1986-2013 - Podsumowanie... ćwierćwiecza z hakiem...

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2231
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Post autor: buba » 23 stycznia 2014, 11:07

Jolu- to niesamowite! zamieszczasz fotki z zachodu ktore i mnie sie podobaja! :lol:

np.

Pierwsze jakie widze ciekawe ujecie glownych atrakci Paryza!
Dżola Ry pisze:[

Na wieży Eiffla, w której najbardziej nas fascynowała ilość żelastwa...
Obrazek
Niesamowita ta wyspa! Jak z jakiegos snu! Kurcze gdyby ona jeszcze nie byla taka turystyczna.. Albo jakby byla opuszczona- to juz dzis bym pakowala plecak i uczyla sie francuskiego :P
Dżola Ry pisze:[
wyruszyliśmy na 1 dzień na wycieczkę w miejsce, o którym marzyliśmy, od kiedy przypadkiem natknęłam się na jego zdjęcia w internecie.
Obrazek
Ale czad!!!! wyschłe morze i piechotka na wyspe! A myslalam ze takie kwiatki tylko na Aralu!
Jakie bylo podloze, bo ze zdjecia wyglada jakby gdzieniegdzie byly jeszcze smugi wody? czy byly jakies lotne piaski gdzie sie czlowiek zapadal?
Dżola Ry pisze:[


Później pójdziemy na wyspę. Wydaje się, że to rzut beretem, ale to ok. 4 km.
Obrazek

"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 23 stycznia 2014, 13:06

buba pisze:Jolu- to niesamowite! zamieszczasz fotki z zachodu ktore i mnie sie podobaja! :lol:

np.

Pierwsze jakie widze ciekawe ujecie glownych atrakci Paryza!
Zdjęć tego żelastwa, takich i podobnych ujęć, mamy w swoim paryskim nieopublikowanym folderze kilkadziesiąt! W dolnym piętrze schodziliśmy piechotą, żeby się na to z bliska napatrzeć i nasycić.
buba pisze:Niesamowita ta wyspa! Jak z jakiegos snu!
Świetne jest w niej też to, że ona tak śmiesznie wyrasta nagle z całkowitej płaskości! Widać ją z daleka
Obrazek
buba pisze:Kurcze gdyby ona jeszcze nie byla taka turystyczna.. Albo jakby byla opuszczona-
Myślę, że nie na wakacjach albo np. w deszczu ;) tłumy mogą być dużo mniejsze.

buba pisze:Jakie bylo podloze, bo ze zdjecia wyglada jakby gdzieniegdzie byly jeszcze smugi wody? czy byly jakies lotne piaski gdzie sie czlowiek zapadal?
W niektórych miejscach trochę wody zostaje, bo jest ciut niżej, naniesiony piasek zagrodzi odpływ i tworzy się kilkucentymetrowej głębokości jeziorko.

Kuba udaje, że unosi się na wodzie ;)
Obrazek

Były miejsca, gdzie piasek był jakby rzadszy i wtedy trochę się wpadało, ale nieznacznie. Większość drogi to ubity piach. Łatwo.

No i trzeba uważać z tym chodzeniem, sprawdzić, kiedy morze wraca, bo ono wraca z ogromną siłą. Można nie zdążyć, jeśli się dojdzie za daleko.
Ostatnio zmieniony 15 marca 2014, 18:36 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 23 stycznia 2014, 15:00

Tak szybko następny odcinek, bo ferie, elektroniczne zdjęcia i podróż króciutka - to przyspiesza. Wkrótce wrócę do staroci i znów spowolnię.

Rumuński rekonesans

Bardzo ciągnęło nas do Rumunii, ale wciąż się nie składało.
W końcu udało się "na chwilę", czyli na weekend majowy w 2011. Było wtedy tylko 4 dni wolnego, ale do Oradei na północy Rumunii mamy 500 km, więc miało to sens. Jedziemy z Januszem, zabieramy przyczepę.

Pierwszy nocleg na łące w pobliżu Egeru. Wcześniej, jak to w Egerze trzeba - degustujemy wina w Dolinie Pięknej Pani :)

Obrazek

Rano dość pobieżnie zwiedzamy Eger...
Obrazek

...i jedziemy dalej. Zauważamy przy drodze ciekawe miejsce
Obrazek

Już w domu po powrocie wyszukuję w internecie, że to pomnik upamiętniający krwawą porażkę Węgrów w walce z Turkami.

Po pewnym czasie znowu widzimy coś ciekawego! Jaki dziwny cmentarz! W Hajdúböszörmény.
Zaskoczyła nas stylistyka nagrobków, ale nie sposób było się dowiedzieć czegoś na miejscu po angielsku.
Potem czytaliśmy, że te słupy-wieżyczki symbolizują dzioby łodzi...
Zauważamy też inne niż u nas usytuowanie napisów - jakby "w nogach"
Obrazek

Dla dzieci, tak jak u nas, białe nagrobki
Obrazek

W innej części tego cmentarza była stylistyka bardziej podobna do naszej, ale napisy nadal "w nogach" ;-)
Obrazek

W końcu dojechaliśmy do Oradei

Nasz kemping w miejscowości 1 Maja. Stylistyka i wyposażenie chyba z lat 70-tych XX wieku :D Ale było wszystko, czego nam było trzeba!
Obrazek

1 Maja! Co to za nazwa dla miejscowości?!! :oczynoela:
A do tego jest wtedy akurat 1 maja!
A do tego ja się urodziłam 1 maja!
:lol: :lol: :lol:

Oradea nie powala :8)
Tamtejszy teatr
Obrazek

Po prawej synagoga
Obrazek

Wieczorem
Obrazek

Lubię ludzi z poczuciem humoru!!!
Obrazek

Zobaczyliśmy Oradeę, która nas nie zachwyciła, ale bardziej byliśmy ciekawi Rumunii prowincjonalnej.
Wyruszyliśmy w krótką podróż pobocznymi drogami.
Obrazek

W pewnym momencie zauważamy chałupniczej roboty znak, mówiący o jakiejś knajpce w pobliżu. Skręcamy!
I tam zostaje zdemaskowana nasza haniebna pycha! :oops: :D Szczególnie moja! :D

Znajdujemy dom nad stawem, niezbyt wyglądający na lokal publiczny.
Niepewni, czy dobrze trafiliśmy postanawiamy zapytać jedynego człowiek, kręcącego się w pobliżu.
Widząc go jednak w gumofilcach i kufajce, jakby od obrządku wrócił, zaczynamy się śmiać w zaciszu naszego samochodu mówiąc:
- Ale jak się z nim mamy dogadać? Po angielsku??! :ha: :ha: :ha:
Obrazek
Obrazek

Domyślacie się chyba, co było dalej?
Facet totalnie zgasił nas, a szczególnie mnie, swoim biegłym angielskim!
Mało tego! Mówił biegle jeszcze po węgiersku(!) i włosku, trochę też znał niemiecki!

Niby człowiek wie, że pozory mylą, a wciąż się na nie daje nabrać! :oops:

Wieczór spędzamy w towarzystwie Dana, który nas zaczepia na ulicy, widząc rejestrację naszego samochodu. Okazuje się, że bardzo lubi Polaków, pracował kiedyś w naszych kopalniach, zna język polski.
Obrazek

Wymieniliśmy adresy mejlowe, ale jakoś dotychczas nie było sposobności do dalszych kontaktów :roll:

A rano powoli wracamy do kraju ojczystego, po drodze zjadając obiad w węgierskim ślicznym zajeździe
Obrazek

Pozostałe zdjęcia z tego wyjazdu: https://picasaweb.google.com/1012409058 ... 0043052011#

Rekonesans wypadł pozytywnie i jeszcze w tym samym roku znów odwiedzamy Rumunię, ale znów tylko pobieżnie, przejazdem.

I o tym będzie w następnym odcinku, ostatnim zagranicznym.
Do usłyszenia :)
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3058
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 23 stycznia 2014, 15:18

Dżola Ry pisze:Mówił biegle jeszcze po węgiersku(!)
bo zapewne trafiłaś na Węgra - Oradea i okolice to sporo mniejszości węgierskiej ;)
Jak zobaczyłam komentarz Pudelka, to od razu pomyślałam, że to o te czeskie nazwy, nieudolnie spolszczane chodzi! :oops:
A tu taka siurpryza! :)
e tam, tylko Czeski Krumlow zauważyłem ;)
Cytat:
Popłynęliśmy na wyspę Schiermonnikoog, której plaża miała ponad pół kilometra!


dziadek służył na tej wyspie w czasie wojny, dużo o niej opowiadał i teraz mogę to sobie wyobrazić!
Mam jeszcze jedno zeskanowane:
dzięki :) ciekawe miejsce ta wyspa, choć podejrzewam, że dziadek na podziwianie widoków nie bardzo miał czas ;)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 23 stycznia 2014, 15:21

Pudelek pisze:bo zapewne trafiłaś na Węgra - Oradea i okolice to sporo mniejszości węgierskiej
To był Rumun, ale jako dziecko miał nianię z Węgier i "pracowała" nad nim kilka lat :)

A on dużo pływał po morzach i oceanach - stąd znajomość tylu języków.
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3058
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 23 stycznia 2014, 15:25

Dżola Ry pisze:A on dużo pływał po morzach i oceanach - stąd znajomość tylu języków.
Rumunii to w ogóle zdolny naród - sądzę, że znajomość języków jest tam bardziej powszechna niż w Polsce. Starsi głównie rosyjski oraz niemiecki (zwłaszcza w Siedmiogrodzie, gdzie mieszkają Sasi), młodsi angielski...
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 23 stycznia 2014, 15:33

Pudelek pisze:Rumunii to w ogóle zdolny naród - sądzę, że znajomość języków jest tam bardziej powszechna niż w Polsce.
Zdecydowanie tak!
Byłam kiedyś na takim kongresie w Brukseli, gdzie byli przedstawiciele szkół z 25 krajów Europy, połowa z byłej komuny.
Wszyscy ci, ze wschodu siedzieli cicho, niepewni siebie i nienadążający z językiem.

A Rumunki wodziły rej! Było ich 7 i było je tam widać i słychać (w najlepszym znaczeniu!), jak nikogo innego!
Awatar użytkownika
sonia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 222
Rejestracja: 02 lipca 2010, 13:06

Post autor: sonia » 24 stycznia 2014, 10:23

Jolu !!
to juz nie jest spóźnienie, to karygodna ;-) absencja w pracy!!
Twoje opowieści wciągają ... muszę po prostu doczytać do końca!
No i zachciało mi się Szwendania przez duże SZ jak nigdy dotąd!
Iść do pracy czy pakować plecak?
PS ( do szefa)
szefie wiesz przecież ,że mam "biurowy";-))
"Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi"
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 24 stycznia 2014, 14:59

Została mi do opisania ostatnia podróż zagraniczna. Z tych większych, bo bywała jeszcze Słowacja - Słowacki Raj lub Tatry, ale o tym być może wspomnę w górskich motywach, a może pominę - przecież i tak nie opowiem o wszystkim :)

Dziś będzie chyba bardziej sentymentalnie, niż dotychczas...

Bo to był prezent, jaki sobie ufundowaliśmy w nagrodę!

Na dobre i na złe!

25 lat razem na dobre i na złe. Razem. Nie obok siebie. Naprawdę razem!
W domu i na wakacjach.
Na zakupach i na imprezach.
I nasze dzieci - kawał dobrej roboty! Będą z nich ludzie! ;)

Choć nie zawsze w pełnej zgodzie, nie idealnie, o czym jeszcze będę pisać, ale zawsze blisko siebie.

Obrazek

Należała się nam ta nagroda!

Rozważaliśmy mnóstwo pomysłów, bo jak tu się zdecydować, skoro podróż jedna, a marzeń tysiąc?
Wiadomo było jedno - to musi być na południe, do ciepłych krajów! Piotrek kochał upały! Zawsze lepszy był upał niż jego brak :D
Oto, co się "urodziło":

Pierwszym celem była Droga Transfogaraska w Rumuni.
Obrazek
Obrazek

oraz miasteczko Curtea de Argeş, w której szczególne wrażenie zrobiła na nas cerkiew metropolitarna ze ślicznie skręconymi wieżyczkami. Wrażenia dopełniała piękna, starocerkiewna muzyka, która dyskretnie się sączyła z głośników na całym cerkiewnym terenie. Doskonały pomysł!
Obrazek
(zdjęcia: https://picasaweb.google.com/1012409058 ... redirect=1# )

Potem przejazd przez Bułgarię i zwiedzanie...
Monastyru Rylskiego
Obrazek

Monastyru Rożeńskiego
Obrazek

I Piramid Melnickich
Obrazek
Obrazek
Zdjęcia z Bułgarii: https://picasaweb.google.com/1012409058 ... redirect=1

Zarówno rumuńskie jak i w szczególności bułgarskie góry tak mi się podobały, że koniecznie będę chciała tam wrócić i pochodzić po nich.

Potem była Grecja, czyli:
Klasycznie - Akropol (nutka zawodu- mały nam się wydał)
Obrazek

Meteory (zachwyciły)
Obrazek

Zmiana warty pod parlamentem:
polecam ten półminutowy filmik: https://picasaweb.google.com/1012409058 ... 5023683970
Normalnie akademia bardzo(!) śmiesznych kroków!

Mniej klasycznie - Kanał Koryncki, który zrobił na nas duże wrażenie!
Obrazek

Wąwóz Enipea w Masywie Olimpu
Obrazek

Całkiem nieklasycznie, czyli tak, jak lubimy najbardziej - wycieczka dookoła Olimpu i sałatka grecka w malutkim, zupełnie nie turystycznym miasteczku Kokkinopilos.
Obrazek

Potem była Albania, na którą bardzo sobie ostrzyliśmy apetyt!

Kraj, o którym niewiele się słyszało, a jak już, to bardzo skrajne opinie. Nie wiadomo było, czego się spodziewać?
Muszę więc opowiedzieć o naszym pełnym stresów wjeździe do tego kraju!

Na granicę grecko-albańską dojechaliśmy chwilę przed zachodem słońca.
Czekając w długiej kolejce na odprawę szwendamy się dookoła.
Uderza nas taki obrazek.
Stoi ciąg niewielkich pomieszczeń, a w nich oddziały banków (również znanych nam, np. niemieckich), kantory, sklepiki. A w nich stoją biurka, krzesła, szafy, komputery - normalka. Obok nich zaś łóżko w pościelą! W prawie każdym pomieszczeniu! W niemieckim banku też! Zabawny widok, niecodzienny. Żeby chociaż gdzieś na zapleczu...

No dobra - doczekaliśmy się, przekraczamy granicę. Czeka nas ok 30 km wąską drogą przez góry do Sarandy. Wyjeżdżamy kawałek dalej (jest już ciemno) i widzimy wysoko w górze dwa wielkie pożary! Ewidentnie płoną lasy na zboczach gór. Stres... - czy droga jest przejezdna? My przecież te góry mamy przekraczać.

Ale widzimy, że ruch w obu kierunkach na drodze przebiega intensywnie, znaczy, że chyba możemy jechać. Choć cały czas w lekkim stresie - przekraczamy w końcu góry bez komplikacji.

Wjeżdżamy do Sarandy. Jest ok. 23.30. Na ulicach jest taki ruch, że jesteśmy przekonani o jakimś święcie w mieście. Trudno się przebić z przyczepą w wąskich uliczkach pozastawianych samochodami, gdzie się da i z ogromnym tłumem przewalającym się po ulicach. Sklepy otwarte, mnóstwo dzieci biegających itp.

Pytamy o jakiś kemping - nikt nic nie wie. Krążymy szukając jakiegoś miejsca, a w końcu wyjazdu z miasta - bez skutku. Brak drogowskazów w mieście i mapa w naszym GPSie z naniesionymi tylko najważniejszymi drogami Albanii sprawia, że udaje nam się to dopiero ok. 1.00 w nocy.
Gdzie my jesteśmy?! Co tu się dzieje?!
Zmęczeni już długą podróżą kierujemy się (za radą tubylca) w stronę Ksamilu. Tam ma być kemping.

Po drodze mijamy następny pożar, całkiem blisko zabudowań. Nikt nie gasi! :oczynoela: . Po ok. 10 km przejechanych w całkowitych ciemnościach, bez zabudowań w pobliżu, w świetle reflektorów widzimy spokojnie idącą krowę! Jest ok. 1.30!
Znów myśl: Gdzie my jesteśmy?! Co tu się dzieje?! Co to za kraj?!

Okazuje się, że w Ksamilu nie ma żadnego kempingu! Co robić?! Na dziko się boimy w świetle tego, co tu zastaliśmy.
Idziemy do jakiegoś lokalu, gdzie widzimy ludzi. Jeden z klientów mówi po angielsku (uff). Pytamy, co nam radzi, dołącza się właściciel lokalu i mówi - stańcie tutaj na parkingu.
Ale przecież jest zajęty, stoją samochody.
Właściciel odwraca się do klientów, mówi coś do nich, wszyscy wstają i przeparkowują swoje samochody, robiąc nam miejsce, po czym spokojnie wracają do stolików.

Nareszcie możemy odpocząć! :D
Obrazek

Spędzamy tam 3 noce. Bardzo zadowoleni :) I z taką życzliwością spotykamy się w Albanii cały czas.

Mieliśmy tam wrócić...

W Ksamilu :)
Obrazek

Też z Ksamilu :(
Obrazek

W Sarandzie :)
Obrazek

Też w Sarandzie :(
Obrazek

"Wspinamy się" po tej drodze
Obrazek

Kruje - święte miejsce Albańczyków
Obrazek

Generalnie Albania to kraj niezwykłych kontrastów!
Zapraszam do galerii, gdzie je trochę pokazałam i opisałam: https://picasaweb.google.com/1012409058 ... redirect=1#

Potem była Czarnogóra - kraj niewielki, prześliczny! Byliśmy tylko w części nadmorskiej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Boka Kotorska
Obrazek
Pozostałe zdjęcia z Czarnogóry: https://picasaweb.google.com/1012409058 ... redirect=1#

Na koniec była Chorwacja
Dubrownik
Obrazek
( https://picasaweb.google.com/1012409058 ... redirect=1# )

Baćinska Jezera
Obrazek

W drodze do Rezerwatu Biokovo, do którego jednak nie dojechaliśmy :(
Obrazek

To jest piękne w podróżowaniu przyczepą, że można się zatrzymać, gdzie się chce i jeść albo spać w cudnych miejscach!
Obrazek

( https://picasaweb.google.com/1012409058 ... redirect=1# )

Z Chorwacji pojechaliśmy już prosto do domu, bo czas nam się kończył :(

Bardzo jestem szczęśliwa, że to marzenie o ciepłych krajach, tak wakacyjnie (a nie przy okazji pracy), leniwie i szwendacko udało nam się spełnić!
Był czas na zwiedzanie, na kąpiele morskie i słoneczne, na zwykły odpoczynek. I mnóstwo wrażeń, do których z radością wracaliśmy po powrocie!
Ostatnio zmieniony 18 marca 2014, 19:50 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 24 stycznia 2014, 15:41

sonia pisze:No i zachciało mi się Szwendania przez duże SZ jak nigdy dotąd!
Polecam z autopsji :D :spoko:
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 24 stycznia 2014, 17:35

Robię z gęby cholewę, ale przypomniałam sobie o jeszcze jednej podróży zagranicznej i muuuszęę o tym napisać! :D

Tak dla równowagi po poprzedniej opowieści mam nadzieję, że Was rozśmieszę! :D

Urodzinowy prezent!

Podróż miała miejsce 1 maja 2007 roku i była na Ukrainę.

Był 1 maja, ok 10.00. Siedzieliśmy wszyscy na kanapach z poranną kawą w ręce. Od kilku dni mieliśmy nowy-stary samochód (dla nas nowy) i strasznie nas świerzbiło, żeby gdzieś pojechać.

Wymyśliliśmy Rawę Ruską, bo tam sięgały korzenie rodziny Piotrka. Byliśmy umówieni na podróż do Lwowa z Jolą i Januszem za miesiąc, więc pojedziemy sobie na taki rekonesans, zobaczymy, jak się przekracza wschodnią granicę, bo dotychczas nie byliśmy na Ukrainie.

Zebraliśmy się szybko i w drogę.
Dojechaliśmy do Hrebennego, przed nami z 8 samochodów, stoimy ok godziny, bo to wszystko trwa.

Gdy przed nami jest już tylko 2 samochody dzieci wyciągnęły paszporty i sobie przeglądają.
- Mamo, ale Ty masz nieważny paszport! Był ważny tylko do 24 lutego 2007!

No ładnie! Chyba mnie szlag trafi, to już pojechałam! :zly:
Trudno, jak żem taka gapa, to pojadą sami! Gdzieś tu na nich poczekam.
Wjechaliśmy tak daleko pomiędzy budki graniczne, że już nie było możliwości wycofania się. Dostaliśmy zestaw karteczek (kto przekraczał ukraińską granicę wie, że tych karteczek jest dużo!), które wypełniliśmy i podjeżdżamy (ja za kierownicą), gdy nadchodzi nasza kolej.
Rżniemy głupa - podajemy wszystkie paszporty i wypełnione karteczki.
Facet je zabiera i idzie do kantorka robić swoje.
Czekam aż zauważy...
Wraca i pyta:
- Dlaczego pani właśnie dziś tam jedzie? (no tak, już po mnie... cóż ja mogę wymyślić za powód, żeby z nieważnym paszportem się pchać?... uśmiecham się krzywo, coś bąkam pod nosem...)

Zanim zdążyłam coś konkretnego wydukać facet mówi:

- no to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

:oczynoela: :oczynoela: :oczynoela: :oczynoela: Nie zauważył???!!!
Nie możemy uwierzyć! Zauważył datę urodzin, a nie zauważył daty ważności paszportu??!

Ale oddaje nam dokumenty i dziękuje.

No przecież nie będę mu mówiła, że nie powinien... :D

Dopełniamy reszty formalności (następny zestaw karteczek) i w długą! :jupi: :jupi: :jupi:

Obrazek

W Rawie Ruskiej
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po obejrzeniu Rawy Ruskiej stwierdzamy - skoro już tu jesteśmy i na pewno nie pojedziemy za miesiąc do Lwowa, bo nie mam szans tak szybko wyrobić sobie paszportu, to trzeba jechać tam jeszcze dziś!

We Lwowie
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W operze lwowskiej
Obrazek
Obrazek

Było wtedy tak pierońsko zimno, a my tak nieprzygotowani do długiej wycieczki, że szwendaliśmy się po operze dość długo, żeby się zagrzać ;)

Ale w końcu wracamy.
Stresik jest! Czy nie będzie kłopotów? :8)

Dojeżdżamy do przejścia, a tam tłumy pejsiastych Żydów pielgrzymujących do grobu cadyka Elimelecha w Leżajsku pięcioma autokarami.

Myślimy sobie - jak nic, czeka nas tu z 5 godzin lekko licząc!

Ale po chwili przychodzi miła pani i mówi, dajcie szybko dokumenty to Was odprawię przed nimi.
Szybko wyjęliśmy paszporty.
- Jeszcze dowód rejestracyjny samochodu proszę.
Kurczę, gdzie on jest?! Szukamy nerwowo... Jest! Proszę!

Pani znika na jakiś czas, w końcu woła mnie do okienka.
Stres!...

- Jakiej marki jest ten samochód?
:oczynoela: Vw Passat!
Coś tam uzupełnia i mówi:
- Ok. Proszę jechać.

Podjeżdżamy do polskiego pogranicznika.
Dajemy paszporty , on zerka na nie i natychmiast(!) pyta:
- Kiedy pani wjeżdżała?
- Jakieś 10 godzin temu.
- Jakim cudem? Przecież Pani ma nieważny paszport! :shock: :shock: :shock:
- Taaaak??? - rżnę głupa :kukacz:

Pobiegł do budki i śmiejąc się w głos pokazywał wszystkim!
Oczywiście wpuścił mnie bez problemu, jako polską obywatelkę, sprawdziwszy wcześniej, czy nie mam czegoś nagannego na swoim koncie.

Myślicie, że to już koniec?
Otóż nie!

Rano następnego dnia biorę swój paszport do ręki i patrzę sobie, co mi tam nawbijali, jak wyglądają ukraińskie pieczątki itp.?

Patrzę i nie wierzę?! :shock: :shock:

Tam jest napisane, że w drodze powrotnej przekroczyliśmy granicę naszą przyczepą kempingową! Bez napędu! :shock:
Tylko jej nr rejestracyjny widnieje w moim paszporcie! :ha: :ha: :ha:

To musiało być tak, że gdy ta kobitka poprosiła o dowód rejestracyjny, po ciemku i w pośpiechu daliśmy przez pomyłkę nie ten dowód, co trzeba.
I dlatego ona pytała o markę! Bo nie słyszała o samochodzie Knaus :lol:



Tak to proszę Państwa, można powiedzieć, że niechcący i w sposób zupełnie niezamierzony ośmieszyliśmy służbę graniczną...
Najbardziej zabawne jest to w kontekście wypełniania mnóstwa (dla nas czworga) karteczek ze szczegółowymi informacjami!

Ponieważ ja prawdopodobnie z dużym niedowierzaniem potraktowałabym taką czyjąś opowieść, no bo przecież to są poważne służby, a nie jakieś wejście na stadion, czy do kina, oznajmiam - mam ten paszport na pamiątkę!
Posiłkowałam się nim pisząc to!
To wszystko jest szczera prawda! :D

Nie chcę skanować i upubliczniać, bo jeszcze bym komuś narobiła kłopotów...

Pozostałe zdjęcia z tej wycieczki: https://picasaweb.google.com/jolaryd/Lw ... redirect=1#
Ostatnio zmieniony 24 stycznia 2014, 23:01 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Lidka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 364
Rejestracja: 07 stycznia 2011, 18:05

Post autor: Lidka » 24 stycznia 2014, 18:19

Jolu, super się czyta :) pewnie masz całe mnóstwo takich historii, materiał na książkę jak znalazł :kukacz:
a góry nade mną jak niebo...
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Post autor: Wiolcia » 25 stycznia 2014, 23:00

Ile znów do czytania i komentowania!
W Holandii i Belgii nigdy nie byłam, a całkiem przyjemnie te państwa wyglądają na Twoich zdjęciach! Z miejsc przez Ciebie odwiedzonych kojarzę tylko Brugię, i to z filmu, swoją drogą niezłego, "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" ;). A jak paliło Ci się fajkę wodną?
Paryż... Do Paryża mam sentyment wielki, bo mieszkałam (prawie) w nim przez parę miesięcy i dokładnie go złaziłam. Przeżyłam w nim piękną wiosnę, gdy wszystko eksplodowało zielenią i turystów nie było tak wielu. Swoją drogą, przeżyłam też strajki pracowników komunikacji i raz wracałam (w bardzo miłym towarzystwie swojego wykładowcy) przez pół Paryża na piechotę, bo metro nie jeździło, ale to już inna historia... Swoimi zdjęciami mi te chwile przypomniałaś. A Montmartre bez turystów jest naprawdę uroczy, uwierz!
A Rumunia i Bałkany to już inna bajka. Pisząc o powątpiewaniu co do zdolności językowych jednego z mieszkańców Rumunii, przypomniałaś mi pewną historię, gdy jechaliśmy w Fogarasze. W jednym z miasteczek za nic nie mogliśmy się dowiedzieć, czy jedzie stąd autobus do miejscowości blisko szlaku. Według przewodnika miał jechać, jednak żaden z pytanych nic o tym nie wiedział. W końcu napatoczył się pewien Rom z synem. Okazało się, że znają włoski, więc ja, przypominając sobie jakieś tam słowa, dukam, o co mi chodzi, jednocześnie pytając o coś Roberta. I nagle ten gość, słysząc mój język, zaczyna mówić po polsku! Okazało się, że mieszkał przez pewien czas w naszym kraju, więc od tego momentu prowadziliśmy już konwersację w naszym języku ojczystym.
A na 25-lecie piękną podróż sobie sprawiliście. Bardzo różnorodną!
Taka wieża ze skręconymi wieżyczkami jest też na Ukrainie, w Czerniowcach.
Bardzo ciekawie pisałaś o Albanii. To naprawdę kraj kontrastów, ale już chyba jedno z niewielu miejsc w Europie o takim klimacie.
Natomiast historię z urodzinami na Ukrainie już znałam :).
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 26 stycznia 2014, 14:16

Wiolcia pisze:Ile znów do czytania i komentowania!
No właśnie, chyba przesadziłam ;) :D
Wiolcia pisze: z filmu, swoją drogą niezłego, "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj"
Dobrze, że piszesz - niezły, bo tytuł by mnie nie zachęcił :D
Wiolcia pisze:A jak paliło Ci się fajkę wodną?
Sam rytuał jest super, ale tylko to... Jak mam okazję, to uczestniczę w popalaniu, ale nic poza tym :D
Paliłaś? I jak było?
Wiolcia pisze:I nagle ten gość, słysząc mój język, zaczyna mówić po polsku!
Też nam się zdarzyło w Niemczech, że plotkowaliśmy o kelnerze, że taki młody, a już pracuje, a on podszedł i powiedział po polsku - "ja tylko młodo wyglądam" :lol:
Wiolcia pisze:Bardzo ciekawie pisałaś o Albanii. To naprawdę kraj kontrastów, ale już chyba jedno z niewielu miejsc w Europie o takim klimacie.
Byłaś? W którym roku?
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Post autor: Han-Ka » 26 stycznia 2014, 16:37

Dżola Ry pisze:a on podszedł i powiedział po polsku
Miałam podobną sytuację w Nowej Zelandii. Chciałam sfotografować moje córki na tle Pancake Rocks i powiedziałam im : "Poczekajcie, aż ten pan się odsunie".
Na to pan się odwrócił i przemówił : "Już się odsuwam". Lekko mnie zamurowało :shock: i jakoś tak głupio mi się zrobiło :oops: .
Ostatnio zmieniony 26 stycznia 2014, 20:49 przez Han-Ka, łącznie zmieniany 1 raz.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
ODPOWIEDZ