Tatry - 27.12.2009-06.01.2010

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Anonymous

Tatry - 27.12.2009-06.01.2010

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 17:44

Wyjazd z Krosna tym razem na szczęście nie pksem a autem. Sąsiad miał jechać do Zakopanego po coś tam a ja na Palenicę. Dzięki uprzejmości kolegi który był już kiedyś ze mną w tatrach zrzucamy mu się na paliwo i nas zawozi tam gdzie chcemy tyle że najpierw mnie na Palenicę. Widząc otwarty szlaban wycina ten sam numer co kiedyś co zaoszczędza mi min 2h tachania toboła do Włosienicy.

Dni od 28.12 do 30.12 odsyłam do relacji Cowboya:

viewtopic.php?t=3315

viewtopic.php?t=3316

viewtopic.php?t=3317

viewtopic.php?t=3323



31.12

Solowa próba wejścia na Kazalnicę.

Tego dnia Cowboy musiał zejść do Zakopka po swoją dziewczynę. Ja nie chcąc siedzieć w schronie decyduję się iść w góry. Jem śniadanie pakuję tobół i idę w stronę Czarnego Stawu. Po drodze spotykam ratownika TOPR który idzie sprzątać lawinisko. Pytając mnie gdzie zmierzam zażartowałem sobie że na Rysy. Ten mi odpowiedział że muszę się z tym liczyć że może jeszcze coś pojechać a poza tym dobrze by było bym im nic na głowę nie zrzucił bo oni mieli tam pracować. Odpowiedziałem że na serio to idę na Kazalnicę. Nad czarnym stawem każdy z nas idzie w swoją stronę. Ja rozpoczynam podejście letnim szlakiem na Kazalnicę. Z początku idzie się super. Później zaczyna się cholerne kamienne pole przykryte cienką warstwą śniegu. No więc zaczynam się nim przedzierać. Będąc na jego środku dzwoni mi telefon. Myślę sobie kur** nie mieli kiedy. Jakoś go odbieram a to się Okazuje Cowboy z pytaniem gdzie lezę co i jak. Po pogawędce ruszam dalej aż docieram do trawersu.Telefon znowu daje dźwięki a to znowu znajomi z pytaniem czy mi nic nie jest bo wczoraj lawina zeszła itd. Idę dalej i na trawersie dostaję 2 razy małymi pyłówkami. Po przejściu trawersu robi się jeszcze bardziej lawiniasto. Więc sobie myślę a pierd***e to i spieprzam stąd. wracając tym samym trawersem dostaję znowu 2 razy mała pyłówką a już po jego minięciu widzę jak mała lawinka przecina moje ślady. No już z nią bo bym pewnie mógł polecieć. Wycofałem się mniej więcej w połowie drogi. Bez większych przeszkód złażę nad Czarny Staw i spotykam Toprowców którzy wracają z lawiniska. Chwila pogawędki z nimi i dowiaduję się że 3 osoba która dostała lawiną umarła w szpitalu. Potem złażę bez przeszkód do moka. Zamawiam obiad i czekam na Cowboya który zjawia się w schronie koło 18. Później w schronie trwają przygotowania do impry sylwestrowej która zaczyna się o 21. Z Cowboyem dosiadamy się do znanych nam już ekipy Gosi i Artura no i zaczyna się jazda :) Oczywiście przy rozmaitego rodzaju trunkach i kupie śmiechu. Treść nocy sylwestrowej najlepiej ocenzurować :) Powiem tylko tyle zabawa była świetna z chwilą przerwy koło północy co owocowało odpalaniem ogni sztucznych przed schronem. A skończyło się moim ( przynajmniej tyle pamiętam ) dreptaniem koło 4 do starego schronu.

01.01

Tego dnia Cowboy musiał wracać do domu. Ja zostawałem jeszcze dłużej. Cowboy w końcu poszedł w dół a ja że mnie choroba górska dopadła i suszyło jak dzika po szyszkach to "leczyłem" się cały dzień w schronie.

02.01

Rysy - solo

Wstaję rano i widzę że pogoda nawet niezła. Postanawiam iść na Rysy. Idę do ratownika pouzgadniać co i jak. Wpisuję się dodatkowo na polecenie ratownika w książkę wyjść i widzę wpis w którym jeden gość dzień wcześniej poszedł na Rysy z zamiarem biwaku. Myślę se e to nieźle przynajmniej szlak będzie przetarty:) Pakuję tobół i ruszam. Nad Czarnym jestem po godzinie i od razu go obchodzę dookoła. Po obejściu zaczyna się - cholerne głazy pokryte cienkim niezwiązanym śniegiem. Widać już od razu co zabiło tych ludzi z lawiny. Gdy kończą się kamulce zaczyna się twardy śnieg. Wyjmuję dziaby zakładam raki i wio do góry. Po obejściach jestem na buli pod rysami i od razu idę w górę. Początkowo droga mi się popier***** i ładuję się nie w ten żleb co trzeba. Po chwili zobaczyłem co jest grane i trawersując jedno pole śnieżne podchodzę pod właściwą drogę. Po trawersie spotykam gościa który poszedł tu właśnie z zamiarem biwaku. Krótka pogawędka i dowiaduję się że spał na wysokości buli pod rysami w skalnym terenie oraz że w nocy zeszły 4 lawinki oraz radzi mi bym szedł po grzędzie a nie rysą bo w niej jest strasznie lawiniasto.On szedł po grzędzie ale nie wyszedł - dał sobie spokój. Zresztą widząc jego plecak zrobił bym pewnie tak samo. Mówił mi nawet żebym schodził z nim bo chmury się podnoszą ale jak to ze mną jest ( co już stwierdzono że nie jestem normalny :) ) ja postanawiam spróbować wyjść. Ruszam więc po grzędzie. Rzeczywiście warunki gites. 3/4 grzędy pokryte betonem ale za to pokonane w całości na przednich zębach raków. Gdzie nie gdzie znajduje się luźni śnieg na szczęście nie stanowiący większego zagrożenia. Nawet gdzie nie gdzie wystawały w końcowej fazie łańcuchy. Po 1,5h walki na grzędzie dochodzę do grani szczytowej. Tu muszę przetrawersować kawałek rysy. Na szczęście to twardy śnieg i lód. W końcowej facie nawet łańcuchy wystają co daje w pewnym sensie jakąś pomoc. W końcu po 4h walki od morskiego oka staję na szczycie Rysów. Widoki kapitalne mimo tego iż chmury dość się podniosły. Micha mi się cieszy ale wiem że trzeba stąd jeszcze bezpiecznie zleźć i radość będzie dopiero na dole. Na szczycie robię dużo zdjęć jem piję i przechodzę na chwilę na Słowacki wierzchołek. Robię sporo zdjęć i wracam na wierzchołek Polski. Po chwili widzę że od Słowacji na Rysy wchodzi jedna osoba. To co prawda okazuje się Polak ale mieszkający w Niemczech. Pytając się którędy tu wlazłem odpowiadam że od PL a ten niby gada że jest pełen podziwu ale mam wrażenie że ma ochotę popukać się w czoło. Chwila pogawędki robi mi nawet kilka zdjęć i się żegnamy. Zaczynam zejście chmury podniosły się już na dobre.Znowu mały trawers rysy i widzę że nie ma szans by nią zejść bo pyłówki schodzą. Zejście po grzędzie idzie dość szybko. Dopiero po zejściu z niej zaczynają się jaja. Widoczność na kilka metrów i ogólnie hu***o. Mając do dyspozycji jedynie moje ślady lawiruje za nimi w dół. Miejscami miałem małego stracha by czasem coś nie ruszyło. Po godzinie zapierdzielania tymi labiryntami docieram na to pole kamienne. Po czym od razu w dół. Myślę sobie no jak by mi te ślady zasypało to by kaplica była. W końcu po obejściu docieram nad Czarny staw. Chwila odpoczynku i złażę od razu do moka. Po 7.5h od wyjścia jestem z powrotem pod schronem. A tam się dowiaduję że muszę się koniecznie zgłosić do ratownika. Se myślę co jest kurde? Gdy spotykam się z ratownikiem i po zdaniu relacji ratownik mi mówi że zostałem zgłoszony przez tego gościa w razie W co go spotkałem na Buli. Po pogawędce idę na obiad i złocisty płyn:) gdzie spotykam się z gościem co się z nim widziałem pod Rysami. Gadamy dość długo po czym on schodzi w dół a ja idę do starego schronu. Idąc widzę że zaczyna konkretnie sypać śniegiem.

03.01

Tego dnia mam w planie przenieść się na Halę Gąsienicową. Myślałem by przez góry ale widząc co się dzieje - obfite opady śniegu i widoczność do kitu - decyduję się iść dołem. Schodzę z poznanymi kolegami w schronie w dół z załadowanym tobołem. Po zejściu na Palenicę okazuje się że jak na razie nie ma żadnego busa a następny będzie dopiero za około 1.5h Jednak koledzy poznani w schronie są na tyle życzliwi i jadą jeszcze do Zakopca to mnie do niego podwożą. Wysadzają mnie przy rondzie kuźnickim. Żegnam się z nimi dziękując im jeszcze raz ( Cowboy jak nam wypali ten plan na Wielkanoc to sie z nimi spotkamy ). Idę jeszcze do sklepu zrobić zapas i drobne zakupy koledze zaczynam podejście do kuźnic po czym od razu na Halę przez Boczań. Pogoda cały czas do kitu. Mgła śnieg sypie i wiatr. W końcu po 2.5h od ronda dreptania z tobołem docieram do Betlejemki. Tam pogawędki z kumplami i pod wieczór robi się pusto. Około północy wypadam na zewnątrz by zobaczyć jak to wygląda i widzę że po śnieżnym dniu co prawda jest -15 ale pełnia księżyca.

04.01

Trasa : Hala - Liliowe - Świnicka Przełęcz - Świnica obydwa wierzchołki - liliowe - Kasprowy - Hala - w znacznej mierze solo

Widząc rano że pogoda co prawda mroźna ( -16 ) ale święci słońce i jest przejrzyste niebo od razu mi się humor poprawia. Jem śniadanie pakuję tobół i ruszam w kierunku liliowego. Śniegu nasypało i to sporo. Po 1.5h brnięcia w tym śniegu jestem n przełęczy. Tu się jeszcze okazuje że wieje wiatr. Trudno, chwila odpoczynku opatulam się i ruszam w stronę przełęczy Świnickiej. Będąc na przełęczy widzę że prze de mną idą 4 osoby. Sobie myślę super przynajmniej szlak przetrą. Od razu z przełęczy zaczynam podchodzenie na wierzchołek. A tu niespodzianka w związku że wieje z zachodu to tu w znacznej mierze jest twardy przewiany śnieg, tylko miejscami trafiają się małe zaspy Idę cały czas od liliowego w rakach i dziabami. Po około 1h od przełęczy staję na Taternickim Wierzchołku Świnicy, gdzie spotykam te 4 osoby co szli prze de mną. Oni mają w planie zejście ze Świnicy do Zawratu, a ja tylko przejście granią do głównego wierzchołka. A na szczycie nie dość że mróz to jeszcze momentami konkretnie dmucha. Po krótkim odpoczynku ruszam granią w stronę głównego wierzchołka. Ogólnie na grani nie ma większych trudności poza 1 miejscem pod szczytem. Było tam coś w rodzaju małego zacięcia i to nieźle oblodzonego, ale do góry z 2 dziabami jakoś poszło. Zastanawiałem się tylko jak ja później stąd zlezę. Do szczytu pokonałem jeszcze tylko 1 skałę okrakiem no i udało się stanąłem w końcu w zimie na głównym wierzchołku Świnicy. Na szczycie są również spotkane wcześniej osoby. Robię dużo zdjęć i postanawiam schodzić rzecz jasna tą samą drogą. Znowu pokonuję skałę okrakiem tym razem w dół no i problem jak tu zleźć? Trudno trzeba sobie jakoś poradzić. Widząc mnie osoby poznane na szczycie rzucają mi linę na ten fragment i w sumie nawet i dobrze bo jestem im później za to wdzięczny. Do góry to był pół biedy ale chcąc zejść w dół ujeżdża mi noga na tym śliskim gównie i łapiąc się za linę robię obrót o 360 stopni i walę bokiem o skałę. Na szczęście sie mi nic nie stało. No bez liny ro jedynym ratunkiem po odbiciu od skały by było zahamowanie dziabą ale w tym puchu nie wiem czy by na coś to się zdało. Po tej przygodzie już bez przeszkód docieram spowrotem na Taternicki wierzchołek gdzie mam nie lada niespodziankę - spotykam kumpla z żoną - jaki ten świat mały. Kolega wyjechał kolejką na Kasprowy i stamtąd przyszedł na Świnice. Gadamy długo po czym decyduję się iść z nim na Kasprowy i zejść stamtąd na Halę. Zanim schodzimy widzimy jak spotkane wcześniej 4 osoby wracają jednak tą samą droga i asekurują się liną w tym 1 głupim miejscu. Z kumplem po zejściu na Świnicka przełęcz dreptamy razem w stronę Kasprowego a im go bliżej tym mocniej wieje. Momentami tak miecie śniegiem że ledwo kolega jest widoczny a idzie zaledwie kilka metrów ode mnie. Po dotarciu na Kasprowy termometr pokazuje -20, no + mocny wiatr to dodatkowo robi swoje. Na Kasprowym żegnamy się po czym ja rozpoczynam zejście na Halę bez żadnych przeszkód. Szkoda że wyciąg nie działał bo bym się pewnie pokusił by nim zjechać:P Po dowleczeniu sie do Betlejemki zostawiam manele i idę do Murowańca a tam dają szarlotkę za fraje - coś mam ostatnio szczęście do tego oraz w murowańcu spotykam znajomego - ale te tatry małe.

05.01

Zawrat

Wstaję rano widzę że pogoda w znacznej mierze ta sama tylko że chmury są w partiach szczytowych. Myślałem o Zadnim Kościelcu ale widząc te chmury po stronie zachodniej decyduję iść na Zawrat. Pakuję się i po 0,5h jestem nad Czarnym Stawem a tam widzę że prawie wszystko się rozwiało na Kościelcami - no i jak sie tu nie wkur*** Trudno trza już iść na Zawrat bo wracać mi sie i obchodząc to wszystko nie chce a wyjście żlebem na Karb w tych warunkach było by samobójstwem. Ludzie co prawda po stawie już dreptali ale ja se myślę nie chcę się utopić na koniec i idę naokoło. Po obejściu stawu nakładam żelastwo na siebie i zaczynam podchodzenie do Zmarzłego Stawu. Po podejściu widzę kursantów wspinających się na lodospadzie. Gadam chwilę z instruktorami którzy odradzają mi trochę pójście na Zawrat, ale ja postanawiam podejść tyle ile się da. Idę od tego momentu w śniegu po kolana aż dochodzę pod żleb. Myślę sobie dobra idziemy, z czego jeszcze od połowy przy skałach widoczne były czyjeś ślady. Przejście a raczej przetorowanie całego żlebu po kolana w śniegu zajmuje mi około 2,5h po czym w końcu staję na Zawracie. Początkowo widoczności żadnej w dodatku wieje jak cholera. Robię trochę zdjęć posilam się i w chwili gdy postanawiam złazić chmury się trochę rozwiewają robiąc nawet niezły widok. Oczywiście aparat poszedł w ruch. Patrzę nawet w stronę orlej wspominając jak lazłem tamtędy miesiąc temu. Marzę by przejść w zimie to znowu. Po porobieniu zdjęć zaczynam zejście po śladach. Odbywa się to na szczęście bez niespodzianek i po 1h jestem znowu pod pustym już lodospadem po czym zaczynam zejście w dół. Schodząc ze zmarzłego w dół a raczej brnąć widząc lód cieszy mi się micha i staję na to lewą nogą. Jak sie cholera okazało to był jakiś cholerny potok i lód był kruchy co zaowocowało zoczenie nogi i oblepienie lodem całego buta który co prawda nie przemókł ale zmienił się w lodowy kamień i od czasu do czasu musiałem to oczyszczać. Późniejsze zejście nad czarny już bez problemów i zamiast iść po tafli obchodzę staw dookoła. Myślę sobie pierd**** po przygodzie z lodem. Okrążając staw natrafiam na jakiś słup i cholera wie co to jest. Po dojściu nad czarny staw był problem ze zdjęciem raka z lewej nogi bo zamarzło wszystko. Musiałem prać młotkiem quarka w sprzączkę paska by puściło a reszta już bez problemu. Po czym idę z powrotem do Betlejemki, gdzie się namęczyłem by zmrożonego stuptuta zdjąć by po sukcesie powiesić go nad kominkiem. Po czym znowu na obiad do murowańca i ponownie dają szarlotkę za fraję. Wieczorem do Betlejemki dociera kolejny kumpel tatry znowu okazują się małe. Na następny dzień był pomysł na Zadni Kościelec by jednak tam wejść.

06.01

No ale właśnie rano okazało się że pogoda do du*y. Zerowa widoczność w partiach szczytowych do tego nieźle sypie. Pakuję toboła żegnam się z kierownikiem i z kumplem który doszedł w nocy do Betlejemki zaczynamy zejście do Zakopca. Kumpel idzie po zapasy.Zejście o dziwo z tobołem mija szybko bo po około 1.20h siedzę już w busie do dworca. Po czym żegnam się z kumplem i ładuję w pksa by po 7h dotrzeć do domu.

Ogólnie wyjazd się udał tylko początkowo przez kiepskie warunki nie siadło to co chcieliśmy.

Poniżej kilka zdjęć a więcej tutaj:


http://picasaweb.google.com/BogdanKrzys ... 1209060110#
Załączniki
tn_P1020369.JPG
(23.29 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020373.JPG
(14.94 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020380.JPG
(34.3 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020385.JPG
(5.44 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020393.JPG
(9.29 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020406.JPG
(10.91 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020424.JPG
(9.93 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020426.JPG
(8.56 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020433.JPG
(12.11 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020451.JPG
(19.09 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020458.JPG
(22.82 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020482.JPG
(19.2 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020487(4).JPG
tn_P1020487(4).JPG (15.35 KiB) Przejrzano 1280 razy
tn_P1020493.JPG
(9.53 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020500.JPG
(12.01 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020510.JPG
(10.42 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020522.JPG
(32.66 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020528.JPG
(16.75 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020542.JPG
(13.32 KiB) Pobrany 667 razy
tn_P1020561.JPG
tn_P1020561.JPG (8.35 KiB) Przejrzano 1280 razy
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 08 stycznia 2010, 17:57

Super relacja. Przeczytałem jednym tchem. Gratuluję udanego i bezpiecznego powrotu jak i całej wyprawy. Fotki bardzo fajne :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:03

To jest niesprawiedliwe jak ja byłem to było może max -10, a później jak wyjechałem to zrobiła się zima!!!:)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:05

Brian OConnor szkoda iż nie mogłem z Tobą być do końca:(
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:13

Cowboy pisze:To jest niesprawiedliwe jak ja byłem to było może max -10, a później jak wyjechałem to zrobiła się zima!!!:)

Hehehe

Cowboy pisze:Brian OConnor szkoda iż nie mogłem z Tobą być do końca:(
Ja też cholernie żałuję. Ale szukuj się na Wielkanoc co gadaliśmy :)
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 08 stycznia 2010, 18:15

Brian OConnor pisze:Ale szukuj się na Wielkanoc co gadaliśmy
Co w planach? Chwalcie się! Widzę, że się drużyna sformowała- co cztery quarki to nie dwa, jak to mawiają.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:15

Używasz Bucików Phantom ???
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:18

jck narazie to plany więc nie będziemy zdradzać, ale będzie to znów wspinaczka:)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:20

Ice-Breaker pisze:Używasz Bucików Phantom ???
Nie Scarpa Cumbre
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:25

Nie Scarpa Cumbre
:) - steptuty wyglądaja tak choćbyś miał Phantomy na nogach :)

Jakich dziab używasz ??
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8715
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 08 stycznia 2010, 18:25

Panowie wszystkie relacje przeczytałem z otwartą gębą, wielki szacun za wspaniałe wejścia, a co najważniejsze szczęślie zejścia. Jestem pod wrażeniem Waszych dokonań. Ja mogę co najwyżej pomarzyć i poczytać o takich wejściach. Jeszcze raz wielkie gratulacje.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:29

PiotrekP marzenie gdyby ich nie było życie nie miałoby sensu...:)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:30

Ice-Breaker pisze:


Jakich dziab używasz ??
razem z B. używamy petzla Quarki
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 18:33

PiotrekP pisze:Jeszcze raz wielkie gratulacje.
Dzięki

Ice-Breaker pisze:Jakich dziab używasz ??

petzla Quarki
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8715
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 08 stycznia 2010, 18:38

Cowboy pisze:PiotrekP marzenie gdyby ich nie było życie nie miałoby sensu...
ale trzeba mierzyć siły na zamiary.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
ODPOWIEDZ