"Kto nie ryzykuje szampana nie pije" czyli Pribałtika 2018

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: "Kto nie ryzykuje szampana nie pije" czyli Pribałtika 2018

Post autor: buba » 17 września 2018, 22:13

Granice miedzy Łotwą i Litwą przekraczamy malutkim przejsciem połozonym miedzy wioskami Neretaslauki a Suvaniskis. Przy samej granicy stoi opuszczony drewniany budynek. Chyba musiala byc tu jakas straznica - bo co innego moglo sie miescic w budynku tak totalnie na samej granicy? Wyłaze z busia mimo zalewającego oczy i obiektyw deszczu. W potokach wody pojawia sie dziwny zapach - aromat dzikich ziół i jakby starych ubran ze skrzyni, jakby troche nakrochmalonej pościeli, jakby troche popiołu. Mało opuszczonych domów pachnie akurat w ten sposob. Przed oczami staje mi jedno z ulubionych miejsc z dziecinstwa - “tajemniczy dwór” połozony miedzy Piwniczną a Młodowem. Gdzie czesto chodzilismy na spacery z rodzicami, gdzie na skrzypiącym balkonie jedlismy jabłka zajumane z cudzych sadów. Tajemniczy dwór, do ktorego nigdy nie weszłam do srodka. Byłam zbyt mała aby postawic na swoim, wiec jego wnetrza na zawsze pozostaną dla mnie tajemnicą.

Do tego litewskiego probuje zajrzec do srodka, ale wnetrze wypełnia kilka wodospadów. Łoskot uderzającej w podłogi wody miesza sie ze stukotem spadających desek. Odpuszczam sobie wiec zwiedzanie. Trudno. Nie zobacze go w srodku. Oprocz zapachu jeszcze jedno bedzie łaczylo to miejsce z tajemniczym dworkiem z dawnych lat.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Deszcz nie odpuszcza. Mijamy rozne klimatyczne wioski i miasteczka ale nie chce sie nam wychodzic z busia. Robie wyjatek tylko dla żelaznego anioła. Skrzyzowanie samolotu, nietoperza, anioła i wampira. Krople uderzajace w blache brzmią jakby ktos walił w cymbałki. Brrrr… Upiorne to trochu... Mam wrazenie, ze rzezba sie na mnie patrzy. Spadam stad!

Obrazek

Mamy spory dylemat co zrobic z dzisiejszym biwakiem. Wyglada na to, ze deszcz nie odpusci. Niby busio jest szczelny i bardziej przyjazny na takie okolicznosci niz namiot, ale cały wieczor siedziec w srodku? No i zeby z tyłu busia odgruzowac spanie dla toperza i kabaka trzeba bagaze przeniesc na przod. Tylna klapa cieknie jak sie ją otworzy. Wszystko nam pozalewa. I ani ogniska, ani gotowania na marusi. Do dupy z takim biwakiem! Wpada nam jednak do glowy rewelacyjny pomysł! Trzeba znalezc takie miejsce, zeby sie schronic razem z busiem! Jakas opuszczona hala, dawny kołchoz, moze pod mostem albo jakis hangar? Wlasnie hangar! Najlepszy bylby hangar poradzieckiej bazy! Jestesmy na Litwie - tu takie sa! Zwiedzalismy takowe kilka lat temu. Tylko gdzie one u licha byly? Gdzies kolo Ukmerge. Świdrujemy oczami w mape. Pamiec bywa jednak zawodna. Nawet nie pamietam, w ktora strone z tego miasta sie jechalo. Nie mamy szans znalezc tak zupelnie na ślepo... Zwykle nie korzystamy z internetu na wyjazdach. Ale teraz chyba musimy złamac swoje zasady. Toperz wydłubuje z dna plecaka swoj telefon. Sprobujemy znalezc moją relacje. Odpowiedniego zasiegu szukamy chyba na przestrzeni 50 km. Na obrzezach jakiegos miasteczka spędzamy upojne póltorej godziny - musimy czekac az relacja sie otworzy. Umiłowanie internetu na wycieczkach uczy cierpliwosci chyba bardziej niz przekraczanie polsko - ukrainskiej granicy ;) W koncu mamy - to jedno upragnione słowo - Vepriai. To nazwa wioski, z ktorej jechalismy do bazy. Teraz powinno sie juz udac!

Za Vepriai szutrowe drogi rozchodzą sie na wszystkie strony. Losowo je dobieramy kierując sie… no wlasnie nie wiem czym - moze jakims podswiadomym instynktem? Rzucają sie w oczy rzeczy znajome - drewniany słup z chłopcem z fujarką - fajna sugestia, ze chyba jedziemy dobrze.

Zdjecie z 2014 roku. Teraz wygladało podobnie... tylko bylo bardziej mokre ;)

Obrazek

Obrazek

I domek! Zmienil sie przez te kilka lat. Spalił sie, wydarli mu okna, zburzyli przybudówke i rozwalili studnie.... Ale to napewno ten sam!

2014

Obrazek

2018

Obrazek


Płytówka niegdys prowadziła w las. Teraz jest wielka poręba. Gdzies kluczymy i ostatecznie sie udaje - acz trafiamy do zupelnie innej czesci bazy niz wtedy. Ale hangary są!!!!!! To jest najwazniejsze. Jeden z hangarow jest uprzątniety w srodku. Śmieci i gruz są zepchniete pod jedną ze scian jakby spychaczem. Część mniejszych pomieszczen jest zabezpieczona folią, ktora w nikłym swietle latarki przyprawia nas prawie o zawał serca - bo łopocąc na wietrze sprawia wrazenie jakby postaci, ktore biegną w naszą strone. Tylko kabak nasz przestrach komentuje ze spokojem w głosie - “Mama - to są worki! Ja chce taki worek!”

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wsrod żebrowanych kopuł ciemnych sal...

Obrazek

Obrazek

W kolejnych pomieszczeniach coraz bardziej rozdziawiamy jape ze zdumienia. Ktos tu zrobił knajpe z barem, podwieszanym sufitem z palet, nawet jakies resztki alkoholu walają sie za bufetem. Ktos włozył sporo pracy i trudu w przygotowanie tego miejsca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chyba musiała sie tu niedawno odbywac jakas impreza! Klimatu dopełniają porozwieszane plakaty - i w srodku hangaru, i w lesie. Napisy na nich sa litewskie, angielskie, rosyjskie i polskie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sa tez beczki ze znakiem promieniotworczosci i pryzmy opon tworzace jakby tory dla motocykli czy kładów.

Fajne miejsce aby sie w nim zadomowic :) Oto nasz przytulny domek na dzisiejsza noc! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczor nam mija przy pochodni drwala. Poczatkowo planowalismy ognisko, ale nie chcemy okopcic hangaru skoro ktos tak o niego dba i mu sluzy do fajnych celow.

Obrazek

Obrazek

Noc jest przedziwnie cicha. Ptaki śpią albo sie pochowały. Ani z wnetrza hangaru, ani z lasu nie dochodzą zadne dzwieki. Nawet deszcz pada jakos totalnie bezszelestnie. Martwa cisza… Troche sie obawiałam, ze bedzie tam cos pukac i stukac, folie beda wyc na wietrze, a mi nocna wyobraznia podpowie rozne pierdoły, ktore nie pozwolą mi zasnac. Uświadomiłam sobie własnie, ze to nasza pierwsza noc w takim bunkrze czy opuszczonej bazie - w tak małym składzie. Wiele razy spalismy w takich miejscach - ale zawsze w duzo wiekszej ekipie!

Noc przebiega spokojnie i bez niespodzianek. Raz tylko, gdy ide siku, mam wrazenie, ze slysze muzyke. Odruchowo gasze latarke. Odruchy to jednak bardzo smieszna rzecz. Jakis podświadomy instynkt biwakowy zawsze mówi - “ukryj sie”.

Dopiero kolo poludnia przestaje napierniczac deszczem. Idziemy wiec pozwiedzac sobie reszte bazy. Jest kilka innych hangarow widocznie zagospodarowanych na potrzeby owej minionej imprezy. Z napisow wychodzi, ze odbywala sie okolo miesiac temu - 25-26 maja.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są hangary gdzie echo powtarza całe słowa a nie tylko sylaby! Niesamowite miejsce. Tzn. trzeba stac przed hangarem aby z nim porozmawiac :) Przedrzeźnia czlowieka z jakims dwu - trzysekundowym opoznieniem. Ciezko nam odciagnac z tego miejsca kabaka! ;) Takiego miejsca do zabawy to dawno nie bylo. Potem wiele razy byly żale na innych wyjazdach, ze “ten domek ze mną nie rozmawia!”

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są hangary gdzie leżą cale pryzmy szmat o zapachu bezdomnych a obecnie zasiedlają je tak potworne roje much i komarow, ze spierniczam stamtad w tempie ekspresowym. A moze pod szmatami leżało cos wiecej?

Obrazek

Obrazek

Cały las jest tez usiany sporą ilością małych bunkierkow.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden z hangarow jest niesamowicie bogaty w rozne napisy z dawnych lat. Wiele hangarów widzielismy włócząc sie po podobnych miejscach - ale tak opisanego to nigdy. Czy ten jest jakis wyjątkowy? Albo wszystkie takie byly ale napisy ktos zamalowal albo uległy zatarciu przez czas? Tutaj są w roznym stanie zachowania, niektore łatwo odcyfrowac, inne sa zupelnie nieczytelne. Wiekszosc napisow dotyczy wskazówek postepowania z tutejszymi maszynami lub jakis porad jak zyc na bazie aby nie podłaczyc sie pod prąd i i zeby ci nie urwało ręki. Część liter odpadło z tynkiem. Inne zjadła pleśń. Inne trwają przy scianie umocnione świezym mchem.

Obrazek

Obrazek

wiecej zdjec napisów (jakby przypadkiem kogos to interesowalo jest w relacji pod linkiem http://jabolowaballada.blogspot.com/201 ... -baza.html Juz nie mam siły wszystkich tu przeklikiwac ....



Powoli opuszczamy usiane betonem lasy i bocznymi drogami suniemy na południe. Miła baza! Takiego sympatycznego schronienia udzieliła nam w ten niepogodny i mokry wieczor.. Tak miło siedziało sie przy ogniu, bez deszczu lejacego za kołnierz!


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: "Kto nie ryzykuje szampana nie pije" czyli Pribałtika 2018

Post autor: buba » 19 września 2018, 10:17

Jedziemy sobie niespiesznie przez Litwe. Pogoda jest wciaz niezbyt zachęcająca - acz desenie kłebiących sie po niebie chmur są calkiem malownicze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijamy miłą miejscowosc Gelvonai - pełną drewnianych domów, okiennic, kałuż, kwiatów, drzew i czerwonej cegiełki. Przypomina mi polskie małe miasteczka sprzed lat jeszcze kilkunastu, zanim dotarła do naszego kraju obsesja niszczenia zieleni i betonowania wszystkiego kostką bauma…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Inne miasteczka po drodze... Drewno i brukowane ryneczki!

Obrazek

Lokalna twórczość przystankowa

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rzeke Neris, miedzy Ciobiskis i Mikalauciskes, mamy plan przekroczyc promem. Nie jest to chyba bardzo uczeszczana trasa - prom plywa tylko na telefon. Wiec sobie odpuszczamy. Obok fajna wiata a nawet hustawka. Pewnie aby sobie umilic czas oczekiwania! Gdyby byl wieczor pewnie bysmy tu pomysleli o biwaku!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Drugie miłe miejsce na nocleg objawia sie nam nad tą sama rzeką ale kawalek dalej - niedaleko mostu miedzy Airenai a Vievis. Skarpa, widok na wyspe, ślady po licznych ogniskach.. Musimy zapamietac te miejsca!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mielismy plan powłóczyc sie dzis po Alytus ale jakos przejezdzamy przez miasto zupelnie inaczej niz poprzednio. Teraz wypluwa nas w centrum. W tamta strone jechalismy przez klimatyczną dzielnice starych drewnianych blokow, oplecionych sznurami suszacego sie prania i pryzmami drewna na opał. Wszedzie biegały stada dzieciaków, a glownie to jezdzily na rowerach po 5 na jednym. No coz, nie zawsze wszystko sie udaje…

W koncu lądujemy nad jeziorem Dusia. Podobnie jak ponad dwa tygodnie temu pizga i wszystkei znaki na niebie i ziemi wskazują, ze ja sie w Dusi nie wykąpie…

Obrazek

Wieczorem cos nas nachodzi na skoki przez ognisko, w przypadku najkrotszych w ekipie nóżek musza byc one nieco wspomagane.

Obrazek

Obrazek

Zapasowe litewskie godło na nadbrzeznych słupkach

Obrazek

I jakos nam sie ta Litwa skonczyla. Jakos przejechalismy przez nią szybciej niz planowalismy. Jakby ktos ukradł po drodze polowe trasy. Litewska droga powrotna okazała sie niespodziewania krótka - zresztą tak jak i ta relacja ;)


KONIEC
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
ODPOWIEDZ