24.07-02.08.2015. Rumunia. Trochę gór i trochę morza; czyli: "plany są po to, by je zmieniać" ;)

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

24.07-02.08.2015. Rumunia. Trochę gór i trochę morza; czyli:

Post autor: Grochu » 09 sierpnia 2015, 14:32

Bună ziua - "dzień dobry" po rumuńsku
Dobrý deň – "dzień dobry" po słowacku
Otloszpotlosznierozmotlosz - "dzień dobry" po węgiersku; a może nie "dzień dobry" tylko coś innego? Wszystko jedno ;)

Dojazd.

Ostatecznie zrobiło się nas 9 sztuk. Podzieleni na 2 auta: w pierwszym - sonia, eska, mariuszg z Lidą i ja; w drugim: Doris, MarcinK, Greg i Yano. Załoga pierwszego auta miała wolny piątek, więc postanowiliśmy ruszyć przed południem, a z drugim samochodem spotkać się już na węgierskim campingu.
Pierwsze wyzwanie: spakować auto ;)

Obrazek

Droga przez Słowację okazała się koszmarna z powodu niezliczonych robót drogowych – i zajęła nam dużo więcej czasu niż było planowane. Na Węgrzech było już OK, ale i tak do Mako dotarliśmy mocno po ciemku. Reszta ekipy przyjechała po północy. Nazajutrz, już na spokojnie pośniadaliśmy i bez pośpiechu można było ruszać dalej.

Obrazek

Za parę kilometrów była już rumuńska granica. Wraz z dniem mijały długie kilometry. Na całej trasie żadnych robót drogowych czy innych przeszkód. Co jakiś czas potrzebne były przerwy na tankowania i posiłki.

Obrazek

Ostatni etap podróży jechaliśmy wzdłuż imponującego masywu potężnych Fogaraszy, podziwiając i....planując :) Niektórzy już wiedzą, że chcą tam pojechać w przyszłym roku :)
A jednak na miejsce dotarliśmy później, niż planowałem. Miało być tego dnia rozpoczęte pasmo Piatra Craiului – po dotarciu na miejsce trzeba było przejść jeszcze 3-godzinną trasę do schroniska Curmatură. A tu już późno, było pewne, że na trasie dosięgnie nas zmrok i możemy się pogubić w nieznanym terenie. Czas więc na zmianę planów: następnego dnia zaczniemy od masywu Bucegów, których piękna panorama ukazała się nam niebawem:

Obrazek

a przenocujemy na "Vampirecamping" w Bran, gdzie znajduje się średniowieczny zamek – przerobiony dla celów komercyjnych na mityczną siedzibę Vlada Palownika.

Obrazek
Obrazek

Bucegi.

W niedzielny poranek czas wreszcie ruszyć w góry. Jeszcze tylko jakieś 40 km do miasteczka Sinaia, a w miarę zbliżania ślinka ciekła coraz bardziej ;)

Obrazek

Sprawy znów się skomplikowały. Sinaia okazała się zapchana turystami do niemożliwości, sporo czasu zajęło nam wyszukanie miejsca, w którym można było bezpiecznie zostawić auta na 2 dni. Następnie znów dużo czasu zmitrężyliśmy, by znaleźć wejście na szlak. W międzyczasie stała się jasna przyczyna tego straszliwego tłoku: trafiliśmy na jakiś rajd samochodowy:

Obrazek

No i znów zrobiło się późnawo, a czekała nas długa trasa. Mieliśmy iść w górę pieszo, ale....czas zmienić plany. Padło więc na to, że do góry wyciągniemy się kolejką linową, żeby przed zmrokiem zdążyć do schroniska.

Obrazek

Na górnej stacji przy schronisku Mioriţa ruszyliśmy wreszcie na szlak. Wkrótce pierwsze szczytowanie: Vârful cu Dor (2029 npm).

Obrazek

a potem już długa droga przez płaskowyż Bucegów.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

zaliczając po drodze jeszcze Vf Furnica (2103 npm) szlak doprowadził nas do koszmarnego hotelu Piatra Arsă (1950 npm)

Obrazek

Szybko omijając ten moloch poszliśmy nieco dalej, by na ładnej łączce na skraju kosodrzewiny skonsumować drugie śniadanie.

Obrazek

I dalej przez płaskowyż

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Bucegi są zadziwiające: ciągnący się kilometrami płaskowyż, ozdobiony łagodnymi pagórkami załamuje się gwałtownie przechodząc w iście wysokotatrzański pejzaż - pełen przepaścistych otchłani i wielusetmetrowych niemal pionowych ścian:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po dotarciu do schroniska Caraiman, leżącego na skraju takiego urwiska, znaleźliśmy się więc w zupełnie innej scenerii.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

trawersując imponującą ścianę dochodzi się do Pomnika Bohaterów ( Monumentul Eroilor), zwanego popularnie: La Cruce ("Krzyż").

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tam przymusowa przerwa, gdyż dopadła nas burza z solidną ulewą. Schronieni pod lekkim zadaszeniem metalowych drzwi wejściowych zastanawialiśmy się, na ile bezpieczne jest stać tak sobie w czasie burzy pod taką kupą żelastwa ;)

Obrazek

Burza na szczęście w miarę szybo sobie poszła, więc mogliśmy kontynuować wędrówkę. Przez Caraiman (2384 npm)

Obrazek

do Coştila (2498 npm), obciążonej sporą anteną telewizyjną, gdzie nadszedł czas na lunch.
Następnie znów jakiś kawałek idzie się w miarę płaskim terenem

Obrazek

by wkrótce dla odmiany poczuć, że jest się w całkiem wysokich górach.

Obrazek
Obrazek

Po zejściu na przełęcz Şaua Şugărilor (2295 npm) rozpoczął się ostatni etap wędrówki: przez Vf. Obârşia (2484 npm) i Vf. Bucura (2503 npm)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

wdrapujemy się prosto na najwyższy szczyt Bucegów: Vf. Omul (2507 npm), na którym stoi najwyżej położone w całych Karpatach schronisko: Cabana Omu

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tam nocleg z nadzieją, że do rana chmury się rozejdą.
Płonną nadzieją :( Poranek w chmurze, więc bez widoków trzeba było schodzić. Sam płaskowyż też jeszcze w mleku. Po drodze jeszcze popas w schronisku Babele.

Obrazek

i dopiero na skraju płaskowyżu, gdy teren zaczął się obniżać – powoli wynurzaliśmy się z chmury.

Obrazek

Od schroniska Caraiman – gdzie byliśmy już poprzedniego dnia – zaczęło się już ostre schodzenie.

Obrazek
Obrazek

Po drodze sporo łańcuchów i stalowych linek.

Obrazek
Obrazek

Po wejściu w las stromizna złagodniała nieco, jednak tylko nieco – aż do samego dołu.

Obrazek

W końcu – Sonia, Marcin i ja - dotarliśmy na obrzeża Buşteni, gdzie z rozkoszą można było się odświeżyć:

Obrazek

Reszta ekipy została daleko w tyle. Żeby nie tracić czasu - wymyśliliśmy, że Sonia zostanie przy rzeczce pilnować plecaków, a ja i Marcin pojedziemy do Sinaia, aby przyprowadzić na miejsce samochody, gdy w międzyczasie dotrze tu reszta ekipy. Krótki spacer do centrum uzmysłowił nam, że z lokalną komunikacją publiczną nie ma najmniejszego problemu.
Do Sinaia dotarliśmy więc błyskawicznie. Ale potem zaczęły się schody. Nie znając zupełnie topografii miasta błądziliśmy dobrze ponad godzinę różnymi uliczkami, próbując namierzyć auta. W końcu.......postanowiliśmy zacząć od końca ;) czyli:
dotrzeć do dolnej stacji kolejki, którą wjechaliśmy na płaskowyż - a potem po śladach cofać się w kierunku samochodów. Szczęściem w nieszczęściu było to, że Marcin pamiętał jedną rzecz: auta zostawiliśmy w pobliżu remizy strażackiej. Tym sposobem dotarliśmy do miejsca, w którym......byliśmy już przed godziną z dobrym okładem: lokalnej stacji paliw. Zrozpaczeni postanowiliśmy "zasięgnąć języka" by w końcu się dowiedzieć gdzie jest siedziba tutejszej Straży Pożarnej :hmmm:

No fajnie. Ale jak to zrobić, gdy pan z CPN ni chu chu ani po angielsku, ani po niemiecku (o polskim nie wspominając)?

Tjaaaa........
Zaczęło się od wskazania gaśnicy. A potem............za pomocą języka dźwiękowo-migowego udało nam się wyjaśnić, że szukamy czerwonego (jak gaśnica) duuuużeeeeego auta, które jadąc (brrrrbrrrbrrrbrrr) robi głośne "uuuułłłłuuuuułłłłuuułłłuuuiiiijąąąąąiiiijąąąą" i coś mu się straaaaaaaasznie błyska na głowie – a jak już stanie to wyciąga ogrooooooooomną sikawę i robi z niej " Pfffsssssssss....."
Tjaaaa.........
Trochę czasu zeszło, zanim wytłumaczyliśmy, że nie wzywamy do żadnego pożaru, tylko szukamy miejsca w którym to auto śpi, gdy nie jedzie robiąc: "uuuułłłłuuuuułuuuuiiiiijąąąąijjjjjąąą" :lol:
Tjaaaa.......
Kilka minut później odpaliliśmy nasze autka :D
Po godzinie wszyscy jechaliśmy już w kierunku wybrzeża Morza Czarnego.

cdn
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 09 sierpnia 2015, 14:57

Grochu pisze:Pierwsze wyzwanie: spakować auto
Czyli najpierw praktycznie :)
Grochu pisze:przenocujemy na "Vampirecamping"
...potem strasznie...

Potem dużo ciekawie...

A na końcu śmiesznie:
Grochu pisze:szukamy czerwonego (jak gaśnica) duuuużeeeeego auta, które jadąc (brrrrbrrrbrrrbrrr) robi głośne "uuuułłłłuuuuułłłłuuułłłuuuiiiijąąąąąiiiijąąąą" i coś mu się straaaaaaaasznie błyska na głowie – a jak już stanie to wyciąga ogrooooooooomną sikawę i robi z niej " Pfffsssssssss....."
Już mi się podoba.

Położenie schroniska Caraiman robi wrażenie :spoko:
Szkoda tylko tych widoków z Cabana Omu.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
goska
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 909
Rejestracja: 13 listopada 2011, 21:51

Post autor: goska » 09 sierpnia 2015, 16:36

Ależ tam pięknie ! widzę ,że to był wyjazd planów awaryjnych :lol: .A czy noclegi w schroniskach bukowaliście wcześniej?
Największa rzecz swego strachu mur obalić...
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 09 sierpnia 2015, 16:51

goska pisze:A czy noclegi w schroniskach bukowaliście wcześniej?
Nie. W lipcu nie ma tam jeszcze tłumów. Rumuni na wakacje wyjeżdżają w sierpniu.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 09 sierpnia 2015, 17:11

Morze.

Do Constanţy dotarliśmy o zmierzchu. Ale jeszcze zakupy w przydrożnym markecie – i zrobiło się zupełnie ciemno. Ten camping pamiętam sprzed 3 lat, poza tym sporo się tam w międzyczasie zmieniło. W efekcie: gdy go w końcu znaleźliśmy, zrobiło się bardzo późno. Ale nic to. Natychmiast po rozłożeniu namiotów wybyliśmy na plażę, by odetchnąć po tych kilku dniach niemiłosiernych upałów. Obalenie flaszeczki w wodzie po pachy w środku nocy – sama rozkosz :D
A potem....nastąpiły dwa dni skrajnego lenistwa ;)
Był czas na lans

Obrazek

i inne głupoty ;)

Obrazek
Obrazek

arbuzy....

Obrazek

i chrzest morski klubowej flagi

Obrazek

woda ciepła jak zupa – nie to, co Bałtyk :)

Obrazek

a na plaży pustki....to zdjęcia w środku dnia, w środku lata

Obrazek
Obrazek

porównajcie to z obrazkami znad Bałtyku :twisted:
No ale GS-om było tam trochę za płasko. Postanowiliśmy więc zrobić sobie górę....piachu. Ale żeby to nie była taka jakaś tam sobie góra, to trzeba było nadać jej jakiś kształt. Padło, że to będzie góra Syrenki. Przystąpiliśmy więc do dzieła. Męska część artystycznego teamu skupiła się na kształtowaniu damskich pośladków i piersi. Padło w międzyczasie sporo rzeczowych uwag ;) kobiety zajęły się biżuterią i ogólnym design. Wyszło tak:

Obrazek

A potem znów poranne pluskanie...

Obrazek

A że ostatnia noc to była ta magiczna – gdy Barbórka i Kovik slubowali sobie miłość – wysłaliśmy im światełko na szczęście :)

Obrazek

No i.....tak jakoś nam zeszło ;)

Reszta.

W czwartkowy poranek pożegnaliśmy morze, by wrócić w góry. W planie były jeszcze dwa dni na pasmo Piatra Craiului. W tym celu dotarliśmy do miasteczka Zărneşti, gdzie zaczyna się szlak. Rozważając różne opcje parkingowe dla samochodów zaczęło się wypakowywanie bagażników. W planie był 3-godzinny marsz do schroniska Curmatura i tam nocleg. Po chwili.......zaczęło padać. Bagaże szybko wróciły na swoje miejsce, a my zjechaliśmy trochę w dół, by zatrzymać się przy końcu miasteczka, gdzie znajduje się schronisko-hotelik o nazwie Gura Râului.

Obrazek

W międzyczasie deszcz zamienił się w ulewę. Nie było wyjścia: trzeba zmienić plany. Przenocuje się w tym hoteliku, a w góry pójdziemy następnego dnia.
Siedząc pod parasolami należącej do hoteliku knajpki czekaliśmy aż przestanie padać, by na sucho się zakwaterować. Za ulewą przyszła burza. Po niej....kolejna z silnym deszczem, który nieco zelżał – czas na zakwaterowanie i powrót pod parasole. Następna burza przyniosła dla odmiany istne oberwanie chmury. Po nim znów ulewa – i tak.....do późnego wieczora. Prognozy pogody były mało optymistyczne :(
W piątkowy poranek nadzieje się rozwiały: leżące blisko ziemi zwały chmur, z których co chwila wylewała się woda.....trzeba zmienić plany.
Z gór nic już nie będzie, bo nawet jak w drugiej połowie dnia się rozpogodzi, to już będzie za mało czasu. I tak w sobotę rano planowaliśmy ruszyć w drogę powrotną, żeby na niedzielę wieczór dotrzeć do domów.
No ale jakąś górę trzeba zdobyć. Padło więc na górę....zamku Răşnov ;)

Obrazek
Obrazek

Nim skończyliśmy zwiedzać – rozpętała się burza z solidną ulewą. Trzeba uciekać wgłąb Siedmiogrodu. Ale wredny front cały czas deptał nam po piętach. Gdy oderwaliśmy się od niego i przestało padać, zaproponowałem przerwę w podróży na zwiedzanie zabytkowej starówki w mieście Sighişoara.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

ale wystarczyło 1,5 godziny i jak ruszaliśmy dalej to już deszczowe chmury zdążyły nas dogonić. Większość Wyżyny Transylwańskiej pokryta była grubą warstwą chmur i dopiero pod koniec dnia, gdy zbliżaliśmy się do Wegier, dogoniliśmy przejrzyste niebo. Późnym wieczorem dotarliśmy na znany już nam camping w węgierskim Nyiregyhaza. Trzeba było obmyślić plan na następny dzień. Padło na zwiedzanie krasowej jaskini w Aggtelek, a w niedzielę wejście na Wlk. Chocz.
Jaskinia zaiste piękna:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Potem długa podróż w kierunku domu. Późnym wieczorem dotarliśmy na camping nad Jeziorem Liptowskim i zdążyliśmy się jeszcze załapać na pożegnalną dyskotekę :2:
W niedzielny poranek spakowaliśmy się – po raz kolejny już – na wyjście w góry (w tym doszliśmy do perfekcji), by po drodze do domu wejść jeszcze na Chocza. W czasie jazdy....dogonił nas front i zaczęło padać. Trzeba zmienić plany. Zamiast góry Chocz będzie góra kalorii w cukierni w urokliwym miasteczku Namestovo.

A potem już tylko powrót do domu.

Dziękuję całej ekipie za tą tygodniową włóczęgę :D

Fotki w relacji są moje i eski.

La revedere munţi româneşti!

Reszta moich zdjęć:
https://plus.google.com/photos/10202455 ... 8225027409

Foto eska:
https://plus.google.com/107649086383064 ... oin5cjdGak

Foto sonia:
https://photos.google.com/share/AF1QipN ... hqLXhFSmxn

Foto Doris:
https://plus.google.com/u/0/photos/1164 ... 3201693137

Foto mariuszg:
https://plus.google.com/photos/10419847 ... 9Iv36eyYDg

Foto Greg:
1. Mako https://goo.gl/photos/zqBLb2r8GXtZcu2Z6
2. Bucegi https://goo.gl/photos/82vdTep4axUtzC7KA
3. Constanca https://goo.gl/photos/A5UGW6asSj19RryJA
4. Piatra https://goo.gl/photos/H2pdVuW6eLzxYTsf9
5. Rasnov https://goo.gl/photos/41qobd8arwddSv8D9
6. Sighişoara https://goo.gl/photos/gvxAR3m4jPf1MWN37
7. Aggtelek, jaskinia na Węgrzech https://goo.gl/photos/tMAYoJXjBGsezDhCA
8. Słowacja, powrót https://goo.gl/photos/s1qxUsJzzfQzAEgN9
Ostatnio zmieniony 12 sierpnia 2015, 17:00 przez Grochu, łącznie zmieniany 2 razy.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
mariuszg
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1417
Rejestracja: 11 marca 2010, 13:11

Post autor: mariuszg » 09 sierpnia 2015, 20:56

Moje fotki :)
https://plus.google.com/photos/10419847 ... 9Iv36eyYDg
Grochu pisze:Ale jak to zrobić, gdy pan z CPN ni chu chu ani po angielsku, ani po niemiecku (o polskim nie wspominając)?
Najciekawsze jest to , że dokładnie TRZY tomiki rozmówek polsko rumuńskich zostały oczywiście w poszukiwanych samochodach :D
Zapamiętać sytuację , mieć przy sobie kartkę i długopis , obrazki rysować :8)
Generalnie w Rumunii ciężko się było porozumieć. Angielski szczątkowo , niemiecki zapomnij
Natomiast na Węgrzech to już co innego. Kierownik kampingu w Mako umiał po trochu w każdym chyba języku. Nawet po Polsku nieźle mu wychodziło , nie mniej przeszliśmy od razu na niemiecki. Na koniec konwersacji pocżęstował kielichem śliwowicy własnej roboty z toastem :spoko:
" Na życiu trzeba się znać..." Feliks Raptus
mariuszg
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1417
Rejestracja: 11 marca 2010, 13:11

Post autor: mariuszg » 09 sierpnia 2015, 21:09

No i zapamiętałem jeden taki zwrot " pierdut in zona" :8)

Pisało na tablicach ku pamięci :twisted:
Z całym szacunkiem oczywiście dla tych , którzy z tej ściany pierdut
" Na życiu trzeba się znać..." Feliks Raptus
Awatar użytkownika
heathcliff
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2738
Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
Kontakt:

Post autor: heathcliff » 10 sierpnia 2015, 10:18

Trochę pod dyktando pogody ale co się udało zobaczyć to Wasze
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff

https://plus.google.com/117458080979094658480
Awatar użytkownika
Barbórka
Turysta
Turysta
Posty: 949
Rejestracja: 02 stycznia 2011, 21:12

Post autor: Barbórka » 10 sierpnia 2015, 10:20

Grochu pisze:A że ostatnia noc to była ta magiczna – gdy Barbórka i Kovik slubowali sobie miłość – wysłaliśmy im światełko na szczęście :)
to była taka niespodzianka!!!jeszcze raz bardzo WAM dziękujemy za pamięć i magię :brawo:

DRUM BUN :D
Ostatnio zmieniony 10 sierpnia 2015, 10:23 przez Barbórka, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Barbórka
Turysta
Turysta
Posty: 949
Rejestracja: 02 stycznia 2011, 21:12

Post autor: Barbórka » 10 sierpnia 2015, 10:23

Grochu pisze:zaproponowałem przerwę w podróży na zwiedzanie zabytkowej starówki w mieście Sighişoara.
w trakcie mojej rumuńskiej podróży, spałam na samej górze tej starówki w uroczym hostelu, miasto mi się bardzo podobało :)

Grochu a w tych pomalowanych pazurkach chodziłeś potem cały czas? :D
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 10 sierpnia 2015, 10:32

Bardzo fajne wakacje. Pogoda nie była zbyt łaskawa, ale coś fajnego zobaczyliście. Wielki :brawo: dla całej ekipy.
Grochu, chyba Ci zmienimy kolor na różowy ;) , do twarzy Tobie w nim.
Przeprowadzenie zabiegu perfekcyjne :) .
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 10 sierpnia 2015, 11:06

Grochu pisze:Męska część artystycznego teamu skupiła się na kształtowaniu damskich pośladków i piersi.
Widać dużą znajomość tematu ;)

Ogólnie wyjazd bardzo fajny, urozmaicony, szkoda trochę pogody, no ale tego nie można w pełni zaplanować. No i nie można tylko w góry i góry ;) W końcu są wakacje ;)
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 10 sierpnia 2015, 16:57

mariuszg pisze:Moje fotki
Dołączone :)
heathcliff pisze:Trochę pod dyktando pogody ale co się udało zobaczyć to Wasze
PiotrekP pisze:Pogoda nie była zbyt łaskawa, ale coś fajnego zobaczyliście.
Tidżej pisze:szkoda trochę pogody, no ale tego nie można w pełni zaplanować.
Ale ja nie narzekam - w końcu 2/3 planu zostało wykonane :spoko:
Barbórka pisze:DRUM BUN :D
Znaczy się: "szerokości" ;)
Barbórka pisze:Grochu a w tych pomalowanych pazurkach chodziłeś potem cały czas? :D
Cały jeden dzień. Najgorsze, że w kąpielówkach nie ma kieszeni :lol:
PiotrekP pisze:Grochu, chyba Ci zmienimy kolor na różowy ;)
:kukacz: :zly:
Tidżej pisze:Widać dużą znajomość tematu ;)
No jak nie jak tak? Ale zdradzę, że to Mariusz szczególnie się wykazał na tym polu :lol:
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
Greg
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 134
Rejestracja: 11 maja 2014, 21:28

Post autor: Greg » 10 sierpnia 2015, 19:03

Ostatnio zmieniony 10 sierpnia 2015, 19:48 przez Greg, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
kaśka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 57
Rejestracja: 04 sierpnia 2010, 20:40
Kontakt:

Re: 24.07-02.08.2015. Rumunia. Trochę gór i trochę morza; cz

Post autor: kaśka » 10 sierpnia 2015, 19:39

Grochu pisze:Tjaaaa........
Zaczęło się od wskazania gaśnicy. A potem............za pomocą języka dźwiękowo-migowego udało nam się wyjaśnić (...)
:lol: :lol: :lol:
otóż z ciekawości wpisałam sobie do internetu hasło "język węgierski" i oczywiście internet od razu przyszedł z pomocą. Po prostu nie znaliście przydatnych sformułowań w przedmiotowym języku ... :shock: na przykład nonsensopodia wytypowała następujące niezbędne zwroty :D

Ez a papagáj halott' – Ta papuga jest martwa.
Ez a sorsod. Állj mellém, és mi ketten fogjuk uralni a galaxist, mint apa és fia! – To twoje przeznaczenie. Dołącz do mnie, a razem będziemy rządzić galaktyką jak ojciec i syn.
Nagyon rossz érzés fogott el – Mam złe przeczucia.
Nem eszem csecsemőt – Nie jadam niemowląt
Szerintem az anarcho-kommunizmus a legjobb rendszer – Według mnie, komunizm anarchistyczny jest najlepszym ustrojem.


PS. nie sprawdzałam tłumaczenia :twisted:
Ostatnio zmieniony 10 sierpnia 2015, 19:41 przez kaśka, łącznie zmieniany 1 raz.
Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby cudem było wszystko. (A.Einstein)
ODPOWIEDZ