Grossvenediger 3674 m npm, 19 lipca 2008, Dyptyk Alpejski I

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
janek.n.p.m
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2035
Rejestracja: 07 października 2007, 12:43

Post autor: janek.n.p.m » 18 sierpnia 2008, 21:20

Znowu ALPY gwałcicie mój umysł :zly: i to teraz kiedy tez miałem początkiem września wyruszyć na MB a tu nowa praca i z urlopu dupa :cry:

Gratuluję wspaniałej wyprawy :spoko:
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
Anonymous

Post autor: Anonymous » 18 sierpnia 2008, 22:54

Dariusz Meiser Pięknie, miodnie i... ja też tam muszę :)
Dzięki Twojej relacji mam już fajny przewodnik :D
Gratulacje i brawa :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 19 sierpnia 2008, 9:15

Darku, wspaniała relacja, i zdjęcia znakomite! GRATULUJĘ! :brawo: :brawo: :brawo:
Jedna krowa na tle takich Gór wygląda rzeczywiście kosmicznie, ale dla mnie jeszcze bardziej kosmiczny był widok trzech krów... takich otępiałych jedna pod drugą... :lol:
Najlepszym zdjęciem ze wszystkich jest dla mnie widok z wierzchołka, kiedy to Darek stoi nad przepaścią a za nim nieskończona ilość szczytów i wierzchołków alpejskich...

Teraz troszkę sobie potruję... ;) Jak tak czytam Wasze relacje (chociażby Twoją, Mooliczka, Igiego i Jck) nasuwa mi się wiele refleksji i sprzecznych myśli... Twoja relacja sprawia wrażenie, iż do tej pory byłeś człowiekiem, który wiele wiedział o tych Górach, wiele o nich mówił i się nasłuchał, ale "tylko" tyle... Czytając tą relację "z drugiej strony" odniosłem wrażenie, że nawet dla człowieka, który jest w Alpach po raz pierwszy, po raz pierwszy miał na nogach raki, wejście na taki szczyt było niesamowitym przeżyciem, że po męczącej jeździe można zrobić coś, co ja traktuję jako niesamowitość i przekroczenie pewnej granicy... Dla mnie raki, liny, karabinki, uprzęże i inne alpinistyczne sprzęty stanowią czarną magię, ale dzięki tej relacji uświadomiłeś mi, iż zaparcie się może dać znakomity efekt, bo przecież tak jak ja - do tej pory ograniczałeś się do Beskidów... (tak przynajmniej wnioskuję) W jakimś sensie ta relacja odwróciła i porządnie zachwiała mój system ewolucji górskiej (o którym już kiedyś tu pisałem...).

Życzę, aby ta powrotna wyprawa również się udała z takim, a nawet większym sukcesem!

GRATULUJĘ DARKU I POZDRAWIAM!
Anonymous

Post autor: Anonymous » 19 sierpnia 2008, 9:40

Turystykon pisze:Dla mnie raki, liny, karabinki, uprzęże i inne alpinistyczne sprzęty stanowią czarną magię, ale dzięki tej relacji uświadomiłeś mi, iż zaparcie się może dać znakomity efekt, bo przecież tak jak ja - do tej pory ograniczałeś się do Beskidów... (tak przynajmniej wnioskuję) W jakimś sensie ta relacja odwróciła i porządnie zachwiała mój system ewolucji górskiej (o którym już kiedyś tu pisałem...).

A może trzeba odczarować te "magiczne niedostepne góry"? Przecież to ...po prostu góry. Nie owiewajmy ich tajemnicą, legendą czy innymi mitami - jedne są trudniejsze ze względu na wysokość, inne - na warunki pogodowe, często technikę....trzeba się do nich rzeczywiście przygotować, solidnie (do niektórych mniej, do niektórych bardziej), dużo o nich wiedzieć, czytać, chodzić po nich, chylić czoło, bo to masa ogromna, która może zranić a nawet zabić. Nie jest to jednak nic, co pozostawałoby poza zasięgiem ludzkich mozliwości. Zdejmijmy zaklęcie z Blanków i innych Glocków... To duże i często niebezpieczne góy. Ale praca, praca i jeszcze raz praca... doświadczenia nie zastąpi nic, to prawda - ale tam naprawdę ludzie wchodzą. Dobrze przygotowani, to nawet schodzą :zoboc: Pierwsza bariera, jaka jest przed nami do pokonania siedzi tylko i wyłącznie w naszych głowach. Nie wysokość, aklimatyzacja, sprzęt... tylko decyzja: "zrobię to".
Anonymous

Post autor: Anonymous » 19 sierpnia 2008, 10:32

Pięknie powiedziane, Mooliczek :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 19 sierpnia 2008, 10:56

Niesamowite.Gratuluje Wyprawy,zdjęcia extra.Moolik Pięknie powiedziane
Anonymous

Post autor: Anonymous » 19 sierpnia 2008, 11:44

Mooliczek, dzięki za motywującą wypowiedź... Nie ma to jak profesjonalna propozycja od HR'owca! ;)
Mooliczek pisze:A może trzeba odczarować te "magiczne niedostepne góry"? Przecież to ...po prostu góry. Nie owiewajmy ich tajemnicą, legendą czy innymi mitami - jedne są trudniejsze ze względu na wysokość, inne - na warunki pogodowe, często technikę...
Ja tak lubię, bo jak w końcu się na nie wdrapię, będę MOŻE bardziej podekscytowanie niż "normalnie"... Jednak prawda jest też taka, że u mnie nadzwyczajne wywyższanie danego wyzwania zwiększa strach przed nim oraz podziw dla ludzi, którzy już tego dokonali...
Mooliczek pisze:trzeba się do nich rzeczywiście przygotować, solidnie (do niektórych mniej, do niektórych bardziej), dużo o nich wiedzieć, czytać, chodzić po nich, chylić czoło, bo to masa ogromna, która może zranić a nawet zabić. Nie jest to jednak nic, co pozostawałoby poza zasięgiem ludzkich mozliwości.
Nie jest to nic poza zasięgiem nawet moich możliwości, które najpierw muszę zdobyć, a właśnie sposób zdobywania tych możliwości porządnie mi się zachwiał po relacji Darka... A co do samego przygotowania, to jeśli chodzi o wiedzę, to jakoś dziwnie mam dostęp do lektury i wiedzy ludzi, bardzo profesjonalnych, jednak wcale tego nie rozumiem, gdyż nie mam dostępu do "elementarza", więc ja osobiście na razie ograniczam się do Beskidów i kursu, który poza wiedzą o tych rejonach powinien dać mi kondycję, przydatną zwłaszcza poza Beskidami...
Mooliczek pisze:Zdejmijmy zaklęcie z Blanków i innych Glocków... To duże i często niebezpieczne góy. Ale praca, praca i jeszcze raz praca... doświadczenia nie zastąpi nic, to prawda - ale tam naprawdę ludzie wchodzą. Dobrze przygotowani, to nawet schodzą :zoboc:
Powoli u mnie ta magia i niedostępność zostaje zdejmowana z Gór, które są mi coraz bliżej dostępne, jednak z wiedzy o sprzęcie i swoistym elementarzu terminów i słownika sprzętu, magia zdjęta CHYBA nie zostanie zdjęcia przez zbyt długi okres...
Mooliczek pisze:Pierwsza bariera, jaka jest przed nami do pokonania siedzi tylko i wyłącznie w naszych głowach. Nie wysokość, aklimatyzacja, sprzęt... tylko decyzja: "zrobię to".
Moja głowa jest za słaba jak na tą barierę... Jednak wieżę, że kiedyś ją "wspólnie" pokonamy. :lol:
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 19 sierpnia 2008, 12:25

Turystykon- popatrz na to w ten sposób: każdy kiedyś zaczynał. Wiadomo, że 'przeskok' z jednego pasma na inne jest zawsze stresujący. Przykład: Beskidy-> Tatry, Tatry-> Alpy...
Ja jestem tradycjonalistą w założeniu i w Alpy wybrałem się dopiero po przewalczeniu większości tatrzańskich szlaków, mając jakieś tam doświadczenie w użytkowaniu sprzętu, wizycie w Dolomitach...jednakże pierwszą górą też był Mont Blanc. Jest więc dokładnie tak jak mówi Mooliczek: wszystko zaczyna się w głowie.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Anonymous

Post autor: Anonymous » 19 sierpnia 2008, 12:39

Jck pisze:Turystykon- popatrz na to w ten sposób: każdy kiedyś zaczynał. Wiadomo, że 'przeskok' z jednego pasma na inne jest zawsze stresujący. Przykład: Beskidy-> Tatry, Tatry-> Alpy...
Ja sobie właśnie do tej pory coś takiego założyłem, ale że jest to rozciągnięte w czasie i bardziej podzielone na etapy, to dla tego mówię, że relacja Darka trochę poprzewracała mi w głowie... Ja mam w głowie coś takiego:

najpierw I Etap:
Beskidy mi najbliższe > Beskidy dalsze > Sudety i równolegle Mała i Wielka Fatra

II Etap:
Mała i Wielka Fatra > Niskie Tatry > Tatry

a na samym końcu III Etap:
Tatry > coraz wyżej ;)

Od kilku miesięcy zakładałem, że cały I Etap zakończy się około 23-24 roku życia. Powoli zaczynam się zastanawiać czy czasem pierwszy etap nie będzie trwał dłużej... Jednak z drugiej strony widzę, że wcześniej niż 23 rok życia mogę zacząć wprowadzać II Etap. Tutaj zaczynają się dla mnie spore refleksje i wątpliwości odnośnie tego czy moje podejście jest właściwe...
Jck pisze:Ja jestem tradycjonalistą w założeniu i w Alpy wybrałem się dopiero po przewalczeniu większości tatrzańskich szlaków, mając jakieś tam doświadczenie w użytkowaniu sprzętu, wizycie w Dolomitach...
Mi na razie tego brakuje... Jedyny rejon skałopodobny, gdzie nie ma czegoś w postaci regla dolnego i górnego, a są same hale i skały, a go odwiedziłem to Snowdonia... Jeden dzień w tym rejonie, który miałem w zeszłym roku również jakoś daje mi sporo do myślenia, bo Góry nie są wysokie, ani tym bardziej trudne (na najwyższy szczyt dojeżdża kolejka z ciuchcią i wagonikami) - wyszedłem tam spokojnie, a nawet zachęciłem kuzyna do "złojenia" dwóch najbardziej stromych i efektywnych szczytów dodatkowo... A na zdjęciach wydawało mi się takie nieosiągalne... I ta wycieczka też dała mi dużo do myślenia - to był wypad w ogóle nie zakładany...
Jck pisze:jednakże pierwszą górą też był Mont Blanc. Jest więc dokładnie tak jak mówi Mooliczek: wszystko zaczyna się w głowie.
Potężny przeskok.... A słowa "wszystko zaczyna się w głowie" zaczynają mi już dudnić w głowie... To będzie chyba moje motto jak dotrzeć "na sam szczyt" ;)
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 19 sierpnia 2008, 12:44

Turystykon pisze: Najpierw I Etap:
Beskidy mi najbliższe > Beskidy dalsze > Sudety i równolegle Mała i Wielka Fatra

II Etap:
Mała i Wielka Fatra > Niskie Tatry > Tatry

a na samym końcu III Etap:
Tatry > coraz wyżej
U mnie to wyglądało dokładnie tak samo.
Jak miałem 5-10 lat to wędrowałem po Beskidach, Sudetach itp.
11-12 lat to okres fatrzański i Niżnych Tatr.
W wieku 13 lat pojechałem pierwszy raz w Tatry.
18 lat: Dolomity.
19 lat: Alpy.

Chodzi o to, że życie generalnie jest za krótkie...Inna kwestia, że zbyt szybki przeskok może je jeszcze bardziej skrócic...
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Anonymous

Post autor: Anonymous » 19 sierpnia 2008, 13:29

Jck, to ja jestem co najmniej o jakieś 8 lat do tyłu za Tobą... :lol: Podziwiam Cię za tak wczesne wejście do łażenia po górkach i Górach!
Awatar użytkownika
RafalS
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1002
Rejestracja: 01 listopada 2007, 23:53

Post autor: RafalS » 19 sierpnia 2008, 21:43

Piekna relacja i zdjecia.Gratuluje i Zazdroszcze.

Co do przekraczania pewnych granic,kazdy musi sam osadzic,ze jest gotow do ich przekroczenia.Dla mnie osobiscie Alpy to na razie tylko marzenie,głownie ze wzgledu na odległość,ale nie tylko,ale na pewno bede chcial je zrealizowac.Podobnie jak Jacek jestem za stopniowaniem trudnosci,ale nie mozna tez demonizowac.Jak w kazdych gorach sa szczyty łatwiejsze i trudniejsze.A przekraczanie granic daje wiele satysfakcji.Tym bardziej gratuluje Darkowi.
I want to fly so high
I want to reach the sky
I want to little pice of heaven
As soon as possible :)
Awatar użytkownika
Dariusz Meiser
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1944
Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
Kontakt:

Post autor: Dariusz Meiser » 20 sierpnia 2008, 7:01

Bardzo wszystkim dziękuję za gratulacje i ciepłe słowa.
Cieszę się, że zdjęcia się podobają - szczególnie cieszy mnie uznanie takiej świetnej fotograficzki jaką jest Ania "Mooliczek". Dziękuję. Zdjęć na razie nie mam na żadnym serwerze - nie dorobiłem się jeszcze konta na Picassie.

Elik - owszem, nie mieliśmy wyboru i trzeba było wejśc "z marszu".

Ice-Breaker - rzeczywiście, szczeliny zrobiły na nas duże wrażenie.

Krówka na tle Grossvenedigera czy te trzy jedna pod drugą - też moje jedne z ulubionych zdjęć z tej wycieczki - bawią mnie do teraz.

Jacku jck - kubek po prostu lubię - prezent od Darka W. i Magdy. A konserwami sprawiedliwie się podzieliliśmy :)

Igi - mam nadzieję, że "mini przedwodnik" się przyda :)
I to już niedługo :)
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Awatar użytkownika
Dariusz Meiser
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1944
Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
Kontakt:

Post autor: Dariusz Meiser » 20 sierpnia 2008, 8:28

Chcę się odnieść do tego co napisał Radek "Turystykon".
Nie do końca jest tak, że byliśmy zupełnie zieloni jeśli chodzi o góry i że nasze doświadczenia kończyły się na Beskidach.
Ja schodziłem (i zjeździłem na nartach) Tatry w wieku 3 - 15 lat :)
Z tym, że wtedy były to wycieczki z moim Tatą - poznałeś go zresztą i widziałeś zdjęcia z tych wypadów na slajdowisku.
Z tym, że były to wyprawy jak z przewodnikiem - ja nie musiałem (i raczej wtedy nie mogłem) zajmować się wybore trasy i jej rozplanowaniem, martwić się o czas, pogodę i warunki na szlaku. Po prostu szedłem z Tatą i tyle.
Poza tym ostatni raz byłem w Tatrach 11 lat temu :(.
Dlatego też napisałem o zimowym wejściu na Babią, gdzie w dodatku zabrałem kumpla, który wczesniej był tylko na Szrenicy z wycieczką szkolną.
Tam to ja musiałem się o wszystko zatroszczyć.
Z kolei Darek W. i Artur N. mieli na przykład za sobą kilka wypadów w Fatrę, a Maciek S. schodził większośc tatrzańskich szczytów oprócz Rysów :)
Ogólnie jednak poziom naszych górskich doświadczeń był mniej więcej na tym samym poziomie - i ciagniemy to dalej :)

Do wypadu w Alpy przygotowywałem się długo - teoretycznie.
Czytałem opisy wejść, analizowałem mapy i topo tras oraz zakładane i osiagnięte przez innych czasy wejść / zejść.
Czytałem i zasięgałem rad (tu podziękowania kolejny raz dla Jacka jck) odnośnie asekuracji z lotnej i poruszania się po lodowcu oraz doboru sprzętu.
Poza tym obydwa nasze cele - Grossvenediger i Lagginahorn też zostały starannie wybrane, także pod kątem bezepieczeństwa naszego alpejskiego debiutu.
Od tej strony wydaje mi się, że byliśmy dobrze przygotowani.
Zresztą ja każdy, nawet najprostszy górski wypad dokładnie analizuję i planuję przed - mapy sa mocno używane już przed wyruszeniem na szlak.
I też być może dlatego nic poważniejszego mnie do tej proy w górach nie spotkało.

Natomiast cała reszta siedzi w głowie - jak to świetnie opisała Ania "Mooliczek".
Kwetsia psychiki - faktycznie trzeba podejść do tych Gór na spokojnie. Z szacunkiem, ostrożnie, ale bez paraliżującego lęku.
Oczywiście - jak napisałem, kilkakrotnie przekraczaliśmy granice tego co do tej pory osiągnęliśmy i kwestia samozaparcia oraz konsekwencji w dążeniu do celu była bardzo ważna.
Ale najważniejsze siedzi w głowie.

Jako przykład można przytoczyć historię zdobycia pierwszego ośmiotysięcznika - Annapurny w czerwcu 1950 roku przez Louisa Lachenala i Maurice Herzoga - praktycznie "z buta" i za pierwszym podejściem !!! Obecnie Annapurna uznawana jest za jeden z najtrudniejszych ośmiotysięczników, ale Francuzi wtedy po prostu o tym nie wiedzieli (bo niby skąd - nie było przeciez żadnego punktu odniesienia)i nie czuli paraliżującego lęku przed tą Górą.
Nie wiedzieli, więc weszli :)
Notabene nastepne wejście na Annapurnę miało miejsce dopiero 20 lat później - słynną ścianą północną.

Z innej trochę strony - jeden z moich forumowych znajomych zrobił w skałkach droge wycenianą na szóstkę, a on był święcie przekonany, że to po prostu taka solidna piątka :)
I jak sam przyznał, gdyby znał wczesniej faktyczną wycenę tej drogi to po prostu by tej dorgi nie zrobił.
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 20 sierpnia 2008, 8:56

Dariusz Meiser pisze:Chcę się odnieść do tego co napisał Radek "Turystykon".
Nie do końca jest tak, że byliśmy zupełnie zieloni jeśli chodzi o góry i że nasze doświadczenia kończyły się na Beskidach.
Ja schodziłem (i zjeździłem na nartach) Tatry w wieku 3 - 15 lat :)
Z tym, że wtedy były to wycieczki z moim Tatą - poznałeś go zresztą i widziałeś zdjęcia z tych wypadów na slajdowisku.
Z tym, że były to wyprawy jak z przewodnikiem - ja nie musiałem (i raczej wtedy nie mogłem) zajmować się wybore trasy i jej rozplanowaniem, martwić się o czas, pogodę i warunki na szlaku. Po prostu szedłem z Tatą i tyle.
Poza tym ostatni raz byłem w Tatrach 11 lat temu :(.
Dlatego też napisałem o zimowym wejściu na Babią, gdzie w dodatku zabrałem kumpla, który wczesniej był tylko na Szrenicy z wycieczką szkolną.
Tam to ja musiałem się o wszystko zatroszczyć.
Z kolei Darek W. i Artur N. mieli na przykład za sobą kilka wypadów w Fatrę, a Maciek S. schodził większośc tatrzańskich szczytów oprócz Rysów :)
Ogólnie jednak poziom naszych górskich doświadczeń był mniej więcej na tym samym poziomie - i ciagniemy to dalej :)
Dziękuję za wyjaśnienie, i przepraszam za zamieszanie... Jak widać muszę się wrócić do podstawówki i nauczyć się czytania ze zrozumieniem, jak i analizowania przeszłości. Jeszcze raz przepraszam.
Dariusz Meiser pisze:Do wypadu w Alpy przygotowywałem się długo - teoretycznie.
Czytałem opisy wejść, analizowałem mapy i topo tras oraz zakładane i osiagnięte przez innych czasy wejść / zejść.
Czytałem i zasięgałem rad (tu podziękowania kolejny raz dla Jacka jck) odnośnie asekuracji z lotnej i poruszania się po lodowcu oraz doboru sprzętu.
I to jest prawidłowe! Zresztą Ty, maniakalny biurokrata (jakoś podobnie CHYBA kiedyś o sobie powiedziałeś) pewnie dodatkowo robisz całą dokumentację... Ja niestety tego nie umiem, najczęściej siadam dzień lub dwa wcześniej przed mapą żeby uściślić to co przez dłuższy czas sobie planowałem, a potem - w Górach - też idę na pomyśle "z głowy"...
Jednak jak ja już myślę o Tatrach, to wiem, że tam bez teoretycznego przygotowania na dłuższą metę się nie da. I tu już będę się starał.

A jeżeli przekazałem swoje myśli błędnie, Ciebie urażając - nie to było moją intencją - PRZEPRASZAM.

Jeszcze raz Ci GRATULUJĘ wyczynu!
ODPOWIEDZ