Pozjazdowe górołażenie-Tatry 26.04-01.05.2010
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Pozjazdowe górołażenie-Tatry 26.04-01.05.2010
Na XXV Zjeździe G-Sów było super. Jednak postanowiliśmy sobie z Madziulką przedłużyć trochę doznania estetyczne górskie i dzięki skutecznym negocjacjom z naszymi przełożonymi mogliśmy pozostać w górkach aż do 2 maja Naszym miejscem wypadowym stał się Nowy Targ, gdyż skorzystaliśmy z gościny naszej przecudownej forumowej przybranej matki, czyli Iwon. Poniedziałek po Zjeździe był dniem lajtowym i jedyne co złoiliśmy to Krupówki z dołu do góry. Nogi też kiedyś musiały mieć chwilkę wytchnienia. No ale kolejne dni...
27 kwietnia (wtorek)
Pobudka o 5 rano Jezusicku przecież mam urlop, kto mnie zrywa o tej godzinie z łóżka Głośne pukanie do pokoju i głos Iwon "Dzieciaki wstawajcie, no chyba już nie śpicie, co?". Szybkie spojrzenie w głąb mojej percepcji i uświadamiam sobie, że to dzisiaj jest ten dzionek. Do zrealizowania całkiem niezły plan, który od razu stawia nas na nogi Szybkie mycie, śniadanko, plecaki na plecy i do auta. Wyjeżdżamy z NT około 6:10 by już o 7:00 zameldować się na Siwej Polanie w gotowości do wymarszu w stronę schronu w Chochołlandzie. Pogoda piękna lecz jest stosunkowo chłodno. Ubieramy wszystkie ciepłe ciuszki, które mieliśmy w plecakach. Do schronu docieramy o 8:20, po drodze jeszcze ostro focąc chochołowskie krajobrazy. Z niedowierzaniem patrzymy na zegarki i decydujemy się na gorącą kawkę przed dalszą drogą. Na Grzesia startujemy o 9. Szlak praktycznie bezśnieżny, a im wyżej tym wyłaniają się piękniejsze widoki Tatr Zachodnich, a w oddali i Wysokich. Pogoda idealna - lampa jakich mało było w ostatnim czasie na górskich szlakach. Na Grzesiu meldujemy się o 10:20. Po drodze wyprzedziło nas trzech młodych chłopaków, mieli niezłe tempo Pozdrowienia dla nich. Na szczycie trochę fotek, pyszne słodycze i ruszamy dalej. Kolejny nasz dzisiejszy cel to Rakoń. Idzie się idealnie choć im wyżej tym więcej śniegu. Po drodze spotykamy jeszcze jednego mężczyznę siedzącego na grani między Grzesiem a Rakoniem. Chwilka rozmowy i ruszamy dalej. Śnieg zaczyna się topić w promieniach ostro świecącego słońca i robi się bardzo nieprzyjemnie mokry. Na Rakoniu meldujemy się około 11:40. I stąd dopiero widzimy główny cel naszego dzisiejszego dnia, czyli Wołowiec nadal jeszcze utrzymujący się w zimowej szacie. Na Rakoniu spotykamy przemiłego starszego pana, który właśnie zszedł z Wołowca. Krótka wymiana zdań na temat warunków na szlaku i na szczycie i ruszamy. Przed nami ruszyły jeszcze 3 osoby na skitourach z zamiarem zjechania ze szczytu. Na Wołowcu meldujemy się około 12:30 po mozolnym podchodzeniu w coraz bardziej mokrym i brejowatym śniegu. Na szczycie okazuje się, że skitourowcy to Włosi, którzy po raz pierwszy odwiedzają polskie Tatry. Aż wstyd się przyznać bo w Tatry jeżdżę od urodzenia ale z wyjątkiem Giewontu i Kasprowego Wołowiec to mój pierwszy poważniejszy szczyt w Tatrach Zachodnich. Z kolei dla Madziulki to pierwsze wejście na 2000 m. n.p.m. Cała nasza trójka prze szczęśliwa ze zdobycia Wołowca po szczytowym popasie i foceniu decyduje o zejściu. Fotografujemy jeszcze zjeżdżających ze szczytu na nartach Włochów, życząc im wcześniej powodzenia i sami zaczynamy schodzić. Ze śniegu robi się mokra i śliska breja. Ale dajemy radę bez sprzętu (raki pozostały w plecaku). Co prawda Madziulka ląduje na dupsku i zalicza kilka ładnych metrów zjazdu ale bez poważniejszych obrażeń. Z kolei pomiędzy Rakoniem a Grzesiem Iwon wpada w śnieg prawie po pas i do tego jedna z nóg zaklinowała się jej w kosówce. Odgrzebywanie trwało chyba z 5 minut, aż wreszcie udaje się uwolnić Iwonę ze śnieżno-kosówkowej pułapki. Na szczęście nic jej się nie stało. Do schronu na Polanie Chochołowskiej docieramy około 16:30. Tutaj czekała na nas nagroda - ciepły obiadek. Ze schronu ruszamy około 17:40. Idziemy dość szybko bo Iwon liczy na to, że zjedzie na dół rowerem. Dość mocno poobcierała sobie stopy i rower to dla niej wybawienie. Wyprzedzam dziewczyny ale mimo moich długich nóg i dotarcia do punktu z rowerami przed czasem już nikogo nie było. Zasmucona Iwon rusza powoli w dół razem z nami. Za niespełna kilka minut zbawienna okazuje się niezwykła taksówka Od schroniska jedzie policyjny radiowóz. Policjanci dają się uprosić i zabierają obolałą Iwonkę do Siwej Polany. Na dole spotykamy się około 19, pakujemy się do auta i ruszamy do domu w NT, zmęczeni ale bardzo szczęśliwi. Dla dziewczyn było to pierwsze zetknięcie się z górami w warunkach zimowych, dla Madziulki dodatkjowo pierwsze 2000 a dla mnie pierwszy prawdziwy szczyt w Zachodnich. Ta wyprawa zostanie na pewno w naszej pamięci na zawsze Fotki z wyprawy:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... c27042010#
28 kwietnia (środa)
Tego dnia w ramach krótkiego relaksu pomiędzy jedną a drugą wyprawą wyruszyliśmy na zwiedzanie okolicy. Dotarliśmy do Szczawnicy i do zamku w Czorsztynie. Trochę fotek z tego dnia:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... n28042010#
29 kwietnia (czwartek)
Bosze i znowu zrywanie się o 5 rano To samo co we wtorek No ale na dzisiaj może mniej ambitne plany ale równie piękne widoki do obejrzenia. W końcu udajemy się z całą ekipą Podhalanek (standardowo Iwon oraz dołączają do nas HalinkaŚ i Mirka) do jednego z najpiękniejszych dla mnie miejsc w polskich Tatrach - Doliny Pięciu Stawów Polskich. Spotykamy się wszyscy o 6 przy rondzie w NT. Pakujemy się w auto i wyruszamy w stronę Łysej Polany. Dziewczyny po drodze nakręcają się wiadomością o grasującym w tej okolicy niedźwiedziu. Blady strach na nie pada Na Palenicy Białczańskiej jesteśmy około 7. Żywej duszy nie ma Szybki rozruch do Wodogrzmotów, tam chwilka odpoczynku, obowiązkowa kanapka Halinki i po kilkunastu minutach ruszamy na zielony szlak do Piątki. Pogoda piękna, zapowiada się lampa na cały dzień. Szlak suchutki. Idzie się idealnie Po 1:30 docieramy do Rozstaju szlaków. Zielony prowadzi do Siklawy - największego wodospadu w polskich Tatrach, czarny bezpośrednio do schroniska w Piątce. Wybieramy ten pierwszy. Im wyżej
podchodzimy tym śnieg robi się coraz głębszy i nieprzyjemnie mokry (to już znamy z Wołowca i wiemy co będzie nas czekać przy zejściu). Po drodze dość sporo focimy, bo pogoda piękna i widoki przecudowne. Docieramy do Siklawy, która w większości przykryta jest jeszcze
śniegiem. Do schroniska w Piątce docieramy około 11. Schronisko co prawda w remoncie ale obsługa jest na tyle miła, że fundujemy sobie kawę, żurek z kiełbaską i kiełbaskę na ciepło. Najedzeni postanawiamy powylegiwać się trochę na słoneczku. Co prawda w planach był Zawrat
ale sporo czasu nam się zeszło na podejściu do samej Piątki, a i śnieg szybko się roztapiał, także odpuściliśmy sobie. Na zewnątrz zaczęło się focenie. Po kilkunastu minutach dotarło do schronu czterech przesympatycznych chłopaków z Gdańska. Patrząc na ich wyposażenie nie mogliśmy uwierzyć, że weszli tu na własnych nogach, a oni oświadczają nam, że chcą iść do Moka Uświadamiamy ich, którędy i ile czasu by im to zajęło i są bardzo zdziwieni :szok: Okazało się, że mieli iść asfaltem do Moka ale po drodze zobaczyli szlak i postanowili sobie nim pójść nie wiedząc nawet co ich czeka. Na szczęście zdecydowali się schodzić z nami. Mirka i Halinka się wyopalały, ja z Madziulka i Iwon narobiliśmy fotek i przyszedł czas powrotu. Zejście było jeszcze trudniejsze. Warunki zrobiły się koszmarne. Ślisko i bardzo mokro na roztopionym śniegu, a czarny szlak w dół jest dość stromy miejscami. Odczułem to na własnej skórze przewracając się i ścierając rękę Do wesela się zagoi Do rozstaju szlaków docieramy po około 50 minutach i później już bez większych problemów w dół do Wodogrzmotów i na Palenicę do autka. Tam oczywiście obowiązkowo łapie nas parkingowy, którego rano jeszcze nie było i ruszamy do NT na nagrodę Zatrzymujemy się w naleśnikarni i jemy upragniony ciepły posiłek po dobrze wykorzystanym dniu Potem pożegnanie z dziewczynami i powrót do domu Fotki z tego dnia:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... h29042010#
30 kwietnia (piątek)
W piątek w ramach relaksu jedziemy na Obłazową - skałki znajdujące się w okolicach Gronkowa i tworzące przełom Białki. Fajna zabawa z łązikowaniem i delikatnym wspinaniem, a później do naszego ulubionego zamku Dunajec w Niedzicy. Fotki:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... a30042010#
1 maja (sobota
Wstajemy dość późno bo koło 8 ale plan na dziś to lajtowy spacerek na Halę Gąsienicową. Z Kuźnic ruszamy około 10:20. Nawet nie będę się rozpisywał na temat tego dnia, bo ludzi było tyle jak na Krupówkach albo Piotrkowskiej w Łodzi w czasach świetności tej ulicy Pogoda z godziny na godzinę robiła się piękniejsza, odsłaniały się kolejne widoki na Świnicę i Orlą Perć. Dodatkowo nad Czarnym Stawem Gąsienicowym mieliśmy okazję podziwiać skitourowców biorących udział w memoriale Malinowskiego. Generalnie wyprawa lajtowa, szlaki tylko miejscami zasypane topniejącym i bardzo mokrym śniegiem. Tego dnia można się było napatrzeć na klapkowiczów. Nawet nie będę pisał jak ludzie wychodzą w góry, bo szkoda słów Do NT wróciliśmy pod wieczór zadowoleni z ładnej wycieczki na Halę i całkiem niezłej pogody. Fotki:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... a01052010#
W niedzielę przyszło już wracać do domu Na to zawsze nie jest pora no ale nic nie można poradzić.
Wielkie gratulacje dla Madziulki za pierwsze 2000 i za całokształt górołazikowania
Ogromne podziękowania dla Iwon za gościnę i cierpliwość dla swoich przybranych forumowych latorośli
Podziękowania również dla HalinkiŚ za wspólne wieczorki bardzo miło spędzone oraz za przepyszną pizzę
Podziękowania dla Mirki za czwartkowe górołazikowanie i za nigdy nie gasnący uśmiech na twarzy
27 kwietnia (wtorek)
Pobudka o 5 rano Jezusicku przecież mam urlop, kto mnie zrywa o tej godzinie z łóżka Głośne pukanie do pokoju i głos Iwon "Dzieciaki wstawajcie, no chyba już nie śpicie, co?". Szybkie spojrzenie w głąb mojej percepcji i uświadamiam sobie, że to dzisiaj jest ten dzionek. Do zrealizowania całkiem niezły plan, który od razu stawia nas na nogi Szybkie mycie, śniadanko, plecaki na plecy i do auta. Wyjeżdżamy z NT około 6:10 by już o 7:00 zameldować się na Siwej Polanie w gotowości do wymarszu w stronę schronu w Chochołlandzie. Pogoda piękna lecz jest stosunkowo chłodno. Ubieramy wszystkie ciepłe ciuszki, które mieliśmy w plecakach. Do schronu docieramy o 8:20, po drodze jeszcze ostro focąc chochołowskie krajobrazy. Z niedowierzaniem patrzymy na zegarki i decydujemy się na gorącą kawkę przed dalszą drogą. Na Grzesia startujemy o 9. Szlak praktycznie bezśnieżny, a im wyżej tym wyłaniają się piękniejsze widoki Tatr Zachodnich, a w oddali i Wysokich. Pogoda idealna - lampa jakich mało było w ostatnim czasie na górskich szlakach. Na Grzesiu meldujemy się o 10:20. Po drodze wyprzedziło nas trzech młodych chłopaków, mieli niezłe tempo Pozdrowienia dla nich. Na szczycie trochę fotek, pyszne słodycze i ruszamy dalej. Kolejny nasz dzisiejszy cel to Rakoń. Idzie się idealnie choć im wyżej tym więcej śniegu. Po drodze spotykamy jeszcze jednego mężczyznę siedzącego na grani między Grzesiem a Rakoniem. Chwilka rozmowy i ruszamy dalej. Śnieg zaczyna się topić w promieniach ostro świecącego słońca i robi się bardzo nieprzyjemnie mokry. Na Rakoniu meldujemy się około 11:40. I stąd dopiero widzimy główny cel naszego dzisiejszego dnia, czyli Wołowiec nadal jeszcze utrzymujący się w zimowej szacie. Na Rakoniu spotykamy przemiłego starszego pana, który właśnie zszedł z Wołowca. Krótka wymiana zdań na temat warunków na szlaku i na szczycie i ruszamy. Przed nami ruszyły jeszcze 3 osoby na skitourach z zamiarem zjechania ze szczytu. Na Wołowcu meldujemy się około 12:30 po mozolnym podchodzeniu w coraz bardziej mokrym i brejowatym śniegu. Na szczycie okazuje się, że skitourowcy to Włosi, którzy po raz pierwszy odwiedzają polskie Tatry. Aż wstyd się przyznać bo w Tatry jeżdżę od urodzenia ale z wyjątkiem Giewontu i Kasprowego Wołowiec to mój pierwszy poważniejszy szczyt w Tatrach Zachodnich. Z kolei dla Madziulki to pierwsze wejście na 2000 m. n.p.m. Cała nasza trójka prze szczęśliwa ze zdobycia Wołowca po szczytowym popasie i foceniu decyduje o zejściu. Fotografujemy jeszcze zjeżdżających ze szczytu na nartach Włochów, życząc im wcześniej powodzenia i sami zaczynamy schodzić. Ze śniegu robi się mokra i śliska breja. Ale dajemy radę bez sprzętu (raki pozostały w plecaku). Co prawda Madziulka ląduje na dupsku i zalicza kilka ładnych metrów zjazdu ale bez poważniejszych obrażeń. Z kolei pomiędzy Rakoniem a Grzesiem Iwon wpada w śnieg prawie po pas i do tego jedna z nóg zaklinowała się jej w kosówce. Odgrzebywanie trwało chyba z 5 minut, aż wreszcie udaje się uwolnić Iwonę ze śnieżno-kosówkowej pułapki. Na szczęście nic jej się nie stało. Do schronu na Polanie Chochołowskiej docieramy około 16:30. Tutaj czekała na nas nagroda - ciepły obiadek. Ze schronu ruszamy około 17:40. Idziemy dość szybko bo Iwon liczy na to, że zjedzie na dół rowerem. Dość mocno poobcierała sobie stopy i rower to dla niej wybawienie. Wyprzedzam dziewczyny ale mimo moich długich nóg i dotarcia do punktu z rowerami przed czasem już nikogo nie było. Zasmucona Iwon rusza powoli w dół razem z nami. Za niespełna kilka minut zbawienna okazuje się niezwykła taksówka Od schroniska jedzie policyjny radiowóz. Policjanci dają się uprosić i zabierają obolałą Iwonkę do Siwej Polany. Na dole spotykamy się około 19, pakujemy się do auta i ruszamy do domu w NT, zmęczeni ale bardzo szczęśliwi. Dla dziewczyn było to pierwsze zetknięcie się z górami w warunkach zimowych, dla Madziulki dodatkjowo pierwsze 2000 a dla mnie pierwszy prawdziwy szczyt w Zachodnich. Ta wyprawa zostanie na pewno w naszej pamięci na zawsze Fotki z wyprawy:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... c27042010#
28 kwietnia (środa)
Tego dnia w ramach krótkiego relaksu pomiędzy jedną a drugą wyprawą wyruszyliśmy na zwiedzanie okolicy. Dotarliśmy do Szczawnicy i do zamku w Czorsztynie. Trochę fotek z tego dnia:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... n28042010#
29 kwietnia (czwartek)
Bosze i znowu zrywanie się o 5 rano To samo co we wtorek No ale na dzisiaj może mniej ambitne plany ale równie piękne widoki do obejrzenia. W końcu udajemy się z całą ekipą Podhalanek (standardowo Iwon oraz dołączają do nas HalinkaŚ i Mirka) do jednego z najpiękniejszych dla mnie miejsc w polskich Tatrach - Doliny Pięciu Stawów Polskich. Spotykamy się wszyscy o 6 przy rondzie w NT. Pakujemy się w auto i wyruszamy w stronę Łysej Polany. Dziewczyny po drodze nakręcają się wiadomością o grasującym w tej okolicy niedźwiedziu. Blady strach na nie pada Na Palenicy Białczańskiej jesteśmy około 7. Żywej duszy nie ma Szybki rozruch do Wodogrzmotów, tam chwilka odpoczynku, obowiązkowa kanapka Halinki i po kilkunastu minutach ruszamy na zielony szlak do Piątki. Pogoda piękna, zapowiada się lampa na cały dzień. Szlak suchutki. Idzie się idealnie Po 1:30 docieramy do Rozstaju szlaków. Zielony prowadzi do Siklawy - największego wodospadu w polskich Tatrach, czarny bezpośrednio do schroniska w Piątce. Wybieramy ten pierwszy. Im wyżej
podchodzimy tym śnieg robi się coraz głębszy i nieprzyjemnie mokry (to już znamy z Wołowca i wiemy co będzie nas czekać przy zejściu). Po drodze dość sporo focimy, bo pogoda piękna i widoki przecudowne. Docieramy do Siklawy, która w większości przykryta jest jeszcze
śniegiem. Do schroniska w Piątce docieramy około 11. Schronisko co prawda w remoncie ale obsługa jest na tyle miła, że fundujemy sobie kawę, żurek z kiełbaską i kiełbaskę na ciepło. Najedzeni postanawiamy powylegiwać się trochę na słoneczku. Co prawda w planach był Zawrat
ale sporo czasu nam się zeszło na podejściu do samej Piątki, a i śnieg szybko się roztapiał, także odpuściliśmy sobie. Na zewnątrz zaczęło się focenie. Po kilkunastu minutach dotarło do schronu czterech przesympatycznych chłopaków z Gdańska. Patrząc na ich wyposażenie nie mogliśmy uwierzyć, że weszli tu na własnych nogach, a oni oświadczają nam, że chcą iść do Moka Uświadamiamy ich, którędy i ile czasu by im to zajęło i są bardzo zdziwieni :szok: Okazało się, że mieli iść asfaltem do Moka ale po drodze zobaczyli szlak i postanowili sobie nim pójść nie wiedząc nawet co ich czeka. Na szczęście zdecydowali się schodzić z nami. Mirka i Halinka się wyopalały, ja z Madziulka i Iwon narobiliśmy fotek i przyszedł czas powrotu. Zejście było jeszcze trudniejsze. Warunki zrobiły się koszmarne. Ślisko i bardzo mokro na roztopionym śniegu, a czarny szlak w dół jest dość stromy miejscami. Odczułem to na własnej skórze przewracając się i ścierając rękę Do wesela się zagoi Do rozstaju szlaków docieramy po około 50 minutach i później już bez większych problemów w dół do Wodogrzmotów i na Palenicę do autka. Tam oczywiście obowiązkowo łapie nas parkingowy, którego rano jeszcze nie było i ruszamy do NT na nagrodę Zatrzymujemy się w naleśnikarni i jemy upragniony ciepły posiłek po dobrze wykorzystanym dniu Potem pożegnanie z dziewczynami i powrót do domu Fotki z tego dnia:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... h29042010#
30 kwietnia (piątek)
W piątek w ramach relaksu jedziemy na Obłazową - skałki znajdujące się w okolicach Gronkowa i tworzące przełom Białki. Fajna zabawa z łązikowaniem i delikatnym wspinaniem, a później do naszego ulubionego zamku Dunajec w Niedzicy. Fotki:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... a30042010#
1 maja (sobota
Wstajemy dość późno bo koło 8 ale plan na dziś to lajtowy spacerek na Halę Gąsienicową. Z Kuźnic ruszamy około 10:20. Nawet nie będę się rozpisywał na temat tego dnia, bo ludzi było tyle jak na Krupówkach albo Piotrkowskiej w Łodzi w czasach świetności tej ulicy Pogoda z godziny na godzinę robiła się piękniejsza, odsłaniały się kolejne widoki na Świnicę i Orlą Perć. Dodatkowo nad Czarnym Stawem Gąsienicowym mieliśmy okazję podziwiać skitourowców biorących udział w memoriale Malinowskiego. Generalnie wyprawa lajtowa, szlaki tylko miejscami zasypane topniejącym i bardzo mokrym śniegiem. Tego dnia można się było napatrzeć na klapkowiczów. Nawet nie będę pisał jak ludzie wychodzą w góry, bo szkoda słów Do NT wróciliśmy pod wieczór zadowoleni z ładnej wycieczki na Halę i całkiem niezłej pogody. Fotki:
http://picasaweb.google.pl/tomasz.pietr ... a01052010#
W niedzielę przyszło już wracać do domu Na to zawsze nie jest pora no ale nic nie można poradzić.
Wielkie gratulacje dla Madziulki za pierwsze 2000 i za całokształt górołazikowania
Ogromne podziękowania dla Iwon za gościnę i cierpliwość dla swoich przybranych forumowych latorośli
Podziękowania również dla HalinkiŚ za wspólne wieczorki bardzo miło spędzone oraz za przepyszną pizzę
Podziękowania dla Mirki za czwartkowe górołazikowanie i za nigdy nie gasnący uśmiech na twarzy
Tomku,relacja super wyczerpująca.Jeszcze raz dziękuję za wspólnie spędzone chwile w cudownym miejscu,we wspaniałej atmosferze i dobrych humorach.A tu trochę moich zdjęć z wycieczki do 5-ciu Stawów Polskich
http://picasaweb.google.pl/cisowicz.hal ... directlink
http://picasaweb.google.pl/cisowicz.hal ... directlink
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
piękna sprawa tyle dni w górach, przy pięknej pogodzie
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
Ja Wam również Wszystkim dziękuję, że mogłam połazikować i spędzić super czas .
Trochę moich fotek :
http://picasaweb.google.pl/mateczka87/2 ... directlink
oraz
http://picasaweb.google.pl/mateczka87/2 ... directlink
Trochę moich fotek :
http://picasaweb.google.pl/mateczka87/2 ... directlink
oraz
http://picasaweb.google.pl/mateczka87/2 ... directlink
W sobotę razem z Madziulką mieliśmy okazję obserwować zmagania narciarzy w Memoriale Piotra Malinowskiego w okolicach Hali Gąsienicowej. Tutaj krótki opis tej imprezy:
http://www.tygodnikpodhalanski.pl/www/i ... p=&id=8686
Zaciekawił mnie jednak fakt, że w czołowej trójce znalazło się dwóch Włochów. Ciekawe czy to owi Panowie, z którymi tak miło rozmawiało nam się we wtorek na Wołowcu
Pewnie i tak nie czytają tego ale dla nich gorące pozdrowionka
http://www.tygodnikpodhalanski.pl/www/i ... p=&id=8686
Zaciekawił mnie jednak fakt, że w czołowej trójce znalazło się dwóch Włochów. Ciekawe czy to owi Panowie, z którymi tak miło rozmawiało nam się we wtorek na Wołowcu
Pewnie i tak nie czytają tego ale dla nich gorące pozdrowionka
Tomek- widzę,że te trasy które przeszliście z Madziulką na Zjeździe to był taki wstęp,taka mała rozgrzewka przed wycieczkami,które tutaj fajnie zrelacjonowałeś,no i te widoczki ze zdjęć
Tatry mają swój niepowtarzalny urok,ale Pieniny też są przepiękne
Gratuluję udanych wycieczek i miło spędzonych chwil
Pozdrowienia dla Podhalanek-Mirki,Halinki,Iwon
Tatry mają swój niepowtarzalny urok,ale Pieniny też są przepiękne
Gratuluję udanych wycieczek i miło spędzonych chwil
Pozdrowienia dla Podhalanek-Mirki,Halinki,Iwon