15-18 sierpnia 2014 r. Słowacja - 17 na plecach, 86 w nogach, czyli Wielka Fatra na ostro
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
15-18 sierpnia 2014 r. Słowacja - 17 na plecach, 86 w nogach
Podczas majówki na grani Niżnych Tatr zrodził się pomysł podobnej wędrówki grzbietem Wielkiej Fatry. Postanowiłam przeznaczyć na to sierpniowy weekend, przedłużając go do poniedziałku o 1 dodatkowy dzień. Swój udział w wyprawie od początku zadeklarowała Alina, nieco później do ekipy dołączyli DżolaRy i gaza.
(fotka grupowa gazy)
Wyprawa zakończyła się sukcesem, planowane cele zostały osiągnięte . Najwyższy szczyt pasma – Ostredok 1592 m npm - zdobyli w sobotę wszyscy uczestnicy w dwóch niezależnych zespołach.
Na Kriżną dotarłam w duecie z Aliną. Niestety podążającą nieco później za nami dwójkę zawrócił z drogi ulewny, ale jak się później okazało, krótkotrwały deszcz.
(fotka Aliny)
W niedzielę rano, w imieniu całej grupy, Dżola postawiła swoją stopę na Borisovie, zaś wracający wcześniej do domu gaza „przemknął” przez wierzchołek Rakytova, który my (tzn. trzy niewiasty) obeszłyśmy trawersem, oszczędzając nieco już nadwątlone siły. I najważniejsze – wszyscy o własnych siłach powrócili do zaparkowanych w Lubochni samochodów :> .
Biorąc pod uwagę niezbyt optymistyczne prognozy i wcześniejsze doniesienia z Tatr muszę stwierdzić, że pogoda okazała się dla nas bardzo łaskawa. Jedna wieczorna burza, lekki deszcz stukający nocą w tropik namiotu, popołudniowa krótka ulewa i temperatura wyższa od oczekiwanej, naprawdę nie możemy narzekać.
Po tej początkowej propagandzie sukcesu poddam się dobrowolnej samokrytyce i przyznam, że lekko nie było. W piątek rano na starcie mój plecak ważył 17 kg , Aliny i Joli zapewne podobnie, a gazy z pewnością jeszcze więcej. Czując na ramionach ten ciężar dokonaliśmy korekty trasy, rezygnując ze zdobywania Kopy i podeszliśmy niebieskim szlakiem bezpośrednio na Lubochnianske sedlo. Stąd wędrowaliśmy czerwonym szlakiem wielkofatrzańskiej magistrali, zaliczając kolejno : Tlsty diel , Vysne Rudno , trawers Niżnej Lipovej i Prislopu.
(fotka Aliny)
Zeszliśmy na sedlo Prislop , by stąd rozpocząć mozolne podejście na Chladkove i najwyższy tego dnia Klak (1394).
Trasa wiodła głownie lasem pełnym grzybów (rydze !), ale co jakiś czas mijaliśmy widokowe polany i malinowe, obficie owocujące zarośla.
Dalej była Vysna Lipova i oddalająca się (według słowackich szlakowskazów) Jarabina , aż w końcu, przez kilka jeszcze pagórków, ostatkiem sił dotarliśmy na Mały Łysiec (1297). Tu był zaplanowany nocleg. Szybko musieliśmy rozbijać biwak, bo zrobiło się późno, a z oddali słyszeliśmy odgłosy zbliżającej się burzy. Zdążyliśmy jeszcze ugotować kolację i dopiero wtedy deszcz zagonił nas do namiotów. Niestety z ogniska i pieczonych kiełbasek nic nie wyszło.
(fotka Aliny)
Nie bez powodu opisuję tak drobiazgowo przebytą trasę. Ta część Wielkiej Fatry jest mało znana i uczęszczana. Przez cały dzień nie spotkaliśmy na szlaku żadnego turysty. Chociaż przebyty dystans wynosił (tylko ) 21 km, to liczne strome podejścia i zejścia złożyły się na 1720 m „stupania” i 890 m „klesania” i porządnie nas wymęczyły.
Przez następne dwa dni przemierzyliśmy bardziej popularne grzbiety „Holnej Fatry”, zaczynając od Javoriny i na Kriżnej kończąc.
W sobotę zeszłam z Aliną na nocleg do hotelu Kralova studna, Dżola z gazą woleli pozostać w chacie pod Suchym, skąd „na lekko” zaatakowali Ostredok.
Niedzielny poranek był słoneczny, ale chłodny.
Musiałyśmy wrócić z hotelu na grań i po raz drugi przemaszerować przez Kriżną , Frckov , Ostredok i Suchy vrch.
W tym samym czasie gaza samotnie wyruszył w długą drogę do Lubochni, a Dżola postanowiła wyrównać porachunki z ominiętym poprzedniego dnia Borisovem.
Wszystkie trzy spotkałyśmy się na płaskim grzbiecie Ploskiej.
Po zejściu zrobiłyśmy sobie popas pod Ciernym kamenom i dalej razem powędrowałyśmy zielonym szlakiem, prowadzącym po grani wschodniego grzebienia, wznoszącego się wzdłuż Lubochniańskiej doliny. Co jakiś czas zerkałyśmy na przeciwległe, zachodnie pasmo, które przeszliśmy w piątek. Udało nam się „zlokalizować” miejsce biwakowe na Małym Łyścu i wyraźną piramidę Klaka.
Tego dnia nocleg miałyśmy w hotelu Granit na zboczu Smrekovicy. Na poniedziałek został nam do przebycia ostatni odcinek trasy, znowu odludny i chyba jeszcze rzadziej uczęszczany, bo miejscami ścieżka całkiem ginęła w wysokiej trawie.
Na początek przeważały odkryte, widokowe hale, później weszłyśmy w las, jednak tu ktoś nam wyzbierał wszystkie jadalne grzyby, o których Jola i Alina marzyły od piątku (gaza – jak mogłeś ). Po drodze było parę wzniesień – Mala Smrekovica , Madarova , Magura , Magurka , Cerveny grun i Kutnikov kopec , ale na koniec trzeba było obniżyć loty i zejść do Lubochni.
Przez cztery dni przeszliśmy łącznie 86 km i podeszliśmy na górkę o wysokości 4570 m. Dla gazy był to lekki trening przed wysokogórską wyprawą, ale dla mnie była to „ostra jazda” . Najbardziej doskwierał ciężki plecak, a wydawało mi się, że mniej już zapakować nie można.
Ale jeśli ktoś myśli, że mam już dość takich eskapad, to się myli. Na następny rok znowu chcę wyruszyć na plecakowo-namiotową włóczęgę. Mam nadzieję, że pozostali uczestnicy również się nie zniechęcili. Są już pierwsze pomysły, ale na razie ich nie zdradzę, żeby nie zapeszyć.
Na zakończenie panorama od Aliny :
Pozostałe moje zdjęcia :
https://photos.google.com/album/AF1QipP ... tCY9XAedU6
Album Aliny : https://plus.google.com/u/0/photos/1110 ... 0695406961
DżoliRy : https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 1518082014
Gazy : https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
(fotka grupowa gazy)
Wyprawa zakończyła się sukcesem, planowane cele zostały osiągnięte . Najwyższy szczyt pasma – Ostredok 1592 m npm - zdobyli w sobotę wszyscy uczestnicy w dwóch niezależnych zespołach.
Na Kriżną dotarłam w duecie z Aliną. Niestety podążającą nieco później za nami dwójkę zawrócił z drogi ulewny, ale jak się później okazało, krótkotrwały deszcz.
(fotka Aliny)
W niedzielę rano, w imieniu całej grupy, Dżola postawiła swoją stopę na Borisovie, zaś wracający wcześniej do domu gaza „przemknął” przez wierzchołek Rakytova, który my (tzn. trzy niewiasty) obeszłyśmy trawersem, oszczędzając nieco już nadwątlone siły. I najważniejsze – wszyscy o własnych siłach powrócili do zaparkowanych w Lubochni samochodów :> .
Biorąc pod uwagę niezbyt optymistyczne prognozy i wcześniejsze doniesienia z Tatr muszę stwierdzić, że pogoda okazała się dla nas bardzo łaskawa. Jedna wieczorna burza, lekki deszcz stukający nocą w tropik namiotu, popołudniowa krótka ulewa i temperatura wyższa od oczekiwanej, naprawdę nie możemy narzekać.
Po tej początkowej propagandzie sukcesu poddam się dobrowolnej samokrytyce i przyznam, że lekko nie było. W piątek rano na starcie mój plecak ważył 17 kg , Aliny i Joli zapewne podobnie, a gazy z pewnością jeszcze więcej. Czując na ramionach ten ciężar dokonaliśmy korekty trasy, rezygnując ze zdobywania Kopy i podeszliśmy niebieskim szlakiem bezpośrednio na Lubochnianske sedlo. Stąd wędrowaliśmy czerwonym szlakiem wielkofatrzańskiej magistrali, zaliczając kolejno : Tlsty diel , Vysne Rudno , trawers Niżnej Lipovej i Prislopu.
(fotka Aliny)
Zeszliśmy na sedlo Prislop , by stąd rozpocząć mozolne podejście na Chladkove i najwyższy tego dnia Klak (1394).
Trasa wiodła głownie lasem pełnym grzybów (rydze !), ale co jakiś czas mijaliśmy widokowe polany i malinowe, obficie owocujące zarośla.
Dalej była Vysna Lipova i oddalająca się (według słowackich szlakowskazów) Jarabina , aż w końcu, przez kilka jeszcze pagórków, ostatkiem sił dotarliśmy na Mały Łysiec (1297). Tu był zaplanowany nocleg. Szybko musieliśmy rozbijać biwak, bo zrobiło się późno, a z oddali słyszeliśmy odgłosy zbliżającej się burzy. Zdążyliśmy jeszcze ugotować kolację i dopiero wtedy deszcz zagonił nas do namiotów. Niestety z ogniska i pieczonych kiełbasek nic nie wyszło.
(fotka Aliny)
Nie bez powodu opisuję tak drobiazgowo przebytą trasę. Ta część Wielkiej Fatry jest mało znana i uczęszczana. Przez cały dzień nie spotkaliśmy na szlaku żadnego turysty. Chociaż przebyty dystans wynosił (tylko ) 21 km, to liczne strome podejścia i zejścia złożyły się na 1720 m „stupania” i 890 m „klesania” i porządnie nas wymęczyły.
Przez następne dwa dni przemierzyliśmy bardziej popularne grzbiety „Holnej Fatry”, zaczynając od Javoriny i na Kriżnej kończąc.
W sobotę zeszłam z Aliną na nocleg do hotelu Kralova studna, Dżola z gazą woleli pozostać w chacie pod Suchym, skąd „na lekko” zaatakowali Ostredok.
Niedzielny poranek był słoneczny, ale chłodny.
Musiałyśmy wrócić z hotelu na grań i po raz drugi przemaszerować przez Kriżną , Frckov , Ostredok i Suchy vrch.
W tym samym czasie gaza samotnie wyruszył w długą drogę do Lubochni, a Dżola postanowiła wyrównać porachunki z ominiętym poprzedniego dnia Borisovem.
Wszystkie trzy spotkałyśmy się na płaskim grzbiecie Ploskiej.
Po zejściu zrobiłyśmy sobie popas pod Ciernym kamenom i dalej razem powędrowałyśmy zielonym szlakiem, prowadzącym po grani wschodniego grzebienia, wznoszącego się wzdłuż Lubochniańskiej doliny. Co jakiś czas zerkałyśmy na przeciwległe, zachodnie pasmo, które przeszliśmy w piątek. Udało nam się „zlokalizować” miejsce biwakowe na Małym Łyścu i wyraźną piramidę Klaka.
Tego dnia nocleg miałyśmy w hotelu Granit na zboczu Smrekovicy. Na poniedziałek został nam do przebycia ostatni odcinek trasy, znowu odludny i chyba jeszcze rzadziej uczęszczany, bo miejscami ścieżka całkiem ginęła w wysokiej trawie.
Na początek przeważały odkryte, widokowe hale, później weszłyśmy w las, jednak tu ktoś nam wyzbierał wszystkie jadalne grzyby, o których Jola i Alina marzyły od piątku (gaza – jak mogłeś ). Po drodze było parę wzniesień – Mala Smrekovica , Madarova , Magura , Magurka , Cerveny grun i Kutnikov kopec , ale na koniec trzeba było obniżyć loty i zejść do Lubochni.
Przez cztery dni przeszliśmy łącznie 86 km i podeszliśmy na górkę o wysokości 4570 m. Dla gazy był to lekki trening przed wysokogórską wyprawą, ale dla mnie była to „ostra jazda” . Najbardziej doskwierał ciężki plecak, a wydawało mi się, że mniej już zapakować nie można.
Ale jeśli ktoś myśli, że mam już dość takich eskapad, to się myli. Na następny rok znowu chcę wyruszyć na plecakowo-namiotową włóczęgę. Mam nadzieję, że pozostali uczestnicy również się nie zniechęcili. Są już pierwsze pomysły, ale na razie ich nie zdradzę, żeby nie zapeszyć.
Na zakończenie panorama od Aliny :
Pozostałe moje zdjęcia :
https://photos.google.com/album/AF1QipP ... tCY9XAedU6
Album Aliny : https://plus.google.com/u/0/photos/1110 ... 0695406961
DżoliRy : https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 1518082014
Gazy : https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
Ostatnio zmieniony 25 października 2016, 15:14 przez Han-Ka, łącznie zmieniany 4 razy.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Ja ze swojej strony bardzo dziękuje za zaproszenie,podobało się mi strasznie
Zdjęcia postaram się wrzucić przez weekend,bo jak na razie to mam tylko z pierwszego dnia i jeszcze nie w albumie
Niestety nie wyzbierałem,znalazłem 4 prawdziwki w niedzielę,2 giganty były bardzo robaczywe,a 2 małe zabrałem ze sobą.Han-Ka pisze:Na początek przeważały odkryte, widokowe hale, później weszłyśmy w las, jednak tu ktoś nam wyzbierał wszystkie jadalne grzyby, o których Jola i Alina marzyły od piątku (gaza – jak mogłeś ).
Chata wyremontowana,zmieniono dach i poddasze bardzo czyste,porównując widok z przed 2 lat.Zajęliśmy sobie miejsce,zostawiając plecaki i Jola zaczepiając ludzi,którzy szli do chaty na nocleg oznajmowała,że 2 miejsca na górze są zajęte ,po powrocie z Ostredoka chata już pękała w szwach 11 Polaków i 2 osoby z Czech.Czech natargał drewna,które pocięliśmy i napalili w piecu susząc zmoczone buty i skarpety,a ja przy okazji rozpaliłem grilla chatkowego i udało się kiełbaskę usmażyćHan-Ka pisze: Dżola z gazą woleli pozostać w chacie pod Suchym,
Szapo ba ,ja miałem niestety tylko 3 dni i zrobiłem na pewno mniej,a w poniedziałek jak wstałem rano do pracy to czułem się jak z Krzyża zdjętyHan-Ka pisze:Przez cztery dni przeszliśmy łącznie 86 km
Zdjęcia postaram się wrzucić przez weekend,bo jak na razie to mam tylko z pierwszego dnia i jeszcze nie w albumie
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Dziękujemygoska pisze:Wielkie dla całej ekipy
Odważyłam się tylko na jedną noc pod namiotem i już wiem, że byłam zbyt strachliwa, fajnie było .goska pisze: zazdroszczę , zwłaszcza spania w namiotach
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Potwierdzam, podobało mi się bardzo, ale samotnie to nie chciałabym tam wędrować, towarzystwo wskazane .tidżej pisze:Fanie tam, pusto i 'bieszczadzko'
Niedawno przeszliście Małą Fatrę, teraz kolej na Wielką, dojazd niewiele dłuższy.PiotrekP pisze:Wielka Fatra to dla nas zupełnie nieznany teren
Poza główną granią polecam też rejon Blatnicy - Tłusta i Ostra warte są odwiedzenia.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Piękną relację Hania już opublikowała, a ja dalej nie ogarnęłam zdjęć
Dziękuję bardzo dziewczynom, że mnie w ostatniej chwili przygarnęły na wędrówkę, a szczególnie Łukaszowi, że przygarnął mnie do namiotu i to jeszcze na krzywy ryj, bo nawet nie miałam udziału w jego niesieniu!
Rozsmakowałam się w takich długodystansowych wyprawach (wciąż do opisania czeka grań Tatr Niżnych)! Muszę zainwestować w jakiś namiocik, żeby poczuć większą wolność na szlaku, nie spiesząc się i spinając, żeby dojść do schroniska, utulni, wiaty, czy chaty.
Mało tego! Rozszerzyć to muszę na turystykę rowerową i kajakową!
Wielka Fatra, którą odwiedziłam pierwszy raz, urzekała mnie swoją biszczadzkością w swoich najwyższych partiach! Pięknie tam! Przepięknie!
Dla ewentualnych naśladowców jednak muszę napisać, że odcinki początkowy i końcowy, czyli te najbliżej Lubochni są absolutnie niehumanitarne! - cały, caluteńki czas "góra-dół-góra-dół" - ani kawałeczka prostego szlaku. Szczególnie pierwszy odcinek to baaardzo strome, kamieniste podejścia i zejścia. W powrotnej drodze to "falowanie" było na szczęście nieco bardziej łagodne.
Na razie tyle. Muszę wrócić do kiszenia ogórków, ale potem już się wezmę za zdjęcia
Dziękuję bardzo dziewczynom, że mnie w ostatniej chwili przygarnęły na wędrówkę, a szczególnie Łukaszowi, że przygarnął mnie do namiotu i to jeszcze na krzywy ryj, bo nawet nie miałam udziału w jego niesieniu!
Rozsmakowałam się w takich długodystansowych wyprawach (wciąż do opisania czeka grań Tatr Niżnych)! Muszę zainwestować w jakiś namiocik, żeby poczuć większą wolność na szlaku, nie spiesząc się i spinając, żeby dojść do schroniska, utulni, wiaty, czy chaty.
Mało tego! Rozszerzyć to muszę na turystykę rowerową i kajakową!
Wielka Fatra, którą odwiedziłam pierwszy raz, urzekała mnie swoją biszczadzkością w swoich najwyższych partiach! Pięknie tam! Przepięknie!
Dla ewentualnych naśladowców jednak muszę napisać, że odcinki początkowy i końcowy, czyli te najbliżej Lubochni są absolutnie niehumanitarne! - cały, caluteńki czas "góra-dół-góra-dół" - ani kawałeczka prostego szlaku. Szczególnie pierwszy odcinek to baaardzo strome, kamieniste podejścia i zejścia. W powrotnej drodze to "falowanie" było na szczęście nieco bardziej łagodne.
Na razie tyle. Muszę wrócić do kiszenia ogórków, ale potem już się wezmę za zdjęcia
To zupełnie tak jak ja :> , chociaż po każdej potrzebuję trochę czasu, by dojść do siebie (zwłaszcza moje stopy).Dżola Ry pisze:Rozsmakowałam się w takich długodystansowych wyprawach
Brawo, Jolu, tak trzymać .Dżola Ry pisze:Rozszerzyć to muszę na turystykę rowerową i kajakową
Dobre określenie , ale jak widać po nas, jednak do przeżycia .Dżola Ry pisze:są absolutnie niehumanitarne
Na fotki czekam z niecierpliwością, ogórki możesz przywieźć w Bieszczady .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
A ja powiem tak .dzięki temu,że pierwszy etap był tak cholernie męczący ,to drugi dzień to lekki spacerek.A humoru nie popsuł mi nawet lekki 15 minutowy deszczyk.
A moja przygoda z łazienką w hotelu Kralova Studna jeszcze bardziej mnie zrelaksowała. Haniu żałuj,że nie skorzystałaś z tej atrakcyjnej kąpieli.
Teraz wiem,jak bardzo ważne jest prawidłowe dopięcie plecaka we wszystkie zamontowane w nim paski.Wszystkie udogodnienia są po to aby je stosować i odpowiednio dociągać wtedy plecak wydaje się dużo lżejszy i nie bolą ramiona.
Dla mnie hitem mojego wyposażenia był czajniczek do gotowania wody . W tak surowych warunkach przypominał mi przytulna kuchnie.
Łukasz - dogonić Cię ,to naprawdę trzeba sie spiąć mocno.Cały czas dyszałam Ci na plecach. Nie wiem czy czułeś mój oddech .
Dziewczyny -dziękuje .Nawet jak już nie miałam siły ,to zmuszałyście mnie dobrym słowem do wiary w siebie .I do parcia naprzód . Tylu komplementów ,to nie słyszałam od dawna
A moja przygoda z łazienką w hotelu Kralova Studna jeszcze bardziej mnie zrelaksowała. Haniu żałuj,że nie skorzystałaś z tej atrakcyjnej kąpieli.
Teraz wiem,jak bardzo ważne jest prawidłowe dopięcie plecaka we wszystkie zamontowane w nim paski.Wszystkie udogodnienia są po to aby je stosować i odpowiednio dociągać wtedy plecak wydaje się dużo lżejszy i nie bolą ramiona.
Dla mnie hitem mojego wyposażenia był czajniczek do gotowania wody . W tak surowych warunkach przypominał mi przytulna kuchnie.
Łukasz - dogonić Cię ,to naprawdę trzeba sie spiąć mocno.Cały czas dyszałam Ci na plecach. Nie wiem czy czułeś mój oddech .
Dziewczyny -dziękuje .Nawet jak już nie miałam siły ,to zmuszałyście mnie dobrym słowem do wiary w siebie .I do parcia naprzód . Tylu komplementów ,to nie słyszałam od dawna
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów.
Pewnie Dżolę serce bolało, że nie może zebrać.Han-Ka pisze:Trasa wiodła głownie lasem pełnym grzybów (rydze !)
Bardzo słusznie, ale najlepiej w odwrotnej kolejności.Dżola Ry pisze:Na razie tyle. Muszę wrócić do kiszenia ogórków, ale potem już się wezmę za zdjęcia
Ostatnio zmieniony 24 sierpnia 2014, 12:05 przez włodarz, łącznie zmieniany 1 raz.
Dziewczyny, zawsze czytam relacje z Waszych eskapad i jestem pod ogromnym wrażeniem. Kilkudniowe chodzenie po górach jest ogromnym wyzwaniem, chodzenie z namiotem wydaje mi się już czymś niemożliwym, tym bardziej chylę czoła. Gratulacje! Fajnie, że potowarzyszył Wam gaza
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Moje zdjęcia z W.Fatry:
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.