31.03.2011-03.04.2011 - Góry Świętokrzyskie

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Anonymous

31.03.2011-03.04.2011 - Góry Świętokrzyskie

Post autor: Anonymous » 05 kwietnia 2011, 23:29

Aby poszerzyć me górskie doświadczenia pognało mnie ku Górom Świętokrzyskim, jednym z ostatnich polskich pasm, gdzie jeszcze ma stopa nie stanęła...

31.03.2011
Tradycyjnie zwalniam się z pracy przeobrażając się w WC z pana Andrzeja w ecowarriora. Na stacji oczekuje mnie Michał, z którym wsiadamy do przepełnionego pociągu na Częstochowę. Tam godzina przerwy, niezbędne zakupy, szybkie piwko i marsz na pociąg ku Wiernej Rzece (Stefan Żeromski inspirowany sentymentalnym wspomnieniem miejscowości i przepływającej przez nią rzekę napisał powieść historyczną o tym samym tytule), miejscowości w której mamy zamiar rozpocząć swą świętokrzyską przygodę.
Ok.19:30 meldujemy się na stacji kolejowej i wzdłuż Wiernej Rzeki podążamy ku ruinom młyna w miejscowości Młynki. Biorąc pod uwagę, że na mapie było oznaczone przejście na drugą stronę naiwnie wierzymy, że tak będzie, cóż za błąd! Przy ruinach młyna kładki, mostku, CZEGOKOLWIEK brak, a tymczasem woda niespiesznie płynie, przyglądając się średnio zadowolonym minom dwóch zafrasowanych turystów... Nie wiedzieć kiedy, a buty trzymamy w ręku trawersując wpław rzekę. Bezpieczne dotarcie na druga stronę. Orzeźwienie, radość, przyglądanie się bezchmurnemu niebu i Lasem bolmińskim oraz Rezerwatem milechowym mkniemy ku wsi Milechowy, nad którą rozbijamy namiot. Ognisko płonie, ptaki ćwierkają, gwiazdy migają, w dolinie psy szczekają a my niespiesznie, popijając chłodne piwko, smażymy kiełbaski rozkoszując się minionym dniem.

01.04.2011
Pobudka, coś na ząb, zwijanie namiotu i zbieramy się ku Bolminie, w którym zwiedzamy późnorenesansowy kościół Narodzenia NMP z 1604r. Nieopodal wspomnianego przybytku Bożego zasiadamy na ławeczkach przy przysklepowym stoliczku i przepłukując gardła planujemy dalszy etap spędzenia dzisiejszego dnia. Wzmocnieni nową dawką energii zmierzamy ku ruinom późnorenesansowego dworu obronnego z przełomu XVI/XVII w. Następnie, pasmem grząbów bolmińskich podążamy, wśród przewijających się tu i ówdzie oznak wiosny, ku Jedlnicy, z której wyłapujemy busikowego stopa do Chęcin. I tutaj trafiamy na miasteczko nokautujące swym pięknem. Plan pobytu bierze w łeb. Miejscowe atrakcje, których co niemiara nie pozwalają nam opuścić miasteczka uznawanego przez wielu jako kolebkę polskiego palramentaryzmu szybciej aniżeli po ponad 3 godz. pobytu. Oprócz m.in. średniowiecznego układu ulic i zabudowań z XVI-XIX w. warto zwiedzić barokowy zespół klasztorny Klarysek z 1643r., dawny zespół klasztorny franciszkanów fundacji Kazimierza III Wielkiego z XIV wieku, w którym wystarczy zapukać do furty a pojawia się franciszkanin, z przyjemnością oprowadzający turystów po terenie klasztoru. Warto wspomnieć, że na terenie zabytkowych zabudowań zakonników znajduje się kawiarnia z kilkunastoma wybornymi kawusiami, których cena przypomina niektórego typu opłaty za schroniskowy wrzątek, czyli co łaska. Przebywając w Chęcinach nie mogliśmy sobie odpuścić również zahaczenia o gotycki kościół parafialny św. Bartłomieja, którego fundatorem najprawdopodobniej był król Władysław Łokietek. Budowę rozpoczął ok. 1315 r., a dokończył ją jego syn Kazimierz Wielki ok. 1350 r.. Z tegoż miejsca ruszyliśmy nie gdzie indziej aniżeli na zamek królewski z przełomu XIII a XIVw. Chwilę przerwy podczas wejścia wykorzystuje Licho, które sprowadza na nas 5-minutowy grad, mający za cel wybicie nas z orbity spokoju. Ha, nie z nami jednak takie sztuczki! Po zwiedzeniu zamku i rzuceniu okiem na piękne zabudowania Chęcin zahaczamy o kamieniczkę z końca XVIw. celem podbicia pieczątki w miejscowym punkcie informacyjnym. I tutaj kolejny nokaut. Pieczątki jeszcze nie posiadają, ale zamiast tego okazuje się, że punkt informacyjny jest miejscem niezmiernie cennej wiedzy. Sama kamieniczka była jeszcze rok wcześniej zapadającą się ruinką, a w ciągu ostatniego roku, odbudowana, prowadzona przez prawdziwych pasjonatów, wyposażonych w masę wiedzy potrafi konkurować z najlepszymi przewodnikami ziemi kieleckiej. Jesteśmy oprowadzani po piwnicy, parterze, piętrze, zaznajomieni z historią samej kamienicy, Chęcin, zamku, klasztorów, okolic, wyposażeni w mapy i przewodniki oraz wprowadzeni w XVI-wieczną sztukę murarską. Każdej osobie odwiedzającej Chęciny w pierwszej kolejności polecam zajrzenie do wyżej nakreślonego przybytku.
Podbudowani zwiedzonymi zabytkami dostajemy się do Kielc, gdzie rzucamy okiem na neogotycki kościół Św. Krzyża, następnie uzupełniamy zapasy, przepłukujemy gardła i wyłapujemy ostatni autobus do Św. Katarzyny. Mimo, iż dopiero 20 to odbijamy się od miejscowych restauracji i wyruszamy na poszukiwanie dogodnego miejsca na rozbicie namiotu. Zamiast tego znajdujemy dwóch podłamanych jegomości z smutnymi minami i wyznaniem, że samochód nie odpala. Oferujemy pomoc w zamian za wywiezienie kawałek dalej. W ich mniemaniu wywiezienie dalej oznaczało w pi..u co w efekcie skutkowało rozbiciem namiotu na podmokłych łąkach. Cóż tu dużo mówić, i tak było fajnie: herbata z prądem, piwko, rybka, gwiazdy na wyciągnięcie ręki i optymistyczne plany dnia kolejnego :)

02.04.2011r.
Dziś czeka nas nadciągniecie Grzesia i główne pasmo Gór Świętokrzyskich, czyli Łysogóry.
Po sielankowym poranku, pośród wiosennych zawilców zmierzamy do Św. Katarzyny, gdzie stołujemy się na ławeczkach przed jednym z spożywczaków i ochoczo przyrządzamy jajecznicę :)
Będąc miejscową atrakcją rozkoszujemy się świetną strawą, zapijaną regionalnymi browarkami dzielnie zakupionymi i jeszcze dzielniej dowiezionymi przez Grzesia :D
Następnie pogadując o urokach mego miejsca zamieszkania, czyli okolicach Góry Św. Anny, starym cmentarzysku barek, gdzie Michał łowi ryby oraz rajdzie świętokrzyskim, dochodzimy poprzez legendarne gołoborza na Łysicę. Tam chwila przerwy, smakowanie Raciborskiego, dyskusja o koncertach punkowych, wspólna fotka z napotkanymi rowerzystami i hen, poprzez Puszczę Jodłową, ku kapliczce Św. Mikołaja. Przy kapliczce, zasiadamy na chwilę przerwy, obliczamy czas wędrówki, kolektywizujemy domowe wino i zmierzamy do Kakonina, nt którego Grześ wygłasza prelekcję z szczególnym uwzględnieniem baraku spozywczego :D Tam też, zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami, sielankujemy przy piwku i miejscowym jabolu o urzekającej nazwie „Bycze”, po czym przepięknym, krajobrazowo wybitnym, odcinkiem granicy parku narodowego zmierzamy do Huty Szklanej. Biję się w pierś ale po drodze zdarza nam się politykować, jak również wspominać minione wyprawy, tudzież snuć marzenia, iż w schronisku młodzieżowym w Nowej Słupi czekają trzy urocze białogłowe oferując swe towarzystwo trzem przypadkowym, aczkolwiek niebagatelnie dzielnym turystom :D
Na Łysą Górę docieramy około 19. Raczymy oczęta cudownymi widokami gołoborzy, pogańskim wałem, a co najważniejsze częściowo zwiedzamy Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego, którego powstanie tradycja benedyktyńska przypisuje Bolesławowi Chrobremu w 1006 roku. Do schroniska w Nowej Słupi meldujemy się dosyć późno gdyż przed 21. Jak się okazuje białogłowych nie widu ni słychu, w sumie nikogo ni widu ni słychu! Cóż, trzeba to jakoś przeżyć :/ Po ostrzeżeniach zlęknionego portiera aby wrócić nie później aniżeli kilka min. po 22 i nie więcej niż po jednym piwku ( :D ) wychodzimy na miasto. Tymczasem na mieście funkcjonuje jedna malutka pizzeria z miejscami może na 7 os., natomiast z cholernie długą kolejką i gehenną piwkową. Nie wiedzieć kiedy a siedzimy przed spożywczakiem, zajadając chlebek z serkiem i kabanosami, popijanymi wybornym piwkiem. Siedząc na stopniach sklepu z coraz to bardziej zadowolonymi brzuchami przyglądamy się smutnym twarzom kolejki wyczekującej strawę w pizzeri. Z zamyślenia wybija nas Pan Mietek, zagadując o cel pobytu, tradycyjne „skąd was przywiało?”, itd. Dzielnie jednak czekamy aż przejdzie do nieuniknionego meritum sprawy, kończącego się pytaniem czy aby mu nie postawimy piwka. Zaskoczony ochocza odpowiedzią: „z przyjemnością!” przymilnie na nas spogląda rzecząc: „a może kupilibyście wino, cena ta sama!” Rzecz jasna winko kupujemy a nasz nowy kolega z radością opowiada o swej przeszłości (na ile wiarygodnej zapewne nigdy się nie dowiemy), o policji przed którą trzeba chować napitki, żony, która kazała mu wyprowadzić psa oraz corocznym wypalaniu dymarków.
W schronisku kolektywizujemy miętowego jabolka, kolejne regionalne piwuśko i ukontentowani minionym dniem udajemy się na zasłużony spoczynek.

03.04.2011r.
Śniadanko, herbatka i pożegnanie kolejnego uroczego miejsca.
Przed opuszczeniem schroniska zasiadamy do rozmowy ze sprzątaczką, która zapoznaje nas z salą zbiorową w której zawsze znajdzie się miejsce dla utrudzonych wędrowców oraz opowiada o corocznym przyjeździe 80-letnich rowerzystów z Dolnego Śląska :) Następnie przechodzi do rozważań nad współczesną młodzieżą kończąc mniej więcej puentą niczym Clint Eastwood w Gran Torino: „ech co się dzieję z tą młodzieżą...?!”
Korzystając z dogodnej komunikacji już o 9:38 wchodzimy do autobusu na Kielce, w których to po godzinie oczekiwania wsiadamy do pociągu na Gliwice. Zajmując wygodne miejsca w przedziale rowerowym zajadamy rybkę, pijemy piwko i zapoznajemy się z średnio trzeźwym byłym wojskowym, którego to po pijaku w nocy okradli. Jak się okazało zostały mu jedynie drobne na winko wiśniowe, które trzyma pod kurtką, a wskutek dobrych manier częstuje kilkakrotnie towarzyszy, czyli nas :D
Ogólnie rzecz biorąc kolejny udany wypad. Połączenie dzikiej przyrody, wielu zabytków, włóczęgi, wieczornego ogniska, niezapomnianych przygód, ciekawych ludzi oraz bezcennych wspomnień...

Zdjęcia wkrótce.
Ostatnio zmieniony 10 kwietnia 2011, 17:50 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Barbórka
Turysta
Turysta
Posty: 949
Rejestracja: 02 stycznia 2011, 21:12

Post autor: Barbórka » 06 kwietnia 2011, 8:55

to się może widzieliśmy na Łysicy w sobotę:)
ja do św. katarzyny przybyłam na motorze;)
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 06 kwietnia 2011, 9:05

ecowarrior  :brawo: , fajnie, że poznajesz inne pasma :) . Może i ja w wolnej chwili powróce tam na małą wędrówkę. Są to fajne górki, troszkę mało doceniane. Z drugiej strony to też dobrze, górki mało rozdeptane. Czekamy na fotki. :)
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
Rebel
Turysta
Turysta
Posty: 1171
Rejestracja: 03 maja 2008, 5:59

Post autor: Rebel » 06 kwietnia 2011, 13:07

ecowarrior pisze:Ogólnie rzecz biorąc kolejny udany wypad. Połączenie dzikiej przyrody, wielu zabytków, włóczęgi, wieczornego ogniska, niezapomnianych przygód, ciekawych ludzi oraz bezcennych wspomnień...
Nawet nie wiesz Eco jak bliskie są mi te klimaty :) , tylko z fotkami się nie ociągaj ;)
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Anonymous

Post autor: Anonymous » 06 kwietnia 2011, 20:22

Barbórka pisze:to się może widzieliśmy na Łysicy w sobotę:)
ja do św. katarzyny przybyłam na motorze;)
Kto wie, możliwe, że nasze szlaki się przecięły. Nawiasem mówiąc tuż po 11 widziałem przejeżdżający przez Św. Katarzynę motocykl :)
PiotrekP pisze:ecowarrior :brawo: , fajnie, że poznajesz inne pasma :)
Trzeba czymś żyć, a najwięcej radości sprawia wyprawa w nieznane rejony, jeszcze wiosną, przed sezonem, gdy nie ma zbyt wielu turystów to sama przyjemność :)
PiotrekP pisze:ecowarrior Są to fajne górki, troszkę mało doceniane. Z drugiej strony to też dobrze, górki mało rozdeptane. Czekamy na fotki. :)
Co racja to racja, Świętokrzyskie poza pasmem Łysogór to raczej spokój i sielanka zabarwiona melancholią minionych lat...Jednym słowem rarytasik :D
kasia1357 pisze:
ecowarrior pisze:Ogólnie rzecz biorąc kolejny udany wypad. Połączenie dzikiej przyrody, wielu zabytków, włóczęgi, wieczornego ogniska, niezapomnianych przygód, ciekawych ludzi oraz bezcennych wspomnień...
Ognisko płonie, ptaki ćwierkają, gwiazdy migają, w dolinie psy szczekają a my niespiesznie, popijając chłodne piwko, smażymy kiełbaski rozkoszując się minionym dniem.

Urzekające :) :>
Taaaak, po każdym tego typu wypadzie, ogarnięty szarością dnia codziennego, wpadam w melancholię za tym co jeszcze parę dni temu było rzeczywistością... Słowa same przelewają się na monitor komputera przyodziewając się w kolejny zapisany plik wspomnień :>
Rebel pisze:
ecowarrior pisze:Ogólnie rzecz biorąc kolejny udany wypad. Połączenie dzikiej przyrody, wielu zabytków, włóczęgi, wieczornego ogniska, niezapomnianych przygód, ciekawych ludzi oraz bezcennych wspomnień...
Nawet nie wiesz Eco jak bliskie są mi te klimaty :) , tylko z fotkami się nie ociągaj ;)
To, że klimaty są Ci bliskie jakoś mnie nie dziwi, wszak nie znaleźliśmy się na tym forum przypadkowo :) Co do fotek, to znając życie i mnie, mogą się pojawić dopiero w okolicach weekendu :roll:
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 06 kwietnia 2011, 20:49

ecowarrior pisze:wyłapujemy busikowego stopa do Chęcin. I tutaj trafiamy na miasteczko nokautujące swym pięknem.
Po Twojej rekomendacji wkrótce tam muszę zawitać! :)
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Post autor: Han-Ka » 06 kwietnia 2011, 21:46

Ach te Góry Świętokrzyskie...
To tutaj zaczęło się moje górołażenie. W zamierzchłych szkolnych czasach, przez kilka lat działalności harcerskiej, dwa razy w roku brałam udział w rajdach po tych terenach. Chyba muszę się wybrać na jakąś wspomnieniową wycieczkę.

ecowarrior , znakomita relacja, zachęca do powtórzenia Waszej trasy. :oki:
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 06 kwietnia 2011, 23:36

Kurcze ... mnie tam też jeszcze nie było ...
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Anonymous

Post autor: Anonymous » 10 kwietnia 2011, 17:45

Grochu pisze:Kurcze ... mnie tam też jeszcze nie było ...
Han-Ka pisze: ecowarrior , znakomita relacja, zachęca do powtórzenia Waszej trasy. :oki:
Han-Ka, Grochu, szkoda czasu! Trochę urlopu i hen ruszyć przed siebie :zoboc:
Jak zwykle trochę czasu mi zajęło, ale w końcu, z czystym sumieniem mogę zapodać link z fotkami:
https://picasaweb.google.com/1029948676 ... 103042011r#
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 10 kwietnia 2011, 18:37

Fotki oddają atmosferę gór Świętokrzyskich. :)
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
mark65
Turysta
Turysta
Posty: 75
Rejestracja: 11 lutego 2011, 0:55

Post autor: mark65 » 10 kwietnia 2011, 19:53

to wszystko prawda - Świętokrzyskie mają swój urok, wiem co mówię, bo byłem tam w lutym https://picasaweb.google.com/jmkoper2/2 ... tokrzyskie#
a w Św. Katarzynie rzeczywiście bardzo trudno zaopatrzyć się po 21, zbawieniem jest sklepik w schronie PTTK Jodełka,
pozdrawiam
Anonymous

Re: Góry Świętokrzyskie 31.03.2011-03.04.2011

Post autor: Anonymous » 17 kwietnia 2011, 12:58

ecowarrior pisze:Ognisko płonie, ptaki ćwierkają, gwiazdy migają, w dolinie psy szczekają a my niespiesznie, popijając chłodne piwko, smażymy kiełbaski rozkoszując się minionym dniem.
Jakbym czytał Zbigniewa Nienackiego...
ecowarrior pisze:...do Chęcin. I tutaj trafiamy na miasteczko nokautujące swym pięknem. Plan pobytu bierze w łeb. .
Byłem w Chęcinach dwa razy na miesięcznych praktykach, więc mam do tej miejscowości szczególny, bardzo sentymentalny stosunek.
A skoro już mowa o miejscowych trunkach. To my - studenci geologii szczególnie upodobaliśmy sobie jabola o nazwie "Kazaczok" :)

Oczywiście relacja super okraszona barwnym i humorystycznym stylem.

PS. I pytanko do specjalisty RYB. Które marki polecasz?
Anonymous

Post autor: Anonymous » 17 kwietnia 2011, 14:47

presto, dzięki. cieszę się, że relacja się podobała :)
Aleś trafił z praktykami, tylko pogratulować tak klimatycznego miejsca edukacji praktycznej!
"Kazaczok", ciekawe czy można go jeszcze gdzieś kupić? Z smutkiem muszę przyznać, że jeszcze go nie kosztowałem a z przyjemnością bym to zmienił... :winko:
Z tymi rybkami to bywa tak, że jeszcze na ani jednej się przejechałem, zarówno jeśli chodzi o podniebienie jak i datę ważności. Zazwyczaj nie zwracam uwagi na firmę tylko patrzę na opakowanie, kubki smakowe przekazują instrukcję do mózgu i decyzja o konsumpcji tegoż wyrobu a nie innego zapada. A smaki bywają różnoraki, w Górach Odenwaldu w Niemczech smakowałem głównie jakieś w zaprawie cytrynowo-jajecznej (masę zakupiłem do domu :D ), w Polsce uwielbiam tuńczyk i sałatki makrelowe, a w Czechach i Słowacji zakupuję coś czego jeszcze nie kosztowałem :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 17 kwietnia 2011, 15:08

Ja z kolei mam sprawdzone produkty tzn. kupuję makrelę w pomidorach firmy Neptun i Graal - nie polceam firmy Łosoś.
A i jeszcze makrela z Biedronki jest niezła :shock:
Anonymous

Post autor: Anonymous » 17 kwietnia 2011, 21:11

ecowarrior pisze:Han-Ka, Grochu, szkoda czasu! Trochę urlopu i hen ruszyć przed siebie :zoboc:
Jak zwykle trochę czasu mi zajęło, ale w końcu, z czystym sumieniem mogę zapodać link z fotkami:
https://picasaweb.google.com/1029948676 ... 103042011r#
Świetna wyprawa a szczególnie że w takim klimacie z dala od ruchu i w tym wiejskim zgiełku. Fajne odnośniki wprowadziłeś pod zdjęciami, wszystko przeczytałem i aż miło było mi wspomnieć dziecięce lata jak jeździłem tam z ojcem :8) Godne podziwu bo rzadko zdarzają się teraz takie wypady.
ODPOWIEDZ