18-22.07 - czeskie Karkonosze - Tochę slońca i dużo deszczu
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
18-22.07 - czeskie Karkonosze - Tochę slońca i dużo deszczu
W dniach 18-22 lipca odbyliśmy wędrówkę po czeskich Karkonoszach. Udział w wyprawie wzieli: PiootrekP, Dorotka, Lida, Asia, Mariusz G i Szymon. Na ostatnie dwa dni wędrowania dotarła Maga.
Relacjomuje Mariusz G.
18 lipca
Spotykamy się ok. godz. 7,30 w pociągu z Jeleniej do Harrachowa. podróż trwa ok. 1,5 godz. Niestety prawie bezwidokowa z uwagi na las porastający pobocza torowiska. Pogoda zapowiada się średnia, ale chyba padać nie będzie. Ze stacji w Harrahowie wyruszamy niebieskim szlakiem pod skocznię narciarską , gdzie jemy śniadanko, a następnie dalej niebieskim do Mumlavskich wodospadów. Oczywiście sesja fotograficzna. Szlak niebieski to niestety asfalt , aż do pkt. Krakonosowe Snidane, gdzie dopiero przechodzi w normalną ścieżkę. Po ok. 1,5 godz. wychodzimy ponad linię drzew do pkt. wypoczynkowego U Ctyr Panu. Pogoda zaczyna się psuć. Co prawda nie pada, ale jest coraz gorsza widoczność i wieje bardzo silny wiatr. Ubieramy się cieplej i szlakiem żółtym, a następnie zielonym dochodzimy do schroniska Vrbatowa B.
Niestety widoczek na Kotelni Jama zasnuty jest mgłą. Po krótkim posiłku idziemy już prosto do Labskiej Boudy, gdzie mamy rezerwację . Pogoda się poprawia i po drodze podziwiamy wspaniały widok na Labski Dul ze szczytu urwiska.
Lokujemy sie w Labskiej B. na noc. Po "kolacji" jeszcze spacer do żródeł Łaby.
UWAGA ! Sam pobyt w Labskiej B. jest chyba wart osobnej relacji , ale krótko : wielki , ochydny i zaniedbany hotel. Właściwie pusty i bardzo drogi. Tylko my , kierowniczka o głosie , wyglądzie i zachowaniu wiedzmy i jakiś dziwny , na półpijany kucharz/kelner. Na moich oczach baba pogoniła ostro rodzinę Niemców , którzy chcieli zanocować. Ale nie mieli rezerwacji . No , to won ! Moja trochę zwariowana wyobrażnia podsuwa mi na myśl takie filmy jak "Psychoza" czy "Lśnienie".
Mistrz S.King znalazłby tu natchnienie do następnego horroru.
Zamykamy się dobrze na klucz. "Kucharz" lata przez parenaście minut po korytarzu wrzeszcząc chyba : " Polaki wy...ać ! "i jakiś bełkot . Zaczynam się zastanawiać : lata z siekierą czy bez ? Na szczęście sytuacją się uspokaja , ale rano i tak szybko sie ewakuujemy.
Ludzie ! Obiekt Labska Bouda omijać szerokim łukiem ! Lepiej spać w kosodrzewinie !
19 lipca
Po ucieczce z nieszczęsnej Labskiej B. schodzimy na dno Labski Dul niebieskim szlakiem w kierunku Spidlerowego Mln. Po drodze podziwiamy wodospad spływajacej w dół Łaby . Pogoda wzorcowa , wspaniałe słońce. Przepiekna gra świateł odbijających się od mokrej skały. Na szlaku pusto. Dopiero przed samym Szpilerowym spotykamy kilkunastu spacerowiczów. Do samej miejscowości nie dochodzimy , tylko odbijamy na pn.- wsch. przez Medwedi Koleno na zielony szlak. Po godzinie dreptania po asfalcie i betonowych płytach dochodzimy do Medwedi Boudy. Krótki posiłek , piwko lokalne i ruszamy dalej bardzo fajnym, widokowym szlakiem niebieskim przez Davidowe Boudy na Przełęcz Karkonoską.
Obiad jemy w schronisku Odrodzenie , gdzie "udzielamy" wywiadu dziennikarce TVN. Temat to nowa usługa operatora telefinii komórkowej o powiadamiani automatycznym, jeżeli nie powrócisz o okreslonej porze ze szlaku.
Z przełęczy schodzimy żółtym szlakiem do schroniska U Bileho Labe gdzie mamy nocleg.
Schronisko godne polecenia. Pięknie położone czysto, wygodnie. Milutka obsługa ( urocze dziewczęta ), no i taniej niż w Labskiej B.
Wieczorem idziemy jeszcze na spacer ścieżką przyrodniczą wąwozem Certuv Dul. Polecam !
Na uwagę zasługuje bardzo mało ludzi spotykanych na szlakach. W porównaniu z polską stroną Karkonoszy to prawie pustkowie. I bardzo czysto. Śmieci porzuconych na poboczach prawie sie nie widuje.
20 lipca
O ósmej rano wychodzimy na szlak . Pogoda zaczyna się powoli psuć ale widoczność jest jeszcze dobra. Zaczynamy żółtym szlakiem , którym obchodzimy Zelezny Vrch. Nastepnie zółtym tzw. Judejchowa Cesta. Zaczyna padać. Zakładamy peleryny i idziemy dalej. Na szczęście deszcz pada krótko . Trawersujac południowe zbocze Żeleznego i Kozie Czuby dochodzimy do szlaku czerwonego. Ścieżka przepiękna , widokowa . Pod nogami już ekspozycja ( nachylenie zbocza ok. 60*, może więcej ) i wspaniały widok na Hrazeny Dul. Po drodze obżeramy się jagodami. Czerwonym dochodzimy na Krakonos ( 1422 m.n.p.m. ) Kozie Czuby prezentują się wspaniale , w dole , w kierunku pn. otwiera się dolina Bileho Labe , a na wsch. , na wyciągnięcie ręki Lucni Hora ( 1555 m.n.p.m. ).
Widoczki palce lizać !
Nastepnie ok. godzina drogi do Lucni Bouda , gdzie spotykamy sie z Magą !
Jeszcze tylko kawa , piwko i placek z jagodami w schronisku , i już chyba niczego do szczęścia nie brakuje... Ups ! Brakuje , bo zaczyna lać.
Kiedy po godzinie aura sie trochę uspokaja , wychodzimy na południe czerwonym w kierunku hotelu Vyrovka. Po drodze mijamy kapliczkę z tablicami pamiatkowymi ofiar gór.
Od tego momentu kończy sie chodzenie już bez peleryn.
Na nocleg w Richterowa Bouda docieramy w deszczu.
Schronisko , a własciwie hotel luksusowy , z wypasem. I paradoks : najtańszy z dotychczasowych !
Przed snem jeszcze "krótki" spacer do knajpy na kolację i piwko.
21 lipca
Rano aura pod psem. Silny wiatr , deszcz , widoczność prawie żadna. W tej sytuacji weryfikujemy plany. Najbardziej rozczarowana jest Asia , która miała pierwszy raz w zyciu wejść na Śnieżkę. Po śniadaniu ( szwedzki stół ) lecimy pedem do Pecu , gdzie wsiadamy do autobusu i jedziemy do Horni Mala Upa. Z przystanku jest kawałek do schroniska Okraj. Po ulokowaniu się , idziemy na obiad. Reszta dnia upływa na zajęciach domowych - towarzyskich. W nocy wiatr taki , że mam wrażenie , że moje łużko sie trzęsie wraz z cała budą.
Schronisko jest stare i mocno zaniedbane. Polityka PTTK się kłania... Ale obsługa bardzo miła za to.
22 lipca
Pobudka , szybkie śniadanko i pędem do Kowar. Niestety okazuje się , że żółty szlak , którym mieliśmy schodzić do Górnych Kowar zamienił się w potok. Cały czas leje , bardzo silny wiatr . Masakra. Musimy schodzić drogą jezdną. Kilkaset metrów przed przystankiem moje buty mają już dość . A do tej pory były jeszcze suche. Zresztą wszyscy sa przemoczeni. Robi się bardzo zimno. Na autobus do Jeleniej czekamy na szczęście tylko 40 min.
Pozegnanie na dworcu w Jeleniej i DO NASTĘPNEGO RAZU !
Specjalne podziekowania dla Piotra , który mnie , Lidę , Asię i Szymona podwiózł do Sobieszowa , gdzie zostawilismy samochód.
My , ekipa poznańska, jedziemy jeszcze w okolice Świeradowa do mojego kuzyna , gdzie nocujemy.
I tak to już jest... Rankiem otwieram okiennice i ( ! ) wspaniałe słońce , pogoda wzorcowa !!!!!
Jest pomysł żeby jeszcze wyskoczyć na Stok Izerski , ale buty mokre po wczorajszym. Szkoda . Wracamy do Poznania. Po drodze zwiedzamy zamek Czocha. Robi wrażenie.
Serdeczne podziekowania dla wszystkich uczestników wycieczki !
Ostatni odcinek planu musimy jeszcze zrealizować !
A było i tak świetnie .
Link do naszych fotek:
https://picasaweb.google.com/1003305575 ... n5Pxh4vrNw#
Relacjomuje Mariusz G.
18 lipca
Spotykamy się ok. godz. 7,30 w pociągu z Jeleniej do Harrachowa. podróż trwa ok. 1,5 godz. Niestety prawie bezwidokowa z uwagi na las porastający pobocza torowiska. Pogoda zapowiada się średnia, ale chyba padać nie będzie. Ze stacji w Harrahowie wyruszamy niebieskim szlakiem pod skocznię narciarską , gdzie jemy śniadanko, a następnie dalej niebieskim do Mumlavskich wodospadów. Oczywiście sesja fotograficzna. Szlak niebieski to niestety asfalt , aż do pkt. Krakonosowe Snidane, gdzie dopiero przechodzi w normalną ścieżkę. Po ok. 1,5 godz. wychodzimy ponad linię drzew do pkt. wypoczynkowego U Ctyr Panu. Pogoda zaczyna się psuć. Co prawda nie pada, ale jest coraz gorsza widoczność i wieje bardzo silny wiatr. Ubieramy się cieplej i szlakiem żółtym, a następnie zielonym dochodzimy do schroniska Vrbatowa B.
Niestety widoczek na Kotelni Jama zasnuty jest mgłą. Po krótkim posiłku idziemy już prosto do Labskiej Boudy, gdzie mamy rezerwację . Pogoda się poprawia i po drodze podziwiamy wspaniały widok na Labski Dul ze szczytu urwiska.
Lokujemy sie w Labskiej B. na noc. Po "kolacji" jeszcze spacer do żródeł Łaby.
UWAGA ! Sam pobyt w Labskiej B. jest chyba wart osobnej relacji , ale krótko : wielki , ochydny i zaniedbany hotel. Właściwie pusty i bardzo drogi. Tylko my , kierowniczka o głosie , wyglądzie i zachowaniu wiedzmy i jakiś dziwny , na półpijany kucharz/kelner. Na moich oczach baba pogoniła ostro rodzinę Niemców , którzy chcieli zanocować. Ale nie mieli rezerwacji . No , to won ! Moja trochę zwariowana wyobrażnia podsuwa mi na myśl takie filmy jak "Psychoza" czy "Lśnienie".
Mistrz S.King znalazłby tu natchnienie do następnego horroru.
Zamykamy się dobrze na klucz. "Kucharz" lata przez parenaście minut po korytarzu wrzeszcząc chyba : " Polaki wy...ać ! "i jakiś bełkot . Zaczynam się zastanawiać : lata z siekierą czy bez ? Na szczęście sytuacją się uspokaja , ale rano i tak szybko sie ewakuujemy.
Ludzie ! Obiekt Labska Bouda omijać szerokim łukiem ! Lepiej spać w kosodrzewinie !
19 lipca
Po ucieczce z nieszczęsnej Labskiej B. schodzimy na dno Labski Dul niebieskim szlakiem w kierunku Spidlerowego Mln. Po drodze podziwiamy wodospad spływajacej w dół Łaby . Pogoda wzorcowa , wspaniałe słońce. Przepiekna gra świateł odbijających się od mokrej skały. Na szlaku pusto. Dopiero przed samym Szpilerowym spotykamy kilkunastu spacerowiczów. Do samej miejscowości nie dochodzimy , tylko odbijamy na pn.- wsch. przez Medwedi Koleno na zielony szlak. Po godzinie dreptania po asfalcie i betonowych płytach dochodzimy do Medwedi Boudy. Krótki posiłek , piwko lokalne i ruszamy dalej bardzo fajnym, widokowym szlakiem niebieskim przez Davidowe Boudy na Przełęcz Karkonoską.
Obiad jemy w schronisku Odrodzenie , gdzie "udzielamy" wywiadu dziennikarce TVN. Temat to nowa usługa operatora telefinii komórkowej o powiadamiani automatycznym, jeżeli nie powrócisz o okreslonej porze ze szlaku.
Z przełęczy schodzimy żółtym szlakiem do schroniska U Bileho Labe gdzie mamy nocleg.
Schronisko godne polecenia. Pięknie położone czysto, wygodnie. Milutka obsługa ( urocze dziewczęta ), no i taniej niż w Labskiej B.
Wieczorem idziemy jeszcze na spacer ścieżką przyrodniczą wąwozem Certuv Dul. Polecam !
Na uwagę zasługuje bardzo mało ludzi spotykanych na szlakach. W porównaniu z polską stroną Karkonoszy to prawie pustkowie. I bardzo czysto. Śmieci porzuconych na poboczach prawie sie nie widuje.
20 lipca
O ósmej rano wychodzimy na szlak . Pogoda zaczyna się powoli psuć ale widoczność jest jeszcze dobra. Zaczynamy żółtym szlakiem , którym obchodzimy Zelezny Vrch. Nastepnie zółtym tzw. Judejchowa Cesta. Zaczyna padać. Zakładamy peleryny i idziemy dalej. Na szczęście deszcz pada krótko . Trawersujac południowe zbocze Żeleznego i Kozie Czuby dochodzimy do szlaku czerwonego. Ścieżka przepiękna , widokowa . Pod nogami już ekspozycja ( nachylenie zbocza ok. 60*, może więcej ) i wspaniały widok na Hrazeny Dul. Po drodze obżeramy się jagodami. Czerwonym dochodzimy na Krakonos ( 1422 m.n.p.m. ) Kozie Czuby prezentują się wspaniale , w dole , w kierunku pn. otwiera się dolina Bileho Labe , a na wsch. , na wyciągnięcie ręki Lucni Hora ( 1555 m.n.p.m. ).
Widoczki palce lizać !
Nastepnie ok. godzina drogi do Lucni Bouda , gdzie spotykamy sie z Magą !
Jeszcze tylko kawa , piwko i placek z jagodami w schronisku , i już chyba niczego do szczęścia nie brakuje... Ups ! Brakuje , bo zaczyna lać.
Kiedy po godzinie aura sie trochę uspokaja , wychodzimy na południe czerwonym w kierunku hotelu Vyrovka. Po drodze mijamy kapliczkę z tablicami pamiatkowymi ofiar gór.
Od tego momentu kończy sie chodzenie już bez peleryn.
Na nocleg w Richterowa Bouda docieramy w deszczu.
Schronisko , a własciwie hotel luksusowy , z wypasem. I paradoks : najtańszy z dotychczasowych !
Przed snem jeszcze "krótki" spacer do knajpy na kolację i piwko.
21 lipca
Rano aura pod psem. Silny wiatr , deszcz , widoczność prawie żadna. W tej sytuacji weryfikujemy plany. Najbardziej rozczarowana jest Asia , która miała pierwszy raz w zyciu wejść na Śnieżkę. Po śniadaniu ( szwedzki stół ) lecimy pedem do Pecu , gdzie wsiadamy do autobusu i jedziemy do Horni Mala Upa. Z przystanku jest kawałek do schroniska Okraj. Po ulokowaniu się , idziemy na obiad. Reszta dnia upływa na zajęciach domowych - towarzyskich. W nocy wiatr taki , że mam wrażenie , że moje łużko sie trzęsie wraz z cała budą.
Schronisko jest stare i mocno zaniedbane. Polityka PTTK się kłania... Ale obsługa bardzo miła za to.
22 lipca
Pobudka , szybkie śniadanko i pędem do Kowar. Niestety okazuje się , że żółty szlak , którym mieliśmy schodzić do Górnych Kowar zamienił się w potok. Cały czas leje , bardzo silny wiatr . Masakra. Musimy schodzić drogą jezdną. Kilkaset metrów przed przystankiem moje buty mają już dość . A do tej pory były jeszcze suche. Zresztą wszyscy sa przemoczeni. Robi się bardzo zimno. Na autobus do Jeleniej czekamy na szczęście tylko 40 min.
Pozegnanie na dworcu w Jeleniej i DO NASTĘPNEGO RAZU !
Specjalne podziekowania dla Piotra , który mnie , Lidę , Asię i Szymona podwiózł do Sobieszowa , gdzie zostawilismy samochód.
My , ekipa poznańska, jedziemy jeszcze w okolice Świeradowa do mojego kuzyna , gdzie nocujemy.
I tak to już jest... Rankiem otwieram okiennice i ( ! ) wspaniałe słońce , pogoda wzorcowa !!!!!
Jest pomysł żeby jeszcze wyskoczyć na Stok Izerski , ale buty mokre po wczorajszym. Szkoda . Wracamy do Poznania. Po drodze zwiedzamy zamek Czocha. Robi wrażenie.
Serdeczne podziekowania dla wszystkich uczestników wycieczki !
Ostatni odcinek planu musimy jeszcze zrealizować !
A było i tak świetnie .
Link do naszych fotek:
https://picasaweb.google.com/1003305575 ... n5Pxh4vrNw#
- Załączniki
-
- DSC00994_1.jpg
- (89.3 KiB) Pobrany 1090 razy
-
- DSC01023_1.jpg
- (77.43 KiB) Pobrany 1090 razy
-
- DSC01005_1.jpg
- (94.54 KiB) Pobrany 1090 razy
-
- DSC01103_1.jpg
- (90.23 KiB) Pobrany 1090 razy
-
- DSC01145_1.jpg
- (106.49 KiB) Pobrany 1090 razy
-
- DSC01153_1.jpg
- (146.08 KiB) Pobrany 1090 razy
-
- DSC01229_1.jpg
- (73.42 KiB) Pobrany 1090 razy
-
- DSC01191_1.jpg
- (89.04 KiB) Pobrany 1090 razy
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
jak widzę po zdjęciach to pogoda nie była taka zła
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
uuuu, bardzo sugestywny opis schroniskaPiotrekP pisze:Moja trochę zwariowana wyobrażnia podsuwa mi na myśl takie filmy jak "Psychoza" czy "Lśnienie".
Aż chciałoby się tam wybrać, tym bardziej, że jak dotąd widziałam tę "budę" tylko z daleka i już z odległości zrobiła na mnie bardzo przygnębiające wrażenie
Co do pogody - z uporem godnym lepszej sprawy, będę powtarzać, że dreptanie w deszczu też ma swój urok. Wiem co mówię, bo w tym roku nie trafił mi się jeszcze ani jeden bezdeszczowy wyjazd
A Wam, pomimo deszczowo-dreszczowych atrakcji też humory dopisywały - dobre towarzystwo, fajne trasy, czegoż chcieć więcej? (no wiem, jeszcze widoki by się przydały... )
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
prawie jak w Sowie - schronisko puste, ale ludziom wmawiają, że nie ma wolnych miejscPiotrekP pisze:Na moich oczach baba pogoniła ostro rodzinę Niemców , którzy chcieli zanocować. Ale nie mieli rezerwacji .
zaraz mi się przypomina długi weekend 2008. Spaliśmy z Eco w tej bacówce - pokój ujdzie, właściwie ciężko się przyczepić, typowe warunki schroniskowe. Ale ciepłej wody brak. Jednak po całym dniu na wietrze (jak to w okolicach Śnieżki) człowiek chciałby się umyć. Do tego dzierżawca schroniska z pretensjami, że domagamy się zniżek PTTK. Po tym wszystkim na piwo i kolację poszliśmy na czeską stronę...PiotrekP pisze:Schronisko jest stare i mocno zaniedbane. Polityka PTTK się kłania... Ale obsługa bardzo miła za to.
a tak w ogóle, to jakie ceny były noclegów po czeskiej stronie? wszędzie rezerwowaliście?
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Nie ma . Zwłaszcza , że wiał bardzo silny wiatr i zacinało momentami prawie poziomo. Nic przyjemnego. Jeśli coś tam trochę tylko pokropi , to nie jest to problem oczywiście.Zrzęda pisze:dreptanie w deszczu też ma swój urok.
Tak naprawdę padało ostro tylko w czwartek i do popołudnia w piątek.
U Bileho Labe - 315 KCz /os bez śniadaniaPudelek pisze:jakie ceny były noclegów po czeskiej stronie? wszędzie rezerwowaliście?
Richterowa Bouda - 300 KCz /os bez śniadania , 370 KCz /os ze śniadaniem ( szwedzki stół ).
Labska B. - chyba w okolicach 400 KCz /os , ale nie jestem pewien bo tam próbują oszukiwać i jakoś się to w końcu wszystko pomieszało... W necie , np. taryfa zimowa to 415 ( chyba ) KCz , a letnia 385 KCz . Oni na miejscu podają odwrotnie. Podejrzewam , że w sezonie zimowym droższa będzie dotyczyła właśnie zimy. Ze sniadaniem kosztowałoby o 100 KCz wiecej Czyli masakrycznie drogo.
Paradoks : im większy wypas tym taniej
No i wszędzie rezerwowaliśmy.
Była ! Czy ciepła to sprawa indywidualna. Dla mnie ciepła , a dla mojej małżonki zaledwie letnia . Ale była ! Problem to zardzewiałe rury wod-kan , tak że woda leci rdzawo - brązowa.Pudelek pisze:ciepłej wody brak
" Na życiu trzeba się znać..." Feliks Raptus
Pogoda była przez pierwsze trzy dni całkiem znośna, ale ostatnie dwa to kataklizm deszczowy połączony z bardzo silnym wiatrem. Szlaki zostały zmienoine w potoki, peleryny nie pomagały, przejście kawałka szlaku kończylo się totalnym przemoczeniem. Jednak jesteśmy bardzo zadowoleni z wycieczki, fajny kawałek szlaku został przedeptany. Zapewne tam jeszcze wrócimy zostalo jeszcze parę miejsc do odwiedzenia. Tylko żeby tych asfaltów bylo mniej.
- tatromaniak
- Członek Klubu
- Posty: 1120
- Rejestracja: 20 czerwca 2009, 15:53
uuu, to generalnie drogo, jak dla mnie. No, ale w Czechach ciężko znaleźć "polskie" ceny schroniskowe, choć poza Karkonoszami jest to możliweMariusz G. pisze:U Bileho Labe - 315 KCz /os bez śniadania
Richterowa Bouda - 300 KCz /os bez śniadania , 370 KCz /os ze śniadaniem ( szwedzki stół ).
Labska B. - chyba w okolicach 400 KCz /os
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
W czeskich Karkonoszach nie ma już właściwie schronisk w naszym rozumieniu. Obiekty te mają status raczej hoteli górskich co mocno rzutuje na cenę. Jedzenie w tych boudach też już wychodzi drożej niż w Polsce. Nawet piwo ma cenę porównywalną. Tańsze mogą być kwatery prywatne . Mozna znależć już za 200 - 250 KCz / os. Oczywiście w Spidlerowym Ml. o wiele drożej , bo tam ceny są ustawione "pod Niemca".Pudelek pisze:w Czechach ciężko znaleźć "polskie" ceny schroniskowe, choć poza Karkonoszami jest to możliwe
Np.: najtańsze piwo jakie piliśmy kosztowało 28 KCz , czyli 4,95 zł. Piwo w schronisku Odrodzenie to 6 zł za 1/2 l. Czyli różnice prawie żadne. Nie to co kiedyś...
" Na życiu trzeba się znać..." Feliks Raptus
no właśnie, to jest problemMariusz G. pisze:Obiekty te mają status raczej hoteli górskich co mocno rzutuje na cenę.
za 220 koron spałem w tamtym roku w chacie Ostry, więc dobrze, że jeszcze w innych rejonach coś się uda trafić. Choć przeliczając na złotówki, cena ok. 35 złotych tania nie jestMariusz G. pisze:Mozna znależć już za 200 - 250 KCz / os.
jednak dla mnie kwatera w dolinie to żadna alternatywa - co najwyżej w sytuacji wyjątkowejTańsze mogą być kwatery prywatne
tu bym nie przesadzał, złotówka to jednak jest różnica o jakości nie wspomnę, bo większość piw, które serwują w polskich schroniskach nadaje się tylko do zlewu.Mariusz G. pisze:Np.: najtańsze piwo jakie piliśmy kosztowało 28 KCz , czyli 4,95 zł. Piwo w schronisku Odrodzenie to 6 zł za 1/2 l. Czyli różnice prawie żadne.
Ale faktem jest że ceny się mocno wyrównały - w górach, bo w dolinach jednak stołowanie się i alkohol wychodzi jednak taniej niż w przeciętnym miejscu w Polsce, ale sporo też zależy od miejsca
np. na Szumawie kwaterę miałem za 169 koron (150 plus klimatyczna), piwo w knajpach kosztowało 20-24 korony (choć np. za Pilsnera było więcej, ale że zawsze staram się pić piwa najbardziej regionalne, to z takiego zrezygnowałem), obiady różnie, od niecałych 100 do 150 koron - solidne porcje, ciężkie do zjedzenia
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
To było piwo NAJTAŃSZE . Tylko raz. Normalnie cena w boudach to 30 do 45 KCz za kufelek. Z tym zlewem to masz oczywiście rację . Chociaż w Pasterce nalewają np. Opata. W Izerach można dostać piwo z Czarnkowa , a to dobre piwo.Pudelek pisze:Mariusz G. powiedział/-a:
Np.: najtańsze piwo jakie piliśmy kosztowało 28 KCz , czyli 4,95 zł. Piwo w schronisku Odrodzenie to 6 zł za 1/2 l. Czyli różnice prawie żadne.
tu bym nie przesadzał, złotówka to jednak jest różnica o jakości nie wspomnę, bo większość piw, które serwują w polskich schroniskach nadaje się tylko do zlewu.
I to jest właśnie problem , bo na jedna noc to za taką cene żadko kto ugości.Pudelek pisze:jednak dla mnie kwatera w dolinie to żadna alternatywa - co najwyżej w sytuacji wyjątkowej
" Na życiu trzeba się znać..." Feliks Raptus
no nie do końca tak jest ,są takie w których nie ma kelnera i jest cicho i przytulnie i przypominają troszkę polskie schroniska , np; Bradlerovy Boudy ,czy Medvědí bouda, .............a i po polskiej stronie Karkonoszy klimatycznych schronisk nie za wiele już zostało , może jeszcze pod Łabskim szczytemMariusz G. pisze:W czeskich Karkonoszach nie ma już właściwie schronisk w naszym rozumieniu.
Idz do Domu Śląskiego pod Śnieżką,tam nawet kubki do herbaty dla niemców są ładniejszeMariusz G. pisze:bo tam ceny są ustawione "pod Niemca"
ps. pamietajmy jak juz kiedyś wspominałem ,że klimat my sami tworzymy i wszędzie da się żyć ,no może po za ...........Labską Boudą
a propo jak byście starą relację dawnego forumowicza Gaclana czytali ,to trzymali byście sie z daleka Łabskiej Boudy już wtedy przestrzegał przed tym przybytkiem i na mnie z Małą tam kiedyś warczeli ,ech było mineło co tam
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Czytali, tylko myśleli, że się poprawiło. Pamiętam byl tam razem z Norbertem.Rebel pisze:a propo jak byście starą relację dawnego forumowicza Gaclana czytali ,to trzymali byście sie z daleka Łabskiej Boudy już wtedy przestrzegał przed tym przybytkiem
To już raczej przeszłość, też tam byliśmy i jest raczej hotel.Rebel pisze:czy Medvědí bouda
no cóż fakt mineło trochę czasu jak tam ostatnio byliśmy , no i z ekonomią nikt jeszcze nie wygrał , z plecakowców nie wyżyją , ale a w Bradlerovy Boudy byliśmy w zeszłym roku i nic się nie zmieniło jeszcze jest 250 koron za noc, a i browar tez w znośnej ceniePiotrekP pisze:To już raczej przeszłość, też tam byliśmy i jest raczej hotel.
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "