Beskid Śląski, 6.02.2010
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Beskid Śląski, 6.02.2010
No dobra, 203 dni na forum, w międzyczasie jakieś 13 wyjazdów w góry… czas chyba na jakąś relację...
Cierpliwych zapraszam do lektury…
06 .02.2010. Na wycieczkę wybieram się samotnie. Pobudka 4.30 (ała ), szybki prysznic, wałówa, pakowanie i w drogę. W pociągu do Katowic dramat, o mało nie schodzę ze względu na tropikalny klimat wywołany nadmierną eksploatacją urządzeń grzewczych W pociągu do Ustronia już lepiej , tym bardziej, że towarzyszy mi zestaw szczęśliwego podróżnika: duża kawa (nie wspomnę ile mnie kosztowała ), tłusty pączek z lukrem i książka W dodatku za oknem słoneczko pięknie wschodzi i zapowiada się ładny dzień Uśmiecham się do wszystkich wokół mnie na szczęście śpią...
Na szlak wyruszam ok. 9.00. Niebo nie jest już tak czyste, jak się zapowiadało. Wstępnie zaplanowana trasa:
Ustroń Polana – Czantoria Wielka (szlak czerwony) – Stożek (graniczny szlak czerwony/niebieski) – Wisła Głębce (szlak zielony).
Nie wiem jeszcze, jakie warunki panują na szlaku, więc zakładam, że jeśli wejście na Czantorię (północną ścianą! ) zajmie mi zbyt wiele czasu, będę musiała zmienić trasę tak, by wyrobić się na ostatni pociąg po 18.00. Wprawdzie 9h to szmat czasu, trasa na jakieś 6, ale cholera wie, jak to zimą będzie - wyobrażam sobie, że po każdym kroku do przodu zjeżdżam 2 metry do tyłu (nie wchodziłam jeszcze nigdy tym szlakiem, miałam za to 2x „przyjemność” schodzić i zapamiętałam go jako dość stromy i wyczerpujący). Na szczęście tak nie jest. Śnieg jest zmrożony, ale nie ubity. Szlak lekko przedeptany. Da się iść. Nie zmienia to faktu, że po jakichś 30 sekundach marszu mam już dość i ledwo dyszę Zrzucam część odzienia i cisnę dalej. Na szlaku pusto, ale na stoku obok szaleją narciarze i snowboardziści, więc o ciszy i spokoju nawet nie myślę. Pogoda taka sobie, trochę szaro-buro. Po mozolnym marszu po górę docieram na Polanę Stokłosica. Ponieważ jest dość tłoczno – sezon narciarski w pełni – przystaję tylko na sekundę, wychylam patrząc tępo pół butelki niebieskiego płynu (i nie jest to denaturat) i uciekam. Szlak z Polany na Czantorię jest pusty i w końcu można posłuchać ciszy Mijam tylko 1 turystę. Na śniegu obserwuję ślady obcasów, a chwilę później, już na szczycie, doganiam rodzinkę, składającą się z mamy, dwóch tatusiów i dziecka. Poza nimi pusto. Sprawdzam czas, żeby dogadać się sama ze sobą co dalej. SUPER! Jest na tyle wcześnie, że mogę iść na Stożek – spokojnie, bez pośpiechu i zerkania na zegarek. Posilam się w plenerze(brrr!) i idę dalej…
Na szlaku z Czantorii do Stacji Światowid robi się piękna pogoda, słońce mocno daje, zero wiatru, czyste błękitne niebo – bajka Śnieg już nie jest zmrożony, jak wcześniej, jest go też wiele więcej, dlatego idzie się bardzo fajnie – co chwilę zapadam się po kolana. Śladów, po których można iść jest niewiele, w dodatku są tak głębokie, że trafienie w nie i wychodzenie z nich jest niezłą gimnastyką. Raz wywijam orła, ląduje w głębokim śniegu i z cholerę nie umiem się podnieść. Myślę o wezwaniu Goprowców, ale telefon schowałam głęboko w plecaku, dlatego z determinacją wychodzę z tego o własnych siłach Gdzieniegdzie idzie się łatwiej, gdzieniegdzie trudniej, ale generalnie jest bosko Mijam tylko 2 pepików. To ostatni piesi turyści, których spotykam tego dnia Do samego Stożka towarzyszy mi piękna słoneczna pogoda, cisza, spokój (pomijam tu Soszów, gdzie roi się od narciarzy i snowboardzistów), i wszystko to, dla czego wyszłam na szlak… Kilka razy mijają mnie narciarze biegowi, piechurów zero.
Na Stożek docieram ok 13.00. Wchodzę na grzane piwo i ze złością stwierdzam, że podrożało z 9 do 10 zł trudno się mówi… (myślę sobie, że może za to WC jest już za darmo… taaa, uhm, jasssne). Mam też okazje przysłuchać się ciekawym rozmowom ok. 10- latków na temat ich „związków” z „kobietami” bezcenne
Trochę na siłę „kibluję” w schronisku prawie do 14.00 – przede mną już tylko zejście do Wisły Głębce, a najbliższy pociąg za jakieś 3h Zaczynam schodzić szlakiem zielonym i nagle się „ocykam” że są jeszcze inne. Zawracam więc w stronę schroniska i kieruję się szlakiem czerwonym na Kiczory. Jestem niezmiernie dumna ze swojej mądrej decyzji Szlak jest przeuroczy, dużo śniegu i dużo słońca, turystów oczywiście: 0 Na Kiczorach zastanawiam się, czy nie zahaczyć jeszcze o Baranią Górę (szlakowskaz pokazuje 5h) ale nogi zaczynają mi powoli wchodzić w d…, więc odbijam na szlak niebieski i schodzę do Wisły. W międzyczasie odpada mi biodro (w sensie wysiada), więc znacznie zwalniam tempo. W sumie to dobrze, krócej będę czekać na pociąg…
Wycieczka kończy się na Dw. PKP w Wiśle Głębce parę minut przed godziną 16.00. Teraz jeszcze tylko mozolny powrót do domu… Docieram ok. 20.30, zmęczona i z bolącą głową, ale było warto I mimo kilku naprawdę fajnych wypraw z GieeSami muszę powiedzieć, że samotne wycieczki mają w sobie to „coś”…
FINE
troszkę zdjęć ze szlaku: http://picasaweb.google.com/Elizz.Gliwi ... qsa00MC0Xw#
dla zachęty :
Cierpliwych zapraszam do lektury…
06 .02.2010. Na wycieczkę wybieram się samotnie. Pobudka 4.30 (ała ), szybki prysznic, wałówa, pakowanie i w drogę. W pociągu do Katowic dramat, o mało nie schodzę ze względu na tropikalny klimat wywołany nadmierną eksploatacją urządzeń grzewczych W pociągu do Ustronia już lepiej , tym bardziej, że towarzyszy mi zestaw szczęśliwego podróżnika: duża kawa (nie wspomnę ile mnie kosztowała ), tłusty pączek z lukrem i książka W dodatku za oknem słoneczko pięknie wschodzi i zapowiada się ładny dzień Uśmiecham się do wszystkich wokół mnie na szczęście śpią...
Na szlak wyruszam ok. 9.00. Niebo nie jest już tak czyste, jak się zapowiadało. Wstępnie zaplanowana trasa:
Ustroń Polana – Czantoria Wielka (szlak czerwony) – Stożek (graniczny szlak czerwony/niebieski) – Wisła Głębce (szlak zielony).
Nie wiem jeszcze, jakie warunki panują na szlaku, więc zakładam, że jeśli wejście na Czantorię (północną ścianą! ) zajmie mi zbyt wiele czasu, będę musiała zmienić trasę tak, by wyrobić się na ostatni pociąg po 18.00. Wprawdzie 9h to szmat czasu, trasa na jakieś 6, ale cholera wie, jak to zimą będzie - wyobrażam sobie, że po każdym kroku do przodu zjeżdżam 2 metry do tyłu (nie wchodziłam jeszcze nigdy tym szlakiem, miałam za to 2x „przyjemność” schodzić i zapamiętałam go jako dość stromy i wyczerpujący). Na szczęście tak nie jest. Śnieg jest zmrożony, ale nie ubity. Szlak lekko przedeptany. Da się iść. Nie zmienia to faktu, że po jakichś 30 sekundach marszu mam już dość i ledwo dyszę Zrzucam część odzienia i cisnę dalej. Na szlaku pusto, ale na stoku obok szaleją narciarze i snowboardziści, więc o ciszy i spokoju nawet nie myślę. Pogoda taka sobie, trochę szaro-buro. Po mozolnym marszu po górę docieram na Polanę Stokłosica. Ponieważ jest dość tłoczno – sezon narciarski w pełni – przystaję tylko na sekundę, wychylam patrząc tępo pół butelki niebieskiego płynu (i nie jest to denaturat) i uciekam. Szlak z Polany na Czantorię jest pusty i w końcu można posłuchać ciszy Mijam tylko 1 turystę. Na śniegu obserwuję ślady obcasów, a chwilę później, już na szczycie, doganiam rodzinkę, składającą się z mamy, dwóch tatusiów i dziecka. Poza nimi pusto. Sprawdzam czas, żeby dogadać się sama ze sobą co dalej. SUPER! Jest na tyle wcześnie, że mogę iść na Stożek – spokojnie, bez pośpiechu i zerkania na zegarek. Posilam się w plenerze(brrr!) i idę dalej…
Na szlaku z Czantorii do Stacji Światowid robi się piękna pogoda, słońce mocno daje, zero wiatru, czyste błękitne niebo – bajka Śnieg już nie jest zmrożony, jak wcześniej, jest go też wiele więcej, dlatego idzie się bardzo fajnie – co chwilę zapadam się po kolana. Śladów, po których można iść jest niewiele, w dodatku są tak głębokie, że trafienie w nie i wychodzenie z nich jest niezłą gimnastyką. Raz wywijam orła, ląduje w głębokim śniegu i z cholerę nie umiem się podnieść. Myślę o wezwaniu Goprowców, ale telefon schowałam głęboko w plecaku, dlatego z determinacją wychodzę z tego o własnych siłach Gdzieniegdzie idzie się łatwiej, gdzieniegdzie trudniej, ale generalnie jest bosko Mijam tylko 2 pepików. To ostatni piesi turyści, których spotykam tego dnia Do samego Stożka towarzyszy mi piękna słoneczna pogoda, cisza, spokój (pomijam tu Soszów, gdzie roi się od narciarzy i snowboardzistów), i wszystko to, dla czego wyszłam na szlak… Kilka razy mijają mnie narciarze biegowi, piechurów zero.
Na Stożek docieram ok 13.00. Wchodzę na grzane piwo i ze złością stwierdzam, że podrożało z 9 do 10 zł trudno się mówi… (myślę sobie, że może za to WC jest już za darmo… taaa, uhm, jasssne). Mam też okazje przysłuchać się ciekawym rozmowom ok. 10- latków na temat ich „związków” z „kobietami” bezcenne
Trochę na siłę „kibluję” w schronisku prawie do 14.00 – przede mną już tylko zejście do Wisły Głębce, a najbliższy pociąg za jakieś 3h Zaczynam schodzić szlakiem zielonym i nagle się „ocykam” że są jeszcze inne. Zawracam więc w stronę schroniska i kieruję się szlakiem czerwonym na Kiczory. Jestem niezmiernie dumna ze swojej mądrej decyzji Szlak jest przeuroczy, dużo śniegu i dużo słońca, turystów oczywiście: 0 Na Kiczorach zastanawiam się, czy nie zahaczyć jeszcze o Baranią Górę (szlakowskaz pokazuje 5h) ale nogi zaczynają mi powoli wchodzić w d…, więc odbijam na szlak niebieski i schodzę do Wisły. W międzyczasie odpada mi biodro (w sensie wysiada), więc znacznie zwalniam tempo. W sumie to dobrze, krócej będę czekać na pociąg…
Wycieczka kończy się na Dw. PKP w Wiśle Głębce parę minut przed godziną 16.00. Teraz jeszcze tylko mozolny powrót do domu… Docieram ok. 20.30, zmęczona i z bolącą głową, ale było warto I mimo kilku naprawdę fajnych wypraw z GieeSami muszę powiedzieć, że samotne wycieczki mają w sobie to „coś”…
FINE
troszkę zdjęć ze szlaku: http://picasaweb.google.com/Elizz.Gliwi ... qsa00MC0Xw#
dla zachęty :
- Załączniki
-
- 4.JPG
- (25.22 KiB) Pobrany 615 razy
-
- 3.JPG
- (25.46 KiB) Pobrany 615 razy
-
- 2.JPG
- (22.83 KiB) Pobrany 615 razy
-
- 1.JPG
- (39.96 KiB) Pobrany 615 razy
Ostatnio zmieniony 07 lutego 2010, 17:54 przez Elizz, łącznie zmieniany 3 razy.
Gratuluję wyprawy, super zdjęcia i widoki. Na ta tę trasę chcę się wybrać na wiosnę
KARPACKIE ŚCIEŻKI - blog - http://karpackiesciezki.blogspot.com
Elizz , takie relacje czytać to sama przyjemność! Gratuluję stylu
Jestem z natury zwierzęciem stadnym, ale swoje samotne wejście na Zadni Granat pamiętam bardziej niż inne wycieczki - zgadzam się z Tobą,
I pogodę miałaś piękną
Jestem z natury zwierzęciem stadnym, ale swoje samotne wejście na Zadni Granat pamiętam bardziej niż inne wycieczki - zgadzam się z Tobą,
Pod warunkiem, że odbywają się od czasu do czasuElizz pisze:że samotne wycieczki mają w sobie to „coś”…
I pogodę miałaś piękną
dzięki za miłe komentarze, zachęcają do pisania kolejnych relacji
ja też się dziwiłam, w taki dzień spodziewałam się tłumów, na szczęście bezzasadniemirek pisze:Aż dziw bierze że takie pustki na szlaku.
dokładnie, nie mówię, że są lepsze, są po prostu "inne", inaczej odbiera się wtedy góry, inne rzeczy przyciągają uwagę i inne przychodzą refleksje...JolaR pisze: Elizz powiedział/-a:
że samotne wycieczki mają w sobie to „coś”…
Pod warunkiem, że odbywają się od czasu do czasu
jej, dziękiJolaR pisze:takie relacje czytać to sama przyjemność! Gratuluję stylu