Świt na Starorobociańskim, 7-8.04.2018
: 10 kwietnia 2018, 22:15
Gdy inni pokrzepieni ciepłym jadłem i rozgrzewającymi trunkami wylegiwali się w ciepłych izbach schronisk (nie chcemy nikogo wskazywać palcem), czwórka młodych, ambitnych, żądnych mocnych przeżyć, niesionych niezaspokojoną i gorącą potrzebą dotarcia do granic własnej wytrzymałości alpinistek i alpinistów (nie bójmy się tego słowa) wyruszyła kwadrans po północy z parkingu na Siwej Polanie. Droga wiodła tych niestrudzonych i wytrwałych wędrowców Doliną Chochołowską a następnie Krowim Żlebem w kierunku Trzydniowiańskiego Wierchu.
Początkowo kroczyli w zupełnych ciemnościach, jednak pełni wiary we własne siły i umiejętności ani na chwili nie popadli w zwątpienie co do słuszności obranej drogi.
Już przed Trzydniowiańskim Wierchem ukazało się ich oczom całe piękno tatrzańskiego nocnego krajobrazu malowanego promieniami księżycowego światła. Gdy w zachwycie i uniesieniu dotarli do Kończystego Wierchu, na wschodzie pojawiła się czerwona łuna zwiastująca nadejście jutrzenki. Wiedzieli już, że góry są im dzisiaj łaskawe i złowróżbne chmury zwiastujące wiatr halny nie są w mocy pokrzyżować im szyków. Góra była bowiem dla nich owego dnia przychylna. Przed godziną szóstą docierają na szczyt. Jeszcze wiele byłoby do opowiadania (nie wystarczą tu żadne słowa): o trudnym zejściu nieprzetartym szlakiem, o zapadającym się mokrym śniegu, o wzmagającym się halnym wietrze...o końskim łajnie zalegającym Dolinę Chochołowską. Nie wystarczą tu żadne słowa, niech przemówią zdjęcia. Marcin obejrzał je na dużym telewizorze, poszedłem jego śladem i to był strzał w dziesiątkę.
https://photos.app.goo.gl/umYr8huHHaLHUKht2
Niedziela:
Rekreacyjny spacer plus termy w Szaflarach:
https://photos.app.goo.gl/4guFLrbFvzNw9fRP2
Początkowo kroczyli w zupełnych ciemnościach, jednak pełni wiary we własne siły i umiejętności ani na chwili nie popadli w zwątpienie co do słuszności obranej drogi.
Już przed Trzydniowiańskim Wierchem ukazało się ich oczom całe piękno tatrzańskiego nocnego krajobrazu malowanego promieniami księżycowego światła. Gdy w zachwycie i uniesieniu dotarli do Kończystego Wierchu, na wschodzie pojawiła się czerwona łuna zwiastująca nadejście jutrzenki. Wiedzieli już, że góry są im dzisiaj łaskawe i złowróżbne chmury zwiastujące wiatr halny nie są w mocy pokrzyżować im szyków. Góra była bowiem dla nich owego dnia przychylna. Przed godziną szóstą docierają na szczyt. Jeszcze wiele byłoby do opowiadania (nie wystarczą tu żadne słowa): o trudnym zejściu nieprzetartym szlakiem, o zapadającym się mokrym śniegu, o wzmagającym się halnym wietrze...o końskim łajnie zalegającym Dolinę Chochołowską. Nie wystarczą tu żadne słowa, niech przemówią zdjęcia. Marcin obejrzał je na dużym telewizorze, poszedłem jego śladem i to był strzał w dziesiątkę.
https://photos.app.goo.gl/umYr8huHHaLHUKht2
Niedziela:
Rekreacyjny spacer plus termy w Szaflarach:
https://photos.app.goo.gl/4guFLrbFvzNw9fRP2