04.08.2012 - Florescence - Babia Góra po raz 38.

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Mosorczyk
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 454
Rejestracja: 04 grudnia 2006, 11:45
Kontakt:

04.08.2012 - Florescence - Babia Góra po raz 38.

Post autor: Mosorczyk » 06 sierpnia 2012, 17:41

Dlaczego nadałem taki tytuł tej relacji? Z tego względu, że był to w pewnym sensie ‘rozkwit’ możliwości Otylii – osoby, z którą właśnie pojechałem na Babią Górę. Nazwa wzięła się od takiego samego tytułu utworu muzycznego, który jej się podoba. Chcieliśmy koniecznie zobaczyć, a później pokazać innym Babią Górę, jakiej wielu nie zna. Chociaż byłem tam już 37 razy wiedziałem, że nie będzie nudno ani znowu ‘tak samo’. Zakładałem, że trzeba pojechać tam ‘z pomysłem’. Nie musiałem się wysilać w jego wymyślaniu, ponieważ Otylia sama zaproponowała wyjście na wschód Słońca, co było jej wielkim marzeniem. Babiogórskiego wschodu słońca nigdy sobie nie odmawiałem, dlatego od razu się zgodziłem. Jeszcze musieliśmy określić miejsce noclegu. Wybór padł na miejsce zwane ‘Orawską Jamą 2007’ – dobrze znaną jamę w kopule szczytowej Diablaka starszym członkom klubu. Naszą przygodę rozpoczęliśmy wyjazdem z Katowic, gdzie wszelkie busy aż do Zawoi były niezwykle zgrane ze sobą w czasie. Dosłownie czekaliśmy tylko 10min na przesiadki.

Po przyjeździe na miejsce wiał przyjemny wiatr, ale bardzo grzało słońce, co dało mi do myślenia na temat możliwości powstania burzy. Już w busie zapowiedziałem, że w godzinach 16-19 powstanie burza, a do 21.30 będzie następował rozpad chmur, po czym ujrzymy bezchmurne niebo. Z tego względu wziąłem pod uwagę przejście dodatkowego szlaku z Zawoi Policzne – niebieskiego do Markowych Szczawin – żeby pozostawić margines bezpieczeństwa, tzw. czas na rozwój burzy. Gdybyśmy wyszli od razu na szczyt od strony Sokolicy mogliśmy spodziewać się burzy właśnie w jego okolicach. Wędrówka przez las prowadzący do Przełęczy Krowiarki szybko nas rozgrzała przez, co zdjęliśmy nadmiar ubrań. Zrobiło się duszno. Dość powolnym tempem podziwialiśmy nowe konstrukcje na szlaku – dwupoziomowy most drewniany i schody, których jeszcze nie było od mojej ostatniej wizyty. Z Przełęczy Krowiarki poszliśmy bezpośrednio w stronę schroniska na Markowych Szczawinach. Niestety tak, jak się spodziewałem, wielu ludzi nie miało nawet zwyczaju pozdrawiać się nawzajem. Nowe – komercyjne – schronisko nie przyciągało już tak wielkich rzesz prawdziwych ludzi gór. Po upływie około 20min dostrzegliśmy niezwykłą rzecz. Mokry Stawek dosłownie… zniknął! Wyschnął! Nigdy nie widziałem tego obszaru w takim stanie, toteż bardzo się zdziwiłem. Pamiętałem jego jasnobłękitne wody przebijające się przez gęstwinę świerkowego lasu. Chciałem, jak zawsze, zejść i wykonać kilka efektownych zdjęć lustrzanego odbicia lasu w jego wodach, z czym nigdy nie miałem problemu nawet w południe. Niestety mogłem popatrzeć jedynie na ‘zagłębienie’ z góry. Słusznie nazwaliśmy je Suchym Stawkiem...

W drodze wspomniałem o osiemnastu źródełkach, które występowały na odcinku, którym szliśmy. Liczyłem, że choć połowa z nich będzie jeszcze istnieć. Po przejściu tego etapu naliczyłem dwa źródła dające duże ilości wody, dziewięć dających bardzo słabe ilości wody i dwa potoki przepływające pod szlakiem. Siedem kolejnych wyschło… Nie wydawało mi się, żeby ten rok był aż taki suchy, ponieważ to, co na mapie oznaczono jako stałe punkty, po prostu zniknęło. Nie mogłem się temu nadziwić, bo niezależnie od danego roku Mokry Stawek i przynajmniej siedem źródeł funkcjonowało ‘normalnie’. Na trasie, poniżej szlaku, zauważyłem również, że główna zasada Babiogórskiego Parku Narodowego chyba przestała obowiązywać. Mianowicie, poniżej nas, za Mokrym Stawkiem utworzono sieć błotnistych dróg (czytaj: dróg służących do zwózki drewna). Z tego co mi wiadomo – co również w przewodnikach wyszczególniono – ten park szczycił się tym, że jest to jedno z bardzo nielicznych miejsc w Polsce, gdzie procesu po ‘śmierci’ drzew nie przerywa się, czyli nie wywozi się ich. To miało być miejsce całkowicie chronione, tak aby można było obserwować, co się dzieje z drzewem nawet po pięćdziesięciu latach po jego obumarciu. Może nowe zagrożenia zmusiły władze parku do ratowania się takimi sposobami? Tego nie wiem. Mimo wszystko widok błotnistych dróg zawsze wzbudzał we mnie niechęć do ludzi, którzy je wykonują, dlatego, że w innych europejskich krajach zachodnich zagrożenia są te same, a jednak takich dróg nie widywałem. W tutejszych okolicach, jak zawsze, moją uwagę zwrócił pięcioramienny korzeń obrośnięty całkowicie żywozielonym mchem. Pomimo upływu lat nic się nie zmienił. Nieco dalej Otylii odwiązał się śpiwór, który spadł na strome stoki szlaku. Zszedłem po niego, a kiedy wszedłem z powrotem na ścieżkę zza zakrętu wyszedł strażnik parku. Nie wiem, czy widział tą całą sytuację, ale na szczęście mandatu nie dostałem za schodzenie poza szlak…

Po ponad dwóch godzinach doszliśmy do Markowych Szczawin, gdzie odpoczęliśmy. Zjedliśmy nasz nadmiar bułek, który tylko zajmował miejsce w plecaku. Z kołaczy i pączków pozostały tylko ‘placki’, którymi również się posililiśmy. Spłaszczyły się całkowicie. Teraz musieliśmy podjąć decyzję, czy idziemy do góry, czy czekamy na rozwój burzy. Postawiłem na wejście na Przełęcz Brona 1.408m n.p.m. skąd miałem ocenić dalszą sytuację. Wejście odbywało się wolnym tempem, dostosowanym do Otylii. Mi się nigdzie nie spieszyło – tym bardziej, że do zachodu słońca mieliśmy jeszcze ponad pięć godzin. Idąc stromymi podejściami wspominaliśmy zimowe zjazdy na karimatach i nogach z przełęczy podczas spotkań klubowych z cyklu ‘Babia Góra zimą’. Słońce stawało się dokuczliwe ze względu na zaduch, jaki panował w terenie. Koniecznie chcieliśmy się ukryć w cieniu. Po drodze mijaliśmy wielu ludzi idących tylko w jednym kierunku – do schroniska. Jedynie trzech młodych chłopaków rozważało wejście na Babią Górę o tej porze – a była już godzina 15.15. Nikt nic nie wspominał o złych warunkach, dlatego tym bardziej ciągnęło mnie ‘do góry’. Weszliśmy na Przełęcz Brona w tempie Otylii, co pozwalało mi wykonywać wiele zdjęć po drodze.

Dopiero na przełęczy mogłem ocenić sytuację pogodową. Od razu ‘wyceniłem’ ją na ‘pewne powstanie burzy’. Pozostało mi określić jej rozmiar i kierunek przemieszczania się. Oceniłem ją jako rozwijającą się, ale pełny rozwój miała osiągnąć dopiero po przejściu przez stoki Babiej Góry. Spodziewałem się intensywnego, ale krótkiego deszczu nad naszymi głowami i usłyszeniu pierwszych grzmotów gdzieś za Sokolicą. Otylii nawet powiedziałem, że zobaczy górską tęczę – czyli taką, zaczynającą się gdzieś w środku lasu – tęczę obserwowaną poniżej obserwatora. Czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Powiedziałem, że pójdziemy dopiero wtedy, jak granica rozwijającej się chmury burzowej odsłoni słońce. Wiedziałem, że ma przejść burza, ale miała nas ominąć przemieszczając się dokładnie na północny-wschód. Na miejscu oczekiwania dołączyli się do nas jeszcze jakiś pan z Zawoi wraz z jego synem – przynajmniej tak to wyglądało. Zapytał nas: ‘co robimy?’. Opisałem mu nasz plan działań wraz z chęcią pozostania na szczycie na wschód Słońca. Bardzo się zdziwił, gdy mu o tym mówiliśmy. Twierdził, że tutaj będą burze i że to jest niemożliwe. Bardzo patrzył na nas z niedowierzaniem. Oni, słysząc naszą prognozę, poszli na Małą Babią Górę z zamiarem zawrócenia i ‘zobaczenia, co będzie dalej’. Ów pan rozpoczął rozmowę o jego córce pracującej w Szwajcarii, gdzie żyło jej się tam lepiej niż w Polsce. Opisywał sytuację panującą w tamtym kraju porównując wszystko do Polski. Jego rozważania krótko podsumowaliśmy stwierdzeniem, że nasze problemy i zmartwienia zostawiliśmy w plecaku w dolinach. Tu takich rzeczy się nie wnosi. Nasza rozmowa trwała jeszcze chwilę, po czym sami odeszli w kierunku Małej Babiej Góry. Padał chwilami intensywny deszcz, bardzo szybko nas mocząc. Czekaliśmy na nadejście granicy chmury burzowej, która miała się spiętrzyć po przejściu przez Diablaka…

Tymczasem utworzyła się… piękna tęcza rozpoczynająca się w rejonie lasów ponad poziomem schroniska Markowe Szczawiny! Cóż to był za piękny widok! ‘Za tęczą’ latał nawet helikopter, który później wylądował przy budynku schroniska. Zachwycaliśmy się jej pięknem. Nawet próbowaliśmy uchwycić ją na zdjęciu. Nieco później usłyszeliśmy pierwszy grzmot. Ludzie trochę nam się dziwili widząc nas idących na szczyt przy rozwijającej się burzy. Widząc jakie chmury powstawały na słowackim niebie, podjąłem decyzję o… wyjściu na szczyt. Pomimo tempa dostosowanego do Otylii to podejście wydawało mi się bardzo krótkie. Dziwiłem się temu, że tak szybko osiągamy charakterystyczne punkty wysokościowe. Już niedługo znajdowaliśmy się pod kopułą szczytową. Panował tam całkowity spokój. Rozwijała się jeszcze jedna chmura burzowa, jednak kiedy zauważyłem pierwszy ‘komin’, który szybko się rozpadł, uspokoiłem się, bo oznaczało to dla mnie, że cała chmura rozwinie się jedynie do pewnego poziomu, po czym w całości rozpadnie się na mniejsze. Co prawda szybko powstawały kolejne ‘kominy’, ale zdołały one jedynie zastępować inne, kończące swój żywot. Zapewniły za to wspaniały spektakl, ponieważ co chwilę podziwialiśmy wyraziste krawędzie chmur intensywnie podświetlone promieniami słonecznymi. Co chwilę zmieniał się ich kształt.

Zatrzymaliśmy się na wielkiej równinie trawiastej tuż pod kopułą szczytową, aby podziwiać Orawę. Stamtąd rozpościerał się bardzo piękny widok na oświetlone słońcem wioski. Na kopule szczytowej zatrzymaliśmy się ponownie, w celu wykonania serii zdjęć o podobnej tematyce: ‘sylwetka człowieka na tle gór’. Takie zdjęcia polegały na ustawieniu aparatu tak, aby postać na zdjęciu wychodziła jako czarna osoba na tle otoczenia. Największą radość mieliśmy z fotografii, którą mogliśmy nazwać ‘wysokogórski ujazd’, co dosłownie wyglądało, jak gdyby uchwycono ostatni moment pośliźnięcia się człowieka lecącego w przepaść. Za chwilę Otylia jeszcze pozowała do zdjęć na wysuniętej skale niczym syrenka. Zanim osiągnęliśmy szczyt Babiej Góry weszliśmy do Orawskiej Jamy, gdzie wykonaliśmy kolejne zdjęcia ukazujące tamto otoczenie. Mogły w niej wyspać się dwie osoby, a w razie deszczu przeczekać tu mogło nawet czterech turystów. Chociaż siedzieliśmy w niej kilkanaście minut, to po wyjściu ucieszyliśmy się bardzo na widok prawie bezchmurnego nieba. Ogromne ‘kalafiory’, bo tak nazywaliśmy chmury cumulonimbus calvus pozostałe po przejściu nawałnicy, rozpadały się w szybkim tempie. Mieliśmy nawet okazję zobaczyć wyładowania wewnątrzchmurowe na tle… prawie bezchmurnego nieba. Obserwowaliśmy je w jedynej pozostałej jeszcze na niebie chmurze.

Na szczycie spotkaliśmy tylko jedną parę oczekującą na zachód Słońca, ale nawet jego nie doczekali. Zostaliśmy sami. Dość chłodny wiatr zmusił nas do pozostania po północnej stronie kamiennego muru. Złożyliśmy nasze wpisy do Vrholowej Knihi opisując atrakcje, jakie mieliśmy już okazję zobaczyć. Nie musieliśmy długo czekać na kolejne. Spodziewaliśmy się pięknego zachodu słońca i… wschodu Księżyca będącego prawie w pełni. Zachód słońca nie zachwycał szczególnie, bo przysłaniały go chmury pierzaste. Po nim zeszliśmy do ruin schroniska Beskidenverein, gdzie uzupełniliśmy nasze zapasy wody. O tej porze wiał przeszywający chłodem wiatr. Podejście na szczyt rozgrzało nas ponownie. W tym czasie pięcioosobowa ekipa rozbijała namioty na wielkiej, trawiastej polanie. Ich głosy docierały dość daleko, jednak na początku nie mogliśmy określić ich źródła. W drodze na szczyt podziwialiśmy wschodzący Księżyc zza chmur. Dopiero po godzinie wyszedł za chmur pierzastych rozświetlając wspaniale okolicę. Bardzo dużo czasu poświęciłem wykonaniu zdjęć oświetlonych wiosek nocą przy pełni Księżyca. Tego widoku nie dało się po prostu opisać. Koniecznie musieliśmy to zobaczyć!

Zdumiony byłem ilością migoczących światełek i białych chmur z rodzaju stratus nebulosus pokrywających zakola dolin. Wyglądały niczym białe rzeki poszerzające z każdą minutą swoje koryta. Liczyłem po cichu na morze chmur dnia następnego. Jeszcze długo krzątaliśmy się w okolicach szczytowych i podszczytowych Diablaka obserwując otoczenie. Otylia przypomniała sobie, że przecież zapomnieliśmy o Zawoi. Tak pięknie rozświetlona dolina również przyciągała wzrok. Około godziny 23.00 przygotowywaliśmy jeszcze kolację na kamieniach poukładanych przy murze. Panowała tu zupełna cisza. Przerywał ją tylko łopot… flagi Polski wbitej do kamiennego muru. Od razu pomyślałem o jakimś zagorzałym kibicu, któremu nawet w górach udzieliło się EURO 2012… Ciszę również przerywał wiatr zwany przez miejscowych Orawiakiem. Objawiał się dość dużą prędkością, a mimo tego był ciepły – podobnie jak halny. Oznaczało to powolne załamywanie się pogody. Po 23.30 przez grzbiet góry zaczęły ‘przewalać’ się białe chmury, które niczym wodospad ‘spływały’ po północnym stoku do Zawoi. Niewiele czasu upłynęło zanim chmury ‘opanowały’ Babią Górę w całości. Już wkrótce wszędzie widniała biel. Nie zamartwiałem się nią, ponieważ ostre krawędzie Księżyca widziane przez chmury jasno sugerowały, że jest to cienka warstwa złożona tylko i wyłącznie dużych kropelek wody (informował o tym z kolei wieniec o dużym promieniu, jaki się utworzył dookoła niego). Otylia stwierdziła, że nigdy nie robiła kolacji w takich warunkach i o takiej porze w górach. Spodobało jej się to, więc podziwialiśmy jeszcze ‘wioski nocą’.

Zmęczenie jednak dało o sobie znać, dlatego rozglądnęliśmy się za jakimś miejscem noclegu. Wybór padł na Orawską Jamę ze względu na bliskość i szczelność w razie deszczu, co mogliśmy sprawdzić w południe po przejściu burzy. W jamie nie nagromadziła się w ogóle woda. Zeszliśmy przy mocnym świetle latarki do jamy. Dla Otylii było to z pewnością nowe przeżycie, bo w taki sposób jeszcze nigdy nie spała, więc teraz miała okazję poczuć jak to jest. Szybko rozłożyliśmy karimatę, koce, śpiwory i położyliśmy się gasząc ‘światło’, które zapewniała nam latarka ustawiona na najwyższym kamieniu służąca za lampę. Otylię nachodziły myśli: ‘a co, jakby się to zawaliło?’, czy też ‘a co, jakby jakiś głaz przytrzasnął nam nogę?’. Jej obawy rozumiałem, ze względu, że spała w takim miejscu po raz pierwszy. Jednak po upływie czasu, kiedy panował całkowity spokój jej obawy powoli znikały i zamieniały się w radość, że ‘dokonała’ czegoś nowego w górach. Rzeczywiście – w środku panowała zupełna cisza. Nawet wiatr zdawał się ustawać. Ja – przyzwyczajony do takich warunków –szybko zasnąłem. Spałem aż do godziny 2.25 w nocy. Coś mnie obudziło… W okolicach szczytowych byliśmy tylko my i pięciu innych ‘fanatyków’ babiogórskich wschodów słońca, którzy rozbili się poniżej nas – na równinie trawiastej pod kopułą szczytową. Jednak właśnie po tej godzinie zaczęli się schodzić inni turyści ze schroniska i z Zawoi. Najciekawszym faktem jest to, że sporą część jamy tworzy ogromny głaz stanowiący ‘zadaszenie’. Ilu turystów musiało być nieświadomych, kiedy deptali ten głaz, że pod nim znajdują się dwie osoby. Ich przejście nie wywoływało żadnego hałasu – jedynie mniejsze kamienie, które przypadkowo zsuwali wydawały niegłośny dźwięk. Tylko jeden z nich zauważył mały otwór wejściowy, po czym podsumował to, co zobaczył: ‘ty, tam ktoś śpi! Ja pier…!’. Jego towarzysze poświecili do środka latarkami i po chwili weszli na szczyt. Na początku myślałem, że to tylko jedna ekipa, ale z każdą minutą przybywali kolejni amatorzy nocnych wędrówek. Aż do godziny 4.30 nad ranem ludzie schodzili się – każdy miał taki sam cel.

Z jamy wyszliśmy po 4.30. Niebo pokrywały białe chmury, a w oddali ląd ‘zlewał’ się z niebem. Niewielkie morze chmur wręcz łączyło się z niskimi chmurami opadowymi, tworząc zupełnie inny i dziwny świat. W oddali – na linii horyzontu – rozlegały się pomarańczowe błyski światła. Zbliżała się w naszym kierunku burza. Wyładowania bez odgłosu upewniały mnie, że burza jest mniej, więcej w odległości 70km od nas. Postanowiłem, że pozostaniemy tylko do wschodu słońca, a później szybko zejdziemy przynajmniej w rejon Przełęczy Brona. Na… minutę przed wschodem słońca gęste chmury popsuły widowisko! Jednak byłem ucieszony. Na niebie powstawały z dużą prędkością czerwone pasy stratocumulus stratiformis undulatus, które tworzyły w niektórych miejscach ‘kratownicę’. Słońce nie ukazało się tak, jak oczekiwaliśmy, ale moc poprzednich atrakcji nie przekreśliła tego wyjazdu. Został zaliczony do udanych, ze względu na nocne widowisko i wszystkie inne poprzednie atrakcje. Po nieudanym wschodzie słońca udaliśmy się do naszej jamy, gdzie w szybkim tempie spakowaliśmy nasze rzeczy. Już na Kościółkach rozpoczął padać niewielki deszcz, a czym niżej schodziliśmy, tym intensywniejszy stawał się opad. Kamienie stały się śliskie, a przed nami widniała gęsta i bardzo ciemna chmura zwiastująca kolejną serię opadów, znacznie intensywniejszych. Na odcinku Przełęcz Brona – Markowe Szczawiny schodziliśmy już podczas dużej ulewy. Trochę nas przemoczyło, ale mimo wszystko nikt nie narzekał. To też miało przecież swój urok. Wszystkie ekipy ‘wschodzącego słońca’ zatrzymały się przy schronisku, jednak my poszliśmy dalej – do Zawoi Markowa. Koniecznie wspomniałem o słynnych barierkach, na których w zimie ‘wysiadał’ Królik, co zostało nazwane ‘Drogą przez Barierki’. Cały czas miałem ten obraz w pamięci i zawsze z tym podejściem kojarzyłem to miejsce. Pomimo ulewy zrobiło się ciepło, a to dlatego, że szybko wytracaliśmy wysokość. Jeszcze na kilkanaście minut odpoczęliśmy w drewnianej wiacie, w lesie rozpoczynającym Babiogórski Park Narodowy od strony Zawoi Markowa. Nieco dalej, przy granicy parku, zauważyłem duże ilości mięty, którą bardzo lubię. Urwałem kilka roślin, po czym zapakowałem je do plecaka. Jak niezmiennie mówię, że woda najlepiej smakuje schłodzona babiogórskim powietrzem, tak najlepsza herbata powstaje poprzez dodanie do niej babiogórskiej mięty…

Wyjazd zdecydowanie się udał, a Otylii zostaje tylko pogratulować ‘zdobycia’ nowych umiejętności górskich. Zatem +10 do Mountain Skill ;).


Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Ostatnio zmieniony 06 sierpnia 2012, 20:29 przez Mosorczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Gosia
Turysta
Turysta
Posty: 403
Rejestracja: 02 stycznia 2010, 22:46

Re: 04.08.2012 - Florescence - Babia Góra po raz 38.

Post autor: Gosia » 06 sierpnia 2012, 18:37

Jak ja Wam cholernie zazdroszczę. Coś tam obiło mi się o uszy (oczy), że Otylia być może Babiogórski Świt zrobi, ale nie mając pewności, realizowaliśmy swoje plany, czyli Biskupią Kopę.
W przyszłości upewnię się co i jak. :zly:
Mosor reinkarnacja pisze:Mokry Stawek dosłownie… zniknął! Wyschnął!
Też nie wierzyłam, że to możliwe. :shock:

Michał, jesteś świetnym przewodnikiem i kompanem. :brawo:
Otylia, czekamy na Twoje wrażenia, pisz dziewczyno :D :brawo:
Awatar użytkownika
Ancyś
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 203
Rejestracja: 07 grudnia 2011, 17:38

Post autor: Ancyś » 06 sierpnia 2012, 20:21

Michaś - świetna relacja i fotki pierwsza klasa :spoko: Dobrze, że wrzuciłeś tu relacyjkę, bo 2 tygodnie czekać, aż wrócę z urlopu...to mi się nie widziało.... :zoboc:
Igrając na krawędzi życia i śmierci znaleźliśmy tam – wolność potrzebną jak chleb!
Awatar użytkownika
Tilia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1073
Rejestracja: 21 listopada 2008, 20:16

Post autor: Tilia » 06 sierpnia 2012, 20:50

Ale miła niespodzianka,już tych zdjęć nie mogłam się doczekać(bo całość Michał obiecał mi nagrać na płytę ale do tego czasu to pewnie bym pypcia dostała :))
Michał,jeszcze raz dziękuję za wycieczkę,relację,wszystko oddałeś w najdrobniejszych szczegółach,zdjęcia no i świstaka!!!!!
Michał, jesteś świetnym przewodnikiem i kompanem
masz rację Gosiu,można z nim iść na kraj świata!!!!
Tak jak jest napisane w relacji,zostały zrealizowane zamierzone cele prócz bardziej spektakularnego wschodu słońca ale i to mnie cieszy bo jest powód aby to powtórzyć.A co mnie radowało równie mocno to to,że nie było trzeba lecieć zaraz w dół!Wreszcie mogłam się do woli nacieszyć tym co się zdobyło!!!!! ta ciemność i tylko blask księżyca,tajemniczy wiatr jeszcze tylko czarownicy brak :) żarty ale na prawdę nastrój powalający!!!
Dodam tylko jakie odniosłam wrażenie kiedy przygotowując się już do spania zauważyliśmy wbijającą się chmurę do naszej kryjówki OOOOOOO!!! AŻ MNIE ZMROZIŁO,JAKBY DUCH JAKI!!!!
Kiedy wpatrywaliśmy się w oświetlony,w dole,świat przypomniała mi się noc sylwestrowa na Grzesiu powiedziałam o tym Michałowi a po chwili zobaczyliśmy sztuczne ognie :) !
"Niech wiatr zawsze Ci wieje w plecy, a słońce świeci w twarz, niech wiatry przeznaczenia zaniosą Cię do nieba byś zatańczyła z gwiazdami!!
Awatar użytkownika
Mosorczyk
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 454
Rejestracja: 04 grudnia 2006, 11:45
Kontakt:

Post autor: Mosorczyk » 07 sierpnia 2012, 3:40

Tilia pisze:prócz bardziej spektakularnego wschodu słońca ale i to mnie cieszy bo jest powód aby to powtórzyć.
Mimo wszystko uważam, że wszystko poszło z planem :). Widowisko chmur również było ciekawe - te czerwone pasy.
Tilia pisze:A co mnie radowało równie mocno to to,że nie było trzeba lecieć zaraz w dół!Wreszcie mogłam się do woli nacieszyć tym co się zdobyło!!!!! ta ciemność i tylko blask księżyca,tajemniczy wiatr jeszcze tylko czarownicy brak
Co racja, to racja. Jak dla mnie możliwość podziwiania wiosek oświetlonych nocą z takiej wysokości przy Księżycu prawie w pełni to było coś pięknego. Chyba ze dwie godziny obserwowałem otoczenie wokół nas - tam gdzieś poniżej.
Tilia pisze:Dodam tylko jakie odniosłam wrażenie kiedy przygotowując się już do spania zauważyliśmy wbijającą się chmurę do naszej kryjówki OOOOOOO!!! AŻ MNIE ZMROZIŁO,JAKBY DUCH JAKI!!!!
Rzeczywiście to wyglądało pięknie, jak do naszej nory 'wdzierała' się chmura - jak jakaś zjawa. Była tak gęsta, że przy włączonej latarce, zaobserwowaliśmy z jak dużych kropelek wody ona się składa.
Tilia pisze:Kiedy wpatrywaliśmy się w oświetlony,w dole,świat przypomniała mi się noc sylwestrowa na Grzesiu powiedziałam o tym Michałowi a po chwili zobaczyliśmy sztuczne ognie !
Kiedy tylko o tym wspomniałaś, gdzieś na północy rozpoczęła się seria fajerwerków (może wesele?). Sam byłem zaskoczony, ale właśnie taki klimat panował, jakby rozpoczynał się Sylwester.
Awatar użytkownika
Tilia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1073
Rejestracja: 21 listopada 2008, 20:16

Post autor: Tilia » 10 sierpnia 2012, 19:02

No cóż,chyba ze mną jest coś nie tak!!!Tylko Gosia i Ancyś zwróciły uwagę na nasz "wyczyn" :).he trudno....widocznie podstarzała i na dodatek schorowana baba ze wsi to żadna atrakcja na Babiej :( no a spędzenie tam nocy i to w kamiennej jamie...pchi straszne mi halo!!!!!! a no i jeszcze: z 62 godz. co najwyżej 2 przespane..też mi coś!!!
....ale i niech tam,lepiej jak dwie osoby docenią niż dziesięć bez przekonania! dziękuję!!!
"Niech wiatr zawsze Ci wieje w plecy, a słońce świeci w twarz, niech wiatry przeznaczenia zaniosą Cię do nieba byś zatańczyła z gwiazdami!!
Awatar użytkownika
Zrzęda
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1391
Rejestracja: 04 maja 2009, 19:27

Post autor: Zrzęda » 10 sierpnia 2012, 21:14

Tilia pisze:Tylko Gosia i Ancyś zwróciły uwagę na nasz "wyczyn"
Nie tylko .... to, że ktoś nie komentuje, nie znaczy, że nie czyta :)
Brawo Tilka!!! Czyli jednak "chcieć to móc", szkoda, że tak nie potrafię... :|
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
Awatar użytkownika
Tilia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1073
Rejestracja: 21 listopada 2008, 20:16

Post autor: Tilia » 10 sierpnia 2012, 22:17

Tak Lucynko,zgadza się!!! nie chodzi tu o żadne chwalenie czy docenianie,człowiek sam siebie musi cenić i szanować a nie oczekiwać tego od drugich,lecz chyba nie zaprzeczysz,że relacje tak ciekawie i obszernie napisane(mam na myśli oczywiście Michała) zasługiwałyby raczej na jakieś słówko pochwały a i zdjęcia nie byle jakie.Inne tematy tak jakby cieszą się większym powodzeniem.Troszkę to zastanawia!?
"Niech wiatr zawsze Ci wieje w plecy, a słońce świeci w twarz, niech wiatry przeznaczenia zaniosą Cię do nieba byś zatańczyła z gwiazdami!!
bluejeans

Post autor: bluejeans » 11 sierpnia 2012, 0:42

Tilia pisze:Tylko Gosia i Ancyś zwróciły uwagę na nasz "wyczyn"(...) widocznie podstarzała i na dodatek schorowana baba ze wsi to żadna atrakcja na Babiej
lepiej jak dwie osoby docenią niż dziesięć bez przekonania!
Tilia pisze:nie chodzi tu o żadne chwalenie czy docenianie
człowiek sam siebie musi cenić i szanować a nie oczekiwać tego od drugich
relacje tak ciekawie i obszernie napisane (...) zasługiwałyby raczej na jakieś słówko pochwały
Trochę to zawiłe..
Zapytaj siebie, czy nocowałabyś na Babiej, gdyby nikt miał się o tym nie dowiedzieć. I w przyszłości przed każdą wycieczką zadawaj sobie to pytanie: po co idę.

Tak od serca Otylio, gdybym uzależniała swoje szczęście i dobre samopoczucie od oceny innych (tudzież od poklasku), to najprawdopodobniej byłabym bardzo nieszczęśliwa.
Po górach chodzimy dla własnej przyjemności. Podobno..
A przynajmniej większość tak utrzymuje.


lecz chyba nie zaprzeczysz,że relacje tak ciekawie i obszernie napisane(mam na myśli oczywiście Michała) zasługiwałyby raczej na jakieś słówko pochwały a i zdjęcia nie byle jakie.Inne tematy tak jakby cieszą się większym powodzeniem.Troszkę to zastanawia!?
A to już uprawianie polityki i dzielenie ludzi na obozy. I po co to? W obozach jest lepiej?
Byłaś, zobaczyłaś, a co przeżyłaś, to Twoje i nikt Ci tego nie odbierze. I tego się trzymaj. :)
ihas

Post autor: ihas » 11 sierpnia 2012, 8:46

Syndrom Mirka sie komuś właczył.

Pozdrawiam Was oboje : )
Mirek

Post autor: Mirek » 11 sierpnia 2012, 10:20

ihas pisze:Syndrom Mirka sie komuś właczył.

Pozdrawiam Was oboje : )
Przepraszam że nie rozumiem?
Awatar użytkownika
Tilia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1073
Rejestracja: 21 listopada 2008, 20:16

Post autor: Tilia » 11 sierpnia 2012, 12:23

:shock: hm i tak nieumyślnie burzę rozpętałam!!!!!
przecież już wyjaśniłam,że o żadnym chwaleniu nie może być mowy,to był tylko taki pretekst!!! Zupełnie o coś innego mi chodzi!!!sorry, za zamieszanie,które przyniosło zupełnie inny efekt niż zamierzałam!koniec tematu!Proszę administrację o zamknięcie go!
P.s.Julka a my musimy się lepiej poznać aby jedna drugą mogła właściwie ocenić!!ta mała chwilka w Wiśle to zdecydowanie za mało :) koniecznie jakiś wspólny wypad by się przydał!!ja z wielką przyjemnością,nie wiem czy Ty również?!
MIrku,nie przejmuj się!!!ihas tak lubi :)
"Niech wiatr zawsze Ci wieje w plecy, a słońce świeci w twarz, niech wiatry przeznaczenia zaniosą Cię do nieba byś zatańczyła z gwiazdami!!
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6299
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 11 sierpnia 2012, 16:09

Tilia pisze:koniec tematu!Proszę administrację o zamknięcie go!
Tilia, a jak Ty sobie wyobrażasz?, że będziemy zamykać każdy temat, każdą relację, na prośbę każdego, bo ktoś kogoś nie pochwalił, albo pochwalił "inaczej"?
Jeśli pokażesz mi w tym temacie, że są tu treści zawierające wulgaryzmy, treści rasistowskie, reklamy, wypowiedzi nie związane z tematem artykułu, "troling", sformułowania wulgarne i/lub obraźliwe w stosunku do innych użytkowników/czytelników forum i serwisu, osób trzecich lub instytucji itp., to temat zamknę. A na razie pozwól by temat trwał. Tym bardziej, że nie jesteś jego autorem, a tylko autor ma możliwość (ze względu na prawa autorskie oczywiście) wnioskowania o zamknięcie tematu.
:spoko:
Awatar użytkownika
Tilia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1073
Rejestracja: 21 listopada 2008, 20:16

Post autor: Tilia » 11 sierpnia 2012, 16:52

:spoko: Fakt,zagalopowałam się,nie ja jestem autorką więc nie mam prawa prosić o to.Źle zostały odebrane(zrozumiane) moje intencje i dlatego pomyślałam,że nie warto dalej prowadzić takiej dysputy!
Najlepiej to już w ogóle przestanę się odzywać bo jak już coś powiem to krytyka gotowa :) tak jak już napisałam poprzednio: coś ze mną chyba nie tak!!
"Niech wiatr zawsze Ci wieje w plecy, a słońce świeci w twarz, niech wiatry przeznaczenia zaniosą Cię do nieba byś zatańczyła z gwiazdami!!
Awatar użytkownika
Zrzęda
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1391
Rejestracja: 04 maja 2009, 19:27

Post autor: Zrzęda » 11 sierpnia 2012, 17:18

Tilia pisze:Najlepiej to już w ogóle przestanę się odzywać bo jak już coś powiem to krytyka gotowa
Daj spokój, Tilka, szkoda nerwów :)
Takie to już zbójeckie prawo internetu: jak tylko można komuś coś złośliwego wrzucić, to nagle dyskutantów całe stado. Jak trzeba z sensem i na poważnie... oj, to już nie tak łatwo :roll:
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
ODPOWIEDZ