Rowerowe wycieczki Roberta J

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 12 października 2017, 21:28

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 13 - 03.08.2017 - Macedonia !

Noc mija mi wyjątkowo spokojnie, nawet komary tym razem nie przeszkadzały we śnie ;) Do dalszej drogi zbieram się zanim jeszcze wzeszło słonce. O poranku jest dość chłodno, ale należy się spodziewać kolejnego upalnego dnia i tylko kwestią czasu jest jak słupek rtęci szybko zacznie wędrować ku górze. Dość szybko mijają mi pierwsze dzisiejsze kilometry. Tereny wyjałowione, widoki stepowe...

Obrazek

Obrazek

O ósmej temperatura przekracza już 30 stopni. Mam do pokonania niewysoką przełęcz. Ruch na drodze znikomy bo raczej większość kierowców wybiera drogę krajową biegnącą tuż obok. Wyprzedza mnie dość spora kolumna wojskowych ciężarówek. Szybko dziś czas mi leci. Nie wiem co mnie tak gna ku granicy z Macedonią. W dali widoczne już elektrownie po drugiej stronie granicy. Powietrze bardzo tam zapylone..

Obrazek

Obrazek

Na przejściu ze dwa samochody przede mną do odprawy. Pamiątkowa fota i ruszam w kierunku pierwszego większego miasta po stromie macedońskiej, którym jest Bitola(Битола).

Obrazek

Obrazek

Chwilę wcześniej w miejscowości Krawari trafiam na market gdzie jest możliwość płacenia kartą bo waluty jeszcze nie zdążyłem wymienić. Zakupy są dość spore bo i moje aktualne potrzeby są duże. Okazuje się, że jest możliwość płacenia w euro. Po przeliczeniu nie mogę uwierzyć, że za tak spore zakupy mam zapłacić niewiele ponad cztery euro. Proszę by ekspedientka przeliczyła jeszcze raz... nie ma mowy o pomyłce. Dzień wcześniej za podobne zakupy w Grecji zapłaciłem 15 euro ! Szkoda tylko, że nie chcieli sprzedać mi piwa w butelce na wynos. Trzeba mieć butelki na wymianę. W bezzwrotnej butelce były tylko bardzo znane koncerniaki...

Obrazek

Jadąc już od granicy co pewien czas ustawione są drogowskazy informujące o antycznym mieście Heraklea Linkestis. Oznakowanie dobre, więc podjeżdżam. Założone przez Filipa II Macedońskiego w IV wieku p.n.e. Miasto zostało zaatakowane przez Rzymian w 148 p.n.e. Zachowane fragmenty wczesnochrześcijańskiej bazyliki, bizantyjskiej twierdzy i teatru. Niestety zamknięte i ogrodzone. Nie mam możliwości zwiedzić, więc tylko kilka zdjęć zza płotu...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadę ku centrum. W mieście dość spory ruch zarówno na drogach jak i na chodnikach. Jednak poruszanie się po Bitoli rowerem nie przysparza większych problemów. Znajduje się tutaj dwa duże meczety Ajdar - Gazi z XV wieku i Eni z XVI wieku.

Obrazek

Obrazek

Wyróżniającym się obiektem jest na pewno wolnostojąca wieża zegarowa Saat Kula.

Obrazek

Na głównym placu miasta stoi pomnik Filipa II Macedońskiego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wizyta w mieście dość krótka, ale mimo wszystko miasto ciekawe, które wywarło na mnie pozytywne wrażenie.

Teraz obieram kierunek zachodni. Jeszcze dziś chcę dotrzeć do Albani. Na wyjeździe z Bitoli zatrzymuję się na stacji paliw na kawę. Korzystam z darmowego wifi. W kierunku zachodnim wiedzie nowa droga wybudowana obok starej. Z racji znacznie mniejszego natężenia ruchu na drodze wybieram oczywiście tą starą drogę. Plus jest jeszcze taki, że droga czasami biegnie wśród drzew dając chwile wytchnienia od palącego słońca. Czasami można spotkać żółwia przekraczającego jezdnię. Tego tutaj wyniosłem w dość odległe miejsce od drogi :)

Obrazek

Obrazek

Nachylenie drogi z biegiem czasu się zwiększa, a nawierzchnia przechodzi w bruk. Widać, że jest coraz większe zadupie bo robi się coraz większy gąszcz tak iż mieści się jeden samochód.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Od południa towarzyszy mi widok pasma górskiego Baba na terenie, którego utworzono park narodowy Pelister. Pelister to również nazwa najwyższego szczytu pasma mierzącego 2601 m. Bardzo łatwo go zlokalizować za sprawą znajdującego się na szczycie nadajnika.

Obrazek

Obrazek

Stara droga bardzo się wije i jest zdecydowanie bardziej stroma od tej nowej. W końcu powiedziałem dość! Wracam na główną drogę ! Od razu jedzie się szybciej i nie telepie tak bagażami. Zaliczam pierwszą dziś przełęcz. Gavato liczy sobie 1164 m n.p.m. Zatrzymuję się by zrobić zdjęcie i znajduję 200 denarów. Będzie na piwo ;)

Obrazek

Następnie szybko wytracam wysokość zjeżdżając do Resen(Ресен). Jest zbyt gorąco bym myślał o zwiedzaniu. Kręcę się po uliczkach w poszukiwaniu sklepu. Wypijam zimne piwo i ruszam dalej.

Później następuje okres około trzech godzin gdy niewiele się działo. Zdobywam kolejną przełęcz. Tym razem przekraczającą 1200 m n.p.m. Później już tylko zjazd do Ochrydy (Охрид – Ohrid). Miasto wraz z Jeziorem Ochrydzkim zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Głównym deptakiem idę najpierw nad jezioro.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wąskimi uliczkami powoli pnę się ku górze. Mijam kilka cerkwi np. św. Zofii. Jest to jeden z najważniejszych zabytków Macedonii, powstały w XI wieku.

Obrazek

Trochę wyżej znajduje się teatr wybudowany w 200 roku p.n.e, a więc pochodzi z okresu hellenistycznego.

Obrazek

Obrazek

Przejeżdżam jeszcze przez wzniesienie gdzie znajdują się pozostałości twierdzy cara Samuela i szybko zjeżdżam na dół. Robię zakupy i jadę wzdłuż linii brzegowej jeziora w kierunku zachodnim.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jako że okolice są popularne wśród turystów to osób tu wypoczywających jest bardzo wiele. Ogólnodostępne plaże są zaśmiecone, ale o te zagrodzone się dba i są czyste. Poza miejscowościami wypoczynkowymi w wielu miejscach jest bardzo brudno. Są całe wysypiska śmieci sięgające linii brzegowej jeziora. Na jednym z takich wysypisk stoi Polonez ;)

Obrazek

Obrazek

Z mapy wynika, że przede mną spory podjazd ku granicy z Albanią. Chciałem zdążyć na zachód słońca, ale na drodze jest gigantyczny korek sięgający kilku kilometrów. W korku tym stoją same tiry. Osobówki są kierowane objazdem. Jadę tamtędy i ja. Okazuje się, że przyczyną zatoru na drodze była stłuczka. Najśmieszniejsze jest to że zderzyły się dwa samochody będące na szwajcarskiej rejestracji :D

Przez ten objazd straciłem trochę czasu. Jak na złość właśnie puścili wszystkie tiry stojące w korku. A te dużo miejsca zajmują na drodze, więc zjeżdżam na pobocze i przeczekuję jeszcze kilkanaście minut aż wszystkie mnie wyminą. Albańczyk za kierownicą to zmora rowerzysty ;)

Dorze, że jestem rowerem bo kolejka do odprawy na dobrą godzinę. Podjeżdżam do okienka gdzie odprawia się ruch pieszy. Macedońska strażniczka pyta się czy sam podróżuję po Europie. Mówię, że sam. No właśnie bo widziała mnie kilka godzin wcześniej w Bitoli :D

Obrazek

Witamy w Albanii ! Powietrze tu jakieś takie bardzo zapylone. Gdy otwieram usta to po chwili czuję jak chrzęści mi piach między zębami. Na sam początek mam strony zjazd. Fajnie bo przybędzie na koniec dnia jeszcze trochę kilometrów. Jak dla mnie stan nawierzchni, którą przyszło mi jechać jest bardzo dobry i spokojnie można puścić hamulce.

Obrazek

Obrazek

Mijam wiele stanowisk gdzie miejscowi myją samochody. Mają klientów bo samochody są aż brązowe od unoszącego się w powietrzu pyłu. Wjeżdżam do Prrenjas i jestem w mały szoku. Kompletny brak oświetlenia ulic. Nie ma nawet latarni. Muszę znacznie wytracić prędkość bo jazda jest bardzo niebezpieczna. Co rusz ktoś wyskakuje mi na drogę. W ogóle to wszyscy chodzą tu jak im się podoba.

Ruch na drodze też spory. Dla kierowców nie istnieje coś takiego jak bezpieczeństwo rowerzysty. Kilkukrotnie wyprzedzają mnie na trzeciego tak, że aż robi mi się gorąco. Wolę nie ryzykować dalszej jazdy po nocy i zatrzymuję się przy jakimś opuszczonym sklepiku...

Obrazek
Statystyki dzień 13


Cała galeria dostępna pod adresem: https://photos.app.goo.gl/s5me00TlLLwt6xpB3

cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 18 października 2017, 19:46

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 14 - 04.08.2017 - Albania !

Noc spędzona w Albani mija bardzo spokojnie. Ruch na drodze obok jest bardzo duży, ale zmęczenie zrobiło swoje i śpię jak dziecko. Nic mnie nie potrafi zbudzić. Dopiero o świcie podjeżdża dwóch gości na jakimś skuterku i parkuje obok. Schodzą gdzieś w dół nad rzekę Shkumbini. Zjadam naprędce jakieś śniadanie i ruszam w drogę. Ruch spory, ale za dnia na tej drodze czuję się znacznie pewniej....

Przez wiele kilometrów teren opada, więc kilometrów na liczniku przybywa dość szybko. Z Albanią kojarzyły mi się zawsze dwie rzeczy tj. bunkry i mercedesy. Przy drodze mijam wiele bunkrów mniejszych i większych. Jest ich w Albani ponoć kilkaset tysięcy. W większości zostały wybudowane w latach 1972−1984.

Obrazek

Obrazek

Ciekawą rzeczą jest sentyment Albańczyków do samochodów, a konkretnie do jednej marki. Do mercedesów. Mercedes jest tu najczęściej spotykaną marką na drogach. Chociaż w ostatnim czasie proporcje tej do innych marek ponoć zmalały. Trudno mi to ocenić ponieważ Albanię odwiedzam po raz pierwszy ;)

Jeszcze przed ósmą docieram do Elbasan. Jest to trzecie pod względem liczby ludności miasto Albani. Założone zostało przez Rzymian na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych nad rzeką Shkumbini. W IV wieku rzymianie rozbudowali istniejące wcześniej fortyfikacje, które w dużej części zachowały się do dnia dzisiejszego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawa jest część miasta w obrębie murów. To plątanina wąskich uliczek i zaułków, domów mieszkalnych nawet z XVII wieku. Napotkać można tu pochodzący z końca XV wieku, wybudowany z polecenia Mehmeta II - Meczet Królewski. Uznawany jest on za jeden z najstarszych w Albani.

Obrazek

W pobliżu murów stoi wysoka, kamienna wieża zegarowa będąca jednym z symboli miasta. Naprzeciwko głównej bramy znajduje się stanowisko archeologiczne z czasów bizantyjskich.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiele słyszałem o tym jak bardzo zaśmiecony jest ten kraj i w wielu przypadkach sam się o tym przekonałem, ale akurat to miasto jest wyjątkowo czyste.

Obrazek

Gdzieś na przedmieściach wynajduję niewielki sklep. Robię zapasy płynów na dalszą drogę. Teraz czeka mnie przedzieranie się przez góry, a tam ciężko będzie znaleźć jakiś sklep.

Obrazek

Obrazek

Jest kolejny upalny dzień. Bardzo męczę się na podjeździe. Jest stromo, ale widoki rekompensują wysiłek. Góry w koło opanowały pożary, a w dole widać duże zakłady przemysłowe.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na drodze znikomy ruch. Jezdnia w bardzo dobrym stanie. Mijam wiele sadów z drzewami oliwnymi. Niektóre są bardzo stare. Czasami pośród nich rośnie jakiś figowiec z dojrzałymi już owocami. Pychota !

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przejrzystość powietrza dziś nie najlepsza, ale i tak widoki są niczego sobie. W najwyższym punkcie drogi tj. około 750 m n.p.m. stoi pomnik legendy albańskiego kolarstwa - Bilal Agalliu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu mam z góry ! Tylko jedzie się jakoś powoli. Mam wrażenie, że od gorąca asfalt się topi i trzyma mi opony. Pierwszy raz miałem tak, że na ostrych wirażach piszczały mi opony, a przecież nie używałem hamulca ! A sam zjazd przez tereny kompletnie wypalone po niedawnych pożarach.

Obrazek

Obrazek

Kolejny mój cel to stolica Albani. W zasadzie powinienem szukać alternatywnej trasy tak by ominąć to miasto, ale jakoś tak z rozpędu tam wpadłem jadąc z góry ;)

Obrazek

Obrazek

A sama Tirana nie zrobiła na mnie zbyt dobrego wrażenia. Jadąc przedmieściami widzi się ogromne ilości śmieci, które walają się gdzie popadnie. Przy tak wysokiej temperaturze smród z gnijących odpadków żywności jest nie do zniesienia. Niby są kontenery na odpady, ale chyba były opróżniane kilka miesięcy wcześniej. To co się dzieje na ulicach stolicy jest istną wariacją. Chyba nikt tu nie przestrzega przepisów ruchu drogowego. Tam każdy na każdego z jakiegoś powodu i w ogóle bez powodu trąbi. Przede mną ktoś wyrzucił z jadącego samochodu butelkę po piwie i nie trafił do kosza, a właściwie to trafił tylko, że ten był przepełniony i butelka się odbiła, a potem roztrzaskała na jezdni. Zaraz potem inny samochód na nią najechał. Ja ledwo wyrobiłem uciekając na chodnik. Oponę by mi rozcięło jak nic !

Obrazek

Za datę założenia Tirany uważa się rok 1614. Stolicą państwa stała się w 1920 roku. Niewiele tu zabytków. Przy głównym placu miasta - Placu Skanderbega znajduje się najważniejszy zabytek w mieście - meczet Ethem Beja. Był jedynym czynnym meczetem w kraju w czasach przywódcy Envera Hodży, ale nie dla Albańczyków, mogli do niego wchodzić tylko obcokrajowcy. Hodża wymyślił sobie, że Albania stanie się pierwszym ateistycznym państwem na świecie co ogłosił 1967 roku. Zakazał wówczas jakiejkolwiek aktywności religijnej. W ramach tej polityki zamknięte zostały wszystkie meczety, kościoły i inne instytucje religijne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Panuje tak ogromny upał, że plac jest niemal pusty. Tylko przy meczecie stoją tłumy bo właśnie odbywa się rytualna modlitwa muzułmanów. Meczet ciekawie kontrastuje z pięciogwiazdkowym hotelem Plaza ;) Poza tym znajduje się tutaj budynek opery. Jest też muzeum historii z ogromną mozaiką na fasadzie.

Obrazek

Obrazek

Akurat reprezentacyjny plac miasta jak jego najbliższa okolica jest zadbana i czysta.

Obrazek

Z Tirany kieruję się na północ główną drogą. Przedmieścia ciągną się w nieskończoność. Niby wzdłuż drogi jest ścieżka rowerowa, ale jest na niej tak samo niebezpiecznie jak na jezdni bo jeżdżą po niej skuterami bez opamiętania. Co zwraca jeszcze uwagę ? Ogromna ilość myjni samochodowych oraz niezliczona liczba stacji paliw, z których co druga jest już nieczynna.

Obrazek

Moim kolejnym celem jest Lezha. Mam ponad 60 km drogi, ale jedzie się bardzo szybko. Droga w bardzo dobrym stanie i dość szeroka także nawet jazda rowerem przy tak sporym natężeniu ruchu nie jest aż tak niebezpieczna. Jadę ciągle z prędkością ponad 30 km/h, ale w miejscowości Thumane jestem zmuszony zjechać na jakąś podrzędną drogę bo główna przechodzi w autostradę.
Mijam jakiś zakład produkujący obuwie. Wszędzie leżą ogromne hałdy odpadów. Zrobiłbym jakieś zdjęcia, ale chyba właśnie był koniec zmiany i stało kilka autobusów do których wsiadali pracownicy. Trochę niestety pobłądziłem nadkładając drogi. Kilka mniejszych dopływów rzeki Mat jest niewyobrażalnie zanieczyszczone. W jednym zakolu rzeki na powalonym drzewie zatrzymało się dobra wywrotka plastikowych butelek. A woda płynąca ma smród jaki bije rynsztoku.

Obrazek

Obrazek

Naprawiam swój błąd nawigacyjny i wracam na główną drogę. Późnym popołudniem jestem w Lezhe. Miasto zadbane i całkiem przyjemne w odbiorze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miasto jest bardzo ważne w historii Albani. To tutaj w 1444 roku miało miejsce spotkanie przywódców klanów z całego kraju. Zapadła wówczas decyzja o podjęciu walki z Turkami. Na czele rebelii stanął słynny Skanderberg, bohater narodowy Albańczyków. Po śmierci Skanderberg został pochowany w kościele św Mikołaja. Kościół został zamieniony przez Turków w meczet, a ten już nie istnieje bo został zniszczony z rozkazu Envera Hodży. Obecnie w pozostałych ruinach znajduje się tu symboliczne mauzoleum Skanderberga.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W mieście robię jeszcze jakieś niewielkie zakupy i jadę w kierunku Szkodry. Po drodze zastaje mnie zachód słońca. Miasto sobie darowałem. Przejeżdżam przez dwa mosty i po kilkunastu kilometrach docieram do przejścia granicznego z Czarnogórą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na przejściu ogromne kolejki, ale ja z rowerem szybko zostaję odprawiony przy okienku dla pieszych :) Po drugiej stronie granicy wszystko wraca do normy tzn. ulice w miejscowościach są oświetlone :D

Kilka kilometrów od granicy kończę drugi tydzień wyprawy.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakie pozostały mi wrażenia po tym zaledwie jednym dniu spędzonym w Albani ? Ano mieszane. Kraj niby zaśmiecony, ale czy u nas jeszcze kilkanaście lat temu nie spotykaliśmy dzikich wysypisk na każdym kroku ? Jestem pewien, że teraz gdy kraj otworzył się na świat to już za kilka lat będzie tam nie do poznania ! A zachowanie kierowców na drogach ? Tak tam po prostu się jeździ. Turyści z całej Europy dostosowują się do reguł panujących na drogach w tym kraju.

W przeszłości Albania miała jednak tego pecha, że krajem rządził niejaki Enver Hodża który odizolował kraj od reszty świata czyniąc z Albani taką "Koreę północną Europy". Obecnie Albania staje się powoli normalnym państwem, takim jak chociażby jej sąsiedzi.

Obrazek
Statystyki dzień 14


Galeria dostępna pod linkiem: https://photos.app.goo.gl/LFHgPjekZ3NP4JCF2

cdn
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 25 października 2017, 22:04

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 15 - 05.08.2017 - Jeden dzień w Czarnogórze.....

To była najbardziej gorąca noc jaką pamiętam... nie wyspałem się w ogóle tak przeszkadzała wysoka temperatura. O piątej rano było 30 stopni ! Na dziś zaplanowałem zamianę opon przód z tyłem. Wszystkie czynności z tym związane zajmują mi około godziny. Strasznie się przy tym spociłem...

Obrazek

W miejscowości Krute przejeżdżam przez rondo gdzie główna droga odbija na południe do Ulcinj. Ja jadę prosto bardziej podrzędną trasą do Bar. Okolice drogi bardzo zaśmiecone chyba nawet bardziej jak widziałem po albańskiej stronie. Tutaj pierwszy raz od czterech dni spotykam rowerzystów. Kręci się ich nawet dość sporo ;)
Docieram nad Adriatyk, a w zasadzie to na razie widzę tylko linię brzegową kilka kilometrów dalej w Dubravie.

Obrazek

Obrazek

Do Bar prowadzi kręta i stroma droga. W mieście nie myślę o niczym innym jak tylko o tym by znaleźć czynny sklep. Zakupy trochę ważą co jest odczuwalne bardzo na podjazdach, a tych na mojej trasie jest dość sporo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga staje się coraz bardziej uciążliwa. Swoje robi bardzo wysoka temperatura i masakryczny ruch na drodze. W kierunku północnym ruch odbywa się płynnie, ale ci co jadą na południe to stoją w kilometrowych korkach. Zatory próbują rozładować policjanci kierujący ruchem, ale raczej tylko pogarszają sytuację :D

Ucieka mi gdzieś dwie godziny dnia. Docieram do dawnej osady rybackiej Sveti Stefan. Dzisiaj jest to ekskluzywny kompleks wypoczynkowy. Na półwyspie każdy z średniowiecznych domków przemieniono na indywidualny, ekskluzywny apartament. I nie ma co ukrywać, ale niewiele osób stać by wydać kilka tysięcy za nocleg, więc pozostaje oglądać półwysep z odległości bo nawet wejście między zabudowania jest płatne...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejny cel to Budva. Cała okolica jest najbardziej skomercjalizowanym odcinkiem wybrzeża Adriatyku w Czarnogórze. Korek ciągnie się przez całe miasto. momentami mam problem przecisnąć się rowerem, a na chodniku tłumy turystów. Robię przerwę w jakiejś restauracji na obiad. Po godzinie zator na drodze przez miasto już rozładowany.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki całkiem spoko. Plaże w okolicy ciągną się kilometrami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Plan na dzisiaj to objechać zatokę kotorską jadę więc w tamtym kierunku. Szkoda tylko, że widoczność drastycznie spada. Wszystko przez dym unoszący się w powietrzu. Akurat tego lata na Bałkanach szalały pożary, a Czarnogóra oraz Chorwacja miały z tym żywiołem największe problemy.

Obrazek

Obrazek

Do Kotoru robię skrót przez Trojce. Gdzieś w dali widoczne międzynarodowe lotnisko Tivat.

Obrazek

Pierwotnie chciałem wjechać na Lovćen jednak w takim upale i w tak beznadziejnej widoczności mija się to zupełnie z celem. Zjeżdżam do widocznego w dole Kotoru.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chciałem zrobić jakieś zakupy, ale darowałem sobie gdy za pół litra coka coli zaśpiewali mi 2 euro....

Mimo, że miasto posiada bardzo wiele zabytków i od 1979 roku znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO nawet w głowie mi zwiedzać w tym upale. Jadę na północ. Wynalazłem na mapie jakąś bardzo podrzędną drogę, którą mam zamiar odbić w głąb lądu. Będzie bardzo stromo pod górę....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W okolicy Perast robię pauzę na kąpiel. Tu też łapię przez rękawiczkę kaktusa co skutkuje tym, że przez kilka kolejnych kilometrów mikroskopijne kolce włażą mi w całą dłoń. Pozbywałem się ich przez kolejny miesiąc !

Obrazek

Obrazek

By wybudować kolejne osiedla człowiek wgryza się dosłownie w zbocza gór.

Obrazek

Obrazek

Droga, którą sobie wcześniej upatrzyłem odbija w Risan. W mieście znajduje się stanowisko archeologiczne znane m.in z pochodzących z połowy II wieku n.e.mozaik zdobiących tzw. Wille Hypnosa. Niestety zwiedzanie tylko do 14:30....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Robiąc zdjęcia przez ogrodzenie przechodzi obok polska rodzina zapewne wracająca znad morza sądząc po ekwipunku. Kobieta widząc mnie fotografującego wnętrze stwierdza "atrakcja niewarta pieniędzy, które za nią żądają". Na pewno nieświadoma, że wypowiedziała te słowa w kierunku rodaka. Przemilczałem jej wywód. No cóż niektórzy są na urlopie, a na urlopie to się odparza tyłek na plaży, a nie zwiedza :)
Wyjeżdżam z miasta ostro pnąc się do góry. Droga w bardzo złym stanie. Miejscami dość spora jej część obsunęła się. Mijam się z trzema terenówkami na polskich blachach, a tak to tylko zwierzęta domowe.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okolica samej drogi jest jednym wielkim wysypiskiem śmieci. Niby ładny widok na zatokę, a w dole mamy syf...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga staje się coraz bardziej eksponowana. Fajne wrażenia z jazdy nią :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

U góry znajduje się wieś Ledenice. Zabudowania są porozrzucane na bardzo dużej przestrzeni. W większości opuszczone. Można też spotkać pomnik ku czci ofiar II wojny światowej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miałem nadzieję, że stara droga do Grahov, którą jadę połączy się z tą nową, ale okazało się iż stara biegnie ponad nową i nie mam możliwości zjazdu. Nadal nabieram wysokości. Droga coraz bardziej niebezpieczna....

Obrazek

Obrazek

Dzień mi się powoli kończy. Kilometrów strasznie mało na liczniku, ale w końcu mam zjazd ! Dragalj leży na wypłaszczeniu pomiędzy górami. Tutaj zabudowania dopiero są porozrzucane. Względnie plaski teren to też okazja do nadrobienia dystansu.

Obrazek

Obrazek

Sporo po zachodzie jestem w Grahovie. Jest czynny niewielki sklep. Robię zakupy, wypijam piwo z miejscowymi i lecę ku granicy. Zatrzymuje mnie miejscowy tłumacząc, że mnie na tym przejściu granicznym nie przepuszczą jeżeli nie mam paszportu i muszę jechać znacznie dalej do głównego przejścia, które znajduje się wysoko w górach ! No ładnie, wracam. Kilka kilometrów za miejscowością rozbijam hamak....

Obrazek
Statystyki dzień 15

Cała galeria ze zdjęciami: https://photos.app.goo.gl/lCS1rOSLTDOtRVx72

cdn
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 08 listopada 2017, 20:20

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 16 - 06.08.2017 - Kolejny dzień i kolejny kraj. Bośnia i Hercegowina !

Ze snu wybudza mnie ujadanie psów z okolicznych gospodarstw. Może to i dobrze ? Jeżeli szybko ruszę w drogę to uda mi się dotrzeć do granicy zanim jeszcze temperatura powietrza stanie się nieznośnie wysoka ? Nie sądzę bo to była kolejna bardzo ciepła noc i gdy tylko słońce wyjrzało zza horyzontu to słupek rtęci szybko zaczął wędrować ku górze.
Mimo wszystko szybko ruszam w trasę. Powietrze jest bardzo mętne i widać zaledwie na kilka kilometrów, zero wiatru i jest bardzo duszno.

Obrazek

Obrazek

Ostatnie 2-3 kilometry do granicy to jazda po świeżym asfalcie. Opony lepią się jakby wylali go zaledwie kilka godzin wcześniej i nie zdążył jeszcze wystygnąć....Po przeszło godzinie od wyruszenia w trasę docieram do przejścia granicznego. Posterunek czarnogórski znajduje się w najwyższym punkcie trasy na ponad tysiąc metrów ponad poziom morza. Ruchu nie ma żadnego. Jestem tylko ja. Celnik tylko skanuje dowód osobisty i rozpoczynam zjazd. Posterunek po drugiej stronie granicy, w Bośni i Hercegowinie oddalony jest o dwa kilometry dalej drogą w dół.

Zjeżdżam serpentynami stromo w dół do doliny, którą płynie rzeka Trebišnjica.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W miejscowości Lastva robię przerwę nad sztucznym jeziorem. Woda jest tak lodowata, że nie dało rady w niej wytrzymać kilku minut.

Obrazek

Po dziesiątej jestem w Trebinje. Najwyższa pora by zrobić zakupy. I tylko o tym myślę. W poszukiwaniu sklepu zaglądam w kilka miejsc.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad miastem góruje wysoki na 1228 metrów szczyt Leotar. Da radę tam wjechać rowerem i może kiedyś tak przy okazji... ;)

Obrazek

Obrazek

Z Trebinje jest zaledwie 30 kilometrów do Dubrovnika. Gdyby nie to iż byłem tam w maju tego roku to zapewne bym tam pojechał, ale nie wiedzę jednak potrzeby by ponownie zaglądnąć do najbardziej skomercjalizowanego miasta Chorwacji. Dlatego wybieram trasę do Ljubinje. Trasa ta bardzo mi się dłuży. Jadę wzdłuż rzeki Trebišnjicy, która na całej długości jest uregulowana.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdyby nie kiepska przejrzystość powietrza to widoki zapewne miałbym przednie... Roślinność porastająca okoliczne góry strawiona przez ogień.

Obrazek

Obrazek

Drastycznie kurczą mi się zapasy wody..., a tu jeszcze przychodzi mi zaliczyć przełęcz. Nie jest ona wysoka, ale w tym upale wjazd na górę był katorgą. Skończyła mi się zupełnie woda, ale na horyzoncie widoczne już Ljubinje. Powiedziałem sobie, że jak tylko tam dotrę to zafunduję sobie zimnego browarka w pierwszej napotkanej knajpie. Tak też zrobiłem ! Nie skończyło się na jednym. Zjadłem też solidny obiad bo ceny okazały się całkiem znośnie nie to co na wybrzeżu. Sącząc kolejne piwo obserwuję jak ludzie sprzedający owoce, warzywa i lokalne wyroby przy drodze męczą się w tym upale.

Obrazek

Zasiedziałem się w knajpie, ale tak to jest gdy wypija się pięć piw ! :D

Przez Ljubinje przejeżdżam w poszukiwaniu sklepu bo to, że się już nawodniłem nie oznacza, że nie potrzebuję wody ;)

Największą świątynią w miejscowości jest niedawno wybudowana i należąca do Serbskiego Kościoła Prawosławnego cerkiew narodzin Jezusa Chrystusa.

Obrazek

Obrazek

Tuż obok pierwsze napotkane tzw. Stećci. Są to późnośredniowieczne rzeźbione kamienne nagrobki. Trochę więcej napiszę o nich za chwilę gdy dotrę do najbardziej znanego miejsca gdzie znajdują się takie nagrobki...

Obrazek

Z Ljubinje mam podjazd. Ponownie daje o sobie znać wysoka temperatura. Osiągam przełęcz, wypijam 1,5 litra wody i rozpoczynam zjazd do miasteczka Stolac. Był to niebezpiecznie szybki zjazd. Osiągam rekordową prędkość 80 km/h. Spokojnie dałoby radę szybciej bo ukształtowanie terenu na to pozwalało tylko nie chciałem ryzykować za bardzo :D

Obrazek

W bardzo krótkim czasie wytracam pół kilometra wysokości. W Stolacu leżącym nad rzeką Bregawą obowiązkowe zakupy bo już pora późna i nie wiadomo czy jeszcze trafię na coś czynnego.

Nad miastem górują ruiny średniowiecznej twierdzy Vidoški, składającej się z trzech zamków: dolnego, średniego i górnego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W lipcu 1993r. miasto zajęły chorwackie wojska samozwańczej Herceg-Bośni. Niszczyli oni wszystko co miało związek z turkami. Ślady po tamtych wydarzeniach widoczne są do dziś.

Obrazek

Około 3 kilometry od miasta znajduje się średniowieczna nekropolja w Radimlja. Jest tam 133 zachowanych zabytków zwanych Stećci. Były one stawiane na grobie i miały formę monumentalnych krzyży, skrzyń i płyt. Niektóre z tych w Radimlja liczą sobie 800 lat. Teren niestety ogrodzony i biletowany, ale widać wszystko zza płotu ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Opisano około 70 tysięcy takich obiektów. Najwięcej znajduje się na terytorium Bośni i Hercegowiny, ale spotykane są również w zachodniej Serbii, Czarnogórze oraz środkowej i południowej części Chorwacji.
W 2016 roku stećci zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Będę je spotykać jeszcze przez niemal cały następny dzień.

A ten dzień powoli mi się kończy. Postanawiam trochę podkręcić tempo. Mam cichą nadzieję, że jeszcze dzisiaj dotrę do Chorwacji. Po 19tej docieram nad Neretvę. Rzekę przekraczam mostem w mieście Capljina.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gonię na północ. Ostatnie kilkanaście kilometrów do granicy to jazda przez miejscowości gdzie knajpa stoi na knajpie. Natężenie ruchu na drodze również znacznie wzrasta ze względu na bliskość granicy. Na przejściu dość długa kolejka, ale dla mnie jako rowerzysty nie przysparza to większego problemu. Przedzieram się między samochodami i przy okienku nawet nie zdążyłem wyciągnąć dowodu osobistego bo kazano mi jechać dalej ;)

Obrazek

Witamy w Chorwacji ! Teraz tylko kilka kilometrów jazdy i rozbijam się na noc na rozległej łące z widokiem w jedną stronę na Imotski, a z drugiej na pasmo górskie Biokovo.

Obrazek
Statystyki dzień 16

Cała galeria dostępna pod adresem: https://photos.app.goo.gl/yEM1niN7RwJa0q5i1

cdn
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 11 listopada 2017, 8:15

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 17 - 07.08.2017 - Chorwacja...

Na ten dzień planowałem zaliczyć najwyższy szczyt Gór Biokovo - Sv. Jure. Warunek był jeden... Mianowicie musiałaby być minimum dobra widoczność, a ta niestety jest kiepska. Zdecydowanie lepszą pogodę miałem cztery lata temu gdy zdobywałem ten szczyt po raz pierwszy. Realizuję, więc plan "B" ....

Obrazek

Gdzieś w pamięci zachowały mi się strzępy informacji odnośnie miasta Imotski. Właściwie to chodzi o pewne jeziora, o który gdzieś kiedyś przeczytałem. Samo miasto ulokowane jest na stromym zboczu. Trochę wysiłku wymagało bym się dostał do centrum. Kręcę się po mieście w poszukiwaniu jakiegoś sklepu. W jedynym, który był czynny nie można płacić kartą, a bankomat nie chciał mi wypłacić gotówki :/

Obrazek

Obrazek

Jadę więc nad atrakcje z których najbardziej słynie okolica. Są to ogromne leje krasowe na dnie których znajdują się jeziora. W obrębie miasta znajduje się Modro Jezero(niebieskie jezioro). Wysokość leja krasowego Modro Jezero wynosi 290m. Ma ono długość ok 800m i szerokość około 500m. Głębokość jeziora dochodzi do 100 metrów. Swoją nazwę jezioro zawdzięcza turkusowemu kolorowi wody.

Obrazek]

Do jeziora można zejść utwardzoną ścieżką z której podziwiamy piękno tego miejsca. Zejście na dół jest płatne. Zejść na dół niedane mi było bo jeszcze za wczesna pora i nie miał mi kto biletu sprzedać ;)

Obrazek

Kawałek dalej na północ znajduje się drugi lej, a na dnie kolejne z jezior - Crveno Jezero (Czerwone jezioro) To z kolei swą nazwę zawdzięcza czerwono-brązowemu kolorowi otaczających go skał. Lej tego jeziora to największy lej krasowy w Europie i jeden z największych na świecie! Wysokość ścian leja sięga ok. 240 metrów ponad normalny poziom wody, a średnia głębokość Crveno Jezero wynosi ok 245m. Nie powiem, ale stojąc na krawędzi punktu widokowego widok robi ogromne wrażenie !

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracam do miasta i wybieram dalszą trasę po krajowej drodze nr. 60. Jadąc tą trasą ciągle mijam średniowieczne nekropolie czyli skupiska charakterystycznych dla tego regionu nagrobków. Pierwsza lokalizacja to Lovreć. Znajduje się tu kilka nagrobków(stećci) w formie płyt i skrzyń.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po kilku kilometrach kolejne skupisko takich zabytków. Lokalizacja to Cista Velika. Jest to jeden z dwóch tego typu cmentarzy w Chorwacji, które zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Łącznie na tej liście jest 28 takich cmentarzy. Najwięcej bo aż 20 znajduje się na terytorium Bośni i Hercegowiny. Po trzy w Serbii i Czarnogórze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadąc główną drogą przejeżdżam przez Trilj gdzie zjadam obiad w przyrożnej knajpie. Przekraczam rzekę Cetinę. Później przejeżdżam przez Sinj. Jako że jechałem tędy kilka lat temu to w zasadzie robię tylko kilka zdjęć w celach dokumentacyjnych. W Sinj wprowadzam małą modyfikację do trasy. Postanawiam objechać jezioro Perucko od wschodniej strony. Ten sztuczny zbiornik wodny jest trzecim co do wielkości w Chorwacji. W Rumin kąpiel w Cetinie, przejeżdżam odnowionym kamiennym mostem na drugą stronę rzeki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przejeżdżam przez kilka niewielkich miejscowości. Niestety nigdzie nie spotykam jakiegokolwiek sklepu. Bardzo potrzebuję już zrobić jakieś zakupy... Droga staje się zupełnie pusta i zamienia się w zwykłą drogę szutrową. Zjeżdżam nad brzeg jeziora gdzie grupka miejscowej młodzieży zażywa kąpieli.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W miejscowości Koljane stoi trochę zaniedbany pomnik poświęcony ofiarom II wojny światowej. Od tej miejscowości ponownie zaczyna się droga asfaltowa. W dalszym ciągu nie spotykam nikogo. Na drodze nie widziałem samochodu od ponad godziny!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chciałem podjechać do nieodległego źródła Cetiny, ale kompletny brak wody wymusił na mnie bym wrócił na główną trasę do miasteczka Vrilka. Gdzieś tam w dali widoczny już najwyższy szczyt Chorwacji - Dinara.

Obrazek

Vrilka to bardzo senne miasteczko, szczególnie o tej godzinie i przy tak wysokiej temperaturze. Jadąc przez miasto słyszę głosy zza zamkniętych okiennic, więc ludzie pochowali się tylko przed upałem. Podobnie miasto wyglądało kilka lat wcześniej gdy je odwiedziłem ;) W markecie kupuję to i owo...

Obrazek

Obrazek

W miejscowości Kijevo zatrzymuję się by uwiecznić klasyczny widoczek czyli kościół Michała Archanioła i szczytu Dinara. Krajowa "jedynka" również opustoszała.

Obrazek

Obrazek

Robię "pit-stop" na uzupełnienie płynów ;) Widoki na masyw Dinara mam rewelacja ! Tylko od północy nadciągają jakieś chmury....

Obrazek

Obrazek

Przede mną zjazd do królewskiego miasta Knin. A te niby chmury okazały się zwykłym dymem! Wszystkie okoliczne góry płoną. Oczy szczypią i ciężko jest oddychać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalsza trasa już nie jest tak przyjemna. Przychodzi mi zmierzyć się z kilkoma podjazdami. A ten najbardziej konkretny jest do miejscowości Begovac. Na drodze wzmaga się ruch. Szczególnie wiele przybywa tirów. Jazda po zmroku staje się niebezpieczna i postanawiam wcześniej zakończyć dzień aniżeli planowałem. Za doliną gdzie swe źródła ma rzeka Zrmanja płoną wzgórza. Całą noc słyszę przelatujące samoloty walczące z żywiołem...

Obrazek

Obrazek
Statystyki dzień 17

Cały album dostępny pod adresem: https://photos.app.goo.gl/ucyrrWAg1Nj4GYDw2

cdn
Awatar użytkownika
sonia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 222
Rejestracja: 02 lipca 2010, 13:06

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: sonia » 13 listopada 2017, 15:46

Krasowe leje robią niesamowite wrażenie
"Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi"
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 16 listopada 2017, 22:41

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 18 - 08.08.2017 - Chorwacka monotonia...

W nocy czasami się budzę bo nade mną ciągle przelatują samoloty walczące z pożarem, który opanował sąsiednie wzgórza. O świcie pożar ma już znacznie mniejszą skalę.
Jest zdecydowanie zimniej niż wcześniejsze noce. O poranku bardzo wzmaga się wiatr potęgujący odczucie chłodu. Ruszając w trasę ubieram długie gacie bo telepię się z zimna. Jednak szybko się rozgrzewam bo mam przecież pod górę ;)

Obrazek

Obrazek

Męczę się pod wiatr przez kilka kilometrów. W końcu przychodzi jednak zjazd, jest stromo, szybko i zimno bo niemal całość zjazdu skryte jest jeszcze w cieniu. Na dole w jakiejś bocznej drodze przerwa na śniadanie. Nie wiem jak to się stało, ale nachylając się wypadły mi z plecaka wszystkie klepaki, a było tego dość sporo. Pech chciał, że miało to miejsce w wysokiej, uschniętej trawie. Poniosło mnie i z moich ust poleciała niezła wiązanka.... Jak na złość okazało się, że nie jestem sam(a byłem o tym przekonany na tym zadupiu ! ). Na moje przekleństwa jakiś gościu wychodzi z krzaków i pyta się czy coś się stało bo usłyszał jak rzucam mięsem.... Tuż obok rozłożyła się na noc rodzinka z polski :D

Jadąc tędy ostatnim razem była ciemna noc. Teraz przynajmniej coś widać za dnia. Krajobrazy też są całkiem ładne. Jednak im dłużej tak jechałem tym droga stawała się coraz bardziej monotonna.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś tam w dali majaczy pasmo Velebit.

Obrazek

Obrazek

O ile z rana było trochę za zimno to teraz z biegiem czasu robi się aż zbyt ciepło. Wody ubywa bardzo szybko. Muszę odbić do dużej wsi Udbina by uzupełnić zapasy. Podjazd do miasta jest bardzo męczący. Po zakupach udaję się na punkt widokowy skąd roztacza się widok na Krbavsko polje. Jest to rozległy obszar gdzie miało miejsce starcie zbrojne dnia 9 września 1493 r. pomiędzy wojskami chorwackimi i osmańskimi.

Obrazek

Bitwa zakończyła się zwycięstwem wojsk tureckich. Po stronie Chorwatów padło wielu żołnierzy. Wiadomo, że na Krbavskim Polu padł kwiat rycerstwa chorwackiego. Po klęsce armia chorwacka przestała praktycznie istnieć. W historii Chorwacji bitwa na Krbavskim Polu uznawana jest za ostatnią próbę szlachty chorwackiej wyzwolenia się bez pomocy innych mocarstw spod panowania tureckiego....

Obrazek

Obrazek

Wracam na drogę krajową. Przejeżdżam obok rozległego obszaru wojskowego. Znajduje się tu poligon Ośrodka Szkolenia Specjalnych Sił Lądowych Chorwacji. Przy dwóch bramach wjazdowych stoją czołgi T-55 jako pomniki. Przy branie od strony Udbiny wykonuję kilka zdjęć. Przy głównej bramie od drogi krajowej widnieją tabliczki zabraniające fotografowania, a przy czołgach stoją wartownicy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawałek dalej przerwa na moje ulubione chorwackie piwo ;)

Obrazek

Obrazek

Bardzo wzmaga się ruch na drodze. Na szczęście jezdnia dość szeroka i można śmigać bez obaw o swoje bezpieczeństwo. Nawet wiatr zmienił swój kierunek i teraz pomaga w dalszej jeździe ;)

Obrazek

Obrazek

W Korenicy kolejna przerwa.

Obrazek

Teraz przejazd przez jedne z bardziej obleganych turystycznie miejsc w Chorwacji - Park Narodowy Plitvickich Jezior. Nawet się nie zatrzymywałem. Chciałem jak najszybciej minąć to miejsce. Korek na drodze miał wiele kilometrów. Rowerem przecisnąć się nie było większego problemu. Jeziora odwiedziłem podczas tegorocznej majówki. Teraz podchodzę tylko na chwilę na punkt widokowy, z którego i tak niewiele widać ;)

Obrazek

Kolejne kilometry mijają mi dość szybko bo teren opada ciągle w dół. Gdzieś w przydrożnej knajpie zjadam obiad i podładowuję sprzęt elektroniczny. W Slunj zahaczam o skansen Rastoke gdzie rzeka Slunjčica wpada do Korany tworząc ciekawe kaskady. Wody jednak niewiele.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadę w kierunku miasta Karlovac. W ogóle to mam cichą nadzieję, że uda mi się jeszcze dzisiaj dotrzeć do Słowenii. Na kilkanaście kilometrów przed miastem decyduję się odbić na jakieś bardzo podrzędne drogi bo na głównej przybywa bardzo wiele tirów. Główną drogą do Karlovaca dotarłbym w mgnieniu oka, a przejazd trasą którą wybrałem bardzo mi się dłuży. Ciągle mam do pokonania bardzo strome podjazdy, ale nie muszę się ciągle oglądać ;)

Obrazek

Obrazek

W miejscowości Barilovic ponownie przekraczam rzekę Korana. Na przeciwległym wysokim brzegu widoczne ruiny średniowiecznej fortyfikacji.

Obrazek

Obrazek

W Karlovacu jestem już sporo po zachodzie słońca. Miasto zasłynęło z ciężkich walk między Serbami i Chorwatami podczas Wojny Ojczyźnianej w 1991 r. oraz podczas odbijania Krajiny w 1995 r.Podjeżdżam do centrum. Jest tutaj bardzo dobrze rozwinięta sieć ścieżek rowerowych. Miasto jest już takie bardziej przypominające te nasze ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odbijam w kierunku granicy. Za daleko jednak nie ujechałem bo uznałem, że mi się dzisiaj już nie chce :D

Wynajduję miejscówkę w okolicy miejscowości Ozalj. Mogę rozwiesić hamak, szybko kładę się spać.

Obrazek
Statystyki dzień 18

Album ze zdjęciami pod adresem: https://photos.app.goo.gl/ggqbhlP6Tj6uJsU53

cdn
Awatar użytkownika
sonia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 222
Rejestracja: 02 lipca 2010, 13:06

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: sonia » 19 listopada 2017, 23:22

Robert! Niezła skuteczność w konkurencji:
Odnajdywania rodaków w przypadkowym miejscu sprawdzonym od lat hasłem ( lub zestawem haseł)
"Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi"
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 20 listopada 2017, 22:08

sonia pisze:
19 listopada 2017, 23:22
Robert! Niezła skuteczność w konkurencji:
Odnajdywania rodaków w przypadkowym miejscu sprawdzonym od lat hasłem ( lub zestawem haseł)
Coś w tym jest, a byłem taki pewien, że tam nikogo nie ma w promieniu wielu kilometrów :lol:
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 22 listopada 2017, 22:25

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 19 - 09.08.2017 - Słowenia....

Nocleg w najbliższym sąsiedztwie rzeki chyba nie był najlepszym pomysłem. Z rana w całej okolicy zalega gęsta mgła i jest przenikliwie zimno ! Wystarczyło tylko bym ruszył w drogę i wjechał na niewiwlkie wzniesienie i jest już zupełnie inaczej. W Ozalj przyjemnie przyświeca słoneczko.

Ozalj to niewielkie miasto niedaleko granicy ze Słowenią. Główną tutejszą atrakcją jest imponujący zamek. Historia tego obiektu sięga XIII wieku gdy powstała w tym miejscu pierwsza twierdza. W kolejnych wiekach obiekt ten należał do chorwackich rodzin szlacheckich Babonićów, Frankopanów i Zrinskich. Podczas ostatniej większej przebudowy w XVIII wieku nadano mu styl barokowy. Małą ciekawostką jest, że w przeszłości miasto to pełnio rolę nieoficjalnej stolicy Chorwacji.

Obrazek

Obrazek

Podążam wzdłuż rzeki Kupa. Przez pewien odcinek rzeka ta jest granicą pomiędzy Chorwacją, a Słowenią. W miejscowości Jurovski Brod przekraczam granicę. Na słoweńskiej ziemi pierwsze miasto to Metlika. Z daleka widoczna jest stara część miasta gdzie dominuje barokowy kościół św. Mikołaja oraz zamek. Zamek obecny wygląd uzyskał po pożarze w 1790 roku.

Obrazek

Podjeżdżam do niewielkiego centrum. W mieście panuje senna atmosfera. Na drogach zupełne pustki tylko w okolicy samego zamku, w którym znajduje się muzeum malarstwa słoweńskich artystów kręci się kilka osób.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wylocie w kierunku Nowego Mesta robię pauzę na browarka oraz na podładowanie telefonu. Co prawda to kawiarnia i piwa nie sprzedają, ale właściciel wyciągnął mi jakieś prywatne z lodówki ;)

Obrazek

Teraz uderzam do wcześniej wspomnianego Nowego Mesta. Mam parę ładnych kilometrów podjazdu. W pewnym momencie na drodze stoi znak zakaz ruchu. Droga zamknięta ze względu na jej remont. Jest wyznaczony objazd, ale z mapy wynika że to prawie dwadzieścia kilometrów po górach ! O co toto nie ! Rowerem przecież jakoś się przecisnę...

Obrazek

Obrazek

... no i przecisnąłem się bez większego problemu. Co prawda opony miałem oblepione świeżutkim asfaltem bo jednocześnie wylewali obydwa pasy jezdni, ale przecież zaoszczędziłem męczarni po górach. Teraz tylko zjazd do widocznego w dole Nowego Mesta.

Obrazek

Miasto ładnie ulokowane w zakolu rzeki Krka. Zostało założone na ważnym szlaku handlowym między Krainą, a Zagrzebiem. Spowodowało to jego szybki rozwój. Miasto otoczono wysokimi murami i dzięki temu skutecznie opierało się najazdom wojsk tureckich. Na przełomie XVII i XVIII wieku miasto straciło na znaczeniu po tym jak zostało zdziesiątkowane przez epidemie i odsunięte od szlaków handlowych. Ponowny rozwój miasto przechodzi dopiero w wieku XIX w dobie słoweńskiego odrodzenia narodowego.

Obrazek

Starówka bardzo urokliwa. Zachowało się tu wiele ciekawych i zabytkowych budowli, z których najważniejsze to m in. eklektyczny Ratusz, czy XV wieczna kolegiata św. Mikołaja.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tereny przez, które następnie jadę są równinne. Podążam wzdłuż rzeki Krka tak by mieć w miarę równinny teren w czasie największego upału. W najmniejszym Słoweńskim mieście - Kostanjevicy odbijam na północ. Jakby tak wytyczył na mapie moją dzisiejszą trasę to wyglądałaby na taką trochę bezsensowną. Zrobiłem spory łuk. Równie dobrze mógłbym tu dotrzeć jadąc "na skróty" jeszcze wczorajszego wieczoru ;)

Obrazek

Obrazek

Nad rzeką Sawa leży miasto Krško. Podjeżdżam do jego najstarszej część ulokowanej na zachodnim brzegu. W niewielkim parku stoi mauzoleum Hočevarjeva. Wykonany z białego kamienia obiekt jest ponoć najbardziej dojrzałym w stylu pseudogotyckim na Słowenii.

Obok budynek biblioteki miejskiej.

Obrazek

Obrazek

Na głównym placu w mieście stoi kościół pod wezwaniem Jana Ewangelisty.

Obrazek

Obrazek

We wschodniej części rynku stoi kamienica z 1607 roku. Przez kilka ostatnich lat swego życia mieszkał tu znany słoweński polihistor Janez Vajkard Valvasor. Obecnie znajduje się tutaj muzeum, a przed budynkiem stoi pomnik uczonego.

Obrazek

Przejeżdżam na chwilę na drugi brzeg Sawy dla lepszego widoku na miasto.

Obrazek

Kilka kilometrów w górę rzeki znajduje się jeden z najstarszych zamków w Słowenii - Rajhenburg w Brestanicy. Obiekt konkretnie odrestaurowany w 2012 roku.

Obrazek

Obrazek

W tym miejscu rzeka Brestanica wpada do Sawy. Tu też odbijam na północ w głąb kraju. Po drugiej stronie dopływu Sawy stoi barokowy kościół Piotra i Pawła.

Obrazek

Droga wije się przez wiele wzniesień. Ciągle jest jakiś podjazd po którym mam szybki zjazd. Trasa w upale staje się bardzo męcząca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaczynam kombinować z trasą. Szukam jakiejś drogi, która nie będzie wiodła przez góry. Niestety nie ma takiej alternatywy i będę musiał się dalej męczyć ;)
W miejscowości Podsreda jest fajna droga krzyżowa na stromym zboczu.

Obrazek

Obrazek

Po kilku kilometrach docieram do Kozje. Robię ostatnie dziś zakupy i odbijam na jakąś podrzędną drogę ostro pnącą się pod górę. Po tym skrócie docieram w końcu do drogi, jadąc którą będę mógł nabić trochę szybciej kilometrów bo tych jest wyjątkowo mało dziś przejechanych. Właściwie to przez cały czas jest piękna ścieżka rowerowa :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tak fajnie mi się pomyka po tej ścieżce, że przeoczyłem zjazd na Slovenskom Bistrice. Zanim się zorientowałem zrobiłem dobre dziesięć kilometrów w kierunku Lublany :D

Obrazek

http://3.bp.blogspot.com/-WydsXDsViJQ/W ... C_5989.JPG

Po naprawieniu tego błędu i powrocie na właściwy kierunek jest już trochę późno. Ciężko będzie dzisiaj dokulać się do Slovenskiej Bistricy. Na koniec dnia przychodzi mi jeszcze zaliczyć konkretny podjazd na przełęcz. W dali widoczny szczyt Boč.

Obrazek

Obrazek

Na podjeździe tym zmienia się pogoda. Bardzo szybko od zachodu nadciąga burza. Na zjeździe spadają pierwsze krople deszczu. W Poljčane przeczekuję największy deszcz na stacji paliw. Gdy pogoda pozwala na kontynuowanie jazdy jadę tylko kilka kilometrów poza miasto bo dalej już mi się nie chce. Zresztą najlepiej rozłożyć się z biwakiem zanim całkowicie się ściemni. W dali słychać odgłosy kolejnej burzy....

Obrazek
Statystyki dzień 19

Cała galeria dostępna pod adresem: https://photos.app.goo.gl/T7vY0DCor00GRlR73

cdn
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 01 grudnia 2017, 15:08

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 20 - 10.08.2017 - Słowenia/Austria

Burze kręcą się w okolicy przez całą noc. Nawet o świcie kolejna nawałnica nie pozwala mi wyruszyć w drogę. W przypadku burzy mam jednak pewność, że deszcz jest raczej przelotny. I w rzeczy samej.., po krótkim, ale bardzo intensywnym deszczu wychodzi zza chmur słońce :) Ruszam w drogę by po kilku kilometrach dotrzeć do Slovenskiej Bistricy. To miasto jest najczęściej odwiedzanym przeze mnie miastem na Słowenii ;)

Mimo, że przez centrum wiedzie główna droga to i tak starówka ma swój urok :)

Obrazek

Obrazek

Uderzam w kierunku drugiego pod względem wielkości miasta na Słowenii - Maribor. Trasę znam całkiem dobrze ponieważ jechałem tamtędy już dwukrotnie. Trzeba mi pokonać kilka wrednie stromych podjazdów. W międzyczasie dwukrotnie łapie mnie deszcz.
Nie wiem co mnie napadło, ale tym razem uderzam do centrum tego dużego miasta. Trochę się obawiałem, że jak zwykle stracę sporo czasu, ale o dziwo wcale tak nie było. W mieście bardzo niewielki ruch na drogach.

Obrazek

Obrazek

Podjeżdżam na Plac Zamkowy gdzie stoi oczywiście zamek (Mariborski grad) został wybudowany w XV wieku i rozbudowywany przez kilka kolejnych wieków.

Obrazek

Od wschodniej strony zamku jest Plac Wolności gdzie od 1975 roku stoi pomnik, który upamiętnia zabitych przez nazistów podczas okupacji regionu. W Mariborze nazywa się go potocznie "Kojakiem", przypomina bowiem łysą głowę Telly'ego Savalasa :D

Obrazek

Najważniejszą świątynią w mieście jest katedra św. Jana Chrzciciela. Jest też monumentalna neogotycka Bazylika św. Marii Matki Litościwej.

Obrazek

Obrazek

Na drodze wylotowej z Mariboru zatrzymuję się w na dłuższą chwilę w kawiarni celem uzupełnienia zapasów energii ;)

Teraz czeka mnie 20 kilometrów trasą rowerową D-1 do granicy z Austrią.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tuż przed południem docieram do granicy. Witają mnie zasieki przeciwko uchodźcą. Na przejściu kontrola jak za dawnych czasów....

Obrazek

Tuż za granicą w Stras id der Steiermark stoi kilka dział i czołgów. Jako, że zdjęć tam niewolno robić to mi się kilka cyknęło ;P

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Śpieszę do Graz bo chcę zwiedzić to miasto. Pech chciał, że kilka kilometrów przed łapie mnie burza. Siedzę pół godziny na przystanku autobusowym. W mieście przechodzi kolejna nawałnica. Tracę sporo czasu i przechodzi mi ochota na zwiedzanie :/

Obrazek

W roku 1999 grodzieckie Stare Miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.Stare miasto jest bardzo rozległe i można zabłądzić w plątaninie uliczek. Z racji braku czasu postanawiam tylko przejechać przez stare miasto i przy okazji zrobić kilka zdjęć....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Późnogotycka katedra świętego Idziego z lat 1438–1462, przy katedrze barokowe mauzoleum Ferdynanda II.

Obrazek

Obrazek

W parku miejskim obowiązkowa przerwa na piwo. Jest straszy zaduch i tylko kwestią czasu jest jak nadciągnie kolejna burza. Siadam na ławce przy posągu Styrii. Na przeciw posąg Austrii..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Próbując wyjechać z miasta zaglądam to tu tam...

Obrazek

Obrazek

Droga w kierunku Gleisdorf to istna katorga. Ciągłe podjazdy i zjazdy, widoków bardzo mało a jak już trafi się jakiś odkryty teren to przejrzystość powietrza jest na tyle kiepska, że widać na kilka kilometrów.

Obrazek

Burza wisi w powietrzu. Gdzieś w oddali grzmi, echo niesie się z bardzo daleka. W Gleisdorf jest już całkiem pochmurno. Miasto ładne. Zaglądam do centrum. Robię też ostatnie zakupy tego dnia bo nie wiem czy jeszcze dzisiaj trafię na jakiś czynny market.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I znowu męczarnia z tymi podjazdami. Nawet zdjęć już nie chce mi się robić...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijam Hartberg. Od południa nadciąga ogromna nawałnica. Staram się jak najbardziej oddalić szukając jednocześnie odpowiednio wcześnie miejscówki na spędzenie nocy. Niestety wszędzie w koło same lasy, a burza tuż tuż...

Obrazek

Spadają pierwsze krople deszczu. Na jakimś przydrożnym parkingu zjeżdżam głębiej w las i szybko staram się rozwiesić płachtę biwakową. Nie zdążyłem..., zrywa się bardzo silny wiatr i zaczyna padać kilkucentymetrowej średnicy grad ! Przykrywam tylko płachtą siebie i bagaże. Po kilkunastu minutach pierwszego uderzenia nawałnicy uspokaja się na tyle, że mogę rozwiesić hamak i płachtę. Burza trwa całą noc i idzie w kierunku Czech i Polski. Szczególnie w Polsce następnego dnia wyrządziła sporo szkód kładąc tysiące drzew na północy kraju...

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Statystyki dzień 20

Więcej zdjęć pod adresem: https://photos.app.goo.gl/0dlyLRpHDPsXf5Ef1

cdn
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 05 grudnia 2017, 15:44

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 21 - 11.08.2017 - Austria...

Całą noc błyskawice rozświetlają nieboskłon, a od grzmotów powietrze aż drga. Mimo to noc całkiem spokojnie przesypiam albo raczej to już zmęczenie całym tym wypadem daje o sobie znać. Myślałem, że po burzy z rana nie będzie śladu.... Myliłem się. Strumienie wody leją z nieba niemal do dziewiątej. Gdy tylko ustaje deszcz szybko zwijam biwak i ruszam w drogę. Jednak pogoda nie daje za wygraną. Zaledwie po kilku kilometrach dopada mnie kolejne oberwanie chmury. Chowam się pod mostem gdzie wiedzie ścieżka rowerowa. Pod mostem widać jak wysoka woda była w nocy. Poziom wody podniósł się o dobre trzy metry nanosząc duże ilości błota...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pod tym nieszczęsnym mostem siedzę chyba z godzinę...Szlag mnie powoli trafia. Jadę dalej w siąpiącym deszczu. Pod górę nie przysparza deszcz większego problemu, ale już z góry gdy leci woda z przedniego koła na twarz - tak. Nienawidzę deszczu gdy jadę rowerem :/

Jadę główną drogą. Opady skutecznie ostudziły mój zapał do zwiedzania. Myślę tylko o jednym... by jechać przed siebie.

Obrazek

W Monichkirchen zaliczam najwyższy punkt na trasie dzisiejszego dnia. Coś koło 950 m n.p.m. Sama miejscowość jest jeszcze w chmurach, ale od północy przebija się słońce. Rozpoczynam szybki, ale krótki zjazd.

Obrazek

Wychodzi słońce i jezdnia bardzo szybko wysycha. Po zjeździe z przełęczy w Aspang-Markt robię pierwsze dzisiaj zakupy. Później trochę kręcę się po tym niewielkim miasteczku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten dzień to w ogóle będzie stał pod znakiem deszczu. Gdy opuszczam Aspang-Makt znowu pada deszcz....
Jadąc na północ mijam znane mi już miejsca z wcześniejszych wypadów np. Türkensturz - romantyczne ruiny postawione z inicjatywy Jana I Lichtensteina w 1824 r., a kawałek dalej zamek Seebenstein. Najstarsza część twierdzy pochodzi z XIV wieku. Był własnością m.in. Liechtensteinów, Seebeckerów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Docieram do Wiener Neustadt. Miasto założone w 1192 roku przez Babenbergów jako twierdza przeciw Węgrom. W 1350 roku uzyskało prawa miejskie. Bogata, 800-letnia historia, zabytki, wiele ciekawych miejsc łączy się tu z nowoczesnością.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na dziś miałem dość ambitny plan by dotrzeć do Czech. Pogoda zweryfikowała moje zamiary. Dobrze, że już nie pada w każdym bądź razie nie tam gdzie aktualnie się znajduję. Jadę w kierunku Dunaju, ale rzekę chcę przekroczyć z dala od Wiednia by nie tracić czasu na przedzieranie się przez tak dużą aglomerację. Dunaj przekraczam w Schwechat. Trochę miałem kłopotów nawigacyjnych i pobłądziłem na wyspie pomiędzy właściwym korytem rzeki, a nowym kanałem, ale w końcu udaje mi się wrócić na właściwą trasę. Gdzieś w dali widoczne najwyższe budowle Wiednia na tle charakterystycznych wzniesień Kahlenberg i Leopoldsberg ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drugiej stronie Dunaju ta "właściwa" droga okazuje się być niewłaściwą ;) Kieruję się trasami rowerowymi na Gänserndorf. Okazało się, że zamiast 20 km zrobiłem 40 kilometrów bo trasa rowerowa odwiedza wszystkie okoliczne miejscowości zanim dotrze do miasta, no ale spoko, trochę pozwiedzałem przecież okolicy :D

Oczywiście złapał mnie w między czasie kolejny niewielki deszcz. O zachodzie i tuż po mam ładne widoki. Widać nawet pierwszy alpejski dwutysięcznik - Schneeberg.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przez to całe błądzenie trasami rowerowymi do Gänserndorf docieram grubo po zachodzie słońca. Zmieniam taktykę i dalej będę jechać główną trasą, ale najpierw przerwa pod nieczynnym już marketem. Wyczaiłem, że przy sklepach pewnej sieci marketów są gniazdka gdzie mogę podpiąć np. ładowarkę i podładować telefon ;)

O północy przejeżdżam przez Zistersdorf znajdujący się na "Morawskim Polu", jest to teren gdzie znajdują się największe w Austrii złoża ropy naftowej i gazu ziemnego(obecnie już na wyczerpaniu).

Obrazek

Obrazek
Statystyki dzień 21

Za miejscowością decyduję się rozbić ostatni biwak podczas tej wyprawy. W koło znajduje się wiele szybów naftowych, pompy niektórych strasznie skrzypią co długo nie daje mi zasnąć....

Cała galeria: https://photos.app.goo.gl/PuVtANZrIMSmOEp23

cdn
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 07 grudnia 2017, 15:14

Rowerowy Eurotrip 2017 - Dzień 22 - 12.08.2017 - Czeski standard, czyli byle do domu....

Świadomość, że dziś trzeba dotrzeć do domu powoduje iż budzę się w środku nocy. Jest ciemno, a ja nie mogąc usnąć przewracam się z jednego boku na drugi. Gdy już udaje się usnąć to zaspałem, a właściwie to miałem problem ze zwleczeniem się o świcie... Zbieram się dopiero po siódmej;)

Do granicy z Czechami mam trochę ponad 30 kilometrów po pagórkowatym terenie. Przejeżdżam przez niewielkie miejscowości gdzie raczej nie za bardzo znajdę sklep. Przydałoby się wydać tych resztę euro jakie zalegają w kieszeni. Jakież było moje zdziwienie gdy w miejscowości Ginzersdorf trafiam na zwykły wiejski sklepik co w Austrii jest nie do pomyślenia ! Co prawda w sklepie tym są dokładnie te same artykuły, które znajdziemy w dużych marketach sieciowych ale przecież nie będę narzekać, nawet z powodu bardzo zawyżonych cen..., najważniejsze, że udało mi się kupić pożądane płyny ;)

Obrazek

Obrazek

Od początku dzisiejszego dnia jadę wyznaczoną trasą rowerową Wiedeń-Breclav. Podążając szutrowymi drogami mijam wiele szybów naftowych. Niektóre z nich są unieruchomione i służą jako obiekty muzealne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W dali widać Mikulov i wzniesienia Palavy.

Obrazek

O dziesiątej przekraczam granicę. Odwiedzam Breclav bo tutaj mnie jeszcze nie widzieli ;)

Obrazek

W Posztornie kościół Nawiedzenia NMP, dokończony 1898 roku z cegły i glazurowanej ceramiki.

Obrazek

W Brzecławiu jest też zamek, pierwotnie renesansowy z XVI wieku, w XIX wieku przebudowany w "romantyczną ruinę".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadę w kierunku Hodonina główną drogą. W ogóle to mam zamiar poruszać się tylko i wyłącznie głównymi drogami. Szkoda tylko, że na płaskim terenie silny wiatr nie pozwala rozkręcić się bardziej jak 20 km/h :/

Omijam Hodonin obwodnicą. Te tereny mam zamiar dokładniej poznać w przyszłym roku. Teraz zahaczam jedynie o bardzo fajne miasteczko Strážnice. Tyle razy tędy przejeżdżałem i nigdy się nie zatrzymałem. Zawsze byłem tu w nocy....W przeszłości wjazdu do miasta strzegły XVI wieczne fortyfikacje. Do dnia dzisiejszego zachowały się jedynie dwie bramy z dwoma masywnymi basztami bez dachu - Skalická i Veselska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W drodze na rynek mijam kaplicę św. Rocha i kościół Wniebowzięcia NMP.

Obrazek

Obrazek

Na "zapleczu" rynku stoi barokowy kościół św. Marcina, a tuż obok wolnostojąca dzwonnica - "Biała wieża".

Obrazek

Obrazek

Przez rynek przebiega droga krajowa. Po zachodniej stronie stoi niewielki ratusz, a po przeciwnej stronie ustawiono pomnik Jana Amosa Komeńskiego, czeskiego pedagoga i filozofa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Napieram w kierunku Uherskiego Hradiste. Większość trasy wiedzie po rowerówkach. Głowną drogą rowerem niewolno...

Obrazek

Obrazek

Po raz kolejny w Uherskim Hradiste robię ten sam błąd. Zamiast jechać prosto przez miasto to kieruję się za znakami na obwodnicę. Nabijam niepotrzebnie dodatkowych kilometrów ;p

Obrazek

Trochę zadupiami, trochę główną drogą docieram do miasta Přerov.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przejeżdżam przez coraz bardziej znane mi okolice dlatego postoje ograniczam już do minimum. Jest coraz później. Docieram do Ołomuńca. Przejazd przez miasto bardzo ekspresowy.

Obrazek

Obrazek

Za Ołomuńcem widoczne jest już pasmo Jesioników przez które przyjdzie mi się na koniec dnia przedrzeć. Na razie delektuję się regionalnymi widokami i smakami ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zachód słońca zastaje mnie w okolicy Šternberka.

Obrazek

Gdy kończy się 22 dzień wyprawy aparat ostatecznie ląduje w sakwach. Do domu jeszcze długa droga. W nocy jest wyjątkowo zimno. Nawet znajome podjazdy nie za bardzo dają możliwość rozgrzania się albo to ja już za bardzo przestałem się starać. Tym razem jakoś niespecjalnie śpieszy mi się do domu, przecież teraz będzie wolny weekend ;)

Z kilkoma knajpianymi postojami docieram do domu już w sobotę ;p

Obrazek
Statystyki dzień 22

Cała galeria: https://photos.app.goo.gl/UWsFUy2UVHkkHMRj2

Podsumowanie...

Wypad ten był pod wieloma względami rekordowy. Ilość dni spędzonych na rowerze, ilość pokonanych kilometrów, suma podjazdów czy też liczba odwiedzonych państw na jednej wyprawie.
Wróciłem bogatszy o kilka nowych doświadczeń, dzięki którym będzie mi w przyszłości łatwiej ogarniać kolejne podobne eskapady :)

Po powrocie opróżniając wszystkie kieszenie nazbierało się trochę klepaków ;p

Obrazek

A teraz suche liczby:

Liczba dni: 22
Dystans całkowity: 4515,58 km
Średnia: 18,61 km/h
Maksymalna: 79,97 km/h
Suma podjazdów: 38050 metrów
Wys. Maksymalna: 2051 m n.p.m.
Średni dystans dzienny: 205,25 km
Liczba odwiedzonych państw: 14
Wykonałem: 2900 zdjęć

Suma wypitych płynów 221,5 litra w tym 129 piw....

Obrazek

Obrazek

Za pewnie niejedna osoba spyta się gdzie następnym razem ? Odpowiem od razu, że nie wiem. Kilka pomysłów mam. Chciałbym odwiedzić tak wiele miejsc, że naprawdę jest mi się ciężko zdecydować. Może pojadę następnym razem na zachód, a może ponownie wybiorę kierunek bałkański.... Nic nie planuję. Poczekam i zobaczę co przyniesie czas....
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 12 grudnia 2017, 21:02

15.08.2017 - Leniwe Góry Sowie

Po powrocie z Grecji nie miałem zbyt dużo czasu by odpocząć. Trzy dni przerwy od wyrypy i wracam na rower. Jest ku temu okazja bo mamy dzień wolny no i Kuba wymyślił by uderzyć gdzieś dalej jak normalnie ;)

Mamy pomysł na Góry Sowie. Realizujemy więc nasz plan. Wszystko ma być bez spiny. Tym bardziej, że Kuba sprawił sobie lustrzankę, więc nie będzie narzekania na zamulanie :D

Parkujemy w centrum Srebrnej Góry. To właśnie stąd postanowiliśmy rozpocząć tłuczenie się po okolicznych szlakach rowerowych i nie tylko. Jako że ma to być leniwy wypad to już w Srebrnej Górze robimy pauzę na bro ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po półgodzinnej sesji foto wsiadamy w końcu na rowery i jedziemy do Żdanowa. Cel to oczywiście tamtejszy zabytkowy wiadukt kolejowy.

W Żdanowie nie byłem już ładnych parę lat i od tamtego czasu sporo się tutaj zmieniło. Przede wszystkim wyremontowany został 24 metrowej wysokości wiadukt.

Obrazek

Obrazek

Schodzimy na dół, a tam szkółka wspinaczki na ściance....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy nasypem dawnej kolei sowiogórskiej w kierunku Srebrnej Góry. Drugi z wiaduktów jest w stanie agonalnym.

Obrazek

Obrazek

Bardzo podmokłym wąwozem wydostajemy się do głównej drogi. Wjeżdżamy na twierdzę srebrnogórską. Tam tylko kilka zdjęć i uderzamy trasą rowerową na północ. Mamy częste przerwy na zdjęcia....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zahaczamy też kawałek rowerowych tras singlowych w okolicy.

Obrazek

Obrazek

Szczyt Kalenicy dziś bardzo oblegany. Dość długo siedzimy na wieży. Co prawda widoczność z nóg nie zwala, ale i tak jest całkiem fajnie :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pragnienie zaczyna nam doskwierać i dlatego też naszym najbliższym celem jest schronisko "Zygmuntówka". Kamienisty zjazd ze Słonecznej, a później po stoku narciarskim z Rymarza do schroniska dostarczyło nam sporo wrażeń ;)

Obrazek

Obrazek

Mieliśmy wypić po piwku i uderzyć jeszcze na Wielką Sowę, ale rozleniwiliśmy się bardzo. Później było jeszcze drugie i trzecie piwo....

Obrazek

Obrazek

Półtora godziny nam zleciało... Najwyższego szczytu pasma już dziś nie zdobędziemy, więc pozostaje nam powrót do Srebrnej Góry. Zjeżdżamy z przełęczy Jugowskiej szlakiem zielonym do Kamionek i dalej już wyłącznie asfaltem. Z Pieszyc do Bielawy jest bardzo fajna ścieżka rowerowa. Wiele się tu pozmieniało od mojej ostatniej bytności.

Obrazek

Obrazek

W mieście naszym celem jest późny obiad. Kręcimy się po centrum w poszukiwaniu jakiegoś lokalu. Knajpę udaje się znaleźć przy galerii handlowej. Lokal bardzo oblegany i musimy swoje odczekać w oczekiwaniu aż zwolni się jakiś stolik. Nie powiem pizza była całkiem przyzwoita :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po uzupełnieniu kalorii lecimy przez niewielkie miejscowości. W Rudnicy zatrzymujemy się przy pozostałościach pałacu. Początki tego obiektu sięgają połowy XVI wieku.

Obrazek

Obrazek

W ostatnich promieniach słońca docieramy do celu. Dystans tym razem może i nie wielki, ale nie o to chodziło podczas tego wypadu. Najważniejsze, że spędziliśmy czas w najbardziej przez nas ulubiony sposób czyli na rowerze !

Obrazek

Obrazek

Jakby co to więcej zdjęć możecie obejrzeć pod adresem: https://photos.app.goo.gl/J4YrifOPl9heS4bl1
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Wiolcia » 12 grudnia 2017, 21:25

Robert, to Ty umiesz jeździć na spokojnie??? ;)
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
ODPOWIEDZ