Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Długo byłem sceptyczny do tego pomysłu, ale w końcu się zgodziłem - wszak to "tylko" 195 km.
Postanowiliśmy z Joanką przejechać na dwóch kółkach Rowerowy Szlak Orlich Gniazd. Szlak pomiędzy Krakowem a Częstochową.
Na rowerach ale po górach - wszak ten teren jest pod nadzorem GOPR-u.
dzień 1
Sakwy spakowane - ruszamy.
Do początku szlaku musimy jeszcze przejechać jeszcze przez cały Kraków. Szlak Orlich Gniazd zaczyna się w Nowych Bronowicach. (Choć wg. różnych źródeł początek szlaku znajduje się na Rynku lub pod Wawelem).
Przejechaliśmy ok. 15 km jadąc przez Rynek i dojechaliśmy do pętli tramwajowej w Bronowicach.
Startujemy na szlak.
Wyjeżdżając z Krakowa jechaliśmy szlakiem wzdłuż starej Młynówki - dawnej odnogi Rudawy.
Dalej szlak prowadziła głównie przez las poprzedzielany polami. W większości były to drogi polne prowadzące przez Tenczyński Park Krajobrazowy.
Po przejechaniu 31 km dojechaliśmy do miejscowości Rudno. Znajduje się tu duży zamek, a właściwie ruiny Zamku Tenczyn.
Ta sporej wielkości budowla została wybudowana w XIV wieku. Zamek był główną siedzibą jednego z największych rodów magnackich Tęczyńskich. Zniszczony został w czasie Potopu szwedzkiego. Częściowo odbudowany po pożarze w XVIII wieku pozostał ruiną.
Ostatnio rozpadające się mury zabezpieczono, a nawet trochę odbudowano. Wstęp na zamek jest płatny.
weszliśmy na zamek przez barbakan i zwiedziliśmy ruiny. Wyszliśmy na wieżę na którą prowadzą niedawno zbudowane schody.
Zeszliśmy ze wzgórza zamkowego i pojechaliśmy do pobliskiej miejscowości Tenczynek.
Stąd już niedaleko do Krzeszowic. Zjedliśmy tutaj pizzę, odczekaliśmy jakiś czas czekając aż przestanie padać deszcz (na szczęście był przelotny) i ruszyliśmy dalej. Ominęliśmy znajdujący się w mieście zniszczony Pałac Potockich położony w rozległym parku - byliśmy już tam kilka razy, a czas nas gonił.
Dalsza droga prowadziła pod górę. Dojechaliśmy do Czernej, gdzie znajduje się duży kamieniołom.
Wjechaliśmy na teren Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie. Zaraz za wsią w Rezerwacie Doliny Eliaszówki znajduje się znany klasztor karmelitów bosych. Zwiedzaliśmy to miejsce miesiąc wcześniej więc pojechaliśmy dalej doliną rzeczki Eliaszówka. Po drodze minęliśmy ruiny mostu, dawniej prowadzącego do klasztoru oraz dwa źródełka - źródło proroka Elizeusza i źródło św. Eliasza.
Dalej droga prowadziła ostro pod górę, niestety trzeba było zejść z rowerów i je prowadzić aż do wsi Paczółtowice.
Znajduje się tu drewniany kościół z XVI wieku.
Kolejny gotycki drewniany kościół również z XVI wieku znajduje się w następnej wsi - Racławice (to nie te od bitwy).
Dalej, w większości lokalnymi drogami, pojechaliśmy prosto do Olkusza. W planach mieliśmy tego dnia dojechać jeszcze kilka km dalej. Ale zapadła już ciemność, a na dodatek zaczęło grzmieć i zaczął ostro padać deszcz.
zmuszeni zostaliśmy poszukać kwatery w mieście i zakończyć trasę na pierwszy dzień. Pokonaliśmy tego dnia sporo, bo aż 84 km.
dzień 2
Rano przejechaliśmy przez Olkusz - dokładnie zwiedzimy to miasto kiedy indziej, za dużo jest do oglądania a przed nami daleka droga.
Za miastem szlak przebiegał przez ładną okolicę - las poprzecinany uprawnymi polami i łąkami.
Po kilku km dojechaliśmy do Rabsztyna. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy zwiedzać.
Najpierw zwiedziliśmy "Chatę Kocjana" - małe muzeum-skansen urządzony w chacie Antoniego Kocjana, znanego inżyniera konstruktora wielu szybowców, na których wygrano wiele zawodów i dokonano wiele rekordowych lotów. W czasie II wojny światowej Kocjan rozpracowywał niemiecką broń V1 i V2.
Kawałek dalej na wzgórzu wznoszą się ruiny zamku. Zamek Rabsztyn został wzniesiony w XII wieku, później został rozbudowany tworząc fortecę złożoną z trzech części - zamku górnego, średniego i dolnego. Zamek został zniszczony w czasie szwedzkiego potopu.
Obecnie pozostały ruiny. Część zamku zabezpieczono i zadaszono niektóre fundamenty.
Najbardziej zachowaną częścią jest górny zamek, z wieży którego rozpościera się daleki widok na całą okolicę.
Po zwiedzeniu zamku, pojechaliśmy dalej przez Jaroszowiec, Golszowice i Cieślin. Bardzo przyjemna trasa wiodła w większości przez las.
Dojechaliśmy do Bydlina. Na wzgórzu znajdują się tu ruiny niewielkiego zamku z XIV wieku. który popadł w ruinę w XVIII wieku.
W tej okolicy 17 listopada 1914 odbyła się bitwa Legionów Polskich z wojskami rosyjskimi - bitwa pod Krzywopłotami.
Na wzgórzu zamkowym w Bydlinie zachowały się ślady okopów legionistów, część z nich odtworzono.
Na położonym nieopodal cmentarzu znajduje się mogiła poległych w bitwie, a przy szkole mogliśmy oglądać makietę bitwy sprzed stu lat.
Dalej jechaliśmy przez las mijając kilka pomników upamiętniających bitwę legionistów.
Wjechaliśmy do Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd. Będziemy jechać przez Park aż do końca wyprawy.
Leśnymi dróżkami przejechaliśmy przez Dolinę Wodącą w której znajduje się wiele skałek i jaskiń.
Na jednym ze wzgórz znajdują się ruiny następnego z jurajskich zamków - Zamku Smoleń.
Zamek z XIV wieku został zniszczony przez Szwedów w czasie potopu. Niestety wejście na zamek jest płatne, a my dojechaliśmy już za późno i nie dało się go zwiedzić.
Jedynie weszliśmy na zalesione wzgórze, które jest rezerwatem (Rezerwat Smoleń) i podziwialiśmy ruiny z zewnątrz.
Przejeżdżając w pobliżu wsi Ryczów zboczyliśmy kawałek ze szlaku aby zobaczyć kolejny zamek. Znajdują się tu usytuowane na skale ruiny strażnicy z XIV wieku.
Zbliżał się wieczór, na szczęście dojeżdżaliśmy do zaplanowanego miejsca noclegu. Kilka km za Ryczowem przejechaliśmy obok wzgórza z widocznymi skałami i ruinami. To Zamek w Ogrodzieńcu. Dojechaliśmy do wsi Podzamcze i rozbiliśmy się na campingu z widokiem na ruiny zamku.
Już w ciemności pojechaliśmy jeszcze do pobliskiego Ogrodzieńca na zakupy.
Tego dnia przepedałowaliśmy w sumie 55 km.
c.d.n.
Postanowiliśmy z Joanką przejechać na dwóch kółkach Rowerowy Szlak Orlich Gniazd. Szlak pomiędzy Krakowem a Częstochową.
Na rowerach ale po górach - wszak ten teren jest pod nadzorem GOPR-u.
dzień 1
Sakwy spakowane - ruszamy.
Do początku szlaku musimy jeszcze przejechać jeszcze przez cały Kraków. Szlak Orlich Gniazd zaczyna się w Nowych Bronowicach. (Choć wg. różnych źródeł początek szlaku znajduje się na Rynku lub pod Wawelem).
Przejechaliśmy ok. 15 km jadąc przez Rynek i dojechaliśmy do pętli tramwajowej w Bronowicach.
Startujemy na szlak.
Wyjeżdżając z Krakowa jechaliśmy szlakiem wzdłuż starej Młynówki - dawnej odnogi Rudawy.
Dalej szlak prowadziła głównie przez las poprzedzielany polami. W większości były to drogi polne prowadzące przez Tenczyński Park Krajobrazowy.
Po przejechaniu 31 km dojechaliśmy do miejscowości Rudno. Znajduje się tu duży zamek, a właściwie ruiny Zamku Tenczyn.
Ta sporej wielkości budowla została wybudowana w XIV wieku. Zamek był główną siedzibą jednego z największych rodów magnackich Tęczyńskich. Zniszczony został w czasie Potopu szwedzkiego. Częściowo odbudowany po pożarze w XVIII wieku pozostał ruiną.
Ostatnio rozpadające się mury zabezpieczono, a nawet trochę odbudowano. Wstęp na zamek jest płatny.
weszliśmy na zamek przez barbakan i zwiedziliśmy ruiny. Wyszliśmy na wieżę na którą prowadzą niedawno zbudowane schody.
Zeszliśmy ze wzgórza zamkowego i pojechaliśmy do pobliskiej miejscowości Tenczynek.
Stąd już niedaleko do Krzeszowic. Zjedliśmy tutaj pizzę, odczekaliśmy jakiś czas czekając aż przestanie padać deszcz (na szczęście był przelotny) i ruszyliśmy dalej. Ominęliśmy znajdujący się w mieście zniszczony Pałac Potockich położony w rozległym parku - byliśmy już tam kilka razy, a czas nas gonił.
Dalsza droga prowadziła pod górę. Dojechaliśmy do Czernej, gdzie znajduje się duży kamieniołom.
Wjechaliśmy na teren Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie. Zaraz za wsią w Rezerwacie Doliny Eliaszówki znajduje się znany klasztor karmelitów bosych. Zwiedzaliśmy to miejsce miesiąc wcześniej więc pojechaliśmy dalej doliną rzeczki Eliaszówka. Po drodze minęliśmy ruiny mostu, dawniej prowadzącego do klasztoru oraz dwa źródełka - źródło proroka Elizeusza i źródło św. Eliasza.
Dalej droga prowadziła ostro pod górę, niestety trzeba było zejść z rowerów i je prowadzić aż do wsi Paczółtowice.
Znajduje się tu drewniany kościół z XVI wieku.
Kolejny gotycki drewniany kościół również z XVI wieku znajduje się w następnej wsi - Racławice (to nie te od bitwy).
Dalej, w większości lokalnymi drogami, pojechaliśmy prosto do Olkusza. W planach mieliśmy tego dnia dojechać jeszcze kilka km dalej. Ale zapadła już ciemność, a na dodatek zaczęło grzmieć i zaczął ostro padać deszcz.
zmuszeni zostaliśmy poszukać kwatery w mieście i zakończyć trasę na pierwszy dzień. Pokonaliśmy tego dnia sporo, bo aż 84 km.
dzień 2
Rano przejechaliśmy przez Olkusz - dokładnie zwiedzimy to miasto kiedy indziej, za dużo jest do oglądania a przed nami daleka droga.
Za miastem szlak przebiegał przez ładną okolicę - las poprzecinany uprawnymi polami i łąkami.
Po kilku km dojechaliśmy do Rabsztyna. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy zwiedzać.
Najpierw zwiedziliśmy "Chatę Kocjana" - małe muzeum-skansen urządzony w chacie Antoniego Kocjana, znanego inżyniera konstruktora wielu szybowców, na których wygrano wiele zawodów i dokonano wiele rekordowych lotów. W czasie II wojny światowej Kocjan rozpracowywał niemiecką broń V1 i V2.
Kawałek dalej na wzgórzu wznoszą się ruiny zamku. Zamek Rabsztyn został wzniesiony w XII wieku, później został rozbudowany tworząc fortecę złożoną z trzech części - zamku górnego, średniego i dolnego. Zamek został zniszczony w czasie szwedzkiego potopu.
Obecnie pozostały ruiny. Część zamku zabezpieczono i zadaszono niektóre fundamenty.
Najbardziej zachowaną częścią jest górny zamek, z wieży którego rozpościera się daleki widok na całą okolicę.
Po zwiedzeniu zamku, pojechaliśmy dalej przez Jaroszowiec, Golszowice i Cieślin. Bardzo przyjemna trasa wiodła w większości przez las.
Dojechaliśmy do Bydlina. Na wzgórzu znajdują się tu ruiny niewielkiego zamku z XIV wieku. który popadł w ruinę w XVIII wieku.
W tej okolicy 17 listopada 1914 odbyła się bitwa Legionów Polskich z wojskami rosyjskimi - bitwa pod Krzywopłotami.
Na wzgórzu zamkowym w Bydlinie zachowały się ślady okopów legionistów, część z nich odtworzono.
Na położonym nieopodal cmentarzu znajduje się mogiła poległych w bitwie, a przy szkole mogliśmy oglądać makietę bitwy sprzed stu lat.
Dalej jechaliśmy przez las mijając kilka pomników upamiętniających bitwę legionistów.
Wjechaliśmy do Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd. Będziemy jechać przez Park aż do końca wyprawy.
Leśnymi dróżkami przejechaliśmy przez Dolinę Wodącą w której znajduje się wiele skałek i jaskiń.
Na jednym ze wzgórz znajdują się ruiny następnego z jurajskich zamków - Zamku Smoleń.
Zamek z XIV wieku został zniszczony przez Szwedów w czasie potopu. Niestety wejście na zamek jest płatne, a my dojechaliśmy już za późno i nie dało się go zwiedzić.
Jedynie weszliśmy na zalesione wzgórze, które jest rezerwatem (Rezerwat Smoleń) i podziwialiśmy ruiny z zewnątrz.
Przejeżdżając w pobliżu wsi Ryczów zboczyliśmy kawałek ze szlaku aby zobaczyć kolejny zamek. Znajdują się tu usytuowane na skale ruiny strażnicy z XIV wieku.
Zbliżał się wieczór, na szczęście dojeżdżaliśmy do zaplanowanego miejsca noclegu. Kilka km za Ryczowem przejechaliśmy obok wzgórza z widocznymi skałami i ruinami. To Zamek w Ogrodzieńcu. Dojechaliśmy do wsi Podzamcze i rozbiliśmy się na campingu z widokiem na ruiny zamku.
Już w ciemności pojechaliśmy jeszcze do pobliskiego Ogrodzieńca na zakupy.
Tego dnia przepedałowaliśmy w sumie 55 km.
c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Re: Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Kurcze jak się zmienił Zamek w Rabsztynie...dekadę temu się wchodziło na dziko, a teraz miejsce ze stołami, jakaś szyba, wejście na wieżę - to ostatnie to akurat na plus zmiana.
Fajna wycieczka, mnie Szlak OG jakoś nigdy nie ciągnął na pieszo, właśnie na rower jest chyba najfajniejszy (ale ja roweru nie mam ).
Czekam na kolejne części
Fajna wycieczka, mnie Szlak OG jakoś nigdy nie ciągnął na pieszo, właśnie na rower jest chyba najfajniejszy (ale ja roweru nie mam ).
Czekam na kolejne części
Re: Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Szlak OG robiłem w 1999 roku mając 18 lat. Nie miałem takich fajnych rowerków jak wy - pupa do teraz mnie boli Widzę że dużo się zmieniło - ja nie zapomnę pisków po drodze, aczkolwiek najbardziej podobał mi się Rabsztyn, i sklep u Pani Kasi Bardzo fajna relacja inna od górskich a pokazująca piękno naszej Polski.
Re: Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Dalszy ciąg będzie jak wrócę z wyjazdu
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Re: Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Adam fantastyczny pomysł, godny skopiowania. Czekamy na dalsze opisy .
Re: Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
dzień 3
Po nocy spędzonej na campingu z widokiem na wielkie ruiny przyszedł czas na ich zwiedzenie.
Ale najpierw podjechaliśmy niedaleko w drugą stronę, do Grodu na Górze Birów.
W masywie ostańca, na którym usytuowano drewniane grodzisko, w czasach wczesnośredniowiecznych powstała tu osada słowiańska. Obecnie w zrekonstruowanym, stylizowanym na średniowieczną osadę grodzie znajdują się drewniane budowle z niewielką ekspozycją.
Po zwiedzeniu Birowa przejechaliśmy do pobliskiego Zamku Ogrodzieniec.
Tu było już mnóstwo innych turystów, całe szczęście bilety kupiliśmy już w grodzie w Birowie i ominęliśmy dużą kolejkę. Wyprowadziliśmy rowery do góry, do wejścia, gdzie je zostawiliśmy i pieszo zwiedziliśmy ten jeden z największych zamków w Polsce.
Zbudowany w XIV wieku, później rozbudowywany zamek składa się z wielkiego podzamcza z którego przez bramę wchodzi się do ruin właściwego zamku, który podał w ruinę w XVIII wieku.
Zachowane ruiny zamku zwiedza się na kilku poziomach wraz z wieżą, z której roztacza się rozległy widok.
Po zwiedzeniu opuściliśmy zatłoczony zamek i jego okolice i bocznymi drogami po kilku kilometrach dojechaliśmy do starej miejscowości Kromołów, a od 40 lat stanowiącą dzielnicę Zawiercia.
To tutaj na Ryneczku znajduje się źródło Warty. Nad źródełkiem wybudowano 200 lat temu kaplicę pod wezwaniem św. Jana Nepomucena.
Dalej prowadziła ścieżka rowerowa, którą po paru kilometrach dojechaliśmy do grupy skał, do Okiennika Wielkiego. Wysokie skały o pionowych ścianach są popularnym miejscem wspinaczkowym.
Najbardziej ciekawym elementem skalnym jest skała Okiennik z znajdującym się w mim dużym skalnym oknem.
Kawałek dalej, po minięciu miejscowości Skarżyce dojechaliśmy do następnej obronnej budowli - Zamku Bąkowiec w Morsku.
Warownia ta będąca już od od XVII ruiną jest wpasowaną w skały niedużą budowlą nieudostępnioną do zwiedzania. Obeszliśmy ją dookoła i pojechaliśmy dalej.
Pogoda zaczęła się psuć, zaczął padać deszcz. Na szczęście przy szlaku znaleźliśmy wiatę i przeczekaliśmy prawie dwugodzinną ulewę.
Przejechaliśmy przez Podlesice, centrum wspinaczy z campingiem i sklepami. Robiło się coraz później, dlatego minęliśmy Rezerwat Góry Zborów - grupę skał i jaskiń godną zwiedzenia, ale postanowiliśmy to zrobić na spokojnie przy innej okazji.
Po 10 km dojechaliśmy drogami przez lasy do Bobolic, minęliśmy tutejszy zamek i pojechaliśmy do pobliskiego Mirowa.
Tam po przejechaniu tego dnia 38 km rozbiliśmy się na nocleg z widokiem na następny z zamków.
dzień 4
Wcześnie rano poszliśmy zwiedzić Zamek w Mirowie.
Ten duży średniowieczny zamek zaczął popadać w ruinę po potopie szwedzkim. Obecnie trwają prace zabezpieczające walące się mury i teren jest ogrodzony, nie jest udostępniony do zwiedzania wewnątrz, ale za wejście na teren wokół pobierane są opłaty.
Obeszliśmy więc tylko budowlę dookoła, może kiedyś da się ją zwiedzić wewnątrz.
Wróciliśmy do namiotu, zjedliśmy śniadanie w pobliskiej knajpce i cofnęliśmy się 2 km do mijanych dzień wcześniej Bobolic.
Kupiliśmy bilety, zostawiliśmy rowery i już na pieszo poszliśmy przez błonia bobolickie do znajdującego się na skale zamku. Zamek w Bobolicach powstał w XIV wieku, popadł w ruinę po potopie szwedzkim, w ostatnich latach został odbudowany. Wewnątrz można oglądnąć wnętrza takie jak mogły wyglądać kilkaset lat temu.
Zamek był wielokrotnie scenografią dla kręconych tutaj filmów. Grał nawet stary, średniowieczny Wawel.
Po zwiedzeniu zamku ruszyliśmy dalej, ponownie przejechaliśmy przez Mirów i dalej jechaliśmy przez pola i las bardzo fajną ścieżką rowerową.
Dojechaliśmy do Żarek, gdzie oglądnęliśmy ponad stuletnie zabytkowe kamienne stodoły i stary żydowski cmentarz.
Zjedliśmy lody na żareckim rynku i pojechaliśmy dalej - czas szybko płynął a my mieliśmy jeszcze kawał do przejechania.
Dlatego też ominęliśmy Muzeum dawnych rzemiosł Stary Młyn - na wejście musielibyśmy czekać zbyt długo.
Na obrzeżach Żarek znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej. To była niedziela i tłumy wiernych. Do sanktuarium i muzeum przyjedziemy kiedyś indziej.
Dalsza droga to znów wygodna ścieżka rowerowa.
Aż do Ostrężnika. Tutaj znajduje się wzgórze o wysokich skalnych ścianach z wieloma jaskiniami, całe porośnięte lasem. Największa z nich to Ostrężnik, skała oblegana przez wspinaczy.
Na szczycie skały znajduje się Zamek Ostrężnik, a właściwie ruiny lub nawet resztki ruin obronnej budowli, o której brak jest jednak prawie zupełnie informacji. Zwiedziliśmy resztki murów i chwilę podziwialiśmy wspinających.
I tu zgubiliśmy się jedyny raz w czasie tej wycieczki. Szlak rowerowy Orlich Gniazd jest bardzo dobrze oznakowany, ale my źle skręciliśmy i pojechaliśmy drogą leśną. Tędy dawniej prowadził szlak, ale teraz jest poprowadzony został inną drogą.
Po paru kilometrach dojechaliśmy do szlaku i dalsze 15 km, bocznymi drogami dojechaliśmy do Olsztyna. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze zabytkowy drewniany kościół św.Idziego w Zrębicach.
Już z daleka widoczna jest wieża z olsztyńskiego zamku.
Objechaliśmy budowlę i weszliśmy na jej teren od strony miasteczka. W tym czasie odbywał się na rynku jakiś festyn - mnóstwo ludzi, głośna muzyka - to nie nasze klimaty.
Zostawiliśmy rowery na dole i poszliśmy zwiedzić Zamek w Olsztynie. Powstał tak jak większość orlich gniazd w XIV wieku, a popadł w ruinę w XVII po potopie szwedzkim. Dziś zachowało się część murów i dwie wieże.
Na jedną z nich wyszliśmy i podziwialiśmy widoki w tym widok na daleką Częstochowę. Co ciekawe oprócz opłaty za wejście na zamek pobierana jest dodatkowa za wejście na wieżę.
Opuściliśmy hałaśliwy Olsztyn i dalej, początkowo drogami, a później przez las bardzo fajną leśną drogą jechaliśmy w kierunku naszego celu.
W pewnym momencie wyjechaliśmy zza zakrętu i jest, dojechaliśmy do rogatek Częstochowy. Zrobiliśmy pamiątkową fotkę, ale do mety było jeszcze sporo. Musieliśmy przejechać przez całą Częstochowę.
Przejechaliśmy przez most nad Wartą - jakże "urosła" od źródełka w Kromołowie.
Szeroką Aleją Najświętszej Maryi panny dojechaliśmy do Jasnogórskiego Klasztoru celu naszej wyprawy. Choć prawdopodobnie szlak kończy się 2 km wcześniej, na placu Daszyńskiego.
Tego dnia pokonaliśmy prawie 69 km, a jazdę skończyliśmy w ciemnościach prawie o godz. 22.
W czasie całej czterodniowej wyprawy przepedałowaliśmy aż 245,5 km zwiedzając po drodze kilkanaście zamków oraz wiele innych ciekawych miejsc, budowli i obiektów przyrodniczych.
W planach mamy następne rowerowe wyprawy na Jurę.
Po nocy spędzonej na campingu z widokiem na wielkie ruiny przyszedł czas na ich zwiedzenie.
Ale najpierw podjechaliśmy niedaleko w drugą stronę, do Grodu na Górze Birów.
W masywie ostańca, na którym usytuowano drewniane grodzisko, w czasach wczesnośredniowiecznych powstała tu osada słowiańska. Obecnie w zrekonstruowanym, stylizowanym na średniowieczną osadę grodzie znajdują się drewniane budowle z niewielką ekspozycją.
Po zwiedzeniu Birowa przejechaliśmy do pobliskiego Zamku Ogrodzieniec.
Tu było już mnóstwo innych turystów, całe szczęście bilety kupiliśmy już w grodzie w Birowie i ominęliśmy dużą kolejkę. Wyprowadziliśmy rowery do góry, do wejścia, gdzie je zostawiliśmy i pieszo zwiedziliśmy ten jeden z największych zamków w Polsce.
Zbudowany w XIV wieku, później rozbudowywany zamek składa się z wielkiego podzamcza z którego przez bramę wchodzi się do ruin właściwego zamku, który podał w ruinę w XVIII wieku.
Zachowane ruiny zamku zwiedza się na kilku poziomach wraz z wieżą, z której roztacza się rozległy widok.
Po zwiedzeniu opuściliśmy zatłoczony zamek i jego okolice i bocznymi drogami po kilku kilometrach dojechaliśmy do starej miejscowości Kromołów, a od 40 lat stanowiącą dzielnicę Zawiercia.
To tutaj na Ryneczku znajduje się źródło Warty. Nad źródełkiem wybudowano 200 lat temu kaplicę pod wezwaniem św. Jana Nepomucena.
Dalej prowadziła ścieżka rowerowa, którą po paru kilometrach dojechaliśmy do grupy skał, do Okiennika Wielkiego. Wysokie skały o pionowych ścianach są popularnym miejscem wspinaczkowym.
Najbardziej ciekawym elementem skalnym jest skała Okiennik z znajdującym się w mim dużym skalnym oknem.
Kawałek dalej, po minięciu miejscowości Skarżyce dojechaliśmy do następnej obronnej budowli - Zamku Bąkowiec w Morsku.
Warownia ta będąca już od od XVII ruiną jest wpasowaną w skały niedużą budowlą nieudostępnioną do zwiedzania. Obeszliśmy ją dookoła i pojechaliśmy dalej.
Pogoda zaczęła się psuć, zaczął padać deszcz. Na szczęście przy szlaku znaleźliśmy wiatę i przeczekaliśmy prawie dwugodzinną ulewę.
Przejechaliśmy przez Podlesice, centrum wspinaczy z campingiem i sklepami. Robiło się coraz później, dlatego minęliśmy Rezerwat Góry Zborów - grupę skał i jaskiń godną zwiedzenia, ale postanowiliśmy to zrobić na spokojnie przy innej okazji.
Po 10 km dojechaliśmy drogami przez lasy do Bobolic, minęliśmy tutejszy zamek i pojechaliśmy do pobliskiego Mirowa.
Tam po przejechaniu tego dnia 38 km rozbiliśmy się na nocleg z widokiem na następny z zamków.
dzień 4
Wcześnie rano poszliśmy zwiedzić Zamek w Mirowie.
Ten duży średniowieczny zamek zaczął popadać w ruinę po potopie szwedzkim. Obecnie trwają prace zabezpieczające walące się mury i teren jest ogrodzony, nie jest udostępniony do zwiedzania wewnątrz, ale za wejście na teren wokół pobierane są opłaty.
Obeszliśmy więc tylko budowlę dookoła, może kiedyś da się ją zwiedzić wewnątrz.
Wróciliśmy do namiotu, zjedliśmy śniadanie w pobliskiej knajpce i cofnęliśmy się 2 km do mijanych dzień wcześniej Bobolic.
Kupiliśmy bilety, zostawiliśmy rowery i już na pieszo poszliśmy przez błonia bobolickie do znajdującego się na skale zamku. Zamek w Bobolicach powstał w XIV wieku, popadł w ruinę po potopie szwedzkim, w ostatnich latach został odbudowany. Wewnątrz można oglądnąć wnętrza takie jak mogły wyglądać kilkaset lat temu.
Zamek był wielokrotnie scenografią dla kręconych tutaj filmów. Grał nawet stary, średniowieczny Wawel.
Po zwiedzeniu zamku ruszyliśmy dalej, ponownie przejechaliśmy przez Mirów i dalej jechaliśmy przez pola i las bardzo fajną ścieżką rowerową.
Dojechaliśmy do Żarek, gdzie oglądnęliśmy ponad stuletnie zabytkowe kamienne stodoły i stary żydowski cmentarz.
Zjedliśmy lody na żareckim rynku i pojechaliśmy dalej - czas szybko płynął a my mieliśmy jeszcze kawał do przejechania.
Dlatego też ominęliśmy Muzeum dawnych rzemiosł Stary Młyn - na wejście musielibyśmy czekać zbyt długo.
Na obrzeżach Żarek znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej. To była niedziela i tłumy wiernych. Do sanktuarium i muzeum przyjedziemy kiedyś indziej.
Dalsza droga to znów wygodna ścieżka rowerowa.
Aż do Ostrężnika. Tutaj znajduje się wzgórze o wysokich skalnych ścianach z wieloma jaskiniami, całe porośnięte lasem. Największa z nich to Ostrężnik, skała oblegana przez wspinaczy.
Na szczycie skały znajduje się Zamek Ostrężnik, a właściwie ruiny lub nawet resztki ruin obronnej budowli, o której brak jest jednak prawie zupełnie informacji. Zwiedziliśmy resztki murów i chwilę podziwialiśmy wspinających.
I tu zgubiliśmy się jedyny raz w czasie tej wycieczki. Szlak rowerowy Orlich Gniazd jest bardzo dobrze oznakowany, ale my źle skręciliśmy i pojechaliśmy drogą leśną. Tędy dawniej prowadził szlak, ale teraz jest poprowadzony został inną drogą.
Po paru kilometrach dojechaliśmy do szlaku i dalsze 15 km, bocznymi drogami dojechaliśmy do Olsztyna. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze zabytkowy drewniany kościół św.Idziego w Zrębicach.
Już z daleka widoczna jest wieża z olsztyńskiego zamku.
Objechaliśmy budowlę i weszliśmy na jej teren od strony miasteczka. W tym czasie odbywał się na rynku jakiś festyn - mnóstwo ludzi, głośna muzyka - to nie nasze klimaty.
Zostawiliśmy rowery na dole i poszliśmy zwiedzić Zamek w Olsztynie. Powstał tak jak większość orlich gniazd w XIV wieku, a popadł w ruinę w XVII po potopie szwedzkim. Dziś zachowało się część murów i dwie wieże.
Na jedną z nich wyszliśmy i podziwialiśmy widoki w tym widok na daleką Częstochowę. Co ciekawe oprócz opłaty za wejście na zamek pobierana jest dodatkowa za wejście na wieżę.
Opuściliśmy hałaśliwy Olsztyn i dalej, początkowo drogami, a później przez las bardzo fajną leśną drogą jechaliśmy w kierunku naszego celu.
W pewnym momencie wyjechaliśmy zza zakrętu i jest, dojechaliśmy do rogatek Częstochowy. Zrobiliśmy pamiątkową fotkę, ale do mety było jeszcze sporo. Musieliśmy przejechać przez całą Częstochowę.
Przejechaliśmy przez most nad Wartą - jakże "urosła" od źródełka w Kromołowie.
Szeroką Aleją Najświętszej Maryi panny dojechaliśmy do Jasnogórskiego Klasztoru celu naszej wyprawy. Choć prawdopodobnie szlak kończy się 2 km wcześniej, na placu Daszyńskiego.
Tego dnia pokonaliśmy prawie 69 km, a jazdę skończyliśmy w ciemnościach prawie o godz. 22.
W czasie całej czterodniowej wyprawy przepedałowaliśmy aż 245,5 km zwiedzając po drodze kilkanaście zamków oraz wiele innych ciekawych miejsc, budowli i obiektów przyrodniczych.
W planach mamy następne rowerowe wyprawy na Jurę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Re: Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Gratulacje za super pomysł i wykonanie. Może kiedyś uda się nam pojechać Waszym śladem.
Re: Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Brawo za zrobienie całej trasy.
Parę lat, a pod zamek w Mirowie aby wejść, trzeba zapłacić. Szkoda, tym bardziej, że ta odbudowa, jak i Bobolic to tak trochę na bakier jest z rzetelną odbudową. Do tego osobiście mocno mnie rozczarowało jego wnętrze, bo o ile z zewnątrz wygląda dość efektownie, to środek...kojarzy mi się z tandetą. Do tego z drogą tandetą, bo bilet tani nie był.
Parę lat, a pod zamek w Mirowie aby wejść, trzeba zapłacić. Szkoda, tym bardziej, że ta odbudowa, jak i Bobolic to tak trochę na bakier jest z rzetelną odbudową. Do tego osobiście mocno mnie rozczarowało jego wnętrze, bo o ile z zewnątrz wygląda dość efektownie, to środek...kojarzy mi się z tandetą. Do tego z drogą tandetą, bo bilet tani nie był.
Re: Na dwóch kółkach w poszukiwaniu orlich gniazd - lipiec 2022
Super Eskapada. Fajnie się oglądało/czytało Waszą podróż. Pozdrawiam i Do Zobaczenia