16.10.2010 Trzydniowański Wierch
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
16.10.2010 Trzydniowański Wierch
Co prawda jakiś czas temu położyłam już krzyżyk na Tatrach i planowałam je znowu odwiedzić dopiero na wiosnę, jednak jako że kobieta zmienną jest początkowe plany gorczańskie ewaluowały jednak w Tatry zachodnie. Cały wypad praktycznie do ostatniej chwili był pod znakiem zapytania, gdyż prognozy pogody nie były zbyt optymistyczne… Początkowo planowany Jarząbczy musiał iść w odstawkę, gdyż pojawiły się pewne ograniczenia czasowe. I tak oto w sobotę rano w składzie: ja, Gosia26 oraz Atria wyruszyłyśmy z Krakowa PKSem o 6 rano. Miałyśmy w zanadrzu kilka opcji, ale ostatecznie padło na Trzydniowański Wierch (1758).
Ponieważ szłam już na Trzydniowański Krowim Żlebem, tym razem postanowiłam oszczędzić sobie tego horroru schodkowego (nawiasem mówiąc te wielkie stopnie to dyskryminacja małych ludzi ) i zrobić odwrotnie tzn. wejść biegnącym w pobliżu schroniska na Polanie Chochołowskiej szlakiem papieskim i dalej czerwonym na sam szczyt a zejść Krowim Żlebem właśnie. Tak też zrobiłyśmy.
Sama droga do Polany Chochołowskiej mało uczęszczana, natomiast począwszy od wejścia na żółty szlak- kompletne pustki. Początkowo szłyśmy rozjechaną w związku z rozbiórką drewna drogą w towarzystwie licznych odgłosów pił motorowych. Jedynymi ludźmi spotkanymi aż do samego Trzydniowańskiego było kilku drwali. Szlak bardzo ciekawy, zwłaszcza o tej porze roku, gdy wszystko mieni się różnymi odcieniami jesieni. Pogoda stabilna, choć w górze majaczyły mgły i chmury pozwalające spodziewać się jednak zapowiadanego deszczu. Od czasu do czasu spadały zabłąkane, pojedyncze i prawie mikroskopijne płatki śniegu. Tuż pod szczytem zauważyliśmy pierwszych dwoje turystów, jednak nasze szlakii tego dnia się nie spotkały, gdyż tamci przecięli szlak i idąc „na dziko” uderzali bezpośrednio na Kończysty. O ile cała trasa przebiegała bardzo łagodnie, pod samym szczytem trzeba było włożyć nieco więcej wysiłku. Niestety nie mogę powiedzieć, że widoki na górze powalały na kolana… Widoczność była bardzo kiepska, a chmury z minuty na minutę schodziły coraz niżej, więc trzeba było się sprężać z robieniem zdjęć Miał być Jarząbczy, Kończysty oraz Wołowiec na wyciągnięcie ręki- były tylko mgły. Na pocieszenie pozostawał mi jedynie fakt, że w końcu byłam tu już dwa razy i przynajmniej wiem, jaki widok się roztacza (a dziewczyny już nie) . Pierwszych i (jak się potem okazało jedynych) napotkanych turystów wykorzystałyśmy do zrobienia sobie wreszcie „zbiorówki”. Na górze było dosyć wietrznie i wydawało się, że deszcze faktycznie nas nie ominie, więc postanowiłyśmy schodzić w dół. Zejście Krowim Żlebem już nie tak atrakcyjne widokowo. Początkowo szłyśmy wśród kosodrzewiny i ogromnych wystających korzeni, trzeba więc było uważać, by się nie poślizgnąć. Bardzo szybko weszłyśmy w las, skąd już widoki zerowe. Pokonując znienawidzone przeze mnie schody cieszyłam się w duchu, że nie wybrałyśmy odwrotnego wariantu wejścia i zejścia Potem już tylko zejście do Siwej Polany i bus do Zakopanego.
Liczyłam, że będzie trochę śniegu, a tymczasem na trasie nawet pojedynczego płata nie spotkałyśmy. Nie zobaczyłam go nawet z oddali, bo… nie było za wiele widać.
Dziewczyny- dzięki za fajny wypad
Gosia26- mam nadzieję, że tym razem nie karzesz mi znowu czekać trzy lata na jakąś wspólną górską wyprawę
link do fotek: http://picasaweb.google.pl/inga84b/Trzy ... ch16102010#
Ponieważ szłam już na Trzydniowański Krowim Żlebem, tym razem postanowiłam oszczędzić sobie tego horroru schodkowego (nawiasem mówiąc te wielkie stopnie to dyskryminacja małych ludzi ) i zrobić odwrotnie tzn. wejść biegnącym w pobliżu schroniska na Polanie Chochołowskiej szlakiem papieskim i dalej czerwonym na sam szczyt a zejść Krowim Żlebem właśnie. Tak też zrobiłyśmy.
Sama droga do Polany Chochołowskiej mało uczęszczana, natomiast począwszy od wejścia na żółty szlak- kompletne pustki. Początkowo szłyśmy rozjechaną w związku z rozbiórką drewna drogą w towarzystwie licznych odgłosów pił motorowych. Jedynymi ludźmi spotkanymi aż do samego Trzydniowańskiego było kilku drwali. Szlak bardzo ciekawy, zwłaszcza o tej porze roku, gdy wszystko mieni się różnymi odcieniami jesieni. Pogoda stabilna, choć w górze majaczyły mgły i chmury pozwalające spodziewać się jednak zapowiadanego deszczu. Od czasu do czasu spadały zabłąkane, pojedyncze i prawie mikroskopijne płatki śniegu. Tuż pod szczytem zauważyliśmy pierwszych dwoje turystów, jednak nasze szlakii tego dnia się nie spotkały, gdyż tamci przecięli szlak i idąc „na dziko” uderzali bezpośrednio na Kończysty. O ile cała trasa przebiegała bardzo łagodnie, pod samym szczytem trzeba było włożyć nieco więcej wysiłku. Niestety nie mogę powiedzieć, że widoki na górze powalały na kolana… Widoczność była bardzo kiepska, a chmury z minuty na minutę schodziły coraz niżej, więc trzeba było się sprężać z robieniem zdjęć Miał być Jarząbczy, Kończysty oraz Wołowiec na wyciągnięcie ręki- były tylko mgły. Na pocieszenie pozostawał mi jedynie fakt, że w końcu byłam tu już dwa razy i przynajmniej wiem, jaki widok się roztacza (a dziewczyny już nie) . Pierwszych i (jak się potem okazało jedynych) napotkanych turystów wykorzystałyśmy do zrobienia sobie wreszcie „zbiorówki”. Na górze było dosyć wietrznie i wydawało się, że deszcze faktycznie nas nie ominie, więc postanowiłyśmy schodzić w dół. Zejście Krowim Żlebem już nie tak atrakcyjne widokowo. Początkowo szłyśmy wśród kosodrzewiny i ogromnych wystających korzeni, trzeba więc było uważać, by się nie poślizgnąć. Bardzo szybko weszłyśmy w las, skąd już widoki zerowe. Pokonując znienawidzone przeze mnie schody cieszyłam się w duchu, że nie wybrałyśmy odwrotnego wariantu wejścia i zejścia Potem już tylko zejście do Siwej Polany i bus do Zakopanego.
Liczyłam, że będzie trochę śniegu, a tymczasem na trasie nawet pojedynczego płata nie spotkałyśmy. Nie zobaczyłam go nawet z oddali, bo… nie było za wiele widać.
Dziewczyny- dzięki za fajny wypad
Gosia26- mam nadzieję, że tym razem nie karzesz mi znowu czekać trzy lata na jakąś wspólną górską wyprawę
link do fotek: http://picasaweb.google.pl/inga84b/Trzy ... ch16102010#
"Szalony kto sądzi, że ludzkiego szczęścia trzeba szukać w zaspokajaniu pragnień,
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
Dziękuję bardzo za tego Trzydniowiańskiego
Link do moich zdjęć: http://picasaweb.google.com/Atria86/Trz ... ch16102010#
Dlatego muszę tam iść kiedyś latem i przy okazji sprawdzęi84 pisze:Na pocieszenie pozostawał mi jedynie fakt, że w końcu byłam tu już dwa razy i przynajmniej wiem, jaki widok się roztacza (a dziewczyny już nie)
czy wtedy to też jest taka niszowa górai84 pisze:Jedynymi ludźmi spotkanymi aż do samego Trzydniowańskiego było kilku drwali
i84 pisze:Od czasu do czasu spadały zabłąkane, pojedyncze i prawie mikroskopijne płatki śniegu
Link do moich zdjęć: http://picasaweb.google.com/Atria86/Trz ... ch16102010#
"Historii nie da się przewidzieć, tyle wiem jako historyk..."
Nie aż TAK, aczkolwiek kameralnieAtria pisze:czy wtedy to też jest taka niszowa góra
Owsiankę zostawiam sobie na wyprawy z Tobą i Elizz, żebym mogła za Wami nadążyćPaweld pisze: A owsianka była
trzymam za słowoPemek pisze: Ale obiecuję, że następnym razem już się poprawię
"Szalony kto sądzi, że ludzkiego szczęścia trzeba szukać w zaspokajaniu pragnień,
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
u mnie znowu sobota odpada. Pozostaje niedziela, względnie piątek a wszystko uzależnione od pogody oczywiścieHalinkaŚ pisze:A kiedy konkretnie wybieracie się na Turbacz
"Szalony kto sądzi, że ludzkiego szczęścia trzeba szukać w zaspokajaniu pragnień,
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Te schody to masakra też ich nie lubięi84 pisze:Pokonując znienawidzone przeze mnie schody cieszyłam się w duchu, że nie wybrałyśmy odwrotnego wariantu wejścia i zejścia
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480