Aparat na mrozie
Moderatorzy: PiotrekP, Moderatorzy
Aparat na mrozie
Macie jakieś swoje sposoby, aby przedłużyć żywotność baterii w ekstremalnych dla aparatu temperaturach, czytaj poniżej 0 st C Macie jakieś pomysły?
Problem z lustrzankami pojawia sie gdy obiektywy lub filtry zaczynaja przy duzej wilgotności zamarzac, bo z samymi bateriami chyba wiekszych problemów nikt nie ma...
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
https://www.flickr.com/photos/148596918@N06/albums
https://www.flickr.com/photos/148596918@N06/albums
Zastanawiam się właśnie jak zachowa się lustrzanka na długiej wycieczce na mrozie, bo jeszcze nie miałem okazji eksploatować tego typu sprzętu w takich warunkach.
A macie jakieś sposoby na "odmrażanie" aparatów?
Pozostawiacie je w spokoju niech same dojdą do siebie czy też może owijacie w coś chłonącego wilgoć?
A macie jakieś sposoby na "odmrażanie" aparatów?
Pozostawiacie je w spokoju niech same dojdą do siebie czy też może owijacie w coś chłonącego wilgoć?
suonecznik ja testowałem amatorską lustrzankę przy -25, max -30 i przyznam szczerze, nic się nie działo. Oczywiście system: seria 5 fotek i torba z ogrzewaczem. Nie odmrażałem, wrzucałem przed snem aparat do śpiwora. Pojawiają się natomiast inne utrudnienia, ale już związane z samym fotografowaniem.
W zasadzie to co powiedzieli poprzednicy - tzn wszelkie możliwe sposoby rozgrzewania baterii. Zanim kupiłem Nikona, fociłem Olympusem, który zasilany jest 4 akumulatorkami. Na mrozie miałem 2 komplety takich akumulatorków - jeden w aparacie, drugi w kieszeni wewnętrznej kurtki, tak, że nagrzeał się ciepłem ciała. Jak aparat zaczynał odmawiać posłuszeństwa to wtedy wymieniałem komplet.
Ale widziałem też inny patent. Może uciążliwy i wymagający znajomości elektroniki, jednakże działał.
Otóż wszystko sprowadza się do spostrzeżenia, że w niskich temperaturach, w ogniwach chemicznych, wzrasta opór wewnętrzny, czego efektem jest niższy, maksymalny prąd. Mój znajomy, wychodząc z tego założenia połączył ze sobą równolegle bodajże 4 komplety akumulatorów, na wyjściu dołączył prosty ogranicznik prądu (na wszelki wypadek), i śmigał na mrozie z aparatem i plecakiem, z którego wychodził przewód zasilający do aparatu
Także jak ktoś bardzo chce....
Ale widziałem też inny patent. Może uciążliwy i wymagający znajomości elektroniki, jednakże działał.
Otóż wszystko sprowadza się do spostrzeżenia, że w niskich temperaturach, w ogniwach chemicznych, wzrasta opór wewnętrzny, czego efektem jest niższy, maksymalny prąd. Mój znajomy, wychodząc z tego założenia połączył ze sobą równolegle bodajże 4 komplety akumulatorów, na wyjściu dołączył prosty ogranicznik prądu (na wszelki wypadek), i śmigał na mrozie z aparatem i plecakiem, z którego wychodził przewód zasilający do aparatu
Także jak ktoś bardzo chce....