3.04. D. Będkowska, RELACJA z dedykacją
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
3.04. D. Będkowska, RELACJA z dedykacją
Relacje tę dedykuję mojej mamie, tacie, cioci, pracownikom PEC-u (którzy w trosce o moje zdrowie zimą niemal ugotowali mnie na twardo i Darkowi eM (który w trosce o sprawność moich palców, zgodnie z zasadą: cel uświęca środki, nieustannie zachęca mnie do (na)pisania relacji )
Jako, że święta i wreszcie parę wolnych dni, postanowiłam nadrobić towarzyskie zaległości. Na odwiedziny u wszystkich moich zaniedbanych przeze mnie znajomych nie było szans, więc.. zadzwoniłam do mojej najlepszej koleżanki (której nie widziałam jakoś od minionego września) i niezrażona pełnym zdziwienia pytaniem w słuchawce – Kto??? – po krótkich wyjaśnieniach siedziałam już u niej na herbacie. (tu pominę potok słów, który byłby mnie wypłukał z 3 piętra, gdybym się sama uprzejmie nie pożegnała parę chwil wcześniej).
Radosna koleżanka zrewanżowała się telefonem kolejnego dnia (sobota wielkanocna) proponując wycieczkę do Dolinki Będkowskiej. Dla odmiany przypadła mi rola przewodnika (zwykle byłam zapraszana jako szofer, czyli.. awansowałam?
Pojechaliśmy więc: ja i znajoma z kolegą.
Częstym jest, że ludzie mając Dolinkę Będkowską tuż pod nosem, nie mają pojęcia o jej istnieniu, Tak też było w przypadku kolegi znajomej.
Jako przewodnik spisałam się na medal, zabłądziłam tylko raz i miast w Będkowicach, wylądowaliśmy w Kobylanach, ale to szczegół
Kolega znajomej, kiedy tylko ruszyliśmy wzdłuż drogi rzecznej, zaczął ochać i achać.. (i tak miał przez całą już trasę 8)
Dolinka okazała się być mocno zaludniona, co mnie szczerze zdziwiło, bo jeszcze parę lat temu trudno było tam kogoś spotkać..
Zasadniczo wszyscy odwiedzający tego dnia dolinkę (poza trzema młodzieńcami.. na crossach, robiącymi masę hałasu podczas dewastowania terenu w trakcie popisów: kto wyżej wyjedzie po stromych wzgórzach co rusz) byli wspinaczami. Nie tylko z Polski zresztą. I w zasadzie każda skałka w centrum dolinki była obstawiona
Moim znajomym się udzieliło więc.. włazili gdzie się dało o własnych nogach i pazurach
Ja, z racji dużego przywiązania do swojego życia, trzymałam się terenu, z którego raczej nie można się było stoczyć : (a co dopiero spaść!) i zajęłam się tym, co w danej sytuacji pociągało mnie najbardziej!
Wiem Darku, że wolałbyś, żeby to była relacja z wyprawy w Alpy, (lub od biedy chociaż w Tatry ) Nie będę jednak ukrywać, że moje bardzo absorbujące studia, są dla mnie obecnie ważniejsze, niż jakiekolwiek wyjazdy.. za co przepraszam ;( wybacz!
Gdybyś jednak nalegał.. mogę Ci relacjonować od czasu do czasu moje częste (bywa, że i codzienne) podróże do Katowic 8) podczas których dużo rozmyślam o górach! ;>
Jako, że święta i wreszcie parę wolnych dni, postanowiłam nadrobić towarzyskie zaległości. Na odwiedziny u wszystkich moich zaniedbanych przeze mnie znajomych nie było szans, więc.. zadzwoniłam do mojej najlepszej koleżanki (której nie widziałam jakoś od minionego września) i niezrażona pełnym zdziwienia pytaniem w słuchawce – Kto??? – po krótkich wyjaśnieniach siedziałam już u niej na herbacie. (tu pominę potok słów, który byłby mnie wypłukał z 3 piętra, gdybym się sama uprzejmie nie pożegnała parę chwil wcześniej).
Radosna koleżanka zrewanżowała się telefonem kolejnego dnia (sobota wielkanocna) proponując wycieczkę do Dolinki Będkowskiej. Dla odmiany przypadła mi rola przewodnika (zwykle byłam zapraszana jako szofer, czyli.. awansowałam?
Pojechaliśmy więc: ja i znajoma z kolegą.
Częstym jest, że ludzie mając Dolinkę Będkowską tuż pod nosem, nie mają pojęcia o jej istnieniu, Tak też było w przypadku kolegi znajomej.
Jako przewodnik spisałam się na medal, zabłądziłam tylko raz i miast w Będkowicach, wylądowaliśmy w Kobylanach, ale to szczegół
Kolega znajomej, kiedy tylko ruszyliśmy wzdłuż drogi rzecznej, zaczął ochać i achać.. (i tak miał przez całą już trasę 8)
Dolinka okazała się być mocno zaludniona, co mnie szczerze zdziwiło, bo jeszcze parę lat temu trudno było tam kogoś spotkać..
Zasadniczo wszyscy odwiedzający tego dnia dolinkę (poza trzema młodzieńcami.. na crossach, robiącymi masę hałasu podczas dewastowania terenu w trakcie popisów: kto wyżej wyjedzie po stromych wzgórzach co rusz) byli wspinaczami. Nie tylko z Polski zresztą. I w zasadzie każda skałka w centrum dolinki była obstawiona
Moim znajomym się udzieliło więc.. włazili gdzie się dało o własnych nogach i pazurach
Ja, z racji dużego przywiązania do swojego życia, trzymałam się terenu, z którego raczej nie można się było stoczyć : (a co dopiero spaść!) i zajęłam się tym, co w danej sytuacji pociągało mnie najbardziej!
Wiem Darku, że wolałbyś, żeby to była relacja z wyprawy w Alpy, (lub od biedy chociaż w Tatry ) Nie będę jednak ukrywać, że moje bardzo absorbujące studia, są dla mnie obecnie ważniejsze, niż jakiekolwiek wyjazdy.. za co przepraszam ;( wybacz!
Gdybyś jednak nalegał.. mogę Ci relacjonować od czasu do czasu moje częste (bywa, że i codzienne) podróże do Katowic 8) podczas których dużo rozmyślam o górach! ;>
ależ... Aniu kochana! zapewniam, że czułam wystarczający dreszcz emocji i odnotowałam wyraźny skok adrenaliny, schodząc ze szlaku, by przyjrzeć się z bliska kwiatkom, porastającym nachyloną część terenu!Mooliczek pisze:Blue, nie chciałaś się powspinać?
Jak się potem okazało, niebezpieczeństwo czyha wszędzie.. Próbując złapać w kadr strumyk, nagle poczułam jak mnie coś użarło w udo.. z pewną obawą postanowiłam sprawdzić, czy to nie coś, co może mnie pozbawić kończyny.. zdjęłam więc czym prędzej spodnie do kolan...
Akurat nadchodzili moi znajomi.. przez chwilę zapadło niezręczne milczenie..
Ale noga w całości
Elizz, jak coś, rolę przewodnika mam przetestowaną, zapewniam coś, czego żaden inny przewodnik Ci nie da: element zaskoczenia.. z której strony wejdziesz w dolinkę
no dooobra.. to ja się przyznam.. dla mnie Będkowska i Kobylańska to jeden piernik z Będkowskiej nie mam fot, bo żeśmy się u Brandysów rzucili na żarłojck pisze:A czemu ja mam dziwne wrażenie, że jednak ta dolina Będkowską nie jest, a jeno Kobylańską?
Blue, spowiadaj się no szybko, co z Ciebie za przewodnik?
(tam to dopiero zlot był..)
Nawiasem, po tej skałce przy Brandysówce, wspinał się jakiś szaleniec.. a skała ech.. wielka.. (i piękna - z daleka!)
aż mi się nogi ugięły, jak na niego patrzyłam.. dobrze, że akurat z samochodu, bo ugięcie nóg sprzyjało pozycji, w jakiej się akurat znajdowałam )
Ostatnio zmieniony 05 kwietnia 2010, 19:36 przez bluejeans, łącznie zmieniany 1 raz.
Julka,relacja napisana w ciekawym stylu.Ważne jest to, co Tobie się podoba,co lubisz robić i gdzie lubisz przebywać,a zdjęcia zwłaszcza te potoczki i wiosenne kwiaty-to cud,miód,orzeszki ,a na marginesie to ja też chciałabym,żebyś była moim przewodnikiem ,jeszcze tu nie byłam
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
zdanie urwane w pół zdania, po tym jak pająk z zaskoczenia wdarł się do ustbluejeans pisze:nie boję się pająków.. nie boję się pająków.. nie boję się pająków.. nie boję się pa...
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
To ja też chcę, ja też chcębluejeans pisze:Elizz, jak coś, rolę przewodnika mam przetestowaną, zapewniam coś, czego żaden inny przewodnik Ci nie da: element zaskoczenia.. z której strony wejdziesz w dolinkę 8)
hehe, to może Tatry Nigdy nie wiadomo z kim i kiedy i gdzie... się człowiek znajdzie w górachbluejeans pisze:no ba! okazuje się, że więcej elementów zaskoczenia mam w ofercie nie tylko nie wiadomo, którą drogą się wejdzie w dolinkę, ale też trudno przewidzieć, w którą!
Aniu, a myślałaś, że jck może sobie Święta odpuścić i dać pohańbić swój umysłMooliczek pisze:To był tylko test Twojej czujności - tego, czy w Święta też masz umysł ostry, jak brzytwa
To prawda. Może wreszcie wiosna zawita na dobre w relacjach na G-S i w końcu to będą relacje na 100%, a nie prawieJola R pisze:Cóż za bogactwo pierwszych wiosennych kwiatuszków pięknie udokumentowałaś, Julka! Nareszcie w relacjach pojawia się zielone