Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 25 września 2018, 11:16

Dojazd na Ukraine zajmuje nam nieco ponad dwa dni. Czasem i w Polsce nadarzy sie jakas fajna sytuacja na drodze… Szkoda, ze tak rzadko...

Obrazek

Pierwszego dnia docieramy w rejony Tarnowa a dokladniej Borzęcina. Wioska ta jest dla mnie szczegolna ze względu na opowiesci babci. Wlasnie do niej jezdzili przed wojną na wakacje, bo mieszkała tu jakas ich daleka rodzina. I byl kuzyn Edek, ktory charakteryzowal sie tym, ze ciagle spadał z drzew i dachow, i mial w zyciu chyba wszystko złamane, co mozna sobie złamac i mimo to przezyc. I ten ów Edek zabierał ich - miejskie dzieciaki z Krakowa, na wycieczki po okolicy. Na wielkie przygody, ktore wspomina sie do konca zycia.. Spali w stodole i w nocy przy swietle ksiezyca, potajemnie przed rodzicami, wyprawiali sie konno gdzies za wies. Edek potrafil łapac na lasso dzikie konie… Kąpali sie tez w jakis bajorach, palili ogniska i piekli w nich żaby. Edek żaby wrzucal zywcem do ognia - i żaba jest ponoc gotowa do spozycia gdy strzeli. Wtedy sie ją wyjmuje i zjada udka. Zeby sie w miare najesc to trzeba zjesc kilkadziesiat udek.

Dzis ja tez jestem w lasach pod Borzęcinem, obok w stawku przegląda sie ksiezyc.. I płonie ognisko - wprawdzie bez żab - ale żaby w jeziorku są. A ja sobie patrze w ciemnosc i rozmyślam.. I wydaje mi sie przez chwile, ze moje spojrzenie krzyzuje sie ze wzrokiem tych dzieciaków sprzed prawie 90 lat… Ponoc są takie momenty w ksiezycowe noce gdy czas przestaje miec znaczenie…

Stawki, przy ktorych rozkladamy sie biwakiem, sa pozostałosciami po jakis wyrobiskach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad naszymi jeziorkami jest sporo zdziczalych drzew owocowych - zapach gnijacego jabluszka wypelnia wiec okolice aromatem jesieni.

Obrazek

Są tez łabedzie, ktorych kabak sie boi. Tłumaczy jednak, ze boi sie tylko tych doroslych - łabedziowych dzieci nie - i wrecz ma ochote je pogłaskac…

Obrazek

Obrazek

A wokol polne drogi..

Obrazek

Obrazek

Teren w ogole tu jest obfity w glinianki i inne piaskownie - mniej lub bardziej czynne..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Radłowie rzuca sie nam w oczy przystanek autobusowy - model wręcz estonski. To prawie pałac! Pelni tez funkcje biblioteki bezobsługowej..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niestety bardzo szybko zostajemy sprowadzeni na ziemie. “Halo - tu nie Estonia! W Polsce jestesmy!” Szczelne i zaciszne przystankowe komnaty sa zamkniete na cztery spusty… Po kiego diabła bylo wiec to cudo budowac?

A to juz Pogorze Przemyskie. I moj ulubiony most w Mrzygłodzie. Jeden z dwoch tak klekoczących jakie znam (drugi w Osmołodzie). Spalismy kiedys pod nim. Wrazenia ciekawe i zapadające w pamiec! Miejscowi jak widac juz sie znudzili tą atrakcją ;)

Obrazek

Kolejny nocleg to Siemiuszowa i wypasna wiata gigant. Od naszego ostatniego pobytu ławy wyemigrowały na zewnatrz wiaty, a w srodku pojawil sie stolik i krzesełka. Zabieraja je wedkarze gdy idą łowic w zbiorniku przeciwpozarowym na łące obok. Zawsze łypią na nas nieufnie - chyba nie lubią miec świadków ;)

Obrazek

A nad glowami krąży nam spory ptaszor!

Obrazek

Przy ognisku są wylozone pienki na opał, ale to chyba jakies drzewa przedpotopowe z gatunku skamieniałych. Toperz walczy z nimi godzine i konczy sie wynikiem 1:1. Tzn. i siekiera i pieniek sa nieco poszczerbione ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pierwszy raz jemy kukurydze pieczoną w ognisku! To jest mega odkrycie! Pycha!

Obrazek

Poranek w Siemiuszowej.

Obrazek

Obrazek

Za wiatą lezy jakas stara lodówka czy pralka z dziwną kartką...

Obrazek

Przed wjazdem na granice odwiedzamy jeszcze miły sklep w Roztoce - szlag wie ile czasu przyjdzie spedzic na przejsciu, robimy wiec zapasy wody i żarcia.

Obrazek

Tu przystanek tez mają gigantyczny!

Obrazek

Obrazek

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 26 września 2018, 10:44

Granica w Krościenku jest pusta. Zamknieta czy jak? Wjezdzamy. Podniesione szlabany, nie chca nawet zaglądac do bagaznika. Szybka odprawa, nawet kabaka nie musimy wyjmowac z busia. Pogranicznik sie smieje - “A po co wyciagac dziecko? Przeciez i tak jest totalnie niepodobne do tego niemowlaka na zdjeciu”.. Fakt… Troche sie zmienila przez ostatnie 3 lata ;) Dobrze, ze jest zdjecie dwulatka w rosyjskiej wizie z zeszlego roku - bo na powrocie to jemu sie wszyscy przygladali najbardziej ;)

Przed nami jest tylko jedna para, która gawędzi z pogranicznikiem jak ze starym kumplem. Chyba nie pierwszy raz rozmawiają. Ich auto zostalo na Ukrainie i z jakis tajemniczych powodow nie moga go przywiesc do Polski. Mają czerwone paszporty, plynnie mowia po polsku - wiec chyba Polacy? Zawsze wlasnie problem byl odwrotny - nie chcieli wypuscic z Ukrainy jak ktos wjechal autem i je zgubil na wycieczce.. Wiec o co tu biega? Straznik jest nieugięty - on nic nie pomoze w sprowadzeniu samochodu..

W Chyrowie szukam mojej ulubionej karuzeli. Tej co byla chyba pozostaloscią jakiegos wesolego miasteczka z dawnych lat, co trzech chlopa musialo ją rozkręcac a zatrzymac nie mial odwagi nikt. Raz mialam okazje byc swiadkiem jak rozkrecali ją liną przywiazaną do motocykla - to byla moc! Chcialam pokazac ją kabaczkowi… Niestety, karuzela wyparowala albo ja zaznalam jakis zaburzen pamieci i nie potrafie jej znalezc. Tu jej ostatnie zdjecie, z maja 2009.

Obrazek

Konczy sie wiec na hustawkach, tez fajnych, normalnych, na żerdziach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed Drohobyczem miga nam jakas pryzma płyt, flagi, napisy “wysypisko” i “pokojowa akcja” czy jakos tak. Bylo tam wiecej napisow, ale w pierwszy dzien pobytu oko jeszcze nie przywykło do mimowolnego czytania innej czcionki. W Drohobyczu jak zawsze sie gubimy wiec mamy okazje przeszlajac sie wszystkimi zadupiami miasta. A ono nas wita pryzmami śmieci, jakich w zadnym innym tutejszym miasteczku, ani teraz ani nigdy wczesniej, nie mialam okazji ogladac. Klimaty iscie albańskie, z ryjącymi stadami psów.. Przypomina nam sie mijane wczesniej oflagowane wysypisko. Czy ma to jakis zwiazek?

Obrazek

Obrazek

Sprawa nie daje nam spokoju. Zawijamy wiec i na wysypisko. Na wjezdzie lezy pryzma betonowych płyt, sa flagi i jakies odezwy. Byly napisy, ze "pokojowa akcja" i "smietnisko zamkniete". Byla tez data 2008, wiec raczej chyba sprawa dawna. Byl tez usypany wał, zeby nie wjezdzac autem dalej i jakas budka- namiot, ze stołem z lodówki, kubeczkami i swietym obrazem na scianie. Nie wydaje mi sie, ze to stało 11 lat - stan prowizorycznego "namiotu" byl zbyt porzadny. Kręcilismy sie tam chwile, ale ludzi zadnych nie spotkalismy aby cos wiecej sie dowiedziec. Glupio mi bylo zaczepiac miejscowych w miescie i pytac "panie, czemu macie zamkniete wysypisko" - zwlaszcza, ze nie znam ukrainskiego, a uzywanie polskiego czy rosyjskiego przy (przypuszczam) dosc drazliwym temacie mogloby sie nie spotkac z wyrazami sympatii ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z przeszukiwan internetu po powrocie to cyrki tam byly niemałe, byly nawet jakies bijatyki miedzy lokalnymi władzami a aktywistami. Ponoc miejscowi zablokowali wysypisko, twierdzac, ze śmieci sie juz tam nie mieszcza i trzeba zrobic nowe. Wynik protestu jednak okazal sie raczej niepomyslny, bo w smieciach utonelo miasto..

Za Stryjem skrecamy w boczne drogi. Jedziemy na Strilkiw, Sychiw.

Obrazek

Noclegu mamy zamiar szukac nad rzeką Swycza, miedzy Łapy Sokoliwski a Mali Diduszicy. Miejsce jest… ale obsiadniete przez okolo 20 znudzonych wyrostków. Ledwo sie pojawiamy złazi sie toto jak szakale do padliny i łypie spode łba. Grupka nieco starszych chlopakow stoi przy autach i obłapia sie z panienkami. A takie 10-12 latki chyba podglądaja ich z mostu. Pojawienie sie nieznanego we wsi auta powoduje, ze jedni i drudzy tracą zainteresowanie swoimi wczesniejszymi czynnosciami. Nic tu po nas. Spadamy! Gdziekolwiek. Jest to ostatnie miejsce w jakim chcielibysmy spedzac noc..

Jedziemy przez Podorożje, Suliatyczi, Wolodymircy. Wszedzie snują sie dymy mieszajace sie z mgłami znad okolicznych młak.

Obrazek

Trwają wykopki a tu jest jeszcze normalnie i masowe wypalanie ziemniaczanych kłaczy nikogo nie bulwersuje. Tu jesien jeszcze pachnie dymem, tym szczegolnym dymem, ktorym jesien powinna pachniec. Przez drgające powietrze pełgają postacie z widłami, motyczkami, grabiami. Sa jak duchy z innego swiata, rozmyte, nieostre.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wory z kartoszką są wszedzie. Od razu robimy sie głodni. Przypominamy sobie, ze tez mamy w busiu worek ziemniaków - tylko ze lezy tam juz z miesiac.. Chyba juz zapuscił korzonki! Zapomnielismy o nim! (jak sie potem okazuje korzonkow nie ma a przemycone ziemniaczki na ognisko sa idealne!

Gdzies na wyboistym rozdrozu..

Obrazek

Obrazek

Miło sie jedzie tymi drogami. Nie chcac przedwczesnie zakonczyc wycieczki i miec busia w kilku czesciach - nie da sie jechac powyzej 30 km/h. Miejscowi jezdza, ale my nie umiemy. Droga jest cudnie wyboista, szeroka, meandrująca i pachnaca pyłem. Co rusz mijają nas ciekawe pojazdy - to wywrotka wypełniona po brzegi jabłkami, to motor, to traktor. Albo stado gęsi pokazuje kto rządzi na drodze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Teren jest tu dosc ludny, dlugo nie mozemy znalezc dogodnego miejsca na biwak. W koncu osiedlamy sie nad Swyczą, niedaleko mostu za miasteczkiem Żurawno. Wieczorem idzie burza. Pioruny walą gdzies daleko a powietrze wokol nas staje sie tak lepkie, ze czlowiek siedzi i spływa, czując sie jak obłozony goracymi szmatami. Robimy małe ognisko, ktore w ogole nie chce sie palic. Chyba jest taka wilgoc w powietrzu, ze kazdy ogienek automatycznie zaraz zadusza.. To nic, ze upał klei sie do nas z kazdej strony - kabaczę znalazlo polar.. I chce byc misiem. Zarzeka sie, ze jej zimno ;)

Obrazek

Mamy tez wieczornego zielonego goscia, z ktorego najbardziej sie cieszy najmłodszy członek ekipy. Tak.. Modliszka to chyba dla kabaka najwieksza atrakcja dzisiejszego dnia!

Obrazek

Obrazek

Poranek wstaje niezwykle mglisto malowniczy. Gdzies w oddali skrzy sie do slonca złota kopuła cerkwi. Po moscie co chwile turkota furka. Kamienisty brzeg zacheca aby na nim posiedziec i poplaskac kamieniami w wode. I to zarąbiste uczucie pierwszego poranka na Ukrainie - i tej swiadomosci, ze takich porankow bedzie tu jeszcze kilkanascie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 27 września 2018, 18:29

W wiosce Stare Seło zatrzymujemy sie pod sklepem. Takim prawdziwym klimatycznym sklepem z dawnych lat.

Obrazek

Jeszcze 10 lat temu takich na Ukrainie bylo pelno. Teraz juz blizej glownych drog czy turystycznych miejsc one znikają, dając miejsca krzykliwym, plastikowym napisom i reklamom. Tu jeszcze zachował sie duch dawnych lat. Jestesmy dopiero co po sniadaniu ale lody/piwo zmiesci sie zawsze. Zwlaszcza w takich okolicznosciach, w cieniu rozlozystego drzewa, na ławeczkach z pniaków.

Obrazek

Obrazek

Za plotem nieopodal dwie kobity, lat okolo 50, wypijają duszkiem po 3 browary na glowe i pelne energi zabieraja sie za koszenie trawy. Po polu niesie sie śpiew...

Ze Starego Seła jedziemy w strone Cwitowej. Droga wchodzi w gęsty las i oględnie mówiac, nieco traci na glownosci. Zaczynamy sie zastanawiac czy ona za chwile sie nie skonczy w jakiejs młace.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wyboisty asfalt przechodzi w szuter a potem w koleiniastą, mocno przechyloną serpentyne. Droga osiąga nieco gorski charakter. Toperz zaczyna juz nieco na mnie złorzeczyc, ze kupi sobie GPSa bo ze mną i moimi mapami to daleko nie zajedziemy. Ale buba wie co robi! :) Dojezdzamy w koncu do Cwitowej i nawet pojawia sie bardziej utwardzona, rokująca nawierzchnia.

Poczatek wsi sprawia wrazenie nieco wyludnione. Zapadniete w ziemie, zarosniete chalupy i zero żywych istot.

Obrazek

Nawet ptaki mają tu zdechłe ;) No wlasnie. Na kiju wisi ptak i chyba … kruszeje.

Obrazek

Obrazek

Nie wiem co to za gatunek i jaki jest cel jego tu przymocowania. Czy bedzie sluzyl jako posiłek gdy nabierze odpowiedniego aromatu wiatru i słonca? Czy to moze jakies voodoo wywieszone tu na szczescie albo żeby uczcic duchy pobliskiego lasu? (dla nas byly przychylne - bosmy sobie szczesliwie nic nie upierdzielili w busiu na leśnych wybojach ;))

Dalsza czesc wsi staje sie wieksza i ludniejsza. Przystaneczek mają tu ładny!

Obrazek


Jest tez kosciol, dosc nietypowy dla tych okolic. Pachnie mi nieco Dolnym Śląskiem.

Obrazek

Obrazek

Dom kultury czy inny obiekt uzytecznosci publicznej z moimi ulubionymi klapiącymi krzesełkami!

Obrazek

Koło wsi Stary Martyniw przekraczamy Dniestr mostem, przed ktorym wisi nietypowa tabliczka. Hmmm.. Co to oznacza, ze "most awaryjny"? Że mozna go przekraczac tylko w awaryjnych sytuacjach? Czy ze jest w stanie awaryjnym tzn. jest spora szansa, ze zażyjemy kąpieli? ;)

Obrazek

I teraz pytanie - ktory most mieli na mysli? ;)

Ten?

Obrazek

czy ten?

Obrazek

Bo są obok siebie ;)

Obrazek

Ciekawe jest to, ze na wschodzie bardzo rokujące biwakowo sa miejsca przy mostach. Zwykle sa tam zjazdy nad rzeke, trawiaste łąki wykorzystywane przez wypasy, wędkarzy czy piknikowanie. Mozna postawic namiot czy zadymic okolice ogniskiem z jakis nadwodnych habazi czy kłód wyłowionych z nurtów, a nawet wzbogacic jego aromat jakąs wychniętą krowią kupką ;) U nas jakos ten patent przymostowy nie działa.

Obrazek

Obrazek

Rybałka w klimatach postindustrialnych. Opadające do wody płytowiska, szkielet równoległego mostu i horyzont zamykany przez bursztynskie dymiące kominy. Błyskająca kopuła cerkwi miedzy nadrzeczną łoziną i rybki ruszające ogonami w wiadrach.. Szkoda, ze godzina jest na tyle wczesna, ze nie bardzo wypada zostac tu na nocleg…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzies dalej przy stacyjce...

Obrazek

Bursztyn wita nas klimatami przemysłowymi.

Obrazek

I wygrywa chyba w naszym prywatnym konkursie na najwieksze kablowisko! Istna pajęczyna nad głowami ciągnie sie na dosyc długim dystansie!

Obrazek

Obrazek

Jedziemy tędy nie pierwszy raz - ale wczsniej nie bylo nam dane wypatrzec tej cudnej wizji artystycznej!

Obrazek

Obrazek

Obiad postanawiamy zjesc pod sklepem.

Obrazek

Plan jest kupic mrozone pielmieni i w jakiejs wiacie na zasklepiu podgrzac je na butli (zwykle w miejscach gęsto zaludnionych nie odpalamy Marusi, gdyz niektorzy na widowiskowe wybuchy ognia w czasie ogrzewania zbiorniczka reagują dosc nerwowo ;) Ledwo wchodze do sklepu to kabaczę od progu woła: “My chcemy kluseczki” co powoduje wielkie roztkliwienie pań sprzedających oraz klientow i obsypanie dziecięcia cukierkami, batonikami i ciągnącymi sie gąsienicami żelowymi o barwie upiornie fioletowej.. I w pizduuu poszła wizja nakarmienia “kluseczkami”... Nafaszerowane po uszka słodkosciami juz słabo wciaga kluseczki…. Niby to wszystko bylo bardzo miłe... ale czasem bezmyślnosc ludzi nieco mnie osłabia…

A podsklepie jest bardzo urocze. Wiatka wysłana butelkami po piwie sugeruje, ze stałe pożywienie jest tu aplikowane niezmiernie rzadko.

Obrazek

Nieopodal stoi niewielki blok mieszkalny, a z bram i okien wylewa sie zapach jak ze szkolnej stołowki, z niewielką domieszką krochmalonej pościeli i lizolu (tak sie nazywalo to cos czym dawniej szorowano klatki schodowe?). Jejku! Jak ja dawno nie czułam tego zapachu! Czemu naszej klatki juz tym nie czyszczą?

Do wiatki raz po raz zagląda nam stadko kurek. A pranie łopocze nieopodal i nabiera aromatu słonca!

Obrazek

Przed blokiem jest chyba jakies zrodło czy inny wypływ wody o cenionych wlasciwosciach. Chyba kilkanascie razy zatrzymuje sie tu jakies auto i wysiadaja ludzie ze sporymi baniakami.

Obrazek

Klimaty okolicznych dróg.. Trasa z Bursztyna na Horodenke na mojej mapie znaczona jest jako dosyc głowna.. Ale w rzeczywistosci tak nie jest… Zawiera stopien głownosci w pelni satysfakcjonujacy buby. I sprawiający, ze trzeba bedzie zmienic plany, bo do Czerwonogradu to my dzis nie dojedziemy… ;)

Obrazek

Obrazek

Fura nie fura - zapasowe koło byc musi!

Obrazek

Taki kolega nas pozdrawia gdziesik po drodze, a błekit jego wyrazistych oczu jeszcze długo pozostaje nam w pamieci! Wyschłe źrodełko? Planowane miejsce zaopatrzenia w piwo z dzikiego browaru? Pomnik - no wlasnie, tylko czego? Ale grunt, ze barwy ma własciwe - reszta nie gra roli ;) Zresztą - nad symboliką mozna sie zastanawiac na różnych poziomach.

Obrazek

A poza tym duzo dzis spotykamy bilbordowych mundurowych - żołnierze, marynarze, strażacy, robotnicy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu wspomnienie dawnych “mechanizatorow” ;)

Obrazek

Słonce coraz nizej wiec wypatrujemy jakiegos miejsca na biwak....

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 02 października 2018, 20:16

Na nocleg zatrzymujemy sie przy moście miedzy wioskami Potocziszcze i Usteczko. Jest tu wielki napis o granicy obłasti i stoi kilka wiat na pagórku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczor za pasem a nam sie jakos nie chce palic ogniska. Dzis mamy inne atrakcje. Idziemy na most. Tak ot, sie pogapic, posłuchac. Jak plynie woda, jak snują sie mgły i dymy, jak miejscowi łowią rybki, jak krowy muczą czy dzwoni cos przerazliwym skrzypiącym dzwiekiem na wyładowanej niesymetrycznie cieżarowce. Robimy juz zaklady czy sie wykopyrtnie na moscie czy nie. Ale pojechala dalej a dalsze losy tego dziwnego ładunku nie są nam znane.

Juz tu Dniestr płynie głebokim wąwozem a teren staje malowniczo pofalowany.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najbardziej podoba mi sie zatopiona barka lub inny wrak jakiegos żelastwa, ktory obecnie tworzy malutką, rybaczą wysepke.

Obrazek

Rano sobie suniemy popatrzec jak to wszystko prezentuje sie w promieniach slonca. Nie tylko dla nas most jest atrakcją. Spotykamy dwie lansujące sie turystki. Dziewczyny wywijają takie figury na murku, ze tylko patrze jak ktoras chlupnie do wody ;) No ale zdjecie musi byc idealne! Dziewczyny są z Naddniestrza. Jakos na poczatku przez dluzsza chwile nie moglam załapac co to jest to “Pridniestrowie” ale kuleczki na czas zawirowały ;) Bardzo reklamują swoj kraj jako atrakcje turystyczną, że “skansen ZSRR”, że klimat jak nigdzie itp. I wreszcie mowia tez o czyms innym niz stolica i glowne deptaki - np. o tym, ze oni tez mają swoją Wenecje. Taką radziecką, na palach, z eternitu i pordzewiałej blachy :) Tak jakby mnie znaly i wiedzialy jak jednym zdaniem zareklamowac swoj kraj! Tak jak glowne ulice Tyraspola niekoniecznie mnie pociągały, tak rozmowa z mostu bardzo mi namotała w glowie na temat planow na przyszle wakacje ;)

Poranne widoki z mostu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektorych widoki zgrzewają. Murek! To jest atrakcja!

Obrazek


A tak w ogole to stojac dluzsza chwile w jednym miejscu ciezko sie odkleic! Tak smolistego asfaltu to ja jeszcze nie widzialam! Ktos przed nami juz sie stal ofiara tego miejsca - podeszwy zostaly! ;)

Obrazek


Nie planowalismy zwiedzac Usteczka… ale cos przykuło moją uwage. Kościół - i czy on przypadkiem nie jest opuszczony?

Obrazek


Dawniej zawsze marzyłam o mocnej lornetce. Lunetki, ktore miałam nie łapały ostrosci a poza tym trzęsły mi sie w łapie i jakos nie moglam sie przyjrzec wybranym obiektom. Jednym z fajniejszych wynalazkow techniki sa wiec dla mnie zoomy w aparatach! A taki 80 krotny to juz calkiem mi sie podoba. Tak. To kosciol. Tak. Zdecydowanie opuszczony. Jedziemy!

Obrazek

Miejsce zawiewa mi klimatem z dawnych Bieszczad. Jakies pagóry, cicha wies i ruiny świątyni wsrod starych drzew. Bez tablic, płotków, ławeczek i szlaków naciapanych w kazdej dolinie. Po prostu ruiny. Znajdziesz lub nie. I jakos jeszcze dymem tak tu zapachniało jakby dymiły retorty.

Obrazek

Obrazek

W kosciele spora czesc dachu spotkała sie juz z glebą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Troche malowideł sprzed lat patrzy jeszcze ze sklepien..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ślady po kulach?

Obrazek

Cerkiew gdzies w zaroslach w oddali...

Obrazek

Usteczko bylo zupelnie nieplanowanym fragmentem wycieczki. A zaskoczylo nas bardzo pozytywnie. Suniemy dalej, w strone wioski Nyrkiw - i kolejnego, juz planowanego, jaru pelnego ruin…

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 05 października 2018, 17:49

Jadac przez wieś Nyrkiw nic nie zapowiada krajobrazow, ktore niebawem mamy zobaczyc. Zwykła plaskata wies polozona gdzies w polach.

W jednym z domow nabywamy dwie butle domaszniego wina. Sprzedażą (i produkcją) zajmuje sie dziadek. Dogląda tez pszczół, mozna kupic miod. Jest tez babcia, ktora przerywa zamiatanie liści na podworku i biegnie do piwnicy przyniesc wino. Na schodach siedzi chyba wnuczek, na oko 18-20 lat. Chyba mu niewygodnie bo podczas naszego pobytu trzy razy zmienia poduszke pod tyłkiem. Ziewa, kopie dołek butem, a w koncu dzwoni do kogos i opowiada jak to sie potwornie nudzi...

Kawałek za wsią oczom ukazuje sie wielka rozpadlina i serpentyniasta droga zygzakiem schodząca w dół rozleglego jaru.

W dolinie znajdują sie ruiny dawnej miejscowosci Czerwonogród, spalonej w 1945 roku przez UPA. Miejscowość nie zostala ponownie zasiedlona ani odbudowana. W latach powojennych lokalny zamek tez nie mial szczescia - sporą jego część rozebrano na chlewiki kołchozowe w wiosce.

Z dawnych zabudowan zostaly ruiny zamku, koscioła i kaplicy przycmentarnej. Obecnie miejsce jest nazywane Urocziszcze Czerwone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie wiem czy od tego nazwa pochodzi, ale ziemia tu jest nieco czerwona!

Obrazek

Najprostsza acz zabroniona droga do ruin prowadzi przez jaką baze - korpus. Chyba przeznaczona dla wypoczynku dzieci - tak sugerują przyczepione do tablic rysunki. Przemykamy miedzy budynkami, widac, ze ktos tam jest - stoi auto, pali sie światło, zaraz nas pewnie ktos opierdzieli, ze tu łazimy. Ostatecznie nikt nie wychodzi, ale wracamy juz inna drogą. I jestem zła, ze nie obfocilam hustawek gigantow... Ech.. nic nie mozna zostawiac sobie na pozniej, na powrot, bo to sie zawsze konczy tak samo.

Obrazek[/img]

Obrazek

Obrazek

Zamek i jego półtorej baszty. Pół zawaliło sie kilka lat temu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kosciol jest ciekawszy od zamku.

Obrazek

Obrazek

Mozna wejsc do srodka, wnetrza są zadaszone, jeszcze nie wszystkie sklepienia sie zapadły. Są grube filary, ciekawe ceglane sklepienie i piwnica ziejąca chłodem. Mozna tez wyleźć na chór.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Boczny korytarzyk prowadzi po schodach na pięterko.

Obrazek

Obrazek

A tam troche chaszcza i wszystko zawalone.

Obrazek

Resztki dawnych malowideł..

Obrazek

I tych wspolczesniejszych.

Obrazek

Przedzieramy sie przez zarośla, zeby ominąc baze.

Obrazek

Obrazek

Gdzies w dolinie. Krajobrazy iście górskie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przez doline płynie rzeka, co zwykle jest normalne dla dolin. Ale ta rzeka ma dodatkowo spory wodospad! U nas zapewne stalyby barierki i zakazy wszystkiego - tu stoją przebieralnie, bo wodospad jest popularnym miejscem kąpielowym.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Woda jest z lekka chłodnawa i fajnie, ze akurat dzis trafil sie cieply dzien. Wrzesien juz nie zawsze sprzyja kąpielom! Kabaczę sie boi wodospadu, kazda proba jej tam zaciągniecia konczy sie wrzaskiem. Miejsce jej sie podoba o ile taktyczna odleglosc od źródła plusku nie jest mniejsza niz kilkunascie metrow ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miejsce podoba nam sie na tyle, ze mimo wczesnej godziny zostajemy tu na biwak. A co! Pośpiech to zło! Na łąkach na dnie rozpadliny dlugo wahamy sie, ktore miejsce wybrac - bo są ładne i ładniejsze. Robie pranie i chyba tym wywołuje deszcz...

Obrazek

Sporo czasu wiec przesiadujemy pod folia, co najbardziej cieszy kabaka. Bo tu chlap chlap, tu w ciurkającej wodzie mozna umyc rączki, a tak w ogole to jak wspaniale stuka w dach busia. Ja bym tam wolala słonce i pobujać sie w hamaku, no ale fajnie, ze choc niektorzy są zadowoleni z takiego rozwoju wypadków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ponoc bieganie na bosaka po trawie po deszczu jest dobre dla zdrowia. Mnie jest zimno. Bieganie wiec tylko w podgrupach.

Obrazek

Hit tego wyjazdu - "zabawy w rurce". Karimata jest domkiem, namiotem, samochodem, statkiem, samolotem, zjeżdzalnia a zastosowanie zmienia sie jak w kalejdoskopie i ciezko byc na bieżąco.

Obrazek

Deszcz z czasem nieco słabnie, wiec małe ognisko z grzankami i pieczona kukurydzą zrobic sie udaje!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wędzenie sie w dymie :)

Obrazek

Troche sie zastanawiamy czy busio wyjedzie jak droga rozmoknie. Bo jest taka nieco gliniasta i deszcz zdaje sie pogłebiac koleiny...

O poranku. W nocy przyjechal drugi bus i przyszly tez krowy.

Obrazek

P.S. Busio wyjechal bez problemu. Nawet nie zacharczał. Toperz niepotrzebnie sie martwil.

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 16 października 2018, 19:33

A my sobie jedziemy, jakos zakosami ale ogolnie dalej na wschod. W miasteczku Towste ide do sklepu. Oblepia mnie tam wianuszek miejscowych. “Co trzeba zrobic, aby wyjechac do pracy w Polsce, ile płacą? Nie biją tam naszych? A pracodawcy uczciwi? Mozna sie porozumiec? Bo nasze jezyki chyba podobne? Powiedz cos do nas po polsku? Zobaczymy czy zrozumiemy!” Mowie wiec do nich po polsku. Opowiadam jakies pierdoły np. o tym co robilismy wczoraj. Zawsze to taka glupia sytuacja jak ci ktos mówi “powiedz cos”. Miejscowi kręcą glowami ze smutkiem. Nie rozumieją zbyt duzo. “Czy to prawda, ze jest w Polsce takie miasto - Oława chyba sie nazywa - gdzie są teraz prawie sami Ukraincy? Tam moze bysmy sie dogadali!”. No to dobrze trafili - “Tak jest takie miasto. Tak macie sporo racji - ja tam czasem mam problem sie dogadac”. I opowiadam im historie jak w jednym z marketow szukałam pompki i niestety zapomniałam jak to jest po wschodniemu, a zaden z 6 pracownikow w zasiegu wzroku nie rozumiał słowa “pompka” i musiałam odwalac pantomime ;)

Na wiele specjalistycznych pytan o dokumenty czy komu dac w łape aby usprawnic procedury niestety nie znam odpowiedzi. Co z tego, ze mieszkam w miescie, ktore chyba niedlugo starym wzorem Legnicy beda nazywac “Małym Kijowem” - skoro nie siedze w temacie? Ale i tak ciezko mi sie wyrwac bo lokalsi sa ciekawi wszystkiego - nawet tego czy mamy basen i czy bardzo gonią jak sie pije piwo pod blokiem. Na tyle długo mi zajely “zakupy”, ze toperz z kabakiem udusili sie w stojącym na słoncu busiu i poszli szukac placu zabaw.

W wiosce Lisiwci rzeka Seret zawiera wiecej gęsi niz wody. Brzegiem brykają tez krówki. Jakas babka pierze w rzece, ale niestety szybko konczy, zbiera majty i koszulki i sie zmywa. Kabaczę zachwycone obwieszcza, ze tu zostajemy na biwak ;) A dla podkreslenia powagi swej decyzji zaczyna zbierac patyki na ognisko ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Chyba ktos poznakował ptactwo aby nie pomylic z gąskami sąsiada ;)

Obrazek

Trzy desenie mostowych barierek.

Obrazek

Zapach dymu wciaz nam towarzyszy, snuje sie wszedzie i cieszy nos i oczy! :)

Obrazek

Pagórkowate klimaty mijanych okolic...

Obrazek

Obrazek

Suniemy w okolice Bilcze - Zolote, szukac skalnego chramu w malutkiej wiosce Monastyrok. Trasa jak przystało na okolice rowniez falista! Wesoło jest! Nawet słupy tańczą!

Obrazek

Cerkiewki sa tu dwie, wyglądają jak nowe i są wklinowane pomiedzy zabudowe pokołchozową.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawałek za cerkiewkami, w strone rzeki, jest skałka a w niej jaskinia. Wnetrze groty jest wyłozone dywanami, świetymi obrazami i przepelnione zapachem dopiero co zgasłych świec. Nie wiem czemu, ale miejsce strasznie mi przypomina Błędne Skały. No oprocz tego, ze tu jest pusto... ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są malunki naścienne oraz sporo poznoszonych obrazków i innych "dewocjanaliow". I kwiatki oczywiscie tez są!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Seret sobie sympatycznie meandruje ponizej, tworzac oczywiscie głeboki jar i sporo wysepek, polwyspow, zakoli, mielizn i innych wszelakich oczeretow.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tez malutki sklepik, z miejscem biesiadnym i placem zabaw na podsklepiu, co niektorym z ekipy bardzo przypada do gustu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Naprzeciw sklepu jest szkoła - z napisem cytatem, ze trzeba sie uczyc. Troche głupio bylo chyba zamalowac napis o nauce - bo co? oznaczałoby, ze juz teraz uczyc sie nie trzeba? Dzieciaki moglyby takie zmiany opacznie zrozumiec… ;) Ale fala przymusowej dekomunizacji chyba i do tej malutkiej wioski dotarla. Wiec cytat zostawili, ale autora zamazali, jako ze stał sie obecnie niepolityczny. Ale stare literki byly tłoczone, wiec farba je nie do konca zamazała ;)

Obrazek

Obrazek

Jakas babeczka widzi, ze fotografujemy napis. I opowiada, ze tylko tak zwykly szary czlowiek moze walczyc z wielka polityką i nakazem niszczenia przeszlosci. Tylko biernym oporem. Objawy tej taktyki jeszcze kilkukrotnie zaobserwujemy na naszej tegorocznej trasie...

Babeczka, widzac moje zainteresowanie, pokazuje mi jeszcze jedno naścienne malowidło. “Pokoj dzieciom planety” opisany w roznych jezykach. Po polsku nie przewidzieli...

Obrazek

W jakiejs innej wsi nieopodal mijamy inna szkole z juz bardziej akceptowanymi wspolczesnie nawolywaniami do nauki - bo autorstwa Szewczenki ;)

Obrazek

Kręcac sie po wiosce zauwazamy tez drogowskaz na jaskinie Wertewa. Coz szkodzi podjechac? Skoro sama droga wyglada sympatycznie? Busio pokrywa sie szarą wartwa pyłu, nasze bagaze w srodku rozniez. W zębach zgrzyta piasek - smak wakacji! :)

Obrazek

Obrazek

Jaskinia niestety jest zamknieta na pancerne drzwi i zeby ją zwiedzic trzeba byc miec chyba pół busia dynamitu…

Obrazek

Obrazek

Obok w polach ciekawa wiata - zrobiona z lisci kukurydzy czy innego tam sitowia.

Obrazek

Obrazek

A tu kupilismy melona! Najlepszego poki co jakiego jedlismy! Niech sie schowają krymskie czy armenskie! Borszcziw zostanie nam wiec w pamieci melonowo!

Obrazek

Mamy plan nie zawijac do Kamienca ale jakos nie udaje mi sie znalezc okreznej drogi omijającej miasto. Zeby przejechac wąwóz musimy wjechac na płatny most przy twierdzy. Wydawalo mi sie, ze jest tez inna droga ale jakos nie umiemy jej znalezc. Zagadani taksowkarze rowniez tu kierują. Coś nas na tym wyjezdzie ściąga do tego miasta, jeszcze nie wiemy, ze bedziemy musieli sie przekładac tedy jeszcze raz… Miasto bardzo sie zmieniło przez prawie 20 lat kiedy tu ostatnio bywałam. Ciezko poznac znajome kąty. Wszedzie cos sie buduje i kłębia sie tłumy. Nie lubie wracac do miejsc, w ktorych byłam i mam z nich miłe wspomnienia. Bardzo nie lubie… Tylko bar “Kryniczka” w wąwozie wciaz dziala. I wyglada tak samo spelunowato jak niegdys… przynajmniej z daleka.

Noclegu szukamy za wioską Wrubliwci. Niestety tam gdzie nam polecali drogi robia sie gliniaste i busio ślizga sie juz na samym wjezdzie. Dalej droga staje sie coraz bardziej rozmiękła a co gorsza bardzo silnie opada w strone Dniestru. Ugrzęźniemy tam jak bum cyk cyk.

Probujemy tez wbijac do jakiejs półopuszczonej bazy młodziezowej, ale chyba spoznilismy sie 5 minut. Przejechała łada a w niej chyba straznik bazy. Na miejscu zastalismy drzwi omotane łancuchem i ujadajace paszce psow.

Jest juz pozno wiec nie wybrzydzamy w biwakowiskach. Śpimy gdzies na łące z widokiem na skałke z kościólkiem o złotym dachu (chyba na drugim brzegu Dniestru, za ktoryms tam zakolem). Połyskujący dach budowli wyłania sie ze zwiędłych, suchych słoneczników, ktore porastają bujnie okoliczne pola.

Obrazek

Obrazek

Wieczorem zrywa sie wiatr. Dziwny dzwiek sie tworzy gdy słoneczniki zaczynają o siebie uderzac, jakis taki chropochrzęst, sprawiajacy wrazenie, ze ktos idzie, ze cos duzego sie zbliza. W swietle ksiezyca łany oklapłych slonecznikow wyglądaja jak jakies wojska cieni, a bedac jednoczesnie w ruchu i z chrzęstem - wrazenie to jest potęgowane. Zdaje sobie sprawe, ze to tylko oleiste kwiatki.. Ale swiat nocą jest inny. Na nocne kibelki nie oddalam sie wiec zbytnio od busia… A glowa skacze mi jak na sprężynce na wszystkie strony!

Obrazek

Obrazek

Nasz biwak o poranku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Wielobulasta cerkiew górująca nad wioską koło Kamienca, ktorej nazwa jakos uleciała z glowy.

Obrazek

Gdzies w drodze… Tak mijają nam dni. Takie widoki przewaznie mamy przed oczami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 23 października 2018, 20:26

Dzis szukamy kolejnego “skalnego chramu” i tym sposobem docieramy do wsi Subicz. Wioska jest calkiem spora, ale wyglada nieco na opuszczoną. Ludzi spotykamy bardzo mało - albo siedzą po domach albo wylogowali sie w inny sposob. Jesli juz kogos spotkamy to zwykle to jest osoba starsza, ktora gada nieco od rzeczy np. zapytana o droge poleca nam jechac tam, gdzie drogi nie ma, tylko chaszcz po szyje. Albo twierdzi, ze tu nigdzie nie ma zadnej rzeki, kiedys byla, ale teraz juz nie ma. Nie wiem jak interpretowac takie stwierdzenia, zapewne mozna zrzucic to na karb starosci i demencji, ale w pustej wiosce pelnej ruin nieraz tworzy sie klimacik, powodujący, ze mysli sie inaczej i inne skojarzenia pchają sie do glowy. Pytania o skalny chram powodują u miejscowych taki poziom zdumienia a nieraz i przerazenia, jakbysmy szukali jaskini z reptilianami, a lokalsi bali sie, ze ona moze istniec naprawde ;) Mam wrazenie, ze wsrod miejscowych czuc jakby dziwny strach, nie wiem przed czym… Moze przed nami? ;)

Obrazek

Obrazek

Wieś jest mocno zadrzewiona i taka jakby ścisnieta. Ogrodki sa dosyc małe, jakby jeden dom stal na drugim. A moze to tylko takie wrazenie...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzies na obrzezach wioski trafiamy na dwa dosyc spore budynki. Cos jak dom kultury czy inna wiejska swietlica. Jeden z budynkow jest pusty i wyglada na to, ze trzymają go w kupie tylko pajęczyny albo jakies siły nadprzyrodzone. Tak popękanych scian to ja jeszcze nigdy nie widzialam. Wycofuje sie szybko i na paluszkach. Bo chyba to sie moze zawalic od głebszego oddechu..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Drugi podobny budynek stoi nieopodal. Tabliczka informuje, ze jest/byl to klub.

Obrazek

Część pomieszczen jest opuszczona i wypelniona jedynie pajęczynami. A w korytarzach wiszą zdjecia z dawnych lat - chyba autorstwa mieszkancow tej wsi. Są zdjecia z wojska i z zakonczenia uczelni. Z wesel, biesiad i parad. Z radosnych prezentacji do obiektywu niemowląt i zgromadzen na cmentarzu nad swiezym wykopem. Całość przenosi widza w inny wymiar, inną rzeczywistosc. Samo zdjecie swoim widokiem zwykle nie gwarantuje podrozy w czasie - jednak w polaczeniu z tym miejscem, z tym zapachem, z krajobrazem wokol - juz i owszem.

Obrazek

Obrazek

Kręcimy sie zatem po tej wiosce jak g.. w przerębli, cos nas wodzi w kółko - a moze wlasnie to cos nas prowadzi aby pokazac ciekawe miejsca? Kilkakrotnie pakujemy sie w takie drogi i bezdroza, ze jest problem zawrocic i zmusic busia do kolejnej proby podjecia wspolpracy. A rzeki wciaz nie mozemy znalezc…

Gdzies przy “klubach” czyli obecnie czesci wsi dosyc opuszczonej, stoi tez pomnik. Kiedys chyba musialo tu byc centrum…

Obrazek

Tymczasem wszedzie trwa oprawianie dyń. Babuszki siedzą na przyzbach i w ogrodkach, i wydłubują wnetrznosci z pomaranczowych kul i jaj. Są tego całe pryzmy! Chyba wyjątkowo obrodzily tego roku!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W koncu odnajdujemy droge calkiem busiową, ktora objezdza wies wokolo przez jakies dawne kołchozy.

Obrazek

Droga wyprowadza na rozległe łąki nad Dniestrem, gdzie pasą sie krowy i hula wiatr. Nagle uderza nas przestrzen, od ktorej wzrok zdecydowanie sie odzwyczaił podczas kluczenia po wsi.

Obrazek

A i rzeka jest. Zdecydowanie nie wyparowała, jak twierdzili niektorzy z mieszkancow ;) Urwisko, skały, zakola, busz kwiatów i wiatr we włosach! Coz chciec wiecej? A! Mamy jeszcze dwie butle domowego wina! :P

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozpadliny, jary i drogi wsrod skał...

Obrazek

Obrazek

Jedno wiemy. Zostajemy tu dzis. Na dobry początek zjadamy melona. Tego kupionego pod cerkwia w miasteczku Borszcziw. Najlepszego melona, poki co, w naszej historii.

Obrazek

Chyba gdzies tam na dole chcielismy spac wczoraj ale busiowi sie zbytnio kółka rozjezdzaly na boki ;)

Obrazek

Znajdujemy malutki kosciolek. Acz latwo mozna przeoczyc ;)

Obrazek

Obrazek


Matka Boska z granatem ;)

Obrazek

Przykosciolkowe zrodelko o wodzie pysznej i lodowatej.

Obrazek

Obrazek

Skalnych kapliczek ni ma. Tzn. sa jakies jaskinie u dołu skarpy ale schodzi sie do nich chyba na linie. Albo dopływa łódką.

Dzwon. Jeden z klimatyczniejszych jakie widzialam. Z gaśnicy chyba? Albo innej gazowej butli. Tego dzyndzla w srodku nie ma. Wiec są dwa kawalki i uderza sie nimi o siebie. Dzwiek ma piękny!

Obrazek

Obrazek

Rozwazalismy opcje naszego dzisiejszego biwaku, ale jednak zostajemy na gorze. Mamy obawy czy busio wyjedzie pod tą sporą gore po wyboistosciach, koleinach i głazach. A na gorze tez ladnie!

Obrazek

Obrazek

Idziemy potem na dlugi spacer drogą opadajaca w dol. Jakos mało to miejsce kojarzy mi sie z centralną Ukrainą - ciagle czujemy sie jak w Armenii. Albo chociaz na Krymie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakas plantacja po drugiej stronie rzeki. Ze starym autobusem, chyba robiacym za wiate :)

Obrazek

Znajdz busia.

Obrazek

Obrazek

Na dole jest sporo dogodnych miejsc biwakowych.

Obrazek

Obrazek

Jesiennie juz nieco...

Obrazek

Stoi tez zacumowana zaglowka i wypasna tratwa gdzie zaczyna sie impreza. (nie mielismy okazji rozmawiac z mieszkancami tratwy - byli daleko, zdjecie jest zrobione na duzym zoomie)

Obrazek

Jakas spalona przyczepa sobie stoi pod lasem.

Obrazek

Obrazek

Dacia po ukrainsku ;)

Obrazek

Wieczorne klimaty okołoskalnych pastwisk.

Obrazek

Obrazek

Kuchnia obozowa!

Obrazek

W promieniach zachodzacego slonka :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i toperz zostal bez bluzy ;)

Obrazek

Rano budzimy sie dosyc wczesnie. Wszedzie wokol chodza krowy i ocieraja sie bokami o busia. Nie wiem czy one nie potrafia go ominac czy sie specjalnie czochrają. Niby drzewa daleko a kopytkiem sie nie podrapie ;) Kabak sie cieszy, ze busio teraz jest krową! Bo ma boki w kupie! Jak krowa!

Obrazek

Rano zawijamy jeszcze do sklepu. Podobal nam sie juz wczoraj ale byl zamkniety. Pod dachem kamea - jak na broszke ;)

Obrazek

Dzis mozemy skorzystac z jego usług. Wnetrze jest ciemne. Spora czesc okien jest zamalowana lakierem, nie wiem po kiego diabła. Jest w srodku piec blaszany z długą zakrecona rurą. Jest kanapa przykryta kolorową makatką. Są dwa stoliki dla biesiadujących, gdy pogoda nie sprzyja nasiadówkom na dworze. Sprzedaje babuszka w okularach - denkach od musztardówek. Co ciekawe ubiera je tylko do rozwiazywania krzyzowki czy podliczania zakupow. Do wychodzenia na zaplecze czy ukladania towaru - lądują w kieszeni. Zwykle ten typ okularów, o koncenrycznych kółkach, powodujących rozmywanie sie ksztaltu oka, kojarzył mi sie ze strasznymi “minusami” i osobami, ktore bez okularow zabijają sie o pierwsza sciane.. Ale jak widac jest roznie…

Przy sklepie działa dzięcioł. Taki dzięcioł postindustrialny. Bo napiernicza dziobem nie w drzewo - a w słup. Moze i w słupie mieszka cos smakowitego dla dziecioła? Cos apetycznego tez musi byc w drutach i izolatorach. Bo one tez sa obiektami zainteresowania ptasiego dziobka. Ale ze go nie pokopie???

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 28 października 2018, 16:35

Z oczami jeszcze pełnymi obrazow z pustki, przestrzeni i klimatow Subicza zajezdzamy do Bakoty. Tu jest kolejny skalny monastyr. I ten udaje sie znalezc bez problemu ;) I to nie jest plus. Czasem lepiej nie znalezc tego czego sie szuka, a napotkac cos zgoła innego i duzo fajniejszego. Tu monastyr jest. Nie ma wątpliwosci. Informują o tym tablice po drodze a dalej parkingi napchane autokarami i stadami stonki, ktora sie z nich wysypuje. Wokol plenery ślubne, drony latają w takiej ilosci, ze prawie sie nam zderzają nad glowami. Są laweczki, porecze i oczywiscie tablice z zakazami.

Obrazek

Widok na dniestrowskie rozlewiska utworzonego tu wsrod skal zalewu jest calkiem ładny. W dole pływają żaglówki i stateczki spacerowe. W skalistej skarpie jest tez kilka źródełek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest w koncu i glowna atrakcja miejsca - skalne kapliczki wypelnione obrazkami, chustami, dywanami. O sufitach okopconych świecami i ścianach oblanych woskiem. O dziwo w skalnych pieczarach jestesmy sami. Kapliczki masowo przegrały z selfi przy barierce ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporo jest karteczek pełnych próśb i podziekowan. Tych pierwszych jest zdecydowanie wiecej.. Na niektorych są po prostu podpisy, w stylu "byłem tu Wania Z."

Obrazek

Matka Boska Wyłupiasta.

Obrazek

Jedziemy w strone Starej Uszycy. Po drodze rosną całe zagajniki orzechowe. Ludzie zbierają toto worami. Ciekawe czy bedą z tego takie pyszne konfitury jak jedlismy kiedys w Armenii? Czy nalewka bardzo pomocna na chory żołądek?

Obrazek

Obrazek

W Starej Uszycy zatrzymujemy sie na drugie śniadanko pod fajnym sklepem. Połozony jakby na uboczu miejscowosci, w cienistym parku. Stoliki, ławeczki, wychodek.

Obrazek

Zwracają uwage reklamy piwa Czernihiwskiego - z dokladnie zamazanymi nazwami produktu.

Obrazek

Co jeszcze ciekawsze - nowy sort tego piwa ma nowe etykiety - tez juz bez nazwy.

Obrazek

O co w tym chodzi? Pierwszy raz widze reklamy gdzie nazwa firmy jest ukryta. Nie mogą z jakiegos powodu uzywac tej nazwy? Chyba ze wlasnie o to chodzi - aby zdziwic i wzbudzic ciekawosc, a tym samym dac sie zapamietac? Czernihiwskie Biłe to moje ulubione piwo i wszedzie go szukam. Szkoda, ze w Polsce jest rzadko dostepne... Na szczescie to z nowa etykietą smakuje tak samo. Mniam!

Za Uszycą droga staje sie brukowana i zakosami wije sie wsrod ruin i zarośli. Na bruku strasznie rzuca wiec prawie cała droga ma gruntowy objazd idący nieopodal krzakami.

Obrazek

Na starej radzieckiej mapie mielismy tu znaczony prom na druga strone zatoki zalewu - do wsi Pyżiwka. Na nowszych mapach juz go nie ma. Pojechalismy sprawdzic jak sie sprawy mają - moze jakis wrak gdzies lezy? Albo chociaz jakies przyczułki widac? Ale nic nie ma. Zwykłe rybacze miejsce. Dosyc malowniczo otoczone skałami wysokich brzegów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Siodłate drogi, typowe dla tych okolic. Ciesze sie, ze nie wpadło nam do głowy wybrac sie tu z rowerami ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pół Ikarusa?

Obrazek

Kolejne efekty lokalnej dekomunizacji. Jak to mówili miejscowi - “Kazali to żesmy musieli. A ze nadal wszystko widac? Trudno. Historii tak łatwo nie da sie wymazac…”

Obrazek

Obrazek

A potem jedziemy na ten prom co miał byc. Ten koło wsi Ustia. Ten co nawet na googlemapsie jest znaczony. A za nim tzn po przeciwnej stronie rzeki mielismy namierzone fajne miejsca biwakowe. Ale niestety sie spoznilismy. Prom nie plywa od 2 lat. Po tej stronie nie bardzo jest jak spac na brzegu. Jakis hotel wystawili. Robotnik naprawiajacy cos przy budynku mówi, ze od kiedy pojawił sie hotel to zniknął prom. Bo przeszkadzał stateczkom spacerowym. Czy tak bylo naprawde? A moze sie po prostu zepsuł albo zatonął? Jedno jest pewne - szlag trafil nasz sprytny skrót i trasa wydłuza nam sie o jeden dzien. Bo musimy zapylac naokoło przez Chocim i Kamieniec. Buczymy strasznie, ze musimy sie wpakowac w dwa miasta, ktorych i tak zwiedzac nie planowalismy. I przez to zapewne nie dojedziemy do Buszy. Dupa totalna…

Kabaczę tez buczy. Od rana obiecywalismy stateczek, ktorym busio popłynie. A tu kabaczek byl grzeczny a stateczka nie ma… "A moze by dwa kółka ratunkowe co wiszą na murze wsadzic busiowi pod brzuszek? To moze wtedy poplynie? A moze rzeka jest płytka i busio przejedzie? Nieraz juz tak rzeki przejezdzal! A z rozpędu?" (hmmm... zabezpieczyli patykami i siatką, zeby jednak nie próbowac? ;)

Obrazek

Kabak nie daje za wygraną. Próbuje tez zbudowac groble z kamieni. Chyba jej na tym promie zalezalo jeszcze bardziej niz mnie!

Znak pozostał...

Obrazek

A jeszcze niedawno bylo tak pieknie! (zdjecia z googlemaps)

Obrazek

Obrazek

Na biwak stajemy gdzies w polach pod masztem…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Busiowy poranek i trzy biedronki!

Obrazek

A tu mineła nas kukurydza! Chyba jakas modyfikowana - z ludzkim genem - ma nogi! ;)

Obrazek


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 01 listopada 2018, 11:37

Dziś jedziemy na mosty. Musimy sie przedostac na druga strone Dniestru. Na obrzezach Kamieńca probujemy ominac centrum i pojechac na mały mostek prowadzacy w strone wsi Kołybajiwka. Ale cos nam nie wychodzi i gubimy sie w osiedlach. Takich gdzie są bloki z sympatycznymi miejscami na suszenie prania - duzo miejsca na powietrzu a pod dachem!

Obrazek

Obrazek

W małym sklepiku probuje sie dopytac o droge, ale dlugo nie mogą zrozumiec gdzie ta dziwna dziewuszka chce jechac. Musze im napisac na kartce nazwe wioski to wtedy jest “aha”. To tak jak z keczupem łagodnym “lahidnyj”. Nadal nie wiem jak to slowo powinno sie wymawiac. Juz probowalam wszelakich kombinacji i konfiguracji - przez “l”, “ł”, “g” i “h”. I nigdy lokalsi nie mogą zrozumiec. A jak sie juz uda wytłumaczyc naokolo, czyli wykluczyc wszystkie inne keczupy, to gdy w koncu skumają, to mówią “aha, lahidnyj”. Wiec w koncu Kołybajiwka tez zostaje przyjeta do wiadomosci. Ekspedientka mi tłumaczy jak jechac i jeden z klientow tez. Juz wszystko wiem. Facet dodatkowo pyta czy jade sama czy w aucie jest inny kierowca. Idzie wiec tez na wszelki wypadek wytłumaczyc toperzowi. Bo wiadomo jak to z dziewuszkami bywa, pomyli prawo z lewo, zapomni, rozkojarzy sie. Droge tłumaczy facet facetowi. Toperz wiec grzecznie kiwa betonem i pochrumkuje z aprobatą.

No i dojechalismy do Kołybajiwki, ale nie tak jak chcielismy - tylko naokolo przez głowny most, ktory chcielismy ominac… ;) A moze tego “naszego” mostu w ogole nie bylo? ;)

W Hawriliwci jest cudny przystanek z mozaiką! Szkoda, ze mocno obklejony ogłoszeniami. Ale spod nich wyłażą scenki rodzajowe. Rajdające przekupki, jedna z kozą na sznurku, druga z gęsią w koszyku. Taki powrót z targu. Widac na twarzach zadowolenie z udanych zakupow :) Jest tez wóz, ciągniety chyba przez woły.

Obrazek

Obrazek

W Chocimiu mijamy budynek z napisem “hostel”. Mimo wrażej nazwy wyglada jak miejsca, w ktorych lubimy nocowac.

Obrazek

Ide wiec obczaić co i jak. Oficjalnie jest to jakas bursa, przynajmniej tak mówią tabliczki. Ale napis sugeruje, ze postronni tez chyba mogą sie tu zatrzymac? Na recepcji siedzi pięciolatek Kostia. Gdy pytam o noclegi albo gdzie jest mama, to pokazuje mi pluszowego pieska i cos o nim opowiada. Mówi tez jak ma na imie i ile ma lat. Kręce sie chwile po budynku, ale nikogo dorosłego nie udaje sie spotkac. Trudno. Widac los chce abysmy dziejszy wieczor rowniez biwakowo spedzili! Zresztą moze i dobrze… Jest wczesnie, a jakbysmy tu zostali to jeszcze by nas pokusiło iść na zamek, nad rzeke i pozabijać fajne wspomnienia sprzed lat prawie dwudziestu..

Chocim. Krajobraz z rurą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalsza trasa wiedzie w kierunku na Kelmeni i Nowodnistrowsk. Dzien jest mocno niepogodny. Jest ciemno jakby od rana byl wieczor, co chwile leje, chmury brzuchami zdają sie czochrac o co wyzsze drzewa. Atmosfere posępnosci okolicy potęguje fakt, ze chyba co 10 km przy drodze stoi policja. Ale nie wyglada to na drogówke i rutynową kontrole dokumentow czy trzezwosci. Wyglada jakby na cos grubszego czy konkretnego czekali… Wszyscy mają hełmy, niektorzy blaszane, nieco podrdzewiałe, jakby je dopiero co wykopali w ogrodku albo mieli na strychu po dziadku. Mają tez kamizelki kuloodporne i kałachy. Kałachy nie na plecach w pokrowcu - tylko w łapach. Ci z plakatów hełmów nie mają… ;)

Obrazek

Zachodzimy w głowe co tu sie dzieje. Czy tutaj jest tak zawsze? Niby teren jest przygraniczny - moze to dlatego? Naszym pasem ruchu sie nie interesują - policaje wyraznie patrzą na pas przeciwny - tak jakby stamtad mialo nadjchac to “złe”. Ciekawosc mnie zżera ale co? Podejde i zapytam “co słychac?”. Albo “czemu ma pan taki ladny hełm?”. Bez sensu.. Moze zapytac czy wszystko ok i czy mozemy tam dalej jechac? Nie… najglupsze pytanie świata - bo mozna usłyszeć “nie!”. A innej drogi tam gdzie chcemy raczej nie ma.. Stoją wszedzie, po rondach, miasteczkach. Nie zatrzymują zadnych aut.. Tylko sie gapią...

Gdzies po drodze, gdzies w polach, trąbi na nas jakies auto i mruga światłami. Wyraznie sugeruje nam, zebysmy zjechali na bok. Wybitnie chce nawiązac jakis kontakt. Nie byloby to niczym dziwnym ani niepokojącym w innym miejscu, ale tu jakos, na tej drodze, klimat jest szczegolny. Ale z drugiej strony - moze cos busiowi odpadło? Albo wisi i zaraz odpadnie? A moze rzeczywiscie chcą nam cos powiedziec, co lepiej zebysmy wiedzieli? Zatrzymujemy sie w zatoczce. Na wszelki wypadek nie gasimy silnika i zamykamy drzwi ;) Z auta za nami, zresztą tez niebieskiego busa, wychodzi dwoch gosci. Pytają czy skręcamy tu zaraz na przejscie graniczne na Rososzany. Mówimy ze nie, ze dalej prosto jedziemy. “A! Czyli jedziecie na drugie przejscia, na Sokyriani?”. “Nie, nie jedziemy na granice, zostajemy na Ukrainie, jedziemy na Nowodnistrowsk”. “A to przepraszamy”. I tyle. I odjezdzają. Ki diabeł?

Popaduje. Pizga wiatrem. Nie chce sie nam gotowac na dworze. Szukamy jakiejs knajpy. Mijamy ich sporo. Ale są albo zabite na głucho, albo zamkniete na chwile. Albo nie ma w nich jedzenia. Albo jest jedzenie ale barmanka odradza nam próby jego spożywania. Stoi babka nad kotlecikami, ziemniakami i mówi “Ja bym tego nie jadła, jedzcie lepiej gdzies dalej”... Są czasem momenty na wyjazdach, ze niby nic sie nie dzieje szczegolnego, niby wszystko jest tak samo jak wczoraj czy pojutrze, ale atmosfera jakos tak dziwnie gęstnieje. W powietrzu zawisa jakis niepokój, jakis absurd, jakies nienamacalne cos... Czasem ciezko ocenic, czy rzeczywiscie "coś" istnieje naprawde czy jest to wytwor naszej wyobrazni, efekt zmeczenia czy jakis podswiadomych lęków.

Falisty krajobraz gdzies po drodze...

Obrazek

W wiosce Iwaniwci jest znow knajpa. Znów taka ni to czynna, ni to zamknieta. Drzwi niby otwarte, ale w srodku ciemno. Młoda barmanka siedziala w tej ciemnosci za ladą, ale na mój widok ucieka strącając kufel. K…. no co jest? Co to za droga? Co to za okolica? Wychodze… Zjemy chyba suchy chleb i tak bedzie najlepiej. Ale wybiega za nami facet. Wyglada na jakiegos Gruzina czy innego Czeczena. Własciciel chyba. Bardzo przeprasza za zachowanie dziewczyny. Akurat jej zadzwonił telefon na zapleczu a oczekuje waznej informacji. Zaprasza ponownie. Wchodze. Juz sie pali swiatlo. Jest inna dziewczyna za barem. Pytam co jest do jedzenia. Dziewczyna nie wie. “Gruzin” patrzy na dziewczyne w sposob sugerujący, ze chyba dostanie wpierdol na zapleczu… Dziewczyna ucieka w tą samą strone co poprzednia. “Gruzin” mówi, ze jest barszcz i kotleciki i ze zaraz będą.

Obiad przynosi trzecia dziewczyna. “Gruzina” juz wiecej nie widzielismy. Jedzenie bylo bardzo smaczne. Cena, juz nie pamietam dokładnej kwoty, ale byla jakas wyjątkowo niska. Cos jak ⅓ ceny za podobne przekąski w losowo wybranej knajpie na ukrainskim zadupiu.

Mimo ze pizga to jemy na zewnatrz. W srodku jest tak ciemno, ze chyba by ciezko trafic łyzką do buzi. Zwlaszcza do buzi kabaczej, bo do swojej to jakos nawet po omacku by obleciało ;)

Obrazek

Obok “piwnego ogrodka” jest mini plac zabaw, co niektorzy postanawiają skrzętnie wykorzystac.

Obrazek

Po Nowodnistrowsku nas jakos wodzi. Okrążamy miasto chyba trzy razy zanim udaje sie wyjechac. Tu jakis objazd, tu tranzyt, tu policaj z karabinem pokazuje, ze na rondzie trzeba jechac pod prąd...

Obrazek

Takiej ciekawej elewacji bloku jeszcze nie widzialam!

Obrazek

Miasto słynie z tamy. To tu zatrzymali wody Dniestru, zeby zrobic wijące sie wsrod skał jezioro.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Nowodnistrowska chcemy sie dostac do Ljadowej. Drogi znaczonej na mojej mapie, przez Zwan, chyba nie ma. Probujemy innego skrótu przez Hałajkiwci. Droga jest taka, ze pieszo byłoby szybciej ;) Serpentyną zjezdzamy na dno kolejnego wąwozu. Śmieszna droga, bo jest wyasfaltowana łaciato - tylko na zakrętach. We wsi utykamy w korku z.. gęsi. Gęsi nie mają ochoty zejść z drogi, a mała pastereczka nawet nie próbuje ich zgonic. Brniemy wiec gęsim tempem krzywych łap… Wioska jest malowniczo połozona w wąwozie. Jest tu tez jakis znany monastyr ale jest dośc pozno i juz nam sie nie chce go szukac. We wsi zrobiłam kilka zdjęć z okna busia, ale wszystkie wyszły przeswietlone - jednolicie biała plansza. Odkryłam to dopiero w Ljadowej wieczorem przeglądajac zdjecia. Nie mam wiec zadnego zdjecia z Hałajkiwci...



cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 09 listopada 2018, 11:40

Do Ljadowej zajeżdżamy wieczorem. Miejscowy monastyr fajnie sie prezentuje przyklejony do skalistego zbocza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zwiedzaniem zajmiemy sie jutro - dzis szukamy miejsca na biwak. Planujemy spac za wsią, nad rzeką, niedaleko klasztoru. Zjezdzamy na nadbrzezne łąki.

Napotkany wędkarz odradza to miejsce. A my żesmy sobie zapomnieli, ze tutaj Dniestr jest rzeką graniczną… Wędkarz mówi, ze za dnia moze tu przebywac kazdy, ale w nocy sie nie wyśpimy. Bedziemy miec kilka odwiedzin pograniczników a najprawdopodobniej nas w ogole stad wyproszą. No tak.. Ciezko tez nam bedzie powiedziec, zesmy nie wiedzieli o ścisłym terenie przygranicznym - słupek stoi na samym środku łąki, a tam gdzie chcielismy postawic busia okazuje sie, ze jest lądowisko dla helikopterów… ;)

Obrazek

Na wszelki wypadek pytamy jeszcze w pobliskim domu. A nuż wędkarz mial nieaktualne informacje albo co. Niestety. Gospodarz potwierdza - w dzien tak, w nocy nie. Łąki to zona przygraniczna, bedą kłopoty.. Tam macie parking. Szkoda. A takie ładne miejsce…

Obrazek

Straznica z pogranicznikami jest 200 metrow stad. Mijalismy ją tu jadąc. Daleko nie mają ;)

Przed klasztorem jest ogromny wyasfaltowany parking. "Na parkingu mozna zostawic auto na noc a w pobliskich wiatach biesiadowac i palic ogniska. To miejsca dla turystow i pielgrzymów. Tu nikt sie was nie czepi. Tylko uwazajcie wracajac w nocy z kibla - zeby nie pomylic kierunków - bo za kiblem zaraz jest granica!”
Była tez sugestia, zeby nie wjezdzac miedzy wiaty. Busio zostaje wiec na betonie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Palimy ognisko pozyskując drewno ze strefy przygranicznej na granicy legalnosci - bo juz sie zmierzcha ;) Czy szarówka to dzien czy noc? Nie wiemy jak interpretowac lokalne zwyczaje, ale wiemy ze drewno jest nam potrzebne ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wiatowisku buszuja trzy koty. Chyba mają tu niezłą wyżerke z tymi wszystkimi pielgrzymami. Koty są nieco natrętne, co chwile masz ktoregos na plecach albo na kolanach. Biały podrapał kabaczka jak ją karmiła. Od teraz kabak ciagle powtarza, ze czarne koty są dobre a białe złe. ;)

Wieczorem, juz po zmroku, zajezdzaja na parking dwie marszrutki i wysypują sie z nich babuszki. I suną w góre, ku skałom i kaplicom. Chwile pozniej w grotach pojawiaja sie pełgające światła świec a po okolicy roznoszą sie zawodzące śpiewy. W połączeniu z graniem cykad, trzaskiem ognia i szumem pogranicznej rzeki tworzy to niepowtarzalny klimat. Jest nieziemsko cudnie!

W nocy przejezdza obok nas auto. Trąbi, wywija bączki po parkingu. Chyba jacys gówniarze mają świetną zabawe. Potem jedzie nad rzeke i wyje tam silnikiem jakby sie zakopal lub tak po prostu dla popisu. Nie mija 5 minut jak pojawia sie motocykl ze światłem szperaczem o zasięgu chyba 5 km. Jedzie do nich i slychac podniesiony głos. Auto grzecznie odjezdza i juz nie wraca. Chyba pogranicznik przyjechał ich opierdzielic.

Dwa razy w nocy, jak ide do kibla, słysze stłumione głosy i szuranie po krzakach. Do wychodka boję sie iść (daleko) a robiąc siku pod krzakiem czuje sie nieco niekomfortowo słysząc jakies głosy jak spod ziemi.

W nocy wychodze zwykle bez latarki. Raz prawie wpadam na zaparkowany obok bus. Nie slyszelismy jak przyjechal. Rano juz go nie ma. Nie slyszelismy tez jak odjezdzal.. ;)

Poza tymi drobnymi incydentami noc mija spokojnie.

Rano po parkingu kręci sie troche wszelakich stworzeń.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odkrywamy, ze jedna z wiatek jest studnią!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I ze za wychodkiem rosną orzechy!

Obrazek

A potem idziemy pozwiedzac monastyr. Spora jego część jest w remoncie. Przy jaskiniach spotykamy ekipe z taczkami przerzucającą kamienie. Są wsrod nich i mnisi, i robotnicy z wioski. Zagadują nas czy zostajemy do jutra. Bo jutro jest jakies wielkie świeto związane ze św. Janem i beda tu tysiace pielgrzymów. Własnie dlatego stawiają polowy ołtarz - namiot na nadrzecznym lądowisku dla helikopterów.

Obrazek

Ze skał fajnie widac jak noszą tam ikony, pozłacane kielichy i świeczniki oraz duzo dywanów. Dywany najpierw trzepią.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś jestesmy chyba jedynymi zwiedzającymi. Co chwile przychodzą inni mnisi i opowiadaja nam o załozeniu klasztoru i o jakiejs wyjatkowo świetej ikonie, ktora przypłyneła tu z nurtami rzeki. Zanim jeszcze powstal obecny klasztor ponoc byla tu jakas dawna twierdza. Nazwa miejscowosci ma pochodzic od slowa “ledawa” co ma znaczyc “twierdza z białej skały”. Malowidła scienne w grotach mialy tez potwierdzac, ze zyli tu chrzescijanie w pierwszych wiekach naszej ery (bo są podobne do tych z rzymskich katakumb.)

Za zalozyciela obecnego monastyru uwaza sie Antoniego, mnicha znad Dniepru, ktory złozyl śluby na greckiej górze Afon a potem wrócil na tereny dzisiejszej Ukrainy i szukał sobie pustelni. I to miejsce, z grotami zawieszonymi wysoko nad wodami Dniestru, tak go urzekło, że sie tu osiedlił. I to bylo jakos w XI wieku. Nie zagrzał tu miejsca jednak zbyt długo. Czemu? To chyba nie do konca wiadomo. Zostala tu na pamiatke jego cela z kamiennym łózkiem, gdzie trzeba posiedziec na szczescie - co chetnie czynimy :)

Obrazek

Rowniez lokalne źrodełko nazwano jego imieniem. A sam Antoni po kilku latach w Ljadowej wyprowadzil sie nieco na wschód, tam znalazł sobie przytulniejszą pieczare i wraz z innym pustelnikami załozyl Ławre Kijowską.

Dzwonnicy, czyli najwyzej polozonego punktu klasztoru, niestety zwiedzac dziś nie mozemy. Odkryli tam niedawno gniazdo szerszeni i nie chcą ich dokarmiac ;)

Wspinamy sie wyboistą drogą w góre. Kabak kiwa głową "tu musimy iść bo tu by sie busio zakopał!"

Obrazek

Widoki z klasztornych murów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Utopione w zieloności zabudowania wioski.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Cerkiew chyba juz po mołdawskiej stronie..

Obrazek

Obrazek

Wielka tama w Nahorianach - część nowodnistrowskiej elektrowni.

Obrazek

Mijane po drodze skalne kapliczki, rzeźby i nagrobki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu ponoc w skałe wrośniety szkielet dinozaura! Czy to prawda czy tylko skała sie tak dziwnie ułożyła? Ale dokładnie widać łeb, kuper, nogi...

Obrazek

Przyklejone do skał budynki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kaplice w skalnych pieczarach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najwiecej łazimy po klasztorze z jednym mnichem. Opowiada nam historie i własciwosci kazdej tutejszej ikony - ktora jest szczegolnie cudowna, która jest kopią jakiejs znanej z inego miasta, ktora jest podarkiem od jakiegos artysty, oligarchy czy pielgrzyma

Obrazek

Obrazek

Sporo ikon jest zrobionych z mozaiki. To dzieła byłego narkomana z Winnicy, ktory porzucił nałóg i sie nawrocił i dodatkowo odkrył w sobie taki talent twórczy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu gablota z imionami na mnichów. Ktore imie jest juz “zajęte” to nie ma tam “guzika”. Czy ten “guzik” dany mnich nosi przy sobie? Czy sie go gdzies odkłada? Tego juz jakos nie dopytalismy..

Obrazek

W któryms momencie mnich oddala sie na “zaplecze” i przynosi małą, podłużną ikone w srebno-złotym pancerzyku. I postanawia nas nią pobłogosławic. Fajna sprawa! Mroczna komora skalnej cerkwi, cichy, monotonny śpiew na ustach mnicha, zapach świec i kadzidełek.. Promienie wpadają przez małe okienka, ikony łypią na nas melancholijnym wzrokiem. Mnich przyklada nam ikone do czoła. Powierzchnia obrazu jest gładka i dziwnie ciepła. Jakby leżała na słoncu a nie w ciemnej jaskini skąd była przyniesiona. Troche mamy momentami zagwozdke jak sie zachowac w takiej sytuacji - czy sie przeżegnać (i jak? ;) ), czy ucałowac obraz, czy przykleknąc, czy cos powiedziec? Klimat jest fajny ale bardzo nam tez zalezy, zeby nie zrobic jakiejs wiochy i nie zważyc miłej atmosfery. Sytuacje ratuje kabaczę, ktore ochoczo i z rozmachem całuje ikone, obejmuje ją łapkami a na koniec żegna sie w sposób adekwatny do miejsca, a nie tak jak uczyła ją babcia ;) Mnich jest totalnie rozczulony zachowaniem maleństwa, ktore natychmiast dostaje batonik!

Wszyscy wspominają tu coś o kąpieli i nas do niej zachęcają. Początkowo nie mozemy skumać o co w tym chodzi? Czy moze pachniemy jakos niewłasciwie? Czy moze jest jedno wyznaczone miejsce nad rzeką, gdzie wolno wejsc do wody, a gdzie indziej łowi pogranicznik i ma sie kłopoty? “Juz sie kąpaliście?”, “Ale pamietajcie, zeby wykąpac sie z głową!”, “Zebyscie nie zapomnieli o kąpieli!”. O co u licha chodzi? Początkowo robimy głupie miny albo zmieniamy temat. Ale w koncu zbieramy sie na odwage i pytamy głownego mnicha - jaka kąpiel? No i sie dowiadujemy. Jest tu cudowne źródełko. Jego wode sie pije, obmywa twarz i kąpie sie w calosci w specjalnym baseniku! Ponoc nalezy sie zanużyć z głową trzy razy - wtedy nastepuje pełne oczyszczenie organizmu. My oczyszczamy sie tylko częściowo - woda jest totalnie lodowata! Nawet zanużenie po szyje jest mega wyzwaniem. Zzzzzimne toto! Ale nie wykąpac sie w cudownej wodzie? Dającej zdrowie, siły i pomyślność? Z widokiem na pograniczny Dniestr i białe skały pełne mozajek świetych gęb? Nie ma bata! Chlup!!!! Wszyscy zapodajemy kąpiel! I nie jest bardzo źle! Jest calkiem miło! Na tym wyjezdzie mamy fajną faze na ciekawe kąpiele. Nie tam jakies zwykłe jeziora - albo wielki wodospad albo klasztorne prozdrowotne źródło! O dziwo nawet kabak nie płacze wsadzony do zimnej wody - zwykle po włożeniu do gorskiego potoku jest wrzask a tu rechot radosci! Moze wyczuwa, ze jest to wyjątkowo dobre miejsce?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu do picia!

Obrazek

Na koniec mnisi nas jeszcze zapraszają na poczęstunek, ale niestety musimy odmówic :( Tak sie obżarlismy na sniedanie, ze juz nic nie wejdzie.

Mnisi polecają nam jeszcze klasztor w Halicy, ze tez uwieszony naddniestrzanskich skał. O Buszy nic nie słyszeli. Dziwne... Tam tez cos podobnego miało byc... Ale tego sie juz nie dowiemy. Busza juz nie tym razem, tam nie zdążymy zajrzec. Ljadowa jest najdalej na wschod wysunietym miejscem tegorocznego wypadu. Od dzis wykręcamy spowrotem na zachod. Minela połowa wyjazdu - powolny powrót czas zacząć.

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 19 listopada 2018, 12:21

W wiosce Riwne mijamy ciekawy przystanek autobusowy, jeden z tych z dawnych lat, malowniczo wyłożonych mozaiką.

Obrazek

Obrazek

Tu chyba tez mieli odgórny nakaz przeprowadzenia dekomunizacji. Bo sierpomłoty na mozaice zostały dokladnie odkute, kamyczek po kamyczku. Nie ma na nich ceramiki. Ktos zadał sobie sporo trudu. Jest goły beton spod spodu. Czy to cos zmienia w ogolnym odbiorze przystanku? Raczej nie. Ale rozkaz wykonany - niepolityczne symbole skute.

Obrazek

Obrazek

Na przystanku jest tez wyobrażona kobieta z torbą. Pierwszy raz mam wrazenie, aby przystankowa mozaika świdrowała we mnie oczami. Aby naścienna postać miała taka mimike twarzy i jakos zaklętą w sobie melancholie, zadume, smutek, zrezygnowanie. Wybitnie nie wyglada na osobe szczesliwą, ale tez raczej na pogodzoną ze swoim losem. O czym ona rozmyśla, przytulona do tej brzozy?? Czy przystankowa babka miała jakis swój “żywy” pierwowzór? Czy moze artysta przekuł w swe dzieło wlasne uczucia? A moze samo to miejsce emanuje jakas dziwnie silną atmosferą? Zatrzymujemy sie przy wielu takich przystankach.. Ale ten jest jakis wyjątkowy i napewno zostanie w mojej pamieci.

Obrazek

Obrazek

Spotkanie na przystanku.

Obrazek

Znak adekwatny do tutejszych dróg :)

Obrazek

A my zmierzamy do Halicy. Tu tez jest klasztor wmontowany w skalistą ściane góry spadającej do Dniestru, a raczej w tym miejscu juz jeziora - zbiornika a nie zwyklej rzeki.

Obrazek

Juz piewsze wrazenia są krancowo inne niz w goscinnej Ljadowej. Tu nas chyba nie chcą. Wisi zakaz wjazdu a takze wejscia w spodniach i czapce na teren klasztoru.

Obrazek

Obrazek

Nieraz spotykałam sie z takimi obostrzeniami ale zwykle było to przed samą cerkwią i leżały przed nią jakies chusty dla imitowania kiecek i nakryc glowy. Czyli tu zaraz bedzie awantura gdy wejde? Albo wrocic do busia i owinąc sie w koc? Wchodzimy. Najwyzej nas wywalą.. Zaczął padac deszcz i szarość spowija okolice. Chmurna zatoka tchnie wilgocią..

Przed cerkwią udaje mi sie znalezc płaty materiału, w które sie owijam. (Nie wiem co w nich żyło, ale drapie sie jeszcze dwa dni ;)

Obrazek

Przemykamy pod skalnymi grotami przerobionymi na domki, zamieszkanymi chyba przez mnichów. Prawdziwa, poszarpana skała miesza sie z murkami, doczepionymi balkonikami, filarami. Do jaskin prowadzą nowe drzwi, metalowe balaski balkoników i plastikowe okna. Ciekawy zlepek!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Zaglądam do dwoch pomieszczen - jedno jest mieszkalne, w drugim przygotowuja wlasnie jedzenie. Na stołach stoją wiadra z zupą (albo herbatą?) i pełne chleba miednice. Od razu przypominają mi sie obozy z przysposobienia obronnego w Kuźni Raciborskiej, gdzie za licealnych czasow ochoczo jezdzilam! Tez byly takie klimaty na stołówce! Tez mielismy takie naczynia! Gęba mi sie śmieje do wspomnien! I jakos robie się głodna…

Obrazek

Obrazek

Ale tu, w odroznieniu do Ljadowej, nikt nas nie zaprasza na poczęstunek. W ogóle czujemy sie tu jak niezbyt proszeni goście. Czasem ktoś przemknie, ale raczej łypie na nas wilkiem.

Bardziej drewniana część monastyru.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaglądamy jeszcze do jaskiniowych kapliczek, do których wspinamy sie po skalnych schodach z chybotliwymi poręczami. Chyba lepszy jest brak poręczy w takich miejscach. Bo wtedy człowiek idzie, czepia sie skał czy korzeni. Łapie równowage. Poręcz jakos usypia czujność, czlowiek podświadomie sie za nią łapie i… leci razem z poręczą...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nic tu po nas.. Zapodajemy odwrót.

Prawie rondo! ;)

Obrazek

A wracając sie gubimy. Bo zachciało sie nam jechac inaczej niz przyjechalismy. Miał byc skrót a wyszlo jak zawsze. Zamiast na Nowodnistrowsk jedziemy na Nowoportowe. Po drodze wszedzie wożą jabłka. Ciężarówki i przyczepy traktorów chyboczą sie z przeładowania. I tylko patrzec jak sie któres wywali i busia zasypią tony jabłek. Byłoby to mega malownicze, ale jednak wolimy tego uniknąć. Gdzie nie wożą to sortują i upychają jabłuszka do worków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś w polach stoi sobie taki mural. Z dala od wsi i zabudowań. Pod czujną obserwacją bydełka.

Obrazek

Obrazek

Na nocleg rozważamy jeden przydrozny, leśny parking. Ale jest cos z nim nie tak... Po pierwsze jest dziwnie nowy i wypolerowany. Z huśtawką, skalniaczkami, "grządkami" z kolorowej kory.. Jak nie na Ukrainie...

Obrazek

Obrazek

W jednej z wiat stoły zastawione są jadłem i napojem. Chleb, nagryzione pomidory, kieliszki z niedopitą wódką. Jakies inne produkty zawiniete w siatki. Tylko ludzi nie ma. Pojechali po wiecej wódki? Zostawili po biesiadzie “śmieci” na stole? A moze znikneli albo zmienili sie w ...kota? ;) Bo maleńkie kocię dokazuje pod stołem. Ale mnie przestraszył! Bo z bijącym sercem zaglądam do siatki na ławie a tu nagle słysze szuranie i dyszenie pod stołem. Mozna naprawde dostac zawału!

Obrazek

Obrazek

Nie chcemy jakos tu spać. Jakos sa miejsca gdzie cos nie gra. Zatrzymujemy sie kawałek dalej, na lesnym parkingu na obrzezach wsi Iwaniwci. Tu jest normalnie.. To znaczy.. prawie.. ;)

Przy leśnych wiatach rozgrywa sie jakis serial brazylijski z żółtą łądą żyguli w roli głownej. On i ona. Kłócą sie, godzą, rozchodzą. Ona odchodzi w strone wsi, on odjezdza z piskiem opon. Ona wraca i dzwoni. On powraca. Pocałunki, przytulańce przy muzyce z łady. Potem trzaskanie drzwiami, krzyki i szlochy. Ona ucieka w las. On odjeżdza z piskiem opon. Powtorzeń kilka. Jak zdarta płyta, z minimalnymi tylko zmianami scenariusza. Ostatecznie chyba odjechali razem… ;)

Wieczór mija na gapieniu sie w ognisko...I na słuchaniu piania kogutów, ktory dochodzi z lasu. Z wieczora i w nocy? Koguty? W lesie? Moze dały drapaka z zagrody, wybrały wolność i mają w d.. kogucie zwyczaje i konwenanse?

Obrazek

Obrazek

Rano leje. Ide do kibelka przez szary i skąpany w błocie świat. Leśne wiatowisko jest puste, ciche, słychac tylko krople przelewajace sie po liściach.

Obrazek

Tutejsze drzwi wychodka są chyba bramą w inny wymiar ;)

Obrazek

Gdy wychodze na parkingu jest chyba z 20 osob! Rozkładają na stołach żarcie, rozlewają koniak z flaszeczki. Jakas babka rozwiazuje pod drzewem krzyżówke (deszczu zdaje sie nie zauwazac). Inna gdzies dzwoni. Ktos szuka kibelka. Przyjezdzają jakies auta, dowożą pasażerów. Obok, wsrod ogromnych kałuż, stoi spory bus z napisem “Moskwa - Lipkan”. Tzn. ten napis nie jest na oknie, tylko leży na schodach. Bus blachy ma rumuńskie. Zagaduje babeczki, które za naszym busiem obierają jaja na twardo. Tak. Bus jest takiej relacji jak napis na tabliczce. Z Rosji do Mołdawii. Tu ma jeden z przystanków. Staje tylko po lasach i polach. Bo on nie ma prawa wjezdzac na dworce autobusowe. Ba! Nie wolno mu nawet wjezdzac do miast, a przynajmniej rzucac sie tam w oczy. Dlatego ma przystanki w miejscach ustronnych. Takich jak to. Kto ma wiedziec ten wie. Kto chce jechac to se da rade. Dwie babeczki akurat wracają z półrocznej pracy do Kiszyniowa, gdzie mieszkają. Jadą tym busem bo jest tańszy i szybszy (w lesie stoi chyba godzine). Chwile pozniej zaczepia mnie kierowca busa, pytając kim jestesmy, dokąd wozimy ludzi, dziwiąc sie, ze widzi nas tu po raz pierwszy. Gdy mu wyjaśniam sytuacje jest bardzo rozbawiony :)

Nie mam pomysłu co to byl za bus widmo, komu sie nie opłacił, ze musi sie ukrywać w lesie i czemu wsrod jego pasażerów panuje taka atmosfera wesołego pikniku.

Aha! Dziwność tego busa najbardziej wychodzi na samym koncu. Mimo obecnosci na parkingu koszy na śmieci, swoje śmieci zabierają ze sobą. Skrzętnie wszystko zbierają do siatek i chowają do busa. Nie jest to zachowanie zbytnio popularne w tej szerokosci geograficznej. Ba! Chyba przez pomyłke ale zabieraja tez nasz worek ze śmieciami, ktory stał oparty o ławke koło ogniska… Tak to puszka po polskiej sairze, importowanej z dalekiego wschodu, bedzie miala okazje zwiedzic w swym zyciu jeszcze Mołdawie ;)


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 23 listopada 2018, 23:28

Wulkany błotne odwiedzaliśmy juz dwukrotnie - na półwyspie Kerczeńskim na Krymie, koło Bondarenkowa i w Rumunii. Ale tutejsze "wulkany" sa nieco inne, bo oprocz błota wypluwają coś ropopodobnego.

Koło wsi Hwizd szukamy stawku z ropą. Ponoć miał fajnie bulgotac! Jest takowy, na górce, kolo czynnego zakładziku pełnego cystern i pokreteł. A wokol wszedzie góry. Nie przypuszczalam, ze na tym wyjezdzie zobacze tyle karpackich widokow!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijane po drodze tłuste ciężarowki wożące niecodzienne ładunki.

Obrazek

Droga...

Obrazek

Obrazek

Pokrętła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zakładzik.

Obrazek

Poszukiwany stawek.

Obrazek

Szczątki poprzedniego eksploratora, ktory podszedł zbyt blisko krawędzi ;)

Obrazek

Desenie...

Obrazek

Obrazek

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 26 listopada 2018, 21:02

A potem jedziemy do Staruni, gdzie wulkanów ma byc wiecej. Droga strasznie kluczy i w koncu wychodzi w pola za rozwleczoną wsią. Przysadziste snopki grzeją sie do słonca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na placu, pokrytym jakby zastygłym, popękanym błotem, jest kilka wulkaników i stawków. Kazdy pachnie odrobine inaczej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest też błoto. Takie zwykłe, podeszczowe. Bez tęczowych krążków i bulgotków. Dziwne, ze na placach zabaw nie robią zamiast piaskownic “błotownic” - cieszyłyby sie duzo wiekszym uznaniem!

Obrazek

Desenie…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jednym miejscu płonie “wieczny ogien” co niesamowicie wygląda, zwlaszcza w nocy! Nie dziwie sie, ze dawniej ludzie uwazali takie miejsca za świete! Jest w tym jakas moc i magia!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzis nie palimy ogniska na biwaku ;) Troche strach na takim terenie przesiąkłym ropą.. Nawet marusi tu nie rozpalam ;) A poza tym co - mamy ognisko! Takie idealne dla leniwych - nawet dokladac nie trzeba! Acz nie wiem jak z pieczeniem kiełbasy - nie próbowalismy. Na ziemniaczki napewno sie nie nadaje ;)

Wyziewy z wnetrza ziemi chyba nie sa tu zbyt dobre, przynajmniej dla żaby, myszy i zaskrońca okazały sie mało przychylne. Przy ogniu faktycznie troche wali.

Obrazek

Obrazek

I tak nam mija wieczór... świszczący ogien, wino jeżynowe.. Gdzies w tle muczenie krów, wizg pił w lesie, śpiewy pastereczek i inne odlosy wieczornej wsi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A my tu siedzimy w niecce sami. Tylko my, ogień i powietrze przesiąkniete specyficznym aromatem :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzisiaj jakos nie śpie zbyt dobrze. Najpierw długo nie moge zasnąć. Potem mam jakies pokręcone sny i co chwile sie budze. W nocy czasem człowiek wpada w taki dziwny stan półświadomości, ze sobie wkręca rozne głupie rzeczy. Wiec tym razem ja sobie wkręcilam, ze tutaj napewno w nocy wydostaje sie z wulkanów wiecej gazów i na bank sie nimi otrujemy. Że pewnie zaśniemy i juz sie rano nie obudzimy. Faktycznie z wieczora, jak sie układalismy, "ognisko" dwukrotnie urosło i miało bardziej intensywny zapach. Chyba ze trzy razy w nocy zaglądałam do toperza i kabaka sprawdzic czy jeszcze żyją ;) Do teraz nie wiem czy to było naprawde czy to byl sen. Chyba raczej sen bo potem wychodziłam z busia i zbierałam jakies rozrzucone wokoł narzedzia. I chowałam je za krzak...
Rano narzedzi za krzakiem nie było ;) A ogien wciąż płonął, acz mniejszy niz z wieczora... Duchy ognia chyba nas polubiły i zaakceptowaly. Przynajmniej bardziej niz mysze i węża ;) Nikt z ekipy nie uległ otruciu ;) Moze to dlatego, ze troche nakarmilismy ogien winem jeżynowym?

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: buba » 29 listopada 2018, 23:36

W okolicach Czerniowców kupujemy na przydroznym straganie domasznie wino. Próbowalam, wydawało sie w porządku. Ale gdy otwieramy je wieczorem to wybitnie ma smak krowy. Zastanawiamy sie na jakich owocach je zrobili? A moze nie na owocach? ;) Nie ma wyjscia. Musimy to wylac...

Wieczór zastaje nas na obrzezach Deljatyna. Jakos nie trafilismy dzis na zadne rokujące miejsce biwakowe. Zatrzymujemy sie wiec w hoteliku “Worota Karpat”. Zdjecia są z kolejnego poranka. Od tyłu, pod same okna budynku podchodzi las, wysoka trawa, zarośla. Tam sobie jemy śniadanie. Fajne miejsce, u nas pewnie by wszystko wydarli do ziemi..

Obrazek

Obrazek

Kabakowi niezmiernie podoba sie salka myśliwska na parterze - jest skora niedzwiedzia i wypchane sowy. Twierdzi, ze tu zostaje. I ze nie chce spac wiecej ani w busiu ani w domu. Bo tam jest mało zwierzat! ;)

Obrazek

Hotelik jest dzis pusty. Babka prowadzi nas na ostatnie piętro. Kilkakrotnie musi sie wracac bo zawsze zabiera klucze do zlych pokoi. Dzis jestesmy tu sami, ale ostatnio byla tu jakas wieksza grupa i jeszcze nie posprzatali pokoi. Nieśmiało stwierdzam, ze nam to nie przeszkadza - ale nie wiedziałam co mówie ;) Babka jeden z pokoi mi pokazuje. Nie wiem czy tam wybuchła bomba nafaszerowana spagetti, czy urzadzili sobie bitwe na makaron z sosem, czy moze ktos mial naprawde solidny rozstroj żołądka, ale robi wrazenie! Wrazenia wizualne jednak nie bylyby jeszcze takie dyskwalifikujace. Gorszy jest zapach. Jakby ktos rozbil kilka butelek z perfumami - roznymi. Dusi i wyciska łzy z oczy. W porzadku. Poczekamy na odnalezienie kluczy do wlasciwego, posprzatanego pokoju.

W koncu trafiamy na poddasze, do pokoiku o tak dziwnej architekturze, ze chyba 10 razy wale łbem w ukośny sufit. Nie wiem po którym razie bym sie skutecznie nauczyła, ze toto tam jest!

Dostajemy tez dokladne instrukcje od babki, aby pod zadnym pozorem nie otwierac nikomu drzwi w nocy. Nie wiem jednak po co byla ta informacja - bo zostajemy zamknieci w budynku od zewnatrz. Na wszelki wypadek, w razie np. pożaru (tu babka odpukuje we wszystkie sciany, poręcze i krzesła) pokazuje nam okno na parterze, z ktorego nalezy wyskakiwac ;) I jeszcze dokladny opis, w ktore korytarze nie wolno w nocy wchodzic bo jest tam załączony alarm. Ech… az mi sie przypomnialy czasy, gdy pracowalam w aptece na PKSie we Wrocławiu, i kiedys, podejmując proby spania tamze, włączyłam alarmy na całym dworcu :)))) Taaaa… nie tylko na wyjazdach trafiają sie mega klimatyczne przygody! ;)

Przed budynkiem jest fajna karuzela! Taka ogromna, solidna i lata nad wodą. Nie tylko kabak jest zachwycony! :D “To nie karuzela - to statek!” Po chwili namyslu “Nie… to chyba jednak jest samolot” ;)

Obrazek

Obrazek

Poranny rzut oka na mape pokazuje, ze jestesmy blisko Tatarowa, miejscowosci gdzie 2 miesiace temu spłynelismy z gór z lawinami błota. I tam bylo wino poziomkowe! 30 km warto odbic z trasy po takie delicje! Niestety.. Wino sie skonczylo. A nowych dostaw poziomki wrzesien jednak nie przewiduje ;) Jest tylko wino z jeżyn, granatu, z jagód. A naszej poziomki nie ma, buuuu! Obkupujemy sie wiec w inne. I w sery.

A potem idziemy sie popluskac w potoku. Tam gdzie 2 miesiace temu wzburzone i mętne nurty Prutu niosły bele i wyrwane skądeś drzwi. Dzis jest slonce, cieplo i miło. Niby fajnie, ale jest w nas jakas złość na los, ktory jakby z nas kpił. Teraz, gdy wpadlismy przejazdem na chwilke, i to jeszcze z busiowym dachem nad głową - to potoki słonca. A jak to slonce naprawde bylo potrzebne bo wywindowalismy sie juz na góre i fajnie by bylo cokolwiek zobaczyc - to nam dopompowalo za wszystkie czasy.. A teraz góry sie na nas patrzą i sie z nas śmieją

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Desenie okolicznych urwisk…

Obrazek

Obrazek

A dalej to juz tylko powrot, przez lekko faliste okolice..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I deszczowy biwak, ale to juz po polskiej stronie..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

KONIEC
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Re: Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

Post autor: PiotrekP » 30 listopada 2018, 8:51

Jak zwykle relacja super, pełna fajnych opowieści i nieprzewidzianych zdarzeń. Chyba już wszystko tam widzieliście, przecież to nie pierwszy raz odwiedzacie te piękne tereny.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
ODPOWIEDZ