20-21.03.2010 - Śląsko-morawska wiosno-zima
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
20-21.03.2010 - Śląsko-morawska wiosno-zima
Skoro wszyscy gdzieś witali wiosnę...
Powstał plan na weekend przełomu zimowo-wiosennego i padło na Beskid Śląsko-Morawski z Javorowym jako punktem kulminacyjnym. Początkowo trasa miała zacząć się w Rece i przez Ropiczkę na Javorovy - liczyła jednak tylko 10 kilometrów, więc stwierdziłem, że jest za krótka i zmieniłem ją na inną, dłuższą - jak się okazało, to był błąd.
Nowa trasa - pętla z Oldrzychowic przez Kozinec i Ostry nad doliną rzeczki Tyra miała mieć 17-18 kilometrów, czyli teoretycznie pikuś. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w górach jest jeszcze śnieg, ale jakoś to będzie, w czwórkę damy radę, a najwyżej ją skrócimy.
Dojeżdżamy w sobotę rano od Oldrzychowic, parkujemy pod sklepem i szybkie przygotowanie do wyjścia. Jeszcze piwko kupione w sklepie (pani sama się pytała, czy wypijemy pod drzwiami, ale grzecznie odmówiliśmy ) i na szlak. Pogoda w tym momencie była super, słońce świeci aż miło, jest cieplutko...
Odbijamy z drogi na dość grząską ścieżkę, potem przez las - pojawia się śnieg, ale na razie niezbyt dużo, czasem jest trochę ślisko. Po niecałej godzinie docieramy do schroniska Kozinec, a właściwie restauracji przy asfaltowej szosie. Odpoczynek, pojenie i wybieramy trawers Ostrego od wschodu. Szlak biegnie po szlaku narciarskim, więc kiedyś jechał tutaj ratrak, ale śnieg jest grząski, mokry, idzie się coraz gorzej. Tempo spada, w dodatku zaczyna się chmurzyć, wiać, robi się chłodniej. Po dwóch godzinach, zmęczeni, docieramy do chaty Ostry. Trzeba coś zjeść, aby wyjść w trasę dalej -a przed nami, według tablic jeszcze z 9-10 kilometrów, czyli ponad połowa drogi. W niezbyt dobrych nastrojach wychodzimy z Ostrego już po 16 - szlak jest coraz bardziej grząski, idziemy jeszcze wolniej. Odcinek 1,5 kilometra pokonujmy ponad pół godziny - fatalne tempo... choć gonię do przodu, z tyłu słyszę tylko ciężki oddech Andrzeja. Jest wiadome, że przed 19, a może i 20 na Javorovy nie dotrzemy. Na rozwidleniu Pod Kaluznym zaczynamy czuć, że w butach robi się mokro... coraz nieciekawiej.
Mimo wszystko ruszamy dalej, odbijając ze szlaku zwykłego na narciarski - tablice domowej roboty informują, że pieszym wstęp wzbroniony, ale mamy to gdzieś - tą trasą jesteśmy w stanie skrócić o 2-3 kilometry, co w tych warunkach jest bardzo dużo. O 17.30, idąc coraz wolniej, w końcu stajemy. Jest sens dalej? Przy słabnącym tempie to możemy być w schronisku nawet i koło 22, o potwornym zmęczeniu nie mówiąc. Wrócić się na Ostry to tylko około 3 kilometrów... Szybka burza mózgów i odtrąbiamy odwrót. Co prawda uczucie niedosytu zostało, ale szybko zapadające ciemności i zbliżające się chmury deszczowe potwierdzają, że podjęliśmy dobrą decyzję.
W schronisku lekkie zdziwienie - "oni już tu byli" . Oprócz obsługi i nas jest jeszcze z 5 facetów (więc zbiorowy toast też będzie ), wolne pokoje również, a na ścianie z projektora leci mecz czeskiej ligi hokeja
nie jest źle, bufet czynny formalnie do 21 sprzedaje jeszcze grubo po 22 .
Trochę imprezujemy, potem sen (niektórzy się nawet umyli przed nim ) a rano po 8 pobudka. Zamówiliśmy śniadanie, pakowanko, sesja zdjęciowa, pożegnanie z obsługą i schodzimy szlakiem do doliny. Idzie się zdecydowanie lepiej, bo na ścieżce śniegu mniej, ale poprzedniego wieczora i tak byśmy dostali na tej trasie nieźle w kość. Po jakimś czasie dochodzimy do asfaltu, potem jeszcze ponad 5 kilometrów z buta do samochodu. Deszcz dogania nas już przy aucie...
W sumie w sobotę z zaplanowanych 17-18 kilometrów przeszliśmy około 13... a zmęczenie było bardzo duże. Trasa pozostaje na zrobienie kiedyś, kiedy nie będzie śniegu.
Mimo wszystko, przynajmniej ja, jestem bardzo zadowolony. Nowe tereny, sympatyczne schronisko na Ostrym, widoki na Beskid Śląski, czeskie piwka i jedzonko... do minusów - irytujące zakazy spożywania własnych produktów w schroniskach, nawet tych prowadzonych przez KCT (choć do piersiówek się nie przyczepili ) oraz fatalne oznaczenia na tablicach odległościowych! Rozumiem, że czasem może się coś pomylić, ale... do Ostrego pisze, że 5 kilometrów, po przejściu 1,5 kilometra piszę, że jeszcze 4 - gdzie się podziało tych pięćset metrów? To tylko przykład, praktycznie na każdym kolejnym punkcie gdzieś "znikały" kilometry... Na krótkim odcinku z Ostrego do doliny, gdzie na Javorovy mieliśmy mieć 7 kilometrów po przejściu 3 kilometrów okazało się, że mamy jeszcze 5,5 - półtora kilometra gdzieś zniknęło! Nie muszę mówić, że w tych warunkach jest to spory kawałek! W Polsce błędy też się zdarzają, ale nie widziałem jeszcze tak nagminnych jak tam...
i fotki:
http://picasaweb.google.pl/Pudelek2009/ ... koMorawski#
Powstał plan na weekend przełomu zimowo-wiosennego i padło na Beskid Śląsko-Morawski z Javorowym jako punktem kulminacyjnym. Początkowo trasa miała zacząć się w Rece i przez Ropiczkę na Javorovy - liczyła jednak tylko 10 kilometrów, więc stwierdziłem, że jest za krótka i zmieniłem ją na inną, dłuższą - jak się okazało, to był błąd.
Nowa trasa - pętla z Oldrzychowic przez Kozinec i Ostry nad doliną rzeczki Tyra miała mieć 17-18 kilometrów, czyli teoretycznie pikuś. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w górach jest jeszcze śnieg, ale jakoś to będzie, w czwórkę damy radę, a najwyżej ją skrócimy.
Dojeżdżamy w sobotę rano od Oldrzychowic, parkujemy pod sklepem i szybkie przygotowanie do wyjścia. Jeszcze piwko kupione w sklepie (pani sama się pytała, czy wypijemy pod drzwiami, ale grzecznie odmówiliśmy ) i na szlak. Pogoda w tym momencie była super, słońce świeci aż miło, jest cieplutko...
Odbijamy z drogi na dość grząską ścieżkę, potem przez las - pojawia się śnieg, ale na razie niezbyt dużo, czasem jest trochę ślisko. Po niecałej godzinie docieramy do schroniska Kozinec, a właściwie restauracji przy asfaltowej szosie. Odpoczynek, pojenie i wybieramy trawers Ostrego od wschodu. Szlak biegnie po szlaku narciarskim, więc kiedyś jechał tutaj ratrak, ale śnieg jest grząski, mokry, idzie się coraz gorzej. Tempo spada, w dodatku zaczyna się chmurzyć, wiać, robi się chłodniej. Po dwóch godzinach, zmęczeni, docieramy do chaty Ostry. Trzeba coś zjeść, aby wyjść w trasę dalej -a przed nami, według tablic jeszcze z 9-10 kilometrów, czyli ponad połowa drogi. W niezbyt dobrych nastrojach wychodzimy z Ostrego już po 16 - szlak jest coraz bardziej grząski, idziemy jeszcze wolniej. Odcinek 1,5 kilometra pokonujmy ponad pół godziny - fatalne tempo... choć gonię do przodu, z tyłu słyszę tylko ciężki oddech Andrzeja. Jest wiadome, że przed 19, a może i 20 na Javorovy nie dotrzemy. Na rozwidleniu Pod Kaluznym zaczynamy czuć, że w butach robi się mokro... coraz nieciekawiej.
Mimo wszystko ruszamy dalej, odbijając ze szlaku zwykłego na narciarski - tablice domowej roboty informują, że pieszym wstęp wzbroniony, ale mamy to gdzieś - tą trasą jesteśmy w stanie skrócić o 2-3 kilometry, co w tych warunkach jest bardzo dużo. O 17.30, idąc coraz wolniej, w końcu stajemy. Jest sens dalej? Przy słabnącym tempie to możemy być w schronisku nawet i koło 22, o potwornym zmęczeniu nie mówiąc. Wrócić się na Ostry to tylko około 3 kilometrów... Szybka burza mózgów i odtrąbiamy odwrót. Co prawda uczucie niedosytu zostało, ale szybko zapadające ciemności i zbliżające się chmury deszczowe potwierdzają, że podjęliśmy dobrą decyzję.
W schronisku lekkie zdziwienie - "oni już tu byli" . Oprócz obsługi i nas jest jeszcze z 5 facetów (więc zbiorowy toast też będzie ), wolne pokoje również, a na ścianie z projektora leci mecz czeskiej ligi hokeja
nie jest źle, bufet czynny formalnie do 21 sprzedaje jeszcze grubo po 22 .
Trochę imprezujemy, potem sen (niektórzy się nawet umyli przed nim ) a rano po 8 pobudka. Zamówiliśmy śniadanie, pakowanko, sesja zdjęciowa, pożegnanie z obsługą i schodzimy szlakiem do doliny. Idzie się zdecydowanie lepiej, bo na ścieżce śniegu mniej, ale poprzedniego wieczora i tak byśmy dostali na tej trasie nieźle w kość. Po jakimś czasie dochodzimy do asfaltu, potem jeszcze ponad 5 kilometrów z buta do samochodu. Deszcz dogania nas już przy aucie...
W sumie w sobotę z zaplanowanych 17-18 kilometrów przeszliśmy około 13... a zmęczenie było bardzo duże. Trasa pozostaje na zrobienie kiedyś, kiedy nie będzie śniegu.
Mimo wszystko, przynajmniej ja, jestem bardzo zadowolony. Nowe tereny, sympatyczne schronisko na Ostrym, widoki na Beskid Śląski, czeskie piwka i jedzonko... do minusów - irytujące zakazy spożywania własnych produktów w schroniskach, nawet tych prowadzonych przez KCT (choć do piersiówek się nie przyczepili ) oraz fatalne oznaczenia na tablicach odległościowych! Rozumiem, że czasem może się coś pomylić, ale... do Ostrego pisze, że 5 kilometrów, po przejściu 1,5 kilometra piszę, że jeszcze 4 - gdzie się podziało tych pięćset metrów? To tylko przykład, praktycznie na każdym kolejnym punkcie gdzieś "znikały" kilometry... Na krótkim odcinku z Ostrego do doliny, gdzie na Javorovy mieliśmy mieć 7 kilometrów po przejściu 3 kilometrów okazało się, że mamy jeszcze 5,5 - półtora kilometra gdzieś zniknęło! Nie muszę mówić, że w tych warunkach jest to spory kawałek! W Polsce błędy też się zdarzają, ale nie widziałem jeszcze tak nagminnych jak tam...
i fotki:
http://picasaweb.google.pl/Pudelek2009/ ... koMorawski#
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
super relacja dobrze sie czyta, fotki sa wypaśne
pozdrowienia dla całej ekipy
pozdrowienia dla całej ekipy
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480
gdyby pogoda utrzymała się taka, jaka było do ok. 13, to pewno widok też byłby świetna... mówi się trudno
za to w nocy było bezchmurne niebo, ale na wschód nikomu nie chciało się wstawać
za to w nocy było bezchmurne niebo, ale na wschód nikomu nie chciało się wstawać
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Pudelek fajna tura! Czytając relację i oglądając zdjęcia przypomina mi się jak byłem na Ostrym w zeszłym roku. 2 razy w ciągu jednego dnia . Po powrocie do chaty Kozinec zorientowaliśmy się, że nie mamy torby z aparatem i portfelem - została w schronisku na górze. Co było robić, poszliśmy najkrótszym szlakiem jeszcze raz i o dziwo wszystko się znalazło w nienaruszonym stanie - przechowała nam to obsługa! Możemy mówić o wielkim szczęściu, bo ludzi było co nie miara (Wielkanocne wejście na Ostry się akurat wtedy odbywało) i dziw bierze, że nikomu się do łap nie przykleiło . Ogólnie miło wspominam tamten wypad.
a jakie wtedy były warunki? bo ten 5 km Kozinec-Ostry bez śniegu przypuszczam śmiga się dość szybko... za to w mokrym śniegu tam i z powrotem to można by się mocno wkurzyć...
to taka nasza tradycja od kilku lat - jednocześnie pokazujemy, że jesteśmy czyści i wietrzymy górskim powietrzem dolną część ciałaPudelek nie trzeba chodzić na żadne imprezy związane z modna bielizną , wystarczy wyskoczyć na szlak:)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Warunki były świetne, już nie licząc okolic schroniska, praktycznie bez śniegu - piękna wiosna. Wychodziliśmy najpierw niebieskim i końcówka żółtym a schodziliśmy najpierw żółtym a potem zielonym i obie trasy są porównywalne. Nam nie spieszyło się specjalnie (do czasu ;]) więc strzelam ok. 2h na wejście (sprawdzę dokładnie w domu na zdjęciach) i z 1.5h na zejście, natomiast wejście nr2 to było z zegarkiem w ręku 45minut od początku żółtym z TyryPudelek pisze:a jakie wtedy były warunki? bo ten 5 km Kozinec-Ostry bez śniegu przypuszczam śmiga się dość szybko... za to w mokrym śniegu tam i z powrotem to można by się mocno wkurzyć...
wysuszyły się w schronisku przez noc, choć tak tragicznie nie było - czuło się mokro, ale nie pływało to jednak różnica czy jest tylko mokro, czy chlupocze jakby się ciągle szło przez rzekę:D
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"