka mniejszosc litewska i w ten sposob chciała to zakomunikowac swiatu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tez drugi ciekawy przystanek- wiatka ze starego drewna, jak turystyczna wiata gdzies na gorskim szlaku!

Obrazek

Mijamy przysiółki.

Obrazek

Przy kapliczce trawa, chyba idealna dla wielu nowoczesnych ludzi. Zawsze krotka, zawsze sterylna. Mozna umyc ostrym proszkiem. Nie trzeba ciagle kosic. Nie śmieci, nie powoduje alergii. Nie rozsadza bruku i schodków. Ideał!

Obrazek

Parking traktorow. Widac jakies małe stworzonko pozazdroscilo tacie i wujkowi! ;)

Obrazek

Wędrujemy alejami kwitnacych drzew owocowych.

Obrazek

Juz calkiem po letniemu na horyzoncie drogi pojawia sie wodna fatamorgana! :)

Obrazek

Stopa udaje sie złapac dopiero na glownej drodze. Nasz kierowca cały czas gada przez komórke. Dzwoni chyba do pięciu roznych osob. Muszą przerzucic 300 ton żwiru na odleglosc 400 km. Nigdy nie sądzilam, ze żwir jest na tyle cenny i trudnodostepny!

Szypliszki leżą przy drodze nr 8, ktorej nienawidze! Spotykalismy ją juz nieraz podczas naszych "podlaskich" wyjazdow: w Sztabinie, w Augustowie. Raz nawet nam rozum odebralo i wjezdzalismy nią na Litwe. Wszedzie wyglada ona tak samo - wycie tirów, ludzie jak na prochach, nerwowość, pospiech, prędkosci niedostosowane ani do stanu nawierzchni, ani natezenia ruchu, juz nie mowiac o takich błahostkach jak zakrety czy teren zabudowany... Odwiedzenie sklepu po drugiej stronie tego ryczącego potwora nie wchodzi w gre- chyba ze dla zdeklarowanych samobojcow..

Obrazek

Siadamy w obiekcie dla tirowcow, ktory wyróznia sie plastikową palmą w ogrodzie. Na pierwszy rzut oka wyglada troche jak burdel. Moze nim jest? Napewno na dole jest zwykla knajpa, reszty zaułków budynku nie sprawdzalismy ;) Na parkingu obok mozna spotkac tiry z roznych dalekich okolic, są blachy estońskie a nawet kazachskie.

Obrazek

Zamawiam kotleta (bo jest w daniu dnia), a potem jest mi bardzo smutno bo dowiaduje sie, ze sa ozorki... Eco zamowil. Wprawdzie w sosie musztardowym, a te ktorych szukam od lat - byly w chrzanowym! Jadłam je kilkakrotnie w Świerklańcu, majac chyba z 5-6 lat. Zostało mi wspomnienie najlepszej potrawy swiata! Te co zamowil eco tez sa dobre, mięciutkie, delikatne... Ale tamtych nie pobiły! Kurde, ze tak ciezko jest zjesc teraz w knajpie ozorki. Za to z pizzą, hamburgerem i kebabem problemu nie ma..

Maja tu tez specyficzne kible- tzn. ze kobiety mogą chodzic do męskiego a odwrotnie nie?

Obrazek

W knajpie nieco przeszkadza rycząca plazma na scianie. Akurat obradują politycy i ględzą monotonnymi głosami jak zwykle od rzeczy. Tym razem zajmuje ich kwestia czy odwołac Macierewicza czy nie. Raz po raz pojawia sie jakas spasła morda i ble ble ble, nawija pierdząc w stołek. Smutne, ze fundusze na takie gry i zabawy idą z kieszeni zwyklych ludzi...

Pudel tez juz chyba nie moze wytrzymac bo prosi barmanke o zmiane kanału. Tym razem sa jakies baby. Jedne sa w depresji a inne im doradzają jaką kiecke włozyc. Jedna np. ubierała sie zwykle na czarno ale to ją dołowało. Pod namową wizazystek ubrała sie na fioletowo i płonie ze szczescia. Wszyscy wokol bija brawo, a ona ze łzami w oczach opowiada, ze ten program odmienil jej zycie. Chyba jednak zaczynam tęskinic za Macierewiczem... ;)

No to kontakt z mediami zaliczony. Teraz juz wiemy co sie dzieje w kraju i na swiecie. Trzeba zatem zmykac chyżo w lasy aby o tym jak najszybciej zapomniec!

Na obrzezach miejscowosci mijamy stare chałupy.

Obrazek

Ulica 4 sierpnia. Co sie takiego wydarzylo w tym terminie, ze az ulicą to postanowili uczcic? No np. Kabak sie wtedy urodził- ale nie wiem czy akurat to mieli na mysli? ;)

Obrazek

Meandrujace zagajnikami drogi sa calkiem uczeszczane przez piechurów.

Obrazek

W polach zapodajemy jeszcze drobny popój. Towarzyszy nam nalewka pigwowa. Jedyna kupna nalewka, ktora mi naprawde smakuje. Takie trunki potrafia zdziałac cuda - np. odpędzają deszcz. Zaczynało juz siąpić, ale gdy dno ukazało sie w gąsiorze - to natychmiast pogoda sie poprawiła, a nawet błysnelo wieczorne słonce!

Obrazek

Obrazek

A potem ruszamy w strone Bęcejłow, licząc, ze gdzies tam zapodamy biwak nadjeziorny!

Obrazek

Obrazek

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Post autor: buba » 09 listopada 2017, 11:13

Na obrzezach Bęcejłow sa dwa jeziora. Jedno z nich jest bardzo urokliwe- i co najwazniejsze rokuje biwakowo. Wrócimy tu wieczorem!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

“Most na rzece Pchay” :)

Obrazek

Idziemy jeszcze odwiedzic tutejszy sklep, ktory jest chyba najsymptyczniejszym tego typu obiektem na naszej tegorocznej trasie. Nie jakas “Zabka”,”Lewiatan”, czy ”ABC”. Po prostu normalny, wiejski sklep. “Spozywczo- przemyslowy”.

Obrazek

Obrazek

Ogrodek biesiadny zacheca aby przycupnąc tu na dluzsza chwile. Mozemy spokojnie sie delektowac wieczorem. Miejsce na biwak znalezione, wiec nigdzie nam sie nie spieszy!

Obrazek

W srodku sprzedaje przemiła babka. Opowiada nam o jakims gosciu, ktory szedł z plecakiem dookoła Polski. Ale nie tak jak my- rekreacyjnie. On to potraktowal wrecz sportowo. Starał sie isc jak najblizej granicznych słupkow i zbierał pieczatki od pogranicznikow, ze sklepow, z plebani. I do tego sklepu tez zajrzał. My akurat nie po pieczatki przyszlismy a po piwo. Nabywam tez nakrecanego krokodyla dla kabaczka! Sliczny skubaniec patrzy na mnie z półki… i nie potrafie odejsc.

Obrazek

Zakupiłam tez mała naleweczke truskawkową. Niestety trąciłam butelke i zawartosc wylewa sie na stół. Grzes z Pudlem ratuja co sie da! :)

Obrazek

A to jakas bratnia dusza! Tez niesie na plecach swoj domek, tez dotarł dzis do Becejłów. I tez nigdzie mu sie nie spieszy! :)

Obrazek

Wieczorna kontemplacja nadjeziornych klimatow.

Obrazek

Obrazek

Ognisko zapodajemy nie nad samym brzegiem. Raz, ze nie ma tu wypalonego krążka, a dwa, ze byloby nas widac z wioski. Palimy ciut wczesniej, na wyjezdzonym przez auta leśnym “rondzie”.

Obrazek

Jedna z “podlaskich” tradycji - odpalanie skręcików gałęzią z ogniska. Taki ogien smakuje nieporywnywalnie lepiej od zapałki czy zapalniczki!

Obrazek

Obrazek

Dzis jest rosa. A podłoga namiotu Grzesia przesiąka nawet od mokrej trawy. Jak mozna zrobic taki namiot? Tylko na pustynie? Co sie musi w nim dziac podczas deszczu? Nawet nie chce o tym myslec. Musze pod karimate podlozyc sobie peleryne, zeby nie spac w kałuzy. Ta podloga wrecz zasysa wode! To jest jakis absurd, zeby cos takiego wypuscic na rynek i nazwac namiotem!

Swiat widziany z porannego kibelka!

Obrazek

Obrazek

Jest slonecznie acz chlodny. Chyba dzis nikt z ekipy sie nie kąpie. Idziemy tylko posiedziec na pomoscie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wokol plywaja łabedzie, jakis rybak wsiadl do łodzi. Pac pac pac - uderzają jego wiosła w wode. Nad brzegiem pasą sie konie. Źrebaki dokazują wierzgając nózkami. Spięta agrafkami moja koszulka trzepoce na wietrze i schnie.. Szumią szczyty sosen na brzegu. Jakis taki wycinek krajobrazu na brzegu. I ten zapach..wody, starego drewna pomostu, tytoniu, konskiej kupy... Przypomina mi to cos sprzed wielu lat. Jakies miejsce, ktore było dla mnie niesamowite, fascynujace i czułam sie tam wyjatkowo dobrze. Nie pamietam tylko gdzie to bylo. Mialam wtedy chyba kilka lat. Nagle i w jednej chwili jakby wiatr przywiał na sekunde tamtą czasoprzestrzen, gdzie znow jestem dzieciaczkiem i patrze gdzies przed siebie. Probuje sobie za wszelką cene przypomniec gdzie to bylo. Az mnie zaczyna bolec glowa. Czasem tak jest, ze gdy zbyt silnie probujemy przywołac jakas myśl, ktora uciekła - tak sie konczy.

Potem znow wędrujemy pod sklep. Dac wyraz kolejnej tradycji naszych przygranicznych włóczęg. Podsklepowa JAJECZNICA! Z cebulką, boczkiem i paryką. Pełen wypas i smakowa rozpusta. Jest tez kawa i bączki Łomża.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sprzedawczyni dzis nam opowiada o jakis festiwalach, ktore odbywały sie w Becejłach rokrocznie, ostatni raz kilka lat temu. Zjezdzalo sie okolo 200 ludzi. Spali po kwaterach, w szkole, w namiotach. Palily sie ogniska, grały amatorskie zespoły i gitarowe grupki obsiadały brzegi obu jezior. Cała wies bawiła sie z nimi. A potem sie skonczylo. Pewnie tak jak z sylwestrami w Kotach pod kosciolem. Komus żal dupe ściskał, ze inni ludzie potrafia sie cieszyc i dobrze bawic. I za punkt honoru postanowil sobie to zniszczyc…

Z pelnymi brzuszkami idziemy dla odmiany nad drugie jezioro. Tu plaża jest zagospodarowana i odnowiona. Co mogli to wybetonowali, ogrodzili, obwiesili zakazami i symbolami UE.

Obrazek

Obrazek

Na skraju plazy stoi mały niebieski domek, pamietajacy zapewne sympatyczniejsze czasy tego miejsca.

Obrazek

Skoro juz tu jestesmy to ¾ ekipy zazywa kapieli.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A w wiatce degustujemy jakiegos winiacza…

Obrazek

Obrazek

Szkoła… Widac dokladnie, ze byl tu kiedys PTSM…

Obrazek

Czyzby tu mozna pozyskac samorodki złota? Albo węgiel ukopac w nielegalnych biedaszybach?

Obrazek

Gdy juz mamy zamiar wyruszyc w dalsza droge i opuscic Becejły, okazuje sie jednak, ze ta wioska tak łatwo nas nie wypusci! Pojawiają sie czarne chmury i w ostatniej chwili udaje sie schronic w wiacie przystankowej. Ale co to jest za wiata! To jest dom! Wprawic szyby w oknach, drzwi - i mozna zamieszkac. W srodku sa lawy, stół, nawet gazety do poczytania jakby sie ktos nudzil! Od razu pojawia sie tez jakas nalewka na stole. To taki rodzaj wyjazdu, ze nie ma szans, aby zaschło w gardle ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W koncu udaje sie wyrwac ze szponów Becejłów. Trzymały nas wyjątkowo długo. Ale jakos sobie tego nie krzywdujemy! Nic tak nie pachnie jak asfalt w upalny dzien po ulewnym deszczu. Lepiej pachnie jedynie pokruszony, pełen dziur asfalt po burzy ;) Wstęgą parującego asfaltu zagłebiamy sie w lasy.

Obrazek

Obrazek

Trzeba poszukac miejsca na biwak bo poranna biesiada jakos nam sie przedluzyla do wieczora. Nie ma to jak sniadanie zaczyna sie zlewac z kolacją ;) Sa nawet pomysły, zeby wrocic nad nasze jezioro. Ale dwa razu spac w tym samym miejscu??? Nieeeee! Nie ma takiej opcji- wzywa nas nieznane!

Wraz z Grzesiem łapiemy stopa...

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Post autor: buba » 12 listopada 2017, 20:37

Dzisiaj los nam sprzyja - udaje sie złapac stopa. Wprawdzie nie do Rutki- Tartak jak chcielismy, ale w dobrą strone. Zabiera nas robotnik odwożący kolege do domu w Baranowie. Z miejsca gdzie wysiadamy roztacza sie taki oto widok:

Obrazek

I zapada decyzja- kit z Rutką! Idziemy na wzgorze! Jest bowiem spora szansa, ze tam bedziemy spac! Mijana chudoba bacznie nam sie przyglada.

Obrazek

Po drodze bagienka i idealnie okragłe oczka wodne, jakby w kraterze wulkanu.

Obrazek

Obrazek

Miejsce okazuje sie bardzo dogodne biwakowo. Dajemy znac chłopakom, ze miejsce na nocleg znalezione. Oni chyba cała droge idą piechotą. Nie wiem naprawde jak to robią ludzie, ktorzy w skonczonym czasie sa w stanie dojechac stopem w konkretne miejsce... To tak po prostu nie działa. Przynajmniej w Polsce. Jazda stopem to loteria- czasem dotrzesz w zaplanowane miejsce, czasem poznasz fajnych ludzi i pojedziesz w przeciwnym kierunku, ale bardzo czesto cała trase zapodajesz z buta. Albo sa dwie rownolegle rzeczywistosci ;)

Grzes idzie do Rutki na zakupy. Ja zostaje z plecakami, wyłaze na wieze. Wokol roztacza sie widok na łagodne wzgorza Suwalszczyzny, oswietlone ciepłym, wieczornym słoncem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



Obrazek

Zaraz za wieżą jest skarpa nieczynnego wyrobiska. Tam planujemy zapodac ognisko. Chrustu za duzo nie ma, ale sa resztki rozwalonego płotu, ktory runął w dół ze skarpy.

Obrazek

Z rozkladaniem namiotow i rozpalaniem ognia postanawiamy sie wstrzymac az bedzie tu sami. Mamy takie podejscie, ze zawsze lepiej jak nikt nie wie gdzie biwakujemy. Moze to przesadna ostroznosc- ale zaszkodzic nie zaszkodzi. W naszych czasach kapusiow niestety nie brakuje, a tak na pierwszy rzut oka to nigdy nie wiadomo kto zacz. A u wlotu do wyrobiska zatrzymały sie dwa auta. Facet i babka. Stoją oparci o auta i sie gapią w naszą strone. Chyba to miala byc randka, ale nieco dziwna.. Skoro bardziej sie interesuja nami niz soba nawzajem? W koncu o 21 odjezdzaja. Wyrobisko jest nasze! Ogien płonie, nalewka jagodowa rozgrzewa chlodny wieczor. Dzieki wyprawie Grzesia do Rutki mamy ziemniaki, masełko i sól. Zresztą nalewke tez dzieki Grzesiowi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Bęcejłach kupilismy folie malarska, wiec dzis namiot rozbijamy na niej. I jest duzo lepiej. Nie przesiąka, mimo porannego deszczu. Co najciekawsze- babka w sklepie zarzekała sie, ze nie ma folii. Ale znalazlam takowa na polce- zakurzoną, pozółkłą. Byla kupa smiechu. Widac ta folia czekała na nas 10 lat!

Z racji na poranne siąpiące opady sniadanie wyjątkowo zjadamy bez rozpalania ogniska. Rozsiadamy sie w wiezy bo tu jest dach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wreszcie dzis idziemy na wycieczke szutrówkami! Opuszczamy glowne drogi, kierujemy sie na Wierzbiszki i inne małe przysiółki gdzie nic nie ma. I składamy sobie obietnice, ze za rok przez wiekszosc wyjazdu wlasnie tak bedziemy wędrowac! Na pohybel asfaltom! Od razu jakos milej dla oka, od razu jakby wieksza przestrzen i szerszy oddech, a i drewnianych domkow jakby wiecej! Drogi sie wiją wsrod krzewow bzu i starych omszałych płotow. Po polach snują sie mgły, od czasu do czasu popaduje. To zdecydowanie dzien o najbrzydszej pogodzie na calej tegorocznej trasie. Ale chrzęszczący pod stopami żwir i piach niweluje wszelakie niedogodnosci!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedną chatynke wyraznie ktos przywraca do zycia!

Obrazek

Obrazek

Co chwile mijamy przydrozne kapliczki.. Ich ilosc jest prawie rownowazna liczbie domow! A zadumanych światków zapewne w rejonie naliczymy wiecej niz stałych mieszkancow rozrzuconych po polach chałupek..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Napotykamy tez mały cmentarzyk z I wojny swiatowej. Groby juz prawie rozpadniete, acz niedawno postawili zbiorczą tablice pamiatkowa. Gdyby nie ona łatwo by mozna przegapic to miejsce, biorac mogiły za kamienie.

Obrazek

Obrazek

Nasza dzisiejsza wycieczka to takie kółeczko po przysiólkach- caly czas łazimy wokół naszej wiezy, tej przy ktorej spalismy. Mamy okazje ją ogladac z kazdej strony! Śmiejemy sie, ze taka widac tradycja naszych wschodniogranicznych wedrowek - kilka lat temu jak plynelismy tratwą to wciaz widzielismy wieze kosciola w Sztabinie. Teraz przesladuje nas dla odmiany inna wieza! Widac los nas pilnuje, zebysmy sie nie zgubili! ;)

Obrazek

W Rutce czekamy na autobus w dziwnych okolicznosciach - ni to plac zabaw, ni to lesny parking, ni to zakręcony sen lokalnego artysty. Mozna tu liczyc zające, ogladac wystrugane z drewna ptactwo albo schowac sie do beczki. Nie wiem komu to ma słuzyc- nie widzimy tu ani dzieci, ani lokalnych żulikow.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

est tez wiata z marmurowymi ladami i zlewami z bieżącą wodą. Moze w sezonie dziala tu jakis sklepik albo punkt gastronomiczny? Wiata raczej nie ma walorow noclegowych- przewiewna, blisko zabudowan, no i ponoc wszedzie wiszą kamery... Palenisko tez takie sterylne jakby nikt nigdy w nim nie palil ognia.. Albo potem szorowali domestosem ;)

Obrazek

Obrazek

Za plecami szumi nam Szeszupa. Nie sądzilam, ze to taka duza rzeka! Ma prawie 300 km i plynie tez przez Litwe i Obwod Kaliningradzki! Zawsze myslalam, ze to malutki, regionalny potoczek!

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Post autor: buba » 15 listopada 2017, 22:55

Dziwnie sie czujemy docierając do Suwałk. Ruch, tłum, hałas, wszedzie pędzące auta. Ludzie biegają w pospiechu, roztaczajac za soba woń ciezkich perfum. Nie pachnie sosnowy las, dym z ogniska i wodorost z zarastajacych jezior. Dziwnie tak…

Idziemy z plecakami przez miasto jak jakies stwory z innej planety. I ludzie chyba tak na nas patrzą. Chyba niesiemy ze sobą klimat (i zapach) innego swiata, zagubionego wsrod przygranicznych pól, lasow i zbiornikow wodnych.

Spora część miasta niekoniecznie przypada mi do gustu. Ale jak wszedzie mozna odnalezc “smaczki”. Gdzieniegdzie natrafiamy na duzy drewniany dom, dziwną furtke, suszące sie pranie ukryte w podworku gdzie zatrzymal sie czas. Nieraz mały piesek spoglądnie tęsknie w strone okiennego lufcika..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Hotel, w ktorym chetnie bym zanocowala! Acz chyba nie jest czynny, jak zwykle w takich przypadkach. Choc bywalo kilka zacnych wyjątkow, ale przewaznie nie w Polsce ;)

Obrazek

Suwałki to chyba miasto dobrych ludzi. Kilkakrotnie ktos zagaduje nas na ulicy, pytajac czy w czyms pomoc, cos doradzic, gdzies zaprowadzic. Nie wiem czy turysta z plecakiem jest tu taką rzadkoscia, ze budzi ciekawosc czy po prostu chec bezinteresownej pomocy i usmiechu jest wsrod ludzi bardzo rozbudowana.

Dzis jestesmy zmuszeni spać na kempingu, jako ze to spore miasto. W takich miejscach ciezko o dogodne i bezpieczne krzaki na dzikie biwaki. Trafiamy wiec na "eurokemping" przy stadionie. Wokol trawka z rolki i totalna patelnia- ani pół drzewka czy krzaczka. I same kampery, oczywiscie wszystkie białe i jakby wlasnie wyjechały z myjni i woskowania. I wsrod tego nasze dwa zielone namiociki przywykłe do malowniczych zarośli, jak przeniesione z innej bajki.. Sznurkow na pranie nie przewidzieli, a wsrod tej pustyni to nawet ciezko gdzies swoj sznurek przywiązac. Suszymy wiec rzeczy na rekwizytach z mini placu zabaw.

Obrazek

Obrazek

Dziwne tu mają łazienki- jednoguzikowe. W umywalkach plynie tylko lodowata woda. Ciepła woda jest w prysznicach. Owe prysznice tez mają jeden guzik i krotką rurke wystającą ze sciany. Jak sie nacisnie guzik to zapewne oblewa cie od stop do glow, łącznie z wlosami. No coz… Chcac umyc zęby w cieplej wodzie trzeba isc pod prysznic. Albo zagotowac sobie na butli - jak w lesie. Kuchnia jest, ale zamknieta. No coz- jak cos sie nazywa “eurokemping” to musi byc udziwnione, sterylne, błyszczące a praktycznosc jest rzeczą trzeciorzędną. Jako ze kazde miejsce posiada zalety i wady - tu plusem jest sympatyczny gospodarz. Przychodzi pogadac i poopowiadac nam rozne ciekawostki o okolicach, co mozna zwiedzic w miescie. Chłop ma taka wiedze i gadane, ze posluchac go chwile to jakby przeczytac trzy przewodniki!

Miejsce nie bardzo sie nadaje aby tu siedziec i napawac sie atmosferą biwaku... Zostawiamy wiec bagaze i idziemy sie powłoczyc sie po miescie. Zaraz za stadionem są cmentarze, gdzie leżą wyznawcy 7 odłamów religijnych. Żydzi, muzułmanie, ewangelicy, kalwini, prawosławni, starowiercy i katolicy. Wrogie religie, ktore w roznych rejonach swiata od wiekow toczą ze sobą wojny - pogodziła suwalska ziemia... Los bywa przewrotny.

Na cmentarzu muzułmanskim nic nie zostalo. Jest tylko polanka porosła trawą i symboliczny półksiezyc na bramie. Pewnie Tatarzy sa tu pochowani, tacy jak w Kruszynianach czy Bohonikach. Ale pewnosci nie mam..

Obrazek

Żydowskie miejsce pochówku tez widac, ze bylo bardzo zniszczone. Niedawno utworzono tu pomnik z połamanych płyt nagrobnych wyoranych z terenow cmentarza.

Obrazek

Obrazek

Na cmentarzu prawosławnym stoi niebieska, drewniana cerkiewka. Malutka, podrzezbiana, przywodząca na mysl jakies wioseczki na syberyjskich bagnach.

Obrazek

W porannym oświetleniu prezentuje sie jeszcze lepiej!

Obrazek

Za nią sa prawoslawne groby, wiele z nich malowniczo zarosnietych bujnymi o tej porze roku ziołami i chaszczem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Prawosławny cmentarz dosc płynnie przechodzi w miejsce spoczynku staroobrzędowcow. Nie wiem czemu, ale jakos od zawsze czuje sympatie do tego wyznania. Ma w sobie jakas tajemniczosc, jakis wyjątkowy urok. Tereny, w ktorych wystepuje ta grupa religijna, przewaznie sa klimatyczne, troche zapomniane i gdzies na uboczu. Ukrainska delta Dunaju i pociete kanalami Wiłkowe, rumunskie Sarichioi, po drugiej stronie tej samej delty. Gruzinska Dżawachetia i wioski z dachami domow poroslymi trawą. Albo Wodziłki tu w suwalskich okolicach, wsrod wzgorz, ktorych nie powstydzil by sie Beskid Niski. Tutaj ten cmentarz tez podoba mi sie najbardziej ze wszystkich siedmiu. Mozna zajrzec w oczy długobrodym dziadkom, ktorych powazne twarze widnieją na nagrobnych zdjeciach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe, ze sporo religii wystosowuje mniej lub bardziej wyrazne sugestie nakazy do swoich wyznawcow - ze facet ma miec brode! To jeden z dwoch nakazow religijnych, ktory bardzo mi sie podoba! Drugi to ten, ze w czasie postu nalezy obżerac sie rybami! :D

Do wielu nagrobnych tablic sa przyczepione rzezbione ośmiokanciaste krzyze wytłaczane w metalu o barwie mosiądzu a nieraz i malowane na kolorowo. Wiele razy spotykalam takie krzyze na giełdach staroci. Jeden nawet kupilam i wisi na scianie. Stojąc tu na cmentarzu w Suwałkach troche mi sie zimno zrobilo - na mysl skąd on mogł przywedrowac na bazar….

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spora czesc zmarlych ma dziwne, niespotykane chyba nigdzie indziej imiona np. Jepafanij czy Awakum.

Część nagrobkow jest opisana naszym alfabetem, część cyrylicą ale sa tez niektore groby z napisami dziwną mieszanką obu rodzajow liter.

Obrazek

Dalej jest cmentarz ewangelikow i kalwinow. Chyba musi chodzic o takie dwa wyznania - bo inaczej ciezko sie doliczyc siedmiu. Jest tu mało napisów po niemiecku, tylko na kilku grobach. Dominują napisy polskie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najbardziej przypakowany Jezus z kaloryferkiem na brzuchu jakiego spotkalam na swej drodze ;)

Obrazek

Na katolickim zwraca uwage, ze sporo dziadkow pozuje w mundurach lub w inny sposob upamietnia swoją wojskową przeszłosc.

Obrazek

Obrazek

Jest tez charakterystyczny grob, o ktorym wspominal nam facet z kempingu. Młody chlopak, ktory zginał w zamachu na nowojorskie wiezowce.. Dziwi tylko napis na tablicy- ze zginał za wiare i wolnosc. Wiare? Wolnosc? Myslalam, ze miał tylko pecha znalezc sie w zlym miejscu w złym czasie i stac sie jedna z tysiecy bezsensownych ofiar w rękach wielkiej polityki. Napis brzmi wzniośle, ale jest w nim jakis mały zgrzyt. A moze po prostu rodzinie lżej na duszy, ze śmierc chlopaka miała jednak jakis sens?

Obrazek

Mijamy tez kilka grobow do ponownego zasiedlenia. Nawet po smierci grozi nam eksmisja. Dobrze, ze nie przychodzi komornik zajumac kwiatki czy dechy z trumny na opał… Widac, ze o sporo tych grobow ktos dba… Stoją kwiatki, znicze.. Przy jednym siedzi na ławeczce jakas babuszka. Kim dla niej był pochowany tam mezczyzna? Mężem, bratem, kumplem z podworka? Poprawia kokardke na drewnianym krzyzu. Moze nie ma kasy na opłate?

Obrazek

Obrazek

Chyba nieraz warto byc wyznawcą mało popularnej w regionie religii. Prawosławnych czy ewangelikow nikt nie niepokoi po smierci. Leżą sobie od lat nawet gdy ich groby zarasta zielsko, tablice sie kruszą.. Nie muszą sie martwic, ze krzyze z ich mogił trafią na smietnik, Jezuski bedą lezec połamane bez rąk miedzy rozdeptanymi zniczami, a miejsce oficjalnie zajmie bogatszy współlokator. To nie tylko przypadek Suwałk. Zawsze ogarnia mnie straszny smutek, gdy widze groby przeznaczone do celowego zniszczenia. Rwie sie włosy z głowy, ze po wojnie niszczono groby niemieckie czy ukrainskie, ze z macew budowano drogi. Ze szacunek dla zmarłych, ze hieny cmentarne i bla bla bla. A ten sam proceder trwa oficjalnie, w majestacie prawa i za społecznym przyzwoleniem. Jest to dla mnie jedna ze wstrętniejszych rzeczy- pazernosc na forse, ktora próbuje sięgac nawet na tamten swiat…

Nurtuje tez mnie pytanie - co z tym grobem? Kto za niego płaci?

Obrazek

W Suwałkach postanawiamy rowniez poobcowac troche z zywymi i zająć sie mniej duchowymi przezyciami (np. żarciem). W tym celu odwiedzamy knajpe, gdzie ponoc sa jakies kołduny, bliny czy inne lokalne specjały. Dowiadujemy sie jednak, ze one są - ale tylko w menu, bo juz sie skonczyly. Jest tylko pizza. Zamawiamy wiec pizze, a chwile pozniej jakas parka dostaje kołduny. Nie wiem - moze trzeba było złozyc zamowienie po litewsku?

W nocy na kempingu budzi mnie dziwny dzwiek. Jakby wodospadu. Co sie okazuje - na stadionie włączyli sikawki podlewające trawe. Jedna z nich jest tak ustawiona, ze wali strumieniem wody po ogrodzeniu kempingu. Halas jest na tyle spory, ze musze wsadzic w uszy stopery. Pudel stoperow nie mial, a na dodatek fontanna podlewała jego namiot. Zabrał wiec manele i poszedł spac do łazienki. Rano ponoc na kokon na karimacie wlazł jakis kamperowiec z Niemiec czy innej Holandii, ktorego o swicie przycisnela potrzeba ;) Ciekawe czy sie przestraszyl? albo uznał to za egzotyke? A moze dla nich to juz normalne, ze jakies brodate opalone śpią gdzie popadnie? ;)

Rano musimy wstac dosc wczesnie bo spieszymy sie na autobus. Blisko dworca PKSu, przy jednej z ruchliwych ulic, stoi drewniany dom, zapuszczany na pomaranczowo, o ciekawym, nieregularnym ksztalcie. Nie jestem pewna czy ma stalych mieszkancow, ale nie wyglada rowniez na calkiem opuszczony. Otacza go duzy ogrod, z gatunku tych prawdziwych, a nie modnych ostatnio z betonu i plastiku. Juz drugi raz na tym wyjezdzie nie moge sobie odmowic przyjemnosci pokrecenia sie kolo tego budynku. Emanuje tu zewszad spokoj i jakas taka dobra energia. Czlowiek ma nieprzebrana ochote przysiąść na ławeczce, zaciągnąc sie wonią bzu czy zajrzec do studni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Moze to przez kontrast? Kilkaset metrow dalej rozciągają sie parkingi, galerie handlowe, ruchliwe skrzyzowania i inne frykasy niezbedne do szczesliwego zycia współczesnych ludzi. Kawałek za domem zaczyna sie świat bez roslin i bez ciszy.

Obrazek

Do Warszawy mamy okazje jechac autobusem prowadzonym przez gatunek zwany “skurwiel bezinteresowny”. Po raz pierwszy spotykam sie z sytuacją, ze mając wykupiony bilet do stacji dalszej- nie mozemy wysiąść na wczesniejszej, mimo ze autobus sie tam zatrzymuje. Nie bo nie. Probujemy wysiasc i tak, ale debil walczy o swoje jak babcie o karpie w Lidlu. Prawie wlasnym ciałem zasłania bagaznik i nie pozwala wyjąc plecakow. Bo mamy jechac na tą stacje co mamy na biletach. Przez chwile moze czuć władze i co mu zrobisz? Przez jego kaprys musimy drałowac kawal i jeszcze jechac metrem. Prawie godzina psu w d... Czasem mysle, ze to dobrze (dla mnie i dla swiata), ze nie urodzilam sie facetem o gabarytach toperza. Bo moglabym tego naduzywac. A ta sytuacja bylaby jedną z nich…

W Warszawie ogladamy cerkiew, ktora niestety jest zamknieta. Udaje mi sie tylko zajrzec do wnetrza przez piwniczne okienka, gdzie spotykam dwoch nasciennych brodatych kolesi i jakis stolik- ołtarz to czy katafalk? Z piwnicy zapodaje zapachem zapomnianej, butwiejacej łodzi, w ktorej ostatni rybak zapomniał części swojego połowu… ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wsrod stołecznych zaułkow zwracają tez uwage fajne murale - stare i… stylizowane na stare! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Końce wyjazdow zawsze mają w sobie jakas doze smutku. Acz w tym przypadku nie jest tak źle! Do domu jade tylko sie przepakowac! Za kilka dni znow jak bumerang wracam na daleką połnoc. Ba! Jeszcze nawet na ciut dalszą, bo wbijamy do Obwodu Kaliningradzkiego! Znow bedą biwaki, ogniska i klimatyczne sklepiki głębokiej prowincjii! Acz tym razem bedzie nam dodatkowo szumiec morze, warczeć busio i kwiczeć bobas ;)

KONIEC
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)

Post autor: PiotrekP » 16 listopada 2017, 22:05

Wspaniale opisujesz tereny dalekiego wschodu. Nasz dar pokazywania takich rzeczy, na które ja osobiście bym nie zwrócił uwagi. Cmentarz to takie miejsce gdzie wszyscy jesteśmy równi i każdego z nas będzie można tam spotkać w niedalekiej przyszłości. Byliśmy tam jakieś 10 lat temu i może uda się w przyszłym roku odwiedzić ponownie wschodnią część naszego kraju.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
ODPOWIEDZ