No tak już działam na kobiety, co poradzę?goska pisze:nadszedł Grochu i mnie oświecił ,że tu szczytowac należy
Ja do schroniska dotarłem już w piątkowy wieczór z Beatą i Damianem. Dzięki temu mogliśmy wykorzystać sobotę na jakiś spacer. Nisko wiszące chmury nie zachęcały, ale zaryzykowaliśmy szlak przez Dolinę Tomanową z zamiarem wejścia na Ciemniak.
Do przełęczy było nawet w miarę widokowo
ale dalej było już beznadziejnie, więc z przełęczy wróciliśmy na dół czerwonym szlakiem
bo i tak musieliśmy wrócić do samochodu po resztę zaopatrzenia.
Wieczorem do schronu dotarła reszta ekipy i zafundowaliśmy sobie miły wieczór
W niedzielny poranek było równie nieciekawie
Mimo tego zachęceni prognozami - że lało nie będzie - ruszyliśmy na Przełęcz Iwaniacką. Dalej ja z częścią ekipy poszedłem przez Ornak
do Siwej Przełęczy. Tam czas na drugie śniadanie. I rozstanie. Dalej poszliśmy już tylko we dwójkę z Rudzielcem. Dalej - to znaczy na Starorobociański Wierch. Ale powyżej już nic nie było widać.
Zeszliśmy drugą stroną i przez Kończysty dotarliśmy do Doliny Chochołowskiej.
Tam okazało się, że szlaki przejściowe do Kościeliskiej są pozamykane z powodu wiatrołomów. W efekcie musieliśmy zejść aż do Siwej Polany. Stamtąd stopem do Kir i znów pieszką w górę całą Kościeliską. Trochę śmy się nadreptali tego dnia
Poniedziałek dał wreszcie śliczny poranek
Cała ekipa wybrała się na Błyszcz, ale mi się odnowiła trochę stara kontuzja kolana, więc odpuściłem i postanowiłem w towarzystwie Leszka zrobić drugą przymiarkę do Ciemniaka.
Jak w sobotę: do przełęczy było znośnie
ale już parę metrów wyżej panowały chmury. Mimo tego uparłem się wejść na szczyt, choć wiało sakramencko
Po zejściu pod przełęcz widać było wyraźnie, że halny nieustannie nawiewa ze słowackiej strony niekończące się tumany chmur
Zeszliśmy po śladach do schroniska na kolejny miły wieczór w doborowym towarzystwie
W końcu nadszedł oczekiwany dzień: 11 listopada. No i.......
....dupa zbita
Już od samego rana chmurska przewalały się ze Słowacji. Wiadomym się stało, że na tatrzańskich szczytach nie będzie szans na widoczność. Stąd narodził się "plan B": uciekać stąd i wybrać się na zachód słońca na Babiej Górze.
Na Przełęczy Krowiarki miła niespodzianka
Oni schodzili, a my wchodzili. A jak weszlim, to już słońce zachodziło. I zaszło całkiem ładnie
Ale najlepsze w tym całym wypadzie było epokowe odkrycie, że mój telefoniczny fotoaparat na coś w rodzaju zooma Zabawy miałem co nie miara