20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Dawno nie napisałam żadnej relacji. Odkąd zlikwidowano Picasa Web Albums największy problem mam ze zdjęciami, z trudem oswajam albumy w googlach. No a co to za relacje bez zdjęć? Jednak w końcu postanowiłam spróbować. Może coś z tego będzie, najwyżej opiszę pierwszy dzień i dam sobie spokój.
Miało być zupełnie inaczej. Planowaliśmy wyjazd w większym gronie. Mnie marzyła się powolna wędrówka i dłuuuugie popasy na grzbiecie wśród szumiących traw. Specjalnie przeznaczyłam cztery dni na szlak, który większość przechodzi w trzy dni. Zabraliśmy kuchenkę i gaz, żeby w południe ugotować sobie posiłek i herbatkę lub kawkę.
Ostatecznie pojechaliśmy tylko we dwójkę, czyli ja i piotrek.w . Niestety w tegoroczny weekend Bożego Ciała to pogoda dyktowała warunki i chcąc nie chcąc musieliśmy się do tego dostosować. Nie cały plan udało się zrealizować, ale mimo drobnych modyfikacji trasy przeszliśmy od założonego punktu początkowego do końcowego z trzema noclegami w schroniskach.
Wyjazd z Łodzi nastąpił bez obsuwy, ruszyliśmy punktualnie o 1:00 i po 5,5 godzinach stanęliśmy na śniadanie na parkingu Terchova-Tiesniavy. Stamtąd już blisko do Stefanovej, gdzie zostawiliśmy samochód i w lekkiej mżawce wyruszyliśmy na szlak.
Pierwszy odcinek prowadził przez Górne Diery. Na szczęście już na początku przestało padać, zdjęliśmy nasze okrycia przeciwdeszczowe, ale poręcze i łańcuchy były mokre, zimne i co najgorsze bardzo brudzące dłonie. Zabrudzenia spodni też nie udało się uniknąć.
Dochodząc do przełęczy Medzirozsutce podziwialiśmy skaliste ściany Małego Rozsutca, który tym razem nie leżał na naszej trasie.
Po krótkim odpoczynku, pogonieni kolejną falą deszczu, rozpoczęliśmy podejście na Wielki Rozsutec. Dobrze, że przed samym wierzchołkiem przestało padać, bo moja długa peleryna nie sprawdza się na stromych skalistych odcinkach.
Najważniejsza atrakcja tego dnia została zdobyta. Na szczycie nie spędziliśmy zbyt wiele czasu, bo z oddali dobiegały pomrukiwania burzy. Czekało nas zejście po stromym, skalistym i ubezpieczonym łańcuchami zboczu, zatem nie był to teren w tych okolicznościach bezpieczny. Na szczęście zdążyliśmy zejść przed deszczem, który dopadł nas na przełęczy Medziholie.
Tutaj zrobiliśmy naradę wojenną i podjęliśmy jedyną słuszną decyzję - odpuszczamy sobie Stoha i Południowy Gruń. Krążąca w okolicy burza skutecznie nas zniechęciła do dalszej wędrówki granią. Zeszliśmy do Stefanovej, tu odpoczęliśmy przy lodach i piwie, a kiedy pogoda się poprawiła i burza przestała straszyć, w ciągu godzinki podeszliśmy do Chaty na Gruni, gdzie mieliśmy pierwszy nocleg.
cdn. (a może nie)
Miało być zupełnie inaczej. Planowaliśmy wyjazd w większym gronie. Mnie marzyła się powolna wędrówka i dłuuuugie popasy na grzbiecie wśród szumiących traw. Specjalnie przeznaczyłam cztery dni na szlak, który większość przechodzi w trzy dni. Zabraliśmy kuchenkę i gaz, żeby w południe ugotować sobie posiłek i herbatkę lub kawkę.
Ostatecznie pojechaliśmy tylko we dwójkę, czyli ja i piotrek.w . Niestety w tegoroczny weekend Bożego Ciała to pogoda dyktowała warunki i chcąc nie chcąc musieliśmy się do tego dostosować. Nie cały plan udało się zrealizować, ale mimo drobnych modyfikacji trasy przeszliśmy od założonego punktu początkowego do końcowego z trzema noclegami w schroniskach.
Wyjazd z Łodzi nastąpił bez obsuwy, ruszyliśmy punktualnie o 1:00 i po 5,5 godzinach stanęliśmy na śniadanie na parkingu Terchova-Tiesniavy. Stamtąd już blisko do Stefanovej, gdzie zostawiliśmy samochód i w lekkiej mżawce wyruszyliśmy na szlak.
Pierwszy odcinek prowadził przez Górne Diery. Na szczęście już na początku przestało padać, zdjęliśmy nasze okrycia przeciwdeszczowe, ale poręcze i łańcuchy były mokre, zimne i co najgorsze bardzo brudzące dłonie. Zabrudzenia spodni też nie udało się uniknąć.
Dochodząc do przełęczy Medzirozsutce podziwialiśmy skaliste ściany Małego Rozsutca, który tym razem nie leżał na naszej trasie.
Po krótkim odpoczynku, pogonieni kolejną falą deszczu, rozpoczęliśmy podejście na Wielki Rozsutec. Dobrze, że przed samym wierzchołkiem przestało padać, bo moja długa peleryna nie sprawdza się na stromych skalistych odcinkach.
Najważniejsza atrakcja tego dnia została zdobyta. Na szczycie nie spędziliśmy zbyt wiele czasu, bo z oddali dobiegały pomrukiwania burzy. Czekało nas zejście po stromym, skalistym i ubezpieczonym łańcuchami zboczu, zatem nie był to teren w tych okolicznościach bezpieczny. Na szczęście zdążyliśmy zejść przed deszczem, który dopadł nas na przełęczy Medziholie.
Tutaj zrobiliśmy naradę wojenną i podjęliśmy jedyną słuszną decyzję - odpuszczamy sobie Stoha i Południowy Gruń. Krążąca w okolicy burza skutecznie nas zniechęciła do dalszej wędrówki granią. Zeszliśmy do Stefanovej, tu odpoczęliśmy przy lodach i piwie, a kiedy pogoda się poprawiła i burza przestała straszyć, w ciągu godzinki podeszliśmy do Chaty na Gruni, gdzie mieliśmy pierwszy nocleg.
cdn. (a może nie)
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Żartowałam, lecimy dalej, oto Dzień Drugi :
Noc była ciepła i bezdeszczowa, a poranek przywitał nas słońcem. My jednak wiedzieliśmy, że to tylko przysłowiowa „cisza przed burzą”. Po śniadaniu, które mieliśmy w pakiecie z noclegiem, opuściliśmy gościnną i pięknie położoną chatę.
Na początek czekało nas mordercze podejście na Południowy Gruń.
Na zdjęciach nie widać tej stromizny, ale kto tam był, ten wie, że taka ponad godzinna wyrypa cały czas pod górę jest naprawdę męcząca. Za to na szczycie na strudzonego wędrowca czeka zasłużony odpoczynek na krzesełku .
Po powrocie na grań ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem, który prowadzi przez długi, dwuwierzchołkowy grzbiet o nazwie Steny.
Na tym odcinku spotkaliśmy wiele osób, które wjechały kolejką gondolową na przełęcz Snilovske sedlo i wędrowały w przeciwnym kierunku. Jak to na Słowacji, było sporo dzieci i piesków.
Niestety zdjęcia południowego wierzchołka nie udało się zrobić, bo tuż przed nim się rozpadało. A szkoda, bo byłyby z niego bardzo fajne widoki, między innymi na Wielką Fatrę. Widząc, że zachmurzyło się na dobre, postanowiliśmy tak jak wczoraj nie walczyć z naturą i z przełęczy między Stenami a Hromovym zejść do Chaty pod Chlebom. Żółty szlak łącznikowy opadał trawersem bardzo gliniastego i miejscami osuwającego się zbocza, więc podczas deszczu wcale nie była to łatwa trasa. Potem wąską ścieżką przedzieraliśmy się przez mokrą kosodrzewinę, a na koniec trzeba było pokonać bagniste rozlewisko. Tutaj moje dotychczas tylko wilgotne od deszczu buty nabrały od góry wody i stały się przemoczone na wylot. W końcu dopadliśmy do drzwi chaty.
W schronisku od razu przydzielono nam miejsca w pokoju. Tutaj po raz pierwszy zobaczyłam łóżka o trzech poziomach do spania. Pomieszczenia były wysokie i trzeba je było maksymalnie wykorzystać. My jako pierwsi zajęliśmy oczywiście parter i I piętro. Potem był czas na przebieranie, suszenie ciuchów i butów, posiłek. Jak to dobrze, że miałam ze sobą gazety, niezastąpione przy przemoczeniu obuwia.
W międzyczasie deszcz ustał. Tak jak poprzedniego dnia słychać było jeszcze dalekie grzmoty, ale burza znów nas ominęła. Po południu całkiem się wypogodziło, nie było sensu siedzieć w gwarnym tłumie przy stołach przed chatą. Na lekko, tylko z pelerynami w plecakach wyruszyliśmy na Snilovskie i Chleb, aby odrobić stracony przed południem odcinek.
Wracając tą samą drogą podziwialiśmy widok na Wielki Krywań, najwyższy szczyt Małej Fatry, który był naszym pierwszym celem na kolejny dzień.
cdn.
Noc była ciepła i bezdeszczowa, a poranek przywitał nas słońcem. My jednak wiedzieliśmy, że to tylko przysłowiowa „cisza przed burzą”. Po śniadaniu, które mieliśmy w pakiecie z noclegiem, opuściliśmy gościnną i pięknie położoną chatę.
Na początek czekało nas mordercze podejście na Południowy Gruń.
Na zdjęciach nie widać tej stromizny, ale kto tam był, ten wie, że taka ponad godzinna wyrypa cały czas pod górę jest naprawdę męcząca. Za to na szczycie na strudzonego wędrowca czeka zasłużony odpoczynek na krzesełku .
Po powrocie na grań ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem, który prowadzi przez długi, dwuwierzchołkowy grzbiet o nazwie Steny.
Na tym odcinku spotkaliśmy wiele osób, które wjechały kolejką gondolową na przełęcz Snilovske sedlo i wędrowały w przeciwnym kierunku. Jak to na Słowacji, było sporo dzieci i piesków.
Niestety zdjęcia południowego wierzchołka nie udało się zrobić, bo tuż przed nim się rozpadało. A szkoda, bo byłyby z niego bardzo fajne widoki, między innymi na Wielką Fatrę. Widząc, że zachmurzyło się na dobre, postanowiliśmy tak jak wczoraj nie walczyć z naturą i z przełęczy między Stenami a Hromovym zejść do Chaty pod Chlebom. Żółty szlak łącznikowy opadał trawersem bardzo gliniastego i miejscami osuwającego się zbocza, więc podczas deszczu wcale nie była to łatwa trasa. Potem wąską ścieżką przedzieraliśmy się przez mokrą kosodrzewinę, a na koniec trzeba było pokonać bagniste rozlewisko. Tutaj moje dotychczas tylko wilgotne od deszczu buty nabrały od góry wody i stały się przemoczone na wylot. W końcu dopadliśmy do drzwi chaty.
W schronisku od razu przydzielono nam miejsca w pokoju. Tutaj po raz pierwszy zobaczyłam łóżka o trzech poziomach do spania. Pomieszczenia były wysokie i trzeba je było maksymalnie wykorzystać. My jako pierwsi zajęliśmy oczywiście parter i I piętro. Potem był czas na przebieranie, suszenie ciuchów i butów, posiłek. Jak to dobrze, że miałam ze sobą gazety, niezastąpione przy przemoczeniu obuwia.
W międzyczasie deszcz ustał. Tak jak poprzedniego dnia słychać było jeszcze dalekie grzmoty, ale burza znów nas ominęła. Po południu całkiem się wypogodziło, nie było sensu siedzieć w gwarnym tłumie przy stołach przed chatą. Na lekko, tylko z pelerynami w plecakach wyruszyliśmy na Snilovskie i Chleb, aby odrobić stracony przed południem odcinek.
Wracając tą samą drogą podziwialiśmy widok na Wielki Krywań, najwyższy szczyt Małej Fatry, który był naszym pierwszym celem na kolejny dzień.
cdn.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Widzę, że oczywiście dałaś radę ze zdjęciami, zdziwiłabym się, gdyby było inaczej, Haniu!
Poproszę więc także o linki do galerii
Poproszę więc także o linki do galerii
Schodziłam tędy kiedyś. I pierwszy raz w życiu z wysiłku łapały mnie skurcze w łydkach! Takie stromizny to w obie strony mordercza trasa!
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Miałam dobrą nauczycielkę, dziękuję .
Moja galeria zawiera tylko te zdjęcia, które wstawiłam już do relacji. Pełną dokumentację fotograficzną ma Piotrek. Obiecał przygotować pokaz obrazy+muzyka. Jak tylko się z tym upora, na pewno nam udostępni.
Gdyby nie wymuszona pogodą korekta trasy, to w czwartek też byśmy tędy schodzili, a może raczej zjeżdżali na tyłkach .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Trzeciego dnia postanowiliśmy przechytrzyć aurę. Prognozy były takie jak poprzednio – noc i ranek pogodne, potem stopniowo narastające opady i duże prawdopodobieństwo burz, pod wieczór znów rozpogodzenia. Przygotowaliśmy się zatem wieczorem, nawet gorąca herbata już była w termosie. Rano pobudka o 5:00 , szybkie śniadanko, pakowanie i w drogę.
Z widocznego na zdjęciu węzła szlaków na wierzchołek Wielkiego Krywania wchodziliśmy „na lekko”, plecaki zostały w kosówce. Niestety został również mój aparat , zatem dokumentację fotograficzną ma tylko Piotrek.
Kolejny na trasie był Pekelnik, z którego widać już było Mały Krywań.
Wielki Krywań i Pekelnik za nami …
… a Mały Krywań jeszcze przed nami.
Przeszliśmy już połowę trasy i nadal nie pada, choć chmury zaczynają się nad nami zbierać.
Do pokonania pozostał jeszcze spory odcinek grani do Suchego. Szczyt można obejść poniżej, ale na szczęście nie było to konieczne.
Zaliczamy zatem Stratenec …
… a potem wdrapujemy się na wapienny grzbiet o adekwatnej nazwie Białe Skały.
Kto rano wstaje … temu Suchy uchodzi na sucho . Chmur przybyło, jak co dzień z oddali postraszyła nas burza, więc na szczycie kilka szybkich zdjęć i spadamy w dół.
Zejście z Suchego było strome, potem lekkie wypłaszczenie, ostatni odcinek trawiasty i znowu stromy. A kiedy już byliśmy w Chacie pod Suchym, dopiero wtedy zaczęło padać. Ku naszej radości udało się przejść bezpiecznie cały zaplanowany na ten dzień odcinek.
cd(jeszcze)n.
Z widocznego na zdjęciu węzła szlaków na wierzchołek Wielkiego Krywania wchodziliśmy „na lekko”, plecaki zostały w kosówce. Niestety został również mój aparat , zatem dokumentację fotograficzną ma tylko Piotrek.
Kolejny na trasie był Pekelnik, z którego widać już było Mały Krywań.
Wielki Krywań i Pekelnik za nami …
… a Mały Krywań jeszcze przed nami.
Przeszliśmy już połowę trasy i nadal nie pada, choć chmury zaczynają się nad nami zbierać.
Do pokonania pozostał jeszcze spory odcinek grani do Suchego. Szczyt można obejść poniżej, ale na szczęście nie było to konieczne.
Zaliczamy zatem Stratenec …
… a potem wdrapujemy się na wapienny grzbiet o adekwatnej nazwie Białe Skały.
Kto rano wstaje … temu Suchy uchodzi na sucho . Chmur przybyło, jak co dzień z oddali postraszyła nas burza, więc na szczycie kilka szybkich zdjęć i spadamy w dół.
Zejście z Suchego było strome, potem lekkie wypłaszczenie, ostatni odcinek trawiasty i znowu stromy. A kiedy już byliśmy w Chacie pod Suchym, dopiero wtedy zaczęło padać. Ku naszej radości udało się przejść bezpiecznie cały zaplanowany na ten dzień odcinek.
cd(jeszcze)n.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Na czwarty, ostatni dzień wędrówki zaplanowana była krótka trasa, ponieważ czekała nas podróż powrotna do domu i jak to zwykle po długim weekendzie, korki na drogach.
Wyruszyliśmy spod chaty w radosnych nastrojach i przy pięknej słonecznej pogodzie. Po drodze mogliśmy podziwiać malownicze zakole Wagu.
Potem były ruiny Starego Hradu, które obłociliśmy z bliska i z daleka.
Kiedy zeszliśmy do wioski Nezbudska Lucka obiektem podziwu stał się Hrad Strecno, wznoszący się na wysokiej skale na drugim brzegi Wagu.
Wędrując asfaltem do przystanku autobusowego w Varinie zrobiliśmy naszemu zgranemu duetowi „lustrzany autoportret”.
A na przystanku spotkała nas niespodzianka. Zdążyliśmy na wcześniejsze połączenie do Terchovej Centrum. Tam znaleźliśmy autobus do Stefanovej, a przed jego odjazdem udało się jeszcze zjeść bardzo dobre lody . W rezultacie w drogę powrotną wyruszyliśmy o godzinę wcześniej, niż to było zaplanowane.
Dziękuję Piotrkowi za towarzystwo na szlaku, w schroniskach i w podróży, a zwłaszcza za wzięcie na swoje barki kilku moich rzeczy . Dzięki temu plecak nie dawał mi w kość, jak to bywało na wcześniejszych wyprawach i mogłam bez obaw zmierzyć się z wymarzoną granią.
A pogoda? No cóż, nie była może najlepsza, trochę nam mieszała plany, ale nie pozbawiła nas przyjemności, jaką zawsze daje obcowanie z górami .
P.S. Aby uzupełnić moją słowną relację "podpinam" zmontowane przez Piotrka fotowspomnienia :
https://www.youtube.com/watch?v=29B7XaAdFfg
Wyruszyliśmy spod chaty w radosnych nastrojach i przy pięknej słonecznej pogodzie. Po drodze mogliśmy podziwiać malownicze zakole Wagu.
Potem były ruiny Starego Hradu, które obłociliśmy z bliska i z daleka.
Kiedy zeszliśmy do wioski Nezbudska Lucka obiektem podziwu stał się Hrad Strecno, wznoszący się na wysokiej skale na drugim brzegi Wagu.
Wędrując asfaltem do przystanku autobusowego w Varinie zrobiliśmy naszemu zgranemu duetowi „lustrzany autoportret”.
A na przystanku spotkała nas niespodzianka. Zdążyliśmy na wcześniejsze połączenie do Terchovej Centrum. Tam znaleźliśmy autobus do Stefanovej, a przed jego odjazdem udało się jeszcze zjeść bardzo dobre lody . W rezultacie w drogę powrotną wyruszyliśmy o godzinę wcześniej, niż to było zaplanowane.
Dziękuję Piotrkowi za towarzystwo na szlaku, w schroniskach i w podróży, a zwłaszcza za wzięcie na swoje barki kilku moich rzeczy . Dzięki temu plecak nie dawał mi w kość, jak to bywało na wcześniejszych wyprawach i mogłam bez obaw zmierzyć się z wymarzoną granią.
A pogoda? No cóż, nie była może najlepsza, trochę nam mieszała plany, ale nie pozbawiła nas przyjemności, jaką zawsze daje obcowanie z górami .
P.S. Aby uzupełnić moją słowną relację "podpinam" zmontowane przez Piotrka fotowspomnienia :
https://www.youtube.com/watch?v=29B7XaAdFfg
Ostatnio zmieniony 11 lipca 2019, 9:35 przez Han-Ka, łącznie zmieniany 1 raz.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Piękna ta trasa i Twoja opowieść Haniu!
Może i ja kiedyś się z nią zmierzę, oby pogoda tak mnie nie doświadczała.
Bo choć mistrzowsko sobie z nią radziliście to mimo wszystko jest w tym jakieś okrucieństwo natury, że przed i po takim łikendzie jest pięknie, a gdy ludzie mają te swoich kilka wytęsknionych wolnych dni to się biesi!
Może i ja kiedyś się z nią zmierzę, oby pogoda tak mnie nie doświadczała.
Bo choć mistrzowsko sobie z nią radziliście to mimo wszystko jest w tym jakieś okrucieństwo natury, że przed i po takim łikendzie jest pięknie, a gdy ludzie mają te swoich kilka wytęsknionych wolnych dni to się biesi!
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Dziękuję , jakoś się udało to opisać po tak długiej przerwie.
Zachęcam Cie do tego, przyznam się nawet, że mnie chodzi po głowie powtórka.
Taka bywa przewrotność losu. Jeszcze raz przekonaliśmy się, że nie da się wszystkiego ściśle przewidzieć i zaplanować, musi być margines na improwizację.
Z kilkudniowych wędrówek górskich, jakie odbyłam w ostatnich latach, nasza wspólna grań Wielkiej Fatry była chyba pogodowo najlepsza.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
W Czerchowskich też było nieźle, choć incydent deszczowy nas nie ominął. Ale był krótki i mało uciążliwy
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
i ja bardzo lubię takie graniówki i zmianę schronisk... fajna opowieść Haniu i jak na takie warunki pogodowe, świetnie wykorzystany czas
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Haniu !
Podróżować z Tobą jest bosko
A ten filmik dla Ciebie i może jeszcze ktoś obejrzy
" W pogoni za Han-Ką "
https://www.youtube.com/watch?v=29B7XaAdFfg
Podróżować z Tobą jest bosko
A ten filmik dla Ciebie i może jeszcze ktoś obejrzy
" W pogoni za Han-Ką "
https://www.youtube.com/watch?v=29B7XaAdFfg
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Szkoda że nie wiedziałem że będziecie w Chacie pod Suchym,pozaglądałbym za wami ze schroniskowej kamerki on-line.
..To wódka? ? słabym głosem zapytała Małgorzata.(...) ? Na litość boską, królowo ? zachrypiał ? czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.?
Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Wspaniała trasa, widokowa. Jakiś czas temu szliśmy tą trasą ale odwrotnie i też zmoczyło nas pod Chlebem. Jest tam jeszcze parę wzgórków na które należało by wejść, tylko czasu brakuje. Zastanawiam się kiedy będziemy mieć więcej czasu żeby nadrobić zaległości. Haniu i Piotrze gratuluje wspaniałej wycieczki. Piotr, z Hanią wędrować to sama przyjemność, wielokrotnie już wędrowaliśmy razem i było wspaniale.
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Wiem o tym, bo Wasza relacja pomogła mi zaplanować trasę.
Mam to samo, więc wyrywam się kiedy tylko jest to możliwe.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: 20-23.06.2019 r. - Długi weekend na grani Krywańskiej Małej Fatry
Na pewno niejedna osoba obejrzy. Dla mnie super .
Dodałam link na końcu relacji, bo może nie wszyscy czytają dalsze komentarze.
Aż się zarumieniłam (taka jestem skromna ).
Bardzo Wam dziękuję, mam nadzieję, że jeszcze nie raz wspólnie przemierzymy jakiś szlak .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."