część III
dzień 12 – piątek c.d.
Po wyjeździe z Fox Glacier jedziemy na północ drogą wiodącą nad brzegiem oceanu. Co kawałek stajemy i focimy plaże, urwiska i skalne formacje wyrastające z pieniącej się morskiej wody.
Wypatrujemy pingwinów, które często odwiedzają te plaże, o czym informują ostrzegawcze znaki. Niestety na tablicach się skończyło
.
Za Wanaka – niewielką miejscowością ze słynnym napisem, niczym w Hollywood
w NZ równie słynnym jak ten z Ameryki.
znajdują się bardzo ciekawe formacje skalne – Punakaiki Pancake Rocks.
Zbudowane na przemian z miękkiego i twardego piaskowca skały przypominają ogromne stosy naleśników. Skały erodują pod wpływem deszczu i przede wszystkim morskich fal tworząc skalne kolumny, zatoczki i jaskinie. Uderzające morskie fale poprzez tak ukształtowane skały wyrzucają w powietrze duże ilości wody tworząc pióropusze wodne i wydając przy tym ciekawe syczące odgłosy.
Wieczorem wjechaliśmy w głąb lądu i już po zachodzie słońca rozbijaliśmy namioty na campingu w Murchison.
dzień 13 – sobota
Jedziemy wzdłuż brzegu oceanu - naszym celem jest północny skrawek południowej wyspy.
Już z parkingu rozciąga się widok na łąki. Łąki z intensywnie zieloną trawą z mnóstwem wypasających się owiec, wspaniałe widoki.
Po przejściu zielonych wzgórz dotarliśmy na żółte piaskowe wydmy,
które przeszły w szeroką plażę – Wharariki Beach.
Szeroka na 200 m długa na ponad 1,5 km plaża z gładkim jasno białym piaskiem jest otoczona przez wysokie skaliste klify z wieloma jaskiniami.
Na plaży najbardziej znane są skalne wyspy i samotne skały – Archway Island.
W zależności od miejsca obserwacji widać jedną lub dwie wyrastające z oceanu skały, jeden lub dwa czy nawet więcej skalnych łuków z przelewającą się pod nimi morskimi falami.
Skały są słynne jeszcze z jednego powodu – każdy kto w kompie ma windowsa10 może sobie ustawić jako tapetę zdjęcie z biegnącą kobietą po plaży na tle skał z widocznym łukiem,
lub widok skał widzianych z jednej z wielu jaskiń.
Próbowałem też dostać się na pulpit do windowsa, ale Gates nie chciał mnie
, szkoda.
Pomiędzy skałami na plaży jest wiele przejść, jaskiń i jeziorek utworzonych w czasie odpływu.
Wharariki Beach jest miejscem gdzie można spotkać wylegające się w promieniach słońca foki. Nam się udało zaobserwować dwie młode foczki, które zabawiały się w oczku wodnym, popisując się przed nami.
Można je było oglądać godzinami, ale czekał na nas leżący nieopodal Cape Farewell – najdalej na północ wysunięty przylądek południowej wyspy.
W rejonie Wharariki jest wiele szlaków do trekingów, szkoda , że tak krótko mogliśmy tam pozostać. Prawie cały dzień na plaży to stanowczo za mało
.
Tego dnia dojechaliśmy na nocleg do Nelson.
dzień 14 – niedziela
Od rana jedziemy krętą drogą, najpierw przez góry, a następnie nad morską zatoką. Spieszymy się na prom do Piston. Pora pożegnać południową wyspę i powrócić na północną.
Po 4 godzinach, po pokonaniu Cieśniny Cooka, wyjeżdżamy z promu do Wellington i od razu ruszamy dalej.
Krętą drogą przez góry Remutaka dojechaliśmy do Pinakle Putangirua.
Cudny, niczym z kosmosu krajobraz obrazujący potęgę erozji ziemi. Pinakle (tak nazywa się skrótowo to miejsce) to rozgałęziona dolina składająca się z mnóstwa ziemnych filarów zbudowanych z kruchego piasku, mułu i różnej wielkości kamieni i kamyczków.
Boczną ścieżką wspięliśmy się na krawędź doliny by z góry móc zobaczyć całość Pinakli z góry.
To miejsce jest bardzo podobne do Clay Cliffs, gdzie nie wpuścili nas kilka dni wcześnie z powodu kręcenia filmu. Tu nie było problemu – film nakręcili wcześniej (m.in. Powrót króla)
.
U wylotu doliny jest bezobsługowy camping. Rozbiliśmy na nim namioty i pojechaliśmy drogą wzdłuż brzegu morza na najdalej na południe wysunięty przylądek wyspy północnej, Cape Palliser.
Po pokonaniu 250 schodów u stóp latarni morskiej podziwialiśmy zachód słońca.
dzień 15 – poniedziałek
Dwa tygodnie wcześniej trochę spóźniliśmy się, zaczął się przypływ i nie mogliśmy w pełni podziwiać plaży w Tongaporutu. Teraz ponownie chcemy pooglądać tamtejsze skały.
Omijamy samotnie stojący Mt.Taranaki i docieramy na plażę w pełni odpływu.
Ponownie podziwiamy 25-metrowestrzeliste skały – „Trzy Siostry”
oraz wiele innych skał różnych wielkości i kształtów. Ustępujące morze odkryło wiele jaskiń i skalnych przejść do dalszych części plaży do których nam się nie udało dotrzeć wcześniej.
Dotarliśmy również do „Słoniowej Skały”.
Nie wiedzieliśmy tego wcześniej, ale po niedawnym trzęsieniu ziemi słoń stracił swoją trąbę i nie jest już tak łatwo rozpoznawalny. Trzy Siostry straciły towarzysza, który przechylił się i częściowo rozpadł.
Spędziliśmy na plaży wśród skalnych cudów kilka godzin. Moglibyśmy zostać dłużej, ale czekała nas jeszcze długa droga na następny nocleg u stóp gór Tongariro.
dzień 16 – wtorek
Wybieramy się na trekking na szlak, który uchodzi za najpiękniejszy w Nowej Zelandii, na Tongariro Alpine Crossing. Szlak mający 19,4 km zaczyna się na parkingu na równinie u stóp wulkanów Mt.Tongariro [1967] i Mt.Ngauruhoe [2287].
Po kilku kilometrach wychodzi się w górę pośród pól lawowych do Południowego Krateru Tongariro, płaskiej doliny otoczonej przez sąsiednie szczyty, w czasie naszego pobytu pokrytej w całości śniegiem.
Po kolejnym podejściu dochodzi się do niedużego, ale bardzo ciekawego Czerwonego Krateru. Dziura o ostrych lawowych ścianach w kolorze czarnym i ciemno czerwonym.
Dalej schodzi się w dół do Centralnego Krateru, dużej płaskiej równiny całej jak wszystko naokoło przykrytej śniegiem.
Schodząc mija się małe, cudne Szmaragdowe Jeziorka.
Po drugiej stronie krateru położone jest Błękitne Jezioro. Niestety nie można było podziwiać pięknego błękitu – jezioro było nadal skute lodem.
Schodząc z gór najpierw schodzi się krętą ścieżką wśród porośniętych trawą wzgórz, mijając po drodze nieczynne schronisko Ketetahi, a później przez las do parkingu na końcu szlaku Tongariro.
dzień 17 – środa
Jedziemy na północ, ale najpierw rozglądamy się trochę po okolicy – może wyskoczy gdzieś z trawy kiwaczek.
Nie wyskoczył, więc zostawiamy góry i jedziemy do Rotorua.
Rotorua to miasto w okolicy, którego jest mnóstwo gejzerów i gorących źródeł. Uważane jest za nowozelandzką stolicę zjawisk geotermalnych.
Odwiedzamy Wai-O-Tapu obszar geotermalny pełen dymiących rozpadlin, gotujących się basenów błotnych, gejzerów i wspaniałych jezior i jeziorek o najdziwniejszych kolorach – błękitnym, zielonym, żółtym, czerwonym w zależności od minerału który wydostaje się spod ziemi i zabarwia wodę.
Wspaniałe miejsce ukazujące skomplikowane procesy dziejące się pod powierzchnią ziemi.
Rotorua jest głównym ośrodkiem kultury maoryskiej. Jedna trzecia mieszkańców miasta to właśnie Maorysi. Oglądnęliśmy Te Papaiouru Marae reszki starej osady maoryskiej z domem spotkań i kościołem zbudowanymi charakterystycznym maoryskim stylu.
Wieczorem, na kempingu wykąpaliśmy się w tradycyjnej łaźni.
Większość domów w mieście posiada takie łaźnie zasilane gorącą wodą wydobywającą się spod ziemi prawie na każdym kroku. Rotorua jest zwana "Sulphur City" ze względu na emisje siarkowodoru, które nadają miastu zapach podobny do "zgniłych jaj".
dzień 18 – czwartek
Udajemy się do starej wioski maoryskiej Whakarewarewa leżącej w Rotorua na polu geotermalnym. Maorysi zamieszkują to miejsce już kilkaset lat.
Pośród jezior z gorącą wodą i dymiących miejsc pobudowane są domy, cały czas zamieszkane oraz stare budowle plemienne z XIX wieku – dom spotkań, kościoły katolicki i anglikański.
Można podziwiać ich charakterystyczną drewnianą architekturę w kolorze czerwieni, bieli i czerni (jedyne kolory używane przez Maorysów) i bardzo bogato rzeźbione.
Oglądamy wraz z innymi turystami tradycyjne tańce maoryskie. Ciężko jest je opisać, to trzeba zobaczyć
Udaje się nam zobaczyć wybuch gejzeru Pohutu Geyser.
Zjadamy posiłek przygotowany w tradycyjny sposób – potrawy gotuje się w gorącej wodzie w gejzerach lub w parze wydobywającej się z ziemi. Było dobre
Po południu ruszamy na półwysep Coromandel. Noc spędzamy na campingu przy samej plaży, w małej mieścinie Hahei.